Tak mnie jakos naszla nostalgia za Lodzia, za starym heimatem, bo im wiecej czytam o tym miescie, im wiecej na lodzkich stronach ogladam, jak z dnia na dzien pieknieje, to tym wieksza moja zalosc, ze nie obejrze tego na zywo i pozostanie mi tylko zachwycac sie zdjeciami. Najchetniej zachwycam sie na stronie pewnego zapalenca, Patryka Robachy, Lodz zwana pozadaniem - przewodnik po Lodzi. Pisza o nim na stronie kawaisztukapl:
Patryk Robacha - łodzianin z krwi i kości i to od siódmego pokolenia. Łódź zna jak własną kieszeń, a może i nawet lepiej. Człowiek o ogromnej wiedzy historycznej swojego miasta. Cztery lata temu zostawił swoją pracę i został przewodnikiem turystycznym w swojej ukochanej Łodzi. Wtedy mało kto w niego wierzył, że mu się uda. A jednak! Swoją otwartością, dobrym sercem i podejściem do ludzi zaskarbił sobie ogromny szacunek i zaufanie wśród mieszkańców jak i turystów. Z wielkim powodzeniem prowadzi swój fanpage na Facebooku Lódz zwana pozadaniem - przewodnik po Lodzi.
Rzeczywiscie prowadzi te strone z wielkim zaangazowaniem, organizuje wycieczki do ciekawych zakatkow mojego miasta urodzenia, a ja za kazdym razem zaluje, ze nie moge wziac w nich udzialu, bo np. nigdy nie bylam na lodzkim cmentarzu zydowskim, a jest to bardzo ciekawe miejsce. Na codzien pokazuje na stronie przepiekne zdjecia wykonane przez lodzian. A ja zaczynam zazdroscic dzisiejszym mieszkancom, ze maja te skarby na codzien, na wyciagniecie reki.
Przyjezdzajac do mamy dwa razy do roku, zawsze obieralam sobie jakies cele do zwiedzania, na ktore nie mialam czasu (czy raczej ochoty), kiedy jeszcze tam zylam. Wtedy Lodz byla dla mnie najobrzydliwszym chyba miastem w Polsce, no moze po czarnych miastach Gornego Slaska i marzylam, zeby przeprowadzic sie do Warszawy. Usprawiedliwia mnie tylko moj niegdysiejszy mlody wiek i pustoglowie. Lodz zaczelam doceniac, kiedy sie stamtad na zawsze wyprowadzilam, choc z poczatku przerazala mnie ta wolnoamerykanka rynkowa, inflacje, milionerzy na kazdym kroku, mafie, przestepczosc, ale kiedy te wichry przemian ucichly i wszystko sie nieco uspokoilo, zakochalam sie w tym moim miescie na zaboj, a do stolicy nie przeprowadzilabym sie nawet za najwieksza doplata, choc kiedys, za czasow babci, mialam dla Warszawy wiecej sentymentu, ale nigdy prawdziwej milosci. Te zostawilam dla dwoch moich miast, Lodzi i Getyngi, oba kocham, ale kazde inna miloscia.
Mam w planie jeszcze dwa razy odwiedzic Lodz i Polske w ogole, w sierpniu, zeby pozamykac wszystkie sprawy mamy i w terminie nieokreslonym na jej pogrzeb. Za stara juz jestem na bardzo meczace 12-godzinne nocne jazdy autobusem, a poza tym nie chce sprawiac klopotu, choc wiem, ze wiele miejsc noclegowych stoi dla mnie otworem, a hotele sa troche drogie. W sierpniu wiec pozegnam Lodz juz na zawsze, mam program zwiedzenia kilku miejsc, na ktore wczesniej zabraklo mi czasu, bo podczas drugiego pobytu nie bedzie miejsca na zwiedzanie.
Pozostanie mi strona Patryka. Uwierzycie, ze nigdy nie widzialam kobierca z cebulic w Parku Klepacza, gdzie rosnie tez nasze europejskie drzewo roku, dab Fabrykant. Zawsze bowiem bywalam w Lodzi, kiedy cebulice juz dawno przekwitly.
Mam nadzieje, ze po takiej laurce Patryk mi wybaczy wklejenie tutaj jego zdjecia z fejzbuka i nie bedzie dochodzil swoich praw na drodze sadowej.