Wlasciwie to nie tak, jakby sie moglo po tytule wydawac, bo z jednej strony szkoda mi dlugiego dnia, kiedy wstaje za dnia, a nie po nocy. Niby ta sama godzina, a jaka roznica. Za to kiedy wychodze z domu, slonce juz niby swieci, ale swieci prosto w oczy, ze niewiele pomagaja te blendy w aucie i okulary sloneczne.
Z drugiej zas strony mam juz tak dosyc upalow, ze z ulga przyjmuje drastyczne spadki temperatury. Caly ubiegly tydzien byl dla mnie straszny, jak na zmilowanie czekalam na zapowiadane na weekend deszcze, ktore oczywiscie u nas nie spadly. Ostatnie opady i to w niewielkich ilosciach mielismy chyba ze trzy tygodnie temu albo i dluzej, zas od tamtej pory saharyjskie susze i upaly. Wszystkie trawniki popalone, bo debilom nie sposob wytlumaczyc, ze nie powinni strzyc, debil ma zlecenie, debil bedzie kosil to klepisko, bo od ostatniego koszenia trawa nie urosla nawet o milimetr.
Na wielu drzewach liscie sa juz pomarszczone, choc jeszcze zielone, tak drzewa bronia sie przed uschnieciem, poswieca wlasne liscie, zeby przezyc. Kasztanowce dla odmiany juz wszystkie zbrazowiale, plaga szrotowka kasztanowcowiaczka od lat zbiera zniwo i juz praktycznie nie spotyka sie zdrowych drzew.
Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony upaly tak daly mi sie we znaki, ze ochlodzenie przyjmuje z ulga, a z drugiej z niechecia mysle o kolejnych egzemplarzach ubran, ktore trzeba bedzie na siebie zakladac. A ja tak lubie tylko t-shirt, spodnie 3/4 i sandalki. Najpozniej rezygnuje wlasnie z letniego obuwia, bo nie znosze skarpetek, najpredzej wdziewam na plecy jakis sweterek.
Nadchodzace jesien i zima nie napawaja optymizmem, drozyzna, braki w zaopatrzeniu, zagrozenia wojenne, moze byc zimno i ciemno, a dodatkowo trzeba bedzie zaciskac pasa i oszczedzac.
W domu atmosfera nieszczegolna, co nie pomaga w trzymaniu glowy wysoko i zachowaniu choc odrobiny optymizmu. Niecierpliwie czekam na wyjazd do corki, mam nadzieje, ze troche odpoczne i nabiore dystansu do przeciwnosci.
Udalo mi sie sprzedac stara lodowke, zostala jeszcze mikrofalowka, ale jesc nie wola. Jak bedzie trzeba, to poczekam na rozpoczescie roku akademickiego, niech sobie stoi w piwnicy. gorzej bylo z lodowka, bo stala przed wejsciem do piwnicy, nie miescila sie juz w srodku. A tak mam juz ja z glowy, dwoch mlodych Wietnamczykow zabralo ja w sobote, a mnie wpadlo troche grosza do kieszeni.