29 kwietnia 2024

Post poza planem specjalnie dla Agniechy

 Agniecha, no czego ja dla Ciebie nie zrobie! Bo trzeba Wam wiedziec, drodzy Czytelnicy, ze Agniecha wyrazila wczoraj zal, ze na moim blogu malo jest zdjec i ze jej tych moich zdjec brakuje. Slowo wyjasnienia, ja juz przestalam chodzic z aparatem, bo 1. za ciezko mi, 2. musze bardzo pilnowac Toyi, bo Toya to nie Kira, ktora nie polowala, nie wylatala mi na ulice i w ogole byla psem idealnym i przy ktorej moglam w spokoju zajac sie fotografowaniem i 3. ten blog juz nie jest w formacie taki fotograficzny jak poprzedni, czasem jakies foto wkleje, ale juz nie te ilosci co dawniej. Teraz, kiedy spostrzege jakis ciekawy obiekt, wyciagam po prostu z kieszeni telefon i tym szczelam sobie zdjecia, ktore umieszczam glownie na fb. Ale skoro Agniecha teskni, to Agniecha bedzie miala. Specjalnie wybralam sie w strone zachodzacego slonca jak ten kowboj pól rzepakowych i trasy naszego corocznego wyscigu kolarskiego Tour de Energie, ktory prawie sie konczyl, ale udalo mi sie zlapac jeszcze jakies kolarskie niedobitki. Pozniej polecialysmy z Toya nad jeziorko, gdzie sporo gesi prowadzalo swoje mlode, jedne calkiem malusienkie, inne juz dosc podrosniete. Zrobilysmy dobre ponad 10 kilometrow, bylo cieplo, choc slonce skapilo swoich promieni, mgliste takie bylo.
 Agniecho, wuala!
 














 

28 kwietnia 2024

Po skandynawsku

 Ha, nawet nie myslalam, jaka ja jestem nowoczesna. No tak bardzo, ze moglyby sie uczyc ode mnie topowe influencerki, tiktokerki, jutuberki, blogerki i inne -erki, wyobrazacie sobie? Ja tez sobie nie wyobrazalam, ale to fakt niezaprzeczalny, a chodzi o, wydawaloby sie, przyziemny sposob spania z wlasnym mezem (no dobra, nie musi to byc zaraz formalnie poslubiony mezczyzna, wiec powiedzmy - z facetem). 
 Niejaka Shannon Sweeney, kimkolwiek ta niewiasta jest, w kazdym razie udziela sie po internetach, wybrala sie w podroz do Szwecji i przezyla szok kulturowy, zobaczywszy na lozku hotelowym DWIE KOLDRY !!!  Kobita jak zyje nie pomyslala, ze mozna sypiac pod dwiema, bo z wlasnym mezczyzna kisila sie od poczatku pod jedna. Po powrocie do domu jej chlop dostal eksmisje spod wspolnej koldry i odtad zaczeli sypiac "po skandynawsku", czyli kazdy mial swoja. To odkrycie komfortu spania pod osobnym przykryciem, brak nocnych walk o posciel, uzyskanie wlasnej temperatury do spania - tak nia fszczonslo, ze az musiala to publicznie opisac na swoich profilach, czym spowodowala lawine eksmisji spod wspolnych kolder. Zapanowala nagle moda na sypianie separacyjne, wprawdzie w jednym lozku, ale jakby osobno. Internety szumialy i kipialy od raportow zachwyconych spaczy, ktorzy odkryli lozkowe eldorada i edeny. TU wlasnie dokonala tego wiekopomnego odkrycia. U wiekszosci jej fanow skonczyly sie problemy ze snem, jak reka odjal, bo wprawdzie jeszcze nie wpadla na pomysl, jak uciszac chrapiacych, ale przynajmniej odizolowala tych pierdzacych przez sen. Internauci oszaleli z radosci, zalali Shannon lawina pochlebnych komentarzy, chwalili przenikliwosc i odkrywczosc, dzielili sie doswiadczeniami, a przemysl koldrowy zanotowal wielki skok popytu.
 Nie bardzo pamietam okres zaraz po moim urodzeniu, ale ze zdjec wynika, ze sypialam w beciku, wlasnym, z nikim nie dzielonym, pozniej tez przez cale zycie mialam swoja wlasna koldre, nigdy jej z nikim nie dzielilam. Kiedy wyszlam za maz, mielismy dwa osobne lozka i tylko czasem sie w nich odwiedzalismy, bo ja zawsze cenilam sobie wygode spania, zreszta wiadomo, jak bylo w Polsce, malo kto mial osobna sypialnie z typowym sypialnianym lozkiem, czlowiek posilkowal sie rozkladanymi kanapami. Dopiero tutaj zaczelismy spac w jednym lozku, ale bylo ono slusznych rozmiarow 2x2 metry, wiec praktycznie bylo tak, jakbysmy mieli dwa lozka zsuniete. Teraz najchetniej rozdzielilabym nasze spanie na dwa osobne pokoje, bo mam zaklocenia snu, a slubny dodatkowo chrapie, no ale nie da sie.
 Tyle, ze na starosc zaczelam jednak dzielic moja koldre z kims jeszcze, przez cale zycie udawalo mi sie sypiac nowoczesnie i po skandynawsku, a teraz przyszlo mi sie ograniczac. Od czasu pierwszego sylwestra Toyki u nas, moj maly tchorzyk sypia ze mna pod koldra, ale na takie poswiecenie zawsze bede gotowa, jej obecnosc zupelnie mnie nie rusza, a w zimie tak fajnie grzeje...

26 kwietnia 2024

O szacunku

 Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga.
Antoine de Saint-Exupery
 
Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem oraz liczenie sie z jego opinia. Kto zasluguje na szacunek? Bo nie ulega najmniejszej watpliwosci, ze na szacunek trzeba sobie w pelni zasluzyc. Kiedy bylismy dziecmi, uczono nas, ze trzeba szanowac rodzicow, doroslych w ogole, nauczyciela, ksiedza i milicjanta. Do doroslych trzeba sie zwracac zawsze z powazaniem, bez wzgledu na to, jak oni sie zachowuja, bo sa dorosli. I to mial byc koronny argument na to, ze zasluguja z naszej, dzieci strony na poszanowanie. Za samo bycie doroslym czy tylko od nas starszym. Ja bylam wyjatkowo tresowana w tym kierunku i wydaje mi sie, ze gdyby sam nie narazil sie tym na smiesznosc, moj ojciec kazalby mi mowic do siebie panie ojcze. Od najwczesniejszego dziecinstwa musialam bardzo uwazac na slowa, mnie nie wolno bylo nawet zazartowac z osoby doroslej, a kiedy probowalam przekonywac, ze to tylko zart, zawsze slyszalam pelne pogardy "co wolno wojewodzie..." Kiedy zas w okresie dojrzewania i buntu zdarzalo mi sie cos odpysknac, wymiernie czulam to na swojej twarzy. No coz, moj ojciec nie wypracowal dla siebie mojego szacunku, nie tedy byla droga. Owszem, kochalam go na swoj sposob, nawet troche usprawiedliwialam, choc nie powinnam, bo sam jako dziecko mial podobnie, przemoc i wielomiesieczne milczenie jego ojca jako kara za jakis wybryk. W ten sam sposob usuwal i mnie ze swojego zycia, bo choc mieszkalismy pod jednym dachem, traktowal mnie jak powietrze. 
 Bardzo nie zaslugiwaly rowniez na moj szacunek starsze panie, roszczeniowe, nienawistne, agresywne, w kolejkach czy gdziekolwiek na ulicy albo w tramwaju kladace sie na mnie, kiedy w ciazy siedzialam, ale brzucha nie bylo widac i syczace jadowicie o niewychowanych gowniarach. Podobnie wielu nauczycieli, choc nie wszyscy na szczescie. W Polsce do dzisiaj panuje przekonanie, ze zwrocenie sie do kogos per ty to oznaka braku szacunku. A to jedynie oznaka kija w dupie osoby, do ktorej sie tak zwrocono. Czasy sie zmienily, netykieta nie wymaga formy pan i pani, ale ci z kijem o tym nie wiedza i przez caly czas sie napinaja. W koncu kiedys zylka im pierdyknie i po co? Sie pytam. Jakby forma byla najwazniejsza. 
 Niemcy to wprawdzie nie kraj anglojezyczny, gdzie jedyna forma zwracania sie do innych jest you, choc oczywiscie w ramach specjalnej estymy mozna na koncu dodac sir czy skrotowe madam. Ale w Niemczech panuje wiekszy luz, a mnie zupelnie nie przeszkadza, kiedy mlodzi ludzie zwracaja sie do mnie po imieniu. I nie, nie odmladzam sie na sile, po prostu nie uwazam, ze to brak szacunku w stosunku do mnie. Jedna ze szkol w moim miescie wprowadzila nawet ogolne tykanie, dzieci nauczycieli, ci znow rodzicow, tam wszyscy sa na ty. Ale nie ma to najmniejszego wplywu na szacunek, jaki sobie nauczyciele wypracowali i jakim darza ich uczniowie. Tak, bylam zdziwiona, kiedy o tym uslyszalam po raz pierwszy, ale mi przeszlo i teraz niewiele mnie juz dziwi czy oburza. 
 Niedawno w prasie uskarzala sie pani Englertowa, noszaca panienskie nazwisko Scibakowna, ze mlodzi aktorzy jej nie szanuja, bo od razu leca jej po imieniu. Gdybym mogla jej cos poradzic, to natychmiastowe wyjecie kija wiadomoskad i przeanalizowanie wlasnego zachowania, czy predestynuje innych do poszanowania, czy wprost naprzeciwko. Znamy bowiem az za dobrze nadete paniusie przekonane o swojej zajebistosci, talentach, urodzie i wyzszosci. 
 Niedawno natknelam sie w internetach na zdjecie Wojtyly z podpisem, ze to jedna z najbardziej szanowanych postaci historycznych wsrod Polakow. Moze wsrod wyznawcow, bezkrytycznie czczacych postac o watpliwej moralnosci, obroncy zbrodniarzy w sutannach i przyjaciela krwawych dyktatorow, beatyfikujacego najwieksze kanalie. Na pewno u mnie i ludzi krytycznie myslacych ten przestepca nie zasluguje na najmniejszy szacunek, ja nim jedynie gardze. A te jego rzekome zaslugi na pewno nie zrownowaza zbrodni, w jakich mial swoj udzial.
 

24 kwietnia 2024

Jak donosi...

 ... niemiecka prasa, a co ja wieszczylam od poczatku, samochody elektryczne to jedna wielka porazka. Tak, wiem, one mimo wszystko jezdza, a ich wlasciciele nawet je sobie chwala. Jedyne, co im mozna przypisac na plus, to to, ze sa przyjazne dla srodowiska, ale nie do konca. Dlaczego? Bo potrzebuja pradu, zeby w ogole sie poruszac, a tenze nie zawsze jest pozyskiwany przyjaznie dla srodowiska. Wadami jest ich maly zasieg i brak odpowiednio gestej sieci stacji do ich ladowania, a ponadto ladowanie zabiera bardzo duzo czasu. Dosc czeste samozaplony tych aut tez daja do myslenia, jak rowniez niespecjalnie dlugi zywot akumulatorow i problem ze skladowaniem zuzytych, choc o tym rzadko sie mowi, bo nie wspolgra z narracja zielonych terrorystow, ktorzy moim zdaniem siedza w kieszeni producentow tych samochodow. Najlepsze jest to, ze po poczatkowej euforii i przebudowach linii produkcyjnych do wytwarzania tego cudu techniki, coraz wiecej fabryk zaprzestaje ich produkcji i wraca do aut na paliwo. No coz, zapotrzebowanie maleje, a kierowcy widza coraz wiecej wad elektrykow i coraz mniej korzysci. Panstwo obiecywalo tluste premie za zakup elektrycznego i pozbycie sie spalinowego samochodu i przez jakis czas to nawet funkcjonowalo, ale juz nie funkcjonuje. Podobnie z podatkiem, obecnie zwolnienie z niego jest krotkotrwale. Elektryki mialy móc parkowac w miastach za darmo i krotko nawet tak bylo, ale juz nie jest. No i najsilniejszy argument to cena, te auta sa bardzo drogie, a kupno uzywanego elektryka to zupelnie inna bajka niz zakup uzywanego benzyniaka, ryzyko usterek jest znacznie wieksze. Jedynie wlasciciele domow z fotowoltaika na dachach moga sobie tankowac prad za darmo (rzecz jasna od kiedy zwroci sie inwestycja tych paneli), wszyscy inni musza placic i cierpliwie czekac na pelne "zatankowanie", bo jak wspomnialam, trwa to dluzsza chwile.
 Tak wiec zapotrzebowanie spada, a opowiesci zielonych, ze do ktoregos tam roku auta spalinowe znikna z drog, mozna miedzy bajki wlozyc. Opcja proponowana przez nich jest nieakceptowalna i nie ma nic wzamian. 
 A teraz znow wybuchla wielka afera z Cybertruckami Tesli, jednego z wiekszych producentow aut elektrycznych Elona Muska. To takie elektryczne Pick-up-Tracki o wygladzie jak z filmow o przyszlosci, ktore jak dotad oferowane byly wylacznie na amerykanski rynek i ktore zakupilo wielu zamoznych celebrytow, bo i cena byla raczej celebrycka. Teraz fabryka oglosila kampanie zwrotu wszystkich sprzedanych egzemplarzy tego cudu techniki. Pamietacie na pewno, ze i my nie tak dawno dostalismy pismo, zeby zglosic sie do servisu Toyoty, bo cos tam bylo nie halo z poduszka powietrzna, wiec wszystkie auta z danych rocznikow mialy byc reperowane na koszt producenta. Tak samo bylo w przypadku tych Cybertruckow, wszystkie sprzedane samochody musialy wrocic do producenta i zostac poprawione, bo podczas jazdy blokowal sie pedal gazu i byly trudnosci z zatrzymaniem auta. Po wcisnieciu hamulca wprawdzie zwalnial i stawal, ale gdy tylko kierowca zdejmowal noge z pedalu hamulca, auto samodzielnie ruszalo. Dopiero wylaczenie silnika skutecznie zatrzymywalo pojazd, a przyczyna byla okladzina pedalu, ktora z niego spadala, co widac na tym filmie. Kierowca przezyl niezly szok, kiedy nagle prowadzony przez niego pojazd zaczal zyc wlasnym zyciem i przyspieszac samodzielnie podczas jazdy. 
 Moim zdaniem duzo jeszcze wody w Leine uplynie zanim te elektryczne cuda techniki przestana byc niebezpieczne dla kierujacych. A tak calkiem przy okazji, ten felerny wyrob Tesli zupelnie mi sie nie podoba, jest po prostu ohydny, ale to moje subiektywne zdanie i nie musicie sie z nim zgadzac. 

22 kwietnia 2024

Technika, niech ja jasny szlag!

 Jak na osobnika w wieku emerytalnym, ktory dosc pozno zaczal zabawe z internetami, to ja i tak jestem alfa z omegom w kwestii obslugi lapkow, smartfonow, smartwatchow, telewizorow i innych wynalazkow wspolczesnej techniki. Sporo umiem, a jak nie umiem, to pytam gugla i albo robie sama, albo wolam helpunku w kierunku guru i jakos to leci. Wiem juz, ze jesli cos nie dziala, to bez paniki i tylko spokoj moze nas uratowac, ide z gory wyznaczona trasa i najsampierw resetuje, wylaczam z kontaktu, odczekuje, wlaczam - slowem podstawowe czynnosci, ktore i tak polecilby kazdy kumaty pomagier. Tak "reperowalam" internety czy telefon stacjonarny, smartfon albo reciver Polsatu, kiedy sie powiesil zawiesil. W 99% to dziala, zadzialalo nawet zdalnie, kiedy mamie (jeszcze wtedy bedacej w Polsce) "zepsul sie" telewizor i nic nie odbieralo. Polecilam wylaczyc reciver z kontaktu, wyjac karte, przetrzec ja, wlozyc z powrotem, wlaczyc cale ustrojstwo i... oczywiscie wszystko gralo i buczalo, a mama juz chciala wzywac mechanika do zepsutego telewizora. 
 Kilka dni temu jednak skapitulowalam przed technika. Internet mam w pakiecie z telefonem stacjonarnym, nie dalo sie tego telefonu jakos wykluczyc i brac sam internet, wiec wylaczylam go, schowalam do szuflady i w ogole nie uzywalam. Dlaczego? Po pierwsze primo bylam zasypywana jakimis reklamami, wciaz dzwonily jakies typy z ofertami, w tym typy z Telekomu, skad mam wlasnie ow internet. Poza tym kiedy dzwonil ktos normalny i wazny, a odbieral slubny, bo mnie akurat w domu nie bylo, nie moglam sie od niego dowiedziec, kto zacz i czego chcial, bo slubny albo pol nie zrozumial, albo nieuwaznie sluchal. Zadecydowalam wiec, ze telefon stacjonarny pojdzie na urlop, a wazne telefony trafia od razu do mnie, bo nosze komorke przy tylku zawsze i wszedzie. Lezal wiec ten stacjonarny do czasu, kiedy mama wprowadzila sie do nas. Bo mama glownie korzysta ze swojego smartfona, ale ma niestety dwie czy trzy kumpele, ktore nie umieja w whatsapy albo nie maja jeszcze smartfonow. Przy czym przez dluzszy czas nie korzystala z funkcji telefonu wlasnego smartfona, bo jak pamietacie, byla chryja z polskim T-mobile, ktory mamie zarzucal naduzycia roamingu. Czekalysmy wiec tylko niecierpliwie, kiedy skonczy sie jej abonament, a przez ten czas mama uzywala jedynie whatsapa i korzystala z mojego stacjonarnego internetu. Teraz ma niemiecka komorke i moze sobie dzwonic bez ograniczen, ale w miedzyczasie korzystala z telefonu stacjonarnego i tak zostalo.
 Ale ktoregos dnia na ekraniku sluchawki tegoz ukazal sie komunikat, ze brak polaczenia i nic sie nie dalo, ani z niego zadzwonic, ani do niego, wyjecie rutera z kontaktu, wielokrotne resetowanie, wymiana baterii - nic nie skutkowalo, wiec z komorki zadzwonilam do BOKa Telekomu i zaczela sie jazda. Facet wykazal sie anielska cierpliwoscia, serdecznoscia i rzadko spotykana dzisiaj szarmanckoscia, ja zas wykonywalam jego polecenia, przy czym wciaz musialam padac na kolana, bo ruter stoi u mnie na podlodze w przedpokoju. A z godzine zesmy we dwojke kombinowali jak kunie pod górkie, on probowal dzwonic, zdalnie dyktowal, co robic, ale sluchawka nadal pozostawala glucha. I nie, nie mogla byc zepsuta, bo swiecila i przez caly czas informowala o tym braku polaczenia. Wprawdzie udalo nam sie powolac ja znow do zycia, ale polowicznie, to znaczy polaczylismy sluchawke z baza, ale jakby to byla kolejna sluchawka, nie ta glowna. Bo w telefonie Gigaset mozna do bazy dolaczyc kilka sluchawek. No i na ekraniku pokazuje sie, ze to nr 2, ale to mi akurat zupelnie nie przeszkadza, bo i tak nie korzystam, a dla mamy jest wazne, zeby mogla dzwonic. 
 Tak wiec czasem technika nas przerasta, a ja po cichu podejrzewam, ze to ruter zaczyna sie kiepscic i pewnie niedlugo znow bede wydzwaniac do Telekomu, zeby przyslali mi cos bardziej nowoczesnego, bo nawet podczas naszych zmagan ten mily facet wyrazil opinie, ze ruter mam deczko przestarzaly. Tyle ze do tych pór dzialal, a teraz czesto wyrzuca mnie z sieci i wprawdzie zaraz przywraca, najczesciej sam z siebie, rzadziej musze ja te siec z powrotem lapac, ale dziala nadal. Jednak mnie te zaklocenia zaczynaja wkurzac, bo zdarzaja sie coraz czesciej. 

20 kwietnia 2024

Ü-65

 Jakos pod koniec marca dostalismy pismo z naszej spoldzielni mieszkaniowej, z zaproszeniem na spotkanie Ü-65. Ten przedziwny szyfr znaczy tyle co über 65 czyli ponad 65, a chodzi o wiek. Normalnie nie biore udzialu w zadnych tego typu spotkaniach, jestem aspoleczna, nie bywam w naszym osiedlowym centrum sasiedzkim, choc ostatnio tam zajrzalam, kiedy moja najmlodsza corka miala do oddania duzo nietknietych sloiczkow z pokarmem dla dzieci, bo Zoska nagle przestala je jadac, preferujac normalne dorosle jedzenie, ktore corka gotuje dla siebie i Juniora. To centrum sasiedzkie jest bardzo pozyteczne, pomaga w wielu dziedzinach, organizuje kursy, ale i festyny, niemniej mnie tam nie po drodze. Nasza spoldzielnia tez jest w porzadku, ostatnio obdarowala slubnego kwiatami na 80-tke, czesto organizuja rozne festyny, pogadanki, ale dotychczas nic mnie tam szczegolnie nie zainteresowalo, az do teraz. Bo chodzilo o spotkanie z przedstawicielem Stowarzyszenia Alzheimera, a to interesuje mnie szczegolnie, bo jednak inaczej sie czyta u gugla, a inaczej rozmawia z zywym czlowiekiem, gdzie mozna po wykladzie o wszystko wypytac i ewentualnie nawiazac kontakt na przyszlosc. Wielokrotnie juz pisalam, ze u slubnego od dluzszego czasu zauwazylam niewielkie zaklocenia w funkcjonowaniu, niewielkie, ale mnie juz wqrwiajace. Nigdy nie bylam oaza spokoju, cierpliwosci mi brak, a juz cierpliwosci do kogos, u kogo widze zlosliwosc, to w ogole. Ja wiem, ze jesli spowodowane jest to choroba, to powinnam miec wyrozumienie, ale nie mam, za to mialabym ochote go walnac, zeby zrozumial i sie pospieszyl czy zeby w ogole cos zrobil. Jestem juz bardzo zmeczona mysleniem za wszystkich. Bo przeciez i ja nie jestem okazem zdrowia, sama potrzebowalabym wsparcia i pomocy, a nie mam, a jeszcze musze pilnowac dorosle osoby, jakby byly dziecmi, a przeciez ja juz dzieci wychowalam, pilnowania wnukow odmowilam, to teraz za kare musze zajmowac sie doroslymi. 
 Zapisalam sie wiec na te pogadanke we wlasnym interesie, choc szczerze mowiac zbyt wiele sobie po tej pogadance nie obiecuje. Ma odbyc sie za 5 dni, pod warunkiem, ze znajdzie sie minimum 10 sluchaczy. Kiedy sie zapisywalam, bylam siodma.

18 kwietnia 2024

Glupie kobiety

 Twoja religia niczego mi nie zakazuje, zakazuje tego Tobie.
Przydaloby sie, zebys zrozumial(a) te roznice.

 Szyld z takim napisem powienien wisiec nad wejsciem do kazdej przychodni, gdzie dokonuje sie aborcji lub przed osrodkami doradczymi, jakie sa w Niemczech i przez jakie przejsc musi kazda kobieta majaca zamiar usunac ciaze. Kiedys juz o tym pisalam, ale przypomne, ze w tych osrodkach nie namawia sie kobiet do rodzenia, a tylko przedstawia mozliwosci i rodzaj pomocy, gdyby zdecydowala sie urodzic. bo nawet osrodkom stricte katolickim nie wolno wywierac na kobiety nacisku. Po takiej rozmowie, otrzymaniu odpowiedniej bumagi i uplywie trzech dni na przemyslenie, mozna udac sie prosto do lekarza i dokonac aborcji, dla kobiet zyjacych na socjalu czy bezrobotnych - darmowej, w innych przypadkach platnej, podobnie jak ma to miejsce przy operacjach plastycznych na zyczenie. Ale o dziwo, przed gabinetami dokonujacymi aborcji jakos nie ustawiaja sie kolejki chetnych do skrobanek, malo tego, statystyki mowia, ze dokonuje sie ich mniej niz w krajach, gdzie sa prawnie zabronione. Mysle, ze na to ma wplyw uswiadomienie i dostepnosc antykoncepcji (dla dziewczat ponizej 18 lat - za darmo! i bez pozwolenia rodzicow). Bo nie czarujmy sie, mlodziez bedzie sie bzykac, bez wzgledu na zabezpieczenia czy ich brak.
 Dzieciaki juz w szkolach podstawowych uczone sa o fizjologii, antykoncepcji, a seks nie jest tematem tabu. Jednak jesli rodzice nie wyrazaja zgody na uswiadamianie, co ma czesto miejsce w przypadku muzulmanskich dziewczynek, nie biora one w tych lekcjach udzialu. Wychowywane sa do trzymania pyska na wodzy i sluzenia swojemu panu, nie musza znac swojej fizjologii, ani tym bardziej wiedziec o antykoncepcji, bo wedlug zalecen religijnych (ichniej religii oczywiscie, ktora w tej kwestii i nie tylko, niewiele rozni sie od katolickiej) maja byc poslusznymi  i pracowitymi inkubatorami. Bo zdaniem klechow baby sa za glupie, zeby moc decydowac o sobie, a co najsmieszniejsze, klechy w zdecydowanej wiekszosci maja racje! Bo kto madry i normalny lazilby regularnie do kosciola, pozwalal sie traktowac jak polmozg i jeszcze za to placil? Mnie tam obojetne, jak kto lubi, kiedy sie go traktuje jak glupca, to prosze uprzejmie, ale dlaczego rozbryzgi tej despotycznej tresury spadaja na glowy wszystkich kobiet. Bo nikt mi nie wmowi, ze chodzi rzeczywiscie o jakas ochrone zarodkow, nie. Chodzi jedynie o upodlenie kobiet.
 Niechze wiec sobie katolicy nie stosuja antykoncepcji, niech nie usuwaja ciaz, niech rodza kalekie i nie nadajace sie do zycia dzieci, no rozni masochisci po swiecie chodza, ale niech pozwola zyc innym swoim zyciem, przeciez nie wszystkie kobiety sa idiotkami pozwalajacymi facetowi w szmizjerce myslec za siebie czy sluchac jego rozkazow i nakazow, jak ma sie zyc i jak ciezki krzyz nosic na grzbiecie. 

16 kwietnia 2024

PKS

   Nie, nie chodzi o Panstwowa Komunikacje Samochodowa, a o Polizeiliche Kriminalstatistik (Policyjne Statystyki dotyczace Przestepczosci). Przed kilkoma dniami federalna minister spraw wewnetrznych Nancy Faeser przedstawila  policyjne statystyki przestepczosci (PKS) za rok 2023. Co roku analizuje sie do celow statystycznych przestepczosc, ale jak dotad niespecjalnie sie publikowalo wyniki, najwyzej gdzies tam cichcem w internetach, w kazdym razie nie z taka pompa jak teraz i chyba mamy to do zawdzieczenia partii AfD, ktora poprzez idiotyczna polityke obecnego rzadu, polityke ukrywania statystyk, chronienia przestepcow, oklamywania spoleczenstwa i zatajania narodowosci sprawcow, ze nie wspomne o dyktatorskich zapedach wspolrzadzacych zielonych - rosnie w sile, bo bez ogrodek ujawnia prawde i usiluje wymusic na rzadzacych zwiekszenie bezpieczenstwa w panstwie.
 A statystyki sa zastraszajace, wzrost przestepczosci, brak kontroli policyjnej, niemoc wymiaru sprawiedliwosci, jego niespotykana lagodnosc, doprowadzily przez te kilka lat do umocnienia, dozbrojenia i udoskonalenia organizacji mafijnych w Niemczech. Glownym czynnikiem wplywajacym na te niepokojaca sytuacje jest nielegalna masowa imigracja, brak kontroli na granicach, bezwarunkowe przyjmowanie wszystkich, ktorzy maja ochote zyc w Niemczech, wbrew umowie dublinskiej, ktora stanowi, ze migranci musza pozostac w tym panstwie unii, ktorego granice przekroczyli a wiec ci, ktorzy przeplyneli przez Morze Srodziemne - we Wloszech czy Grecji, zaproszeni przez Lukaszenke - w Polsce, przeszmuglowani przez Turcje - w Bulgarii itd. No ale oni doskonale wiedza, ze najwyzszy socjal i standard zycia, a przede wszystkim najlagodniejszy system prawny, jest w Niemczech, wiec wiadomo. Doliczono sie 8 milionow migrantow, w tym wiekszosc nielegalnych, ale musze podkreslic, ze nie chodzi wylacznie o tzw. uchodzcow muzulmanskich, ale rowniez obywateli unii z krajow baltyckich i bylego KDL. Wiekszosc z nich para sie rozbojami, wlamaniami do domow, kradziezami rowerow i hulajnog elektrycznych albo otwieraniem lewych firm, udawanym bankructwem i dojeniem niemieckeigo systemu socjalnego. 
 I teraz, o ile procent zyjacych tu ludzi bez niemieckiego paszportu to ok. 15%, o tyle kryminalistow jest wsrod nich 41%, a wzrost przestepczosci w stosunku do poprzedzajacego roku to 30%, podczas gdy wsrod Niemcow to 1%. Niepokojacym zjawiskiem jest drastyczny wzrost przestepczosci w grupie wiekowej 14-18 lat, ale rowniez mlodszych, ktorzy nie podlegaja jurysdykcji, moga zatem nawet mordowac i robia to, ale nie moga zostac skazani. Opozycja wnioskuje o wykluczenie tego bonusa z kodeksu karnego, jak rowniez lagodniejsze traktowanie mlodych doroslych 18-21 lat. 
 Ogolnie w zeszlym roku popelniono w Niemczech blisko 6 milionow przestepstw, a rzad doszukuje sie ich przyczyn w nastepstwach pandemii, wysokiej inflacji i... no wow... niekontrolowanej migracji. Szybko sie obcieli, potrzebowali 9 lat do tego, o czym ja wiedzialam od 2015 roku. Przez ten czas spoleczenstwo mialo na tyle dosyc ich klamliwej polityki i narzucanej poprawnosci, ze AfD zdazyla dorobic sie 20-procentowego poparcia w calych Niemczech, a we wschodnich landach do 50%. No i kiedy rzadowi zaczely sie chwiac stolki pod dupami, politycy zaczeli uzywac innej retoryki, nagle zauwazyli zly wplyw niekontrolowanej migracji i drastyczny wzrost przestepczosci, szczegolnie przestepstw seksualnych i dotyczacych handlu substancjami zabronionymi. Zwracam tu uwage na fakt, ze w statystykach wystepuja przestepcy nie majacy niemieckiego paszportu, a nie ci z obywatelstwem, ale  o korzeniach migracyjnych, bo wsrod nich jest rowniez sporo osob lamiacych prawo. Fraeser obiecuje, ze teraz to juz na pewno bedzie stosowana zerowa tolerancja dla obcych bandziorow, nie bedzie dla nich miejsca w spoleczenstwie i w granicach Republiki Federalnej. Tylko wiecie co? Ja te slogany slysze podczas kazdej kampanii wyborczej, ze cudzoziemscy kryminalisci beda bezlitosnie deportowani, jesli nie dostosuja sie do naszego prawa. I co? Ano gowno, niewielu udalo sie wyrzucic, procedury i przeszkody nie do pokonania i temat jakos sam umiera. Do nastepnej kampanii wyborczej.
 Zauwazcie, ze coraz wiecej panstw unii kieruje sie na prawo, bo ludzie maja naprawde dosyc tej antyludzkiej polityki. To nie humanitaryzm, a celowe niszczenie zachodniego swiata, jego wartosci, tradycji i porzadku.


14 kwietnia 2024

Bezsennosc

 Moje zycie ma sie ku koncowi, mam blizej niz dalej, ale przez caly jego przebieg nie mialam problemow ze snem, zasypialam szybko, spalam gleboko, moj sen byl odprezajacy, przynosil tak potrzebny spokoj, a spac moglam wszedzie i w kazdych warunkach, w podrozy wysypialam sie do wypeku, na siedzaco i na stojaco bez mala, na ziemi, na twardym i miekkim, w halasie i przy swietle. No ja bylam stworzona do spania, nic nie bylo w stanie zaklocic mojego snu. Nie musze wiec nikogo przekonywac, ze gdy lezalam w lozku, wygodnie, pod moja ulubiona koldra, w ciszy i ciemnosci - moj sen byl absolutnie doskonaly. 
 Ale, jak proroczo spiewala Ania Jantar, nic nie moze przeciez wiecznie trwac, wiec i u mnie czasami zdarzaja sie zaklocenia snu. Mam swiadomosc, ze nie jestem w tym osamotniona i wiem rowniez, ze niektorzy uwielbiaja wprost uskarzac sie na bezsennosc, robiac przy tym wszystko, zeby ich sen byl gowniany, przesiaduja w domu palac papierochy, nie wyjda, zeby zaczerpnac swiezego powietrza i rozruszac sie, a po sprobowaniu jakiegos poleconego przez innych srodka, ktory nie przyniosl NATYCHMIASTOWYCH efektow, odstawiaja go i nadal z luboscia opowiadaja dokola, jak to ich meczy bezsennosc. 
 Mialam w zyciu epizod lekko depresyjny, nie pracowalam, wieczorami bylo mi coraz trudniej zasnac, dlugo czytalam, zasypialam coraz pozniej, w koncu doszlo do tego, ze zasypialam nad ranem i przesypialam wieksza czesc dnia. Takie bledne kolo prowadzace prosta droga do zamienienia miejscami dnia z noca. Wreszcie sama sie kopnelam w zadek i zmeczona nad ranem nieprzespana noca, zamiast pojsc spac - wstalam z lozka. Dzien spedzilam aktywnie i juz wczesnym wieczorem bylam gotowa na normalne przespanie nocy, po czym wrocilam do normalnego cyklu, ale staram sie dbac o codzienna aktywnosc na swiezym powietrzu, w czym oczywiscie bardzo pomaga mi Toya. Ja tez naleze do gatunku, ktory nudzi sie takim bezproduktywnym spacerowaniem w pojedynke, zawsze fajniej spaceruje sie rozmawiajac z kims znajomym, ale nie zawsze ma sie kogos pod reka, kto chetnie by towarzyszyl, wiec i na to znalazlam sposob, instaluje sobie sluchawke w uchu, tylko jedna, zeby drugim wolnym uchem wylapywac dzwieki z otoczenia, chocby cwierkoty ptasie albo dzwonki rowerow, ktore mnie omijaja i chodzac slucham ksiazek albo podcastow. Zapewniam, ze ani przez chwile sie nie nudze, a czas uplywa szybko. Kiedy Toyi zabraknie, mam mocne postanowienie kontynuowac spacerowanie, ale z kijami.
 Niestety, mimo roznych dzialan majacych zapewnic mi zdrowy sen, nie powstrzymam procesu starzenia sie, a ten wplywa na jakosc i dlugosc snu, im czlowiek starszy, tym podobno potrzebuje mniej snu, ale ja czuje sie najlepiej, kiedy przespie 7-8 godzin. Moj slubny jest jeszcze lepszy, on spi po 10 godzin, ale on uwielbia spacerowac i spedza na spacerach wiele godzin, robiac wiele kilometrow, wiec nic dziwnego, ze spi dluzej. A u mnie bywa roznie, czasem trudno mi zasnac wieczorem, innym razem budze sie i nie moge ponownie zasnac, czesto musze wstawac, bo duzo pije i pecherz nie wytrzymuje do rana, no roznie. Wtedy leze sobie i gapiac sie w sufit, rozmyslam. Na suficie mam wyswietlona godzine, czasem wiec zabawiam sie "odczytywaniem" roznych wyswietlajacych sie w odbiciu w lustrze "wyrazow" powstalych z odbicia cyfr. I tak 3 to E, 2 to S, a 5 to Z, 1 to I, a te inne mozna podporzadkowac literom przy odrobinie wyobrazni, np. 4 to Y. Co minute pojawia mi sie inny wyraz, w koncu przy tej zabawie zasypiam. O ile jedna taka noc, dwie czy trzy, sa do wytrzymania, to jednak  wiecej juz nie, zaczelo to niewysypianie sie mocno mi przeszkadzac, bo rano wstawalam zakrecona i przymulona, mialam ochote klasc sie na popoludniowa drzemke, choc z drugiej strony wiedzialam, ze to jeszcze bardziej zakloci mi spanie w nocy, wiec rezygnowalam z drzemki.
 Nigdy w zyciu nie zdarzylo mi sie brac srodkow nasennych, ale poniewaz Boguska tak bardzo wychwalala melatonine, postanowilam sprobowac. Efekty kilkudnowego przyjmowania wygladaja obiecujaco, wstawanie w nocy nie wybija mnie ze snu, zasypiam natychmiast od nowa po powrocie do lozka, a rano budze sie wyspana.
Nadal jednak jestem przekonana, ze wielu ludzi cierpi na bezsennosc na wlasne zyczenie, bo oczywiscie zdarza sie bezsennosc generowana choroba, ale to jest mniej wiecej tak samo jak z otyloscia, 99% to zwykle obzarstwo, 1% choroba.
 A jak tam Wasze noce? 

12 kwietnia 2024

Ja tam sie nie znam

 Tematy okoloszkolne sa mi naprawde obce, nie jestem nauczycielka ani nawet matka dziecka w wieku szkolnym. Hexa dopiero co zaczela edukacje, a wiadomo, ze w pierwszej klasie to prawie jak w przedszkolu, zreszta do niemieckiego systemu oswiatowego mialabym tez zastrzezenia, bo za duzo w nim indoktrynacji i prania mozgow dzieciom, a za malo rzetelnej nauki. I oczywiscie mam swiadomosc, ze od czasu, kiedy sama pobieralam nauki, a nawet od czasu, kiedy nauki pobieraly moje dzieci, swiat bardzo sie zmienil i teraz wiekszy nacisk kladzie sie na opanowanie klawiatury komputera czy telefonu, niz na nauke pisania recznego, ale wielu nowosci w oswiacie nie rozumiem i nie pochwalam. 
 Na przyklad brak zadan domowych, co kilka dni temu uroczyscie oglosil premier Tusk. Moim zdaniem, zdaniem absolutnego laika, prace domowe umacnialy to, czego dziecko uczylo sie w szkole. Mysle, ze nauczyciel na lekcji nie jest w stanie nauczyc wszystkiego. Nie bez kozery krazy porzekadlo, ze to cwiczenie czyni mistrza. Nie wysluchanie lekcji, na ktore nauczyciel ma 45 minut, z tego co najmniej kwadrans na sprawy organizacyjne, a wlasnie pozniejsze wykorzystanie tej wiedzy na cwiczeniach w domu, zeby ja umocnic, zeby teorie przekuc w praktyke. Tymczasem slyszy sie, ze dzieci sa przytloczone zajeciami w szkole i w domu maja juz tylko odpoczywac. Nie jest to wylacznie moja opinia, wiec krakowskim targiem prace domowe mialyby byc DOBROWOLNE. No juz widze, jak dzieciaki dobrowolnie odrabiaja lekcje, podczas gdy ich koledzy juz dawno graja w pilke na boisku. Gdybym ja uczyla sie takim systemem, dzisiaj pewnie siedzialabym w kruchcie i klepala paciorki, a jedyna moja lektura bylaby moze ksiazeczka do nabozenstwa. 
 Pamietam, ze na poczatku kazdego roku szkolnego dostawalismy niemala liste lektur, ktora trzeba bylo sobie nie tylko zorganizowac, ale i przeczytac, najlepiej robiac przy tym notatki, zeby miec je gotowe podczas opracowania lektury. Poza tym zadawano nam bardzo duzo do uczenia sie na pamiec. Ja te wiersze do dzisiaj umiem wyrecytowac, a to swiadczy o tym, ze nauka na pamiec nie jest taka zla, zostaje w glowie. I zeby nie bylo, ja mialam tez sporo zajec pozalekcyjnych, trenowalam koszykowke, nalezalam do harcerstwa, chodzilam na dodatkowe zajecia nauki jezyka obcego, wiec co najmniej 3-4 popoludnia mialam wypelnione. Ale mimo to nie narzekalismy na przemeczenie i codziennie te zadane lekcje musielismy odrabiac. CODZIENNIE, rowniez w weekendy! A przed klasowkami dodatkowo trzeba bylo uczyc sie danych tematow, czytac lektury, uczyc sie tego dodatkowego angielskiego. I mimo takich wyzwan, mielismy jeszcze czas spotykac sie na podworku, jak mysmy to zdolali ogarniac? Nie bylismy przemeczeni, nie stekalismy, ze nie damy rady i zeby nauczyciele przestali nam zadawac do domu. 
 Co to za delikatne pokolenie nam rosnie? Czytac lektur nie musza, a prace domowe moglyby im jedynie przeszkadzac w ogladaniu tiktokow czy innego badziewia na smartfonach, ktore rodzice chetnie daja do lapy, zeby gowniak nie marudzil i nie przeszkadzal w... nie zgadniecie... przegladaniu internetow.
 Mam wielka prosbe do Czytelniczek nauczycielek, zeby wyjasnily mi, jak to jest z tymi pracami domowymi. Czy uczniowie sa w stanie nauczyc sie czegokolwiek bez cwiczenia w domu, czy uczenie sie wierszy na pamiec fachowcy uznali za szkodliwe, czy lektury staly sie niepotrzebne? Z jaka wiedza te dzieci pokoncza szkoly, bazujac wylacznie na tym, co uslysza na lekcji? Moim zdaniem jest to nie do zaakceptowania, zwlaszcza ze szkoly nie ucza rowniez rzeczy absolutnie do zycia koniecznych, potrzebnych na co dzien, jak pisanie podan o prace czy zyciorysow zwanych nie wiedziec czemu si-wi, czytania ze zrozumieniem instrukcji obslugi roznych urzadzen, czy artykulow w prasie. Slowem rzeczy praktycznych. A nie, qrna, jakichs propagandowych HiTów i bzdur mitologicznych. Gdyby to bylo chociaz religioznawstwo, ale nie, albo katolickie wybzdziny, albo etyka prowadzona najczesciej przez katechetow, czyli wiadomo. 

10 kwietnia 2024

Obowiazek?

 Co i rusz wpada mi w oczy jakis artykul w internetach dotyczacy rzekomych obowiazkow, jakie powinni wypelniac czlonkowie rodziny lub ludzie wmanewrowani np. w chrzest. Z coraz wiekszym przerazeniem chrzestni pytaja w odpowiednich rubrykach, czy rzeczywiscie musza chrzesniakowi sprawic prezent za 2000 zlotych lub wiecej, tylko dlatego, ze sa chrzestnymi, bo tego sie od nich oczekuje, a oni nie maja, nie stac ich, nie chca po prostu ponosic tak ogromnych kosztow. Bardzo modne jest sporzadzanie list prezentow, a kosztuja one niejednokrotnie daleko wiecej niz podane przykladowo dwa tysiace. Pomijajac juz, ze kazda uroczystosc koscielna czy swieta koscielne, dawno zatracily swoj sens i obecnie chodzi w nich jedynie o pokazanie sie, zorganizowanie poczestunku jak na wesele i prezent dla dziecka. Niewazny staje sie jakis tam kolejny stopien wtajemniczenia religijnego, cala duchowa ceremonia, najwazniejsza jest kasa. I oczekiwania prezentowe, zeby sie zwrocilo. 
 Podobne pytania padaja, kiedy ktos dostanie znienacka zaproszenie na wesele, tym bardziej, kiedy jest sie gosciem przyjezdnym i pozostaje kwestia noclegow, ktore coraz czesciej goscie musza oplacac sami, malo tego, mlodzi i ich rodzice oczekuja jakiejs kwoty minimalnej w kopercie, zeby sie zwrocily koszty wesela. Po co zatem w ogole wyprawiac wesele, skoro na nie nie stac, brac trzeba kredyty w banku, a jego koszty maja ponosic goscie.
 Od dluzszego czasu ludzie opacznie rozumieja obowiazki wobec rodziny, teraz sa to glownie obowiazki finansowe, a przeciez rola chrzestnych to cos kompletnie innego od finansowania chrzesniaka, najlepiej przez cale jego zycie. Zaczyna sie od chrzcin - daj, potem w szkole - daj, ma urodziny - daj, imieniny - daj, osiemnastka - daj wiecej i tak bez konca. A podobno nie wypada odmowic, kiedy rodzice dziecka prosza na chrzestnego.  Jakie to szczescie, ze mnie juz nikt nie moze prosic o podobna przysluge, jestem apostatka i w kosciolach nie bywam, a do spowiedzi nikt by mnie nie zmusil. Byly zakusy, byly. Na szczescie moglam uczciwie odmowic.
 No i jeszcze jeden obowiazek, obowiazek babc na emeryturze do opiekowania sie dziecmi, zeby ich rodzice mogli realizowac sie zawodowo. Ja oczywiscie rozumiem, ze mlodzi wzieli kredyt na mieszkanie i jednej pensji za malo, zeby go splacac i jeszcze za cos zyc, ale trzeba przyjac odpowiedzialnosc za swoje dzialania, za wziecie tego kredytu i za urodzenie dziecka. Bylo wczesniej porobic kalkulacje, czy wystarczy na wszystko, a nie z gory zakladac, ze matka bedzie sie nudzic na emeryturze i pomoze, bo taki jej psi obowiazek. Coz, matki takie sa, ze pomagaja, moze tylko czasem westchna, ze nikt nie bierze pod uwage ich potrzeb. 
 Mamy znajoma, nazwijmy ja Krystyna, kiedy jeszcze mama chodzila do tego swojego Wigoru, tamta po dlugim oczekiwaniu dostala wreszcie miejsce i zaczela regularnie przychodzic. Kobieta dusza towarzystwa, pogodna, rozspiewana, piszaca genialne wiersze, wodzila tam rej, wymyslala nowe wyzwania, czula sie jak u siebie. Niedlugo, bo jej corka, majaca jakis wlasny interes, urodzila dziecko. No a wiadomo, ze jak sie jest wlasnym pracodawca, to raczej urlopy macierzynskie nie wchodza w gre, trzeba byc na miejscu i trzymac reke na pulsie. Krysia z bolem serca zrezygnowala z Wigoru, zeby pilnowac wnuczke. Kiedy ta miala pojsc do przedszkola, corka Krysi zaszla znow w ciaze i sytuacja sie powtorzyla, kolejne trzy lata w plecy. Kiedy i ten obowiazek zaczal dobiegac konca, zglosil sie syn, ze wlasnie urodzi mu sie dziecko i czy mamusia nie zechcialyby... Problem polegal na tym, ze syn byl spoza miasta, ale z dzieckiem nie chcial sie rozstawac, wiec biedna Krysia musiala podjac obowiazki u niego w domu i o ile podczas poprzednich epizodow nianczenia wnukow mogla choc spotkac sie ze znajomymi po poludniu czy w weekend, tak teraz utknela gdzies na zadupiu, gdzie wrony zawracaly, a asfalt na noc zwijali, tam nawet nie bylo sklepu. Tkwi tam i odlicza dni, kiedy bedzie mogla wrocic do siebie i byc moze do Wigoru, jak sie znow zwolni miejsce. No chyba, ze syn zdecyduje sie na kolejnego potomka, a odmowic nie bardzo chce i moze, bo zaraz padaja argumenty, ze siostrze dzieci nianczyla, wiec i jemu powinna pomoc. Zastanawiamy sie, jak dlugo jeszcze wytrzyma, jest coraz starsza, a male dzieci sa takie wymagajace. Juz nie smieje sie tak otwarcie, nie spiewa i wiersze tez przestala pisac. Gasnie, nie zdrowotnie, ale mentalnie. Kiedy skoncza sie wszystkie obowiazki, moze juz nie miec sily na swoje przyjemnosci.

08 kwietnia 2024

Hop siup!

 Jak ja lubie, wrecz uwielbiam hipokryzje. Przoduje w tym kosciol katolicki, nie tylko w Polsce, ale tam szczegolnie. Z powaznymi minami glosza to ich slowo boze i apeluja oraz nakazuja przestrzeganie okreslonych zasad moralnych, glownie dotyczacych sfery intymnej, bo inne grzechy raczej niewiele ich interesuja, zwlaszcza ze sami grzesza przeciw wszystkim przykazaniom z zapalem godnym lepszej sprawy. Plawia sie w luksusach, wiernym zalecajac zycie w ubostwie i lozenie "na kosciol", co w tlumaczeniu brzmi: "na ich komfortowe zycie". Gdyby tak przeanalizowac wszystkie siedem grzechow glownych, to mamy jak na dloni przekroj polskiego kleru, tlustych lubieznych, leniwych, chciwych, przekonanych o wlasnej wyzszosci, zawistnych i zlosliwych staruchow, probujacych zakazac wiernym wszystkiego tego, co sami wyprawiaja. Glownie zas seksu i przyjemnosci z nim zwiazanych. Oni, ktorzy zaje***li na smierc meskiego prostytutka, ktorzy, o ile zostala w nich choc odrobina normalnosci, maja do uslug gosposie, choc wiekszosc preferuje jednak ciasne tylki ministrantow, zwlaszcza ze maja poczucie absolutnej bezkarnosci. Zmieniali sie papieze, ich polski pedofilny patron przeniosl sie do domu ojca, nastal ten ponoc nowoczesny Argentynczyk, a klechy nadal rozdziewiczaja dzieci, biskupi ich kryja, a papiez udaje, ze nie wszystko widzi. 
 Jeszcze weselej dzieje sie w instytucjach przykoscielnych typu np. orgio jurnys czy jakos tak podobnie z nazwy. Tam trwa w najlepsze zabawa "hop-siup, zmiana dup", ujezdzaja swoje i cudze zony, a kiedy szambo wybija i internety pekaja od soczystych szczegolow, to sie obrazaja. W ogole mentalnosc poboznisiow to material na serial pornograficzny. Pisowski marszalek sejmu puka w burdelu 13-letnia ukrainska prostytutke i nie ponosi za to zadnej kary, mimo ze caly akt zostal nagrany, za to kilka osob nagle umiera z niejasnych przyczyn. Wielu pisowskich poboznisiow, co to przed oltarzem klamliwie przysiegali, "az do smierci", rozwodzi sie jak na fabrycznej tasmie, zeby moc z nowa flama znow klamliwie przed oltarzem przysiegac dozgonna milosc i wiernosc. Kiedys otrzymanie tzw. rozwodu koscielnego czyli uniewaznienia malzenstwa, bylo praktycznie niemozliwe i to mimo silnych przeslanek przemawiajacych za uniewaznieniem, teraz wszystko odbywa sie jak na tasmie produkcyjnej. Koniunkturalni aktorzy, chcacy uchodzic za porzadnych katolikow, biora te koscielne rozwody jak cukierki, niektorzy nie tylko raz. A kosciol, jak zwykla dziwka, udziela ich, byle im zaplacic. Po co wiec te obludne przysiegi? Powinni je zmienic, zamiast "dopoki smierc nas nie rozlaczy" na "do biskupiego uniewaznienia", byloby prawdziwsze. 
 PiS to juz wzorcowy przyklad najwyzszej hipokryzji. Geby pelne wznioslych frazesow typu "wystarczy nie krasc", a potem kradzieze i przekrety na miliony i miliardy. Kurskie (te pierwsze) mizdrzyli sie do Wojtyly, kazali sie blogoslawic, ach jak oni sie produkowali ze swoja pobozna miloscia. Na dlugo nie wystarczylo, teraz Kurskie (te nowe i oczywiscie koscielnie poslubione) produkuja sie publicznie z nowym dzieckiem. Czy mam rozumiec, ze tamte (stare) dzieci po uniewaznionym slubie maja status dzieci nieslubnych? W ogole w PiSie rozwody sa na porzadku dziennym, jak rowniez silowe ustawianie zon do pionu, bo wsrod tych pisowskich prostakow pokutuje jeszcze przekonanie, ze jak sie baby nie bije, to w niej watroba gnije. Teraz dodatkowo wyplynely tajne maile milosne surowej, poboznej i zameznej, a jakze, kurwatorki z Krakowa do faceta o nienachalnej urodzie, za to seksownym sposobie poruszania, i o zniszczonym przez inhalacje klejowe mozgu. Babsko, ktore swoim katolickim fanatyzmem zniszczylo niejedno zycie i kariere, okazuje sie byc cudzoloznica wyznajaca swoje uczucia facetowi, ktory pewnie musi byc niezly w te klocki, skoro porwal nawet Kore, ale ktory straszy jednak wygladem.
 I to cale wyzej wymienione towarzystwo smie calemu spoleczenstwu ukladac zycie, wlacznie z zakazami aborcji, podczas gdy sami nagminnie wysylali zony i kochanki na skrobanie, co potwierdzaja niektorzy ginekolodzy, tyle ze w ich przypadku bylo to "wyjatkowe", no i stac ich bylo na wyzsze ceny nielegalu. Litosciwie nie wspomne o idiocie odgrywajacym role pierwszego czlowieka w Polsce, o ktorym chodza pogloski, ze za mlodzienca zaciazyl jakas panienke, ale to moze byc jedynie niepotwierdzona plotka, w kazdym razie to kuriozum odmawia legalnie bzykajacym sie 15-latkom dostepu do tabletki ratujacej przed niechciana ciaza, bo wydaje mu sie, ze to srodek wczesnoporonny i bomba hormonalna, a taka 15-latka bedzie wpierniczac te pigulki jak landrynki, ciekawe skad wzielaby srodki na zakup takich ilosci, bo za darmo ich jeszcze nie rozdaja, trzeba zaplacic 50-100 zlotych za sztuke. 
 Gdyby komukolwiek wydawalo sie, ze pisdzielcom chodzi w najmniejszym stopniu o jakies ratowanie zycia poczetego, to pragne skorygowac, ze tu chodzi wylacznie o lizanie odbytow biskupich we wlasnym interesie. Bo jak zajdzie potrzeba, ci poboznisie nie zawahaja sie przed wyslaniem kobiety na skrobanke czy kupienie dla niej tabletki antykoncepcji awaryjnej, nie cofna sie przed rozwodem, ani przed zadna inna niegodziwoscia. Bo maja to w dupie, chodzi wylacznie o robienie dobrze kosciolowi, ktory z zalozenia nienawidzi i boi sie kobiet, a nie ma teraz mozliwosci palenia ich na stosach, wiec tylko utrudnia zycie jak sie da.

 

06 kwietnia 2024

Mam na imie...

 
... Zoraya i mam 28 lat i mieszkam w Holandii, a moja prosba o eutanazje ze wzgledu na wielkie cierpienie psychiczne, zostala rozpatrzona pozytywnie. 
 Zoraya ter Beek praktycznie przez cale zycie zmagala sie z autyzmem, depresja i zaburzeniami osobowosci typu borderline. Poza tym jest zdrowa fizycznie kobieta, wiec musiala stoczyc przed sadem batalie o prawo do godnej smierci. Bo choroby duszy nie widac, nawet przy pomocy rentgena, tomografu czy rezonansu magnetycznego, do duszy nie da sie zadna miara zajrzec i stwierdzic zaburzen. Tej choroby nie widac, a potrafi dokuczyc znacznie bolesniej niz np. zlamana konczyna. 
 Usmiercanie, choc moze tu lepsze byloby okreslenie uwalnianie Zorayi od cierpien doczesnych, ma sie odbyc w maju u niej w domu. Lekarz poda jej najpierw silny srodek uspokajajacy, pozniej lek, ktory zatrzyma serce. Jak w przypadku zwierzat, one tez dostaja najpierw srodek uspokajajacy i rozluzniajacy, a pozniej zastrzyk smierci. Bylam obecna podczas eutanazji dwoch moich zwierzat, szczurki Dunji i Kiry, towarzyszylam im do konca, przeprowadzalam ostroznie na druga strone przez Teczowy Most, choc  sama o malo nie umarlam z zalu i smutku. Bo dobrze jest umierac w obecnosci osob kochajacych, a ja nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy nie zostaja przy zwierzeciu do konca, bo "sa na to za delikatni". Zostawiaja je w tej najgorszej w zyciu chwili same, a one przeciez wiedza...
 Zoraya opisuje, ze przejscie (tak to nazywa) odbedzie sie w jej mieszkaniu, na jej kanapie, bez pospiechu, moze wypija z lekarzem kawe, porozmawiaja, nikt jej nie bedzie popedzal, ona sama musi byc gotowa, sama musi dac znac, ze juz. Moze nawet zdarzy sie, ze odstapi od przejscia, w koncu jest to proces ostateczny i nieodwracalny, trzeba miec nie lada odwage, zeby popelnic samobojstwo, nawet przy pomocy innego czlowieka. Ja mam bardzo mieszane uczucia, z jednej strony jest to w moich oczach akt nieludzkiej odwagi, z drugiej srodek do odzyskania wreszcie spokoju poprzez bezbolesne "przejscie". Dlaczego bowiem mozemy okazac akt laski i bezwarunkowej milosci naszym zwierzetom, by skrocic ich cierpienie, a ludziom tego odmawiamy? Pod jej oswiadczeniem rozpetala sie prawdziwa burza komentarzy, od popierajacych w pelni jej decyzje po komentarze pelne krytyki i truizmow o ratowaniu kazdego zycia, przy czym wielu nie potepia eutanazji, popiera ja nawet, ale "tylko w ostatecznosci, w przypadku wyniszczajacego stanu, ktorego nie da sie naprawic". Ale jak to? Czy obecny stan Zorayi nie jest wlasnie taki, lekarze psychiatrzy poinformowali ja, ze nie ma juz mozliwosci dalszego jej leczenia, jej dolegliwosci psychicznych, a ona wlasnie wtedy zdecydowala sie na eutanazje. Czy to, ze jej choroby "nie widac", znaczy, ze musi zyc z nia dalej, bo jej stan jest zdaniem niektorych za malo wyniszczajacy, jak np. ostatnie stadium raka? Ci wszyscy "obroncy zycia" nie siedza w czlowieku, nie czuja jego bolu, moze zmieniliby zdanie, gdyby to ich dotknelo. Bo latwo szermowac sloganami, jesli nie dotyczy to tych przemadrzalcow. 
 Nikt przeciez nikogo nie zmusza ani do samobojstwa, ani do poddawania sie eutanazji, sa ludzie bardzo cierpiacy i zachowujacy optymizm, nie maja rak ani nog, a prowadza w miare normalne zycie, cierpia na powazne choroby psychiczne, ale walcza z przeciwnosciami. Tyle tylko, ze nie wszyscy sa jednakowi i dobrze byloby miec wybor. To jest podobnie jak ze skrobankami, nie chcesz, nie skrob sie, ale pozostaw wybor innym, bo nie wszystkie matki sa takimi super bohaterkami, ze chca zakonczyc normalne zycie wychowujac ciezko uposledzone czy kalekie dziecko. To jest dla matki koniec zycia, zwlaszcza w Polsce, gdzie zabrania sie terminacji ciazy, ale pomocy przy wychowywaniu i pielegnacji takiego dziecka brak. Ja na pewno nie chcialabym spedzic reszty zycia przy odsysaniu i przewijaniu dziecka, a pozniej doroslego czlowieka bez kontaktu, na pewno poddalabym sie aborcji i mialabym gleboko w dupie, ze kosciol chcialby mnie zmusic do czegokolwiek. Podobnie jest z eutanazja, nikt nikogo nie zmusza do poddania sie jej, moze niektorzy masochistycznie lubia jak im wnetrznosci z bolu wyrywa, ich sprawa, ja wolalabym tego uniknac.

04 kwietnia 2024

Jaki macie...

 ... stosunek do czystosci? Mam tu na mysli czestotliwosc mycia podlogi, odkurzania dywanow sprzetem i mebli szmatka do kurzu, ubierania gosci w dyzurne gosciowe kapcie, zmiane poscieli, mycie okien itd. 
 Ja osobiscie nie bardzo trawie mieszkania, ktore wygladaja jak z magazynu i zurnala, z koniecznie bialymi dywanami i tapicerka. Strach w takim lokalu sie poruszac, a napic sie czegokolwiek to ryzyko, ze cos chlusnie. Na sam ich widok  czlowiek na wszelki wypadek wyskakuje z butow, chocby bylo to przyjecie w strojach wieczorowych. U nas w domu nie obowiazuje zzuwanie obuwia, ale jesli goscie chca, to dyzurne kapcie na nich czekaja. U moich corek jest prosba do gosci o sciaganie butow, bo dzieci chetnie bawia sie na podlodze, goscie maja zrozumienie i respektuja.
 Odkad mamy w domu zwierzeta, z ta czystoscia bywa roznie, bo jednak gubia siersc, a ze nie ma dla nich zakazu wlazenia na meble, to i meble, a wlasciwie lezace na nich pledy, pelne sa psio- i kociowlosow. Na gosci czekaja w lazience rolki do czyszczenia ubran, kiedy opuszczaja nasze progi, zeby porzadnie wygladali na ulicy, a nie z tonami siersci na tylku. Ja po domu wkladam takie sliskie spodnie od dresu, klaki sie ich nie czepiaja, inaczej musialabym zycie spedzic na odklaczaniu. Powiecie, ze mozna codziennie odkurzac dywany i kanapy, ale ja nie urodzilam sie do sprzatania, zreszta pracuje, robie zakupy, a zdrowia na loterii tez nie wygralam, zeby je poswiecac na latanie z mopem i szmata, raz w tygodniu wystarczy. No i kto za mnie pojdzie z Toyka na spacer, kiedy bede oddawac sie nierownej walce z sierscia w domu. Nie ma tak, mnie to nie przeszkadza, a jak sie komus nie podoba, nie musi u nas bywac.
 Dbam natomiast bardzo, zeby mi sie po chalupie nie walaly niepotrzebne rzeczy jak ubrania czy papierzyska. Boszszsz... jak ja nie cierpie chaosu, u mnie wszystko musi byc pochowane i to od razu natychmiast, bo jak cos odloze na pozniej, to wala sie i psuje mi optyke. No a poza tym papiery zawsze mam w odpowiednich segregatorach i nie musze ich szukac. Jedna z moich corek ma irytujacy zwyczaj wkladania pism urzedowych z powrotem do koperty i kladzenia tejze gdzies na boku, a jak zbierze sie odpowiednia kupa, to wtedy porzadkuje i wklada do segregatorow, podwojna robota, ale jak kto lubi...
 Przypomnialo mi sie cos z mlodosci. Po wojnie wielu mieszkancow wsi ciagnelo do miast za praca, a ze Lodz miala do zaoferowania wiele miejsc pracy, tosmy mieli tez sporo tej ludnosci naplywowej. Budownictwo mieszkaniowe preznie sie rozwijalo, wielkie osiedla powstawaly i tam ci ludzie dostawali mieszkania. Ale wiadomo, czlowiek ze wsi wyjdzie, ale wies z czlowieka raczej trudno i niechetnie. W lazienkach niektorzy  hodowali kury albo kroliki, ale byli tacy, ktorzy bardzo chcieli sie odciac od korzeni, wiec urzadzali sie po miejsku, ale... Kiedys zostalam zaproszona przez kolezanke z klasy do niej do domu. Na podlodze lezal wypasiony dywan, ale zakryty gruba folia, podobnie meble tapicerowane, kanapa i krzesla, na siedzeniach byla folia, zeby nie pobrudzic i zeby sie nie zepsulo. Nie powiem, zeby sie wygodnie siedzialo na tym szeleszczacym czyms, ale ja zastanawialam sie, czy oni na tym spia, czy zdejmuja przed spaniem, czy baraszkuja na szeleszczacej folii. Jak szybko tam weszlam, tak jeszcze szybciej opuscilam z ulga ten lokal. 
 Tak ze tak, nie jestem jakas fascynatka szmaty i odkurzacza, ale porzadek musi byc, bo bajzel sprawia, ze jestem chora. No i lazienka z kuchnia musza zawsze swiecic, w tych pomieszczeniach sprzatam czesniej, tak mimochodem podczas codziennych czynnosci. A od kurzu i klakow milszy mi jest dobrostan moich futer.

02 kwietnia 2024

Czy ja to powiedzialam?

 Jakos niedawno rozmawialysmy z mama o tym i owym, glownie jednak o polityce, bo dzieje sie w niej tyle fajnych rzeczy, szczegolnie w Polsce. Takie fajne naloty na domy, takie rewizje i zatrzymania tych do niedawna nietykalnych pisowskich przestepczych swietych krow. A w czlowieku rosnie radosc, ze oliwa sprawiedliwa, ze w koncu przestepcy zostana pociagnieci do odpowiedzialnosci. Troche zazdroszcze, ze w Polsce w koncu dokonuje sie sprawiedliwosc i nie trace nadziei, ze i u nas wreszcie do tego dojdzie, bo to, co wyprawiaja zieloni za pieniadze podatnikow, przechodzi ludzkie pojecie, obejrzyjcie KLIK, jak szastaja setkami tysiecy z budzetu na... np. sciezki rowerowe w Peru czy zasilaja miliardami kase Hindusom i na jakie wydumane "pomoce" trwonia panstwowy majatek, zaniedbujac jednoczesnie wlasna gospodarke. To nadaje sie do postawienia ich pod trybunal. Film jest po polsku, wiec obejrzyjcie i posluchajcie. Przez skromnosc nie wspominam juz o hordach przestepcow i oszustow najezdzajacych ten kraj, zeby moc wygodnia zyc na socjalu, lamiac jednoczesnie prawo i dokonujac czynow przestepczych, ktorych utrzymanie kosztuje niewyobrazalne pieniadze. Mam wrazenie, ze ten skretynialy rzad postawil sobie za cel to, co kilku z nich wypowiadalo glosno, zeby Niemcy staly sie frajerem utrzymujacym caly swiat i wszystkich "gosci" i zeby zniszczyc to panstwo gospodarczo.
 Rzadza nami tacy sami niekompetentni idioci jak w Polsce, czy to jakas moda na stawianie przy wyborach na najglupszych i najbardziej rozrzutnych?
 Ale ja wlasciwie nie o tym chcialam...
 Od slowa do slowa weszlysmy na temat czestych zgonow wsrod duchownych, tych starszych i winnych wspoludzialu albo w ukrywaniu, albo w seksualnym wykorzystywaniu malolatow, ale rowniez znanych z bycia poplecznikami polskich faszystow, wspierajacych ich nie tylko slowem, ale i posluga kaplanska. Mowa o Kneblewskim, po lewej macie jeden z przykladow faszystowskich wykwitow tego gostka (zdjecie mozna sobie powiekszyc kliknieciem), ktory reklamuje drugiego znanego faszyste i antysemite, Wyszynskiego. Kosciol oczywiscie zaprzecza jego nacjonalistycznym sklonnosciom, podobnie jak zaprzeczal i zaprzecza, ze Wojtyla chronil pedofilow w sutannach, ale dokumenty mowia co innego. Te kanalie tez chca predzej czy pozniej zrobic swietym, ale to nic nowego w kosciele katolickim, tam im wiekszy zwyrol, tym bardziej santo subito. No ale znow odbieglam od tematu, bo kiedy mowilam o Kneblewskim, wypslo mi sie niechcacy, ze tak mlodo umarl, mial 72 lata. Zaraz potem prawie ugryzlam sie w jezor, bo bycie "mlodym" w tym wieku to zagadnienie dyskusyjne, ale znow za chwile przywolalam sie do rozsadku, bo przeciez za cztery lata ja bede w jego wieku, a przeciez ja jestem czuje sie naprawde mlodziej niz ponad 70-letnia staruszka, qrde no! Nie mam wasow, nie nosze garsonek i moherowych beretek, umysl mam czysty i otwarty, nie zdewocialam, ale tez daleka jestem od bycia dzidzia-piernikiem, jak niektore "damy" noszace mini, spod ktorych wyziera celulit i pajaczki, i strzelajace oczami za wolnymi emerytami na turnusach sanatoryjnych albo mieknace po otrzymaniu maila od amerykanskiego generala na fejsbuku. I jak to czlowiekowi zmienia sie punkt widzenia, w zaleznosci od punktu, w ktorym sie znajduje w zyciu. Dla 30-latka siedemdziesiatka jest tak odlegla, ze trudno mu sobie siebie w tym wieku wyobrazic, a potem szast-prast i ani sie obejrzy, jak sam zdmuchuje 70 swieczek na torcie. 
 Jak Wy myslicie, czy Kneblewski mlodo umarl?

Post poza planem specjalnie dla Agniechy

  Agniecha, no czego ja dla Ciebie nie zrobie! Bo trzeba Wam wiedziec, drodzy Czytelnicy, ze Agniecha wyrazila wczoraj zal, ze na moim blogu...