Rzad niemiecki ma wazniejsze sprawy na glowie od obserowania ewentualnych terrorystow. Zreszta jakich terrorystow, to wszystko sa biedni straumatyzowani uchodzcy szukajacy azylu lub sily fachowe, ktore z poswieceniem beda tyrac na nasze emerytury. Rzad ma urwanie du*y z wczesniejszymi wyborami, zli ludzie odbieraja im wladze, a oni przeciez chcieli tylko naszego dobra i te nasze dobra biora sobie jak swoje i rozdaja jakims pasozytom, ktorym nic sie nie chce. Nie maja wiec ani czasu, ani potrzeby zajmowac sie bezpieczenstwem obywateli, zreszta panuje przeludnienie i jak jakis zamachowiec dokona eksterminacji kilku, to nic sie przeciez nie stanie. O tej porze zaczynaja sie organizowac jarmarki swiateczne, ktore w tych czasach nie polegaja jedynie na postawieniu domkow czy stoisk, karuzeli dla dzieci i szopek, ale rowniez, a moze przede wszystkim ogrodzenie terenu betonowymi blokami, zeby nie powtorzyl sie zamach, jaki mial miejsce w Berlinie w 2016 roku, a ktory kosztowal zycie 12 osob, w tym polskiego kierowcy, ktoremu opetany Tunezyjczyk ukradl ciezarowke i wjechal nia w tlum uczestnikow jarmarku. Jak wiec wspomnialam, rzad nie ma glowy do takich drobiazgow, ale amerykanskie tajne sluzby nie spaly i powiadomily Niemcow o planowanym w Elmshorn takim samym zamachu przez 17-letniego Turka z niemieckim obywatelstwem. Elmshorn to takie 50-tysieczne miasto w Szlezwiku-Holsztynie, gdzie mnie kiedys wyrzucono z pociagu, bo byla jakas awaria. Turek siedzi juz w odosobnieniu, rzad moze dalej zajmowac sie swoja krzywda, wzmocniono kontrole policyjne, zezwolono na rewizje osobiste w poszukiwaniu nozy, pewnie postawia wiecej betonowych blokow. Do nastepnego razu, bo nie mam zludzen, ze nastepne razy beda. Szkoda tylko ze niemieckie sluzby nie wykazuja wiecej zainteresowania.
Z innej beczki, ale najpierw musialam udac sie po informacje do gugla, bo nie wiedzialam, jak nazywaja sie te dwa silikonowe elementy okularow, ktore opieraja sie na nosie, nazywaja sie malo oryginalnie "noskami". A wiec jeden taki nosek odczepil mi sie od okularow, ktore uzywam na co dzien, probowalam go ponownie przymocowac, ale sie nie dalo, a bez niego ta czesc, na ktorej noski sa przymocowane, wydlubalaby mi dziure w nosie. No trzeba z tym pojsc do optyka, nie ma rady, ale moj Fielmann jest w srodmiesciu, wiec albo musialabym placic wysoki haracz za parkowanie (miasto stosuje jakies nieludzkie ceny, bo chce pozbyc sie samochodow ze starowki), albo pojechac tam autobusem, co tez akurat tanie nie jest, ale czas naglil, bo bez okularow jak bez reki. I nagle oswiecilo mnie! Tak pierdyklo w leb od tylu jak kiedys w filmie animowanym pomyslowego Dobromira. Przeciez w naszym centrum handlowym tez jest optyk! Wprawdzie nie Fielmann, u ktorego robilam okulary, ten nosi nazwe Apollo (tyz piknie), ale chyba moze mi wymienic te noski, najwyzej zaplace, co i tak powinno byc taniej od wyprawy do miasta, a tu przynajmniej moge za darmo parkowac. I co powiecie? Nie tylko wymieniono mi noski, podokrecano srubki, wyczyszczono cale okulary na blysk, to jeszcze wszystko bylo za darmo! Choc uczciwie ostrzegalam, ze okulary sa od konkurencji.
W Niemczech nastalo szalenstwo z czekolada dubajska, nagle wszyscy zaczeli ja produkowac, a do sklepu firmowego Lindta kolejki ustawiaja sie juz w nocy, jak kiedys w Polsce po mieso czy pralki. Edycja jest niewielka, ludzie kupuja a pozniej wystawiaja na licytacje, gdzie tabliczka osiaga jakies niestworzone ceny.
Zrodlo Rheinische Post |
Tabliczka kosztuje kilkanascie euro, co nie jest malo, biorac pod uwage cene zwyklej tabliczki czekolady Lindta, ale na ebay widzialam juz po 250 euro. No mowie Wam, pelne szalenstwo. Tak sobie rozmawialysmy z corka o tej czekoladzie, a ona mi na to, ze taka sama robi w domu, wiec i ja postanowilam zrobic, ale to nie takie calkiem proste, bo potrzeba do tego specjalna silikonowa forme do czekolady (juz zamowilam!) i sporo roznych dziwnych skladnikow, musialam wiec poszperac w internetach, gdzie moge je kupowac. Chcecie przepis? Prosze bardzo, znalazlam nawet po polsku KLIK. Ja wyszukalam troche inny przepis, do ktorego potrzebny byl krem pistacjowy i tahini, pasta sezamowa (kupilam oba w drogerii DM) i taze kadayif zwane tu wlosami anielskimi, to rodzaj ciasta do dostania tylko u Turka. Zbieram powoli wszystkie skladniki, zeby moc od razu zaczynac produkcje, kiedy przyjdzie zamowiona forma do czekolady. Smiesznie, bo kiedy w DM pytalam o tahini, ekspedientka od razu do mnie "Ooo, bedzie robiona dubajska czekolada?", a w tureckim sklepie chcialam wiedziec, gdzie leza te anielskie wlosy, to kasjerka tez od razu wiedziala, po co mi to i zaproponowala juz gotowa czekolade dubajska, wzielam na sprobowanie, bo zanim ja sama zrobie, to uplynie pewnie jeszcze troche czasu. Ale jak zrobie, to sie pochwale.