19 listopada 2024

Zamachy i czekolada

 Rzad niemiecki ma wazniejsze sprawy na glowie od obserowania ewentualnych terrorystow. Zreszta jakich terrorystow, to wszystko sa biedni straumatyzowani uchodzcy szukajacy azylu lub sily fachowe, ktore z poswieceniem beda tyrac na nasze emerytury. Rzad ma urwanie du*y z wczesniejszymi wyborami, zli ludzie odbieraja im wladze, a oni przeciez chcieli tylko naszego dobra i te nasze dobra biora sobie jak swoje i rozdaja jakims pasozytom, ktorym nic sie nie chce. Nie maja wiec ani czasu, ani potrzeby zajmowac sie bezpieczenstwem obywateli, zreszta panuje przeludnienie i jak jakis zamachowiec dokona eksterminacji kilku, to nic sie przeciez nie stanie.  O tej porze zaczynaja sie organizowac jarmarki swiateczne, ktore w tych czasach nie polegaja jedynie na postawieniu domkow czy stoisk, karuzeli dla dzieci i szopek, ale rowniez, a moze przede wszystkim ogrodzenie terenu betonowymi blokami, zeby nie powtorzyl sie zamach, jaki mial miejsce w Berlinie w 2016 roku, a ktory kosztowal zycie 12 osob, w tym polskiego kierowcy, ktoremu opetany Tunezyjczyk ukradl ciezarowke i wjechal nia w tlum uczestnikow jarmarku. Jak wiec wspomnialam, rzad nie ma glowy do takich drobiazgow, ale amerykanskie tajne sluzby nie spaly i powiadomily Niemcow o planowanym w Elmshorn takim samym zamachu przez 17-letniego Turka z niemieckim obywatelstwem. Elmshorn to takie 50-tysieczne miasto w Szlezwiku-Holsztynie, gdzie mnie kiedys wyrzucono z pociagu, bo byla jakas awaria. Turek siedzi juz w odosobnieniu, rzad moze dalej zajmowac sie swoja krzywda, wzmocniono kontrole policyjne, zezwolono na rewizje osobiste w poszukiwaniu nozy, pewnie postawia wiecej betonowych blokow. Do nastepnego razu, bo nie mam zludzen, ze nastepne razy beda. Szkoda tylko ze niemieckie sluzby nie wykazuja wiecej zainteresowania.
 Z innej beczki, ale najpierw musialam udac sie po informacje do gugla, bo nie wiedzialam, jak nazywaja sie te dwa silikonowe elementy okularow, ktore opieraja sie na nosie, nazywaja sie malo oryginalnie "noskami".  A wiec jeden taki nosek odczepil mi sie od okularow, ktore uzywam na co dzien, probowalam go ponownie przymocowac, ale sie nie dalo, a bez niego ta czesc, na ktorej noski sa przymocowane, wydlubalaby mi dziure w nosie. No trzeba z tym pojsc do optyka, nie ma rady, ale moj Fielmann jest w srodmiesciu, wiec albo musialabym placic wysoki haracz za parkowanie (miasto stosuje jakies nieludzkie ceny, bo chce pozbyc sie samochodow ze starowki), albo pojechac tam autobusem, co tez akurat tanie nie jest, ale czas naglil, bo bez okularow jak bez reki. I nagle oswiecilo mnie! Tak pierdyklo w leb od tylu jak kiedys w filmie animowanym pomyslowego Dobromira. Przeciez w naszym centrum handlowym tez jest optyk! Wprawdzie nie Fielmann, u ktorego robilam okulary, ten nosi nazwe Apollo (tyz piknie), ale chyba moze mi wymienic te noski, najwyzej zaplace, co i tak powinno byc taniej od wyprawy do miasta, a tu przynajmniej moge za darmo parkowac. I co powiecie? Nie tylko wymieniono mi noski, podokrecano srubki, wyczyszczono cale okulary na blysk, to jeszcze wszystko bylo za darmo! Choc uczciwie ostrzegalam, ze okulary sa od konkurencji.
 W Niemczech nastalo szalenstwo z czekolada dubajska, nagle wszyscy zaczeli ja produkowac, a do sklepu firmowego Lindta kolejki ustawiaja sie juz w nocy, jak kiedys w Polsce po mieso czy pralki. Edycja jest niewielka, ludzie kupuja a pozniej wystawiaja na licytacje, gdzie tabliczka osiaga jakies niestworzone ceny. 


Tabliczka kosztuje kilkanascie euro, co nie jest malo, biorac pod uwage cene zwyklej tabliczki czekolady Lindta, ale na ebay widzialam juz po 250 euro. No mowie Wam, pelne szalenstwo. Tak sobie rozmawialysmy z corka o tej czekoladzie, a ona mi na to, ze taka sama robi w domu, wiec i ja postanowilam zrobic, ale to nie takie calkiem proste, bo potrzeba do tego specjalna silikonowa forme do czekolady (juz zamowilam!) i sporo roznych dziwnych skladnikow, musialam wiec poszperac w internetach, gdzie moge je kupowac. Chcecie przepis? Prosze bardzo, znalazlam nawet po polsku KLIK. Ja wyszukalam troche inny przepis, do ktorego potrzebny byl krem pistacjowy i tahini, pasta sezamowa (kupilam oba w drogerii DM) i
taze kadayif zwane tu wlosami anielskimi, to rodzaj ciasta do dostania tylko u Turka. Zbieram powoli wszystkie skladniki, zeby moc od razu zaczynac produkcje, kiedy przyjdzie zamowiona forma do czekolady. Smiesznie, bo kiedy w DM pytalam o tahini, ekspedientka od razu do mnie "Ooo, bedzie robiona dubajska czekolada?", a w tureckim sklepie chcialam wiedziec, gdzie leza te anielskie wlosy, to kasjerka tez od razu wiedziala, po co mi to i zaproponowala juz gotowa czekolade dubajska, wzielam na sprobowanie, bo zanim ja sama zrobie, to uplynie pewnie jeszcze troche czasu.  Ale jak zrobie, to sie pochwale.

17 listopada 2024

Bezinteresowna zlosliwosc

 Mialam na fejzbuku znajoma, byla to wlasciwie znajoma znajomej, ale tak to bywa na tej platformie. Ja mam zreszta wszystko tak ustawione, ze do grona znajomych moga mnie zapraszac jedynie "znajomi moich znajomych", wtedy zawsze moge spytac tego juz znajomego, kto zacz i czy warto go przyjmowac do grona. Dlatego tez moje grono znajomych jest dosc ograniczone, nie kolekcjonuje, nie ide w ilosc, ale tez mam swiety spokoj z zaczepkami "umierajacych milionerow" czy tez "amerykanskich generalow, ktorzy zostawili majatek w Afganistanie". Od czasu, kiedy zalozylam konto na fb, ze znajomych zdarzylo mi sie wyrzucic kilka osob, a niektorych nawet zablokowac, zeby nie mieli szansy nawet widziec mojego konta. Ale to rzadkie przypadki, a osoby dotkniete moja radykalna decyzja musialy ciezko zgrzeszyc, zeby zasluzyc sobie na blokade. Na ogol bowiem poprzestaje na usunieciu z grona znajomych. Jak tym razem, bo jak pisalam wyzej, mialam znajoma.
 Wlasciwie nie wiem, po co ta osoba byla w grupie moich znajomych, bo raczej niespecjalnie sie lubilysmy i nie, zebysmy sie gdzies starly czy dopuszczaly ostrej wymiany zdan, ale jakos od poczatku ta osoba byla wobec mnie lekko napastliwa. Najczesciej odzywala sie pod moimi wpisami, kiedy mogla sie do czegos przyczepic, nigdy zas, kiedy jedyna reakcja mogla byc jakas pochwala czy pozytywna uwaga. Ja ignorowalam jej wpisy, nie reagowalam, a najczesciej nawet nie czytalam. Bawilo mnie  to jej dziwne nastawienie wobec mnie, ale tez nie pozwalalam sobie wchodzic na glowe, odpowiadalam adekwatnie do zaczepek. I tak to trwalo.
 Do niedawna, do mojego wpisu o kocie corki, ktory stal sie morderca. Rudy Mowgli jest kotem niewychodzacym, balkon jest porzadnie osiatkowany, a on lubi sobie tam przesiadywac i ogladac swiat. Ktoregos dnia przez oczko siatki przedostal sie na balkon jakis niewielki ptaszek i to byla jego zla decyzja, w Mowglim zagraly prainstynkty lowieckie i niestety ptaszka zabil. Ale czy to jego wina? 


Wina ptaka tez nie, maly byl, to sie zmiescil w oczkach kociej siatki i nie przewidzial, ze wewnatrz siedzi urodzony mysliwy. Czy moze wina corki? Mysle, ze nie, bo dopelnila wszystkiego, zeby chronic i kota, i jego potencjalne ofiary. Zartobliwie napisalam, ze mam morderce w rodzinie, a ptak podjal zla decyzje, ostatnia w zyciu. Po prostu przypadek, nieszczesliwy zbieg okolicznosci. wszyscy komentujacy wprawdzie zalowali ptaka, ale tez nie obarczali wina kota, bo jak walczyc z instynktem? Ale ta niewiasta od kasliwych uwag nie wytrzymala, musiala, no musiala wydalic z siebie obrzydliwa zlosliwosc (cytuje): "Czyli to wina ptaszka byla? Mam nadzieje, ze kot tez tak marnie skonczy." Po przeczytaniu tego czegos zrobilo mi sie autentycznie niedobrze, odpowiedzialam tylko, ze uwaga jest wyjatkowo glupia i podla, zaraz potem wyrzucilam ja z grona znajomych, nie chce miec z takimi ludzmi do czynienia. Jako moja (nie)znajoma nie bedzie juz widziala, co publikuje na fb, bo tak mam profil ustawiony, ze widza jedynie znajomi. Ja i tak bylam wobec niej bardzo dlugo cierpliwa, ale tym razem przekroczyla granice mojej tolerancji, niech sie wyzywa na kims innym.

15 listopada 2024

Czas przyspiesza

 Juz zrobila sie polowa miesiaca, chyba powinnam sie dawno przyzwyczaic, ze czas gna jak szalony, a im czlowiek starszy, tym mu czas bardziej przyspiesza. Kiedy bylam z kotami na szczepieniu, wetka przypomniala mi, ze zbliza sie sylwester i czy nie powinnam wziac masci dla Toyki na bojenie sie strzalow. Oczywiscie wzielam tez i masc, choc zaraz dopadla mnie refleksja, ze nie tak dawno bralam. W zeszlym roku grudzien stal pod znakiem przeprowadzek, a dwa lata temu bylam prawie caly miesiac u corki na wsi, bo urodzila sie Zoska. A za chwile dziewczynka skonczy dwa lata. Oboje z Juniorem chodza do przedszkola, a corka wraca do pracy wlasnie w grudniu. Dzieci za to dorosleja, a mnie jest szkoda, ze tak szybko rosna i juz nie tak chetnie wchodza bapci na kolana, zeby pobawic sie w patataja albo w sroczke, ktora kaszke warzyla. Dobrze chociaz, ze moge im poczytac. Ostatnio nawet dokupilam im kilka ksiazek na pchlich targach, corka za to nakupila im stosy ciuszkow. Juz tylko w przedszkolu potrzebuja kilka kompletow do przebrania na wypadek zalania sie woda przy myciu raczek czy ublocenia na podworku. Corka wciaz donosi do szafki przedszkolnej ubranka do przebrania i bierze do domu brudne i mokre, wiec jak widac, potrzeby sa spore, a ceny nowych kosmiczne. Bapcia troche pomaga i dofinansowuje. Niedawno nawet bylysmy w pobliskiej wiosce, gdzie w szkolnej hali gimnastycznej zorganizowano dzieciecy pchli targ. Miejsce parkingowe znalazlysmy obok takiego gostka, no musialam go sfocic.


 Dzieci znalazly sie w raju, ja w piekle, bo musialam pilnowac towarzystwo, zeby nie sciagaly zabawek ze stoisk, a pozniej musialam uzywac calego swojego czaru, zeby chocholy namowic na odlozenie sciagnietych chylkiem przedmiotow na swoje miejsce, jednoczesnie pilnujac smoczka, ktory Zoska w ferworze prob kradziezy odkladala gdzies, by moc werbalnie okazywac swoj zachwyt. Ich matka grzebala w towarze, wiec nie miala czasu. Bapcia zas nosila ich okrycia wierzchnie, zeby sie dziatwa nie spocila, sama pocac sie nadmiernie podczas gonitw i uwazania na oddalajacy sie nie zaplacony towar. Bapcia dostala zeza rozbieznego, zeby moc ogarnac obydwoje, bo nie zawsze rabowali zgodnie w jednym miejscu, cale szczescie, ze bylismy pod dachem i w jednym pomieszczeniu, ale i tak bylo latwo o znikniecie dziatwy z pola widzenia. Junior latwiej dawal sie namowic na oddawanie lupow, z Zoska szlo trudniej, dwie rzeczy bapcia musiala sfinansowac, bo Zoska nie wyrazila woli zwrotu. Po tychze atrakcjach udalysmy sie na szkolny plac zabaw, zeby chocholy wymeczyc do konca, choc i nam juz nic nie brakowalo, same bylysmy padniete. Bapcia nawet odniosla czesc zakupow do auta, bo zaczelo byc nam za ciezko, a w tym czasie mama zabrala dzieci na ciasto, poczestunek bowiem zorganizowali rodzice i sprzedawali po wyjatkowo dostepnych cenach.




 Na drugim zdjeciu Zoska z rabnietym telefonem, za ktory bapcia musiala wybulic cale 2 euro, zas Junior zostal obdarowany ciezarowka pasujaca do klockow, ktore bapcia kupila mu na poprzednim pchlim targu. Bedzie te klocki transportowal po mieszkaniu. 
 Kilka dni wczesniej chocholy zostaly zabrane do teatrzyku kukielkowego, ale stwierdzilysmy z corka, ze sa na teatrzyk jeszcze za male, troche sie nudzily, wiec tym chetniej po przedstawieniu wyzywaly sie na placu zabaw, podczas gdy my z corka troche marzlysmy stojac i obserwujac ich harce.





  Kazda szkola dysponuje tutaj placem zabaw, mozna wiec po przedstawieniach czy zakupach na pchlich targach zabrac dzieciaki na dobicie. Po takich atrakcjach trzeba tylko uwazac, zeby nie zasnely w samochodzie, w domu szybka kapiel i spia snem glebokim do nastepnego rana, a ich mama mialaby czas dla siebie, gdyby sama nie byla zmeczona. Bapcia zreszta tez, ledwie moze dobic do 22.00, bo wczesniejsze pojscie spac skutkowaloby wyspaniem sie juz okolo polnocy, trzeba wiec dotrwac. A potem do lozka rozgrzanego juz przez Toyke. 
 Chce Wam jeszcze pokazac, jak sucz wyglada przez okno, kiedy wychodzi sie z domu bez niej. Koty maja latwiej, bo mieszcza sie na parapecie w calosci, maja tam nawet kocyk i wyleguja sie na zmiane. Toyka ma gorzej, bo balkon jest ogrodzony szczelna scianka, wiec przez drzwi balkonowe nic nie widac. Musi wiec wygladac ponad ta scianka i robi to tak:
 

  Kiedy parkuje auto, juz widze z ulicy wystajaca psia glowe ponad porecza balkonu.
 

13 listopada 2024

Boszszsz... co za wstyd!

 Ja naprawde przestaje sie dziwic ludziom, ktorzy choc przez cale zycie sympatyzowali z lewa strona sceny politycznej, nagle zaczeli zwracac swoje sympatie ku prawicy. I nie, nie zmienili swiatopogladu, oni nadal sa lewicowi, ale jednoczesnie nie tylko przestali popierac lewicowe rzady, ale poprzez zaglosowanie na opozycje chcieli wyrazic swoj gwaltowny sprzeciw wobec ich polityki. Bo normalna krytyka nie pomaga, malo tego, w niektorych panstwach jest wrecz zabroniona za sprawa ostrej cenzury i penalizacji krytycznych wypowiedzi. Socjalisci nie potrafia inaczej bronic swoich stanowisk, jak oskarzaniem opozcji o nazizm, rasizm i faszyzm, co moze w innych panstwach nie odgrywa znaczacej roli, ale w Niemczech jest to bardzo powazne i mocne oskarzenie, zwlaszcza ze tego typu ciagoty sa tu prawnie zakazane. 
 Za to nasz zielono-socjalistyczny rzad ma daleko z tylu jakiekolwiek poprawne zachowania, choc przeciez poprawnosc polityczna maja teoretycznie w herbie. Tak, wymagaja poprawnosci od innych, tylko nie od siebie. Ostatnio tak sie skompromitowali, ze stali sie posmiewiskiem calego swiata. Bo otoz... jak wiecie, rzad niemiecki sie rozlecial, koalicjant poszedl sie bujac wyrzucony na zbity leb przez kanclerza, a poszlo o kredyt, ktory rzad chcial zaciagnac, bo pod koniec roku braklo srodkow w panstwowej kasie. Trudno sie dziwic, skoro pieniedzmi niemieckich podatnikow uszczesliwia sie caly swiat i wieksza jego czesc zaprasza na darmowy pobyt, darmowy dla gosci oczywiscie, nie dla gospodarzy. Sprzeciwil sie temu minister finansow, za co zostal wyrzucony z rzadu, a w parlamencie pozostal rzad mniejszosciowy. Procedury sa takie, co stoi jak wol w konstytucji, ze tenze rzad ma 60 dni na zapytanie o wotum zaufania i w razie odpowiedzi negatywnej na rozpisanie wczesniejszych wyborow. 60 dni, nie 60 dni roboczych, a 60 dni ogolnie. Dwa miesiace. Normalnie do zrealizowania, co poczatkowo potwierdzila federalna komisarz d/s wyborow Ruth Brand, ale za kilka dni zaczela nagle stekac, ze papieru jej zabraknie do wydrukowania kartek wyborczych. Na co Polska dowcipnie zaproponowala dostarczenie brakujacego papieru. Co za blamaz! A chodzi wylacznie o to, zeby rzad mogl sobie jeszcze porzadzic i byc moze poszkodzic troche dluzej, zaciagnac ten kredyt, za sprawa ktorego sie posypal, no slowem nielatwo odkleic przyspawane dupy od stolkow w Bundestagu i pozegnac sie z tlustymi pensjami, wiec robi sie wszystko, zeby zamiast zakonczyc ten polityczny horror, zrobic z niego horror bez konca. Bo kanclerz wymyslil sobie , ze wotum zorganizuje w styczniu, a wybory ewentualnie w marcu, bo po drodze sa swieta i sylwester. Tyle ze potem jest wielkanoc, zielone swiatki, sezon urlopowy, wiec mozna tak odwlekac wybory w nieskonczonosc, a przeciez wiekszosc Niemcow chce konca tego zalosnego rzadu, ktory doprowadzil panstwo na skraj bankructwa i nie radzi sobie z przestepczoscia. Koalicja rozwiazala sie w dniu wyborow w USA, a wiec 5 listopada, co znaczy, ze wybory powinny byc rozpisane do poczatku stycznia, a w grudniu po drodze mialoby miec miejsce wotum. 60 dni, przypominam. Czym jeszcze ci nieudacznicy zechca zawstydzic panstwo i wystawiac je na posmiewisko, byle dluzej grzac dupy u wladzy? Nie widac niestety konca tej groteski, bo teraz okazuje sie, ze papieru jest dosyc, ale cos tam innego stoi na przeszkodzie. Mnie juz robi sie niedobrze i przypomina mi to powolanie w Polsce rzadu na dwa tygodnie, zeby moc jeszcze dokrasc i zostawic kase panstwa dla nastepcow pusta, skoro nie udalo sie pisdzielcom ani wygrac, ani sfalszowac wyborow.

11 listopada 2024

Dzieje sie

 Ostatnie dni, a nawet tygodnie byly pelne napiec, duzo sie dzialo, zarowno w moim prywatnym zyciu, jak i w Niemczech i na swiecie. Ubiegly tydzien stal pod znakiem szczepien, od wetki dostalam kartke pocztowa z pieskiem, przypominajaca, ze nadszedl czas szczepienia kotow. Z nimi chodze na szczepienie co dwa lata, bo po pierwsze nie chce czesciej narazac biednej starej Miecki na stres, a po drugie moje koty sa niewychodzace, chociaz oczywiscie Toya moze im przywlec z dworu jakis niechciany prezent. Powiedzialam o tym wetce, zgodzila sie, ze nie trzeba kotow meczyc co roku, ale ta kartka wydala mi sie za szybka, przeciez dopiero co szczepilam te futra, moze wiec wetka zapomniala... Siegnelam do ksiazeczek szczepien, ale rzeczywiscie koty byly szczepione dwa lata temu. Przerazilo mnie tempo, w jakim czas uplywa, dalabym sobie glowe uciac, ze to bylo w ubieglym roku. Znow wiec czekalo mnie wielkie wyzwanie logistyczne, zabawa w chowanego, wrzaski Miecki, podstepne jej pakowanie do torby i dopiero wtedy przynoszenie z piwnicy transporterka Bulki, a potem sluchanie przez cala droge lamentow tej starej czarnej maupy. Ale nie tylko, bo tym razem do choru dolaczyl Bulczyk, po raz pierwszy w swoim chudym zyciu, obydwie spiewaly mi w aucie, tyle ze Miecka porykiwala jak miniaturowy lew, a Bulka popiskiwala cichutko jak myszka, mialam wiec stereo. Bulka to zawsze sie cieszy z wycieczek, niewazne nawet, ze do weta, ona jest otwarta na zwiedzanie swiata, sama sie pakuje do transporterka i doczekac nie moze wyjscia z domu. Obie schudly, bo zawsze bylo tak, ze Krulova wazyla dwa razy tyle co Ulicznica, 5400 i 2700. Teraz Miecka wazy 4600, a Bulka 2450, jakby kiedykolwiek za duzo wazyla, zawsze byla chudziutka, a teraz szkielecik, a zjada sporo, bo tylko ona lubi mokre jedzenie, Miecka nie tknie i cale swoje kocie zycie jest na suchym. Miecka schudla, bo ma nadczynnosc tarczycy, ale dlaczego ten maly lobuziak traci na wadze, to nie wiem. Wetka kazala sie nie martwic, mowi ze to jest w normie, a kot zdrowy jak ryba.
 Nastepnego dnia poszlysmy sie szczepic z mama do rodzinnej, od razu przeciw grypie i covidowi, bo po co sie rozdrabniac i przychodzic po dwa razy. Niestety dzien wczesniej mama znow przewrocila sie w domu, idac do lazienki. Jak zawsze trzymala sie rollatora, bo od poprzedniego upadku nawet po domu chodzi trzymajac sie oburacz. Podobno zakrecilo sie jej w glowie, ale tym razem osunela sie po scianie, wiec mam nadzieje, ze nic strasznego sie nie stalo, ale obserwujemy, w kazdej chwili gotowi jechac na sor. Nie wiem, czy  nie bedzie dla niej bezpieczniej poruszac sie nawet po domu na wozku w pozycji siedzacej, ale na razie mama nie chce. 
 A na swiecie dzieje sie, USA wybraly i nie rozumiem tego placzu, to jest ich sprawa, ich prezydent, ich przyszlosc i jesli cos pojdzie nie po mysli, beda mogli miec zal wylacznie do siebie. Jak Niemcy, ktorzy dali sie oczadzic opowiesciami o koncu swiata, koniecznosci jego ratowania i klamstwami o autach elektrycznych, klamstwami, ze sprowadza tu nam sily fachowe do roboty i te sily beda w pocie czola tyrac na nasze emerytury. No i wybrali socjalistow i zielonych, a ze nawet ta koalicja nie miala wymaganej wiekszosci, to sobie wzieli do kompletu trzeciego koalicjanta z fdp i zaczelo sie dziarskie rujnowanie gospodarki, szastanie pieniedzmi podatnikow po calym swiecie, kosztem wlasnej budzetowki. Kasy puste, przestepczosc jak nigdy wczesniej wysoka, widmo pracowania do 70-tki, bo sily fachowe ani mysla sobie rak brudzic praca, cenzura, dyktatura, liczba bankructw przekracza ludzkie pojecie, politycy nie majacy pojecia o polityce, slowem bagno i xujoza. Minister finansow, ktorym byl polityk fdp, zaczal wyc na alarm, to go kanclerz zwolnil i wyrzucil na zbity pysk, podobnie jak innych ministrow z jego partii i obsadzil wakaty zielonymi. No pogratulowac! Ale tak demokratycznie wybralismy, to tak mamy i bedziemy miec jeszcze najkrocej do marca, bo najpierw w styczniu rzad wystapi o wotum zaufania dla tych resztek zalosnych dyletantow politycznych, a dopiero w marcu moze byc mowa o rozpisaniu wczesniejszych wyborow. I nie, nie macie sie co obawiac, ze zwyciezy afd, pewnie slupki troche im pojda w gore, ale Niemcy jeszcze mysla poprawnie, wiec najprawdopodobniej zamienia sie wiodace partie miejscami, jak to ma miejsce od lat, podobnie zreszta jak w USA, raz demokraci, raz republikanie, a u nas raz chrzescijanscy demokraci, raz socjalisci, a obie opcje biora sobie zielonych na koalicjantow, wiec nic praktycznie sie nie zmieni. Bradzo trafnie skomentowal sytuacje Tomasz Lis:
 "To nie jest wynik wyborow dobry dla Ameryki, zachodu Europy, Ukrainy i Polski. Zapadl jednak werdykt zgodny z wola Amerykanow i trzeba to po prostu uszanowac. Ameryka nie chce prezydentki, czarnoskorej kobiety, woli skazanego przestepce, oszusta, klamce i seksiste. Jej prawo, moze miec Polska Dude, to Ameryka moze Trumpa. Wiekszy kraj, wiekszy rozmach. Z Ameryka i tak musimy trzymac. Z taka jaka jest. Innej  nie ma."
 A pisiorom jakos nie przeszkadza wygrana rudego faceta, ktorego dziadek byl Niemcem. Dziwne to.
 Jedyne, co ja moge, to oddac w najblizszych wyborach glos, a na nic wiecej nie mam wplywu i musze sie dostosowac, musze respektowac wybor wiekszosci, chocby byl to wybor na wskros nietrafiony i nie po mojej mysli. Bo na tym wlasnie polega demokracja, a Trump zostal demokratycznie wybrany i nie pomogly naginane sondaze, ze prowadzi Harris.
 I jeszcze cytacik na koniec:
 Gdyby wybory zmieniały cokolwiek, to politycy dawno by je zdelegalizowali.
                                                                                  Janusz Leon Wiśniewski, Bikini
 
 

09 listopada 2024

Jezus pan i konfederacje!

 Smieszy mnie zawsze, kiedy osoby uwazajace sie za katolikow, zapewniaja gorliwie, ze nie wierza w kosciol ani w ksiezy, tylko w boga. Wierzyc to mozna jedynie w cos, czego nie mozna naukowo udowodnic, czego nie mozna zobaczyc, uslyszec, posmakowac, dotknac czy powachac. Nie musza wiec wierzyc w kosciol (budynek, swiatynie czy tez organizacja, w tym przypadku przestepcza) czy ksiezy (zwyklych ludzi uzurpujacych sobie prawo do decydowania o zyciu parafian. Tak przy okazji definicja slowa "parafianin" to: "osoba należąca do wspólnoty parafialnej, zamieszkująca na terenie administracyjnie przynależnym do niej. Dawniej w sposób prześmiewczy określano tak chłopa, człowieka prostego i niewykształconego."), bo tych mozna zobaczyc, uslyszec i niewazne, ze wszystko w nadmiarze, gdyz jest ich pelno w zyciu wszystkich obywateli, za duzo, choc ich rola jest siedziec w kosciele i odprawiac swoje gusla, a nie mieszac sie do wszystkich i wszystkiego. Reasumujac, wierzyc sobie mozna w boga i wszystkie jego nieudowodnione cuda, podobnie jak we wrozki, krasnoludki elfy i trolle. Natomiast kosciol i kler mozna akceptowac albo nie, poddawac sie ich indoktrynacji, manipulacji i nachalnej propagandzie. Niedawno uslyszalam ciekawostke, ktorej autorem byl nie kto inny jak wlasnie ksiadz katolicki z Polski. Otoz zdradzil on, czego ich ucza w seminariach, a co ja juz od dawna intuicyjnie wyczuwalam i podkreslalam, ze we wczesniejszych relacjach z przedstawicielami kleru (teraz juz nie mam z nimi do czynienia, choc wystarczy mi widziec czasem ich wystepy w mediach) mialam nieodparte wrazenie, ze kazdy klecha traktuje mnie jak idiotke, istote bezmyslna, tak z wyzszoscia i z poblazaniem. Wiekszosc osob, szczegolnie kobiet, tego nie wychwytuje, poddaja sie tej zawoalowanej pogardzie, bo sa do niej praktycznie od urodzenia przyzwyczajeni. Wspomniany ksiadz wyjawil mianowicie, ze wlasnie seminaria ucza klerykow tego myslenia za parafian, wskazywania im drogi, jaka kosciol dla nich przewidzial, bez zbaczania z niej ani o milimetr. To trwa nadal, czego dowodem moze byc straszenie dzisiejszych krytykow kosciola grzechami, niedopuszczeniem do bierzmowania, koniecznoscia spowiadania sie z udzialu w protestach czy absencji na nabozenstwach. O ile ludnosc ze wsi i malych miasteczek, niewyksztalcona, za to pobozna, jeszcze sie na to moze lapac, tak znakomita wiekszosc ludzi wyksztalconych, majacych staly dostep do prawdy, ktora rozpowszechnia internet, a w szczegolnosci ludzie mlodzi i bardzo mlodzi, u ktorych kler nie ma najmniejszych szans zostac autorytetem, wymyka sie klechom z chciwych lap. Co gorsze, nie wystarczy im przestac chodzic do kosciola, olac sakramenty i cala te hipokryzje, oni chca wiecej, chca oficjalnie odciac sie od tej chciwej hydry i, wbrew wszystkim szykanom i utrudnieniom, chca dokonac aktu apostazji. Juz coraz wiecej rodzicow nie idzie droga "ochrzcze, a jak bedzie dorosly, to sam zadecyduje", lecz "nie ochrzcze, a jak bedzie chcial zostac ochrzczony, niech zrobi to swiadomie jako dorosly". Coraz wiecej ludzi chce byc chowanych bez ksiedza, zwlaszcza ze swieccy mistrzowie ceremonii nie tylko odprawiaja ja z wiekszym pietyzmem i szacunkiemn dla zmarlego i rodziny, ale sa znacznie tansi. Jeszcze wiec takie jedraszewskie (to nie nazwisko, ale grupa niereformowalnych klechow) dziamgaja arogancko i strasza, jeszcze rydzyki wyszarpuja co sie da, opowiadajac przy tym, ze duszyczki wiezione sa w kondomach, ale czesc nieco bardziej pokornych klechow wystosowala juz petycje z wnioskiem o opamietanie. Widac utargi z tacy na tyle sie zmniejszyly, ze uznali, iz okazanie pokory nie zaszkodzi.  
Kler moze na swojej pysze mocno sie poslizgnac i wiele przegrac, gdyz, wedle przyslowia, kroczy ona przed upadkiem.

A tak na koniec: Jezus pan i konfederacje. Kto wie, ten bedzie wiedzial. A dla nieuswiadomionych:
 

 No nie da sie ukryc, ze to ksiazkowy przyklad parafianki.

07 listopada 2024

Najlepszego!

 W tym roku 7 listopada wypadl miedzy dniami, w ktorych publikuje normalne posty. To dzien urodzin Tereni Australijskiej. Ktorych? Nieodmiennie 25-tych, podobnie jak ja, innych nie obchodze, nasze liczniki zatrzymaly sie na tej liczbie.

Terenia, niech kazdy nowy dzien przynosi Ci radosc i spokoj. Bo zycie jest jak wino, im starsze, tym smaczniejsze i bardziej wartosciowe. Byle zachowac mlodosc ducha! Badz otoczona miloscia, nos w sobie radosc. Dobrze sie z Toba gada, wiec oby jak najdluzej. Wszystkiego najlepszego!



Zamachy i czekolada

  Rzad niemiecki ma wazniejsze sprawy na glowie od obserowania ewentualnych terrorystow. Zreszta jakich terrorystow, to wszystko sa biedni s...