30 października 2022

Przy kominku

 

Nie, nie chodzi o te znana piosenke Fogga, ktory wprawdzie zyl dlugo i dlugo spiewal, stajac sie tematem zartow, ale i tak nie dorownal dlugowiecznoscia pewnej idiotce, ktora tez spiewa, choc ostatnio chetniej wystepuje przed szeroka publicznoscia, opowiadajac takie glupoty, ze zal za odwlok sciska. Stala sie guru wszystkich antyszczepow i koronasceptykow, a teraz glosi prawdy objawione o wlasnej dlugowiecznosci. Ale ja tu chcialam o kominku pogadac, a nie o jakichs bezmozgich nabotoksowanych  do granic mozliwosci glupich kobietach, choc pewnie znow zostane pomowiona o brak kobiecej solidarnosci i pouczona, ze niektore kobiety maja w zyciu ciezko, a do szkoly pod gorke, ja zas nie mam prawa wyrazic sie glosno o stanie ich umyslu. Moze jeszcze mam sie do nich dopasowac?
Ogolny trend to oszczedzanie energii, no oszczedzam jak moge, do tego pogoda tez nam sprzyja i jeszcze nie zdazylam w tym sezonie odpalic kaloryferow. Z tym malym wyjatkiem, kiedy wnuki postanowily mi dogrzac lazienke.
Najpierw uslyszalam, pozniej zobaczylam w internetach, w OBI zakupilam materialy i zrobilim ze slubnym kominek.



Dogrzewamy sie wieczorem, a przy okazji robimy nastroj. Musze jeszcze dokupic w OBI spray gaszacy albo mala gasniczke, bo to w koncu jest otwarty ogien, a z tym nie ma zartow. Nie zostawiam tego ustrojstwa bez kontroli, uwazam, zeby swieczki mialy odpowiednie odstepy i nie zapalily sie jedna od drugiej. Trzeba uwazac.
Gdybyscie byli zainteresowani, to zajrzyjcie:


Na jutubie jest pelno filmikow, jak zbudowac to ustrojstwo, ale gdyby Wam sie nie chcialo, mozna zamowic gotowce, np. TUTAJ, ale wiadomo, ceny sa znacznie wyzsze, niz kiedy robi sie samemu. 

 

28 października 2022

Toczy sie zycie

Po przygodach z nieudana, a wlasciwie niezrealizowana operacja mamy na zacme, zastanawialysmy sie obie w domu, czy w ogole warto jeszcze podejmowac ryzyko kolejnej operacji, zwlaszcza ze musialaby byc wykonywana w pelnej narkozie. Nie musze chyba pisac, jakie ryzyko stwarza chocby krotka narkoza bez intubacji dla osoby w wieku mojej mamy, szczegolnie po tak gwaltownej reakcji na srodek uspokajajacy. Owszem, bylaby pod opieka najlepszych anestezjologow czy neurologow, ale po co jej to? Z drugiej strony ta zacma bedzie sie posuwac, a mama moze teoretycznie pozyc jeszcze kilka-kilkanascie lat. Co tu robic? Trudne pytanie, a jeszcze trudniejsza decyzja. Postanowilysmy skonsultowac sprawe z naszym okulista, ale facet nie zrobi tego za nas, wiec bardzo dyplomatycznie odpowiedzial:
- Nie moge za kogos podejmowac decyzji, ale gdyby to byla moja mama (jest w podobnym wieku do mojej), odradzilbym jej te operacje.
No i to nam wystarczylo, zwlaszcza ze mama tez byla negatywnie nastawiona do kolejnej proby, bo na swiezo miala w pamieci swoje schizy i jazdy na haju. Klamka zapadla, mama nie podda sie juz zadnej operacji, ktora nie bedzie operacja ratujaca zycie, a z zacma mozna jakos zyc dalej i jest to mniej ryzykowne od narkozy.
Pazdziernik zaskakuje nas niespotykanym cieplem, w radiu mowili, ze jest najcieplejszym pazdziernikiem od czasu, kiedy zaczeto w Niemczech zapisywac pogode. W ogole ten rok jest niezwykly, bo tez lato bylo niespotykanie suche, znow najsuchsze od czasu notowania pogody. Kiedy w Polsce juz zaczela sie faza deszczow, a Boguska codziennie jeczala, ze w miescie Uc znow pada, u nas bylo sucho jak w dolinie smierci. A zeby bylo smieszniej, po tych suchotach mielismy kleske urodzaju, wszystkiego! Najbardziej dziwne, ze grzyby tak wysypaly jak dawno nie, choc teoretycznie nie mialo prawa ich byc w lasach. Prawie nie uzywam kurtki, nawet tej najcienszej, choc to juz sezon, ale temperatury nas tak rozpieszczaja, ze kurtki niepotrzebne. Na balkonie wszystko jeszcze w pelnym rozkwicie, ale i tak kupilam juz wrzosce i gryzantemy, choc nie zlociste. Kiedy bowiem zapowiedza pierwsze przymrozki, to ja siup! z kwiatkami na klatke schodowa, zas balkon nie pozostanie calkiem nagi.
Toyka tez profituje z pogody, duzo jest na zewnatrz, jak nie ze slubnym, to ze mna. Zeby tak jeszcze listopad zechcial byc taki przyjemny...
 

26 października 2022

Futrowe ustawki

 W czasie, kiedy zwierzeta znajdujace sie pod moja opieka, sa w moim zyciu i pelnia w nim bardzo wazna role, wypracowujemy z kazdym z nich jakies rytualy, z kazdym z nich troche inne, choc wszystkie jednakowo lubia byc miziane, wyrozniane sposrod innych, ale tez kazde lubi cos innego. Na przyklad koty. Miecka co wieczor pcha sie na mnie, kladzie mi na klatce piersiowej i pozwala (tak, laskawie pozwala) sie miziac, ale tylko po niektorych czesciach jej kociego majestatu, w przeciwnym razie gotowa odgryzc mi reke. Inaczej Bulka, ona zalega obok mnie i hulaj dusza, mozna miziac po calym kocie, z brzusiem wlacznie albo na czele nawet. Tak samo roznie sie zachowuja, kiedy uznaja, ze dosc miziania na ten dzien. Bulka z gracja przeskakuje przeze mnie i lekko jak elf laduje od razu na podlodze, Miecka zas najpierw mnie wsciekle osobaczy i biada mi, gdybym natychmiast nie cofnela reki, moglabym zostac ugryziona. Co prawda gryzie mnie z wyczuciem, nigdy do krwi, ale boli mimo to. Potem wstaje z wielkom godnosciom osobistom, odwraca sie dupskiem do mnie i przez jakis czas obraz swiata zaslania mi rozyczka kociego podogonia, a potem, caly czas przy tym glosno pomstujac na caly swiat, powoli maszeruje po mnie, az w koncu zeskoczy z lomotem na podloge. W jej przypadku nie ma uzytku tzw. kocia lekkosc i gracja, ona ma gracje foki w ciazy.
No i Toya, ona nie ma wymagan, jej wystarcza moja obecnosc, a jeszcze lepiej bliskosc, wtedy juz jest szczesliwa. Co wieczor czeka na mnie juz w lozku, ale dopiero kiedy sie klade, wpelza pod koldre i kladzie sie albo w zgieciu kolan, albo dopasowuje do zgiecia brzucha, kiedy leze na boku, byle blisko, byle byl kontakt. W zimie to dosc praktyczne, bo grzeje jak piecyk, ale latem to juz nie bardzo. 
Lubie czasem polozyc glowe na jej brzuchu, jest taki cieply i bezpieczny, majacy ten specyficzny zapach i w takich chwilach wiem, dlaczego szczenieta tak do niego lgna, no oprocz tego, ze maja tam bar mleczny. Kiedy tak leze z uchem przylozonym do brzusia, slysze jak intensywnie kiszeczki pracuja, w psie istnieje jakis mikrokosmos, drugi rownolegly swiat, perfekcyjny i poukladany. Moglabym tak lezec i wsluchiwac sie w zycie wewnetrzne psa, to bardzo kojace. Obie w takich chwilach jestesmy spokojne i zadowolone, ze mamy siebie. Moze pomyslicie, ze jestem wariatka, ze przesadzam z ta miloscia. Mozliwe, ale to moja milosc, moje zwierzeta, ktorych obecnosc w moim zyciu czyni je lepszym, a na pewno ciekawszym.
Najszczesliwsi ludzie to ci, ktorzy zaprzyjaznili sie ze zwierzetami.

24 października 2022

Same sobie winne

 Taki tekst popelnilam na fejzbuku, a ze nie wszyscy z Was sa fejzbukowi, za to tekst jest dosc dobry i nawet zostal udostepniony przez pewna znana dziennikarke na jej profilu, postanowilam go Wam tutaj tez zaprezentowac. 
 

 






21 października 2022

Jak chomik w kolowrotku

 Tak wlasnie czuje sie w ostatnim czasie i z przerazeniem widze, ze jest ze mna coraz gorzej. Przeszla mi cala ochota na cokolwiek, generalnie na zycie. Codziennie rano gotowa bylabym oddac pol zycia, zeby moc pozostac w lozku i nie jest to taka zwykla niechec do wstawania po ciemku, jaka kazdy z nas ma w zimie, ja nigdy dotad tak nie mialam, to u mnie cos nowego. Kiedy wracam, mam ochote znow sie polozyc. Kiedys szybko jadlam obiad i lecialam z Toyka na spacer, teraz wspolne spacery naleza do rzadkosci. Coraz czesciej powtarzanym przeze mnie slowem jest POWINNAM, ale na tym sie konczy i w efekcie zalegam na sofie, wlaczywszy sobie Netflix, z ktorego tak naprawde niewiele wiem, o co chodzi, bo gonitwa mysli nie pozwala sie skupic na tresci filmu. Podobnie mam z czytaniem przed snem w lozku, na ogol niewiele wiem z tego, co przeczytalam, a sil wystarcza mi na kwadrans, pozniej ksiazka laduje mi na nosie, zreszta przed telewizorem tez zdarza mi sie przysnac na siedzaco.
Czuje sie wykorzystywana przez najblizszych, nie mam w nich zadnego oparcia i nie znaczy to, ze nie pomagaja, przeciwnie, pomagaja duzo. Mama gotuje, slubny pomaga w innych rzeczach, ale to wszystko musze ja zorganizowac, wymyslic menu, kupic odpowiednie produkty, czegos zapomne, to wymowki, a wystarczyloby spisac liste, co jest potrzebne. Zauwazam u siebie jakies luki w pamieci, mam zbyt duzy chaos w glowie, coraz mniej umiem porzadkowyc swoje mysli.  Ogolnie przeszla mi ochota do zycia, zwazywszy, ze do jego marnego konca nic sie w nim nie zmieni, chyba ze na gorsze. 
Matka jest intensywnie skupiona na sobie, a slubny popada w coraz wieksza demencje, czego oczywiscie nie zauwaza i przez caly czas wina za wlasne zapominanie obarcza mnie, zarzuca mi, ze nie mowilam tego, co mowilam, o co prosilam, a co nie zostalo zrobione, "bo nie mowilam". Jest coraz gorszy, coraz bardziej agresywny, a do lekarza nie pojdzie, bo to ja powinnam, bo jestem, wariatka i powinnam sie leczyc. I zadne z nich nie spyta nawet, jak ja sie czuje, a czuje sie zle, nie tylko fizycznie. Kiedy matka w Polsce jeszcze byla na koronarografii, wszystkim wokolo opowiadala, jaki to straszny zabieg i jaki niebezpieczny, ale kiedy ja musialam sie mu poddac, nawet nie spytala o jego wynik. Bylo mi naprawde bardzo smutno. Wciaz ostentacyjnie pokazuje focha i naprawde juz nie wiem, co chce tym osiagnac, bo wie, ze na mnie jej fochy nie dzialaja, chyba stare przyzwyczajenie z Polski. 
Strasznie jestem zmeczona tym, ze za wszystkich musze myslec i decydowac, potrzebuje realnego wsparcia i to nie od dzieci, ktore maja swoje zycie, wlasne dzieci, problemy i zajecia, a wlasnie od domownikow, ale ich gowno obchodzi, co ja czuje. A ja czuje, jakbym znalazla sie w pulapce bez wyjscia, bez perspektyw na najmniejsza zmiane przez nastepnych kilka lat. Coraz czesciej nachodza mnie niebezpieczne mysli, ze ja tego nie wytrzymam, nawet nie chce wytrzymywac, ze to obciazenie jest dla mnie za duze, ze nie wystarczy mi na to wszystko sil. Nie mam nawet za bardzo z kim porozmawiac. Zajec mam tyle lub na przemian popadam w jakis stupor i nie robie nic, ze zaniedbuje siebie sama, nie mam czasu i ochoty pojsc do lekarza, choc wiem, co zlego moze to przyniesc, zarzucilam wszelka profilaktyke, w dupie mam raki, moze predzej zejde, bo wlasciwie po co tak zyc? I darujcie sobie banaly typu, ze rodzina mnie potrzebuje, ja to wiem, rodzina mnie potrzebuje i wykorzystuje, ale dla mnie nie ma zainteresowania czy wspolczucia. Ja ich tez potrzebuje i co z tego wynika? Ano nic.
Caly ten rok byl wyjatkowo ciezki i stresujacy, a ja naiwnie myslalam, ze kiedy przeprowadze mame tutaj, wszystko sie uspokoi. Sa problemy ze sprzedaza mieszkania w Polsce, wszystko idzie jak po grudzie, skonczyly sie czasy inwestowania w nieruchomosci, banki niechetnie daja kredyty, ludzie niechetnie biora w obawie, ze nie beda w stanie ich splacic, zeszlam juz drastycznie z ceny, ale nic sie nie dzieje. Moze za darmo ktos by je przytulil. Czlowiek, ktorego upowaznilysmy do sprzedazy, przez pol roku nie zrobil NIC, nawet glupiego ogloszenia nie dal do internetu, a ja nie jestem w stanie byc tu i tam jednoczesnie. To tez bardzo mnie obciaza, matka sie odciela, zreszta co ona bylaby w stanie zrobic. Teraz na moja prosbe zatrudnil maklerke, moze cos sie ruszy, ale ile czasu i okazji zostalo zmarnowane i to przy tym lawinowym naplywie Ukraincow i potrzebie ulokowania ich gdziekolwiek. Teraz sytuacja z uchodzcami troche sie uspokoila, za to wzrosly stopy procentowe i kredyty, wiec na tym polu pelna flauta. Moze trafi sie jakis inwestor i wezmie na wynajem, ale to dla mnie strata finansowa. Moglabym wynajac, ale przedtem musialabym zrobic remont, a to juz ponad moje sily, trzeba znalezc ekipe, dogladac, pilnowac, pozniej mozna trafic na nieuczciwego lokatora i moga z tego wyniknac jeszcze wieksze straty, wole wiec sprzedac. I to poki mama jeszcze zyje, bo w razie czego musialabym uwiklac sie w spadkowe procesy sadowe, a na to juz naprawde nie mam ochoty.
Ja juz nie wyrabiam.

19 października 2022

Przewrotnie

 Wiekszosc ludzi ma przewrotna nature i im bardziej chce sie ich do czegos zmusic, tym wiekszy stawiaja opor. Pamietam za poprzedniego ustroju, jak zbyt intensywnie kazano nam wielbic ZSRR i jego radzieckich ludzi, jak repertuar kinowy i telewizyjny roil sie od filmow i choc w tej nawale filmow propagandowych trafialy sie prawdziwe perly, mnie do dzisiaj pozostala niechec do produkcji radziecko-rosyjskich. 
Podobnie dzieje sie z propaganda koscielna, w czasach mojego dziecinstwa klechy znaly swoje miejsce, malo ktory sie wychylal, a wbrew temu, co sie dzisiaj powtarza, kosciol w Polsce nie byl ani przesladowany, ani nie zabraniano religii. Wtedy chetniej biegalo sie na religie, uczestniczylo w mszach, bo nie bylo tego przymusu. Na pewno zaraz zaoponujecie, ze teraz tez nie ma. Pozornie, bo probuje sie wprowadzic do szkol etyke dla tych, ktorzy na religie nie chca chodzic, z tym, ze zajecia mialyby byc prowadzone przez absolwentow KULu, czyli de facto bylaby to religia pod inna nazwa.  
Jakie szopki odbywaja sie dla mlodych par przed slubami i dla przyszlych chrzestnych, kursy oczywiscie platne, na ktorych opowiada sie takie dyrdymaly, ze dziwi mnie chec uczestniczenia w tym cyrku doroslych ludzi, najczesciej juz po inicjacji seksualnej i ugruntowanej opinii o antykoncepcji. Dziwi mnie w ogole chec uczestniczenia w tym prymitywnym obrzedzie, ale wiekszosc tzw. panien mlodych tak bardzo teskni za byciem choc przez chwile krolewna, ze decyduja sie na wyrzucanie pieniedzy w bloto, byle przejsc sie po czerwonym dywanie. Bo przeciez nie o duchowosc tej ceremonii chodzi, co dobitnie pokazuja przyklady wielce religijnych celebrytow, ktorym checi na utrzymanie malzenstwa zawartego przed ich bogiem, wystarcza na kilka lat, a pozniej za gruba kase otrzymuja cedulke uniewaznienia malzenstwa. I nic nie szkodzi, ze jedno z tych malzenstw bozia obdarowala dwojgiem dzieci, a sam Wojtyla, z zawodu papiez, poblogoslawil osobiscie. Teraz malzenstwo jest uznane za niewazne, a mnie nurtuje pytanie, czy wobec tego tych dwoje pacholat to dzieci z nieprawego loza? No i ostatni eksces  poboznej Kasi i jej widowiskowe modly w Jerozolimie czy tam innym swietym miejscu, przy jednoczesnym zerwaniu przysiegi malzenskiej zawartej ni mniej, ni wiecej przed tym samym bogiem. Teraz sporo poslubionych przed oltarzem uniewaznia te swiete sluby, zeby moc przysiegac jakiemus kolejnemu czy kolejnej "dopoki nas smierc nie rozlaczy". I co warte sa takie przysiegi?
Kosciol z niepokojem obserwuje, jak przez palce wyciekaja mu niemale zarobki, ludzie nie chrzcza dzieci, mniej chetnie biora sluby koscielne, coraz rzadziej potrzebuja pokropku trumny zmarlego czlonka rodziny, katecheci traca prace w szkolach, bo coraz wiecej dzieci i mlodziezy nie pozwala sobie wmawiac religijnych bzdur. Ale to wszystko ma swoja przyczyne i jest nia zlo tkwiace w samym kosciele, nierozliczone zbrodnie, morderstwa, gwalty, w tym te na dzieciach, ukrywanie winnych, bezkarnosc i buta, chciwosc i kompletny brak pomocy potrzebujacym, opowiadanie niestworzonych historii, traktowanie parafian protekcjonalnie z gory, wymuszanie, karanie, sobiepanstwo, nienalezne przywileje, a co najsmieszniejsze, obarczanie wina za ten stan wszystkich oprocz siebie. Winny jest internet, Harry Potter, muzyka, jednorozce, lalki Barbie, jakis hello Kitty i tysiac innych czynnikow, ale na pewno nie pedofile przenoszeni na inne parafie, nie chciwosc i grabienie ludzi za udzielane sakramenty, nie pycha i lekcewazenie, nie oni.
Taki Jedraszewski nawet nie pomysli, zeby uderzyc sie w piersi, przyznac do winy, okazac skruche. Jego jedynymi dzialaniami jest aroganckie obwinianie calego swiata. Ale to dobrze, tylko tak dalej, panowie klechy, nic lepiej nie zniecheci ludzi do was niz wasze zachowanie.

17 października 2022

Nadszedl piatek

 A w tenze piatek przedszkole mialo byc zamkniete, no zdarza sie i placowka informuje rodzicow odpowiednio wczesniej, zeby zdazyli sobie zorganizowac jakas babcie, niepracujaca sasiadke czy tez wziac dzien urlopu. Corka spytala, czy pomozemy. Prawie jak Gierek "pomozecie?" no i jak nie pomoc matce samotnie wychowujacej. Normalnie to sama moglaby zostac w domu z maluchami, ale ostatnio wszyscy sporo chorowali, wiec po co narazac szefa na kolejne stany przedzawalowe. Zeby to jeszcze wszyscy chcieli chorowac jednoczesnie, tydzien w domu i spokoj, ale nie, jak jedno choruje, to drugie jest jeszcze fit i chodzi do przedszkola, a jak pierwsze wyzdrowieje, to u drugiego sie zaczyna. Jak juz oboje nadaja sie z powrotem do przedszkola, przychodzi kolej na ich matke - trzy tygodnie zwolnienia.
Problem byl tylko jeden, bapcia pracuje, prabapcia nie szprecha po ichniemu, a dziadek niekoniecznie przepada za dziecmi, a poza tym slabo slyszy i pewnie jeszcze slabiej rozumie ten dzieciecy zargon, bo nie dosc, ze w obcym jezyku, to jeszcze po dziecinnemu. Ja tam nie mam  oporow zapytac po raz drugi czy trzeci, o co im chodzi, ale dziadek pewnie bedzie mial. Moga sie zrobic z tego jaja. 
Jadlospis tez ustalalam z corka, bo jedno nie je tego, a drugie tamtego, w ostatecznosci beda jadly same slodycze i niech wymiotuja w domu na slodko, jeden dzien takiej niezdrowej diety im nie zaszkodzi.  Przynajmniej mialam taka nadzieje. Okazalo sie, ze dziecka zjadly pieknie sniadanie, pozniej obiad, a na deser dostaly po czekoladowym Mikolaju i piekna laurke za dobre zachowanie.
Przeprowadzilam tez dla slubnego i mojej mamy krotki kurs obslugi Netflixa i juz wiem, ze bedzie marudzenie, bo kazde z dzieci chce ogladac cos innego i kiedy jest w domu bapcia, to bapcia odpala w sypialni drugi telewizor i mlodziez oglada sobie co chce. Ale prabapcia i dziadek ledwie pojeli obsluge jednego telewizora i nie chce im juz mieszac w glowach. Przygotowalam tez kolorowanki, kazdemu wedle upodoban, a wiec dla Gapcia dinozaury i auta, a dla Hexy ksiezniczki. Mnie nie bedzie jakies cztery godziny, moze sie uda, a w razie czego bede pod telefonem. Taki byl plan i zostal w pelni zrealizowany, a nawet wiecej, bo bawily sie rowniez z prabapcia w toczenie po podlodze pileczek, bez wdawania sie w niepotrzebne rozmowy. Wprawdzie mialy ode mnie przyrzeczony plac zabaw po moim powrocie z fabryki, ale pogoda bapci sprzyjala i padal deszcz. 
Odwiozlam bractwo do ich mamy i po powierzchownym ogarnieciu mieszkania, zaczelam sobie odpoczywac. Przed zalegnieciem na sofie odwiedzilam jeszcze lazienke, gdzie bylo przyjemnie cieplo i nawet pomyslalam sobie, ze dobrze miec pod podloga suszarnie z piecem dostarczajacym cieplo do kaloryferow i kranow, bo tyle ciepla emituje, ze moge sobie oszczedzic w domu grzania. A potem wzrok moj padl na pokretlo kaloryfera, ktore bylo odkrecone na maksimum. I juz wiedzialam, skad sie wzielo to przyjemne cieplo w lazience. To tyle mi dziecka napsocily, wiec mozna zaakceptowac, a co najwazniejsze, obylo sie bez rozlewu krwi.


15 października 2022

Strach sie bac

 Boszszsz kochany, zaczynam sie obawiac o zdrowie i zycie naszego Gapcia, bo chyba ciazy nad nami jakas klatwa. Za kazdym razem (no nie za kazdym, ale czesto), kiedy bapcia sie mlodzieza opiekuje, mlodsza jej czesc broczy krwia. Kiedy zabralismy dzieciaki do motylarni, Gapcio musial sobie skaleczyc lokiec. Jak sie okazuje, nie bez przyczyny go tak przezwalam, gapiowate toto jest, ciekawe po kim. Na pewno nie po bapci, ani nie po matce, chociaz... kto jak nie ona byl stalym pacjentem na urazowce w klinice uniwersyteckiej? Jak nie peknieta kosc i gips, to szyte czolo albo noga wkrecona w szprychy roweru. No cos jest na rzeczy.
Tym razem mialam opiekowac sie mlodzieza u nich w domu, byly juz wykapane, mialam podac jedynie kolacje, dopilnowac umycia zebow i polozyc spac. Ich matka bowiem miala zaproszenie z pracy na jedzenie w restauracji. Po moich poprzednich niezbyt pomyslnych doswiadczeniach w pilnowaniu przychówku, kiedy ich mama byla na przedszkolnym zebraniu rodzicow, a pacholeta ani myslaly mnie sluchac, do wtorkowego obowiazku podchodzilam dosc sceptycznie. Jednak tym razem mialy z matka pogadanke, ze bapcia moze stara i glupia, ale sluchac jej trzeba i nie ma, ze boli. Obiecaly, wiec juz troche mniej sie balam.  Znaczy nie balam sie, co tam, ja jestem odwazna i wtedy po prostu towarzystwo olalam, zatopiwszy sie w przegladaniu fejzbuka i calkowitym ignorowaniu nieznosnych bachorow. Bylam na miejscu, uwazalam, zeby nie mialy krzywdy, ale klocic sie z nimi, czy krzyczec nie mialam zamiaru, zostawilam to ich matce po powrocie. Wrocila w nadziei, ze dziatwa juz zasnieta, a tu niespodzianka! Niech sama wychowuje swoje pociechy, ja juz wlasne dawno wychowalam. 
Pobawilismy sie razem i osobno, bo blisko 6-letnia dziewczynka ma juz inne zainteresowania od 5-letniego gapowatego chlopczyka, zjedlismy kolacje i cos na deser, bapcia dopilnowala umycia zabkow, bylo buzi i jazda do lozek. No i zaczela sie jazda, najpierw spadal Hexie kinkiet na glowe, bapcia go zabrala, niech matka nastepnego dnia mocuje sie z ponownym jego zainstalowaniem, zwlaszcza ze dziatwa ma lozka pietrowe i nie mialam zamiaru sie tam wspinac. Pozniej Gapcio zaczal kombinowac, w koncu jakos ich spacyfikowalam. Od nowa buzi i bapcia z ulga zasiadla przed Netflixem. Do momentu, kiedy uslyszala gorzki placz Gapcia, pognala wiec z predkoscia swiatla do pokoju dzieciecego, zapalila swiatlo i o malo nie dostala zawalu serca, bo Gapcio trzymal sie za twarz, a spomiedzy palcow ciekla krew, duzo krwi. Ja piernicze!!! No nie dopilnowalam i dziecku stala sie krzywda. Na drugim lozku Hexa z dziwna mina. Zlapalam dziecko, dbajac, zeby mnie nie obryzgal, bo nie mialam nic do przebrania i biegiem do lazienki. Nawet nie wiedzialam za dobrze, co mu jest, byl przerazony iloscia krwi, cos go bolalo, ale pozwolil dzielnie sie umyc. Polecialam do zamrazarki, capnelam kawalek miesa, owinelam w scierke do naczyn i przylozylam do krwawiacej buzi. Broczyl ewidentnie z jamy ustnej.  Priorytetem bylo zatamowac
krwawienie, jakos sie udalo. Mieso wrocilo do zmarazarki, przestraszona Hexa do lozka, a Gapcio oznajmil, ze bedzie spal u mamy. Pozwolilam i juz nie dociekalam tego wieczoru, co sie stalo. 
Nastepnego dnia poprosilam ich mame, zeby przesluchala towarzystwo, bo sama bylam ciekawa. Zamiast spac, bawily sie i (zeznanie Gapcia) Hexa go pobila, (zeznanie Hexy) odwrocila sie zbyt gwaltownie i zahaczyla lokciem o twarz. 
W kazdym razie do wesela sie zagoi, zeby nie sa powybijane na szczescie.

 


13 października 2022

Ach, te dzieci

 Kazde dziecko predzej czy pozniej wchodzi w najtrudniejszy dla siebie i dla rodzicow okres - okres dojrzewania. Bardzo roznie przechodza dzieciaki te faze, niektorym paszcza rosnie do rozmiarow krokodyla i pyszczy tak od rana do wieczora, nie pozwala sie praktycznie do siebie odezwac, na wszystko ma kontre i trzeba anielskiej cierpliwosci oraz samozaparcia, zeby nie zamordowac takiego osobnika golymi rekami, jest denerwujacy jak malo co. Dobrze, jesli tylko na tym sie konczy.
Znacznie gorsze sa "ciche wody", grzeczne, ukladne, "tak, mamusiu", "oczywiscie, tato". Taki nawet czesto dobrze sie uczy i na pozor wydaje sie takim rodzicom, ze maja idealne dziecko, ktorego nie imaja sie dolegliwosci tego trudnego etapu w zyciu. A potem nastepuje grom z jasnego nieba, taki niespodziewany atak nuklearny, nieoczekiwany i mocno zaskakujacy. Bo albo nagle w domu pojawia sie policja z nakazem przeszukania, albo trzeba delikwenta odebrac z komendy, bo gdzies zostal zlapany na goracym uczynku. I naprawde pol biedy, kiedy chodzi o jakas drobna kradziez sklepowa, najwyzej dostanie kilka godzin prac spolecznych.
Znacznie gorzej, kiedy okazuje sie, ze dziecie, ktore nie pije i nie pali, choc prawie dobiega pelnoletnosci, okazuje sie nalogowym konsumentem substancji psychoaktywnych, a co gorsze, zajmuje sie hobbystycznie ich rozprowadzaniem. I calkiem  ni stad, ni zowad rodzice dowiaduja sie, ze filius zostaje na drugi rok w tej samej klasie, bo jakos odeszla mu ochota do pojawiania sie w szkole.
Kazdy z nas jest takim troche omnibusem, pada temat medyczny, w komentarzach pojawiaja sie dobre rady i przyklady, co kiedys pomoglo szwagrowi cioci, ktory mial toczka w toczke to samo. Kiedy rozmowa jest o zdradach malzenskich, sypia sie swiatle porady, jak zalatwic wiarolomnego partnera i sprobowac chociaz wyjsc z malzenstwa z twarza i naleznymi dobrami materialnymi. Kiedy spadaja na nas problemy wychowawcze z dziecmi, tez nie brak porad osob wszystkowiedzacych.
Ale kiedy matka trzech dorodnych corek, ktore po roznych turbulencjach wyprowadzila w koncu na ludzi, doradza kierowac sie w zyciu sentencja, ze zaufanie jest dobre, ale kontrola (dyskretna) jeszcze lepsza, to sie jej mowi, ze trzeba traktowac dziecko jak doroslego, a ono sie odplaci wlasciwym zachowaniem. No i sie odplacilo, jak widac. A owa doswiadczona przez zycie matka marudzi juz tak od kilku lat, ale zawsze slyszy, ze sie nie zna. Teraz widzi jedno jedyne wyjscie, mianowicie oddanie delikwenta na przymusowe leczenie odwykowe, poki jeszcze nie skonczyl 18 lat. I nadal slyszy, ze takiego swinstwa dziecku sie nie robi, bo co ze szkola (i tak wagaruje) i z przyszloscia i ze na pewno filius by mu tego nie wybaczyl. Matka mysli wiec, kto bardziej nadawalby sie do leczenia psychiatrycznego, zachowawczy ojciec czy uzalezniony syn.

11 października 2022

Pana i plebana

 Czasem trudno mi nadazyc za trybem myslenia pewnych ludzi, choc moze "myslenie" jest w tym przypadku naduzyciem. W ich przypadku mam wrazenie, ze funkcjonuja  jak organizm calkowicie bezmózgowy, jedza, trawia, wydalaja, parza sie i rozmnazaja. Jakos nauczyli sie literowac i liczyc na potrzeby zrobienia zakupow, ale ponadto nic wiecej. Niespecjalnie chce im sie pracowac, bo z taka "wiedza" moga wykonywac jedynie proste czynnosci pomocnicze, a te sa malo platne, zas ich jedyna rozrywka w zyciu jest napic sie w sobote i w niedziele pokazac w kosciele. 
 Z cech charakteru najdobitniej widoczne sa zawisc i nienawisc, podsycane pracowicie przez ich guru na niedzielnych kazaniach. Nienawidza kolorowych, teczowych, wyksztalconych, zamozniejszych od nich, nienawidza wlasciwie wszystkich, od sasiada po Niemca, od lewaka po kazdego majacego inne poglady. Wielbia za to Kaczynskiego, bo im "dal" i nic nie szkodzi, ze okradl innych i najpierw sam sobie napchal kieszenie, ale sie podzielil. Wielbia z tym egzaltowanym zapalem na pograniczu histerii Wojtyle i zupelnie im nie przeszkadza, ze to w gruncie rzeczy zbrodniarz, ktory wprawdzie sam nie gwalcil dzieci, a co najmniej nic o tym nie wiadomo, ale z zapalem kryl zwyrodnialcow po fachu. 
Obraz gleboko wierzacego elektoratu wiadomej partii, ludzi wywodzacych sie albo z wiejskiej biedy, albo z biedy miejskiej, ludzi, ktorzy jak dzumy nienawidza "komuny", bo tak kazal im ksiadz i nie szkodzi, ze od niej dostali godnosc, dzieki niej stali sie ludzmi, bedac wczesniej spolecznym odpadem gardzonym przez pana, wojta i plebana, bezrobotni, bezrolni, czesto bezdomni. Jak szybko zapomnieli, co maja tamtemu systemowi do zawdzieczenia, prad, oswiate, znaczenie, prace, mieszkanie w bloku, godna emeryture. Niestety, trzeba bylo pracowac, te wszystkie dobra nie byly za nic, jak teraz, roznica polegala tylko na tym, ze wtedy byli ludzmi, teraz sa zebrakami, wtedy ich szanowano, teraz rzuca sie im ochlap z panskiego stolu, zeby uspokoic emocje. Wmawia im sie, ze tak dobrze nie bylo jeszcze nigdy i oni w to swiecie wierza, napedzani w tej wierze przez kosciol, ktory zamiast nauczac dobroci, podjudza do jeszcze wiekszej nietolerancji. Jeszcze troche, a znajda sie w miejscu, skad wyszli, bez pracy, bez umiejetnosci czytania, bo myslec juz nie potrafia, zdani na laske jakiegos "pana" lub plebana.

09 października 2022

Sniadanie nie u Tiffany´ego

 ... a w szpitalu. Bo wyobrazcie sobie, pozwolono mamie zjesc, zanim pojdzie do domu, choc juz na dlugo przed sniadaniem bylo wiadomo, ze wychodzi. Tak sobie porownalam to, co mama dostawala do jedzenia w szpitalu w Polsce, kiedy operowano jej zle zlozona przez gipsiarza reke, z tym, co daje sie chorym tutaj. Przede wszystkim nie swiruje sie z setkami ton odpadow plastikowych, bo w PL kazdy posilek dostaje sie na nowym plastikowym talerzu i dodaje jednorazowe platikowe sztucce (sprobujcie tym przekroic bulke lub posmarowac ja twardym maslem) i na to nie szkoda pieniedzy, oszczedza sie na jedzeniu. Tutaj jedzenie serwowane jest na normalnym talerzu, ktory pozniej sie myje, podobnie z klasycznymi metalowymi sztuccami - wszystko jest wielokrotnego uzytku. 
Do jedzenia mama dostala: dwie bulki, dwie kostki masla, jednorazowe porcje marmolady, miodu i twarozku, jedno jajko, plaster sera zoltego, wedliny i jogurt. Do picia jest do wyboru kawa i wszystkie mozliwe rodzaje herbat, od czarnej, przez zielona, owocowa, mietowa, rumiankowa i bukwi co tam jeszcze. 
 
 Picie stoi przez caly dzien na korytarzu, mozna korzystac do woli. Sa dwa wielkie termosy, jeden z kawa, drugi u wrzatkiem, a obok leza torebki herbaciane, torebeczki z cukrem  i pojemniczki z mlekiem do kawy. Dzien wczesniej na obiad miala slynny niemiecki eintopf (bardzo gesta sycaca zupa), jogurt i gruszke. Nie wiem, co dostala na kolacje, bo juz mnie tam nie bylo, ale prawdopodobnie cos podobnego do sniadania, moze zamiast bulek byl chleb. Jak sie lezy dluzej, to dietetyczka chodzi i pyta, co sie chce na obiad, bo jest kilka opcji do wyboru.
 Widywalam niestety zamieszczane w internecie zdjecia posilkow w polskich szpitalach i nie wiem, jak na takiej "diecie" mozna w ogole wracac do zdrowia, szczegolnie np. matkom karmiacym. Jak rodzina nie dokarmi, to nielatwo, ale co robic, kiedy nie ma sie rodziny albo nie stac jej na dokarmianie.
 Na deser dla Was szpital, gdzie mame "przetrzymano", teraz to wlasnosc sieci centrow medycznych, kiedys podlegal kosciolowi i nazywal sie Neu Bethlehem. W tymze szpitalu przyszly na swiat moje trzy wnuczeta, ja tez mialam okazje pomieszkiwac tam i nocowac na jego lozkach. Zbudowany w 1896 roku, stale modernizowany, na jego terenie znajduje sie centrum serca i krazenia, gdzie mialam robiona koronarografie, a takze osrodek okulistyczny, gdzie miala byc operowana mama. W innym budynku przyjmuja chirurdzy, ktorzy operuja w szpitalu. Ma on jedynie ok. 100 lozek i 250 pracownikow, ale wole taki kameralny szpitalik od uniwersyteckiego molocha, z calymi tabunami profesorow i nie mniejsza liczba studentow, rezydentow i innego personelu. Tam, lezac tydzien w szpitalu, mozna nie trafic na te sama osobe z personelu, taka tam rotacja.

Wkleje tez zdjecie z ptasiej perspektywy, ZRÓDLO

Te kilka budynkow na samym dole, takich "ucietych" to wlasnie centrum serca i krazenia, zabiegowy okulistyczny, a przy ulicy po prawej - chirurdzy i inni lekarze. Ten bialy budynek ze spadzistym dachem i balkonami to ginekologia i poloznictwo, tam rodzily sie moje wnuki. Mama zas lezala w budynku stojacym wzdluz ulicy po lewej stronie zdjecia, ten z szarym dachem.
 

07 października 2022

Zmeczenie materialu

 Jestem ciezko przemeczona, a moja zmora skrada sie juz od dluzszego czasu, zeby uderzyc ze zdwojona sila. Zmora ma to do siebie, ze uaktywnia sie jesienia, a do tego wszystkiego stres stresem pogania. Wrocilam z tygodniowego urlopu u corki wypoczeta i pelna sil na nowe wyzwania, ale juz w poniedzialek zaczela sie seria wizyt i zabiegow okolomedycznych. 26 wrzesnia mama miala termin do okulisty, ktory mial robic jej operacje na zacme, byly badania, kazali sobie przelac 200 euro, bo nie wszystko pokrywa kasa chorych i termin na operacje wyznaczono na 5 pazdziernika, bo akurat ktos odmowil i zrobilo sie okienko. Ja zas mialam na 29 termin na koronarografie, przedtem jednak musialam u rodzinnej zrobic badania krwi, a dzien przed badaniem zrobic test na covid. Tymczasem juz na piatek 30 wrzesnia mama dostala termin na rozmowe przedoperacyjna z anestezjologiem. Dobrze, ze wszystkie te miejsca byly na terenie jednego szpitala, bo gdybym po badaniu musiala zostac na oddziale (w przypadku, gdyby musiano mi zalozyc stenty czy cus), to moglabym zerwac sie i pojsc z mama w roli tlumacza, bo wszedzie musze z nia chodzic i tlumaczyc. Tak zakonczylysmy pierwszy tydzien po moim powrocie.
Drugi zaczal sie swietem, bo 3 pazdziernika jest swietem zjednoczenia Niemiec, ale ja musialam pojsc do pracy, a dodatkowo zajac sie znajomym, ktory zostal wypisany ze szpitala pechowo w czasie, kiedy jego corka i dorosla wnuczka byly nie tylko poza miastem, ale wrecz za granica, a facet jest wyjatkowo nieporadny, stara szkola, on z ledwoscia gotuje wode na herbate, wiec pewnie sam w domu zszedlby z glodu. Zrobilam zakupy, nagotowalam na kolejne dni obiady, jedynie do odgrzania. We wtorek mialysmy z mama termin do ortopedy i musialysmy zrobic przed operacja testy covidowe. Nadeszla sroda, dzien operacji. Oddalam mame w rece lekarzy i musialam wyjsc, wiec w miedzyczasie pojechalam robic dziadkowi zakupy i przez chwile dotrzymac mu towarzystwa. Po operacji mialam byc wydzwoniona, ze moge mame odbierac. Tymczasem...
- Czy to corka pani P.?
- Tak, to ja.
- Lacze pania dalej...
A mnie w tej samej chwili nogi sie ugiely, serce walilo jak szalone, a po plecach splywal zimny pot, bo przeciez gdyby wszystko bylo w porzadku, uslyszalabym od dzwoniacej pielegniarki, ze moge mame odbierac. Sluchawke przejal lekarz anestezjolog, z ktorym rozmawialysmy w piatek i oznajmil mi, ze musiano przerwac operacje, bo mama "sie krecila", co uniemozliwialo te precyzyjna robote, jaka jest wymiana soczewki w oku. Jednak zrobiono juz naciecia. Pojechalam co kon wyskoczy i to, co zastalam, przeszlo moje najsmielsze wyobrazenia. Wpuszczono mnie w twarzowym kitlu do sali pooperacyjnej, gdzie normalnie nikt z cywilow nie ma prawa byc, w nadziei, ze zdolam jakos po polsku mame uspokoic. Mama byla calkiem gdzie indziej, nie poznala mnie, wymachiwala rekami, jakby walczyla z niewidzialnym wrogiem, chciala wstawac, w koncu trzeba byla ja skrepowac pasami, zeby nie spadla z tego fotela. Z trudnoscia moglam przytrzymywac jej rece, zeby nie wyrwala sobie wenflonow i innych rurek i ja, zeby nie zerwala sie skutecznie z fotela, na ktorym lezala. Anestezjolog, po konsultacji z innym po fachu, wstrzyknal mamie cos, co mialo byc antidotum na ten srodek uspokajajacy, ktory spowodowal tak silna reakcje, ale gowno to pomoglo, zadzwonil wiec do kliniki uniwersyteckiej i telefonicznie konsultowal sie z neurologami. Wtedy mama jakos sie uspokoila, znieruchomiala, a ja rzucilam okiem na monitor, gdzie ciagnely sie plasciutkie jak drut linie. Narobilam wrzasku, ale to tylko odlaczone przewody ekg, a nie najgorsze, ale bylam bliska zawalu. Potem mama ze zdwojona sila atakowala, choc miala przeblyski rozumienia, co sie do niej mowilo. Nie panowala jednak nad odruchami i checia wstawania z fotela, uspokajala sie na moment, pozniej znow walczyla. I tak przez dwie godziny, podczas ktorych z sali operacyjnej wyjezdzali kolejni zoperowani na zacme pacjenci, w takcie 15-minutowym i kazdy po odkiblowaniu pol godziny byl zabierany przez kogos do domu. A mama dalej walczyla. Pomyslalam sobie, ze auto stoi na parkingu, ja nie bardzo mam mozliwosc wciaz tam latac i dorzucac do parkomatu, wiec zadzwonilam do slubnego, zeby przyjechal auto odebrac, bo musze zostac w szpitalu dluzej. Jeszcze rano rozmawialismy, bo chcial mamie szykowac sniadanie, ale powiedzialam, ze musi byc przed operacja na czczo. Powiedzialam, ze auto stoi tuz przy bramie wjazdowej, nie sposob bylo go nie zauwazyc. Po jakims czasie, kiedy bylam juz pewna, ze dawno odjechal, on dzwoni:
- Musisz zejsc na dol i dac mi te karte parkingowa. 
Heeee??? Gwoli wyjasnienia, jesli wjezdza sie do parkhausu, takiego wielopietrowego parkingu, to bierze sie karte przy wjezdzie i przy wyjezdzie placi za tyle godzin, ile sie tam parkowalo. Na parkingach otwartych albo wzdluz ulicy placi sie z gory i kiedy czas na bilecie przeleci, trzeba kupic nowy bilet. Ja wlasnie parkowalam na przyszpitalnym parkingu, gdzie zreszta slubny byl z nami w piatek na rozmowie z anestezjologiem. Gdybym, logicznie rzecz biorac, zaparkowala gdzies w parkhausie, nie musialabym go prosic o odebranie auta, tylko najwyzej zaplacilabym za parkowanie wiecej. 
 Kiedy wiec on przez telefon przelecial mi, ze mam zejsc przekazac mu bilet, juz wiedzialam, ze za chwile eksploduje, bo ten orzel intelektu dotarl do jakiegos parkhausu, nie wiedziec czemu i co mu sie w tym zdemencialym mozgu wyobrazilo. Mialam ochote go zabic i poszatkowac, zeby nie mial szansy na zmartwychwstanie, jednoczesnie walczylam z wyrywajaca sie matka. I pomyslalam sobie, ze juz naprawde nie mam na kogo liczyc, a na tego dziada najmniej. Naprawde bylam bliska zawalu i ataku histerii. On oczywiscie nic nie wie, bo skad ma niby wiedziec, ze matka jest operowana (od tygodnia mowi sie w domu o jej operacji) i nie pamieta, ze jeszcze rano mowilam, ze nie moze jesc sniadania, bo do operacji musi byc na czczo. Skad on w ogole wytrzasnal pomysl, ze samochod moze stac w parkhausie to ja juz naprawde nie wiem, zwlaszcza ze w poblizu szpitala nie ma zadnego parkhausu. W koncu jednak jakos trafil i odebral samochod. Inna rzecz, ze praktycznie nie powinien juz w ogole jezdzic, ale nie sposob go do tego przekonac, on uwaza, ze jest dobrym kierowca i nic mu nie dolega. 
W koncu przyslano jakichs noszowych i zawieziono mame na oddzial szpitalny. Ale o ile jej stan lekko sie poprawil, o tyle niestety nadal jeszcze walczyla i chciala wstawac, musialam wiec siedziec przy niej i pilnowac. Przy okazji nakarmilam mame obiadem, bo nie mogla utrzymac lyzki. Szczesliwym zbiegiem okolicznosci zmiane popoludniowa objela pielegniarka mowiaca po polsku, wiec moglam ok. 16.00 pojsc do domu, ale stale bylam pod telefonem, jakby cos. Mama z godziny na godzine czula sie lepiej, ale na nogach ustac nie mogla. Epizody z wymachiwaniem rekami i zrywaniem sie z lozka byly coraz rzadsze, wiecej tez do niej docieralo z tego, co mowilam. Zaczela nawet drzemac, co uznalam za dobry znak i sygnal, ze moge juz wyjsc do domu. 
Chyba nie chcecie wiedziec, ile zdrowia kosztowal mnie ten dzien.


05 października 2022

Frankfurt nad Menem

 Do Frankfurtu pojechalam jedynie dlatego, ze ziec mial tam cos swojego do zalatwienia, bo nie planowalismy tego wypadu. No ale skoro trafila sie taka okazja, to co mialam nie skorzystac. We Frankfurcie tez bylam ze dwa-trzy razy, glownie na lotnisku, no i teraz, kiedy jechalam, siedzialam na dworcu glownym. 
Troche fotografowalam z samochodu, troche spacerowalysmy z corka i Juniorem, kiedy jego tata zalatwial swoje sprawy. Tam tez zjedlismy obiad, a obaj panowie przy okazji odwiedzili fryzjera. Jedyna atrakcja, na ktora wystarczylo czasu, to most widokowy dla pieszych.
 



























Ale przynajmniej pogoda nam wycieczkowo dopisala. Na koniec pokaze Wam jeszcze zabawny sklep z artykulami... hmmm... dekoracyjnymi w rozmiarach od giga do calkiem normalnych.










 

03 października 2022

Kolonia i archikatedra

 Dawno temu przejezdzalam przez Kolonie w drodze do Francji, ale bylo to w nocy i niewiele widzialam, a chcialam zobaczyc slynna na caly swiat archikatedre. Ziec mial na ten dzien zamowionych murarzy i malarzy, wiec nie mogl z nami pojechac, wiec pojechalysmy we dwie z Juniorem. Moje dziecko chyba chcialo mnie zamordowac, jesli nie za sprawa nadmiernej szybkosci, to na pewno za sprawa zawalu serca ze strachu.




Bedac juz w Kolonii, udalysmy sie najpierw po zakupy, bo ziec niedlugo ma urodziny, a jemu nielatwo cokolwiek dobrac, wiec wykorzystalam corke jako doradce. Przy okazji zatopilysmy sie w gigantycznym sklepie ze slodyczami, tam tez nakupowalysmy roznosci, choc niektore artykuly byly przesadnie drogie, np. chipsy sprowadzane z USA kosztowaly 9 euro paczka, no szalenstwo!
Nastepnym szalenstwem bylo znalezc parking, gdzie pasowalaby wysokosc auta corki, to prawie taki maly bus o wysokosci 188 cm, a wiele parkingow ma ograniczenie miejsc parkingowych do wysokosci 180. Jak dobrze, ze jest internet!




Wybieramy prezent dla ziecia






Mlody rozbestwil sie i je tylko sluchajac polskich piosenek dla dzieci

Zwiedzanie czyni glodnym, moja salatka nicejska byla przepyszna



Gigantyczne lody w rozku, reklama lodziarni



To reklama zakladu fotograficznego

Mlody byl juz troche zmeczony i marudny, wiec corka zostala z nim na zewnatrz, a ja zwiedzalam katedre. Ona juz w niej byla i widziala.  Nie bede Wam robila tu wykladow na temat katedry kolonskiej, wszystko jest do przeczytania po polsku TUTAJ. Ogranicze sie do pokazania jej moim okiem. Na placu przed katedra produkuja sie rysownicy, maluja kreda rozne obrazki, jeden specjalizuje sie we flagach panstwowych i ludzie chetnie klada drobne na "swojej" fladze. My polozylysmy na polskiej.




Samo wejscie do katedry robi wrazenie, no ale skoro budowano ja przez 600 lat, to mozna sobie bylo pozwalac na rozne fanaberie architektoniczne. Dla mnie z jednej strony ta budowla jest architektoniczna perla, z drugiej zas ma powszechny w przypadku kosciolow przerost formy nad trescia, jest wielka, strzelista, ma pokazywac wiernym ich malosc i nicosc. Tak wlasnie i po to wlasnie buduje sie koscioly, ma byc tam zachowana odpowiednia akustyka, wysokosc (ze niby tak blisko ma do boga), to znana technika manipulacyjna kleru. Tyle, ze na mnie to nie dziala, ja widze to inaczej, zaraz obliczam, ile ludzkich istnien mozna by uratowac za te gigantyczne pieniadze wydane, by ludziom uswiadamiac ich malosc, ile szpitali, szkol, mieszkan wybudowac, ilu zdolnym ludziom umozliwic tworczosc. Ale nie, buduje sie jakies sagrady w Madrycie czy wypasione katedry w innych miastach, wyposaza klechow w luksusy, powiewne szaty wyszywane zlotem i ch***ja tam, ze wierni z glodu zdychaja. Zatem patrzcie:






























































Ha! Trzy pary organow, jakby jedne nie wystarczyly. A te sarkofagi, marmurowe, kapiace zlotem, dla biskupow wszystko, a za ostatnia posluge biednych obdzierac ze skory. Mam tak bardzo ambiwalentne odczucia jesli chodzi o koscioly, ale przoduje jednak pogarda dla kleszej hipokryzji i chciwosci. Ze nie wspomne o ich powszechnych  zboczeniach.
Ale katedre zwiedzilam.

O szacunku

  Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga. Antoine de Saint-Exupery   Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem or...