Translate

05 grudnia 2025

Dzisiaj jest...

    ... szczegolny dzien. Panna Zoska, ktora dostalismy w prezencie na rocznice slubu (dzis obchodzimy 44-ta), konczy wlasnie trzy latka. A tak na swiezo mam jeszcze w pamieci moja podroz z przygodami na wies niedaleko Limburga, zeby pomagac corce w pierwszych tygodniach przy dwojgu tak malych dzieciach. Wierzyc sie nie chce, ze to juz trzy lata uplynely od tamtej podrozy, a Zoska z noworodka przepoczwarzyla sie w mala damulke i od nowego roku zacznie chodzic razem z jej big brotherem do przedszkola, bo przeciez w tym podeszlym wieku juz wyrosla ze zlobka.
   Znow dostanie nowe zabawki, choc te, ktore ma, juz ledwie mieszcza sie w jej pokoju. Tym razem musze sie pochwalic, ze ode mnie nie dostanie zadnej zabawki. Zeby jej calkiem smutno nie bylo, symbolicznie sprezentuje jej ksiazeczke, ale taka specjalnie dla niej spersonalizowana, o przygodach Dalii Zofii, a glownym prezentem od nas sa meble z IKEA, zeby bardziej dopasowac jej pokoik do wieku.
   A ja znow zaglebiam sie we wspomnieniach o moich zabawkach. Nie mialam ich duzo, pewnie dlatego pamietam kazda z nich do dzisiaj. Najwazniejsza byla moja lalka Balbina, miala zamykane oczy i od czasu do czasu trafiala do kliniki zabawek, bo te oczy jakos jej wpadaly do srodka. Wtedy w kazdym miescie byla choc jedna taka klinika zabawek, gdzie reperowano wszystko, co dalo sie zreperowac, bo zabawek sie nie wyrzucalo, nie byly tanie, wiec i dzieci, i rodzice dbali o to, zeby sluzyly jak najdluzej, czesto wielu pokoleniom. Po ktoryms pobycie w klinice lalkowy doktor orzekl, ze juz nie da sie ponownie zreperowac tych oczu, zeby sie zamykaly, tylko zostaly przyklejone na stale takie otwarte. Moja prababcia Tekla umiala szyc rozne cudenka, wiec dla Balbiny uszyla wiele ubranek i posciel do wozka, w ktorym Balbina byla wozona. Nie byla to byle jaka posciel, to byl prawdziwy majstersztyk recznej roboty, bo maszyny w domu nie bylo. Kolderka miala w srodku watoline, byla starannie przepikowana, a poszewka ozdobiona byla koronkami, falbankami, tasiemkami, zeby mozna bylo zdejmowac i prac. 
   Drugim moim dzieckiem obok Balbiny byl misiek i do dzisiaj sie zastanawiam, dlaczego nie nadalam mu nigdy zadnego imienia, byl misiem i pozostal misiem, ale opiekowalam sie nim na rowni z Balbina. 
   Jak pamietacie, moj dziadek bral w czasie wojny udzial w operacji "Market Garden" i w latach 60-tych pojechal z delegacja do Holandii do Arnhem. Stamtad przywiozl mi lalke Murzynke, ktorej nadalam imie Mea, bo wtedy zaczytywalam sie w ksiazce "W pustyni i w puszczy". Tej lalki wszyscy mi zazdroscili, bo w Polsce nie bylo lalek o tak ciemnej karnacji.
   Mialam kilka gier planszowych i cala mase ksiazek, bo namietnie czytalam. I to wlasciwie byly wszystkie moje zabawki, trzymalam je w kartonie pod biurkiem i nie chcialam sie z nimi rozstac, tak w duchu sobie myslalam, ze beda dla moich dzieci. Tymczasem podczas wakacji po maturze, kiedy nie bylo mnie w domu, mama pozbyla sie kartonu, nawet nie wiem, co z nim zrobila, czy komus dala, czy wyrzucila, zeby nie brac do nowego mieszkania zbednego balastu. Do dzisiaj nie moge jej tego wybaczyc, ze nie zapytala mnie o zdanie, ze rozporzadzila moimi rzeczami bez mojej zgody. 
   Jestem pewna, ze zadne z moich wnuczat nie bedzie tak dokladnie pamietalo swoich zabawek, maja ich tak duzo, ze wieloma w ogole sie nie bawia. Jeszcze w rodzinie mozna powiedziec, co ewentualnie jest marzeniem malucha, wzglednie poprosic o gotowke, zeby dziecko moglo uskladac sobie na cos drozszego, ale na kinderbalu dzieciecy goscie przynosza raczej tani badziew. 
   Hexa powoli wchodzi w wiek, kiedy najchetniej przyjmuje gotowke i sama chce decydowac, co kupi albo zbiera na cos wiekszego. To jest dla nas najwygodniejsza opcja, o reszcie prezentow dla innych wnukow decyduja ich mamy, bo one wiedza, co bedzie dla dzieci najlepsze i edukacyjne. Ja za moda zabawkowa juz nie nadazam. Czasem los zawiedzie mnie do takiego zabawkowego giganta Smyths Toys, to ja sie tam kompletnie gubie. Jeszcze nieco orientacji mam w grzechotkach dla niemowlat, reszta to dla mnie czarna magia. Bardzo kosztowna magia.

03 grudnia 2025

Nie poznaje

    Sentymenty i melancholia nadal trzymaja mnie krotko za twarz, ostatnio czesto ogladam sobie zdjecia miasta w ktorym przyszlam na swiat i spedzilam ponad 30 lat, edukujac sie i zakladajac rodzine. Miasta, ktore pieszczotliwie nazywam miastem Uć. Jedni mowili "jestem z Warszawy, Gdanska, Poznania, Rzeszowa, Bialegostoku", a na moje "a ja z Lodzi" byly smichy-chichy i przekrecanie "zlodziej?" i poprawianie "z miasta Lodz". No niech bedzie z miasta, dlaczego nie. Z miasta, ktore z jednej strony umiera, od kiedy zlikwidowano w nim przemysl wabiacy nowych mieszkancow, a z drugiej rozkwitajace i piekniejace z roku na rok.
Ja nigdy wczesniej nie powiedzialabym, ze mieszkam w ladnym miescie, ono nie podobalo mi sie, bylo brudne, zadymione, pelne wyziewow tego przemyslu "lekkiego", powodujacych chroniczne niedomagania gornych drog oddechowych u dzieci. Miasto ekstremalnie zaniedbane, taka prowincja Warszawy, bo te dalej polozone miasta byly bardziej zadbane. Miasto oszczedzone podczas drugiej wojny swiatowej, w co za tym idzie, nie odbudowywane nowoczesnie, w duzej czesci nieskanalizowane, z waskimi ulicami wylozonymi kocimi lbami, takie XIX-wieczne w XX wieku. Pewnie gdyby nie wytwornia filmow fabularnych i siedziba tekstylnego handlu zagranicznego, pies z kulawa noga nie pofatygowalby sie tego miasta osikac. Nie lubilam go, bo nie oferowalo mi wlasciwie niczego, zadnych atrakcji, nuuuudaaaa... Wyjechalam, zostawilam je bez zalu.
Dlugo tam nie przyjezdzalam, nie ciagnelo mnie, nie tesknilam. A potem zaczelo piekniec, jasniec. Wprawdzie przemysl poszedl sie bujac, mieszkancy albo wymierali, albo emigrowali do innych miast lub za granice, bo Lodz nie miala dla nich ani pracy, ani mieszkan. Ale nagle zaczelam zauwazac piekno wychylajace sie z odrapanych i zaniedbanych secesyjnych kamienic, kiedy wzieto sie za ich generalne remonty pod okiem konserwatora zabytkow. Ulice, ktore jeszcze do niedawna byly praktycznie niedostepne dla normalnych ludzi, pelne pijakow, prostytutek i melin, lsnia nowym pieknem i sa zasiedlane przez ludzi umiejacych docenic zaszczyt tej lokalizacji. Kwitnie kultura, organizowane sa ciekawe festiwale, koncerty, nowe domy i osiedla sa piekne. Dzieje sie!
Ktoregos roku nie poznalam kilku budynkow, ktore zawsze byly jakby sadza pokryte, a nagle zadecydowane je wypiaskowac. Ja nie znalam ich innego wygladu, one po prostu zawsze byly czarne i ten ich ponury wyglad mial w sobie cos magicznego, mnie sie w takim wydaniu podobaly. Az tu nagle:

Byly Hotel Polonia

Gmach Telewizju Lodz

Kosciol Ewangelicko-Augsburski p.w. sw. Mateusza

Na ostatnim zdjeciu troche slabo widac te pierwotna czern murow kosciola, bo zdjecie jest czarno-biale, ale innego nie znalazlam. Szczerze: stara wersja podobala mi sie bardziej. Te budynki odarto z poprzedniej tajemniczosci.
Slynna Piotrkowska pelna jest klimatycznych lokali, ogrodkow piwnych na ulicy, przepieknie odrestaurowanych podworek, kryjacych w sobie nierzadko niespodzianki np. w postaci dachu z parasolek, fontann czy wylozonych odlamkami lusterek fasad. Galerie handlowe organizuja dla malych, mlodych i starszych mase atrakcji, no dzieje sie bez przerwy, a ja zaluje, ze nie zyje tam wlasnie teraz, bo za moich czasow tak fajnie tam nie bylo.

01 grudnia 2025

I mamy...

    ... grudzien, ze tak bystro zauwaze, bo pewnie Wam wszystkim to umknelo. Nie ma za co. 😇 Popadam ostatnio w nastroje melancholijne, czesto wracam myslami do przeszlosci, choc wiem, ze trzeba z zywymi naprzod isc. Gorzej tylko, kiedy czlowiek utknal w punkcie no future. A raczej kiedy ta przyszlosc jawi sie coraz bardziej brutalna, gorsza, bolesniejsza. 
   Niedawno skonczylam ogladac serial Netflixa "The big C", o umieraniu, korzystaniu z ostatka danego czasu i o ile nie ruszaja mnie smutne filmy, nie plakalam nawet na Love story, kiedy to pol kina wychodzilo na ulice szlochajac albo przynajmniej udajac katar, tak ten film jakos rozlozyl mnie na czynniki pierwsze i musialam wycierac oczy. Choc to wlasciwie film z elementami komediowymi, ale taki przez lzy. Zastanowilo mnie, czy gdybym ja byla na miejscu bohaterki, to czy moja rodzina zalowalaby mnie jako czlowieka, matki, zony i corki, czy jako kogos, kto zawsze stoi do dyspozycji z pomaganiem, daje kase, kiedy bida zaglada w oczy, jest takim wygodnym meblem w domu, ktorego brak zauwazy sie tylko z powodu, ze nie ma na czym nagle usiasc.
   Zostawie po sobie jakas schede i nie mam tu na mysli dobr materialnych, ale czy powolujac na swiat dzieci, zrobilam dobrze? Bo na jakim swiecie przyjdzie im zyc? Ze wszystkich stron czyhaja jakies zagrozenia, jak nie klimatyczne, to znow polityczne. Strasza wojna, choc mnie osobiscie wydaje sie, ze Putin stracilby rozum zadzierajac z NATO, mam na mysli zaatakowanie Polski, bo to znaczyloby ewidentnie trzecia swiatowa. Ale czesc czlonkow NATO bardzo jednak Rosje prowokuje. Byly miedzynarodowe umowy, ze byle republiki pozostana niepodlegle, warunkiem jednak jest trzymanie sie z daleka od ambicji przynalezenia do wrogich organizacji militarnych. Tymczasem Ukraina postanowila postawic sie, a tzw. zachod utrzymuje ja w przekonaniu o przyjeciu do unii i NATO. Na to Putin nigdy nie pojdzie. To wszystko przypomina mi zimna wojne w latach 60-tych, male prowokacje, butne przemowy, Zatoke Swin i pozniej ogromna ulge, kiedy wszystko wreszcie ucichlo. Czlowiek to twór niereformowalny, nic go dotychczasowe konflikty zbrojne nie nauczyly, widac jeszcze za malo ofiar padlo w wojnach albo mozni tego swiata za malo zarobili na produkcji zabawek do zabijania. Bo przeciez o nic wiecej w tej grze nie chodzi, pewnie wlasnie dlatego Bruksela tak bardzo chce "bronic Ukrainy" i tak krytykuje Trumpa, ktoremu zalezy na uspokojeniu sytuacji. Nawet kosztem pewnych strat, bo nie oszukujmy sie, Ukraina tej wojny nie wygra, a militarna pomoc ze strony unii doprowadzi do czegos znacznie gorszego, do eskalacji konfliktu. Zelenski ma gdzies ofiary, on zalatwia jedynie wlasne interesy, na sercu leza mu osobiste korzysci. Ukrainscy bonzowie niedlugo zaczna s*ac dolarami, ktore plyna szerokim strumieniem. A coraz wiecej panstw ma dosc zwalniania ukrainskich poborowych z obowiazku obrony ojczyzny, oczekiwania na udzial obcych wojsk w ich konflikcie i pomocy dla elstremalnie skorumpowanych ukrainskich wladz.
   Pogoda tez jakas dziwna, czesc swiata jest zasypana sniegiem, ludzie sie skarza, ze trzeba odkopywac domostwa i samochody, ze slisko, ze wypadki. A u mnie +10°C i wieczna mzawka, ciemno, stalowoszare chmurska wisza tuz nad glowa, czlowiek siedzi w chalupie i ani mu sie chce wytknac nos za drzwi. Jarmark swiateczny juz sie zaczal, mozna by pojsc powpedzac sie w swiateczny nastroj grzancem, ale tylko kiedy pomysle o wyjsciu w te mzawke, to mi cala ochota przechodzi. Za jakie grzechy! 
   Moje zaklocenia snu wzmogly sie, od ok. trzech tygodni spie niby po 7-8 godzin, ale ocena jakosci snu pozostaje na granicy ok. 50, a mnie trudno rano podniesc sie z lozka, bo klade sie ciezko zmeczona i tak samo ciezko zmeczona wstaje. Okazuje sie, ze ze snem jest jak z penisem, jego dlugosc nie swiadczy o jakosci. Smartwatch ostrzega mnie po kazdej nocy, ze fazy snu glebokiego i REM sa u mnie alarmujaco krotkie, co oczywiscie przeklada sie na moje samopoczucie nastepnego dnia. Nie wiem, jak sobie z tym poradzic, jak spowodowac, zeby moj sen wrocil na stare tory, kiedy to nierzadko po 5-6 godzinach spania mialam ocene 80-90, bo zgadzaly sie czasy trwania snu glebokiego i REM, co dawalo mi energie. 
   No niby wiem, co moze byc przyczyna, po prostu zyje w coraz wiekszym stresie, ale na to juz nie mam zadnego wplywu, moge sobie najwyzej zycie odebrac, zeby z tym skonczyc, innego wyjscia nie ma.

   

29 listopada 2025

Takie tam rozmyslania

    I pomyslec, ze byl taki czas, kiedy czlowiek (wtedy jeszcze maly) wygladal rankami przez okno, z utesknieniem oczekujac pierwszego sniegu. Czy ja bylam taka glupia, czy moze po prostu madrzeje sie z wiekiem? Teraz wygladam i kamien spada mi z serca, kiedy sniegu nie ma, a jeszcze lepiej, kiedy nie ma mrozu i nie trzeba robic szybnych skrobanek. Wprawdzie na przednia i tylna szybe zakladam ochraniacze, ale juz boczne szyby zamarzaja, wiec pryskam odmrazaczem i sciagam guma te mrozowe wzorki, oczywiscie nielegalnie na wlaczonym silniku. 
   Rzewnie mi sie na duszy robi, kiedy widze, ze coraz wiecej okien jarzy sie roznymi
swiatelkami, za pomoca ktorych ludzie przygotowuja sie do swiat. W Niemczech adwent jest chyba rownie wazny co same swieta, moze teraz w Polsce to sie zmienilo, ale kiedys tak nie bylo, zadnych swiatecznych jarmarkow, swiatelek, tylko meldunki, jak daleko sa pomarancze plynace z Kuby. Na poczatku pobytu tutaj te jarmarki bozonarodzeniowe byly dla nas nowoscia, wielka atrakcja, z czasem troche spowszednialy, ale co roku chociaz raz bywam, mimo ze stale jest tam to samo, drozyzna i tlumy ludzi, ale fajnie jest wypic grzane wino czy poncz lub chociaz gorace kakao, na stojaco, przy dzwiekach stale krecacej sie karuzeli. Teraz chodzi sie na jarmarki wlasciwie juz tylko dla dzieci, sama nie ruszalabym sie z domu, kiedy dodatkowo nie wiadomo czego spodziewac sie po nieproszonych gosciach, ktorym przeszkadza nawet nazwa jarmarku i wiele miast nazywa te imprezy jarmarkiem zimowym (Wintermarkt) czy tez jarmarkiem przyjemnosci (Genussmarkt), byle tylko nie nawiazac do tego chrzescijanskiego swieta. Jestem wprawdzie niewierzaca, ale czy mialabym prawo wymagac od innych, zeby uzywali innych nazw dla imprez scisle zwiazanych z tradycjami swiat Bozego Narodzenia? A muzulmanie wymagaja, bo im sie to nie podoba, za to nam musza sie podobac ich ramadany, a nawet powinnismy wraz z nimi poscic, zeby nie wodzic na pokuszenie jedzeniem w ich obecnosci. Tego muzulmanskie dzieci wymagaja od wspoluczniow w szkolach, a opor czesto skutkuje pobiciem. 
   Wiele pomniejszych jarmarkow swiatecznych zostalo odwolanych, malych miejscowosci nie stac na dosc drogie srodki bezpieczenstwa, wielu sprzedawcow nie stac na wynajcie placu i oplacenie pradu, odwiedzajacych jest coraz mniej, bo ludzie sie boja. Tradycja upada, a politycy niewiele robia, zeby zlikwidowac przyczyny tego stanu. 
   Tak mnie jakos w tym roku wzielo na wspominki o przeszlych swietach, kiedy jeszcze swiat byl normalny, kiedy zyla moja rodzina, w zimie bylo bialo, a przygotowania do swiat wymagaly ogromnego nakladu pracy. Karpie plywaly w wannie, trzeba je bylo zabic, ciasta przygotowywalo sie w dziezy, recznie ukrecalo lub wyrabialo, sledzie moczylo w mleku i patroszylo, ze nie wspomne o domowych porzadkach, praniu wszystkiego, jesli juz w SHL-ce to nowoczesnie, ale nierzadko w rekach. Teraz mamy wygodne polprodukty, miksery, Thermomixy, bajery, samobiezne odkurzacze i madre pralki. Ja nie szaleje ze swiatecznymi porzadkami, okna myje pojedynczo, jak mi sie zachce albo jak jest okazja, np. z oknem w sypialni, kiedy zepsula sie roleta. Zamowilam przy okazji lampki na okno, bo po wielu latach zachcialo mi sie nagle poswiecic, wiec i w salonie okno przelece przed ich powieszeniem. Zbyt jestem zmeczona dniem codziennym, a i zdrowie nie to, zeby brac sie za jakies generalne porzadki. Mysle, ze ani Dzieciatko, ani swiety Mikolaj nie beda mi zagladali do katow, zeby sprawdzic stan wysprzatania. 
   A w Niemczech nie ustaja lokalne wojenki i male batalie o poprawnosc polityczna.
Aktualnie trwa nawolywanie do bojkotu drogerii Rossmann, ktora to siec wystapila ze stowarzyszenia rodzinnych przedsiebiorcow, bo owo stowarzyszenie zdecydowalo sie otworzyc na dialog z AfD, zapraszajac swoich czlonkow na to wydarzenie. Rossmann oznajmil, ze nie wspiera takiej polityki i wymowil czlonkostwo razem z Vorwerkiem, tym od odkurzaczy i Thermomixow. A teraz najlepsze, w oficjalnym komunikacie firma oswiadczyla, ze opowiada sie za wartosciami demokratycznymi. Czyli niewazne, ze kilkanascie milionow demokratycznie wybralo opozycje, u niektorych demokracja jest tylko wtedy, kiedy wszyscy wybieraja tych, ktorzy o tej demokracji glosno krzycza, ale za nic nigdy nie zaakceptuja innych wyborow elektoratu. Bo wydaje im sie, ze maja monopol na rzadzenie i demokracje, choc w gruncie rzeczy zmierzaja prosta droga do dyktatury. Ale to "dobra" dyktatura, bo ich i oni wiedza lepiej, co dla glupiego wyborcy jest korzystne, choc w gruncie rzeczy chodzi wylacznie o zachowanie stolkow pod d*pami. 
   No coz, bez wzgledu na moje polityczne sympatie uwazam, ze wcinanie sie handlu do polityki i proby wymuszania politycznych sympatii do niczego dobrego nie prowadza. Juz kiedys pisalam o sieci EDEKA, ktora zaczela kozaczyc z niebieskim kolorem, sama majac niebieskie logo i jak szybko podala tyly, kiedy doslownie z dnia na dzien dochody tak spadly, ze szybciutko powrocili do klasycznej reklamy, a wielu dyrektorow filii tej sieci oficjalnie oglaszalo, ze ich filie nie maja z tym idiotyzmem nic wspolnego. Wiele osob, ktore nie sa nawet sympatykami prawicy, poinformowalo, ze rowniez przestana kupowac w Rossmannie, bo malo kto lubi, kiedy sie wywiera na nim tak nachalna presje i otwarcie lekcewazy wielomilionowy elektorat, nie zauwazajac niewlasciwej i szkodliwej polityki partii lewicowych.

27 listopada 2025

Podsumowanie

    Na koniec tej mojej przygody jeszcze male podsumowanie. Nie powiem, bylo to niemale wyzwanie logistyczne. Do tego jeszcze ta zimnica i ubieranie dzieciakow do wyjscia. Jesu, zanim dalam rade przygotowac oboje, sama splywalam potem. Juz chyba zapomnialam, jak to wyglada w zimie. Czapki, szaliki, rekawiczki, gdzie paluszki nie chcialy trafiac na swoje miejsca i kiedy myslalam, ze wszystkie juz siedza w swoich kieszonkach, okazywalo sie, ze w jednym sa dwa, a w innym wcale, co wprawialo Zoske w nastroj miauczenia. Wiec od poczatku, a pot lal sie bapci po plecach. 
   No wlasnie, to Zoski miauczenie. Kiedy Zoska jest w normalnym nastroju, mowi tez normalnie, ale kiedy prosi o cos, z czym zachodzi ryzyko, ze bapcia sie nie zgodzi albo odmowi, Zoska zaczyna miauczec, a bapcia przestaje cokolwiek rozumiec. Zoska zrobila sobie cos w palec, zero sladu krwi, zadrapania czy nawet lekkiego zaczerwienienia. Przychodzi do mnie i miauczy, a ja kompletnie nie nadazam, a im bardziej dopytuje, tym ona silniej miauczy. Wolam tlumacza, Junior bardziej kuma znaczenie miauczenia, Zoska chce plasterek na te rany wojenne. Aha, bapcia zakleila, Zoska nie miauczy. Trudne to.
   Gdyby nie zaraza w zlobku, ktora pokotem polozyla personel wychowawczy, byloby naprawde lzej. Na szczescie w naszym przypadku nie znaczylo to, ze musialabym albo odmowic prace, albo zabrac do niej chocholy, moglam je spokojnie zostawic pod opieka prababci i slubnego, ale oczywiscie to burzylo nie tylko ich swiety spokoj, ale zmuszalo do kombinowania z obiadami, bo chocholy wybredne i malo co im podchodzi. Mama musiala tez odmowic opiekunce, bo akurat smazyla na sniadanie pankeksy dla dzieci, wiec nie mogla przerwac, zeby pojsc z nia do lazienki a slubny byl w tym czasie z Toya, ja w robocie. 
   Ja nie wiem, co corka daje im do jedzenia w te dni, kiedy nie jedza w przedszkolu. Okazuje sie, ze najbezpieczniejsze sa suche kluski, bez sosu, wszystko jest fuj. Ale czasem zdarza sie cud i Junior sprobuje cos innego, co mu zasmakuje. Tak bylo z twarozkiem, prababcia spytala, czy chce gryza, chcial i potem nawet zazyczyl sobie wlasna kanapke z twarozkiem. Corka nie mogla wyjsc z podziwu, bo do tej pory twarozek byl fuj. Zoska oczywiscie nasladuje go pilnie, wiec zaraz tez chciala jesc twarozek. Podobnie bylo z zupa grzybowa, ktora byla fuj, ale potem Junior chcial jej troche na te swoje suche kluski i... bylo mniammm.
   Praktycznie przez ten tydzien, kiedy spalam u corki, chodzilam spac z kurami chocholami, bo po pierwsze primo co mialam robic, skoro w jej sypialni nie ma lampki do czytania, a przy gornym swietle gowno widzialam, a po drugie primo bylam kazdego dnia tak sponiewierana, ze ino czekalam na zasniecie dzieci, zeby moc pojsc pod prysznic, bez ryzyka, ze cos zmajstruja, i na lozku z honorem lec. Dziennie wychodzilo mi minimum 10 tysiecy krokow lub wiecej, nawet nie wiem, kiedy udawalo mi sie tyle przedreptac przy obsludze dwojga malych dzieci.
   Co wieczor chocholy mialy wideokonferencje z mama i o ile Junior przez pierwsze dni plakal, tak Zoska wydawala sie zadowolona z bapcinej obslugi. Oczywiscie przesylala mamie calusy i zapewniala o wielkiej milosci, a nawet na paluszkach pokazywala codziennie, ile jeszcze razy spac do powrotu mamy, ale byla na luzie. Maminsynek jednak bardzo tesknil i dopiero przy trzech paluszkach pogodzil sie z nieobecnoscia mamy, bo juz niewiele zostalo do ponownego spotkania. Bapcia oczywiscie zacalowywala chocholy i tez kochala, ale to nie to samo co mama.
   Ostatniego dnia, kiedy mama wciaz przysylala powiadomienia, ze juz jest na lotnisku, ze jest po odprawie, ze wyladowala we Frankfurcie, czeka na bagaz, spoznila sie na pociag, jedzie taksowka do domu, ja bylam tak wymeczona i czulam sie znow zle, wlaczylam im bajki na Netflixie, zeby miec chwile spokoju. Wlasciwie wszyscy juz bylismy srodze zmeczeni. I kiedy corka chciala odpalic samochod, zeby ich od nas odebrac, okazalo sie, ze pojazd jest tak zamrozony, ze trwaloby za dlugo i czy moge je przywiezc. Jak kocham to towarzystwo, tak z wielka ulga oddalam je w rece mamy, potem sie wykapalam i juz ok. 20.00 spalam jak zabita.

25 listopada 2025

Koscielna Pantera

    I co? Zaciekawil Was tytul? Czyzby antychrystka sie nawrócila??? No nie, tak dobrze to nie ma. Ale, jak wiecie, trzeba bylo wymyslic jakies zajecia dla chocholow na "po przedszkolu", bo bapcia przysiegla sobie, ze telewizora nie wlaczy przez caly czas opieki nad wnukami, choc oczywiscie Zoska juz troche jest uzalezniona i wciaz lasi sie, zeby jej wlaczyc bajki. Najczesciej bapcia wtedy wyciaga ksiazeczke i zaczyna opowiesci dziwnej tresci, co zaciekawia dzieci na tyle, ze zapominaja o telewizji. Ale ich mama przed wyjazdem dala nam typ, co mozna ewentualnie robic, gdyby padal deszcz i nie mozna bylo pojsc na plac zabaw. Otoz w nowym kosciele baptystow, bo o starym, ktory zostal przeksztalcony w kino pisalam TUTAJ, przez trzy dni w tygodniu organizowany jest wewnetrzny plac zabaw dla maluchow. Wnetrze kosciola wyglada tak:

Zrodlo

Jak kazdy kosciol protestancki i ten jest rowniez skromny i surowy. Oltarz jest tam gdzie krzyz, organy po lewej jego stronie. Te wszystkie krzesla zabierane sa gdzies na trzy dni, kiedy to kosciol we wladanie przejmuja dzieci i ich rodzice (albo bapcie). Nadmuchiwana jest platforma do skakania, wyciagane konie, traktory, baggi, wozki dla lalek, zjezdzalnia montowana na schodkach przed oltarzem, dywan dla dzieci raczkujacych, dwie "piaskownice" wypelnione kolorowymi pileczkami, stoly do rysowania, papier i kredki oraz wielkie "klocki" z pianki. Zdjecia robilam z przyczajki, jako ze nie kazdy rodzic sobie zyczy, zeby jego pociecha byla fotografowana przez obcych.

To te wielkie klocki

Junior cwiczy kowboja

To poczatek, pozniej dzieci bylo piec razy tyle.

   Caly ten kram jest calkiem za darmo, podczas gdy w innym tzw. indoor placu zabaw trzeba niezle bulic za wejscie. Matki albo spaceruja wokolo pilnujac swoje pociechy, albo jak ja, siedza na lawce i przegladaja telefony. Te od raczkujacych siedzialy z nimi na dywanie. Zabawa przewidziana jest na dwie godziny, ale ja juz po kwadransie mialam ochote stamtad sie ewakuowac. Wrzask, chaos, apokalipsa! Ale dzielnie wytrzymalam, a nawet poszlam tam drugi raz, taka jestem pobozna. 
   Ktos musi pózniej zbierac porozrzucane setki pileczek i innych drobnych zabawek, stawiac te koniki w rzedzie, wozki, autka, rowerki, bo nastepnego dnia wszystko jest jak nowe. A w piatek trzeba caly ten kram gdzies powynosic, przyniesc z powrotem krzesla i przygotowac kosciol do jego wlasciwych wyzwan. A w kolejny wtorek znow dzialac odwrotnie. Naprawde podziwiam ofiarnosc tych ludzi, ktorym sie to chce robic. Podejrzewam, ze gdyby byl to kosciol katolicki, to po pierwsze nie "sprofanowalby" swiatyni rozwrzeszczanymi dzieciakami, a gdyby nawet takie szalenstwo i swietokradztwo wzial pod uwage, to pewnie kasowalby za wejscie. No i na dzieci trzeba byloby uwazac ze zdwojona sila, zeby przewielebny kogos do zakrystii na chwilke nie wyprowadzil.
   Ogolnie dzieciaki tak sie wyhasaly, ze ledwie przylozyly glowki do poduszki, juz spaly. I nie znaczylo to wcale, ze nagle bapcia miala wolny wieczor. Bapcia odczekala, az chocholy zasna, wslizgnela sie pod prysznic i juz przed 21.00 legla i spala jak zabita do 6.00, kiedy to budzik zadzwonil.
   Kiedy bylam drugi raz, zajelam strategicznie lepsze miejsce na mientkiej kanapie, bo poprzednio gniotlam tylek na twardej lawce. Mialam lepszy widok na calosc i moglam porobic wiecej zdjec, zebyscie mieli lepszy oglad na wnetrze, znaczy na tego indoora przez dwa O.

W tle lawka, na ktorej dostalam nagniotkow na tylku

Za tym zielonym plotkiem jest teren dla "raczków"

Kacik rysowniczy

Klimaty indianskie

Moja mala czytelniczka u bapci na kanapie

Pozniej juz bylo dosc tloczno



23 listopada 2025

Zywcem do nieba

    Ja pojde tym zywcem do nieba po tygodniu z chocholami. Nie byloby dramy, gdyby nie poranny telefon w srode, ze personel zlobka wzial sie i pochorowal, co skutkuje zamknietym zlobkiem, ale starszy chochol moze oczywiscie przyjsc do przedszkola. Ale Junior nie chcial, kiedy uslyszal, ze w tym czasie Zoska bedzie u prababci i dziadka. Ja tego dnia mialam na 10.00, wiec teoretycznie jeszcze troche czasu do wyjscia, ale zaraz po 8.00 zadzwonil dziadek, ze jest gotowy z badaniami lekarskimi i czy bym go nie odebrala po drodze z gabinetu. Zostawilam zatem chocholy pod opieka i pomknelam do roboty, zgarniajac po drodze dziadka spod gabinetu. Popoludnie spedzilismy na placach zabaw, bo akurat przestalo padac. Niestety wszedzie byly pozostalosci w postaci kaluz po deszczowych dniach i Junior oczywiscie nie mial nic innego do roboty jak centralnie spoczac w kaluzy. Znow zdjecia wgraly sie w odwrotnej kolejnosci, pierwsze zdjecie jest wlasciwie ostatnim.






   
   Jako ze w moim domu nie mialam dla nich nic na przebranie, zapakowalam tego zmoklego kurczaka do auta i pognalismy do ich domku, zeby jak najszybciej zdjac z niego te przemoczone ciuchy. 
   W czwartek czulam sie tak tragicznie, ze postanowilam od razu jechac do rodzinnej. Smartwatch straszyl mnie migotaniem przedsionkow, a ja mialam wrazenie, ze za chwile sie rozsypie. W drzwiach tylko podalam prababci i dziadkowi dzieci i od razu pojechalam po pomoc dla siebie. Rodzinna na miejscu dala mi jakies tabletki i przepisala nowe. No i to by bylo na tyle, jesli chodzi o moj rozrusznik. Jest zle, a nawet gorzej niz bylo bez niego. Bo ja przeciez jestem specjalnym egzemplarzem. Inni majac wrzody czy helicobakterie, po pierwszej kuracji antybiotykiem sa zdrowi, mnie przez trzy lata i niezliczone gastroskopie lekarz nie zdolal wyleczyc, wiec zrezygnowalam juz z wizyt u niego, bo to nie ma sensu. U jednych wyciecie woreczka to trzy dni w szpitalu, u mnie tydzien i wypis z cisnieniem ok. 200. Jedni maja normalne zycie z rozrusznikiem, u mnie nie tylko nie ma poprawy, ale mam wrazenie, ze jest gorzej niz bylo. A poza tym ja na nic nie mam czasu lub mozliwosci, nawet na glupie sanatorium po operacji. Jestem naprawde tym wszystkim przemeczona. Nawet rodzinna bardzo mi wspolczuje i podobnie jak ja twierdzi, ze to na tle wielkiego stresu. Ja nawet bedac u niej, zapomnialam powiedziec o tych nocnych bolach calego czlowieka, bo to migotanie bylo chwilowo wazniejsze. W czwartek tez zadzwonila pani ze zlobka, ze juz w piatek mozna Zoske przyprowadzac, ale my mielismy w planie wazniejsze rzeczy, mianowicie pieczenie ciastek na powitanie mamy w sobote, wiec podziekowalam i odmeldowalam dzieci do konca tygodnia. 

W bapci za duzych fartuszkach


   Ale ze tez akurat na czas mojej opieki wychowawczynie zlobkowe musialy sie wszystkie naraz rozchorowac. Pech, jak to zwykle u mnie w kazdej dziedzinie mojego gownianego zycia. Gdyby dzieciaki przez te wszystkie dni byly, jak zaplanowane, w placowce, mialabym o wiele mniej stresu, a razem ze mna moi domownicy, ktorzy sami wymagaja opieki.
   Niestety u mnie w domu musialam odstapic od zelaznej zasady nie uzywania telewizora, bo bylo sporo do zrobienia, a chocholy ino plataly sie pod nogoma. Bulka zepsula mianowicie rolete w sypialni, skaczac na parapet i zeskakujac z niego razem z roleta, wiec zesmy ze slubnym kombinowali, czy juz rolete wyrzucac i szukac nowej, czy ewentualnie da sie cos z nia zrobic. Jakos dalismy (no ja dalam, on pomagal) rade posklejac wszystko klejem na goraco i dziala. A skoro juz mialam odsuniete od okna wszystkie te kwietniki, przy okazji je umylam.


   Ale jak tylko wszystko zostalo zrobione, telewizor zostal wylaczony. Za to u chocholow w domu tylko to:


A u mnie w domu w normalnych okolicznosciach chocholy okupuja glownie pokoj prababci, z jej rolatora robia sobie plac zabaw, kaza sie prababci wozic na nim po domu, w sumie maja z nia fajne relacje.





Kiedy im sie juz uda byc grzecznym i zjesc wszystko z talerzyka, to u bapci czekaja zawsze nagrody. Zakupilam bowiem w polskim sklepie internetowym kilkaset lizakow, bo tu w sklepach takich nie ma, za to sa lody na patyku.



   Ogolnie rzecz biorac, kocham to towarzystwo, chetnie z nimi spedzam czas i gdybym tylko ich miala na glowie, pewnie bym nie narzekala, no ale jeszcze praca, moi domowi podopieczni, zakupy, robota w obu domach i zamkniety na dwa dni zlobek, wiec troche bylo mi za kolorowo i meczaco.


Dzisiaj jest...

     ... szczegolny dzien. Panna Zoska, ktora dostalismy w prezencie na rocznice slubu (dzis obchodzimy 44-ta), konczy wlasnie trzy latka. A...