31 maja 2023

Niedawno...

 ... rozmawialysmy sobie ze znajoma, ktora jest mniej wiecej w moim wieku, na tematy przerozne, ale jak to w zyciu bywa, wiekszosc rozmow predzej czy pozniej schodzi na temat wiadomy. W koncu swiat kreci sie wokol tylka. Nie kazdy tylek tylkowi rowny, bo np. swiat pisu wiruje wokol tylka nadprezesa-genialnego-stratega-jarozbawcy. Ten to musi miec szerokie wejscie, skoro dzien w dzien stoi kolejka, zeby mu sie wslizgnac, a nie kazdy uzywa zelu lubrykacyjnego czy innego towotu. Swiatek przykoscielny bryluje hierarchicznie, wierni u proboszcza, proboszcz u biskupa, ten u kardynala, a ten ostatni w samym Watykanie, wokol Franka. I tak jest wszedzie, w kazdej branzy.
 My jednak pozostalysmy klasycznie, w poblizu calkiem zwyczajnej du*y. Znajoma opowiadala o programie telewizyjnym, ktory krotko przedtem ogladala i w ktorym wypowiadaly sie osoby, glownie kobiety, zarabiajace na roznego rodzaju uslugach cielesnych, ale nie tylko. O swojej pracy opowiadaly zwykle prostytutki, dominy, sado-maso i inne wcielajace sie w rozne role, osoby dogadzajace roznym fetyszystom, kobiety wykonujace swoje uslugi "zdalnie" czyli przed kamerkami lub... parajace sie wysylaniem  zbokom wszelkiego autoramentu roznych rzeczy, ktorych oni potrzebuja do zycia i swego zbokowego funkcjonowania. Najwiekszym wzieciem ciesza sie uzywane majtki. Mozna tez przez kamerke pokazywac rozne swoje czesci ciala, bynajmniej nie TE najwazniejsze, ale np. stopy dla feetfetishist. Najbardziej interesujace w tym wszystkim jest to, ile i jak duzo mozna w tej branzy zarobic, a w koncu zadna z nas nie moze narzekac na nadmiar emerytury, co nie?
 I tu zakielkowal w nas pomysl, nie zgadniecie jaki. Aaa, zgadliscie? No wlasnie!  Zainwestowac trzeba jedynie w kilkaset par majtek, a potem juz tylko je nosic, wysylac, kasowac gruba forse i rozgladac sie, pod jakimi palmami spedzic kolejny urlop oraz gdzie wybudowac wille, na ktora nagle bedzie nas stac. Albo wypedikiurowac stópki i pokazywac je sliniacym sie zwyrolom. Praca bezpieczna, bez kontaktow osobistych, bez ryzyka zlapania intymnej choroby albo trafienia na psychopate-kanibala i wszystko w czasie, kiedy maz jest w pracy, dzieci w szkole, a tesciowa wlasnie udala sie na majowe. Mozna miesiecznie wyciagnac do kilkuset tysiecy i to bez podatku, bo za uslugi seksualne panstwo na ogol nie kasuje, bowiem czerpanie zyskow z nierzadu ma swoja wlasna nazwe i jest karalne. No moze w Polsce beda brac od kazdego po 20%, bo skoro kradna od zbiorek na umierajace dzieci, to pewnie tym bardziej przypadnie im do gustu funkcja panstwowego (moze lepiej zabrzmi z ulubionym przymiotnikiem NARODOWEGO) alfonsa. 
 
 Zeby nie bylo niedomowien, wszystko powyzej jest dezinformacja i konfabulacja oraz plonem naszej absolutnej glupawki podczas wesolej rozmowy dwoch starzejacych sie niewiast, ktore na swoj sposob troche zaluja, ze za czasow ich mlodosci nie bylo internetow i tych wszystkich dzisiejszych udogodnien.

No i jeszcze sie pochwale tym, ktorzy nie maja fejzbuczka, jak aktywnie spedzalysmy z Toyka weekend zielonoswiatkowy.


Przeszlysmy do kupy 31,79 kilometra, moje kroki policzyly sie i wyszlo 43.929, no i spalilam 1778 kCal. Obiesmy sa zmeczone, ja dodatkowo dorobilam sie babli na kopytkach oraz kolanko znow mnie boli. Ale za to jaka satysfakcja!

29 maja 2023

Bliskie spotkania dzikiego stopnia

 Wreszcie nastala odpowiednia do spacerowania pogoda. No ja wiem, ze nie ma zlej pogody, moze byc tylko niedopasowane do warunkow ubranie, a wymowkami posluguja sie leniwce, ale kto powiedzial, ze ja nie jestem leniwcem? I moge nie lubic, kiedy kapie mi za kolnierz, albo przepizdza mnie do szpiku kosci, albo mi sie po prostu nie chce zejsc z sofy, gdzie zaleglam oblozona ze wszystkich stron futrami. Bywa jednak, ze tak mi sie chce wyjsc, ze az! Tak wlasnie mialam w sobote, pierwszy dzien dlugiego weekendu zielonoswiatkowego. Rano co prawda straszylo temperatura jedynie 5°C, ale pogodynka obiecywala poprawe i ocieplenie. Tak tez sie zrobilo i po obiedzie poszlysmy z Toyka w kierunku Kiessee.
 Szlysmy najpierw glowna, a wlasciwie jedyna alejka naszego lokalnego parczku, a ze Toyka mocno wszystko obwachiwala, pomyslalam, ze bedzie grubszy interes i zeszlam na rownolegla drozke, nieutwardzana, ktora po deszczach jest nieprzechodnia, bloto po kostki. Idziemy sobie, Toyka na smyczy, bo jak wiecie, jest okres ochronny i psy musza chodzic uwiazane. Jak sie okazuje, nie bez powodu, bo nagle psica szarpnela, a w wysokich trawach cos sie poruszalo. Przeszlysmy obok tego miejsca, pozniej sie zatrzymalam i czekam, widze, ze to cos rusza sie w kierunku sciezki, a do tego wydaje kompletnie obce mi odglosy, cos posredniego miedzy cwierkaniem a klaskaniem, dzwiek dosc wysoki, glosny, niepodobny do niczego. Zapetalam mocniej smycz, psa wzielam miedzy nogi i scisnelam kolanami i obie czekamy, co sie z traw wyloni. Wylonily sie dwa osobniki, ale dopiero, kiedy zobaczylam ich pyszczki z charakterystycznymi maseczkami, rozpoznalam, ze to male szopki praczki.



 
Zero strachu przed czlowiekiem, a co dziwniejsze przed psem, za to w oczkach wielka ciekawosc, no i przez caly czas nadawaly jak nakrecone. Rozgladalam sie dokola w obawie, ze jak pojawi sie ich matka, to moze poczuc sie zagrozona i skoczy nam na glowy, a z psem rozprawi sie w trymiga. Postanowilam isc dalej, ale szopki uznaly pewnie, ze moge byc dostawca jedzenia, bo wygladaly na dosc glodne, wiec ruszyly zwawo za mna. Ja tu szarpiaca sie z Toyka, ktora dostala palmy i chciala sie koniecznie z szopkami zakolegowywac, z drugiej strony zagrozenie, gdyby matka sie pojawila, no komedia, a te ledwie za mna nadazajace na swoich krotkich lapinach i drace sie wnieboglosy, zebym zwolnila. Doszlam do drogi asfaltowej, ktora co prawda nie jezdza samochody, ale za to rowerzystow jest pelno i popylaja dosc szybko. Nie wiedzialam, co mam robic, wiec w desperacji zadzwonilam na 112. 
- Tu sluzba ratownicza, gdzie sie zdarzyl wypadek?
- Dzien dobry, nazywam sie AMP, jestem z psem na spacerze, nic sie nie zdarzylo, ale moze sie dopiero zdarzyc, bo... 
I zaczelam mu wszystko opowiadac i prosic, zeby cos poradzil. Zwlaszcza, ze nieraz widzialam w miescie woz w barwach strazackich z napisem TIERRETTUNG (ratowanie zwierzat), wiec chyba i tym sie zajmuja w razie potrzeby. Facet wypytal mnie, gdzie jestem, co i jak, nawet slyszal cwierkanie szopkow, tak glosno sie wydzieraly, ale w koncu zarzadzil, ze mam je zostawic tam gdzie sa i ze na pewno matka je znajdzie. W tym czasie te dwa obwiesie zaczely sie oddalac, do miejsca gdzie sie spotkalismy, wiec uznalam, ze ratownik ma racje. Zreszta szopy to straszne szkodniki, gatunek absolutnie inwazyjny w Europie, bo ich ojczyzna jest Ameryka Polnocna, ale one tymczasem tak sie u nas zadomowily, ze stanowia zagrozenie dla rodzimych gatunkow. No ale z drugiej strony jak tu nie reagowac, kiedy leza za toba dwa glodne dzieciaki i prosza o pomoc. W drodze powrotnej poszlam tamtedy, ale juz ich nie spotkalam.
 Tu macie jeszcze kilka fotek ze spaceru.
 






 Po raz pierwszy w zyciu widzialam szopa na zywo, teraz wiem przynajmniej, jakie wydaje dzwieki. Mialam szczescie trafic na taki slodki dwupak.


27 maja 2023

Licho nie spi

 Czort wie, co sie wyprawia w tym moim miescie, ktore nalezy raczej do spokojnych, nie jest duze, nie ma specjalnie przemyslu, raczej jest opanowane przez intelektualistow i studentow z racji slynnego na caly swiat uniwersytetu. Zdarzaja sie drobne przestepstwa, ale prawdziwa plaga to kradzieze rowerow, szczegolnie tych elektrycznych, ale i normalnych, choc takich z wyzszej polki. Wyspecjalizowane bandy z Europy wschodniej przyjezdzaja do Niemiec na lowy i wywoza skradzione mienie do krajow, skad pochodza, by tam sprzedac. Niejednokrotnie wpadali w rece policji, jak nie podczas zaladowywania towaru do transportera, to podczas wyrywkowych kontroli na autostradach, stad wiem, ze najczesciej sa to Rumuni, Bulgarzy. Litwini, Polacy. Ostatnio jednak zlodzieje pojechali po bandzie. Do Getyngi zawitala parka w podrozy poslubnej, przemieszczali sie kamperem z miejsca na miejsce, a do zwiedzania poszczegolnych miast wyposazeni byli w dwa rowery na specjalnym stelazu przymocowanym do kampera i tutaj wlasnie ktorejs nocy obudzil ich lomot, ale zanim wygrzebali sie z lozka i wyszli na zewnatrz, po ich rowerach i zlodziejach nie bylo juz sladu. Okradli ich praktycznie na ich oczach. Kobieta opisala cale zdarzenie na naszej lokalnej stronie na fb, policja oczywiscie niezwlocznie w nocy przyjechala, ale panstwo mlodzi na rowerach juz sobie nie pojezdza.
 Ktoregos dnia, bedac w pracy, wyjrzalam przez okno, bo na zewnatrz jakis harmider zwrocil moja uwage. Musiala tam wydarzyc sie jakas grubsza draka, bo ulica zastawiona byla trzema radiowozami i ambulansem ratunkowym. Pojecia nie mam, co tam sie stalo, przeciez nie bede latac i dopytywac. Jeden radiowoz odjechal gdzies po godzinie, dwa nadal staly i karetka tez. Kiedy po ok. dwoch godzinach jechalam do domu, karetki juz nie bylo, ale nie wiem, czy kogos zabrala, bo nie mialam czasu stac w oknie i pilnowac, za to oba radiowozy nadal tam staly. Troche to niecodzienne taka dluga interwencja. I nie byloby w tym moze nic specjalnie dziwnego, gdyby nie osobliwa czestotliwosc jazd karetek i policji tego dnia na naszej glownej ulicy. Siedzialam przy kompie w kuchni i co rusz slyszalam syreny, po czym przemykaly pospiesznie karetki. I nie, nie byl to zaden wielki karambol na "siodemce", bo karetki jezdzily w obu kierunkach, nie tylko w strone autostrady, jak to ma miejsce podczas wypadkow. Malo tego, te karetki wyly jak potepione. Trzeba Wam bowiem wiedziec, ze tu nie naduzywa sie syren, kierowca ambulansu, strazak czy policjant wlaczaja sygnal dzwiekowy, jesli musza sie przebic przez skrzyzowanie na czerwonym albo przez zatloczona ulice, poza tym poprzestaje wylacznie na "kogucie" na dachu i swiatlach stroboskopowych gdzies z boku. Dlatego to wsciekle wycie przez caly dzien bylo czyms niespotykanym. 
 Pisze o tym, zeby miec o czym pisac, ale nie wiem, na jaka to okolicznosc powstal tak nieszablonowy ruch pojazdow uprzywilejowanych i o co w tym wszystkim chodzilo. Nie dopytuje, bo to nie w moim stylu, czasem wpadnie mi w oko jakis wpis na stronie lokalnej albo policyjnej, wtedy dowiaduje sie poniewczasie, ze cos niezwyklego sie dzialo. W kazdym razie to zawodzenie karetek bylo czyms szczegolnym w tym malomiasteczkowym marazmie.

25 maja 2023

Dzieci - nasz skarb narodowy

 Coraz wiecej konsumentow zwraca uwage na to, jakie produkty kupuje, jednoczesnie coraz wiecej producentow podaje na metce, jak duzo wody zuzyto do produkcji i ile wyprodukowano przy tym dwutelnku wegla. Ludzie pytani w sondazach deklaruja, ze gotowi byliby zaplacic wiecej za wyrob ekologiczny, jednak nie idzie to w parze z rzeczywistoscia. Bo otoz 20-procentowy wzrost ceny skutkuje spadkiem popytu nawet o ponad 60%. Z jednej zatem strony swiadomosc rosnie, z drugiej malo kogo stac na drogie fanaberie. Bo coz z tego, ze bedziemy kupowac szmaty z drugiej reki i je przerabiac albo weganskie buty, jak w tym samym czasie dojezdzamy do pracy wlasnym samochodem, wcale nie elektrycznym, a nawet jesli, to ladowanym z konwencjonalnego, a nie odnawialnego zrodla pradu. Co z tego, ze przestaniemy jesc mieso, kiedy do codziennej higieny uzywamy podpasek jednorazowych i papieru toaletowego, zamiast szmatek, ktore bedziemy prac (zuzywajac zreszta cenny prad, no chyba ze pojdziemy prac te os***ne szmatki do rzeki), a te wlasnie srodki higieny osobistej ulegaja rozkladowi przez strasznie dlugi okres. 
 Jesli zrezygnowalibysmy z samochodu, wytworzymy ok 2,5 tony CO2 mniej w skali roku. Niektorzy rezygnuja, inni zas wola pozostac przy autach, za to rezygnuja z posiadania dzieci, bo taki bezdzietny obywatel zamoznego panstwa oszczedza na braku dziecka blisko 60 ton CO2, biorac pod uwage te wszystkie chusteczki jednorazowe, ktorymi wyciera sie kochany tyleczek i tony pampersow, ktorych czas rozkladu to 400 do 500 lat i miliony ton plastikowego badziewia pelniacego role zabawek, ktore po uzyciu nadaje sie do wyrzucenia. Inaczej rzecz sie ma z mieszkancami slabiej rozwinietych panstw, tam slad weglowy jest zdecydowanie nizszy. 
Nowym wiec trendem w rozwinietych spoleczenstwach jest "niemanie" dzieci, czesciowo z wygody, czesciowo dla srodowiska, czesciowo na pewno ze strachu o ich przyszlosc, bo nie czarujmy sie, swiat jest zle skonstruowany, a wlasciwie to nie, na swiecie wszystko gra, tylko czlowiek psuje go dla kasy. Tak wiec swiadomi ludzie rezygnuja z potomstwa lub ograniczaja sie do jedynakow lub co najwyzej parki. A wiadomo z demografii, ze aby utrzymac co najmniej stala liczbe mieszkancow danego obszaru, dwie osoby (rodzice) musza sprowadzic na swiat co najmniej dwoje dzieci, kazda liczba powyzej to wzrost populacji, kazda ponizej to przyrost ujemny. Jak na ironie rozmnazaja sie osobniki w jakis sposob felerne, bo wiadomo, ze jak kto biedny, to nie bedzie w pelni zdrowy, ani odpowiednio wyksztalcony. Ja czasem mam wrazenie, ze mieszkancy takiego Pakistanu nic innego nie robia, tylko parza sie bez opamietania i rodza to swoje niedoskonale potomstwo, ktore wprawdzie nie bedzie zawijane w pampersy i karmione ze sloiczkow, ale mimo wszystko potrzebujace jakiejs przestrzeni do zycia. Z tego niedostatku i ciasnoty czesto emigrujace w daleki swiat, prosto do lepiej rozwinietych bezdzietnych spoleczenstw. Wydawaloby sie, ze to znakomita zgodnosc interesow, przybywa sila robocza i producenci nowego narybku. Nie musze chyba pisac, bo pisalam niejednokrotnie, ze wcale tak nie jest, mala Europa nie jest w stanie przyjac wszystkich chetnych,  a system socjalny rozleniwia przybylych, dostaja pieniadze za nic, wiec nie lezy w ich interesie podejmowanie pracy. Deportowac ich tez za szybko nie mozna, sprawy sie przeciagaja, a starzejace sie spoleczenstwa musza pracowac coraz dluzej, wlasnie zeby ich utrzymac. 
 A migrantow bedzie coraz wiecej, jak nie za sprawa pustynnienia pewnych obszarow, to znow zalewania innych przez topniejace lodowce, za sprawa wojen czy miejscowych konfliktow, z przyczyn ekonomicznych czy przez ucieczke wymiarowi sprawiedliwosci we wlasnych krajach. Jedno tylko sie nie zmienia, bezrozumne dzieciorobstwo w regionach najbiedniejszych. 

23 maja 2023

Wybrzydzanie

 Przyznaje sie bez bicia, nielatwo mnie wyzywic, sa potrawy ogolnie lubiane, ktorych nie wezme do ust, np. flakow, golonki czy czegokolwiek doprawionego czosnkiem. Darujcie sobie w komentarzach przekonywanie mnie, jak bardzo czosnek jest zdrowy i ze jego cudotworcze dzialania maja sile sprawcza podnoszenia z mar nieboszczykow. Smrod tego czegos jest dla mnie nie do zniesienia i to na tyle, ze nie moglam brac Aliofilu, bo wprawdzie przy przyjmowaniu nie smierdzial, ale pozniej przez caly dzien odbijalo mi sie czosnkiem, wywolujac mdlosci i nierzadko prowadzac do wymiotow. Na mnie czosnek dziala chorobotworczo, wiec nie przekonujcie mnie, bo to daremne. Flaki mnie rowniez brzydza, jak i salceson, owoce morza, no mniejsza z tym, kiedys juz o tym pisalam. 
 Moje dzieci maja za to inne wstrety, ktore mnie trudno zrozumiec. No bo np. jak mozna nie lubic jajek? Ja sama np. nie tkne jajek ugotowanych na bardzo miekko, kiedy w srodku ciagna sie smarki bialkowe, ale kiedy bialko jest sciete, to juz lubie i w kazdej innej postaci, sadzone, jajecznicowe czy jako skladnik innych potraw. Moja srednia corka toleruje jajka wylacznie w postaci jajecznicy usmazonej na wior. Jajek na twardo nie ruszy, wiec np. zawsze byly nomen omen jaja ze sniadaniem wielkanocnym, a co gorsza, lubiac w gruncie rzeczy salatke jarzynowa, nie ruszy jej, kiedy ta zawiera posiekane jajka na twardo. A jak robic salatke bez jajek?  Nie wezmie do ust rodzynkow, wiec kiedy robie sernik, musze piec w dwoch formach, dla niej bez rodzynkow, dla pozostalych czlonkow rodziny z bakaliami. Ona i najmlodsza nie jadaja rowniez grzybow, wiec tu znow wystepuja problemy ze swietami zimowymi, gdzie wiele potraw je zawiera, na czele z zupa grzybowa. One jedza zatem barszczyk, reszta rodziny zupe grzybowa, na ktora ja czekam przez caly rok i jest to jedna z moich najulubienszych zup.
 Kazdy zatem ma jakies swoje potrawy ulubione i takie, ktorych za nic nie wezmie do buzi, chocby innym nie wiem jak smakowaly. I to jest ok. wszyscy nie moga miec jednakowego gustu. Ale to, co dzieje sie z Gapciem, przechodzi ludzkie pojecie i moj potencjal pojmowania. To dziecko nie lubi prawie niczego, owoce to jego wrog, warzywa - ojezusmaria! fuj!!! No naprawde jest niewiele potraw, ktore to dziecko w ogole wpuszcza do swojego jadlospisu. Przy czym jego siostra Hexa je praktycznie wszystko, az milo popatrzec i ja goscic. Kiedys odbieralam je z przedszkola, bo corka musiala zostac dluzej w pracy, zabralam do domu i usilowalam nakarmic obiadem, Hexiatko zjadlo, obliznelo sie i poszlo w swoja strone, Gapcio siedzial i grzebal w talerzu, wreszcie dostal czekolade i lody, a niech jego matka sie martwi, jak go nakarmic, bapcia nie jest od tego. Zdumial mnie jednak, kiedy byli u mnie w odwiedzinach na dzien matki. Zrobilam typowe lekkie ciasto owocowe na kruchym spodzie z galaretka, ktora zalalam truskawki, maliny i jagody. Gapcio kategorycznie odmowil, bo owoce, a z owocow to on ewentualnie banany, a i to nie zawsze, zalezy od humoru. No rece i cycki mi opadli na takie oswiadczenie. Wszyscy zatem jedli ciasta, bo oprocz owocowego z galaretka upieklam jeszcze szarlotke (jablka bleee...), a Gapcio zajmowal sie swoimi sprawami.
 Postanowilam wiec na dzien ojca, zawsze w dzien wniebowstapienia, a wiec w tym roku przypadajacy dosc wczesnie, kilka dni po dniu matki, zaskoczyc Gapcia w nadziei, ze tym razem uda mi sie sklonic go do sprobowania ciasta. Znow zrobilam takie z galaretka, bo cala rodzina bardzo je lubi, ale fragmencik wylozylam wylacznie bananami. Jak tego nie sprobuje, to ja juz nie wiem.


EDIT: i co powiecie? No nie zjadl, mimo ze bardzo sie ucieszyl, ze bapcia specjalnie dla niego przygotowala ten kawaleczek ciasta. Najpierw entuzjastycznie odniosl sie do ulubionych bananow, a pozniej wszystko i tak zostawil. Cos plul na galaretke, wiec mama mu ja zdjela, ale i tak nie zjadl. Co dziwne, jako ok. 2-letni szkrab jadl wszystko, podobnie jak jego siostra, potem nagle wszystko przestalo mu smakowac. Dziwne dziecko.

21 maja 2023

Zostac meczennikiem

 Malo kto ma takie durne marzenia, jak w tytule powyzej, ale niektorzy bardzo by chcieli byc jak Diana, szczegolnie taka jedna niespelniona aktorka serialowa z Ameryki. Tym razem ostro poleciala po bandzie, bez trzymanki, co mialo byc kontynuacja czy nawet ukoronowaniem jej roli zycia, czyli nekanej i dyskryminowanej przez dwor brytyjski nastepczyni zmarlej tragicznie jej tesciowej, Diany Spencer. Ustami rzecznika oglosila mianowicie, ze w Nowym Jorku tlumy paparazzich w samochodach, na skuterach i rowerach, dronach i helikopterach przez cale dwie godziny ganiali ich po miescie z zawrotna predkoscia, narazajac ich cenne ksiazece tylki na wielkie niebezpieczenstwo (jak w przypadku nieodzalowanej nieboszczki D.S.), powodujac kolizje w "niemal katastrofalnym", jak go nazwali, poscigu. I znow ta para, szukajaca prywatnosci i spokoju, znalazla sie w samym centrum uwagi calego swiata, wszystkim stanely przed oczyma obrazy z paryskiego tunelu, a tu historia powtarza sie. Bedzie o czym klepac w mediach, moze nawet Netflix nakreci kolejne odcinki za sluszne wynagrodzenie.
 Tymczasem... policja nowojorska niczego takiego nie potwierdzila, zadnych dzikich poscigow, zreszta jakim cudem w wiecznie zakorkowanym miescie, a juz na pewno nie przez dwie godziny. Taksowkarz, ktory ich wiozl, rowniez zaprzeczyl jakimkolwiek sensacjom podczas jazdy. Sami paparazzi tez z oburzeniem odniesli sie do ksiazecych konfabulacji, a zwolennicy ksiazecej pary niechetnie przebakiwali, ze to  rzecznika poniosla fantazja. Tyle tylko, ze rzecznik nie byl swiadkiem zdarzenia i mowil to, co oni mu zlecili, jak to rzecznik. Watpie wiec bardzo, ze wymyslil cos od siebie, zeby dodac sprawie pikanterii. To z pewnoscia sami zainteresowani ta droga szukali konsekwentnie swojej prywatnosci z dala od mediow. Zastanawia mnie, jak mozna wspolczuc Harremu i popierac te pare po wszystkich ich ekscesach, szczegolnie po ostatnim. Dla mnie sa juz jedynie zalosnie smieszni, zawsze zreszta byli.

 Nastepna sensacja pochodzi z Polski, bo otoz na osiedlowym drzewie w Parczewie pokazal/a sie... i tu nie ma zgody wsrod tlumow odwiedzajacych miejsce cudu. Jedni bowiem widza Jezusa, inni jego matke, kosciol zas widzi Conchite Wurst i stanowczo zaprzecza cudowi objawienia. A czubki wszelkiej masci zjezdzaja sie z calej Polski i modla do drzewa, czekajac az deszcz zmyje objawienie. A tu nic, objawienie tkwi na drzewie jak swego czasu ten lagun, moze trzeba bedzie podjac jakies drastyczne srodki, zeby tluszcza przestala deptac trawniki, moze wytna drzewo, moze umyja pien, a moze w koncu kosciol uzna i wokol powstanie sanktuarium? Bywaly juz objawienia na brudnych szybach i to w kilku miejscach w Polsce. Ja zas widzialam naprawde wyrazne objawienie, slowo! No niech mi kto powie, ze ta postac na zdjeciu obok, na psiej dupie, nie jest wyrazniejsza od tej na parczewskim drzewie.
 Narodek glupieje w obecnych czasach w tempie reakcji lancuchowej, zmierza prosta droga do poziomu ludow prymitywnych czujacych nabozny strach przed piorunem, zacmieniem slonca czy pohukiwaniem wydobywajacym sie z dziupli starego drzewa. Nauka w szkolach sukcesywnie jest zastepowana lekcjami mitologii katolickiej, rekolekcjami i innymi guslami. Te bujdy mozna juz zaliczac na ocene, a nawet zdawac mature z religii. Czlowiek naiwnie mysli, ze szkoly nastawione sa na uczenie, a tymczasem nauke coraz czesciej zastepuje zabobon. Stad wiara, ze akurat w Parczewie czy innej pipidówie na drzewach ukazuja sie im wlasnie swieci, a narodek kleczy i oczekuje cudu, zamiast brac sie do roboty. 

 Tak modna ostatnio sztuczna inteligencja, z ktora zreszta mialam juz okazje kilka razy "porozmawiac", zostala poproszona o wygenerowanie wygladu idealnej kobiety i idealnego mezczyzny na podstawie UWAGA! analizy danych w mediach spolecznosciowych. Zaiste, bardzo powazne zrodla dokonywania jakichkolwiek analiz, ale niech bedzie. AI meczyla sie, pocila, analizowala, sama wierzyc nie chciala, bo w koncu to inteligencja chocby i sztuczna, ze cos takiego moze istniec i sie podobac, ale pan kaze, sluga musi, wiec wygenerowala te ich wizerunki. The Bulimia Projekt, cokolwiek kryje sie pod ta nazwa zleceniodawcy, sami sie wystraszyli tego, co im AI przedstawila i orzekli, ze owe wizerunki nie tylko sa nierealistyczne, ale moga byc niebezpieczne i szkodliwe, wywolywac kompleksy, depresje i zaburzenia odzywiania oraz sklaniac do nasladownictwa. Juz nie bede Was trzymac w niepewnosci, oto nowe "idealy". A ja ide sie zabic, ze tak "idealnie" nie wygladam (widzicie, juz zauwaza sie szkodliwe dzialanie tych portretow, co najmniej w moim przypadku).


 Facet zarysem szczeki moglby rabac drewno do kominka, zas biceps nie zmiesci mu sie w zaden konfekcyjny rekaw, ale niewiasta jest calkiem niczego sobie. Przynajmniej nie ma pontona zamiast otworu gebowego, lisich oczu otoczonych firana sztucznych rzes a´la Kasia Skrzynecka i biustu Kate Price, za to figure ma swietna.

 I to by bylo na dzisiaj tyle prasowki.

19 maja 2023

Niby wiosna

 No niby jest wiosna i to od dosc dawna, ale przepraszam bardzo, w drugiej polowie maja, po ogrodnikach i Zosce, to ja bym oczekiwala jednak troche wiecej ciepla. Zwlaszcza, ze skoro juz zainaugurowalam sezon sandalkowy, to nie bede wskakiwac w zakryte buty, bo mi rano kopytka marzna. Co to ma byc? I nie, ze jakos specjalnie tesknie do pocenia sie podczas upalow, co to, to nie, ale uprzejmie prosze tych tam od pogody, zeby nie narazali mnie na katary czy inne syfilisy oskrzelowe, kiedy stópki mi wymarzna. No! Deszczu juz dosc spadlo, wszystkie deficyty z lat ubieglych zostaly uzupelnione, a miejscami nawet przekroczone, zielen wybuchla jak sylwestrowa petarda, wszystko kwitnie wkolo, i ja, i tyyyy...
 W poniedzialek bylam u chirurga urazowego na wiosce. Juz kiedys mnie tam zanioslo, baaardzo dawno temu, bo w tamtejszym szpitalu znajduje sie laboratorium snu, gdzie badano mnie przez dwie noce na bezdech senny. No mam go, ale jedyna terapia, jaka mi zaproponowano, byla maska, wiec szybko zrezygnowalam. Po pierwsze primo, bo ja zawsze spie na brzuchu lub na boku, a przy tej masce trzeba spac na plecach, a po drugie primo nie chcialam sie budzic z odciskami na gebie, ktore by mi schodzily przez pol dnia. Co ma byc, to bedzie, moze uda mi sie umrzec bezbolesnie we snie, to tym lepiej. W kazdym razie zabudowania tego szpitala na wsi sa tak malowniczo polozone, ze trudno to sobie wyobrazic. Kiedy bylam tam przed laty, dni mialam wolne, odmeldowywalam sie w dyzurce i wedrowalam po okolicach do wypeku. Musialam tylko byc na obiedzie i pozniej o 19.00 w lozku, zeby mnie mogli podpiac do miliona elektrod. Taki pobyt w szpitalu wspomina sie dobrze. Tym razem jednak bylam tylko w przychodni, wiec moglam przez okna poogladac kwitnace wokol pola rzepakowe. 
 Stwierdzono mi w prawej rece lokiec tenisisty, a w stawie lewego kciuka zaawansowana artroze, wiec potwierdzily sie moje przypuszczenia, ze dopada mnie SKS i nic sie na to nie poradzi. Najgorsza jest ta prawa reka, bo niby powinnam ja oszczedzac, a wiadomo. Poza tym wszystko sie przedluza, bo weszly jakies durne nowe przepisy i apteka musi najpierw otrzymac pozwolenie od mojej kasy chorych, zeby moc wydac mi przepisana opaske uciskowa na lokiec i mala szyne na kciuk. Cale szczescie, ze tabletki dali bez szemrania. 
 Za to lekarz zrobil na mnie znakomite wrazenie, bo chyba jako pierwszy w mojej karierze zapytal, jakie leki przyjmuje. Najpierw chcial przepisac mi cos innego, ale po dowiedzeniu sie, jakie mam leki na nadcisnienie, zmienil. Widocznie cos tam zgrzyta w przypadku tego pierwszego leku. 
 Mam poza tym przepisane zabiegi, ale niestety zaczynam je dopiero w czerwcu, wczesniej nie bylo terminow. 
 Potwierdza sie stara prawda, jezeli w pewnym wieku rano sie budzisz i nic nie boli, to z pewnoscia juz nie zyjesz.
 Jeszcze Wam opisze, jak ja na te wies musialam dojechac. Wtedy przed laty droga prowadzila nad autostrada, przez inna wies. Ale rozbudowano nasza "siodemke", z dwoch pasow ruchu zrobiono trzy i calkiem zmieniono zjazd polnocny do mojego miasta, zburzono tez wiadukt nad autostrada, a wjazd na droge do tejze wsi jest zorganizowany w sposob dosc skomplikowany bezposrednio z autostrady za sprawa dwoch "slimakow". Ja wprawdzie juz ten zjazd uzywalam, ale jadac ze zjazdu polnocnego, kiedy jeszcze mieszkalam na polnocy miasta. Teraz dojezdzam do niego od poludnia i dotarcie do tamtej drogi stalo sie dosc skomplikowane. Jak to sobie obejrzalam na mapie, to zwatpilam, czy mnie czasem nie poniesie gdzies z powrotem na autostrade, skad przez nastepnych kilkadziesiat kilometrow nie bede miala zjazdu, a jak juz zjade, to czy trafie z powrotem do domu. Mialam dwa wyjscia, jechac przez cale miasto ulicami do polnocnego zjazdu i zjechac bez trudu latwym zjazdem, albo z domu od poludnia autostrada, co jest oczywiscie latwiejsze i szybsze, ale gdzie mozna sie poplatac na zjazdach. W niedziele wzielam slubnego i przejechalam sobie probnie, ruch byl niewielki, wiec nikt mnie specjalnie nie denerwowal, ani ja nikogo. Niby juz wszystko wiedzialam, ale w poniedzialek, juz sama i przy naprawde intensywnym ruchu, wsrod ciezarowek, odwazylam sie. Moze to zaden wyczyn, ale ja jezdze prawie tylko po miescie, nie mam za wiele doswiadczen autostradowych, wiec dla mnie byl to powod do dumy. Jazda z powrotem to juz byl pikus, wjazd na autostrade prosty jak drut, bez podwojnych "slimakow" i bez mozliwosci zjechania na manowce.

17 maja 2023

Nie wystarczy...

 ... polski zolnierz wierzacy w boga i umiejacy odklepac paciorek. Nad Polska lataja sobie jak chca, jak nie rosyjskie rakiety mogace przenosic glowice nuklearne, to znow bialoruskie balony szpiegowskie. Nikt niczego  nie zauwazyl, a jeszcze niedawno ten tzw. minister obrony odrzucal z pogarda niemiecka propozycje budowania tarczy, rzekomo Polska miala dac sobie sama rade. No i dala, ale dupy. Bo o ile rakieta ino mykla przez dosc duzy obszar kraju, tak balon lecial sobie powolutku (obliczono, ze nad terytorium Polski latal sobie przez okolo 33 godziny), zbieral i przekazywal na Bialorus dane, zas genialny strateg wyladowal ponoc w szpitalu, bo dostal sraczki ze strachu, jak juz oczywiscie wyszlo na jaw poniewczasie, ze nad Polska mozna bezkarnie latac i pies z kulawa noga nie zainteresuje sie zagrozeniem. Pewnie maja wazniejsze sprawy, zolnierze maryji maja zlot w Krakowie i pielgrzymke na miejscu, beda odmawiac rozaniec, zreszta tacy z nich zolnierze, ze jedynie przed teczowym dzieciakiem w rurkach nie mieliby pietra. Reszte wojska pewnie spedzono do modlitwy, a policja pilnuje zablokowanej Warszawy, zeby genialny strateg mogl poprawic szarfe na wiencu, ktory prawdopodobnie i tak kupuje nie za swoje, choc to on winien jest smierci blizniaka i kilkudziesieciu innych ludzi. 
 Tzw. minister obrony narodowej cos tam sepleni od rzeczy, probuje bagatelizowac ten przypadek, liczy na szybkie zamiecenie sprawy pod dywan i na slaba pamiec elektoratu. Te nieudaczniki nie umialy nawet znalezc resztek rakiety, kiedy juz zdazyla spasc na ziemie, polska ziemie, TE ZIEMIE! Dobrze, ze zlomiarze jej nie dopadli. 
 
 
 

 Tak oto Polska jest chroniona. Nie mowie, ze Niemcy sa chronieni w jakikolwiek lepszy sposob, po rzadach, by nie powiedziec szarogeszeniu sie trzech durnych kucharek, a szczegolnie tej ostatniej na stanowisku ministra obrony narodowej, stan niemieckiej armii i jej uzbrojenia jest wyjatkowo zalosny. Kiedy bowiem w koncu zdecydowano, ze Niemcy wysla jakas bron na Ukraine, okazalo sie, ze jej znaczna czesc zadolowana w skrzyniach, jest zaplesniala i nie nadaje sie do niczego. Ja nie wiem, wszedzie na swiecie ministrami obrony sa wysoko postawieni oficerowie, ktorzy na wojskowosci zeby pozjadali. W Polsce jest nim idiota, ale co najmniej facet, zas w Niemczech Merkel zyczyla sobie parytetow w ministerstwach, wiec zamiast dac glupim babom teke ministra rodziny czy oswiaty albo czegos, co osoba nigdy w wojsku nie sluzaca moglaby ogarnac, daje jeden z wazniejszych resortow komus, kto nie ma bladego pojecia o obronnosci. Dobrze, ze ktoras z nich nie zarzadzila heklowania na szydelku pokrowcow na karabiny. To ostatnie babsko odeszlo w nieslawie, teraz MON zostal facet, ale tez nie zolnierz. Zobaczymy, co ten wykreci, w kazdym razie raczej glupota plaszczaka nie przebije.
 Z litosci nie wspomne o zaginionym dronie za 200 tysi.

15 maja 2023

Jak trzy malpy

 Nikt nic nie widzial, nikt nic nie slyszal, nikt nic nie powiedzial. A dziecko nie zyje, nie pierwsze i zapewne nie ostatnie w Polsce. Tam system ochrony dzieci zawodzi na kazdym kroku. Najczesciej dzieci sa krzywdzone w mocno wierzacych rodzinach patologicznych, a rozdawnictwo pisu otworzylo tym ludziom wrota do raju, maja za co pic. Dla nich dzieci sa dostawcami comiesiecznych 500+, poza tym przeszkadzaja, bo albo chca zrec, albo maja mokre gacie, albo sie nudza, wiec marudza albo krzycza, a krzyk na kaca to jak plachta na byka, czlowiek chcialby odespac, a tu nie daja. Trzeba zatem szczyla wytresowac, zeby na drugi raz nie darl ryja, kiedy tatus albo mamusia wlasnie odsypiaja balange. A juz zwlaszcza, kiedy gowniak jest cudzy, odziedziczony wraz z mamusia po jakims aktualnie odsiadujacym innym tatusiu. 
 Nie ma opcji, zeby sasiedzi o niczym nie wiedzieli, nie slyszeli krzykow i placzu, nie zaobserwowali siniakow czy podpadajacych zachowan. Zawsze wiedza sasiedzi, jak kto siedzi, ale... No coz, polski wymiar sprawiedliwosci jest jaki jest, tam preznie dziala jedynie ochrona zarodkow i plodow, dzieci juz narodzone musza radzic sobie same, a donoszacy na tatusia-oprawce sasiad nie ma zadnej ochrony. Ludzie chca miec swiety spokoj, nie narazac sie psychopacie, bo on nie od razu zostanie zatrzymany, a po odsiadce kiedys wroci. Dlatego nikt specjalnie nie chce sie wtracac w zycie innych i ja nawet czesciowo tych ludzi rozumiem przy jednoczesnym oburzeniu i potepianiu ich znieczulicy. 
 Poza tym rodzice w jakis sposob czuja sie zwolnieni z winy, poczawszy od poczucia, ze dziecko to ich wlasnosc, a z wlasnoscia mozna przeciez robic, co sie chce. Jak z psem, ktorego mozna zabic kolkiem, bo szczeka, jak puszczalska kotke, ktorej mlode topi sie w worku, tak i dziecko, bo przeszkadza w piciu albo leczeniu kaca. Zreszta "duch swiety rozeczka dziateczki bic kaze", a kosciol jest za, bo im bardziej zastraszone dziecko, im gorzej ma w domu, tym latwiejszym jest lupem dla zwyrodnialca w sutannie. Oczywiscie martwego dziecka nie da sie bzyknac, wiec nie twierdze, ze kosciol popiera zabijanie, choc to przeciez czysty zysk z pogrzebu i duzo ludzi wpadnie, wietrzac sensacje, po czym dadza na tace.
 Ale nie moge pojac, dlaczego urzedy odpowiedzialne za bezpieczenstwo dzieci nie kontrolowaly ze wzmozona czestotliwoscia tej patologii, poczawszy od nauczycieli, poprzez MOPSY, policje (niebieska karta!), a zakonczywszy na sadzie rodzinnym, ktory nie odebral rodzicom maltretowanego dziecka, mimo ze sedzia mial wiedze, ze dziecku dzieje sie krzywda. W przypadku policjantow czy urzednikow opieki spolecznej, a juz najmniej w przypadku wymiaru sprawiedliwosci nie mozna mowic o obawie przed zemsta i usprawiedliwiac  w jakikolwiek sposob oprawcow, ktorzy tym bardziej poczuli sie bezkarni, kiedy dziecko zostalo im "zwrocone" przez sad. 
 Polacy i inne nacje traktujace dzieci jak wlasnosc bolesnie przekonuja sie, jak bardzo nietykalne ma byc dziecko, kiedy odwaza sie bic je czy szarpac za granica, szczegolnie w Norwegii, Szwecji czy w Niemczech. Pisalam dawno temu na starym blogu o kolezance z klasy mojej najstarszej corki, dziewczynce bodaj z Libanu, ale glowy nie dam, w kazdym razie Arabka. Chciala zyc jak jej kolezanki, wyjsc gdzies razem, ubierac sie swobodniej. Ojciec byl innego zdania, bil ja, az w koncu uciekla z domu i wtedy zainteresowal sie sprawa Jugendamt. Wczesniej sasiedzi tez sie nie wtracali, bali sie znajac bezkarnosc kolorowych migrantow, ja tez na ich miejscu nie ruszylabym palcem. W kazdym razie dziewczynka wyrazila wole dalszego zycia w osrodku, nie chciala wracac do domu. Tatus zabarykadowal sie w mieszkaniu, grozil wysadzeniem bloku, wystawial przez okno jej mlodszego braciszka, grozac mu nozem, no byl cyrk na pol Getyngi. Juz nie pamietam dlaczego, ale w koncu dziewczynka wrocila do domu, chyba byly jakies pertraktacje, ojciec przysiegal, ze jej nie tknie, wiec wrocila. Pojechali na wakacje do swojej ojczyzny, wrocili do Niemiec bez corki, zostala tam wydana za maz, miala wtedy chyba 15 lat. Pozniej wrocila z mezem i gromada dzieci, ale juz z corka nie mialy wspolnych tematow, ich znajomosc sie jakos rozsypala. 
 Owszem, patologia byla, jest i bedzie, jednak w dzisiejszej dobie i kosciol, i "prorodzinna" polityka tych pisowskich bandziorkow bardzo sprzyjaja oprawcom dzieci. Robi sie rodzicom prezenty na popijawy, nie reaguje w pore, kiedy dzieciom zaczyna dziac sie krzywda, nie informuje sie dzieci, ze moga i powinny meldowac o przemocy, nie uczy sie ich o zlym dotyku, przy czym wszyscy dokola zachowuja sie jak te trzy malpy, wola sie nie wtracac, czesciowo ze strachu, czesciowo bo im to lata. Nawet jesli w koncu policja zalozy rodzinie niebieska karte, opieka spoleczna zostanie zobowiazana do kontrolowania, a sprawa znajdzie sie w sadzie rodzinnym, nie ma gwarancji, ze uda sie dziecko uratowac. Jak w przypadku Kamilka.
 

13 maja 2023

Mijajacy tydzien...

 ... byl dla mnie bardzo wyczerpujacy i stresujacy. Nie lubie miec natloku zbyt wielu terminow, a tym razem zebralo sie ich az cztery. W poniedzialek mialam termin z mama na kontrole po slynnym przeswietleniu, ktore o malo co nie doszloby do skutku, bo mama zapomniala skierowania. I nie byloby w tym nic strasznego, gdyby nie lokalizacja gabinetu lekarskiego. Jest to rogowy budynek przy dosc ruchliwej ulicy i nie ma przy nim zadnych mozliwosci zaparkowania, a mama niestety chodzi dosc chwiejnie mimo uzywania rolatora. Z najblizszego parkingu jest kilkaset metrow do przejscia, a potem znow z powrotem, zeby wsiasc do auta. Wzielam taksowke, bo taxi moze sie zatrzymac na chwile tam, gdzie ja bym nie mogla. Natomiast do domu wrocilysmy autobusem.
 We wtorek moglam odsapnac i zgromadzic energie na dwa kolejne terminy, oba w srode, w odstepie jednej godziny, o 11.30 adwokat w sprawie tego rzekomego otarcia na parkingu pod OBI, a o 12.30 lekarz gastrolog, bo trzeba cos przedsiewziac w sprawie moich wrzodow. Szczesliwie obie miejscowki blisko siebie, wiec obylo sie na jednym parkingu.
 W srode doszedl mi jeszcze jeden termin, a wlasciwie zadanie do wykonania, rownie blisko co tamte dwa, musialam odebrac dla mamy zdjecia rentgenowskie na plycie. Pogoda byla paskudna, przez caly czas nosilam w torebce parasolke, ale kiedy zaczelo kropic miedzy jednym terminem a drugim, wlazlam do kosciola, bo mialam kilka wolnych minut i tam przeczekalam deszcz. Koscioly w Niemczech sa zawsze otwarte, wejsc moze kazdy kiedy mu sie zachce, choc nie ma w nim zywego ducha. Bylam w tej wielkiej swiatyni absolutnie samiutenka. U adwokata poszlo duzo szybciej niz myslalam, wiec pozniej mialam czas wejsc do piekarni na kawe. Gastrolog zarzadzil nowy antybiotyk, ale po powrocie do domu zorientowalam sie, ze nie mam recepty, a kiedy zadzwonilam, zeby spytac, odezwala sie automatyczna sekretarka. Wszystko sie przedluza. Na sam koniec musialam jeszcze wpasc na dwie godziny do pracy, do domu wrocilam ok. 16.00 na ostatnich nogach.
Na czwartek w planie byla Toyka ze szczepieniami, odrobaczaniem i tabletka przeciw futrowym pasozytom. Do tej pory wyciagnelismy z niej juz kilka kleszczy. Niestety do Toyki doszedl jeszcze jeden termin, bo musialam podjechac po zapomniana poprzedniego dnia recepte. Znow bylo szukanie miejsca do zaparkowania i oplacenie go, a ze miejsce znalazalo sie daleko od celu, to jeszcze musialam kopytkowac w ulewnym deszczu. Jakbym nogi na loterii wygrala! Dobrze, ze choc przestalo padac, kiedy jechalam z Toyka do weta. Oczywiscie stary numer z checia ucieczki stamtad i niechecia wejscia do gabinetu, ale w koncu musiala odpuscic i dala sie zaszczepic.

Jeszcze tylko w nastepny poniedzialek musze podjechac do przychodni na sasiednia wies i chwilowo bedzie spokoj z terminami. A dlaczego na wies? Bo terminy w miescie byly bardzo odlegle, a mnie wysiadly obie rece, bola mnie dlonie i przedramiona, a w prawej nawet bol promieniuje do ramienia. Podniesienie pelnego kubka z herbata stanowi dla mnie niemaly wysilek i sprawia bol. To chyba poczatek konca, wszystko sie sypie naraz. Znaczy ja sie sypie.
 
 A w ogole to na starosc poznalam dwa nowe slowa, a wszystko dzieki koronacji krola Karola. Pierwszym jest KONSORTA, nigdy wczesniej nie slyszalam. Byla krolowa-matka, byl ksiaze-malzonek, krolowa-wdowa, nie bardzo wiec  rozumiem, dlaczego o Kamili nie wspomina sie jako o krolowej-malzonce. Krolowa Elzbieta uhonorowala ja tym tytulem, bo w zasadzie przyslugiwalby jej jedynie tytul ksieznej-malzonki, dokladnie jak mialo to miejsce w przypadku meza zmarlej krolowej, Filipa. On, ze wzgledow proceduralnych, nie mogl byc krolem-malzonkiem.
 Drugim slowem, ktore niezmiernie mi sie spodobalo, choc przyznam, ze musialam udac sie po pomoc do gugla, byl FASCYNATOR. No z reka na sercu, kto je znal? Otoz jest to taki stroik na glowe, z piorek i wstazek, czesto z woalka, umieszczony na opasce lub klipsie i pelniacy funkcje czysto ozdobna. Zafascynowal mnie 😆
 

11 maja 2023

Peron im odjechal

 Wsrod przedstawicieli pewnej partii i jej satelitow, samych majacych prawie zerowe poparcie, wiec nadajacych sie jedynie do bezwazelinowego wlazidupstwa pewnemu obywatelowi, co usta slodsze ma od malin i jest genialnym strategiem, zauwazylam niepokojace zjawisko coraz czestszego mowienia od rzeczy. Sam ich guru juz od dawna pierniczy takie absurdy, ze czlowiek lapie sie za glowe i to nie dlatego, ze dementny staruch nie bardzo wie, gdzie w danej chwili przemawia, ale ze 30% pólmózgów z Polski lyka wszystko jako prawde objawiona, klaszcze dziadowi i pisze mu dziekczynne laurki, bo im "dal". Nie zauwaza tylko drobnego szczegolu, ze najpierw im wiecej zabral niz dal pozniej, ale czego wymagac od grupy spoleczenstwa, ktorych jedyna lektura sa ksiezeczki do nabozenstwa.
 Tenze geniusz walczy ostatnio z, jak to nazywa, seksualizacja dzieci. Mnie zastanawia, co on tak naprawde rozumie pod tym slowem. Czyzby chcial otoczyc wieksza opieka dzieci majace bezposredni kontakt z klechami? Eee, chyba nie. Moze wiec zakaze spowiedzi w wieku 8-9 lat, ktora dla dziecka nie bylaby moze taka trauma, gdyby spowiednicy nie drazyli o dzieciece grzeszki z podtekstami? Nie? To moze chodzi o uswiadamianie dzieciom, co to jest "zly dotyk", zeby umialy sie obronic w razie ataku pedofila? To na pewno nie, przeciez kler by do tego nie dopuscil. Tu kryje sie zwykle uswiadamianie seksualne dzieci, ktorych przed zdrowa ciekawoscia nie powstrzymaja partyjno-koscielne przepisy.
 Najlepsze jednak wybzdzila z siebie ta oblesna arogancka i nienazarta Krycha. W swieto konstytucji otoz na swoim profilu napisala co nastepuje: Kobiety wspolczesnie broniace w Trybunale Konstytucyjnym Polski i polskiej Konstytucji to mialyby byc ona i ta kuchta Kaczynskiego. Ze smiechu o malo nie zeszlam na kolke, do dzisiaj mam zakwasy miesni brzusznych. To cos jakby Zero zapewnial, ze jest uczciwy i sprawiedliwy.
 Nastepny, ktoremu peron odjezdza sprzed nosa, to wlasnie wyzej wymieniony. Ostatnio biedak naraza sie na utrate jaj, choc i tak pieje, jakby byl kastratem, bo zaczal nosic w majtkach pizdolecik. Przed kim chce sie bronic, kogo sie tak boi? Jego szalenstwo zaczelo sie na razie od zmiany nazwy partyjki, no niech tam, choc i tak nie osiagnie progu wyborczego i pozostanie jej kontynuowanie wlazidupstwa, choc oczywiscie Zero mialby bardziej ambitne zamiary. 
 Ubiegly tydzien zrobil mi jednak pewien dzban, na ktorego zawsze moge liczyc, kiedy chcialabym sie posmiac. Dzban o wiele mowiacym imieniu Janusz i dosc popularnym w Polsce nazwisku, a ktoremu widocznie zaszkodzila nadmierna poboznosc lub razem z brodawka wycieto mu komorki mozgowe, upublicznil swoje przenikliwe do bolu przemyslenia, choc w jego przypadku myslenie to czynnosc raczej nieznana i nie odpowiadajaca mozliwosciom. Otoz jego zdaniem NATO jest niepotrzebne, bo przed Putinem Polske obronilby "polski zolnierz wierzacy w boga", a jedynym gwarantem polskiego bezpieczenstwa mialby byc rzad pisu. Na koniec wspomnial, ze jest Polakiem, a nie jakims Europejczykiem. 😂
 Niejaki doktor Jaki wyskamlal swoj negatywny stosunek do telewizji TVN: Krytykuja nas bez naszego udzialu. To niby jak maja krytykowac? Z udzialem i pisemnym zezwoleniem? Ale czegóz wymagac od takiego Jakiego.
 Te prawicowe dzbany kiedys mnie wykoncza, ale bedzie to naprawde piekna smierc. Smierc ze smiechu, to prawie jak smierc podczas orgazmu.

09 maja 2023

Dziwna normalnosc

 Po prawie czterech latach od wybuchu pandemii, latach duzych ograniczen, wyrzeczen, dramatow i zycia pod dyktando - wraca normalnosc! Po raz pierwszy doswiadczylam tej normalnosci, kiedy bylam na gastroskopii. Weszlam w masce, bo jeszcze do niedawna w gabinetach lekarskich, szpitalach i innych medycznych placowkach byl obowiazek maseczek, choc wszedzie indziej ten obowiazek zniesiono. Slubny maski zapomnial, wiec czekal na mnie na klatce schodowej. Bylam tego dnia okropnie przeziebiona i w normalnym ukladzie slubny wyrzucilby mnie z samochodu, a potem czekal w domu na telefon, ze moze mnie po badaniu i narkozie odebrac, ale nie bylam pewna, czy w ogole dopuszcza mnie do badania w takim stanie. Poszedl wiec ze mna na wypadek, gdybym musiala od razu wracac do domu. Spytalam w recepcji, czy w zwiazku z tym silnym przeziebieniem bede mogla zostac poddana badaniu, bo musze powiedziec mezowi, ktory czeka na schodach, bo zapomnial maski, na co kobitka odpowiedziala, ze moze wejsc i czekac ze mna w poczekalni, bo juz nie ma obowiazku noszenia maseczek. Z niejakim niedowierzaniem przyjelam do wiadomosci, ze oto wlasnie skonczyly sie wieloletnie ograniczenia moich praw obywatelskich (zartuje). 
 Jeszcze do niedawna maski obowiazywaly we wszystkich srodkach komunikacji, choc juz w sklepach ten obowiazek zniesiono. Ja jednak jeszcze dlugo dobrowolnie nosilam maseczke podczas zakupow, zeby przypadkiem nie przyniesc zarazy jakiejs do domu, gdzie rezyduje moja ponad 90-letnia mama. Jeszcze w grudniu jechalam do corki pociagiem w masce, a teraz w gabinecie lekarskim siedzialam sobie wygodnie, bez ograniczen w oddychaniu, akurat maska przy katarze dziala jak knebel, mozna sie udusic.
 Dosc dlugo czekalismy na odpowiedz, bo chociaz oficjalnie nie musialam poddawac sie testom na covid i mimo moich zapewnien, ze jednak w domu sama sie przetestowalam na wszelki wypadek, wzieto mi na miejscu wymaz i w koncu dopuszczono do badania. Niestety wyniki sa bardzo zle, kuracja silnymi antybiotykami nie przyniosla spodziewanych efektow, wrzody maja sie bardzo dobrze. No ja sie nie dziwie, przy takich atrakcjach, jakie mam w domu na codzien, przy permanentnym stresie, jaki funduje mi matka, wrzody maja doskonala pozywke i ani mysla znikac. Myslalam, ze moge sobie tak zyc z wrzodami za pan brat i oprocz czasowych atakow bolu nie grozi to niczym powaznym, ale sie mylilam, bo Medonet doniosl, ze nieleczone wrzody prowadza prosta droga do raka zoladka, a tego jednak wolalabym uniknac.
 Teraz musze uzbroic sie w cierpliwosc, zaczekac na wyniki badan histo i innych dokladnych mojego wnetrza, ktore przeprowadzi ten specjalista od gastroskopii i bedziemy razem ustalac, co dalej. Gdyby nie te ataki bolu, moglabym czekac spokojnie i cierpliwie, ale mam juz szczerze dosc. Jeszcze w domu idzie wytrzymac, bo poloze sie i odczekam az przejdzie, ale czesto lapie mnie poza domem i to juz nie jest zabawne, bo bardzo zle znosze ten bol stojac, a jeszcze gorzej siedzac, bo gniote sobie brzuch. W miedzyczasie jednak dostalam wyniki, nie ma w moim zoladku zadnych "zlosliwosci" i mam sie zglosic do konowala, bedziem debatowac razem co dalej.
 No ale post mial byc nie o mnie, a tak sie rozpisalam, tylko o odzyskanej normalnosci. Czuje sie troche jak po odzyskaniu wolnosci po wojnie, lekko jeszcze nie dowierzam, choc bardzo sie ciesze i w ogole dziwnie sie czuje w gabinecie lekarskim z naga twarza. 
 

07 maja 2023

Niech zyje król!

 Od wczoraj Karol III jest tak naprawde krolem. Ogladalam oczywiscie, bo w koncu nie co dzien odbywaja sie koronacje, a w moim zyciu jest to pierwsza. Kiedy bowiem przyszlam na swiat, matka obecnego krola, Elzbieta II od blisko pieciu lat wladala monarchia brytyjska. Wtedy jeszcze miala we wladaniu a tak z pol swiata, bo i Kanada, i Australia, Indie, znaczna czesc Afryki i Bliskiego Wschodu, a nawet Antarktyda byly w jakims stopniu przynalezne do Imperium w charakterze kolonii, dominiow, protektoratow, terytoriow mandatowych i zaleznych. Z czasem sie to zmienialo, niemniej kiedy Elzbieta wstepowala na tron, byla naprawde wielka wladczynia i chyba pierwsza w historii, ktorej koronacja byla transmitowana w telewizji. Ale kto mial wtedy w Polsce w ogole jakis telewizor w 1952 roku? Wszystko jednak zostalo sfilmowane i dla ciekawych tamtej uroczystosci jest do dyspozycji w internecie. Ciezko uwierzyc, ale Elzbieta w moim zyciu byla kims w rodzaju...  bo ja wiem?... bogini? postaci-legendy? Byla w kazdym razie od zawsze, a ja w swojej jakiejs podswiadomej naiwnosci myslalam, ze juz zawsze bedzie.
 Pamietam, ze jako male dziecko z rozdziawiona buzia sluchalam opowiesci babci i jej siostry o wielkim skandalu z najwyzszych sfer, kiedy to stryj Elzbiety abdykowal i zamiast korony wybral milosc do pewnej amerykanskiej rozwodki (brzmi znajomo, prawda?), a pozniej nawet wygnanie z kraju do konca zycia.   Krolewskie wytyczne byly absolutnie jednoznaczne, bez sentymentow, tam nie brano do niewoli, nie bylo kompromisow przy chocby najmniejszej probie ominiecia surowych wytycznych. Po smierci ojca Jerzego V, w styczniu 1936 roku wstapil na tron jego najstarszy syn, nastepca tronu ksiaze Walii Edward VIII, ale juz w listopadzie tego samego roku zaczely sie przepychanki, gdyz krol chcial koniecznie poslubic milosc swego zycia, te amerykanska rozwodke Wallis Simpson. Nie tylko rodzina, ale i premierzy Kanady i Australii wyrazili stanowczy sprzeciw, wybuchl skandal, ktory poskutkowal fochem krola i jego abdykacja. Tym sposobem na tron wstapil ojciec Elzbiety, a ze byl watlego zdrowia, bardzo szybko umozliwil swojej bardzo mlodej corce wstapienie na tron. No coz, krolewskie obowiazki monarchini wykonywala wzorcowo, natomiast jako matka czy siostra niespecjalnie sie popisala, unieszczesliwiajac Malgorzate, a pozniej Karola. W jej mentalnosci korona byla najwazniejsza, a nie jakies tam milosne fanaberie.
 Czasy sie jednak zmieniaja i krolowa, byc moze z bolem serca, ale zezwolila na malzenstwo swojego mlodszego wnuka z amerykanska rozwodka, do tego niekoniecznie czysta rasowo. Juz wczesniej poddani zmusili krolowa do czynnosci, jakich by sie nigdy wczesniej nie poddala, mianowicie do obecnosci na pogrzebie swojej rozwiedzionej bylej synowej i oddania jej czci. Bo coz, nie tylko krowy zmieniaja swoje poglady, krolowe tez z czasem sie unowoczesniaja. Tyle, ze zamiast wdziecznosci, krolowa i cala pozostala rodzina zostali obrzuceni pomyjami przez te aspirujaca aktoreczke, ktorej sie przysnilo reformowanie odwiecznych tradycji, ale dosc szybko zostala sprowadzona na ziemie, a ze to niewiele warte, za to msciwe stworzenie, to do dzisiaj pluje jadem na wszystko co brytyjskie.
 Biedny nastepca tronu czekal na swoja kolej az 70 lat i w wieku, kiedy inni oddaja sie slodkiemu zyciu emeryta, on wstepuje na tron. Zas jego polowica, na wyrazne zyczenie umierajacej krolowej, ma nosic tytul krolowej malzonki, nie ksieznej. To tez rodzaj holdu dla ich milosci, choc nieco spozniony. 
 Ja mam wrazenie, ze Karolowi juz sie nie chce, on nie ma sily na tak aktywne panowanie, jakie prowadzila jego matka, to stary i niezbyt zdrowy czlowiek, a przeciez wladanie wymaga sporo energii. Kiedys myslalam, ze krolowa powinna w swoim testamencie "przeskoczyc" jedno pokolenie i na krola wyznaczyc swojego wnuka Williama, no bo jaki to krol z Karola po Tampongate, ale chyba i ona widziala, jak William zmienia sie na gorsze i teraz jestem zdania, ze nie dojrzal do bycia monarcha. Czy dojrzeje do czasu, kiedy jego ojciec odejdzie lub ze wzgledow zdrowotnych nie bedzie w stanie dotrzymywac obowiazkow, nie wiem, w kazdym razie ten dzieciak troche mnie rozczarowal. Ze nie wspomne o jego bracie, ten to zglupial do reszty, na szczescie jest dopiero po Williamie czwarty w kolejce do tronu, wiec raczej marne szanse, ze uczyni swoja rozwodke krolowa.
 No coz, niech zyje krol Karol III!

 

05 maja 2023

Ciekawa jestem Waszej opinii

 Mam interesujacy przypadek i sama nie wiem, kto tu ma racje. 
 Samolotem pewnych amerykanskich linii lotniczych podrozowala matka z dwiema coreczkami, 5-letnia i 2-letnia. Kobieta byla w 22 tygodniu ciazy. Dzieci porozrzucaly wokol swoich siedzen popcorn, co bardzo nie spodobalo sie zalodze i stewardesa kazala matce pozbierac, co dzieci nasmiecily. Media nie podaja, jak ta awanturka sie zakonczyla, czy matka posprzatala, czy tez zostawila balagan i wysiadla. Zareagowal za to ojciec dziewczynek, jakis amerykanski baseballista, umieszczajac na twitterze pelen oburzenia wpis.


 Ja mam w tej kwestii bardzo mieszane uczucia. Sama mam troje dzieci, nieraz podrozowalam z nimi samolotami, pociagami czy autobusami, ale zawsze dbalam o to, zeby dzieci nie nabrudzily. Nigdy nie wzielabym w podroz popcornu jako przekaski, bo jest to trudna do upilnowania przekaska. Zawsze kiedy wychodze z kina, widze ile dorosli zostawiaja po sobie popcornowych smieci i jest ogolnie wiadome, ze nad popcornem trudno zapanowac nawet doroslym, a co dopiero dzieciom. Jesli jednak by sie zdarzylo, ze cos spadloby na ziemie, zbieralabym na biezaco. Byloby mi wstyd zostawic po sobie taki syf na podlodze. Ja ogolnie zawsze po sobie wszedzie sprzatam, wiec trudno mi nadazyc za ludzmi zostawiajacymi np. w lesie smieci po drugim sniadaniu, czy w kinie popcorn na podlodze, kubki po coli i papierki po cukierkach, a w pociagu pozwalajacymi dzieciom wchodzic z butami na siedzenia. No a przede wszystkim nie dawalabym dzieciom sypkich przekasek, jednak gdyby sie zdarzylo, to bym pozbierala.
 No ale nie jestem akurat w ciazy, wiec nie wiem, czy w takim przypadku stewardesa miala prawo wymagac od zle wychowanej i zle wychowujacej swoje potomstwo baby, zeby na kleczkach zbierala rozsypana kukurydze. Jednoczesnie 5-letnie dziecko mogloby zostac poproszone przez matke o ogarniecie tego, co nasmiecilo razem z siostra, byloby to nawet dosc wychowawcze.
 Ciekawa jestem Waszej opinii, kto tu wlasciwie byl piekielny, matka, dzieci, stewardesa czy ojciec, ktory rozpetal w mediach burze?

03 maja 2023

Kiedys tego nie bylo

 Zauwazylam, ze polski narodek im biedniejszy, tym chetniej szuka okazji do wypicia. Wezmy taka pierwsza komunie, kto w naszych czasach wyprawial huczny bal w wynajetym lokalu czy nawet na tzw. sali. To byla uroczystosc w najscislejszym domowym gronie, mama komunisty przygotowywala troche bardziej uroczysty obiad, byli rodzice, dziadkowie, chrzestni. Owszem, szylo sie sukienki, ale tylko dlatego, ze nie bylo innej opcji, pozniej mignelo swiatelko nadziei z albami, gdzie wszystkie dzieci mialy przystepowac do komunii jednakowo ubrane, ale gdzies po drodze sie zawieruszylo i teraz szykuje sie je, szczegolnie dziewczynki, jak na wesele, fryzjer, nierzadko tipsy, w skrajnych przypadkach operacja plastyczna na odstajace uszy. Poubierane to jak panny mlode, jeszcze im welonow brakuje. No i prezenty! To juz jest takie przegiecie, ze glowa mala, ale pisalam o tym niedawno, wiec nie bede sie powtarzac. W kazdym razie impreza nierzadko potrzebuje wsparcia kredytowego, bo w gre wchodza tysiace, a nawet dziesiatki tysiecy. No a potem oczywiscie uczta z bogatym wyszynkiem. Gdzie tu pozostaje miejsce na przezycia duchowe?
 Podobnie dzieje sie z chrztami, kolejna fajna okazja do zamoczenia ryja, jakby nie mozna bylo sie skupic na meritum, ale nie, to trzeba oblac. Abstrahujac, ze cale to pietnowanie nieswiadomego niczego dziecka powinno byc karalne, a chrzest dozwolony od lat 18, swiadomie. No ale klechy wiedza, ze jesli swiadomie, to wiele osob by sie w ogole nie zdecydowalo na wstapienie w szeregi tej przestepczej organizacji, a tak juz maja dzieciaka w statystykach, a jak chce sie uwolnic, to rzucaja mu klody pod nogi. A i tak wiekszosc dzieci rezygnuje z religii gdzies tak po bierzmowaniu, wielu z nich jako dorosli dokonuje aktu apostazji, innym nie chce sie kopac z koniem, bo nie wszyscy duchowni chca wspolpracowac, choc w zasadzie sa do tego zobligowani.
 Co innego wesele, to jest rzeczywiscie okazja do dobrej zabawy i, jak kto lubi, do uwalenia sie i rzygania przez okno. Choc i tutaj wiele sie zmienia, mlodzi nie chca ogladac rzygajacych wujkow i organizuja sobie wesela bez alkoholu.
Nie rozumiem za to tych "osiemnastek". Co sie zmienia w zyciu dzieciaka, oprocz tego, ze dostaje dowod osobisty? Dalej sie uczy, dalej mieszka u rodzicow, dalej korzysta z ich pieniedzy i dalej musi sie dostosowac do ich wymagan i oczekiwan. Ale jest okazja ryj zamoczyc, wiec sie wyprawia huczne urodziny w lokalu. Nie pojmuje, tutaj tego nie ma.
 Wszystkie katolickie swieta tez oczywiscie oplywaja alkoholem i to nie jest moj wymysl czy moja zlosliwosc, wystarczy poczytac policyjne statystyki po wszystkich swietych, swietach zimowych czy wiosennych. Jakos latem brak konkretnych okazji, chociaz urlop tez jest nie od parady, mozna sie zalewac w trupa, zwlaszcza na wczasach all inklusiv, kiedy daja te drinki za darmo.
 Zycie zatacza swoj krag, kazdego czeka smierc, no ale dla niektorych to znow doskonala okazja, zeby przy kielichu powspominac nieboszczyka i wszczac klotnie o schede, bez czekania az denat ostygnie.
 Jest jeszcze tyle pomniejszych okazji, jakies imieniny, urodziny, obronienie magisterki czy pracy doktorskiej, otrzymanie nowej pracy, utrata starej, stres czy radosc, zawsze mozna sie napic. Bez okazji zreszta tez.
 I nie pomoga mity, ze male ilosci alkoholu sa zdrowe dla czlowieka, ze nerki najlepiej leczyc piwem, bo dziala moczopednie, ze nawet w ciazy powinno sie (sic!) wypijac dla zdrowotnosci kieliszek czerwonego wina, ze lepiej sie spi, ze w zimie dobrze sie ogrzac wypiciem czegos z procentami. Pewnie, dla lubiejacych sobie chlapnac kazda wymowka dobra, niestety prawda wyglada zgola inaczej. Poczytajcie!
"Statystyczny Polak wypija 10 litrow czystego alkoholu rocznie!"
No i juz wiadomo, dlaczego tylu Polakow zaglosowalo na PiS, mianowicie "z badan Uniwersytetu Oxfordzkiego, prowadzonych na grupie osob regularnie pijacych akohol wynika, ze nawet niewielka jego ilosc ma duzy wplyw na kondycje mozgu i zmniejsza objetosc istoty szarej"

01 maja 2023

Nie popisal sie...

 ... nasz ogrod botaniczny, oj, nie popisal... 
 W internetach zawrzalo! Albowiem-poniewaz szykuje nam sie kolejna sensacja botaniczna i to w dosc krotkim czasie po tej ostatniej z 2018 roku. Pieciu lat potrzebowalo dziwidlo, zeby znow szykowac sie do zakwitniecia.  Wiesc rozeszla sie szerokim echem, nie tylko w Getyndze, ale zatoczyla dosc szerokie kregi, jak sie pozniej okazalo. Wprawdzie wtedy widzialam, a glownie wachalam ten bestialski smrod zepsutego miesa, stojac na mrozie ponad 2 godziny w straszliwie dlugiej kolejce, ale pomyslalam sobie, ze co mi szkodzi zobaczyc kwitnace dziwidlo po raz kolejny, skoro mam je na wyciagniecie reki. Ten roslinny fallus mial rozkwitnac juz w niedziele, tak przynajmniej przewidywali pracownicy ogrodu, ale jeszcze o 15.30 byl calkiem zamkniety KLIK.
 Niedziela przywitala nas przepiekna pogoda, szybko wiec sie ucharakteryzowalam, ubralam i pomknelam do srodmiescia, gdzie tuz przy walach miejskich znajduje sie stary ogrod botaniczny. Juz podczas szukania miejsca do zaparkowania wiedzialam, ze cos nie halo. W niedziele nigdy nie bylo problemow ze znalezieniem miejsca, tymczasem wczoraj wszystko dokola bylo zastawione samochodami, w tym bardzo wieloma z obca rejestracja, byl Hannover, Braunschweig, Wolfenbüttel, Hildesheim i wiele innych mniej mi znanych. Ale wszystko swiadczylo, ze zjechali sie ludzie z dosc odleglych miast, tylko po to, zeby zobaczyc samemu czy pokazac dzieciom to rzadkie zjawisko. Jakos w koncu znalazlam luke, w ktora udalo mi sie wcisnac, dosc daleko od wejscia, ale nie szkodzi, pogoda byla piekna, wiec moglam sobie spacerowac bez szkody na fryzurze ;)
 Polazilam sobie posrod grzadek, ponapawalam sie i pozachwycalam sezonowymi kfiatuszkami i lelujkami, zab niestety jeszcze nie zanotowano, one chyba maja gody dopiero w czerwcu, ale wszedzie uwijaly sie rozne latajace robale oraz ptactwo, w tym drób kaczkowy. Wzielam ze soba nawet aparat fotograficzny, ktory dawno zdazyl sie pokryc kurzem od nieuzywania. Popatrzcie! Mozecie sobie powiekszyc kazde zdjecie, kliknawszy w nie.































Mialam po drodze jeszcze dwie szklarnie, jedna z kaktusami, druga z paprociami.







W paprociarni klimat taki, ze od razu bylam mokra


 Wreszcie dotarlam do tej wlasciwej, najwazniejszej szklarni, kryjacej w sobie tenze smierdzacy skarb botaniczny. A tam... kartka na drzwiach (zamknietych na cztery spusty) z obwieszczeniem, ze zaloga ogrodu wita serdecznie i cieszy sie jakniewiemco, zesmy przyszli ogladac (i wachac) dziwidlo, ale poniewaz ten skarb moze byc ogladany jedynie POD NADZOREM, wiec zapraszaja od 16.00. Byla godzina 12.00 i pod szklarnia stalo kilkunastu wqrwionych do bialosci ludzi, wielu z dziecmi, ktorzy przyjechali specjalnie z dosc daleka, a tu taka nieprzyjemnosc ich spotyka. Maja czekac 4 godziny? Maja jechac? No nie dziwie im sie, bo tez bym stracila panowanie nad soba. Pogadalam z nimi, pochwalilam sie, ze juz przed piecioma laty mialam okazje podziwiac ten rzadki spektakl oraz inhalowac sie zapachem padliny. Poradzilam tez, ze jesli maja czas, niech pojda cos zjesc i wroca na 15.00, bo z pewnoscia utworzy sie kolejka. 
 W kazdym razie bylam tez bardzo rozczarowana zachowaniem personelu i tym, ze na ich stronie internetowej nawet jednym slowem nie wspomnieli, ze szklarnia bedzie otwarta dopiero od 16.00. Wiele osob na  pewno darowaloby sobie przyjazd do Getyngi tak wczesnie albo tez nie przyjechaliby wcale. Mam w pamieci jeszcze poswiecenie personelu w 2018 roku, kiedy to ogrod botaniczny otwarty byl do 2 czy 3 w nocy, zeby wszyscy chetni mogli obejrzec to dziwidlo, a personel roznosil przemarznietym kolejkowiczom goraca herbate. Tym wieksze rozczarowanie wczoraj.
 
 A tak w ogole to niech sie swieci 1 maja!!! Proletariusze wszystkich krajow... itd.
Wyklety powstan, ludu ziemi. Ament


 

O szacunku

  Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga. Antoine de Saint-Exupery   Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem or...