Czesto zarzucano mi nienawisc, bo zamiast wykazac na tej obczyznie choc odrobine nostalgii, ja smialam krytycznie wypowiadac sie o swojej pierwszej ojczyznie. Malo tego, niektorzy posuwali sie do zakazow wypowiadania sie w ogole, bo tam nie zyje, wiec wara! Nie bedzie Niemiec czy inny Zyd plul nam, dumnym sarmatom, w twarze. Nikomu jakos nie przyszlo w tym zacietrzewieniu do glowy, ze z dystansu pewne zjawiska widac wyrazniej, malo tego, ma sie porownanie, ktorego brakuje autochtonom oburzonym na krytyke. Padaly argumenty, ze byli, widzieli, zwiedzali, wiec moga sie wypowiedziec, ze na tym zachodzie wcale nie jest tak rozowo. Tyle tylko, ze od zwiedzania niczego tak naprawde sie nie dowiedzieli, cos tam powierzchownie zaobserwowali i tyle. Jedna z bylych juz czytelniczek zarzucila mi klamstwo w kwestii brutalnych gwaltow, bo UWAGA! byla w Niemczech kilka dni i jej nie zgwalcono. Trzeba pozyc na miejscu, zeby moc wyrobic sobie opinie. Ja wprawdzie tez w Polsce nie mieszkam, za to mam rodzine, wielu przyjaciol i polska telewizje, od ktorych wiem, jak to wyglada.
Ale ja wlasciwie nie o tym chcialam. Zarzuca mi sie nienawisc, bo tak jest najlatwiej, nikt sie nie zastanowi, ze i mnie na obczyznie Polska nadal lezy na sercu. Nie, latwiej okazac od razu wrogosc, strzelic partyjotycznego focha i zakazac wypowiedzi, zas kazda opinie uznac za przejaw nienawisci. Tlumacze, ze tak nie jest, ale nie dociera i co jakis czas sarmacka krew sie burzy na tyle, ze probuje sie mi dowalic zarzutem nienawisci.
Tak bylo do czasu, teraz rzetelnie zaczelam nienawidziec, z calego serca i jestestwa. Nie, nie Polske, ale jej klesza zawartosc. Chcialabym dobrze moc potrzasnac tym towarzystwem wzajemnej adoracji, zmusic do pokory i przeprosin, spowodowac ich ukaranie. Zdlawic ich pyche, chciwosc i samozadowolenie, to poczucie pelnej bezkarnosci. Bo o ile dorosli wierni sami sa sobie winni, ze nadal tkwia w tej przestepczej organizacji, ze pozwolili wyprac sobie mozgi, ze bezkrytycznie pozwalaja odbierac sobie ciezko zarobione grosze, o tyle juz dzieci nie moga sie bronic, sa latwymi ofiarami. Najgorsze jednak jest to, ze ta trauma pozostaje w nich przez cale zycie, sa tak skaleczeni, ze wiekszosc z nich nie potrafi nawiazac normalnych relacji partnerskich. Niewiele pomagaja psychoterapie, ci ludzie rzadko podnosza sie, choc niektorym mogloby sie wydawac, ze to wielka przesada, bo dupa nie mydlo, poboli i przestanie. Dupa moze tak, ale dusza nigdy. Widzialam placzacych starych siwych mezczyzn w Irlandii, kiedy opowiadali, co ich spotkalo w dziecinstwie ze strony ksiezy katolickich prowadzacych dom dziecka. Czytalam w Sternie wypowiedzi doroslych dzisiaj ofiar afery pedofilskiej na Bawarii, w ktora zaplatany byl brat papieza Ratzingera. Nikt z nich nie pozbyl sie traumy, niewielu zyje w zwiazkach i potrafi je utrzymac, ale kazdy placze, kiedy wspomina krzywdy, jakie ich spotkaly ze strony ksiezy pedofilow.
Wiele spraw zdazylo sie przedawnic, choc moim zdaniem nigdy nie powinny, jak ludobojstwo, bo pedofilia to rowniez zbrodnia. Przezylam niedawno kolejny szok, ktory zwielokrotnil moja nienawisc do tych kanalii zyjacych w poczuciu wlasnej krzywdy i traktujacych zarzuty skamlaniem o atakach na swiety kosciol. Taki Dziwisz poswiecil cale zycie sluzbie papiezowi, wiec niewazne, ze obaj na skale przemyslowa krzywdzili bezbronne dzieciaki. Nie, nie gwalcili, bylo gorzej, bo mogli zapobiec, ale wazniejsza byla mamona i bezkarnosc. Zero poczucia winy, zero pokory, zlodziej zlapany za reke zaprzecza, ze to jego konczyna. Nic, zadnych przeprosin, prosb o wybaczenie, nie wspominajac o zadoscuczynieniu. Nie, tylko kontratak i foch, ze swieta osobe szarpie sie za rekaw. A prawda o działaniach JPII na rzecz koscielnych pedofilow wyzwala go nie tylko ze swietosci, ale i ze zwyklej przyzwoitosci. Juz na poczatku urzedowania JPII za najpilniejsze uznal lagodne traktowanie koscielnych pedofilow i w 1983 r. zatwierdzil nowy Kodeks Prawa Kanonicznego. W jego kanonach pedofilia zostala przeniesiona z grupy przestepstw najciezszych do pospolitych i umieszczona w rozdziale o milym brzmieniu „przestepstwa przeciw specjalnym obowiazkom”. Niegwałcenie dzieci nie jest wiec dla kleru nakazem bezwzglednym, a jedynie specjalnym, co automatycznie wyklucza surowe kary. Wedlug Kodeksu, ktory odzwierciedla zboczoną moralnosc Wojtyly, ksieza uprawiajacy seks z dziecmi maja byc karani lagodniej niz trwale wspolzyjacy z doroslymi i niz ci, ktorzy niezgodnie z prawem czerpia zysk z ofiar mszalnych, bo kasa jest najwazniejsza.
Zeby już calkiem dowartosciowac pedofilow, JPII zapisal w kodeksie, ze nawet udowodnienie przestepstwa pedofilskiego nie powoduje obligatoryjnej „utraty dobrego imienia”. A moze tym zapisem ubezpieczal takze siebie? Do lez bawia mnie tlumaczenia, ze Wojtyla rzekomo o niczym nie wiedzial, wychodzi wiec na to, ze byl naiwnie glupi i nie nadawal sie w gruncie rzeczy na "nieomylnego" papieza.
Nigdy nie bylam okrutna, ale w obliczu zachowan kosciola i samych pedofili, mam wielka ochote kazdemu wlozyc rozgrzana do czerwonosci grzalke w dupe, dopoki nie uznalby swojej winy, nie pokajal sie, nie przeprosil i zadoscuczynil. Uzylabym przeciez jedynie ich wlasnych metod, ktore byly daleko bardziej wyrafinowane od mojej grzalki. Moze gdyby zasmakowali tego, co sami dawali, ulecialaby z nich ta pycha i bezczelnosc.