Rodzina rodzina rodzina ach rodzina!
Rodzina nie cieszy, nie cieszy gdy jest,
Lecz kiedy jej nima,
Samotnyś jak pies.
Bapciowanie to naprawde ciezki kawalek chleba, ale czas tak zaiwania do przodu, ze ani sie czlowiek obejrzy, kiedy te male berbecie beda mialy wazniejsze rzeczy na glowie od przebywania i zabaw z bapciom. Trzeba wiec korzystac do wypeku, choc juz szron na glowie i nie to zdrowie, bo corki niespecjalnie spieszyly sie do dziecimania, przez co ja zdazylam sie zestarzec i oslabnac. Ale staram sie, bo wnuki nie poczekaja, a ja tez mlodsza i zdrowsza nie bede. Jednak czasem jest tego szczescia o wiele za duzo naraz, zwlaszcza dla bapci po chorobie.
W niedziele corka zadzwonila, czy nie mialabym ochoty przejsc sie z nia i dziecmi nad Kiessee na plac zabaw. Mialam. Toyka tez chetnie mi towarzyszyla, tyle tylko, ze najpierw musialysmy dojsc do domu, w ktorym corka mieszka, pozniej stamtad spacerkiem do placu zabaw nad jeziorkiem, a kiedy dzieciom sie znudzilo, zrobilysmy runde dokola jeziorka, z powrotem do jej domu, a pozniej same z Toyka pozostale 2 kilometry do naszego. I kiedy tak chodzilam, biorac od czasu do czasu ktores z maluchow na rece, chocby po to, zeby wsadzic ich na wozek, kiedy nie chcialy dalej isc same, to nie czulam brzemienia lat i pochorobowego oslabienia. Za to nastepnego dnia nielatwo bylo mi wstac z lozka po 10 godzinach glebokiego snu, mialam zakwasy i polamana bylam jakby po mnie walec drogowy przejechal. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to pochorobowe oslabienie, bo przeciez te ponad 10 km to dla mnie wlasciwie norma, no ale rzeczywiscie dawno tak daleko nie chodzilam. Mam tylko nadzieje, ze pogoda dopisze i odzyskam normalna kondycje. Inna rzecz, ze zupelnie inaczej chodzi sie miarowym krokiem z psem, a inaczej z nieskonczonymi zatrzymankami wracaniem po dzieci, ktore albo wrosly akurat w ziemie w widowiskowym stuporze, albo wlasnie zemglaly (w tej sztuce mistrzem jest Junior, kladzie sie i udaje niezywego). Byla tez z nami Hexa, bo teraz troche jej sie urwalo z wychodzeniem na dwor, odkad Gapcio ma konczyne w gipsie. Za mala jest, zeby wychodzic sama, a z mama i bratem na szczudlach to zadna przyjemnosc. Gapcio zlamal sobie paluch u nogi, na szczescie obejdzie sie bez operacji. Hexa tez sie nudzila, spelniajac od czasu do czasu role opiekunki Zoski, bo na plac zabaw i piaskownice to panienka jest juz za duza.
Nad jeziorkiem duzo ludzi, jak zwykle w niedziele, niektorzy porozkladali koce i sobie grillowali, bajery, rowery, dzieci, smieci, gwar ptactwa wodnego i juz wysiadujace na gniazdach czaple. Lada dzien powinny pojawic sie male gasieta i kaczeta, no i od 1 kwietnia zacznie sie przymus smyczy u psow, wlasnie z racji pisklat i malych ssakow, kroliczkow i innych takich. Biedna Toyka. W poniedzialek mialam wolne, a corka akurat musiala koniecznie zrobic to takie biometryczne zdjecie, bo we wtorek ma termin w ratuszu na wyrobienie ausweisu, bo do tej pory poslugiwala sie tylko paszportem, ale w jakims urzedzie ktos tam marudzil, ze ma byc ausweis. W takiej naszej galerii handlowej mamy pod jednym dachem duzo roznych sklepow i miedzy innymi zaklad fotograficzny, gdzie chyba od zawsze robimy zdjecia do dokumentow i OBI, gdzie tez mialysmy pare rzeczy do kupienia i tam wlasnie udalysmy sie najpierw. Jak to w sklepie budowlanym bywa, corka nadaremnie szukala kogokolwiek, kogo moglaby wypytac o to, co chciala wiedziec, a bapci przypadlo pilnowanie przychowku. Nosz qrde, ludzie! Czy ten przychowek nie mogl chodzic sobie gdzies razem w parze? Nie! Jedno w jedna, drugie w druga strone, bapcia w panice i z zezem rozbieznym, z wlosem rozwianym i szalenstwem w oczach, bo male lapki siegaly po wszystko, co bylo w ich zasiegu, wlazily nie tam, gdzie powinny, uznajac OBI za znakomity plac zabaw z przeroznymi opcjami wspinania sie, a blyszczace cosie pouwieszane wszedzie fajnie rzucalo sie na podloge, rozwalalo stojace pionowo dluuuugie listwy czy co to tam bylo, latalo, wrzeszczalo... OJESU!!! No a znalezc ich w tych uliczkach miedzy regalami, kiedy w ogole nie widac nawet czubka ich glowy znad poustawianych artykulow budowlanych, to wyczyn godny nagrody nobla. Wreszcie spocona jak chabeta po wyscigach bapcia miala tak dosc, ze spacyfikowala towarzystwo do wozka zakupowego, dala jakies ogryzki pieczywa do lapki i probowala nie umrzec tam na stanowisku. Ich matka w tym czasie dopadla jakiegos fachowca, dowiedziala sie wszystkiego, co chciala, wiec stanelysmy w kolejce do kasy, ale w tym momencie corka zauwazyla, ze wziela nie to co miala, cos jej sie dlugosci nie zgadzaly, wiec poleciala wymieniac, a bapcia zostala z szatanami. Zoske od razu wetknelam do wozka, Junior sie nie dal, tylko psocil i mglal, no i ciagle musialam pilnowac ich czapek i szalikow, ktore wyrzucali z wozka na podloge. Jesu, ja naprawde zastanawiam sie, jak to moje dziecko daje sobie rade z ta dwojka na co dzien, mnie wystarczyla godzina, zeby zaczac rozgladac sie za narzedziem do odebrania sobie zycia, o co w OBIm dosc latwo, zerkalam lakomie na siekiery, takie fajne byly, nie najgorsze byly tez liny, zeby sie powiesic. Wreszcie corka wrocila i pojechalysmy do domu.
Ciekawa jestem, kiedy znow najdzie mnie ochota na spotkanie z tymi frygami czy roztaczanie nad nimi opieki, bo chwilowo mam tak dosc, ze na sama mysl o dzieciach biore do reki mocny sznur. A na sam koniec jeszcze okazalo sie, ze zaklad fotograficzny juz tam nie istnieje, na jego miejscu jest jubiler, nie mozna wiec bylo zalatwic tego, po co tam glownie poszlysmy. Moje dziecko, widzac moj stan przedagonalny, zdecydowalo, ze wraca do domu, bo zbliza sie pora drzemki dla dzieci, a po poludniu pojedzie juz sama do miasta zrobic te nieszczesne zdjecia.