29 lutego 2024

Sluzba zdrowia

 Nie dziwcie mi sie, ze bardzo niechetnie zwracam sie o pomoc do niemieckiej sluzby zdrowia, w tym do lekarki rodzinnej. Znacie na biezaco moje perturbacje, a nawet tortury, ktorym zostalam poddana, kiedy na sile probowano ustalic, co tam w moim sercu siedzi. Moje skoki pulsu do dzisiaj trwaja w najlepsze, a ja nie wiem, co jest tego przyczyna, nikt nie wie, bo nie ma diagnozy. Maszynki nie daly odpowiedzi, a medykom zabraklo wiedzy w glowie. Wiecie tez, jak dlugo zmagam sie z wrzodami na zoladku i dwunastnicy. Diagnoze mam od dawna, za to leczenie jest od dupy strony. Na zasadzie loterii, a nuz sie uda, a nuz sie trafi we wlasciwy, faszerowano mnie antybiotykami, ktore nic nie wniosly, za to pieknie wyjalowily mnie od srodka i gdybym teraz zachorowala na cos, co potrzebowaloby antybiotyku... ehhh, szkoda gadac. A przeciez wystarczyloby pobrac wymaz juz przy pierwszej gastroskopii, zrobic antybiogram i zastosowac odpowiedni antybiotyk. I nie pytajcie, nie wiem. Wisienka na torcie to proby wyslania mnie do pulmonologa w innym miescie, podczas gdy tu na miejscu jest pulmonolog, do ktorego juz wczesniej chodzilam. Nie pytajcie...
 Teraz cos mnie scielo, nie chcialam pojsc do lekarza, bo wiem mniej wiecej, ze nic to nie da. Ale tak zescie marudzili, tak namawiali, ze w koncu uleglam. I zaluje. 
 W tymze gabinecie jestem od poczatku pobytu w Niemczech, a to dlatego, ze pracowal w nim wczesniej lekarz mowiacy po polsku, on byl bardzo w porzadku, ale w koncu przeszedl na emeryture, przed tym jednak zaczela u niego pracowac i pomagac moja obecna rodzinna, bo on sam nie dawal rady z wieloma pacjentami. Kiedy odszedl, ona wziela do pomocy (czy na wspolniczke, nie wiem dokladnie) lekarke z Persji, przemila i majaca duzo oleju w glowie kobiete. I tak pracuja sobie we dwie juz ze 20 lat albo i dluzej. Teraz juz byloby mi wszystko jedno jezykowo, ale traf chce, ze rodzinna ma gabinet w mojej dzielnicy, rzut beretem od nas, a od kiedy mama jest u nas, jej znajomosc polskiego jest nie do przecenienia.
 Nasza rodzinna albo juz ma 60-tke, albo jest bardzo blisko, sil coraz mniej, bo praca nie konczy sie na przyjmowaniu wizyt w gabinecie, ale dodatkowo musi odwalac wizyty, nie tylko domowe, bo kiedy jej pacjenci trafiaja do domow opieki, tam tez ich odwiedza, jako ze domy nie maja wlasnych lekarzy. To zmeczenie materialu poskutkowalo najpierw tym, ze skrocila godziny przyjmowania i zamiast trzech popoludni, przyjmuje tylko w poniedzialki, przez caly tydzien przed poludniem, ale do 12.00, wiec osoby pracujace, ktore chca np. tylko recepte, maja jeden dzien na zalatwienie tego. 
 Ja bylam u niej w poniedzialek, a poniedzialki sa zawsze dosc tloczne, jednak ten byl ekstremalny, bylo ze dwa razy tyle, co w kazdy inny poniedzialek. Poczekalnia pelna, wszystkie miejsca siedzace zajete i z 10 osob stojacych, czesc wyszla przed gabinet na dwor. Obie lekarki z obledem w oczach uwijaly sie jak w ukropie, a ja obserwowalam, z jaka czestotliwoscia pacjenci opuszczaja pokój badan. Kazdy pacjent wychodzil po mniej wiecej minucie, ja bylam moze dwie, bo jednak mnie osluchala, zmierzyla cisnienie, ale juz badanie krwi wymusilam, bo sama na to nie wpadla. Mialam wrazenie, ze chce sie mnie jak najszybciej pozbyc, bo na zewnatrz klebil sie tlum, a wciaz dochodzili nowi. Perspektywa wizyt domowych w przerwie i pozniej znow przyjmowanie pacjentow w gabinecie po poludniu nie pomagaly jej sie skupic. Sami wiec widzicie, ze nie bylo czasu ani okazji nawet zapytac o badanie na borelioze, powiedziec o predze, czy w ogole zadac jakiekolwiek inne pytanie, bo lekarka stala juz przy drzwiach. 
 A pamietam jeszcze bardzo dobrze przychodnie rejonowe w Polsce, te za komuny, z ktorych musialam korzystac chcac dostac zwolnienie. Tam zawsze bylo bardzo tloczno, bo nudzace sie w domach starsze panie lubily blokowac poczekalnie calymi dniami tylko po to, zeby ktos (w tym przypadku lekarz) zajal sie nimi choc przez chwile. To bylo przeklenstwem dla naprawde chorych ludzi, bo te baby staly juz na warcie na dlugo przed otwarciem przychodni, zeby byc pierwsza, a potem zajmowaly gabinet bardzo dlugo, bo zawsze cos im sie przypominalo. Ale nawet wtedy lekarze poswiecali pacjentom wiecej czasu niz dzieje sie to w bogatych Niemczech pol wieku pozniej.
APDEJCIK:
 Wyniki badan mam dobre, pewne wartosci powiedzmy w gornej strefie lub odrobine przekroczone, ale lekarka mnie uspokoila, ze to zaden dramat i z pewnoscia nie to wywolalo moje dolegliwosci. Ja sama jestem przekonana, ze nastapilo u mnie zmeczenie materialu po wieloletnim stresie. Moze bowiem tego tak nie widac, ale mam w glowie centrum dowodzenia i koordynacji zycia rodzinnego, musze o wszystkim pamietac i realizowac zadania, a ze wsparciem od kogokolwiek kiepsciutko. Dwie z corek maja wlasnych stresow po kokarde, a kiedy jest potrzeba, to ja na ogol jeszcze im pomagam. Trzecia tyra w szpitalu na zmiany, co wystarcza na chlebek, ale na maselko zarabia jeszcze kelnerujac w knajpie, wiec nie bardzo mam sumienie prosic ja o wiecej. Do tego ta zwisla atmosfera w domu i ostatnio wyjatkowo niesprzyjajaca spacerom pogoda, zeby sie wyrwac z Toyka tam, gdzie nie ma ludzi. No a na koniec choroba.


27 lutego 2024

Kuchnia

 Jeszcze do niedawna okreslenie "wyrób niemiecki" bylo synonimem solidnosci, punktualnosci, wszystkiego co najlepsze i z gornej pólki. Ale to dawno przebrzmiale czasy, slepa pogon za oszczednosciami (zeby nie bylo watpliwosci, te oszczednosci dotycza kosztow produkcji, a nie dochodow zarzadów) koryguje te niemieckosc w dól. Znacie moje perypetie z koleja niemiecka, a przeciez korzystam z niej naprawde rzadko. Nie chce nawet wiedziec, jakie zdanie maja ludzie czesto podrozujacy, ale ogolna opinia o niemeickich kolejach jest negatywna, spoznienia, awarie, wypadanie pociagow z rozkladu jazdy i takie tam mniejsze i wieksze atrakcje. O aferze spalinowej niemieckich gigantow samochodowych zapewne juz slyszeliscie, dodam tylko, ze za sprawa oddawania produkcji podzespolow do Chin i innych "tanich" panstw, jakosc i solidnosc niemieckich samochodow tez pozostawia do zyczenia i o ile jeszcze do niedawna na slepo kupowalabym niemieckie auto, tak teraz juz nie, bezusterkowosc i dokladnosc to Japonia. Ale ja wlasciwie nie o tym chcialam...
 Rowniez niemieccy pracownicy fizyczni, czy to rzemieslnicy, czy monterzy - ich uslugi pozostawiaja naprawde wiele do zyczenia. Podam kilka przykladow dotyczacych mojej rodziny. Zamawiajac sprzet pioracy albo zmywajacy, zawsze oplacam ich instalacje, bo po co sie samemu meczyc, a jeszcze istnieje zagrozenie, ze zrobimy cos nie tak, bo nie jestesmy fachowcami. Montaz zmywarki przebiegl bez niespodzianek, z pralka juz bylo gorzej. O ile stara pralka pasowala do zainstalowanych rurek przyplywowo-odplywowych, tak dla nowej byly za krotkie, ale dostalam od monterow dokladne instrukcje, co mam kupic i umowilismy sie na inny termin. Ja kupilam, oni przyjechali, pralka dziala.
 Inaczej bylo u corki, ona rowniez zaplacila za fachowe podlaczenie pralki i suszarki, panowie zrobili, poszli sobie, nawet przed wyjsciem pokazali, ze wszystko dziala. Tymczasem po dluzszym uzyciu okazalo sie, ze woda leje sie obok pralki. Na szczescie trafil sie kumaty znajomy i poprawil to, za co corka niemalo zaplacila.
 W ubiegla sobote doczekala sie wreszcie na dostawe kuchni, tez z poslizgiem, bo pierwszy termin miala 26 stycznia. Ci fachowcy z bozej laski szafki skrecili dosc sprawnie, zawiesili je, zainstalowali wyciag, podlaczyli urzadzenia elektryczne i padli na hydraulice. Cos im tam nie wychodzilo, wiec powiedzieli corce, ze musi wezwac hydraulika (osobno platne), bo oni nie daja rady. I poszli. Kuchnia jest normalnie matowa, ale jeden z frontow szuflad jest blyszczacy (do wymiany), poza tym brak listew przysciennych na blacie i przypodlogowych, no i ze zlewu nie sposob korzystac. Nawet nie obiecali, ze przyjda, poprawia i uzupelnia braki. Naprawde rece i cycki z glosnym plaskiem opadaja na ziemie. Ale corka nie odpusci, dotad bedzie straszyla prawnikami, az jej te kuchnie zainstaluja tak, zeby woda nie lala sie spod szafek na kuchnie.
 I tak jest ze wszystkim, na kazdym kroku czlowiek styka sie z bylejakoscia, olewactwem i brakiem manier jasniepanstwa pracujacego fizycznie. Podobnie jest z kurierami. Ja rozumiem, ze roboty maja po kokarde, ze czas nagli, ze ciezko fizycznie pracuja, ale corce juz kilkakrotnie zdarzylo sie, ze kurier zadzwonil, krzyknal, ze zostawia przesylke na dole przy skrzynkach pocztowych i zniknal. I jak ona ma z dwojka malych dzieci isc po te paczke i tachac ja na gore. Podobnie bylo z moja paczka, ktora mialam odebrac ze sklepu mimo, ze u mnie zawsze ktos jest w domu. Odmowilam, przyslali jeszcze raz innym kurierem.
 No coz, zieloni rzadza! Efekty widac jak na dloni, etyka pracy gdzies sie dawno ulotnila.

25 lutego 2024

Cie choroba!

  Kto pamieta jeszcze soltysa Kierdziolka z Chlapkowic, wykreowanego przez Jerzego Ofierskiego? Tak wlasnie zaczynal w cyklicznym Podwieczorku przy mikrofonie swoje monologi, za ktore zostal uhonorowany tytulem pierwszego soltysa III RP. Ale ja nie o soltysie chcialam, a o chorobie.
 Bo czegos takiego, jak zyje, jeszcze nie mialam. W czwartek wstalam normalnie, choc niechetnie, ale ta niechec zdarza mi sie od dluzszego juz czasu i nie wiem, czy to wina zmeczenia wiosennego, ciemnosci porannych czy w koncu mojego slusznego wieku, ze tak trudno odkleic mi sie od poscieli. Wstalam z ciezkim bolem glowy, ale z tym bym sobie poradzila, zwlaszcza ze spojrzalam na barometr i juz wiedzialam, dlaczego leb mi peka, wskazowka skierowana byla do piwnicy. Dokonalam kilku porannych stalych czynnosci, sobie tabletki, kotu kropelki i robilo mi sie coraz gorzej. I kiedy przed oczami zaczynalo mi iskrzyc, wrocilam do lozka, gdzie doslownie z minuty na minute bylo coraz gorzej, oprocz glowy bolaly mnie uszy, gardlo, miesnie, stawy, kosci, skora, no slowem - caly czlowiek. Mialam dreszcze, a co gorsza, zaczelam stygnac i wyplynely na mnie plamy opadowe. Stygniecie zaczelo sie od stop, wiec zapobieglam welnianymi skarpetami, za to plamy opadowe ukazaly sie na odwrotnej stronie, bo na dole brzucha, gdzie ukazala sie krwistoczerwona prega gruba na palec, dlugosci kilkunastu centymetrow, jakby ktos walnal mnie w to miejsce metalowym pretem. Goraczki nie mialam w ogole, a przemieszczanie sie w lozku z boku na bok skutkowalo placzem z bolu. Z niewielkimi przerwami spalam 36 godzin, oczywiscie w robocie zameldowalam swoj  zgon. Jakos tego dnia po poludniu wstalam do kuchni zrobic sobie herbate, bo slubnego akurat nie bylo, ale zanim cokolwiek zaczelam, juz wracalam do lozka na czworaka. Dlaczego? Jeszcze na starym mieszkaniu miewalam epizody omdlewania i kiedys, gdy poczulam iskierki, wydawalo mi sie, ze zdaze dojsc do lozka, po czym po drodze upadlam na twarz i o malo nie przecielam sobie warg na wylot zebami. Wygladalam jak te cizie po nadmiernym ostrzyknieciu kwasem chujomujonowym*), no takich pontonow nie powstydzilby sie kacyk z Kongo. Zeby wiec uniknac niespodzianek, wolalam upadac z mniejszej wysokosci, stad to pelzanie. Ale dopelzlam bez niespodzianek, tyle ze z godzine schlam, tak sie spocilam z wysilku. W piatek juz mniej spalam, tylko jakies dwa razy po dwie godziny, co i tak jest duzo, noc z piatku na sobote znow normalnie, w sobote rano zaryzykowalam wstanie z lozka, bo juz mnie wszystko bolalo, ale od lezenia. Te inne bole lekko ustepowaly, ale piszczele tak bola, jakby mnie wsciekly pilkarz skopal korkami i nie, nigdzie sie nie uderzylam. No i przez trzy dni kompletnie nic nie jadlam, bo na sam widok jedzenia bolal mnie dodatkowo zoladek, moglam tylko pic, ale tez w ograniczonych ilosciach. To akurat wyszlo mi na dobre, bo jak pewnie wiecie, od jakiegos czasu mocno wzielam sie za siebie i redukcje wagi, ktora po rzuceniu palenia, wymknela sie spod kontroli. Przed choroba doszlam juz do 7 kg, po chorobie pokazalo sie 12 i to byl jedyny dobry aspekt tych tortur, ktory przyblizyl mi moj cel. Zeby uprzedzic pytania, test covidowy zrobilam - negativ.
 Jeszcze tylko jedno. Moja wlasna matka ani razu nie zajrzala do sypialni, kiedy tam lezalam, a spotkana w kuchni nawet nie spytala, jak sie czuje. Wiec to ja jej powiedzialam: "Czuje sie fatalnie, ale milo, ze pytasz", co pominela milczeniem i wyszla. Za to moje futra bardzo mnie wspieraly, glownie Toya gnila ze mna pod koldra, a koty na zmiane wpadaly sie poobcierac i poddac miachaniu.

*) znam jego wlasciwa nazwe







 W dalszym ciagu jestem bardzo oslabiona i nadmiernie sie poce, ale dzisiaj i jutro musze nabrac sil, zeby we wtorek moc pojsc do pracy, byle dalej od tej toksycznej rodziny. Mnie zreszta nie wolno chorowac, bo przeciez to ja mam sie zajmowac innymi. Kiedy poprosilam slubnego, zeby podal mi Z SZUFLADY moje codzienne leki: trzy blistery tabletek, jedno duze plastikowe opakowania i male pudeleczko (dokladnie tak wymienilam), dlugo go nie bylo, po czym przyniosl mi Z SZAFKI dwie butelki z kroplami przeciwbolowymi dla mnie i na tarczyce dla Miecki. Qrwa, musialam sama wstac! I tak jest ze wszystkim. Do lekarza nie poszlam i nie pojde, wbrew namowom, bo po pierwsze nie lubie, a po drugie mocno watpie w ich umiejetnosci. Pamietacie zapewne moj pobyt w dwoch szpitalach, tortury, jakim mnie poddawano i brak diagnozy od dzisiaj. Podejrzewam, ze i tym razem zaden konowal by nie wiedzial, co mi jest, wiec jak juz zaczelo samo przechodzic, to poratuje sie kroplami przeciwbolowymi i jakos bede zyla dalej.
 To wlasnie byl powod mojej nieobecnosci w wirtualu. Dziekuje Bogusce, Teresie, Serpentynie, ktora mimo wlasnych dramatow, na biezaco mnie wspierala, Ewie K. Eli J. i Orce za kontakty bezposrednie i wszystkim, ktorzy za mnie trzymali kciuki. 

21 lutego 2024

Wdziecznosc

  Niedawno dyskutowalismy sobie w gronie znajomych o (nie)wdziecznosci, chodzilo konkretnie o pewna artystke, ktora swoja kariere miala do zawdzieczenia panu, nazwijmy go X, a kiedy ta kariera baaaardzo rozkwitla, panna zaczela powaznie gwiazdorzyc i otwarcie przymilac sie do pana Y. Malo tego, o panu X wypowiadala glosno swoja dezaprobate. 
 A mnie przypomnialy sie dawniejsze czasy w Polsce, czasy krotko po wojnie, gdzie do koryta dorwaly sie kreatury, bezwzgledni karierowicze, probujacy odbic sobie upokorzenia w poprzednim przedwojennym zyciu. Podobnie zreszta jak nie tak dawna armia samca gatunku drobiu wodnego, sam spoleczny odpad, przestepcy, zlodzieje, wsiowe wójty, ktore z dnia na dzien zostaly milionerami, choc z lakierkow jeszcze sloma wystawala, a obcas uwalany byl gnojówka. 
 Wrocmy jednak do czasow powojennych, bo wtedy wlasnie cale to towarzystwo chlopow panszczyznianych, bezrolnych parobkow, niepismiennych najmitow robotniczych dostala od nowego ustroju niepowtarzalna szanse na zostanie czlowiekiem, na godnosc, na swiadomosc. Tamten ustroj umozliwil im nauke, darmowe studia, miejsce pracy, malo tego, chlopom rozdal zarekwirowana panska ziemie, a biedakom z kresow dal w prezencie murowane wypasione poniemieckie gospodarstwa na ziemiach odzyskanych, zelektryfikowal, nauczyl uprawiac, dawal talony na traktory, no slowem z niewolnikow czapkujacych jasniepanu i klekajacych przed plebanem zrobil wolnych i dosc zamoznych ludzi. W miastach zapewnil mieszkania, bo pracy bylo dosyc. To pokolenie postaralo sie o spory przyrost naturalny, ich dzieci mialy juz inna swiadomosc. Ale nagle ci ludzie zaczeli wypierac wlasne pochodzenie, wstydzili sie niewyksztalconych matek, snobowali na domniemane szlacheckie pochodzenie, a co najgorsze, zwrocili sie czynnie przeciwko tzw. komunie, dzieki ktorej to ich status tak sie wylaszczyl. Bo nie ma nic gorszego dla takiego lumpa karierowicza, winnego komukolwiek najmniejsza chocby wdziecznosc, od koniecznosci pamietania i okazywania tejze wdziecznosci. Ta wdziecznosc jest wypierana, a dobroczynca atakowany. W takiej Solidarnosci, oprocz niewielkiej grupy prawdziwych dzialaczy i przywodcow opozycji, pojawili sie rozni awanturnicy, wlasnie ci niewdziecznicy, pragnacy obalic system, ktory wyprowadzil ich na ludzi i ktoremu mieli do zawdzieczenia wszystko. A na logike to oni wlasnie powinni stac murem w obronie ustroju, ktory zawiódl ich z chlewika na salony. Z takich wlasnie osobnikow rodza sie partie na wzor pisu. Takiemu wystarczy dac byle ochlap, a juz sluzy na dwoch lapkach w nadziei na wiecej. Nie cofnie sie przed zadna niegodziwoscia, przed zadnym przekretem, nawet przestepstwem, za stanowisko, obietnice bezkarnosci i korzysci materialnych zrobi doslownie wszystko. A nawet wiecej, czego dowodza odkryte ostatnio sensacyjne informacje, ze podsluchiwano nie tylko domniemanych wrogow czyli opozycje, ale rowniez swoich, zeby zebrac na nich jak najwiecej hakow i wlasna bezkarnosc jeszcze umocnic. Nie bede wskazywac palcem, ale wszyscy wiedza, kogo mam konkretnie na mysli.
 Przyjrzyjcie sie ich muzyckim gebom, ich "manierom", ktore znikaja jak sen zloty, kiedy tylko cos nie idzie po ich mysli, do zludzenia przypominaja mi drobnych dyzmow wykorzystujacych zdobyte stanowiska dla wlasnych celow.


 To wlasnie wypisz-wymaluj pisowska elyta. Ale niektorym plusowe jalmuzny nie tylko zamglily oczy do tego stopnia, ze nie zdolali zobaczyc gigantycznej skali przestepstw, bzykania nieletnich prostytutek, urzadzania rodzin i znajomych, rynsztokowego jezyka i klamstw w niespotykanym wymiarze, ale ci ludzie byli dumni, ze takie same chamy jak oni, pelne swojaki, rzadza zamiast obcych im wyksztalciuchow i zadbanymi zebami i w czystych nie obsypanych lupiezem garniturach.

19 lutego 2024

Rozpasanie

 Dla niefejsbukowych Czytelnikow filmik i troche zdjec naszych futer.













 Tak, prosze panstwa, pelne rozpasanie i porubstwo. Po stolach, kuchenkach, lózkach, blatach kuchennych i wszystkich innych miejscach, gdzie futra nie powinny miec dostepu. A maja. Bo tak, bo chca. I co im zrobisz? One tu mieszkaja i sa na prawie, maja obywatelstwo, a jedna nawet placi podatki, wiec nie ma dyskusji, bo inaczej beda TOZy i Ordnungsamty w robocie, ze matka dreczy i nie pozwala.
 I jeszcze na deser.


 Miecka skonczy w tym roku w marcu 17 lat, to na ludzkie lata jakies 85. Widac to po niej, juz nie jest taka sprawna. Kiedy ma gdzies wskoczyc, przymierza sie, zastanawia i juz nie ma szans jak kiedys odbic sie z podlogi, zawsze szuka czegos posredniego. Wszystkie zeby ma w najlepszym porzadku, jest pod stala kontrola medyczna w zwiazku z nadczynnoscia tarczycy, dostaje leki, a ja w zwiazku z tym dwa razy dziennie dostaje od niej joby, prychania i grozne pomruki, ze smiem dotykac Krulova. Lepiej sie czuje, przytyla od nowa, pewnie dlatego, ze razem z lekarstwem dostaje lapowke w postaci Dreamies z kocimietka. Uwielbia. Najgorsze, ze juz nie pielegnuje swojego futerka, pewnie nielatwo jej skrecac sie, zeby wylizac i wyczesac jezorkiem grzbiet. Tak patrze na nia i najchetniej wsadzilabym ja pod prysznic, ale jeszcze zycie mi mile. Szczotkuje ja regularnie, ale niewiele to pomaga, futerko nie wyglada dobrze w porownaniu z czasami wczesniejszymi. I w porownaniu do futerka Bulczynego. Ale bez wzgledu na choroby i wiek jej zabójcze spojrzenie bazyliszka nic nie stracilo na skutecznosci. Niemniej coraz czesciej zadaje sobie pytanie jak dlugo jeszcze przyjdzie nam isc razem przez zycie.

17 lutego 2024

Przegrywanie

 Zapytalam  sztuczna inteligencje, dlaczego ludzie nie umieja przegrywac, majac na mysli jedna konkretna osobe. Oto jaka odpowiedz dostalam:

Istnieje wiele powodów, dla których ludzie mogą mieć trudności z przegrywaniem. Oto kilka potencjalnych przyczyn:

  1. Ego: Dla niektórych ludzi porażka może być traktowana jako atak na ich ego. Niektórzy identyfikują się ze swoimi sukcesami i porażki mogą być postrzegane jako osobiste niepowodzenie.

  2. Presja społeczna: Społeczne oczekiwania i presja mogą sprawić, że ludzie czują się niekomfortowo w sytuacjach, w których przegrywają. Mogą obawiać się osądu innych lub utraty prestiżu społecznego.

  3. Brak umiejętności radzenia sobie z emocjami: Niektórzy ludzie mogą mieć trudności z regulacją swoich emocji w obliczu porażki. Mogą doświadczać frustracji, gniewu, smutku lub złości w związku z przegraną.

  4. Brak doświadczenia w przegrywaniu: Dla niektórych osób przegrana może być nowym doświadczeniem, zwłaszcza jeśli byli przyzwyczajeni do sukcesów lub unikali ryzyka. Brak doświadczenia w radzeniu sobie z przegraną może sprawić, że jest to trudne do zaakceptowania.

  5. Kultura sukcesu: W kulturze, która promuje sukcesy i wygrywanie, porażka może być postrzegana jako coś negatywnego lub wstydliwego. Ludzie mogą unikać sytuacji, w których mogliby przegrać, aby uniknąć negatywnego odbioru społecznego.

  6. Brak motywacji do poprawy: Niektórzy ludzie mogą być zniechęceni do prób poprawy po przegranej, szczególnie jeśli nie widzą wartości w ponownej próbie lub nie wiedzą, jakie kroki podjąć, aby się poprawić.

  7. Percepcja porażki jako ostatecznej: Niektórzy ludzie mogą postrzegać porażkę jako ostateczny koniec drogi, zamiast jako możliwość nauki i rozwoju. Mogą się bać, że przegrana definiuje ich jako osobę i nie widzą jej jako kroku w procesie osiągania celów.

  8. Wrażliwość na porównania społeczne: Ludzie często porównują swoje osiągnięcia z osiągnięciami innych. Jeśli widzą, że inni odnoszą sukcesy, a sami doświadczają porażki, może to zwiększyć ich frustrację i trudności w akceptowaniu przegranej.

Warto podkreślić, że umiejętność przegrywania jest często kluczowym elementem rozwoju osobistego i profesjonalnego. Nauka z porażek może prowadzić do większego wzrostu i sukcesów w przyszłości.

 Ja mysle,  ze nieumiejetnosc przegrywania u wuca ma swoje korzenie w jego i jego brata wychowaniu, wmawianiu im od kolyski przez nieobiektywna matke, ze sa kims lepszym od reszty swiata, ze sa po prostu skazani na sukces. To doprowadzilo do zaburzen w ich rozwoju, obaj stali sie roszczeniowi i zarozumiali, ale jednoczesnie przeslizgujacy sie przez zycie nie zawsze w sposob legalny, jako ze pracowitosc nie dorownywala ambicjom i przekonaniu o wyzszych celach, dla jakich zostali stworzeni. A cele te osiagali w sposob nie zawsze etyczny, choc powinno to brzmiec w sposob zawsze nieetyczny. Tyle tylko, ze przez wiele lat udawalo im sie dzialac w sposob zakamuflowany, ale zawsze jednak cwaniacki i po linii najmniejszego oporu. Bylo jednak cos jeszcze, jakos dziwnie duzo osob poleglo w epidemii samobojstw w srodowisku zblizonym do braci. 
 Az nadeszla katastrofa lotnicza spowodowana glownie nonszalancja blizniakow i ich przydupasow, wuc dobrze wiedzial, kto jest temu winien, probowal na wszystkie sposoby zaklinac rzeczywistosc, byl smieszny w dochodzeniu do prawdy, jeszcze smieszniejszy i wqrwiajacy  blokowaniem calego miasta co miesiac, nic jednak nie uciszylo wyrzutow sumienia, wiec stawal sie coraz bardziej radykalny, a zeby wlasne cele osiagac, musial slono oplacac swoja sfore, bo nikt dobrowolnie nie narazalby sie na wiezienie, musialo sie wszystkim dobrze kalkulowac. Przemeblowal wszystko co sie dalo, mial swoja policje, prokurature, sady i trybunaly, musial chronic siebie i swoich przestepcow. Wadawalo sie, ze sa nie do ruszenia, gdyby nawet cos nie styklo w wyborach, choc wygranej byl pewien, nie po to szermowal plusami na prawo i lewo, nie po to straszyl Niemcami i Tuskiem, nie po to mial za soba kosciol. Ale coz, dobrze zarlo i jednak zdechlo. No wygral te wybory jak przewidywal, ale to nie wystarczylo, zostal odsuniety od koryta razem ze swoim dworem i pomniejszymi pacholkami.
 Wtedy sie zaczelo, po kilku tygodniach na zlapanie oddechu, bo go najpierw calkowicie zatchlo z wrazenia, ruszyl do ataku. Tylko ze stare argumenty przestaly dzialac, a on sam coraz bardziej narazal sie na smiesznosc, bo z tej zlosci tracil rozum i wygadywal takie androny, ze wlasny elektorat powoli odwracal sie od wuca. Jemu spada, Tusku rosnie! On nie moze tego pojac, nikt nie nauczyl go, ze zycie polega na "raz na wozie, raz pod wozem". Kto inny wzialby sie do roboty, zmienil polityke, zmienil doradcow i probowal za cztery lata, ale on nie ma tyle czasu, on dobrze wie, ze teraz byla jego ostatnia szansa, a on ja stracil. Bezpowrotnie! Zamiast wiec z godnoscia wycofac sie z polityki, on prezentuje nam kabaret, malo smieszny, zenujacy, nudny, powtarzajacy oklepane zalosne i nie smieszne zarciki, ewoluujace do chamskich obelg. A co najgorsze, adresaci nie reaguja, z usmiechem na ustach i godnoscia usmiechaja sie jedynie z politowaniem wobec dziadkowych przedsmiertnych podrygow, nie podaja go do sadu, nie kontruja podobnymi epitetami, a ta obojetnosc boli najbardziej. Wtedy, w 1981 roku komuna tez go olala, a tak bardzo chcial zostac solidarnosciowym meczennikiem. Jego znienawidzeni przeciwnicy dostawali noble, on dostaje memy na swoj temat. 
 Stary, zalosny, psychicznie zaklocony despota, juz nic nie znaczacy, choc probujacy jeszcze kasac przeciwnikow po lydkach, ale ktory zapomnial, ze do tego trzeba miec zdrowe zeby.


15 lutego 2024

Woonerfy

 
 
Dzisiaj jedna z nas ma swoje swieto, z tej wiec okazji zycze Drogiej Jubilatce nieustajacego zdrowia, spokoju i rownowagi i zeby w lokalnej bibliotece nigdy nie zabraklo materialu do czytania. Najlepszego!

Sto lat, Serpentyno!
 
Specjalnie szukalam kartek z serpentynami i udalo sie 😁 Mikre takie, ale sa!
 
 A teraz do rzeczy, czyli tematu wlasciwego, ktory zostal juz zasygnalizowany w tytule tego posta. WOONERF - nazwa pochodzi z jezyka holenderskiego i oznacza "ulice do mieszkania". Pierwsze inwestycje tego typu powstawaly w latach 70-tych XX wieku w Holandii. Woonerf polega na takim przeksztalceniu ulicy, by zachowala ona ograniczona funkcje komunikacyjna, ale gdzie pierwszenstwo maja piesi i rowerzysci. 
 Na przykladzie Lodzi, gdzie w ostatnim czasie powstalo bardzo duzo woonerfow, powiem, ze mnie ten rodzaj przeksztalcania ulic w przestrzen pelna zieleni, lawek, miejsc do zabawy czy gier towarzyskich, bardzo przypadla do gustu. Zobaczcie, jak pieknie moze byc na do niedawna brudnych i pelnych miejsc parkingowych uliczkach srodmiescia mojego miasta.




 To trzy przyklady z wielu, a w projekcie sa nastepne. Bedac ostatnio w Lodz z Hexa, zachwycalam sie calkiem swiezym woonerfem na Moniuszki ...

 
... i ulica Wlokiennicza, niegdys miejscem ruder, melin i najtanszych prostytutek, a teraz perla w samym srodku miasta.
 
 
 No ale byloby zbyt pieknie, gdyby nie rozczarowani przegrana entuzjasci kaczystow, ktorym sola w oku sa zmiany na lepsze przeprowadzane przez prezydenta Lodzi, Hanne Zdanowska z przeciwnej frakcji:
 "I zniknęły miejsca parkingowe. Realizacja europejskiego planu (czytaj niemieckiego) wyludniania i usuwania polskiego handlu i usług z centrum miast do głównie niemieckich molochów. Ciekawe ile płacą pachołkom miejskim?"
 Na co ktos dowcipnie odpowiedzial: 
 "Tak, to straszne, że nie można sobie w ścisłym centrum jeździć autem od sklepu do sklepu i parkować tuż przed wejściem. NIEMIECKI PLAN niestety z powodzeniem wprowadzony w większości dużych miast europejskich. Wybrali turystów i pieszych, zamiast pana Zdziśka podjeżdżającego suvem po majtki czy śrubkę."
 Zawziety pisior nie oszczedzil sobie i nam blyskotliwej repliki:
 "Turystów pieszych, moze jak kiedys czystoniemnieckich." (pisownia oryginalna)
 Napadniety interlokutor odbil pileczke:
 "Spokojnie. To tylko pisowska propaganda, która namieszała Panu w głowie. Niemcy, jeśli już, chcą robić interesy, podobnie jak Portugalczycy, Francuzi, Anglicy czy Amerykanie, a nie najeżdżać naszą ojczyznę."
 Czyli zawsze znajdzie sie ktos, komu bedzie przeszkadzac swiatowy trend oprozniania centrow miast z zanieczyszczajacych je samochodow i oddawania we wladanie ludziom, w tym rowniez turystom, ze nie wspomne o mieszkancach.  Ja w rozmowach z mieszkancami Lodzi zawsze bardzo chwalilam Zdanowska, bo to pierwsza prezydent, ktora tak wiele dla miasta juz zrobila i robi. Co slysze wzamian? Aaa, bo wszedzie rozkopy, aaa, bo nie ma gdzie zaparkowac, aaa, bo remonty ulic tak sie ciagna... Czy im wszystkim sie wydaje, ze w takich np. Niemczech remonty ulic realizowane sa w tydzien? Tez sie ciagna, tez sa poslizgi i niedotrzymywanie terminow, no ludzie, wszedzie tak jest. No moze tylko w Japonii inaczej, ale to nie narod, to stan umyslu, a my nigdy ta druga Japonia byc nie zdolamy.
 

13 lutego 2024

W psychiatryku

 No i stalo sie! Bede miala rodzine w psychiatryku! Nie zeby slubny zwariowal ze szczescia po dlugoletnim pozyciu ze mna, nie nie. Chodzi o pozanastepne pokolenie.
 Jak wiecie, najmlodsza corka przeprowadzila sie z powrotem na stare smieci i od razu ruszyla na podboj placowek dziennej opieki nad dziecmi. Tu jest tak, ze czesto dzieci zapisywane sa do przedszkola zaraz po urodzeniu, bo potem to roznie bywa. Niby wedlug prawa kazde dziecko ma zagwarantowane miejsce w Kita (Kinder Tagesstätte - dziecieca opieka dzienna, a taka placowka to niekoniecznie tylko przedszkole, sa tam tez duzo mlodsze dzieci), a ona jako samotny rodzic ma priorytety, poza tym chce jeszcze w tym roku wrocic do pracy, wiec zameldowala dzieci w pieciu Kita, wiecej nie wolno, bo pewnie wyslalaby formularze meldunkowe do wszystkich. No i potem spokojnie czekala na odzew. 
 Nie wszystkie Kita byly bardzo w poblizu, ale corka byla zdesperowana i gotowa nawet wozic dzieci dalej. Na szczescie jako pierwsza odezwala sie Kita w psychiatryku, a to rzut beretem od corki, jej okna wychodza na ogrodnictwo szpitalne, gdzie pacjenci sobie pracuja w szklarniach i na zewnatrz, a nawet wspomagaja szpitalna kase sprzedajac rosliny. Corka mieszka na fajnym osiedlu, ma niedaleko nad Kiessee, ale sasiedztwo tez ma gites. Najblizej jest wlasnie psychiatryk, pieknie polozony w starym parku, jego starsza czesc jest perelka architektoniczna, zobaczcie sami.



 Stara czesc to te zabudowania w kwadracie, z kaplica posrodku, na pierwszym zdjeciu po prawej jest nowy budynek szpitalny, a pomiedzy stara czescia a tym budynkiem, schowana za drzewem jest owa Kita, za nia park a na samej gorze zdjecia jest kompleks takich czerwonych budynkow. Tam mieszkaja sobie dozywotnio psychopaci najciezszego kalibru, ktorzy odsiedzieli swoje, ale nie nadaja sie do zycia w spoleczenstwie, wiec tam dokonaja swojego zalosnego zywota, nie jako wiezniowie, nie jako pacjenci, to wolni ludzie, ale zbyt niebezpieczni do zycia na zewnatrz. To cos jak Gostynin w Polsce. Tak to wyglada z lotu ptaka.


 Tam nawet nie ma krat w oknach, ale szyby sa pancerne. W drodze do jeziorka czesto tamtedy przechodzimy, albo widoczna na pierwszym planie droga, albo po drugiej stronie, za zywoplotem, ktory jest podwojnym wysokim ogrodzeniem zwienczonym zyletkowym drutem kolczastym. Jeszcze wprawdzie nie zdarzylo sie, zeby komus udalo sie stamtad zwiac, osrodek jest nowy, bardzo nowoczesny, ale przechodzac tamtedy zawsze mam gesia skorke na karku, majac swiadomosc, kto tam mieszka. Na zdjeciu ponad osrodkiem, zza drzew widac budynek bylego oddzialu dla niebezpiecznych psychopatow, juz dawno zamknietego, ale stojacego z racji jednej zabytkowej celi, w ktorej siedzial Julius Klingebiel, o ktorym pisalam na starym blogu. Idac droga po lewej stronie, dochodzi sie do wejscia innego osrodka, czegos w rodzaju domu poprawczego dla mlodocianych, takiego na wpol otwartego. To tez kompleks wielu budynkow, ktore wczesniej byly palacem i jego budynkami gospodarczymi. Tak to wyglada.


 Przechodzac tamtedy, musze kawalkiem wejsc na ich teren, choc szlaban i odpowiednie szyldy tego zabraniaja, ale straznicy zawsze przymykaja oko, bo nie da sie inaczej przejsc do uliczki szpitalnej obok budynku Klingebiela, a pozniej sciezka po jego drugiej stronie prosto do domu najmlodszej. 
 Sami wiec widzicie, ze dziecie moje otoczone jest czubkami i przestepcami najciezszego kalibru. Jednak jakos nikt sie nie boi tam mieszkac, bo walorow jest wiecej niz niedogodnosci. A moje wnuki beda sie przedzierac przez te niebezpieczne tereny (zartuje!) do swojej Kita. 
 Troche sie jednak przedluzy powrot do pracy corki, miala nadzieje na Kita od 1 sierpnia, zeby juz 1 wrzesnia podjac od nowa prace. Dlaczego dopiero po miesiacu? Tu wymagana jest obecnosc matki przez caly czas przyzwyczajania dziecka do nowych warunkow, najpierw w placowce, pozniej juz tylko na zawolanie, gdyby cos sie dzialo. Co do Juniora jestem spokojna, on juz zaczal chodzic do Kita u siebie na wsi, a ze to towarzyskie zwierzatko, okres przyzwyczajania byl blyskawiczny. Gorzej bedzie z Zoska, to mamina przyklejka, ktora z trudem przyzwyczaila sie do mnie i do ciotek, a wszystkich innych sie boi i placze, kiedy matka zniknie jej z pola widzenia. Pamietam, kiedy wlasnie mama Zoski poszla do przedszkola i tak strasznie plakala oraz obiecywala mi, ze sie zabije, kiedy ja tam zostawie. Kiedy juz byla dorosla i obie chodzilysmy na silownie, spotkalysmy tam jej przedszkolanke i mialysmy beke ze wspominaniem corczynych histerii. 
 Niestety dzieci dostaly miejsce dopiero od 1.10., wiec przed wszystkich swietych corka nie ma co marzyc o powrocie do pracy. Ale co robic, czlowiek nie przeskoczy wlasnego tylka.

11 lutego 2024

Zabobon siedzi w narodzie

 Ktory to mamy rok i wiek? Ano jestesmy blisko cwierc wieku w XXI stuleciu, a okazuje sie, ze koltun i zabobon maja sie nienajgorzej. Takie cos na przyklad:


 
 Podobno jest to bardzo rozpowszechnione, bo niby nikt nie wierzy w zle spojrzenie, ale, jak to powiadajo "na wszelki wypadek ksiadz mial gospodynie", a wozkowi kukardka nie zaszkodzi, szczegolnie czerwona, bo inna nie ma tej sily sprawczej odrzucania urokow pewnych dziadkow czy zlych sasiadek albo zawistnych kolezanek. Jest to przesad tak silnie osadzony w kulturze pato-polo-katolo, ze wiele matek, a jesli te sa bardziej rozumne i swiadome, to babcie i ciotki, wiaza te kukardki od uroku, co najmniej do dnia uroczystego napietnowania nieswiadomego noworodka i mianowania go na katolika, bo po tej ceremonii ponoc bombelek jest przed urokami chroniony. Przed pedofilnymi duchownymi nie jest chroniony, ale do tego dzieciak musi jeszcze dorosnac, choc pewnie posrod tych dewiantow nie brak amatorow niemowlat. 
 Pamietam, jak moja tesciowa udzielala mi swiatlych porad i wskazowek, kiedy bylam w pierwszej ciazy, wtedy jeszcze naiwnie myslala, ze dam sie poniesc przesadom. Mialam nie nosic lancuszka na szyi, bo dziecko mialoby urodzic sie owiniete pepowina, a nawet udusic przy porodzie. No to ja ze szkatulki wyjelam jeszcze dwa lancuszki i nosilam trzy naraz. Cos tam jeszcze mialo byc z patrzeniem na ogien, dzieleniem sie jedzeniem, bo pokarmu bedzie malo, siadaniem po turecku, zeby bombelek nie mial krzywych konczyn, zakaz scinania wlosow, bo dziecko urodzi sie glupie, no i UWAGA!!! zakaz zblizania sie do kotow, wcale nie dlatego, ze mozna sie zarazic jakas choroba odzwierzeca, tylko te zwierzece wampiry wysysaja z czlowieka dobra energie i filius moglby urodzic sie chory. Aaa, no i przez caly czas tesciowa wieszczyla mi, ze urodze syna, choc wiedziala, ze ja bardzo chcialam corke, bo podobno za ladnie wygladalam, a corka to matce urode zabiera. Buhahaha! Cos tam bylo jeszcze o ksztalcie brzucha, ze jak okragly to dziewczynka, a jak szpiczasty to chlopiec. I najlepsze, jesli kobieta w ciazy sie martwi, to dziecko bedzie leworeczne. Bardziej martwilam sie bedac dwa razy w ciazy w Polsce, tutaj ciazowalam sobie na luzie, a jednak tylko najmlodsza jest mankutem. Ach, i te przesady, ze nie wolno kupowac wyprawek (ciuszkow, wozka, lozeczka) za wczesnie, bo to moze sprowadzic nieszczescie. W ciazy bylam w stanie wojennym, w czasie gigantycznego kryzysu, wyprawke mialam na kartki, a rzeczy sie zdobywalo, nie kupowalo. Dziecko mialo byc wlochate, jesli matka czesto cierpiala na zgage (zarlam sodke na kilogramy) albo lyse, jesli matka sie depilowala. No i clou, matka nie powinna patrzec na ludzi brzydkich, a juz w ogole na tych o innym kolorze skory, bo dziecie mogloby przejac brzydote lub urodzic sie nadmiernie opalone i jak sie potem wytlumaczyc mezowi? 😂😂😂 Oczywiscie nie wszystko wiem od tesciowej, miala swoje odpaly, ale nie byla az tak glupia.


 U W A G A !!!
 A na koniec popatrzcie sobie, posluchajcie i poczytajcie, jakie plany wobec nas maja ci tzw. uchodzcy: KLIK.
 

09 lutego 2024

Obserwatorka gwiazd

 Jak wiele sie pozmienialo, odkad ja rodzilam swoje dzieci, a juz wtedy moja babcia mowila mi, ze jest zupelnie inaczej niz w czasach, kiedy ona rodzila mojego ojca. Kiedys przyjelo sie traktowac noworodka jak... nie wiem, ale nie jak malego czlowieka, osobny byt, tylko jak cos, co jeszcze nie ma zadnych potrzeb oprocz pelnego zoladka i suchej pupy. A przeciez niektore swiezo urodzone dzieci zachowuja sie jakby je odcieto od matek, co zreszta ma miejsce, i za wszelka cene chca powrocic do tej bliskosci. A ze jedyna metoda na wyrazenie niezadowolenia jest placz, to i placza przez caly czas, a uspokajaja sie dopiero w ramionach matki, nikogo innego, tylko wlasnie matki. Rosnie taka przyklejanka, a biedna mama nie moze spokojnie skorzystac z toalety. Kiedys ostrzegano przed czestym noszeniem dzieci, ze wyrosna na malych terrorystow, ze bez brania na rece beda popadac w histerie i w ogole. A okazuje sie, ze wcale tak nie jest i jesli dziecko czegos potrzebuje, to nalezy mu to dawac. Tak jest z przyslowiowym karmieniem na zadanie (rzondanie), kiedys nie do pomyslenia, byly wyznaczone godziny i chocby berbec z glodu umieral, trzeba bylo czekac, az wybije czas karmienia. A przeciez ludzie sa rozni, dzieci tez, rozne maja potrzeby, rozna przemiane materii. No i teraz nagle to wszystko zostalo odkryte, wiec obecne mamy stosuja wlasnie takie wychowanie, tak rozne od tego, ktore nam sugerowaly polozne srodowiskowe czy matki i tesciowe. Ja widze te zmiany, i to ja dostosowuje sie do nich, a nie probuje przekonywac corek do metod z ich dziecinstwa, akceptuje zmiany, bo wprowadzaja je ludzie madrzejsi ode mnie, a przez te ok. 30 lat moglo sie duzo zmienic.
 Jedna rzecz mnie zaskoczyla, bo jak zyje o takim czyms nigdy nie slyszalam, mianowicie Zoska urodzila sie jako obserwatorka gwiazd i tak ma zapisane w ksiezeczce zdrowia dziecka. Kiedy zameldowala sie u corki polozna srodowiskowa, od razu to wyczytala, a ja nie bardzo wiedzialam, o co w tym chodzi. Polozenie Zoski bylo prawidlowe, ale kiedy miala przechodzic przez kanal rodny, powinna byc twarza do dolu, a swiatu mial sie pokazac czubek jej glowy. Tymczasem Zoska postanowila nie tylko pojsc twarza do przodu, co juz utrudnialo proces, bo glowe miala odgieta do tylu, zamiast schylic bródke ku klatce piersiowej, ale jeszcze te twarz zwrocila do gory, jakby obserwowanie gwiazd bylo w tym czasie dla niej najwazniejsze. No i dziecko lekko utknelo, ale sily fachowe szybko sobie z klopotem poradzily, gorzej bylo z corka, ale to juz temat na inne opowiadanie. W kazdym razie Zoska nalezy do 0,5%-1% dzieci, ktore sie rodza jako obserwatorzy gwiazd (Sternguckerbabys). Slyszeliscie juz kiedys o takimzakloceniu porodu, bo ja nie.

07 lutego 2024

W zlym kierunku

 Nie jestem psychologiem, nawet ta dziedzina mnie specjalnie nie interesuje, ale ostatnio czesto mysle, dlaczego dzieci i mlodziez coraz czesciej zmagaja sie z dolegliwosciami psychicznymi, z czego czesc z nich prowadzi do skutecznych lub nie zamachow samobojczych. Kiedy siegam pamiecia do wlasnego dziecinstwa, nie przypominam sobie, zeby wtedy byl to jakis znaczacy problem. Z pewnoscia mlodzi ludzie dopuszczali sie aktow samobojczych, najczesciej z powodu niespelnionej milosci, ale dzieci raczej nie przejawialy sklonnosci do samookaleczen i samobojstw. Nasze zycie bylo proste, znacznie bardziej samodzielne, a nawet w wielu przypadkach dochodzila odpowiedzialnosc za rodzenstwo. Klucz na szyi, dokonczenie i podanie przygotowanego przez matke obiadu, szkolne fartuszki, mniej wiecej podobne cenowo tornistry, piorniki itp, bo innych po prostu nie bylo. Inne wartosci nam przyswiecaly, my bylismy nastawieni bardziej na byc niz na miec, a dorosli byli dla nas autorytetami i wlasciwie wiekszosc z nich bardziej na dzieci uwazala, nie tylko na swoje i znajome, ale i obcym sie pomagalo, kiedy dzieciak byl w potrzebie. Nie mam watpliwosci, ze byly osobniki zaburzone, czesto niezdiagnozowane, ale taki wyjatek zdarzal sie naprawde rzadko. Teraz jak nie ADHD, to setki roznych dysów, byle tylko lenia nie przemeczac za bardzo nauka. 
 My nie tylko chodzilismy do szkoly przez 6 dni w tygodniu, ale codziennie trzeba bylo drugie tyle uczyc sie w domu, nikomu nie przyszlo do glowy, zeby nie zadawac prac domowych, bo dziecko sie przemeczy. Dodatkowo mielismy sporo lektur do czytania i rozne zajecia pozalekcyjne. Ja chodzilam na angielski, trenowalam koszykowke, nalezalam do harcerstwa,  wiec popoludnia tez mialam zajete, ale to nie zwalnialo mnie od prac domowych. Teraz wszystko takie delikatne, przemeczone, zestresowane, w szkolach trwa wyscig szczurow i licytacja, kto ma bardziej markowe i drozsze ciuchy, na jakich wypasionych wakacjach byl, jaka tatus jedzi fura, no i trwa w najlepsze mobbing i dolowanie biedniejszych i mniej zdolnych uczniow. Do tego na ajfonach albo tylko hujauejach oglada sie jakies durne i niebezpieczne czelendze, wyzwania i wyglupy, a co najgorsze, dzieci widza, ze za te idiotyzmy ich autorzy dostaja bardzo tlusta kase, wlasciwie za nic. Jacys patostrimerzy upodlaja innych ku uciesze swoich fanow, placac im jakies marne grosze za udzial w uwlaczajacych czynnosciach. Coraz mlodsze dzieci chca miec, miec coraz wiecej, byc znanym, dostawac, zarabiac, bo to takie proste i nie trzeba zadnych szkol konczyc, wystarczy krecic filmiki telefonem. Zas klasowe przegrywy, ktore albo jeszcze nie maja smartfona, albo pomyslow, albo nie umieja, sa wysmiewane, tlamszone, nie widzi sie ich innych talentow i umiejetnosci, festiwal mobbingu i udupiania trwa w najlepsze, a dodatkowo to sie filmuje i udostepnia. Dorosly nie wytrzymalby takiej presji, najpierw wiec dzieciak cierpi, pozniej w koncu skacze na tory pod przejezdzajacy pociag albo wspina sie na wiezowiec i skacze. 
 Gdybym ja musiala teraz chodzic do szkoly, to z pewnoscia juz bym nie zyla, jestem bardzo slaba psychicznie, depresyjna, nie wytrzymalabym tego. Moje dzieci mialy jeszcze w miare normalne warunki w szkolach, ale martwie sie wnukami, one maja juz calkiem inne warunki edukacji, siedza z nosami w tabletach i smartfonach, ksiazki niespecjalnie je interesuja. Przy czym maja swiadomosc swoich praw i tego, ze pozbawione sa praktycznie obowiazkow. To pokolenie przyszlych patoidiotow internetowych, a najgorsze jest to, ze w dzisiejszej rzeczywistosci bez tych gadzetow nie da sie w ogole funkcjonowac. To, co dla nas bylo wielkim ulatwieniem, dla naszych dzieci i wnukow stanie sie przeklenstwem.
 Na szczescie cos chyba drgnelo w interesie, z przyjemnoscia patrzylam jak Cukierberg wil sie podczas przesluchania w kongresie. Nie moze bowiem tak byc, ze podobni jemu giganci internetowi beda tylko odcinac kupony, oni musza przyjac odpowiedzialnosc za wplyw, jaki na dzieci i mlodziez maja ich platformy spolecznosciowe. Jeszcze lepiej, gdyby byla to odpowiedzialnosc materialna, wtedy staraliby sie bardziej, bo jedyne, co ich moze naprawde zabolec, to straty finansowe. Bo na zwykle wyrzuty sumienia to bym nie liczyla.

05 lutego 2024

Smieci i inne zagadnienia

 Do napisania tego postu zainspirowal mnie komentarz Boguski pod moim wpisem z 20 stycznia, gdzie krytykowalam hipokryzje eko terrorystow w Niemczech i nie tylko. Zahaczyl on mianowicie o segregowanie smieci i ze ludzie bio odpady wyrzucaja w woreczkach plastikowych. U nas tolerowane sa torebki papierowe, moga byc np. po kupionym dzien wczesniej w piekarni chlebie, ale mozna kupic specjalne wlasnie dla bio smieci. Ja kupuje takie, ktore wprawdzie wygladaja jak foliowe (te nie przeciekaja mi do wiaderka, nie musze go myc za kazdym razem), ale sa biodegradowalne. 
 Znacie slynne niemieckie powiedzonko, ze Ordnung muss sein i Niemcy sie do niego na ogol stosuja, jesli ktos tego nie robi, z duzym prawdopodobienstwem jest to element naplywowy i nie mam tu na mysli wylacznie azylantow, sa to rownie dobrze "Niemcy" z Polski, Kazachstanu lub przyjezdni do pracy z calego terenu unii. Czesto zdarzaja sie gdzies po lasach zuzyte opony, bo za duzy to wysilek zawiezc je na miejsce, gdzie zbieraja takie rzeczy, ale trzeba za to zaplacic jakies drobne pieniadze. Podobnie niektorzy wyrzucaja odpady poremontowe, a one nie mieszcza sie w zadnej kategorii, trzeba je osobno traktowac. Dlatego smieciarze zamieniaja sie czasem w detektywow i szukaja najmniejszych sladow, ktore moglyby ich naprowadzic na sprawce i czasem im sie to udaje.
 W Niemczech jest tak, ze co roku obywatel dostaje rozpiske lub moze ja sobie znalezc w internetach, w jakie dni odbierane sa poszczegolne rodzaje smieci. Jesli przed ich odebraniem kontenery sa pelne, a mieszkancy maja cos jeszcze do wyrzucenia, to musza z tym czekac az bedzie miejsce w pojemnikach, nie wolno postawic smieci obok, bo smieciarze ich nie wezma, biora jedynie zawartosc kontenerow. Mnie czasem zdarza sie dopchnac np. makulature, ale zawsze dbam o to, zeby nie zostawiac po sobie sladow, czyli z przesylek zawsze zdzieram naklejki z adresem i moimi danymi, rowniez z racji ich ochrony, ale nie tylko, bo nawet gdyby przypadkiem moj karton wyladowal obok przeladowanego kontenera, nie dojda nigdy czyje to bylo.
 Inaczej moje corki, podczas obydwu przeprowadzek bylo po kokarde przeroznych kartonow, bo najmlodsza zamawiala miliony roznych potrzebnych rzeczy do domu, a zamawiala na moj adres, zeby juz na nia tu na miejscu czekaly, bo mieszkala przeciez gdzie indziej. Druga corka przez kilka lat wrzucala wszystkie kartony po otrzymanych przesylkach do piwnicy, wiec pozniej wywalila je wszystkie naraz. Oczywiscie z naklejkami adresowymi, bo nie bylo czasu i glowy, zeby je zdzierac. Malo tego, wszystkie kartony rzucane byly w calosci, bo przeciez za duzo wysilku kosztowaloby, zeby je skladac na plasko. Przy takiej "gospodarce" kontenery na makulature zapelnialy sie szybciej, no i w koncu zabraklo miejsca, wiec moje madre inaczej dzieci stawialy je obok. Z widocznymi i wyraznymi wizytowkami, ktoz to te makulature tam rzucal, w tym z MOJA! Smieciarze przyjechali, oprozniki kontener, pogrzebali w tym, co lezalo obok, pofotografowali, zostawili i pojechali, a nastepnego dnia najmlodsza miala wizyte dozorcy z wydrukowanymi zdjeciami i adresami nas trzech. Kiedy sie o tym dowiedzialam, o malo nie powyrywalam im nog z dupy. Za glupote i bezmyslnosc i za to, ze mnie w to wkrecily. Ponad godzine darlam te kartony na kawalki, zeby byly plaskie i nie byla to przyjemna robota, bo wszystko rozmieklo od deszczu. Pakowalam na wcisk do wlasnego samochodu i gdyby nie bylo dosc miejsca w naszym makulaturowym smietniku, musialabym je zawiezc na plac recyklingowy. Za to dzieci musialy sie nasluchac, jakie z nich gamonie i ze stara matka musiala swiecic oczami za ich beztroske i glupote oraz wozic autem rozmiekle kartony. 
 Drugie podobne zdarzenie mialo miejsce u znajomych, mieszkajacych na bocznej, bardzo waskiej uliczce. Auta odbierajace makulature sa dwojakie, mniejsze i wieksze, te ostatnie nie mieszcza sie na owej uliczce. Ktos cos przegapil i przez kilka tygodni wysylal do nich te wieksze, po czym kierowca robil zdjecie, ze auto nie pasuje i nie odbieral, ale nikomu przez dlugi czas nie przyszlo do glowy, ze to wina ratusza, nie mieszkancow. Tymczasem ludzie na calej uliczce zbierali i przechowywali makulature w mieszkaniach, bo wiadomo, czym poskutkowaloby polozenie jej obok puszki. Dzwonili do miasta z interwencjami, ale wciaz slyszeli odpowiedz, ze uliczka jest za waska. Jakim wiec cudem przez poprzednie kilkanascie lat auta sie miescily, a teraz przestaly? Na to bystra inaczej dziunia przy telefonie odpowiadala, ze ma zdjecie i auto sie nie miesci, wiec o co biega. A ludzie cierpliwie czekali w zwalach makulatury, az w koncu ktos uderzyl wyzej i nagle okazalo sie, ze trzeba tam wyslac mniejsze i wezsze auto. No WOW! Cala zabawa trwala cos ze dwa miesiace, a makulatura powinna byc odbierana w trybie dwutygodniowym. 
 Ordnung muss sein! Qrwa!

03 lutego 2024

Drganie powieki

 Tak se siedze w mojej odremontowanej kuchni, ktora w miedzyczasie jeszcze dodatkowo przyozdobilam na nowo, rozgladam sie po niej, wzdycham z zadowolenia, bo bardzo mi sie podoba moje dzielo, m.in. nowa lampa na suficie, ktora wraz ze slubnym tam zainstalowalismy. Jestem po spacerze z Toyka, bo pogoda zrobila sie akuratnie spacerowa, mam poczucie dobrze spelnionego obowiazku, chalupa posprzatana, jest sobotnie popoludnie, wiec przede mna jeszcze cala niedziela odpoczynku, niekoniecznie lezenia i pachnienia, raczej aktywnego, jesli pogoda pozwoli. Czego wiec chciec wiecej? Siedze sobie zatem i scrolluje fejzbuka, az natykam sie na rysunek mojej ulubionej Kury (polecam tym, ktorzy jeszcze nie polubili jej strony) i podobnie jak jej, i mnie zaczyna latac powieka. Z wqrwu.


 Kura zas odsyla do Ptaszka Staszka (tez polecam), ktory ja zainspirowal.


 Oboje zas zainspirowali mnie do napisania tego tutaj postu. Qrde, jak ja lubie tych przemadrzalych kauczow, co to lepiej ode mnie wiedza, jak mnie uszczesliwic. Oni nie zwazaja na okolicznosci, no bo po co, oni maja wytyczona wlasna droge do szczescia i wydaje im sie, ze schemat jest na tyle dobry, ze mozna uczyc go innych. Juz kiedys byla jedna taka, ktora sama uczeszczala na psychoterapie i zaczelo jej sie wydawac, ze to ja upowaznia do pouczania innych. Jarzycie? Sama zaburzona i potrzebujaca pomocy psychoterapeuty, a po kilku posiedzeniach pouczajaca mnie, jak mam zyc i probujaca mi sugerowac bledy zyciowe, zupelnie mnie nie znajac. Wiedziala tyle, ile pozwolilam jej przeczytac na blogu, bez gwarancji, ze pisalam o wszystkim i ze w ogole pisalam prawde. Ale ona wiedziala lepiej i dala sobie prawo zwracac mi uwage. Czyli cos ten jej psychoterapeuta nie wywiazal sie z powierzonej mu roli, zamieszal jej pod wlosami na tyle, ze poczula sie upowazniona robic wyklady innym.
 No i te wszystkie kaucze, ktorym wydaje sie, ze znalezli recepte na szczescie dla wszystkich jak leci, bez ogladania sie na okolicznosci, przeszlosc, stan zdrowia, warunki, sytuacje rodzinna i finansowa, wiec i tysiac innych okolicznosci. Dla nich wszyscy podlegaja jednemu schematowi, a mnie juz nawet nie chce sie ani tlumaczyc, ani usprawiedliwiac, ani besztac, w dupie to mam. Zastanawia mnie tylko, na jakiej podstawie postanowili wszystkich wbijac w jedna matryce i dla wszystkich stosowac jeden wyuczony kod szczescia i pisac pouczajace elaboraty, ze to szczescie i bogactwo lezy po prostu na ulicy, a niektorym tylko nie chce sie po nie schylic. Czym oczywiscie w osobach dotknietych roznymi nieszczesciami moze obudzic jedynie poczucie skrajnego przegrywu i winy, ze sie nie schylili. Niewazne, ze mieli polamany kregoslup, nie schylili sie, bo sa gowno warci. Bo, qrna, chciec to moc, a on widocznie nie chcial, len i nieudacznik.

01 lutego 2024

Poczynilam

 Poczynilam mianowicie pewne spostrzezenia po ostatnich demonstracjach i protestach, zarowno w Polsce, jak i u nas. Protesty odbywaly sie z roznych powodow, przeciw roznym ugrupowaniom politycznym, w roznych panstwach, a na uderzajace podobienstwa naprowadzili mnie dziennikarze lub przedstawiciele protestujacych ugrupowan, ktorzy przeprowadzali sondaze wsrod protestujacych. Przysluchiwalam sie i z przerazeniem odkrylam, ze ci protestujacy nie bardzo nawet wiedza, przeciw czemu protestuja, po co tam przyszli, a na zadawane pytania jak mantre powtarzaja slogany propagandowe osob organizujacych. Przyklad? A prosze bardzo, reporter TVN usiluje rozmawiac z "protestujacymi" przeciwko Tuskowi, zwiezionymi za kase z calej Polski, juz z wygladu prostackimi przykoscielnymi typami i typiarami.Nie bardzo nawet dawali dojsc do slowa dziennikarzowi, wykrzykujac antyniemieckie (sic!) hasla i zaslaniajac kamere flagami. Jakies argumenty? Zapomnij! Tu jest Polska! i takie tam truizmy. Na oko uczestnicy to niedoksztalceni odbiorcy zasilkow, mocno pobozni, nienawidzacy Europy, otwartosci i tolerancji z calej sily ich skurczonych od wódy mózgów, agresywni z braku jakichkolwiek rzetelnych argumentow, roszczeniowi, chcacy jak najmniejszym wysilkiem dojsc do czegos i goraco modlacy sie o to, zamiast wziac sie do roboty. Zawistni o sukcesy innych, gotowi donosic, krasc - no slowem wiekszosc elektoratu pisowskiego. Tluszcza gotowa rozerwac na strzepy, gdyby tylko zagwarantowano im bezkarnosc, ludzie skrajnie niebezpieczni w gromadzie, choc na pozor spokojni pobozni obywatele. Wystarczy jednak popatrzec na ich wykrzywione nienawiscia twarze geby, ich gestykulujace tuz przy twarzy dziennikarza piesci, ich krzyki, a juz wiadomo, z kim ma sie do czynienia.
 Zmiana planu i to zmiana o 180°, inny kraj, inna demonstracja, przeciw innemu ugrupowaniu. Wydawaloby sie, ze ta jest calkiem prawidlowa, jej celem bowiem jest rasizm, nazizm i faszyzm. Partie rzadzace zaczynaja draznic spoleczenstwo, ktore wyraza glosno krytyke, a poniewaz jest ona olewana, nie ma checi dialogu, jest za to coraz wiecej podatkow, zakazow i nakazow, wiec swoje niezadowolenie narod wyraza w calkiem demokratyczny sposob, oddajac swoje poparcie partii, ktora nie boi sie, w ramach chorej poprawnosci politycznej, glosno krytykowac tejze polityki, wydawania pieniedzy podatnikow na uszczesliwianie calego swiata, podczas gdy w kraju panuje niedostatek, a emeryci MUSZA dorabiac albo korzystac z przykoscielnych dobroczynnych garkuchni, bo emerytury nie wystarczaja na zycie, za to rozpasani goscie maja sie dobrze jak paczusie w masle, pozwala im sie na wiecej, kryje ich przestepstwa i traktuje lepiej, podczas gdy Niemcy maja placic najwyzsze w Europie podatki i trzymac pysk, bo jesli probuja walczyc o lepsze zycie, to od razu stempluje sie ich jako nazistow i rasistow. Tak wiec poparcie AfD rosnie, w niektorych wschodnich landach AfD stala sie pierwsza sila polityczna i to jest rzeczywiscie niepokojace zjawisko. Co robia rzadzacy? Zamiast zmienic polityke, usiluja w demokratycznym (co najmniej w teorii) panstwie zdelegalizowac te partie. Nie dalo sie, sad najwyzszy w Karlsruhe odrzucil te bezsensowne pozwy, wiec zmieniono retoryke i zaczeto organizowac protesty przeciw rzekomym nazistom. A poszlo o tzw. remigracje i odciazenie panstwowego budzetu poprzez organizacje miasteczek dla migrantow np.w polnocnej Afryce i dalsze jego finansowanie przez Niemcy, poza tym skrocenie formalnosci deportacyjnych dla przestepcow, czyli praktycznie to, co kazdy NORMALNY rzad powinien juz dawno zrobic dla wlasnych obywateli, zeby zapewnic im wieksze bezpieczenstwo we wlasnym kraju. Tymczasem wielu tutejszych specjalistow emigruje z Niemiec w poszukiwaniu bezpieczniejszej lokalizacji, pracowac mozna wszedzie, ale nie wszedzie oddaje sie ponad polowe pensji na przyjezdnych przestepcow. Ale wracajac do protestow, Niemcy ruszyli gremialnie na ulice, bo to narod mocno przewrazliwiony na hasla "nazi, rasizm czy faszyzm". I dobrze, prawidlowo, bo nie wolno im pozwolic zapomniec, co ich przodkowie nawyprawiali. Jednak poprawnosc polityczna musi miec jakies granice, nie mozna dopuscic do bezmyslnego samobiczowania sie i oddawania panstwa bezwarunkowo w obce rece, w tym w rece terrorystow islamskich i zwyklych przestepcow majacych panstwo, jego prawa i obywateli w najwiekszej pogardzie. Ale obecnie rzadzacy maja pelne rece roboty przy trzymaniu chyboczacych im sie pod dupami stolkow, wiec pozostaje im tylko zwolywac demonstracje, straszac nieistniejacymi niebezpieczenstwami, a przemilczajac te realne. 
 I teraz mlodzieniec z mlodziezowki AfD ruszyl w tlum pytac protestujacych, przeciw czemu tak protestuja. No coz, Niemcy to nieszczegolnie inteligentny narod, choc pracowity. Kiedy Hans ma na piwo co wieczor po pracy, na urlop dwa razy w roku i sredniej klasy samochod, nie kiwnie palcem, bo mu dobrze. Kiedy jednak zaczyna na wszystko brakowac, jest niespokojny, a potem wsciekly, kiedy widzi, jak zyja inni za jego podatki. Co wiec robi? Zaczyna popierac partie, ktora mu obiecuje wytrzebienie pasozytow. Z drugiej jednak strony ma od urodzenia wbijane do glowy, ze nalezy do zlego narodu i ten narod nalezy naprawic, dac mu dostrzal swiezej krwi, bo zwyrodnieje, a poza tym ktos musi na Hansa emeryture pracowac. Jest wiec znow ZA, poza tym czerpie propagandowa sieczke z telewizora i cos mu tam we lbie zostaje. Kazali protestowac PRZECIW ekstremalnej prawicy, bo ekstremalna prawica to natychmiastowe skojarzenie z niechlubna NSDAP, wiec Hans leci na protest. I nagle ktos go pyta, przeciw czemu protestuje, wiec wypinajac piers naprzod oznajmia, ze przeciw rasizmowi. Padaja dalsze pytania, o deportacje przestepcow, Hans jest ZA, zwlaszcza ze rzad tez cos o tym wspominal (podczas kampanii wyborczej, potem zapomnial), a ponadto Hans ma corki, wiec niebezpieczenstwo jest wieksze, ze moga im cnote odebrac, a nawet zabic, bo slyszal tez, ze odsetek tego typu przestepstw wzrosl o blisko 40%. Tak wiec sobie odbijaja pileczke, kilka osob stoi i przysluchuje sie, nagle jedna pyta, kim jest robiacy sonde. Facet odpowiada, ze nalezy do mlodziezowki AfD i w tym samym momencie te kilka przysluchujacych sie osob zaczyna skandowac "nazi raus!". Koniec rozmowy, nie da sie powiedziec ani slowa wiecej, tlum jest gluchy na inne argumenty, choc wie i odczuwa na wlasnej skorze, a gotowa jestem sie zalozyc, ze wielu z nich postawi krzyzyk przy AfD w najblizszych wyborach. To tylko przed kamerami robia sie tacy poprawni politycznie. 
 To wszystko nie jest latwe, a ja boje sie zarowno naplywowych przestepcow i mam tu na mysli nie tylko tzw. uchodzcow, rowniez hordy amatorow latwego zarobku z bylych krajow bloku wschodniego, w tym z Polski, ale i oszalalych radykalnych poprawnych politycznie ich zwolennikow.
 Na koniec jeszcze jedno znaczace podobienstwo protestow, na pozor tak od siebie ideologicznie odleglych. Kiedy pis przez osiem lat robil z konstytucji szmate dla wlasnych celow i interesow, nikt z nich nie zaprotestowal. Teraz nagle jawia sie wielkimi obroncami konstytucji. Jakiej konstytucji? Czyzby byla jakas druga? Bo obecna wladza jedynie naprawia to, co pis zepsul WBREW obowiazujacej nadal konstytucji. A tutaj? Krazy w necie celny wierszyk: Wird der Bürger unbequem, ist er plötzlich rechtsextrem, co w dowolnym tlumaczeniu znaczy, ze kiedy obywatel staje sie niewygodny, kiedy krytykuje i zadaje trudne pytania, zaczyna sie go nazywac ekstremalnym prawicowcem (czyt: neonazi, a na to jest przeczulony kazdy Niemiec). Poki AfD nie zagrazala wiodacym partiom, byla tolerowana, teraz usiluje sie ja zdyskredytowac, zdelegalizowac i szczuje na nia tlumy.

O szacunku

  Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga. Antoine de Saint-Exupery   Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem or...