30 września 2021

Dzisiaj...

 ... czeka mnie wizyta u dentysty. Na szczescie nic nie mam, tylko profesjonalne czyszczenie zymbow i wpis do bonusowego zeszycika. Zeszycik sluzy zbieraniu dowodow (wpisow z pieczatka), ze chodzi sie regularnie, co najmniej raz w roku do dentysty na kontrole. Rzecz jest oplacalna, bo w razie nieszczescia, kiedy trzeba skorzystac z protetyki, chocby korony, ze nie wspomne o innych przyjemnosciach finansowanych czesciowo przez kase chorych - dostaje sie wieksza doplate, taka mala premia za regularne kontrolowanie uzebienia. Ale nie myslcie sobie, ze tu kasa chorych jakos znacznie doplaca do uslug dentystycznych, przeciwnie, doplaty sa niewielkie. Powinno sie wiec zalozyc dodatkowe ubezpieczenie, ktore, w zaleznosci od ubezpieczalni i wysokosci skladek, moze pokrywac do 100% uslug stomatologiczno-protetycznych, a nawet profesjonalne czyszczenie. Skladki sa naprawde niewielkie, w przeciwienstwie do kosztow uslug zebowych.
Ostatnie dni mialam dosc pracowite, a zlozylo sie na to wiele czynnikow, glownie ten, ze moj najmlodszy wnuk to cwaniak jakich malo, ktory ani mysli spac we wlasnym lozeczku i potrzebuje na stale czlowieka, do ktorego moglby sie przykleic. Na szczescie, poza czasem karmienia, jest mu wszystko jedno, na kim wisi. Byle w poblizu bijacego serca, wtedy spi jak zabity. No nie calkiem, bo wystarczy sprobowac go odlozyc, bedac zwiedzionym tym jego glebokim snem, a juz otwiera jedno oko, z grymasem na twarzy, jakby rozgladal sie, gdzie mu zniknal jego czlowiek. Takim sposobem corka moze zrobic cos w domu czy wziac prysznic, inaczej musialaby wysluchiwac dosc donosnych skarg juniora. Pogoda dopisuje, wczesna jesien daje nam w prezencie cieple dni, wiec korzystamy i chodzimy z mlodym spacerowac. Czesto towarzyszy nam Toya. Co ten pies wyprawia, to w glowie sie nie miesci! Kiedy corka byla w ciazy, za kazdym razem o malo jej do brzucha nie wchodzila, caly czas lezala przy niej i pilnowala. Teraz pilnuje malego jak najwiekszego skarbu. Cos jest na rzeczy, ze te bullowate to najlepsze nianki i psy rodzinne. Podobnie bylo, kiedy urodzila sie nasza pierwsza wnuczka, a pozniej jej brat, Toya pilnowala ich jako niemowleta, pozniej juz nie. 
Chwilowo prowadze kuchnie dla dwoch domow, bo corka nie mialaby czasu sobie ugotowac, a jesc musi dobrze, bo karmi. Jej partner musial na kilka dni wrocic do siebie, wiec zostala tu sama. Powoli jednak szykuje sie do przeprowadzki, czesc niepotrzebnych na codzien klamotow juz pojechala w pudlach, teraz trwa wyprzedaz mebli, ktorych ze soba nie bierze. Mysle, ze gdzies z koncem roku wyprowadzi sie na dobre. Smutno.



28 września 2021

Nigdy za wiele...

 ... ostrzezen i przypominania o grasujacych wokol oszustach. I chociaz wszyscy niby teoretycznie wiedza, w godzinie X padaja ofiarami jak bezbronne naiwne dzieci. Oszusci bowiem sa w tym przypadku doskonalymi psychologami i do cna wykorzystuja moment zaskoczenia i szoku.
Moja znajoma jest kobieta wyksztalcona, madra i ostrozna, zna na pamiec wszystkie mozliwe triki oszustow, nie tylko w teorii, z mediow czy opowiadan, sama bowiem juz miala do czynienia z probami wyludzania pieniedzy, np. na policjanta. W Polsce te sztuczki tez sa dobrze znane, nawet niedawno Boguska pisala, ze chciano oszukac jej mame i wyludzic od niej kase. Metoda jest juz tak znana, ze KAZDY, do kogo te bandziory dzwonia, powinien od razu posylac ich do gazu, ale kiedy melduje sie przez telefon jakis "komisarz" i ostrzega, ze nazwisko odbiorcy tego telefonu znalazlo sie na liscie bandytow jako nastepne do okradzenia i ze trzeba niezwlocznie pozbyc sie z mieszkania rzeczy wartosciowych i pieniedzy, po ktore zglosi sie policjant, nie wszystkim wystarcza zdrowego rozsadku, zeby wysmiac dzwoniacego i kazac mu sie bujac. Przede wszystkim starsze osoby sa najczesciej pod wrazeniem rangi policyjnej i samego faktu, ze dzwoni policja. Duza czujnoscia wykazuja sie rowniez pracownicy bankow, kiedy nagle starsza osoba wpada wyplacac cala gotowke, ale tez nie zawsze, bo co ich obchodzi, co klient robi z wlasnymi pieniedzmi. 
I wszystko jest niby jasne i oczywiste, coraz wiecej odbiorcow podobnych telefonow juz wie, zna i nie wpada w pulapki zastawiane przez przestepcow. Tym razem jednak zadzialal szok i smiertelny strach o dziecko, ktore wprawdzie jest juz po 50-tce, ale dla matki zawsze dzieckiem pozostanie. Jej corka jest dziennikarka, czesto wyjezdza, a tym razem byla sluzbowo we Francji. Na szczescie, jak sie pozniej okazalo. 
Dzwoni telefon, znajoma odbiera i slyszy kobiecy glos, szlochajacy i rozhisteryzowany: "mialam wypadek, mialam wypadek". Jako ze jej corka czesto wypozycza samochody bedac w delegacji, skojarzenie przyszlo natychmiast. Ale jeszcze zaczela dopytywac, kto mowi. Osoba po drugiej stronie powtarzala wciaz to samo jak mantre, szlochajac przy tym dramatycznie, po czym dodala "przejechalam kogos na smierc". Znajoma w tym szoku zrobila cos najglupszego i spytala, czy  to (powiedzmy) Roxana, podala imie corki, a tamta skwapliwie przytaknela. W tym samym momencie w sluchawce odezwal sie meski glos "tu policja, ta pani miala wypadek i ma klopoty". I tu znajomej wszystkie klepki nagle wskoczyly na swoje miejsce. Jak to policja i to niemiecka (mowiaca po niemiecku) we Francji? Heee??? I juz wskoczyla na modus  totalnej nieufnosci, choc jeszcze pozostawala w modusie gigantycznego szoku, ze jej corce stalo sie cos zlego. Spytala tego niby-policjanta, czy moze jej cos blizej powiedziec, co sie wydarzylo. Ten odpowiedzial pytaniem, kim dla niej jest sprawczyni wypadku, na co odpowiedziala, ze daleka kuzynka. I tu facet oznajmil, ze w takim razie nie moze jej nic powiedziec, bo ochrona danych i sie rozlaczyl. No bo kto bedzie wykladal kase na ratowanie jakiejs kuzynki, dalsza rozmowa nie miala sensu.
W tej chwili ja zadzwonilam do jej drzwi, otworzyla mi zaplakana i tak roztrzesiona, ze mialam juz obawy, ze zejdzie z tych nerwow na serce. Niby wiedziala, ze padla ofiara proby wyludzenia, ale wciaz dzwonila do corki, ktora akurat w tamtej chwili nie odpowiadala. Uspokajalam ja, ze ostatnim, co jej corka zrobilaby po ewentualnym wypadku, byloby dzwonienie do niej, znajac jej stan zdrowia, predzej zadzwonilaby do ojca czy brata, jesli juz, a z pewnoscia nie chcialaby sie "wykupic" nawet po przejechaniu kogos na smierc. Niby docieralo, ale wciaz sie trzesla, ze corka nie odbiera telefonu. Wreszcie oddzwonila, a znajoma podczas opowiadania jej, co sie stalo, znow zaczela sie trzasc i plakac. Naprawde mialam obawy, czy przezyje ten dzien.
Ja juz przestaje sie dziwic, ze ludzie wpadaja w takie pulapki. Moge sobie swietnie wyobrazic, ze ja w podobnym przypadku dalabym sie oszukac, gdyby szlochajaca kobieta zadzwonila do mnie z informacja o tym, ze spowodowala wypadek. Mam przeciez trzy corki. I na tym wlasnie bazuja oszusci, efekt totalnego zaskoczenia, strach o najblizszych i chec natychmiastowego niesienia pomocy.
 

26 września 2021

Zawsze mi sie wydawalo...

 ... ze pewne zagadnienia sa sprawa absolutnie prywatna kazdego czlowieka i jakiekolwiek obnoszenie sie z nimi jest nie tylko niewlasciwe, ale daleko mija sie z dobrym wychowaniem. 
Tak jest np. w przypadku braku dzieci w malzenstwie, nigdy nie wiadomo, czy jest to swiadoma decyzja obojga wspolmalzonkow, czy zly los, choroba albo inny dopust. Juz samo dopytywanie sie jest skrajnym nietaktem, ale jeszcze gorzej, kiedy po uzyskaniu odpowiedzi, ze dzieci nie leza w planach, zaczyna sie pouczanie o bezsensie bezdzietnego zycia i o przyslowiowej szklance wody na starosc. Tak bylo w przypadku Ewy Chodakowskiej, ktora przez lata dawala najpierw wymijajace odpowiedzi, by w koncu oswiadczyc, ze nie chce miec dzieci i nie bedzie ich miala. Podobnie potraktowano corke bylego prezydenta, Ole Kwasniewska. Juz nawet nie chodzi o chamskosc  tych dociekliwych pytan, ale pozostawieniu pewnych sfer zycia w spokoju i nie ma tu znaczenia, ze pytana osoba jest celebrytka i czesciowo wystawia swoje zycie na widok publiczny. Wystawia tyle, ile chce, nie wszystko jest na sprzedaz.
Podobnie z pytaniami o wyznanie. Mam wrazenie, ze w Polsce do nietaktu nalezy bezwyznaniowosc, bo za kazdym razem slysze idiotyczne uwagi, ze "trzeba przeciez w cos wierzyc". Naprawde? Mnie ta wiara do niczego nie jest potrzebna, dlatego wlasnie nie wierze. I nie, moj ateizm NIE JEST zadna inna religia, bo i takie stwierdzenia udawalo mi sie slyszec. Nie wierze w zadna "sile wyzsza", "ducha natury" czy jak tam zwa to cos, co ma rzekomo sterowac wszystkim, ze mna wlacznie. Bo gdybym wierzyla, moglabym zaraz nazwac to bogiem, a nie chce, bo to czlowiek stworzyl sobie boga, a nie odwrotnie.
Rowniez sprawy krazace wokol seksu. Chcialam z poczatku okreslic je jako damsko-meskie, ale przeciez konfiguracji moze byc nieskonczonosc. Gówno za przeproszeniem, kogokolwiek obchodzi, z kim ja sypiam i uprawiam seks. Jesli tylko nie robie tym nikomu krzywdy, to jest moja prywatna sprawa. Jesli poczuje wole, zeby swiatu o tym oznajmic, to sobie dokonam outingu i tyle, ale do tego czasu nie zycze sobie uwag na ten temat.
Podobnie z pytaniami o dochody. Niedawno nieco sie wzburzylam na jednym z blogow, bo dopytywano autorke, czy jej wystarcza na zycie i jak sobie radzi. Zaden Niemiec nie zapytalby o wyplate kolegi z pracy czy wysokosc emerytury sasiadki. Jesli sama nie powie, nikogo to nie interesuje. Oprocz Polakow, rzecz jasna, ci musza wiedziec wszystko.
Polska to jakis dziwny kraj, a narod tam zyjacy jest jeszcze dziwniejszy, wszystkich wszystko interesuje, kazdy ma na kazdy temat wiele do powiedzenia, do wypytania, do osadzania i publicznego wyrazania opinii i oburzenia. Juz chyba nie umialabym tam normalnie zyc.

24 września 2021

Jam Kasandra prowincjonalna

 No coz, sprobuje pobawic sie w proroka co do dalszych losow mojej starej ojczyzny i z pewnoscia nie bedzie Wam sie ta wizja podobala, co najmniej po wiele obiecujacych przemowieniach Tuska, ktory co prawda na bialym rumaku, ale nieco za pozno, przybyl ratowac z opresji pisowskiej Polske.
Wiecie dlaczego zaden ratunek sie nie powiedzie? Z prostej przyczyny, bo Polacy nie umieja sie zjednoczyc i dogadac w kwestii wspolnego wroga, jakim obecnie jest pis. Wiele osob z sentymentu do poprzedniego ustroju glosuje konsekwentnie na lewice, jednak chca tej lewicy unowoczesnionej i juz-juz prawie sie udalo, to lewica rozpadla sie na jakies partyjki kanapowe, a kazda z nich ma swojego lidera, ktory nie bierze pod uwage, ze moglby nie zostac liderem zjednoczonej lewicy, kazdy chcialby, a tylko jeden moglby wszystkich poprowadzic. Do tego trzeba jednak ogolnej zgody, a tej po Polakach nie mozna oczekiwac. Przy okazji,  obecny lider SLD zaczal sie po cichu ukladac z partia rzadzaca, a poszlo... nie zgadniecie!... o kase jak zwykle. Ów lider wystraszyl sie chyba konkurencji i nie przyjal do nowo powstalej zjednoczonej lewicy kandydata na jego stolek. No tylko pogratulowac! Takim sposobem opozycja jeszcze bardziej sie oslabia, na czym korzysta ekipa rzadzaca, ta sie tylko umacnia.
Nie widze zadnej szansy na zjednoczenie opozycji, za duzo tam kandydatow na przywodce, za duzo opinii, za malo konkretnych programow, jak pokonac pis. Chociaz... na wypitce u Mazurka jakos sie dogadywali, wiec moze nie wszystko stracone?
Ja wiem, ze nielatwo stworzyc program wyborczy, bo nikt tak naprawde nie wie, jakim budzetem bedzie mozna dysponowac i jak gigantyczny deficyt pozostawil po sobie pis. Nie mozna bowiem tworzyc jakichkolwiek planow bez tej wiedzy, a pis robi wszystko, by dane jak najbardziej zaciemnic, bo po co ktokolwiek ma wiedziec, ile nakradli. 
Juz wiadomo, ze ewentualny nastepca pisu nie bedzie mial latwego zadania i z pewnoscia bedzie musial skonczyc z rozdawnictwem, czym obecna wladza skutecznie straszy swoj elektorat i wszystkich korzystajacych z ich benefitow, co skutkuje rosnacym dla nich poparciem. Ten narod jest tak glupi, ze czasem mysle, iz w pelni sobie na taki los i taki rzad zasluzyl. 
Nie moge tylko wyjsc z podziwu, jak te durnie nie dostrzegaja zwiazku przyczynowo-skutkowego obecnej drozyzny i zapowiedzi nowych podwyzek z 6-letnim bezrefleksyjnym rozdawnictwem pieniedzy z budzetu, czyli z ich wlasnych podatkow. Ale widocznie nie widza, skoro nadal ich popieraja i chca wybierac. Oni w dupie maja przehulane miliony, ich interesuja comiesieczne setki.
W kazdym razie gdyby nawet stal sie cud i opozycja wspolnie dogadala, wygrala te wybory i pokazowo ukarala obecna zlodziejska wladze, poodbierala im majatki i wymowila konkordat ze skutkiem natychmiastowym jako  niezwykle szkodliwy dla panstwa, nie mozna oczekiwac za wiele. Obywatele musieliby solidarnie zacisnac pasa i zrezygnowac na wiele lat z panstwowych grantow, zeby jakos odbudowac budzet. A to sie na pewno nie uda, bo ten narod jest narodem sqrwialym, nie od dzis, nie od wczoraj, od wiekow. Dlatego ma, co ma i lepiej nie bedzie nigdy.
Poza tym pis pracowicie szykuje podstawe do opuszczenia unii, juz niejaki rablador hakatumba doktor (qrwa, jakim cudem?) Jaki oblicza publicznie, jak to unia Polske w rogi wali i bierze wiecej niz daje, choc twierdzi cos wrecz przeciwnego. A pobozny i skretynialy pisowski elektorat lyka to jak pelikan ryby, szczuty skutecznie co niedziele z ambon. Inni specjalisci udowadniaja, ze ta unia to samo zlo i robi zamachy na polska suwerennosc (od kiedy to dyktatura nazywa sie suwerennoscia?), co od czasu do czasu wydala z siebie kuchta wuca, zwana dla niepoznaki przewodniczaca TK. Zaraz sie dowiemy, ze ta cala unia jest wbrew polskiej konstytucji, a poza tym co ona sobie mysli, bo nie dosc, ze nie daje tego, co sie nalezy, to jeszcze obarcza wzietymi z kosmosu karami za to, ze dzielny pisowski rzad przeciwstawil sie wyslaniu na zielona trawke zalogi kopalni wegla brunatnego oraz zapobiegl brakowi tegoz wyngla na rynku. No i przez to te podwyzki prundu i pomidorow.
Dlatego Polsce bedzie lepiej bez unii. I ktorejs nocy ciemnej, w tajnym glosowaniu, bez konsultacji z narodem (bo moga) rzad pisowski uchwali wyjscie z unii. I nawet, jesli zmieni sie ekipa rzadzaca, powrot nie bedzie juz mozliwy. Bo Polski nie mozna brac na powaznie.
To mowilam ja, Wasza Kasandra z niemieckiej prowincji.

22 września 2021

Mialam szczescie cz.2

 Slowem nie chcialam ani welonow, ani avemaryj, ani calego tego prymitywnego cyrku weselnego, a przede wszystkim kolejnego kontaktu z osobami duchownymi, o ktorych zaczynalam miec coraz gorsza opinie, choc wtedy jeszcze klechy znaly swoje miejsce i specjalnie sie nie wychylaly, nie to co dzisiaj. 
Ale nie ominela mnie glupota ochrzczenia dzieci, pozwolilam sie przekonac durnym znajomym i sasiadkom, ktore powtarzaly jak mantre "ochrzcic trzeba, a potem niech robi co chce". Dzisiaj odpowiedzialabym, ze jak dorosnie, sam zadecyduje, czy chce wyznawac jakas religie, wtedy niech sie chrzci do wypeku. Dzieci moje rowniez doszly do bierzmowania, ale to tylko dlatego, ze chodzily do szkoly katolickiej, najlepszej w miescie, dlatego zostaly do niej zapisane. Dwie juz wymeldowaly sie z kosciola, jedna jeszcze tkwi, choc tylko formalnie, nie bierze najmniejszego udzialu w zyciu koscielnym.
Ja, jak wiecie, tez juz jestem po wystapieniu z kosciola. Po tym fakcie poczulam sie naprawde wolna, a straszenie pieklem przez zdesperowanych klechow, ktorym kasa ucieka sprzed nosa, przyjmuje z politowaniem. Przez te wszystkie lata kosciol ewoluowal w zla strone, szczegolnie w Polsce. Zwlaszcza tam ani mysli uderzyc sie w piersi za wszystkie swoje zbrodnie, przeprosic wiernych i chocby sprobowac nieco sie unowoczesnic. Tam przeciwnie, kierunek ich antyrozwoju prowadzi prosta droga z powrotem w sredniowiecze, czego dowodem niech bedzie rosnaca liczba egzorcystow. A juz to, co dzieje sie w szkolach, wola o pomste. Im bardziej te dzieciaki usiluje sie do czegos zmusic, tym wiekszy bedzie ich upor. Bo Polacy to taki wlasnie narod, nie lubia przymuszania.
Niedawno wpadl mi przed oczy artykul na temat sekularyzacji i z duma przeczytalam, ze Polska ma pierwsze miejsce w swiecie. Niestety nie bedzie mi dane dozyc pelnej laicyzacji, bo to proces na stulecia, ale pierwszy dobry krok zostal poczyniony. W mlodych bowiem nadzieja, bo poziom religijnosci ustala sie mniej wiecej w wieku 12-25 lat, a w tej grupie wiekowej wielki wplyw ma stadnosc. Jesli wiec kilka osob w klasie/grupie wypisuje sie z religii, zrobi to wiecej. Pozniej ta religijnosc utrzymuje sie na rownym poziomie i czasem wzrasta z wiekiem, ale niekoniecznie. Osoby 70+ byly inaczej wychowywane przez rodzicow i tak im pozostalo, wiec mimo, ze czasem bywaja zle na kosciol i widza jego bledy, nie zmieniaja juz przekonan, nie w tym wieku, dalej sa gleboko wierzacy (ich zdaniem, bo naprawde ta ich wiara jest powierzchowna i baaardzo wybiorcza). Wszystko oczywiscie zalezy od stopnia wyksztalcenia, osoby malo czytajace nie dowiedza sie calej prawdy o kosciele, bazuja na tym, co klecha wydala z ambony i co kurwizja rozpropaguje, brak im wiedzy, ciekawosci poznania odmiennego zdania i pozostaja tacy bezrefleksyjni.
Podsumowujac, mialam szczescie, ze nie urodzilam sie w rodzinie bezmyslnych katoli przymuszajacych do regularnych praktyk i czczenia klechow. Mialabym zryty beret jak te zjeby wierzace w cudowne rozmnozenie napletkow Jezusa czy w to, ze Wojtyla nosil w sobie hektolitry krwi, ktorymi teraz kupcza jego bracia w wierze. I w to, ze niedawno beatyfikowany zwolennik faszyzmu dokonywal uzdrowien.
Ament!

 

20 września 2021

Prywata

 Miala byc dzisiaj opublikowana druga czesc opowiesci o moim szczesciu religijnym, ale w miedzyczasie wydarzylo sie cos znacznie bardziej waznego i jeszcze szczesliwszego, wiec musialo zostac wetkniete pomiedzy.

Wczoraj, 19 wrzesnia 2021 o godzinie 5.50 urodzil sie moj trzeci wnuczek!
Ma na imie Dian (czyta sie Dijan), to imie grecko-perskie i oznacza Swiatlo.
Jest drobniutki, 49 cm i 2900 kg, ale piekny.
Chcialabym, zeby los mu sprzyjal i zeby byl po prostu szczesliwy.
 



 

18 września 2021

Mialam szczescie cz.1

 Tak, mialam szczescie wychowywac sie w rodzinie nienachalnej religijnie, zgola na wpol ateistycznej. Moj ojciec byl ateista, ale jednoczesnie bardzo kochal swoja matke, ktorej zalezalo, zebym zostala ochrzczona, bo gdyby to zalezalo tylko od moich rodzicow, nie ochrzciliby mnie nigdy. Dlugo trwaly pertraktacje i w koncu tato ustapil, kiedy mialam 3 lata, wiec do chrztu podreptalam juz samodzielnie.
Pozniej juz nie zapisywali mnie na zadna religie i pierwsza klase podstawowki przebrnelam w bezboznosci, jednak w drugiej obcielam sie, ze prawie cala klasa gdzies chodzi, ma jakies zajecia, w ktorych ja nie biore udzialu, no i zadzialal mechanizm barana, nagle zachcialo mi sie chodzic na religie ze wszystkimi, bo gadali o jakiejs komunii, wiec chcialam tez do niej przystepowac. Najpierw zajecia prowadzila zakonnica, po pierwszej komunii ksiadz, a mnie spodobalo sie na tyle, ze chcialam jeszcze bierzmowania, chociaz juz wtedy zaczelam myslec o tej calej religii nieco bardziej krytycznie. Zaczelam dostrzegac zwiazek poboznosci z brakiem wyksztalcenia, widzialam te bezkrytycznosc i bezrefleksyjnosc, choc wtedy na pewno nie umialabym tego nazwac, jednak cos mi nie pasowalo. Dotrwalam jednak do bierzmowania, choc niewiele brakowalo, zebym uciekla stamtad jeszcze przed sakramentem, tuz po spowiedzi, podczas ktorej bylam seksualnie molestowana przez spowiednika. Nie bylo to molestowanie fizyczne, dzielila nas w koncu kratka, ale to, co ten zwyrol wygadywal, o co mnie wypytywal, powodowalo moj wielki dyskomfort. Nie chcialam na te tematy rozmawiac, mialam tylko 13 lat i moze dzisiaj zabrzmi to smiesznie, ale wtedy bawilam sie jeszcze lalkami, a o seksie chyba w ogole nie wiedzialam. Mozna sobie wyobrazic, jak bardzo bylam po tej spowiedzi zszokowana. 
Wtedy wzielam rozbrat z kosciolem, choc nadal uwazalam sie za wierzaca niepraktykujaca. Ja juz nawet wowczas wiedzialam, ze nie chce brac slubu koscielnego, bo wiazalby sie on z weselem, a dla mnie wesela to najglupsze imprezy na swiecie, te wszystkie idiotyczne gry i zabawy, te ryki pijanych gosci, ze "gorzko", a przede wszystkim gruba kasa wyrzucona przez okno. Zreszta nie mialam zamiaru uczestniczyc w jeszcze bardziej kretynskich naukach przedmalzenskich prowadzonych przez goscia, ktory w praktyce nie mial miec pojecia o malzenstwie i maltretowanym kobietom radzil dalej nosic swoj krzyz. Ponadto ja traktuje przyrzeczenia, czy to swieckie, czy przed oltarzem, bardzo powaznie, a dokola widze gromadne rozwody. A co smieszniejsze, rozwodza sie w przewadze ci, ktorzy obwiazani stula przyrzekali dopoki smierc ich nie rozlaczy. Zaczelam miec wrazenie, ze cywilni z wieksza rozwaga dobieraja partnerow od tych koscielnych, ze wlasnie koscielni czesciej sie rozwodza, bo im bardziej zalezy na samej ceremonii i weselu niz na rozwaznym doborze przyszlego malzonka. Moi rodzice tez nie mieli slubu koscielnego, wprawdzie glownie z przyczyn finansowych (malzenstwo studenckie), ale dotrwali razem do 60 rocznicy, podczas gdy wielu ich koscielnych znajomych dawno bylo po rozwodzie.

dokonczenie nastapi...
 

16 września 2021

Moze cos jest na rzeczy...

 ... z tymi zmianami w zyciu co siedem lat, a moze to jakas inna przyczyna, w kazdym razie w tym roku chyba po raz pierwszy w zyciu nie mam negatywnych relacji z wrzesniem. Do tej pory jak tylko wybrzmiewal pierwszy dzwonek (gdy dzwoneczek sie odezwie, biegniemy do szkolki, by sie uczyc i pracowac, pracowac jak pszczolki... bleee...), spadal mi na leb czarny ciezki jesienno-depresyjny woal i chocby temperatury oscylowaly na samym czubku termometru, slonce dawalo w nadmiarach, a liscie zielenily sie w najlepsze, dla mnie byla juz jesien, schylek, kraniec i smierc. Teraz sama zwracam uwage na zaprzyjaznionych blogach, ktore ledwie wspomna o zblizajacej sie jesieni, ze jaka jesien... przeciez mamy kalendarzowe w teorii, a pogodowe na pewno w praktyce LATO i bedzie ono trwalo, czy ktos chce, czy nie, do 23 wrzesnia, a moze dluzej. 
I chocby rano miala mi du*a marznac,  nie wloze dlugich spodni , skarpetek i zakrytych butow. Bo jest lato, butami na lato sa sandalki, a spodnie koncza mi sie za kolanem. Co prawda kazdego rana wstaje po ciemnosci, ktora trwa coraz dluzej i dopiero gdzies o wpol do siodmej niebo zaczyna niesmialo jasniec od wschodniej strony, a widno robi sie pol godziny pozniej, co rano musze z szyb samochodowych sciagac guma osiadla mgle, co rano odpalam w aucie ogrzewanie, bo tak jest po nocy wyziebione - to nadal trwam uparcie w lecie. I co mi zrobicie?
Skonczyl sie czas kwitnacych barwnie lak, laki zostaly juz jesiennie ogolone, bele siana zwiezione w specjalne miejsce i okryte folia, zeby nie mokly i nie gnily. Tym bardziej jaram sie rzadkimi jesiennymi kwiatkami, z ktorych znam i rozrozniam tylko wrotycze i nawlocie, a i to dopiero od niedawna. Nawlocie w tym roku oszalaly, jest ich wiecej niz bylo kiedykolwiek, zolci sie dokola, a pszczol i innych bzykadel na nich zatrzesienie. 
Wreszcie sie cos ruszylo w kwestii ginacych pszczol. Wysiewane sa kwiaty lakowe na miejskich trawnikach, podczas ich koszenia sa omijane. Na polach rolnicy poswiecaja jeden zagon tylko na kwiaty, najczesciej sa to koniczyny i sloneczniki, nikt ich nie zbiera, zostaja dla owadow, a pozniej dla ptakow. 
No coz, zostal jeszcze tydzien tego mojego lata, szkoda mi go, ale chyba po raz pierwszy nie dramatyzuje z tego powodu. Chyba sie starzeje...

14 września 2021

Doradzam modlitwe

 Wczoraj przeczytalam druzgocaca wiadomosc, ze niejaki Waszczykowski, ten od San Escobar, powaznie zapadl na zdrowiu. Nie, nie ucieszylam sie, ani nawet nie pomyslalam "dobrze mu tak", choc z zadowoleniem przyjelam znikniecie z jego facjaty tego aroganckiego pisowskiego grymasu i pojawienie sie cienia strachu. Jakos lzej mi sie zrobilo, ze pomimo osobnej rzadowej sluzby zdrowia, ktora nie szczedzi sil i srodkow, w przeciwienstwie do tej dla gminu, nie daje ona rady uzdrowic prominenta. To mi uswiadomilo, ze i oni sa smiertelni, co napelnilo moja dusze wielka nadzieja.
 Zastanowilo mnie tylko jedno, dlaczego ten przykoscielny byt w ogole zwraca sie o pomoc do lekarzy, skoro ma swojego boga, ktory z pewnoscia nie odmowilby mu cudu i uzdrowilby swojego gorliwego wyznawce. No a dwa dni temu odbyla sie z wielka pompa beatyfikacja facia, ktory podobno uzdrawial. Jakos wszyscy zapomnieli o jego pochwalnych peanach dla Hitlera, teraz liczy sie ilosc uzdrowien i za to typek zostal beatyfikowany. Jego grob uslany jest karteluszkami z podziekowaniami za dar macierzynstwa, powolania kaplanskie, szczesliwy przebieg operacji, odzyskanie zdrowia i takie tam pomniejsze. Zastanawia mnie, jak mala musi byc wiara Waszczykowskiego, skoro woli obcowac z lekarzami, zamiast modlic sie przy grobie swiezego beatyfikanta albo jeszcze lepiej pojechac do Watykanu i prosic o uzdrowienie bezposrednio Karolka. 

Ta smetna i zalosna postac zwana dla niepoznaki prezydentem Pislandii, ten doktor prawa, ktory namietnie depcze konstytucje, a jej kartek uzywa do podcierania sobie du*y, po raz kolejny udowodnil absolutny brak klasy i dobrych manier i calkowita niewiedze, co to jest dyplomacja. Przypominam moja ulubiona definicje tego slowa:
"Dyplomacja to powiedzieć komuś spierdalaj w taki sposób, by poczuł podniecenie na samą myśl o zbliżającej się podróży."
 Otoz kancelaria Merkel nie popisala sie zbytnio i w odpowiednim czasie nie ustalila terminu spotkania rowniez z Duda podczas jej pozegnalnej wizyty w Polsce. Duda oczywiscie nie przegapil okazji odegrania sie na niemrze i pokazal jej srodkowy palec (no nie doslownie!), mowiac, ze nie ma czasu.  No wreszcie mogl sie dowartosciowac i dac babie do zrozumienia, jaki on tu wazny, bo na codzien jest przez wszystkich lekcewazony, glownie przez jakiegos wiceministra, ale tez przez inne glowy panstwa. Nie zapomne sytuacji, kiedy stal w slugusowym pochyleniu obok biurka Trumpa i cos tam razem podpisywali. Zas fochy w stosunku do nastepcy Donalda, jak wiemy, nie wyszly mu na dobre, chyba dlugo do Ameryki nie pojedzie. Teraz wiec mogl sie dowartosciowac, bo co mu moze taka odchodzaca Merkel. Ciekawi mnie tylko, czy to jego autorski pomysl, czy dostal wytyczne od wiceministra.
W kazdym razie swiatowa dyplomacja nigdy mu tego nie wybaczy.
Podziękowania dotyczą daru macierzyństwa, założenia rodziny, powołania do życia kapłańskiego i zakonnego, szczęśliwego przebiegu operacji, odzyskania zdrowia, wyzwolenia z nałogów, nawrócenia, spowiedzi odbytej po latach, znalezienia pracy i wielu, wielu innych życiowych spraw. Każda z tych historii jest inna. Każda jedyna. Wyjątkowa w życiu danej osoby. Żadna z nich nie była rozpatrywana w procesie beatyfikacyjnym. Są one jednak, jak wiele innych, dowodem prywatnego kultu prymasa, co jest koniecznym warunkiem w każdym procesie kandydata na ołtarze.

Czytaj więcej na https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-stefan-wyszynski-wyjatkowe-swiadectwa-uzdrowienia,nId,5432132#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Podziękowania dotyczą daru macierzyństwa, założenia rodziny, powołania do życia kapłańskiego i zakonnego, szczęśliwego przebiegu operacji, odzyskania zdrowia, wyzwolenia z nałogów, nawrócenia, spowiedzi odbytej po latach, znalezienia pracy i wielu, wielu innych życiowych spraw. Każda z tych historii jest inna. Każda jedyna. Wyjątkowa w życiu danej osoby. Żadna z nich nie była rozpatrywana w procesie beatyfikacyjnym. Są one jednak, jak wiele innych, dowodem prywatnego kultu prymasa, co jest koniecznym warunkiem w każdym procesie kandydata na ołtarze.

Czytaj więcej na https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-stefan-wyszynski-wyjatkowe-swiadectwa-uzdrowienia,nId,5432132#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Podziękowania dotyczą daru macierzyństwa, założenia rodziny, powołania do życia kapłańskiego i zakonnego, szczęśliwego przebiegu operacji, odzyskania zdrowia, wyzwolenia z nałogów, nawrócenia, spowiedzi odbytej po latach, znalezienia pracy i wielu, wielu innych życiowych spraw. Każda z tych historii jest inna. Każda jedyna. Wyjątkowa w życiu danej osoby. Żadna z nich nie była rozpatrywana w procesie beatyfikacyjnym. Są one jednak, jak wiele innych, dowodem prywatnego kultu prymasa, co jest koniecznym warunkiem w każdym procesie kandydata na ołtarze.

Czytaj więcej na https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-stefan-wyszynski-wyjatkowe-swiadectwa-uzdrowienia,nId,5432132#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=

12 września 2021

Sa takie dni...

 ... ktore pamieta sie mimo uplywu czasu. Czlowiek ma w glowie, gdzie byl i co robil, kiedy uslyszal/zobaczyl newsa o danym wydarzeniu, kazdy detal wbil sie w pamiec. Ja jechalam wtedy do dentysty i jak zwykle sluchalam radia w samochodzie. Sluchalam to moze zbyt wiele powiedziane, ono sobie spiewalo i szumialo gdzies w tle, ja zas bylam zatopiona we wlasnych myslach. Wtedy wlasnie przerwano nadawanie jakiejs muzyczki i nadano komunikat o (wtedy jeszcze) wypadku samolotu, ktory uderzyl w WTC. 
Tego dnia wlasciwie po raz pierwszy uslyszalam o tych dwoch wiezowcach, nie interesowalam sie na tyle Nowym Jorkiem, zeby wiedziec, co to za budowle, podobnie, jak przypuszczam, niewielu nowojorczykow wie o palacu kultury w Warszawie czy jakimkolwiek innym budynku w Europie. 
Dotarlam do dentysty, gdzie malo kto wtedy jeszcze wiedzial, co sie stalo, przekazalam wiadomosc, ktora wywolala szok u tych, ktorzy NY znali, ktorzy tam byli i widzieli. Jednak w tamtej chwili byl to szok spowodowany wypadkiem komunikacyjnym, bo nikt nie przypuszczal, co zdarzy sie dalej.
Po powrocie do domu zawislam na kilka godzin przed telewizorem, jak chyba wiekszosc ludzi na swiecie i z zapartym tchem ogladalam dalszy ciag dramatu, ktory zmienil swiat. 
Jest takie przyslowie, ze kto wiatr sieje, zbiera burze, ale widac Amerykanie nie chca uznac przyslow za madrosc narodu i wciaz popelniaja te same bledy, ktore kosztuja zycie wielu setek tysiecy ludzi, nie tylko po ich stronie, i zmieniaja swiatowa polityke. Z ostatnich dni chocby Afganistan, po poprzednich porazkach w Korei, Wietnamie czy w innych miejscach na ziemi. Ich buta i arogancja polityczna zawsze konczy sie podobnie, potem tylko slychac "a gad" i ze ten czy inny zamach albo wojenna porazka rzucily jankesow na kolana. Niedlugo trwa ich "siok", leca sie mscic i dostaja kolejne becki od malo cywilizowanych talibow czy nieuzbrojonych wietkongow. Potem znow liza rany, az im ropy zaczyna brakowac, a porazki zacieraja sie w pamieci. 
Zeby jednak tylko oni ponosili konsekwencje swojej aroganckiej i glupiej polityki, nie mialabym nic przeciwko temu, ale to niestety mniej lub wiecej dotyka innych.  Wymordowanie afrykansko-bliskowschodnich tyranow, ktorzy jako tako trzymali te muzulmanska dzicz w karbach, poskutkowalo arabska wiosna i fala migracji do Europy, a niedawne wycofanie sie z Afganistanu, pelna jego destabilizacja i nowa fala migracji. Przy okazji swietnie dozbroili talibow, bo albo tak szybko uciekali, ze nie zdazyli pozabierac swoich wojenynch zabawek, albo... zostawili je tam specjalnie.
Czasem mysle, ze oni to robia z rozmyslem, zeby zniszczyc Europe.

10 września 2021

Covidowe korowody

 Niemiecki urzednik i niemiecka biurokracja to temat na prace doktorska i to dla kilku doktorantow, bo jeden nie dalby rady wszystkiego opisac i ujac w jednym przewodzie. Ich powolnosc i czepialstwo stalo sie juz legendarne, daja liste potrzebnych bumag, czlowiek lata, zalatwia te cedulki, wreszcie ma komplet i z ulga podaje jasnie oswieconemu, a ten wyciaga jeszcze jakies kroliki z cylindra i zada (rzonda) pieciu innych podkladek. Masz w takim momencie ochote zabic gada, rozdeptac go na podlodze na miazge. Nie mogl umiescic tych potrzebnych papierkow na pierwszej liscie? No nie mogl, bo byloby za prosto, za szybko i zbyt sprawnie. On jest od tego, zeby uczynic petentowi zycie upierdliwym.
A teraz tym niedoukom i leniom spadl z nieba covid i tak ulatwil prace, ze nawet, kiedy minie juz pandemia (choc ja powoli przestaje w to wierzyc), oni dalej beda stosowac procedury pandemiczne. No bo po co im natlok petentow, ktorzy przychodza jak chca, tak po prostu w godzinach otwarcia ratusza, biora sobie numerek i czekaja na obsluzenie. Potem np. musza w kasie uiscic jakies oplaty i znow czekaja, a kiedy jasnie urzednik ma pecha, to musi zostac troche dluzej w robocie, zeby ogarnac wszystkich z numerkami. Teraz wzieli sie na sposob i zeby zalatwic jakiekolwiek byle gowno, trzeba zrobic sobie termin i to wylacznie online, nie da sie zadzwonic. Juz widze tych wszystkich nieskomputeryzowanych, starszych, niepelnosprawnych, jak na wyprzodki robia te terminy. Dobrze, jesli maja kogos, kto za nich to wykona, jesli nie, to stoja na z gory przegranej pozycji. Panstwo urzednictwo wyznacza mianowicie po kwadransie na petenta i przyjmuje w danym dniu cztery osoby na godzine, a co! Tych godzin wcale nie jest tak duzo, bo tylko 8, w tym godzin otwarcia jeszcze mniej, no bo po zamknieciu trzeba jeszcze odwalic robote papierkowa. Kolejki na zalatwienie czegokolwiek wydluzaja sie w nieskonczonosc.
Mojemu mezu slubnemu konczy sie waznosc ausweisu jakos tak po 20 pazdziernika. Na szczescie zdjecia juz porobilismy, bo kasa chorych wymagala do nowej plastikowej karty. W poniedzialek siadlam do ustalania terminu dla niego. Pierwszy wolny byl dopiero 1 listopada!  No coz, przez jakis czas bedzie musial uzywac niewaznego dokumentu tozsamosci i jak bedzie mial pecha i zostanie na tym przylapany, to bedzie musial bulic grzywne. Gorzej, jesli cos sie wydarzy w Polsce i bedziemy musieli jechac, moga go zatrzymac na granicy i nie wpuscic. Gdyybysmy wiedzieli, ze kolejki sa tak gigantyczne, na pewno terminy robilabym znacznie wczesniej. 
Slyszalam, ze ludzie kupuja samochody i nie moga ich natychmiast zarejestrowac, jak kiedys, tez musza ustalac terminy.
Ja mam jeszcze stare prawo jazdy, takie rozowe, skladane na trzy. Dlugo bronilam sie przed zmianami, bo po co mi to, ale teraz nastal przymus wymiany na europejskie plastikowe. Odpowiednie roczniki dostaly terminy w kolejnych latach i moj niestety przypada na styczen przyszlego roku. Zeby nie zostac bez prawa jazdy, juz teraz zaczelam sie tym zajmowac i moj termin przypadl w moje urodziny, 4 listopada. 
Trzeba bedzie jeszcze pozniej robic kolejne terminy na odbior nowych dokumentow, bez tego ani rusz. Za to jasnie urzednicy nareszcie nie musza obslugiwac wiecej niz te przypisane max. 32 osoby. Luzik!

08 września 2021

Kocie drzewo

 Wszystko zaczelo sie kilka miesiecy temu, w lutym chyba, kiedy zauwazylam, ze Miecce coraz trudniej wskakiwac i wspinac sie na kocie drzewo, gdzie na jednej z gornych platform stoi miska z kocim jedzeniem, a stoi tam dlatego, ze gdyby stala na podlodze albo w innym miejscu dostepnym dla niedobrego Burka (np. blat kuchenny), to zarcie z niej jakos czarodziejsko znikalo i koty chodzily glodne. Szczesliwie Burek jeszcze nie nauczyl sie wspinaczki, wiec jedzenie bylo bezpieczne. 
Przy okazji ten wspinaczkowy przyrzad zaczal kluc mnie w oczy, gdyz-poniewaz koty go do cna zniszczyly. Nawet poszukalam sobie, kiedy to drzewo kupilismy i zainstalowalismy, bo wydawalo mi sie, ze cos szybko uleglo dewastacji. Znalazlam na starym blogu TEN WPIS, drzewo kupilismy niecale trzy lata temu za niemale pieniadze, wiec dosc szybko sie z nim rozprawily. Zobaczcie ten obraz nedzy i rozpaczy:


 
Poprzednie drapaki sluzyly nam, a wlasciwie kotom znacznie dluzej, byly tez zdecydowanie tansze. Postanowilismy wiec zrobic nowy drapak sami, bez ozdobnikow typu buda albo bocianie gniazdo, z ktorych koty nigdy nie korzystaly, za to odleglosci miedzy polkami mialy ulatwic coraz starszej i mniej sprawnej Miecce dostep do korytka.
Zaczelismy od kupna laminowanej plyty wiorowej i w OBI poprosilismy, zeby ja nam pocieto na 6 rownych polek, nabylismy tez specjalna tasme do zabezpieczenia bokow polek.
 

 Teraz trzeba bylo okleic gore czyms antyposlizgowym, na czym koty moglyby przy okazji ostrzyc pazury. Mialam w piwnicy resztki wykladziny, ale okazala sie za gruba, a ponadto musialabym opalac miejsce przeciecia, zeby sie nie strzepila, a to za duzo roboty i smrodu spalenizny. Kupilam wiec trzy tanie cienkie wycieraczki, na pol przeciete pasowaly jak znalazl. Bulka w miedzyczasie bardzo aktywnie pomagala nam w pracy, probowala miekkosc wykladziny, pozniej robila odbiory techniczne na kazdym etapie prac. Miecka raz zajrzala, Toyka tez z ciekawosci, pozniej chwile pilnowala wszystkiego.
 










 Na tym skonczyla sie moja rola i nastapila pora prac meskich, czyli przysrubowania do polek takich dynksow (zabijcie mnie, nie wiem, jak to sie nazywa), ktorych jedno ramie mocuje sie do polki, a drugie do sciany. Bo to drzewo mialo miec inna konstrukcje. Znajac slubnego i jego podejscie do prac zaplanowanych przeze mnie (jak powiedzialem, ze zrobie, to zrobie i nie musisz mi o tym co pol roku przypominac), mialam obawy, kiedy roboty zostana zakonczone, choc w duchu mialam nadzieje, ze moze jednak bedzie chcial mnie zaskoczyc i zrobi cos podczas gdy bede w pracy. O ja naiwna! Probowal starych sztuczek po moim powrocie, zebym mu cos przytrzymywala,  a glownie chodzi o to, zebym sie przygladala i podziwiala. Powiedzialam, ze nie mam czasu, bo musze pojsc z Toyka na spacer, ona to uslyszala, a ze rozumie lepiej niz sie komukolwiek wydaje, zaczela piszczec podekscytowana, wiec musialam z nia wyjsc, bo by nie dala spokoju. Szczerze mowiac, oczekiwalam, ze przez ten czas slubny da rade zrobic ze dwie polki, a tymczasem po powrocie zastalam zrobiony komplet.
 


 No wzial i mnie pozytywnie zaskoczyl.  Teraz pozostalo rozebrac stare drzewo, bo akurat w drodze z pracy zauwazylam niedaleko wystawke, wiec dolozymy tam swoj kram, kiedy sie sciemni i nie bedzie trzeba jezdzic specjalnie do recyklingu. Rowniez przy tej robocie Bulczyk bardzo nam pomagal, a i Miecka wpadla na chwile na inspekcje.
 





 Tego dnia zaznaczylam jeszcze tasma malarska wysokosci, na ktorych zostana zamontowane polki i przenioslam chwilowo kocia miske na parapet. Niestety Bulka chyba nie zauwazyla, ze miski na starym miejscu nie ma i wciaz tam jej szukala. Zreszta parapet okupowala Miecka i Bulczyk o malo nie skonal z glodu, wiec zdjelam miche i pilnujac przed lakomstwem Toyi, pozwolilam sie Bulce najesc na glosniku.




 
Nastepnego dnia pozaznaczalismy razem miejsca nawiercen, ja poszlam do pracy, a slubny borowal. Kiedy wrocilam, pomagalam, trzymalam odkurzacz, zeby sie nie pylilo, mozolnie wieszalismy polke za polka.




Biedna Toya musiala wysluchiwac warkotu wiertarki i szumu odkurzacza. A my utknelismy z robota na jednaj polce, bo podczas wiercenia slubny trafil na jakis kamien, dziursko wydlubal wielkie, ze nie wiem, a wiertlo wciaz zsuwalo sie na boki. Postanowilismy zostawic te polke na nastepny dzien, a tego dnia zalatalam dziursko gipsem, mialo schnac. Najpierw na wizytacje i odbior techniczny kolejnego odcinka robot wpadla Bulka.



Podrapala w dywaniki, zadowolona zeskoczyla i tyle ja widzieli. Pozniej dostojnym krokiem podeszla na wizytacje Krulova Miecka. Wchodzila na kolejne poziomy, zbladzila na regal z ksiazkami, a potem wlazla na sama gore i... 
...
...
...
... polka sie zwalila razem z tlusta Miecka, wyrywajac sie ze sciany razem z dyblami. Mnie opadli rece z cyckami, kiedy pomyslalam sobie, ze trzeba wszystko zaczac od nowa, rozwiercac wszystkie otwory, instalowac wieksze dyble i dluzsze sruby. Nie wiem, kto bardziej sie przestraszyl, lecaca na podloge lotem koszacym Miecka, wyrwana z blogiego snu Toyka (Bulka ani drgnela spiac w lupince), czy wreszcie ja. Odechcialo mi sie wszystkiego...
 


 
Z tego zniechecenia wstrzymalismy prace. Najpierw nazywalo sie, ze te spadnieta polke umocujemy raz jeszcze na wiekszych dyblach, ale kolejnej nocy ktorys z kotow wyrwal ze sciany nastepna polke  z hukiem i lomotem, stawiajac nas na rowne nogi. Niestety, trzeba wszystko zaczac od poczatku, wymyslic inne zamocowania, bo te metalowe dynksy okazaly sie byc za male i niestabilne. Nowe koszty i perspektywa robienia wszystkiego od zera bardzo nas zniechecaja. Trzeba wyciagac dyble ze sciany, a to nie takie latwe, chyba zrobimy to metoda kocia, wylamujac razem z polka. Potem trzeba bedzie nie tylko wymysli, ale kupic nowe zamocowania, widzielismy w OBI, sztuka kosztuje ponad 5 euro, a my potrzebujemy 12. Koszty, koszty i robota. Wszystkiego sie odechciewa.
Tak bardzo nam sie odechcialo, ze z dalszym ciagiem roboty czekalismy prawie do konca sierpnia. W miedzyczasie byly moje dwa wyjazdy, rozne niespodziewane wydatki, jak przeglad techniczny samochodu i wiele innych, wiec robota czekala. Tymczasem koty przyzwyczaily sie jadac na parapecie, ja przyzwyczailam sie do balaganu w pokoju goscinnym, bo "nie oplacalo sie odnosic wszystkiego do piwnicy", wiec stalo i straszylo. I coraz mniej nam sie chcialo kontynuowac robote, ktora szla nam jak krew z nosa. Wreszcie ktoregos dnia... kiedy na scianie zostaly tylko dwie polki, w tym jedna prawie wyrwana ze sciany, a druga trzymajaca sie dzieki podporce z kolumny glosnikowej, na ktorej stal koszyk z kocimi zabawkami...
 


Kupilismy w OBI wielkie i stabilne podpory do polek, a wraz z nimi wieksze dyble i solidne sruby. Pytanie, jak szybko slubny dostanie weny do umocowania podpor najpierw pod polkami, a pozniej do sciany. Ciag dalszy nastapi... 

Nawet nie musialam specjalnie dlugo czekac, tylko jakies trzy tygodnie. Slubny sprowadzil sobie jakiegos kumpla i razem wiercili nowe glebsze dziury, zatykali je wiekszymi dyblami i dluzszymi srubami. Prace trwaly dwa dni, w czasie, kiedy bylam poza domem, wiec mnie nie denerwowali. No i mamy kocie drzewo wlasnej roboty po dlugich 8 miesiacach grzebania sie z problemem, po zwatpieniach i zniecheceniach, brakach pomyslow i kasy, po szantazach, ze jak nie potrzymam odkurzacza, to on nie zrobi i takich tam innych drobniejszych perturbacjach. Ale jest! Przedstawiam Panstwu nasze dzielo, podziwiajcie:





Jestem tylko bardzo ciekawa, czy obecna konstrukcja wytrzyma. O Bulke jestem spokojna, bo lekkie to jak piorko i skoczne jak pchla, ale z Miecka moze byc roznie, bo z niej nieco ograniczona ruchowo baryla. Gdyby jeszcze chciala schodzic normalnie po kolejnych stopniach, ale ona zeskakuje z gory, mocno sie od polki odbijajac. No zobaczymy.

 

06 września 2021

Plany na wrzesien

 Wrzesien bedzie stal pod znakiem spelniania przez nas obywatelskich obowiazkow, 12-go bedziem wybierac wladze gminne, dzielnicowe oraz burmistrza miasta, zas dwa tygodnie pozniej, 26-go przypadaja wybory parlamentarne, a przedstawiciel wygranej partii zostanie kanclerzem Niemiec. Wiem na pewno, ze nie bede glosowac na zielonych, maja nierealne cele i programy wyborcze, a poza tym "zapominaja" nagminnie o wlasnych dochodach przy wypelnianiu zeznan podatkowych. Nie bede Wam tu trula, co i jak, bo pewnie malo kogo to interesuje, podalam jedynie informacje o nadchodzacych wyborach. Wygra najlepszy, mam taka nadzieje.
Budowa biurowca naszej spoldzielni mieszkaniowej przebiega bardzo sprawnie, budynek stoi, jest oblozony cegielkami, trzeba go tylko zadaszyc i mozna zaczac urzadzac wnetrza. Aleee... Wqrw moj siega zenitu, bo nikt nas nie raczyl poinformowac, a i na wizualizacji nie ma sladu po tym, ze odbierze nam sie kawal trawnika pod oknami, bo przeciez trzeba zyskac teren na parking dla jasniepanstwa. U nas to jeszcze nic, ale dom stojacy poprzecznie juz w ogole nie ma trawnika, bo stawiaja im... no wlasnie... niewiadomoco. Sasiadka (balkon na parterze z granatowym parasolem, pod nim stoi facet w czerwonym) opowiadala mi, ze spoldzielnia poinformowala ja, ze postawi pod jej oknami i balkonem kolumne do ladowania elektrycznych samochodow. To, co ja widze, to nie zadna kolumna, a jakis dodatkowy budynek, ciekawe, jak wysoki bedzie, bo na razie postawili na wysokosc jednego elementu i co to w ogole ma byc, bo nie przypomina ani troche kolumny ladujacej.
 



Maja rozmach sukinsyny, pracuja na dwa dzwigi, a ja widze z okna coraz mniej.  Ale co ja moge? Mam punktualnie placic i pysk trzymac, kiedy jasniepanstwo stawia sobie wypasiony biurowiec i parkingiem pod moimi oknami.
A w ogole to przez pomylke, ale za to nieodwracalnie skasowalam sobie segregator ze zdjeciami dokumentujacymi caly przebieg najpierw rozbiorki starych domow, do budowy nowego biurowca. Troche tych zdjec powinno byc jeszcze na starym blogu, o ile sie nie skasowaly. Szkoda, bo w sumie byla to dosc ciekawa dokumentacja, z manewrami policyjnymi wlacznie.
 

04 września 2021

Tak ogolnie

 Niedawno dotarla do mnie wiadomosc o smierci Teresy Zylis-Gary, swiatowej slawy spiewaczki operowej wystepujacej na wszystkich najwazniejszych scenach swiata.  Zmarla w Lodzi, gdzie wykladala na wyzszej uczelni muzycznej i byla z moim miastem zwiazana. Przezyla ponad 90 lat.
Nieco wczesniej pozegnal sie z zyciem Kazik Kowalski, bas, moze nie tak slawny jak Zylis-Gara, ale rowniez lodzianin.  Kiedy bylam u mamy, odbyl sie jego pogrzeb. Znalam go osobiscie, wiec jego przedwczesna smierc tym bardziej mna wstrzasnela, mial jedynie 70 lat i wiele planow na przyszlosc. W piatek 30 lipca swietowal 70 urodziny, w sobote trafil do szpitala, w niedziele 1 sierpnia juz nie zyl. 
Odchodza wielcy, a ich miejsca pozostana puste, bo sadzac po programie, jaki serwuje to cos w roli ministra edukacji, co wyglada jak niedopity menel, z obecnej mlodziezy nie maja prawa wyrosnac cenne indywidualnosci. Jeszcze nauczyciele sie buntuja, jeszcze rodzice zlorzecza, ale powoli ten system doprowadzi do masowej produkcji 08/15 BMW (bierny, mierny, wierny. I pobozny oczywiscie). Bedzie sie utracalo wychodzacych przed szereg, myslacych samodzielnie, wyrozniajacych sie, zdolnych czy wrecz genialnych. Tych ostatnich tym bardziej. 
 


We don′t need no education
We don't need no thought control
No dark sarcasm in the classroom
Teacher, leave them kids alone
Hey! Teacher! Leave them kids alone!


All in all, it′s just another brick in the wall
All in all, you're just another brick in the wall

We don't need no education
We don′t need no thought control
No dark sarcasm in the classroom
Teachers, leave them kids alone
Hey! Teacher! Leave us kids alone!

All in all, you′re just another brick in the wall
All in all, you're just another brick in the wall

02 września 2021

Post dla Teresy i tych, co nie maja fejsa

 Tereska, pisze specjalnie, zeby nie umknelo Twojej uwadze i nie zapodzialo sie wsrod innych komentarzy. Na fejsie zdazylam juz wczoraj oglosic te radosna nowine.

Znalazlam zgubione klucze!!!

To oczywiscie graniczy z cudem i jest jak znalezienie przyslowiowej igly w stogu siana, ale to prawda, udalo sie te zgubione klucze odnalezc. Spelnilo sie Twoje dobre zyczenie. Nawet nie wyobrazasz sobie, jak mnie to ucieszylo. Co prawda nie mialabym zadnych kosztow, nawet gdyby trzeba bylo wymieniac zamki i dorabiac klucze, bo moje ubezpieczenie pokrywa nawet takie koszty, ale musialabym troche sie nabiegac, a wlasciwie nadzwonic, bo w czasach covida wiekszosc zalatwia sie telefonicznie. Trzeba by bylo powiadomic spoldzielnie mieszkaniowa, ubezpieczyciela, z pewnoscia daliby to wypelnienia pierdylion formularzy, a jeszcze musialabym rutynowo zahaczyc o biuro rzeczy znalezionych. Niepotrzebna strata czasu.
I zobacz, nawet sie o ten cud nie modlilam, nie zawracalam glowy zadnemu bostwu, a on sie zdarzyl, ten cud znaczy. 😃
A swoja droga moglabys mi podeslac swoj adres mailowy, zebym miala z Toba kontakt rowniez poza blogiem, np. na okolicznosc odnalezienia kluczy, bo inaczej musze specjalnie tworzyc takie nieplanowane posty. 😆
Przeslij mi, prosze na blondpantera@gmx.de.


O szacunku

  Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga. Antoine de Saint-Exupery   Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem or...