Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty

21 sierpnia 2025

Bapcia sie uczy

   Bapci na starosc przyszlo uczyc sie obslugi malych chlopczykow, bo bapcia sama miala tylko z dziewczynkami do czynienia i w tym nabrala wielkiej wirtuozerii. Przewijanie, wysadzanie na nocnik albo na memlonie natury, wszystko to bapcia moze robic z zamknietymi oczami i lewa reka, prawa z palcem w nosie. Bapcia bowiem nigdy wczesniej nie miala do czynienia z malymi siusiakami, tylko z... ekhem... normalnymi doroslymi. 
   Kiedy wiec niedawno podczas wizyty corki z chocholami, Junior zapytany, czy nie chce czasem siusiu, potwierdzil, bapcia postanowila go obsluzyc. Trzeba Wam wiedziec, ze Junior, jak wiekszosc dzieci wychowywanych w pampersach, ani myslal rezygnowac z wygod lania w pieluche i mimo, ze za chwile skonczy cztery lata, nie chcial na nocnik. Inna rzecz, ze corka pracuje i nie bardzo ma czas wysadzac go i pilnowac. No ale jakims cudem tego lata Junior zaczal byc dorosly i zalatwia sie do kibelka, wprawdzie trzeba go troche jeszcze pilnowac i pytac, czy chce siusiu, bo sam zapomina, ale jak donosi jego mama, nie zdarzylo mu sie zmoczyc majtek. Jak wiec wspomnialam, Junior byl u nas i trzeba go bylo przytrzymac na "doroslym" kibelku, bo u siebie ma nie tylko stoleczek, na ktorym wspina sie na kibelek, ale corka ma taka deske klozetowa z dwiema klapami, jedna z normalnym otworem dla doroslych, druga z mniejszym dla dzieci, na ktorej Junior czuje sie pewnie, bo nie grozi mu, ze sedes go polknie i wyrzuci dopiero w morzu. U nas trzeba go podsadzic i trzymac, ale nie tylko za raczki, i dobrze, ze corka mnie w pore ostrzegla, zanim zasikal cala lazienke. Bo siusiaki malych mezczyzn maja te dziwna wlasciwosc, ze jesli sie ich nie przygnie troche do dolu, to udaja sikawke strazacka.
   Juz raz zostalam osikana przez Juniora, kiedy  pojechalam do corki pomagac przy nowo narodzonej Zosce. Lezal sobie na komodzie do przewijania, a bapcia nieswiadoma mozliwosci takiego malego siurka, wyciagnela pieluche spod tylka i zaczela wyciagac z szuflady nowa. W tzw. miedzyczasie Juniorowi zachcialo sie siusiu, wiec pieknym lukiem polecialo to siusiu prosto na bapcie. Moja krew! Dlaczego?
   Bardzo wiele lat temu, kiedy to ja przyszlam na swiat, opowiadano mi, ze mialam problemy z dwójeczka, wiec rodzice i dziadkowie kombinowali, jak mnie do tego przymusic. Lezalam na stole, na jakims kocyku, a dokola mnie zebrala sie rodzina, w tym moj dziadek w swoim galowym mundurze, bo wlasnie mial wychodzic na jakies uroczystosci. Pochylil sie nade mna, a mnie puscily wtedy zwieraczki. No coz, dziadek nie byl zachwycony, mundur musial oddac do czyszczenia, a na uroczystosc musial pojsc w zwyklym mundurze. Wiele lat pozniej Junior zemscil sie za krzywde prapradziadka.
 

13 sierpnia 2025

Nachalne czworonozne bachory!

 Sa nachalne i niedobre, ale jak tu nie wybaczac tym bachorom? Przygotowuje sobie kolacje, mama juz jadla, bo woli wczesniej, slubnego nie ma, on i tak jada pozniej. Mialam takie jakby buleczki, ktore trzeba przed spozyciem podpiec w piekarniku albo wrzucic do tostera. Mnie wygodniej jest z tosterem. Podgrzalo sie, wyskoczylo, ale bylo na tyle gorace, ze pozostawilam na chwile do wystygniecia, zeby maslo nie topilo sie na tej bulce. Obok naszykowane byly listki salaty i dwa plasterki poledwicy. Juz nie pomne, dlaczego opuscilam na chwile kuchnie, polazlam gdzies po cos, akurat zeby wykorzystac czas na stygniecie. Wracam ci ja, a tam owszem, bulki, salata, ale poledwicy brak. Obok siedzi Krulova i sie oblizuje, szybko sobie poradzila ze sporymi plastrami wedliny, a niby ma taki malenki pyszczek, ze potrzebuje maciupkich kawaleczkow jedzenia, tu dala rade w sekunde. Popatrzylam na jej chude cialko, bo trzeba Wam wiedziec, ze w ostatnim czasie mocno schudla, i powiedzialam "a niech ci bedzie". Mialam krzyczec, machnac scierka, zeby sfrunela ze stolu? Ile jej zycia zostalo? Niech jej idzie ta poledwica na zdrowie, ona uwielbia szynke i poledwice. 
 Ktoregos dnia upieklam ciasto, tak jakos spontanicznie zachcialo mi sie niedlugo przed planowanym wyjsciem z domu. Ciasto bylo jeszcze cieple, wiec nie moglam go zakryc, a wyjsc musialam. Jednak znajac zakusy moich futer i ich mozliwosci wskakiwania na blaty kuchenne, i nie mam tu na mysli wylacznie kotow, bo Toya tez swietnie sobie radzi ze skakaniem po blatach roboczych i wyzeraniem wszystkiego, co tam stoi, to wynioslam ciasto do ostygniecia do pokoju mamy, tam przynajmniej nie wlaza te lakome psotniki. 
 Znow usilowalam wstawic zdjecia tych lobuziakow, ale blogger ode mnie nie przyjmuje, nie mam bladego pojecia dlaczego.
 
 Nie bedzie Wam dane obejrzec rowniez zdjec chocholow, z ktorymi bylam na spacerze, podczas gdy ich mama zajeta byla sprzataniem u nas, no bo po co mialyby sie platac pod nogami w mieszkaniu, kiedy pogoda byla w sam raz do szalenstw na placach zabaw. Zwiedzilismy trzy, bo kazdy z nich ma inne atrakcje, a dzieciaki chca oczywiscie zaliczyc wszystkie. Jeszcze niedawno musialam asekurowac Juniora na sciance wspinaczkowej do zjezdzalni (na ponizszym filmie), teraz on sam wskakuje jak mala malpeczka, tymczasem Zoska, wpatrzona w niego i probujaca nasladowac wszystko, co duzy brat robi i mowi, wspina sie prawie sama, ja tylko ja asekuruje. Filmy, w przeciwienstwie do zdjec, jakos dzialaja:
 

  Wlóczac sie od placu do placu, a potem wracajac przez park do domu, zrobilismy ponad 5 tysiecy krokow, ale ani przez chwile nie mialam zadyszki, nie musialam przystawac czy posiadywac na lawkach. Inna rzecz, ze chocholy chodza bardzo wolno, Zoska przystaje i pochyla sie nad kazdym kwiatkiem czy kamyczkiem, Junior tez kombinuje i uczy sie otaczajacego swiata, wiec i ja moglam sobie z nimi snuc sie powolutku i za bardzo nie zmeczyc. 
 
  Termin na holtera ekg dostalam bez zadnych znajomosci na 20 sierpnia, ale kiedy wspomnialam o terminie do kardiologa celem zaopiniowania wynikow, uslyszalam o lutym przyszlego roku. Oczywiscie zameldowalam sie u Michasia, ktory pracuje w szpitalu, poprosilam go o zalatwienie terminu po 20 sierpnia i juz pierwszego dnia po jego urlopie dostalam od niego zdjecie swistka, na ktorym zapisano mnie do mojego konkretnego kardiologa na 27 sierpnia, na godzine 14.00. Juz zaopatrzylam sie dla mojego swietego Michasia od kardiologii, w odpowiednio wypasiona butelke z zawartoscia i torbe prezentowa. Oraz obiecalam mu, ze go ozloce, w ramki oprawie i sobie na scianie powiesze. Trzeba bowiem pielegnowac takie znajomosci, bo czlowiek coraz starszy, coraz chorszy i kto wie, czego jeszcze bede potrzebowala, zeby dostac sie do jakiegos lekarza.
 
 

04 lipca 2025

Pogodowe manipulacje i apetyt na czeresnie

 Chcialam Wam pokazac, jak niemiecka rezimówka, ta klamliwa telewizja, za ktora trzeba placic haracz, bo w przeciwnym razie mozna pojsc do wiezienia, jak jej program pierwszy manipuluje wiadomosciami. Mapa pogody:
 
 Bild
 
 Normalne letnie temperatury, nie jakies ekstremalnie wysokie ponad 40 stopni, nie, calkiem swobodnie mieszczace sie w letniej skali pieknego pogodnego i bezchmurnego dnia. Kiedys podobne prognozy pokazywano na zielonym tle, ale teraz, zeby wgrac sie w idiotyczna narracje zielonych, ze teraz nie ma juz zwyklego lata, tylko pieklo na ziemi, to pokazuje sie normalne letnie temperatury na "piekielnym" tle. Od samego patrzenia robi sie czlowiekowi goraco, mozna sie oparzyc w oczy, toz to lawa wulkaniczna, siarka wrzaca i powierzchnia slonca w jednym. A jeszcze do niedawna bylo tak:
 
 
 
  Wystarczylo kilka lat, lekka zmiana grafiki, a konkretnie palety barw i juz zwykly odbiorca panstwowych wiadomosci (ja sie do nich nie zaliczam) odczuwa te "zmiany klimatyczne". Co roku na wiosne i bez wzgledu na stan faktyczny, zieloni kretyni wieszcza upadek Troi lato tysiaclecia, temperatury siegajace wrzenia wody i susze, jakich swiat nie widzial. W zeszlym roku tez tak lamentowali, a lalo przez caly czas tak obficie, ze wszystkie zbiorniki retencyjne zapelnily sie w 100%, byly powodzie i podtopienia. 
 
 Na urodziny mojej mamy zbieglo sie cale towarzystwo, ktoras corka wyjrzala przez kuchenne okno i tesknie spogladala na czeresniowy urodzaj, po czym zarzadzila czeresniobranie. Dziewczyny mialy zabawe, a jeszcze lepsza ich dzieci. 
 


A to kfiotki dostane przez mame, sie tu zaplataly





  Naprawde sporo udalo im sie nazrywac, ale jak to zwykle bywa, te najladniejsze owoce byly poza wszelkim zasiegiem, no moze w zasiegu szpakow, ale cos ich w tym roku nie widze, wiec pewnie tyle dobra sie zmarnuje. Kazda dostala pelna lekramufke pysznych slodkich czeresni, dla nas tez sporo zostalo. 
 
 

24 czerwca 2025

Szkolny sped

 
Nigdy nie lubilam takich imprez, choc oczywiscie bralam w nich udzial jako mama, pieklam ciasta, ktore potem byly sprzedawane na rzecz szkoly, robilam salatki do grillowanych potraw, szylam, wycinalam, angazowalam sie, ale nigdy tego nie lubilam. Teraz jako bapcia jestem zapraszana, ale nic juz nie musze, wiec mozna wytrzymac, a jeszcze bardziej byloby do wytrzymania, gdybym byla zdrowa.
 Zaczelo sie od tego, ze auto musialam zostawic dosc daleko od szkoly, jako ze szkolny parking jest naprawde niewielki, a dodatkowo tym razem byl w rekach strazakow, wiec nikt nie mogl tam w ogole parkowac. Wlasciwie odbywaly sie w tym dniu dwie imprezy, jedna zwiazana z jubileuszem szkoly, 60-tka jej stuknela, i zakonczeniem roku szkolnego i ta trwala od 12.00 do 15.00, nastepna zaczynala sie o 15.00, wspolorganizatorem byl lokalny klub sportowy korzystajacy ze szkolnego boiska i hali sportowej. Na tej drugiej juz nie zostalam, bo po trzech godzinach pierwszej mialam tak dosyc, ze ledwie dowleklam sie do miejsca, gdzie zaparkowalam samochod.
 
 Juz samo dojscie do szkoly z miejsca parkingowego kosztowalo mnie dwie pauzy na zlapanie tchu i srodze przerazilo, ze tak jest ze mna zle. Jak wspomnialam, parking okupowala straz pozarna, organizowala dzieciakom jakies wodne gry i zabawy, pozwalala sikac wezem ogrodowym, no bo strazackim to raczej dzieci nie dalyby rady, ale sami strazacy sikali wielkimi fontannami do nieba, zas dziatwa ustawiala sie pod tym deszczem i potem latala taka mokra, schnac dosc szybko, bo pogoda byla sprzyjajaca. Mamy uczniow napiekly tyle ciast, ze pewnie im jeszcze duzo zostalo, niektore byly naprawde fantastyczne w smaku, zysk ze sprzedazy szedl na konto szkoly, bylo tez mnostwo przeroznych napojow, od wody, przez soki, po kawe i herbate. Byl grill, byly nadmuchiwane trampoliny, gry i zabawy i tlumy dzieci, ich rodzin i innych zaproszonych gosci. W sumie fajnie, ale dla mnie naprawde bardzo meczace, bo albo moglam siedziec ale na sloncu, albo w cieniu ale stac. Kiedy skonczyla sie pierwsza czesc, ledwie doczolgalam sie do auta, a potem juz tylko dogorywalam w domu pod wentylatorem.
 
 Najgorsza niestety byla noc, okolo polnocy obudzil mnie taki bol w calym czlowieku, ze nie moglam sie przekrecic z boku na bok, musialam wstac do toalety, wiec przy okazji pozarlam tabletki przeciwbolowe i jakos udalo mi sie znow zasnac, trzymajac Toyke w objeciach. Szkoda, ze Zoska z Juniorem byli jeszcze we Francji, bo z pewnoscia dobrze by sie bawili na tej imprezie.
 




  Kupilam sobie, to sie pochwale ta termoizolacyjna oslonka na przednia szybe, ktora nawet niezle sie sprawdzila, bo auto stalo w pelnym sloncu, a ja po wejsciu moglam dotknac kierownice, bez obawy o oparzenia n-tego stopnia. Te oczeta mnie uwiodly.
 


27 maja 2025

Zastepstwo

  Pewnie zadajecie sobie pytanie, o jakim dalszym ciagu pisalam, skoro Gucio wywinal sie kostusze i w zasadzie wszystko sie szczesliwie skonczylo? No niby sie skonczylo, choc do pelni szczescia brakuje nam sprawcy, ale to albo moze jeszcze dlugo potrwac, albo pozostanie juz na zawsze nierozwiazana zagadka, kto chcial Guciowi odebrac zycie lub przynajmniej zdrowie.
 
 Gucio to spokojny cichy chlopak, wychowywany przez ojca, u ktorego zamieszkal po rozwodzie rodzicow, ze swoja matka ma jak najgorsze relacje i nie bez powodu, ale nie bede o tym tutaj pisac, bo to nie ma w tej sprawie znaczenia. Matka wychowuje jego siostre, wyszla po raz drugi za maz, ale nadal glupia jak podczas malzenstwa. Rodzice mieli wlasny pomysl na wyksztalcenie Gucia i wepchneli go do gimnazjum (odpowiednik polskiego liceum ogolnoksztalcacego, ale juz od 5. klasy), choc on nie bardzo tam chcial sie uczyc. No i, jak mozna sie domyslic, na zlosc wszystkim postanowil odmrozic sobie uszy i niespecjalnie sie uczyl, musial nawet powtarzac rok. Kiedy tylko skonczyl 18 lat, przestal w ogole chodzic do szkoly. I co takiemu zrobisz? Dorosly niby jest.
 
 Zeby jednak nie zostac do konca pasozytem, Gucio zdecydowal sie na tzw. FSJ (Freiwilliges Soziales Jahr) - zamieszczam tlumaczenie definicji FSJ:
  Rok Dobrowolnej Pomocy Społecznej (FSJ) to forma wolontariatu społecznego, w ramach której młodzi ludzie w wieku od 16 do 27 lat pracują w instytucjach nastawionych na społeczność, takich jak szpitale, przedszkola czy ośrodki wsparcia dla osób niepełnosprawnych. FSJ służy zdobywaniu doświadczenia, wyznaczaniu kierunków przyszłej kariery i ścieżki życiowej oraz może wzmacniać umiejętności osobiste.
 Pracowal z wielkim zaangazowaniem i rowniez z przyjemnoscia w przedszkolu, czym wzbudzil moj nieklamany podziw, bo mnie wystarczy jedno popoludnie z parka chocholow, zeby byc wycienczona i zeby pekala mi glowa od radosnych ich piskow, a Gucio, mlody mezczyzna w koncu, wiec trudno mowic o ojcowskich zapedach, wytrzymal rok z czeredka rozkwiczanych maluchow i jeszcze dostal taka pochwalna laurke od pracodawcy, ze moglby bez egzaminow zaczac studiowac pedagogike. Jednak Gucio chcial pojsc w slady ojca i koniecznie chcial sie dostac do ubezpieczalni. W ubieglym roku nie pyklo, wiec i w tym przystapil do egzaminow i od sierpnia bedzie sie uczyl fachu w ubezpieczalni, gdzie pracuje P., a po jego przejsciu na emeryture, przejmie jego klientele. Czyli takie przyjemne z pozytecznym, gdzie wilk syty i owca cala, a pakiet stalych klientow to wymierna korzysc.
 
 Jak wiecie, moja corka, mama chocholow, musi jezdzic czasem do Francji sluzbowo, a ze jest samotnie wychowujaca, byla kwestia opieki nad dzieciakami podczas jej wyjazdu. Wpadla na pomysl, ze zabierze ze soba dzieci, a do opieki nad nimi podczas pracy - Gucia, w koncu przedszkolanek to z praktyka.  Corka juz zaklepala mieszkanie airbnb i wypozyczenie samochodu, wiec gdyby chciala odwolywac, bylyby straty i moglaby nie zalapac terminu na lot, podczas gdy ja ewentualnie przejelabym opieke nad chocholami tu na miejscu. Stanelo wiec na tym, ze jade w zastepstwie Gucia. 
 
 Na czas nieobecnosci zwolalam alert dwoch pozostalych corek, musza na te kilka dni przejac calkowita opieke nad moimi domownikami, choc mam nadzieje, ze nic nieoczekiwanego sie nie wydarzy. Zakupy zrobie, wiec slubny dokupi ewentualnie tylko pieczywo. A i tak mam troche obaw przed ta podroza, gdzie mamy do przejechania ponad 1200 km, dobrze chociaz, ze mam prawo jazdy, wiec bedziemy mogly sie wymieniac, przy Guciu corka musialaby jechac sama. Ale i tak na drugi raz zostane z dziecmi w domu, bede je prowadzala normalnie do przedszkola, a sama chodzila do pracy, za to corka poleci sobie sama samolotem i wszystkim bedzie lzej.
Ale w sumie to sie ciesze, ze choc na chwile bede mogla zmienic srodowisko, od trzech lat nie mialam ani dnia takiego wyjechanego urlopu poza domem, wiec licze na to, ze dobrze mi to zrobi, mimo koniecznosci zakupow, gotowania i opieki nad chocholami. Podobno mamy zakwaterowanie gdzies blisko plazy, wiec oby pogoda dopisala.
 
EDIT: post mialam juz napisany i gotowy do upublicznienia we wtorek, kiedy w poniedzialek dostalam od corki wiadomosc, ze wyjazd do Francji przesuniety jest o dwa tygodnie, bo jakies tam rzeczy jeszcze nie dotarly z USA. No pieknie! Tyle tylko, ze ja nie moge pojechac w tym drugim terminie, bo mam tu na miejscu swoje terminy: do okulisty (pol roku czekania) i do ratusza po nowy ausweis (trzy miesiace czekania), wiec nie moge sobie dowolnie tych terminow poprzestawiac, bo musialabym znow tak dlugo czekac od nowa. Nie wiem, jak to sie skonczy, bo corka ma sprobowac jeszcze kogos skaptowac jako opieke nad dziecmi, a jesli to nie wypali, to chocholy zostana tutaj pod moja opieka na ten tydzien.  Jak juz sie wreszcie zdecydowalam, jak poorganizowalam zastepstwa, urlopy, jak wyszykowalam sie duchowo na ten wyjazd, kiedy zdazylam sie nawet zaczac z niego cieszyc, to wuj bombki strzelil i gowno z tego wyszlo. Widac to moje odczucie, ze jestem skazana na dozywocie bez mozliwosci skrocenia wyroku czy wyjscia na tygodniowa przepustke, siedzi zbyt mocno, za mocno, zeby cos zmienic w tym moim zalosnym zyciu. Moglabym wyc z zalosci. Rozrywki i urlopy sa dla innych, ja jestem zaplanowana wylacznie do roboty.
 
 

28 kwietnia 2025

Dynamit na kolach

 Moge Wam juz zdradzic, co to za rodzinna impreza miala miejsce wlasnie wczoraj, wprawdzie nie caly komplet bral w niej udzial, tylko meska czesc, ale bylismy z chlopakami na pokazie o nazwie jak w tytule posta. Zeby bylo wiadomo, o co chodzi, wkleje film z yt z tejze imprezy, ale w innym miescie i w innym czasie.
 

  U nas odbywala sie ona na tym samym parkingu przy centrum handlowym, na ktorym mama chocholow trzy tygodnie temu sprzedawala na pchlim targu. Bo jak wiadomo, w niedziele parking jest wolny, sklepy pozamykane. Gdzies rok temu bylysmy z corka i chocholami na pchlim targu i w tym czasie odbywaly sie tam wlasnie wystepy kaskaderskie i tych monstertruckow na gigantycznych kolach, ale jedyne, co z daleka moglysmy zobaczyc, to zrzucenie auta z wysokiego dzwigu. Wtedy postanowilysmy, ze w nastepnym roku trzeba bedzie zabrac dzieciaki na te wystepy. Ale bilety byly tak drogie, ze poprzestalysmy na chlopakach. Oczywiscie Hexa probowala protestowac, ale szybko przypomnialam jej, ze kiedy byla ze mna w Polsce, nie troszczyla sie, ze brat nie pojechal. To wystarczylo. A Zoska jest jeszcze na tyle mala, ze takie rzeczy ja nie interesuja. 

 Najwieksze zainteresowanie wykazuje Junior, tez to jest takim fanem motoryzacji, ze nie wiem, calkiem jak jego ojciec. Ma tych autek zabawkowych cale krocie, od malenkich resoraczkow po wieksze zdalnie sterowane, a u ojca ma prawdziwy dzieciecy samochod, ktorym moze sam jezdzic (sterowany zdalnie przez rodzica). Gapcio jest wprawdzie troche mniej zakrecony, ale tez. Stanelo wiec na tym, ze biore chlopakow, a z dziewczynami wybierzemy sie kiedys gdzie indziej. 

 Jako ze przedstawienie zaczynalo sie o 11.00, a parking jest zajety, to musielismy wybrac sie tam z domu pieszo, a rano zawsze jest malo czasu, bo sniadanie i inne cuda, zarzadzilam wiec, ze chlopaki beda spali u mnie, zebym nie musiala jeszcze ich zbierac po calym miescie, bo corki mieszkaja w jego dwoch przeciwleglych dzielnicach. Do tego jeszcze miejsca sa nienumerowane i kto pierwszy, ten wygrany i znajdzie sobie lepsza lokalizacje do ogladania, wiec trzeba bylo pojsc na plac znacznie wczesniej. Pokoj goscinny jest, jak wiadomo, zajety przez mame, wiec z nocowaniem kogokolwiek oprocz nas jest problem. Jeden, ten mniejszy problem spal z nami posrodku, wszyscy w czworke, a nawet momentami w piatke sie zmiescilismy i wyspalismy. Toyka bowiem spi z nami, a czasem zdarza sie, ze i Bulka przytuli do nas swoj chudy tyleczek. Gapcio zmiescil sie na sofie, choc nie jest ona chocby w najmniejszym stopniu przystosowana do spania. Jedna noc mozna sie przemeczyc. 
Kilka zdjec dla Was:
 







  A bapcia miala bardzo okolicznosciowy t-shirt:
 

 

22 kwietnia 2025

I po swietach...

 Wprawdzie juz jest po swietach, ale ja jeszcze troche w temacie, bo mnie zbulwersowalo, choc nie powinno, bo najwyzsza pora juz sie przyzwyczaic, ze polska przykoscielna nachalnosc nie ma z prawdziwa wiara wiele wspolnego, a pranie mozgow zaczyna sie od malenkosci. Otoz bowiem w przedszkolu w Kolbuszowej na Podkarpaciu (i tu juz powinnam przestac dziwic sie czemukolwiek), albo prowadzonym przez zakonnice, albo podczas religijnej indoktrynacji dzieci w placowce panstwowej, doszlo do karygodnych akcji. Zakonnice zorganizowaly misterium meki panskiej, w ktorym braly udzial dzieci. Byla Golgota, a jeden z przedszkolakow robil za Jezusa, wiec reszta z upodobaniem "mordowala" go, by w koncu "zawiesic" malego delikwenta na krzyzu. Zdjecia z tego skandalicznego przedstawienia dostaly sie do sieci, "ofiara" byla nawet pobazgrana czyms, co mialo przypominac krew, ale przypominalo cos zupelnie innego. Sami powiedzcie, czy personel tego kosciola w Polsce jest calkiem normalny?
 
 Mam dzisiaj i jutro chocholy u siebie w domu, bo w czwartek w ubieglym tygodniu rodzice przedszkolakow otrzymali wiadomosc, ze personel ma jakies szkolenie i placowka bedzie przez dwa dni zamknieta. Troche pozno ich powiadomiono, bo piatek to u nas swieto, potem sobota i kolejne dwa dni swiat, wiec rodzice, ktorzy musza wziac wolne, nie mogli nawet powiadomic pracodawcow w odpowiednim czasie. Nieladnie, ze pracownicy przedszkola czekali z ta informacja tak dlugo, musieli przeciez wiedziec wczesniej, ze beda mieli jakies szkolenie tuz po swietach. Na szczescie ja wzielam sobie wolne, zeby przedluzyc odpoczynek, juz nawet zaplanowalam sobie pewne prace na ten czas, no ale wuj bombki szczelil, jak widac, choc nie ma tego zlego, bo przydalam sie jak znalazl do nianczenia chocholow.
 
 Za piec dni, a wlasciwie to juz za cztery, mam wazny rodzinny dzien, ale o tym napisze w swoim czasie, teraz tylko sygnalizuje, albowiem poniewaz gdyz czuje wielkie podekscytowanie i jestem pewna, ze jeszcze dwie osoby z rodziny tez nie moga sie tego dnia doczekac.

 Ja chyba naprawde mam cos nie po kolei w tym siwym lebie. Porozdzielalam sobie obowiazki w zwiazku z niedzielnym grillem u najmlodszej, ale nie, ja bez roboty chyba juz zyc nie umiem, wiec wciaz sobie cos dodatkowego wynajduje, zeby przypadkiem nie posiedziec bezczynnie. W piatek upieklam dwa ciasta, to znaczy jedno - sernik, ale my lubimy duzo zawartosci w serniku, rodzynki, orzechy, skorki pomaranczowe, a dzieci chca sernik bez zawartosci, wiec ciasto dziele na dwie czesci i pieke w dwoch rynienkach, zeby kazdy mial to, co lubi. Ugotowalam tez warzywa na salatke, zeby w sobote juz tylko siekac. Ale zepsula mi sie lampka na stole w kuchni, przy ktorej korzystam z laptoka, w piatek, ktory jest u nas swietem i w zwiazku z tym wszystkie sklepy zamkniete sa na glucho, pozyczalam sobie lampke z pokoju i nosilam ja tam, gdzie akurat przebywalam z lapkiem. W sobote zas od razu rano pognalam do OBI, szybko kupilam lampke, ale podkusilo mnie polezc na dzial ogrodniczy. Tam nabylam sadzonki truskawek, bo postanowilam w tym roku hodowac na balkonie truskawki. Sadzilam te truskawki do skrzynki na dworze, na trawniku pod balkonem, bo nie chcialam robic balaganu w domu, no ale potem trzeba bylo wniesc te ciezka skrzynke razem z ziemia i truskawkami do domu i przeniesc na balkon, bo niestety kocia siatka uniemozliwiala krotsza droge. No spocilam sie jak kun po wyscigu, strasznie to bylo ciezkie, potem jeszcze mocowalam ten ciezar na bocznej sciance balkonu. A ze moje ogrodnicze zakupy nie zakonczyly sie na truskawkach, bo kiedy widze kwiaty, to ogarnia mnie szalenstwo, wiec dokupilam hortensje i cos jeszcze, jakas leluje. Musialam wiec latac miedzy mieszkaniem a piwnica w poszukiwaniu tych ceramicznych oslonek na doniczki. No i pol soboty spedzilam na dodatkowych zajeciach. Nieplanowanych wcale. Tylko dlatego, ze zepsula mi sie lampka na stole. Ale za to jaki mam sliczny balkon...

 


10 kwietnia 2025

Przerazajace statystyki

 Przestepczosc nieletnich i przemoc w szkolach stanowia w Niemczech narastajacy problem. Naleza do nich: zastraszanie napasc fizyczna, niszczenie mienia i przemoc wobec nauczycieli. Mam wrazenie, ze dzieci staly sie okrutniejsze, maja znacznie obnizony prog agresji, ich brutalnosc przeraza, bo maja swiadomosc, ze nikt im nic nie moze zrobic. Prawo bowiem jest wyjatkowo lagodne wobec nieletnich, do tego stopnia, ze do ukonczonych 14 lat dziecko jest praktycznie calkowicie bezkarne, moze zabijac, gwalcic, krasc, moze wszystko, najwyzej trafi do placowki dla osobnikow niestabilnych psychicznie, jesli stanowi zagrozenie dla spoleczenstwa, ale zadnej innej kary nie poniesie. Trwaja juz od dluzszego czasu debaty nad obnizeniem wieku pelnej bezkarnosci, szczegolnie ze wiekszosc sprawcow jest obcego pochodzenia, z krajow, gdzie dzieci szybciej dojrzewaja. No bo skoro 8-9-letnie dziewczynki wydawane sa za maz i przez tych zwyrodnialych mezow uzywane jak normalne dorosle kobiety, a kilkunastoletni chlopcy uczeni sa podrzynania gardel zwierzetom przy uboju halal, to mysle, ze i w Niemczech moga byc karani jak dorosli. Kilka lat temu media pisaly o gwalcie na 10-latku dokonanym na szkolnej wycieczce przez 12-letnich uczniow tej samej szkoly. Czyli do gwaltu byli dosc dorosli, a do ponoszenia odpowiedzialnosci juz nie?  Dla mnie to zupelnie niezrozumiale skrupuly wymiaru sprawiedliwosci. 

 Statystyki budza przerazenie, tendencja jest wzrostowa, w tym oczywiscie udzial dzieci o korzeniach migranckich wyznania wiadomego. W zastraszajacym tempie rosnie liczba dzieci poddawanych przemocy, mobbing, przemoc fizyczna, gwalty, kradzieze - to codziennosc w niemieckich szkolach. Co jeszcze bardziej przerazajace, nauczyciele czesto w ogole nie reaguja, odwracaja sie, odchodza, nie chca sie mieszac. Boja sie, ze rodzice sprawcy zarzuca im rasizm czy nierowne traktowanie uczniow niemieckich i kolorowych, za nieco gwaltowniejsza interwencje moga zostac pozwani do sadu, a po co komu takie atrakcje, ktore rownaja sie zawieszeniu w pracy, a poza tym chyba najbardziej boja sie przemocy fizycznej wobec siebie lub nastepstw w postaci niszczenia ich mienia, rysowania po lakierze auta, dziurawienia opon itp. Z jednej strony ja sie im nie dziwie, z drugiej zas oddajac dziecko pod opieke szkoly, oczekuje od personelu, ze zapewni mojemu dziecku bezpieczenstwo. Ilez mozna przenosic dziecko z klasy do klasy czy nawet do innej szkoly, bez gwarancji, ze podobne dzialania sie nie powtorza. Ponad 12% 15-latkow doswiadcza w szkolach  w Niemczech przemocy wielokrotnie w miesiacu. 

 Owszem, robi sie duzo, prowadzi wraz z policja akcje uswiadamiajace, pogadanki, odczyty, ale jak mozecie sie domyslic, na pewne grupy uczniow to zupelnie nie dziala. W domu slysza o niewiernych, ucza sie tej bezinteresownej pogardy dla goszczacych ich Niemcow, smieja sie z dobrodusznosci wymiaru sprawiedliwosci, bo naleza do spoleczenstwa, ktore stosuje polityke "oko za oko", wiec kiedy zamiast chlosty czy wiezienia lub nawet odwetu przy pomocy noza, dostaja pogrozenie paluszkiem i sa wolni, to gardza tym systemem jeszcze bardziej. I ludzmi nalezacymi do tego wlasnie systemu, w tym wspoluczniami i nauczycielami. Niemcy, z uporem godnym lepszej sprawy, usiluja zrobic z nich dotknietych przez los uchodzcow, straumatyzowanych i przez to niedostosowanych, zestresowanych biedakow, co budzi w nich jeszcze wieksza pogarde i chec poddania sobie tych europejskich idiotow, ktorym mozna bezkarnie pluc w oczy, a oni beda z radoscia spiewac o majowym deszczyku. Nastepstwem sa rosnace jak grzyby po deszczu no-go-areas, modly na ulicach, zadania (rzondania) meczetow, minaretow, kalifatow i czort wie co jeszcze. 

 Ci ludzie nie sa przyzwyczajeni do dzialan, jakie sa wobec nich stosowane, potrzebuja sily, strachu i konsekwentnej dyscypliny, zeby albo sie w pelni dostosowac, pracowac, placic podatki i podlegac prawu jak wszyscy, albo wyjechac, gdyby warunki przestaly im sie podobac. Tego zaden poprawny politycznie Niemiec nie jest w stanie zrozumiec, im sie wydaje, ze serdecznoscia, tlumaczeniem i lagodnymi karami lub ich brakiem osiagna wiecej i szybciej. No coz, bardzo sie myla, jak pokazuje rzeczywistosc.

08 kwietnia 2025

Bede dochodzila...

 ... no wiem, tytul sugestywny, a nawet wieloznaczny, ale nie o to dochodzenie chodzi, o ktorym pewnie niektorzy pomysleli. Bede dochodzila do siebie dlugo po niedzielnym zyciu rodzinnym. A bylo to tak. 
 Moje najmlodsze dziecko wymyslilo sobie, ze wezmie udzial w pchlim targu organizowanym w kazda pierwsza niedziele miesiaca na wielgachnym parkingu przy centrum handlowym. U nas bowiem niedziele sa niehandlowe i parkingi swieca pustkami. Corcia spytala mnie, czy przyjde do niej spac, bo ona musi dojechac na plac bardzo wczesnie, zeby zajac dobre strategicznie miejsce. Bo nie ma to-tamto i ze wszystko jedno gdzie kto bedzie stac i sprzedawac, sa miejsca dobre, lepsze i calkiem do niczego, gdzie malo kto sie zapedza. Musi wiec wstac o 4.00, o 5.00 juz wyjechac (nawiasem mowiac, juz o tej porze stala 40 minut w kolejce, zeby wjechac na plac), wniesc oplaty, porozkladac stoly do tapetowania, pelniace role lady sklepowej, stelaz do ubran wiszacych, nadmuchac balony, zeby sie wyrozniac i wabic kupujacych i zeby na 8.00 stac w gotowosci, bo o tej wlasnie porze zaczyna sie wlasciwa dzialalnosc pchlego targu. Dziecie ubralo sie jak na zime, dwie pary spodni, w tym jedne termiczne, futrzane buty, kurtka puchowa, czapka i rekawiczki, bo noc byla mrozna.
 
 Ja mialam zajmowac sie chocholami, pozniej pojsc z nimi na spacer do mamy, slowem luzik, ale bylo inaczej, bo na ten weekend przypadal dyzur najmlodszej do opieki nad przychowkiem sredniej, one tak sie wspomagaja, ze dwa razy w miesiacu biora dzieci tej drugiej, zeby mogla w spokoju odpoczac. Szczerze mowiac, nie zachwycil mnie ten pomysl, bo o ile dwoje to juz dla mnie nie lada wyzwanie, to czworo obudzilo we mnie ataki paniki, ktore poskutkowaly tym, ze nie moglam spac w nocy i cala niedziele bylam jak zombie. Do tego zapomnialam, ze mam nowy lapek (wzielam ze soba), ktory nie jest skonfigurowany z ruterem corki i zapomnialam zrobic to wieczorem, a rano, jeszcze po ciemku, kiedy corka juz wyszla, zauwazylam, ze w nocy przeszla do niej do salonu Zoska, wiec nie chcialam zapalac swiatla, zeby jej nie obudzic. Chylkiem po ciemku udalo mi sie zrobic telefonem jedno zdjecie tabliczki z kodem, przy uzyciu lampy blyskowej, lapek zadzialal i zanim towarzystwo sie pobudzilo, mialam chwile dla siebie. 

 Po sniadaniu i posprzataniu wzielam cale towarzystwo na spacer do mnie do domu, gdzie zjedlismy obiad, zapakowalismy obiad dla mamy i znow pieszo poszlismy do niej na plac. Moj samochod musialam zostawic u niej pod domem, przeciez nie dalabym rady zmiescic calego towarzystwa, zreszta nie mialam tych ich fotelikow. Po krotkim pobycie na pchlim targu, wrocilismy do mnie do domu. Po spakowaniu calego kramu, corka przyjechala po mnie, zebym mogla odebrac auto spod jej domu, a dzieciaki na chwile zostaly z dziadkiem i prababcia. Pomoglam corce rozpakowac i poznosic do piwnicy caly ten kram, ktorym jej samochod zapakowany byl po sufit, a z piwnicy wyniesc foteliki, zeby mogla ode mnie zabrac dzieci i juz w dwa samochody znow pojechalysmy do mnie, obydwie wykonczone i sponiewierane niedzielnymi wyzwaniami. Obie padlysmy bardzo wczesnie do lozek, ja dodatkowo w poniedzialek nie moglam sie prawie ruszyc, bo zakwasy od dzwigania, jak nie dzieci, to pudelek pelnych ich klamotow do sprzedania. Wlasciwie potrzebowalabym jeszcze jednego dnia, zeby dojsc (nomen omen) calkiem do siebie, bo w poniedzialek rano powtarzalam sobie "krolestwo za mozliwosc pozostania w cieplym przyjaznym lozku", ale nikt nie chcial krolestwa i musialam wstawac, choc cale moje wytorturowane cialo sie temu sprzeciwialo. Wprawdzie dla chocholow mialam podwojny wozek, bo one nie dalyby rady tyle chodzic, ale ten wozek tez trzeba bylo pchac razem z zawartoscia.
 
 Qrna, nigdy wiecej calej czworki!!! Niby mogloby sie wydawac, ze te starsze pomoga w opiece nad mlodszymi, ale oprocz marudzenia, ze daleko i ze musza pieszo, ciaglym pilnowaniem, zeby nie odlatywaly za daleko, zeby mialy kurtki pozapinene (zimny wiatr), zeby nie psocily i nie klocily sie zbyt intensywnie, to specjalnie pomocy nie mialam. Na sam koniec Hexa postanowila chyba pobalansowac na krawedzi kociej kuwety i wywalila cala jej zawartosc (na szczescie bez tej innej zawartosci) na lazienke, mialam wiec dodatkowa robote i z naprawde wielka i szczera ulga pozbylam sie towarzystwa z mojego pola widzenia. Co dziwne, kiedy mam w mieszkaniu tylko chocholy, Junior zawsze sprzata wszystkie swoje zabawki, ktore ma u nas w szafce, zbiera swoje autka do pudelka i chowa, a ja po nich prawie nie musze nic sprzatac. Gorzej z tymi starszymi, wszedzie narobia balaganu, biora moje rzeczy bez pytania, a potem wychodza, a ja mam robote. Pierwszy i ostatni raz dalam sie wrobic w caly komplet wnukow, za stara jestem.
 

 

04 kwietnia 2025

Impra z pracami spolecznymi

 Zostalam zaproszona przez corke i chocholy na grilla w przedszkolu i myslalam, ze bedzie to takie nieformalne spotkanie "po pracy", zeby rodzice poznali sie blizej, a wszyscy razem integrowali. Ale nie, to bylo zupelnie cos innego. Tam otoz wszyscy spotykaja sie dwa razy do roku, na rozpoczecie i zakonczenie sezonu, jest bowiem zawsze troche do zrobienia.  A przy okazji mozna blizej poznac innych rodzicow, bo kiedy sie rano przed praca przyprowadza progeniture, to nie ma czasu na rozmowy. 
 
 Rodzice przynosza ze soba mieso na grilla, jakies salatki, pieczywo, przedszkole serwuje napoje (woda, lemoniady, soki, kompoty i co tam jeszcze). Trzeba tez wziac ze soba kubki, talerzyki i sztucce, serwetki i takie tam. Przedszkole daje do dyspozycji dwa wielkie grille, ale potrzeba do nich dwoch chetnych tatusiow, do rozpalenia i pilnowania , zeby sie nie przypalilo. Jako ze czesc dzieci to muzulmanie, jeden grill jest z miesem wieprzowym i kielbaskami z zawartoscia wieprzowiny, drugi zas jest halal, czyli drob i wolowina, choc ta malo nadaje sie na grilla. W sumie takie wspolne spedzanie czasu i poswiecanie sie czynnosciom dla dobra ogolu i wlasnych dzieci bardzo ludzi zbliza.
 
 Bo w tym spotkaniu glownie chodzilo o przygotowanie terenu do sezonu letniego. Przedszkole dalo do dyspozycji rodzicom grabie, lopaty, miotly i inny niezbedny sprzet do oczyszczenia terenu wybiegu dla dzieciakow (z jednej strony zlobka, z drugiej strony budynku - przedszkola) z opadlych lisci i galazek. Rodzice dostali tez sadzonki, ktore trzeba bylo umiescic w donicach lub bezposrednio w ziemi, zeby bylo ladnie i kolorowo. Tatusiowie mieli za zadanie porozpinac nad piaskownicami zagle przeciwsloneczne, tam juz trzeba bylo skakac po drabinach i miec sile do naciagania linek. Ogolnie atmosfera fajna, a ja bylam chyba jedynom bapciom na tej imprze. Ale udzielalam sie, pograbilam kawalek terenu z opadlych lisci.
 
 Zeby dzieci sie nie nudzily w czasie, kiedy rodzice pracowali, dostaly cynk, ze w piaskownicach pochowane sa skarby i trzeba ich poszukac. Zaznaczono rowniez, ze przewidziany jest jeden skarb na osobe, wiec gdyby sie zdarzylo, ze dziecko znajdzie dwie zabawki, to jedna ma z powrotem zakopac. Junior dosc szybko znalazl gumowa kaczuszke i przez caly czas jej pilnowal. Zoska znalazla gumowego kraba, ale jak to Zoska, zaraz gdzies go zapodziala, pewnie inne dziecko skrzetnie skorzystalo z okazji i zwinelo, a Zoska oczywiscie pozniej przez caly czas awanturowala sie, ze nie ma swojej zabawki. Dla fan klubu Zoski: niestety nie pozbyla sie jeszcze zlych nawykow smoczkowych, wtedy to byl jakis cut nad Leine, ze tak dlugo ze mna spacerowala i ani razu nie przypomnialo jej sie, ze nie ma czego mietolic w paszczy. Oczywiscie  smoczek tez gubila i dobrze, ze corka zabrala zapas z domu.
 
 Mam z tej imprezy jedno jedyne zdjecie, zrobione chylkiem i wtedy, kiedy w polu widzenia nie bylo zadnego innego dziecka, ino tylko horror-zajac. Panuje tam bowiem surowy zakaz robienia zdjec i ja to rozumiem oraz sie dostosowuje. 

 Ogolnie spotkanie bardzo mi sie spodobalo, zjadlam sobie kielbaske z grilla i bardzo smaczna salatke, troche sie poruszalam przy grabieniu lisci, a efekt tego taki, ze dzieci maja naszykowane wybiegi na sezon letni, no i wychowawczynie mogly mi sie blizej przyjrzec, zebym juz nie musiala legitymowac sie za kazdym razem, kiedy odbieram chocholy. Takie przyjemne z pozytecznym.
 

23 marca 2025

Bapciowanie to...

 ... naprawde ciezki kawalek chleba, jak juz kiedys przyuwazylam.
 Chocholy byly przez trzy tygodnie z mama w sanatorium, tu mozna raz na dwa lata wnioskowac o sanatorium z dziecmi. Progenitura ma w czasie dnia jakies przedszkolne zajecia, a matki moga sobie odpoczywac, maja jakies pogadanki z psychologiem czy zabiegi, jesli ich potrzebuja, a dom, w ktorym mieszkaja, jest przystosowany dla dzieci w roznym wieku. Wrocili wiec po tych trzech tygodniach i corka obawiala sie, ze moga byc niewielkie problemy z ponownym przyzwyczajeniem ich do zycia przedszkolnego i dlatego spytala mnie, czy nie odebralabym ich tego pierwszego dnia wczesniej. No nie ma problemu, ale oczywiscie problemy sie pietrzyly, bo po pierwsze Zoska jeszcze spala, poszlam wiec odbierac Juniora, byl z grupa na wybiegu, bo pogoda byla przepiekna. Ale nie ma tak latwo, poniewaz nie wszystkie wychowawczynie jeszcze mnie znaja, musialam sie legitymowac, czy ta osoba na liscie uprawnionych do odbioru dzieci to ja. W miedzyczasie Zoska sie obudzila, ale zula jakies jablko czy ogorka, zagryzajac jogurtem, wiec troche trwalo i musialam czekac, az przezuje wszystko. W miedzyczasie Junior wyskoczyl z butow, bo niby mial tam jakies kamyczki, wytrzasnelam kamyczki, wzulam mu buty, uciekl. Zoska skonczyla, ubralam ja, znalazlam Juniora, wzielam kurtki, pamietalam o lunchboxie Zoski, ale w tym chaosie zapomnialam o plecakach i lunchboxie Juniora, wiec nastepnego dnia switem corka dzwonila, ze nie moze ich znalezc. Ups! Zaprowadzilam towarzystwo do domu, przewinelam, zmienilam buty z zimowych, jakie mieli zalozone przez mame rano, bo w nocy byl przymrozek, zabralam wode do picia, ktora mi sie malowniczo wylala w torebce (nie ma, zeby zatyczka czy zakretka byla jakas normalna, tu wszystko na jakies pokrecone patenty, a bapcia nie nadaza), i pomaszerowalismy na plac zabaw. Jeden jest w poblizu, ale dosc ubogi, wiec zarzadzilam pojscie na ten lepszy i bardziej wypasiony, ale no w pewnym oddaleniu. Dla mnie oczywiscie to pestka, ale chocholy przyzwyczajone przez matke, ze wszedzie je dowozi, jak nie autem, to wozkiem, juz mi po drodze marudzily, ze nogi bola, wiec troche Zoske nioslam, a zmeczylam sie jakbym maraton przebiegla, bo nie jestem przyzwyczajona chodzic tak wolno i juz wtedy ze zgroza myslalam, jak to bedzie w drodze powrotnej. Wreszcie doszlismy, a w chocholy wstapila nowa energia (ja sie tak szybko nie regeneruje, one maja w tyleczkach perpetuum motorki), za to bapcia musiala bujac na hustawkach i asekurowac na zjezdzalniach. Zdjecia wgraly sie dokladnie od tylu do przodu, po tym unowoczesnieniu blogera umieszczanie zdjec stalo sie problematyczne, nie dziala jak powinno.
 







  Tak jak przypuszczalam, droga powrotna byla nieco meczaca, bo chocholy byly wymeczone dreptaniem na plac zabaw i samymi zabawami, wspinaczkami, zjezdzaniem, babraniem sie w piachu i ganiatykami, wiec marudzily i oba chcialy na rece, a przeciez bapcia wielbladem nie jest. Nie chcialam wiec brac Zoski, zeby Juniorowi nie sprawiac przykrosci i tak ciagnelismy sie z powrotem do domu, a po drodze chocholy na przemian usilowaly na mnie wymusic noszenie i mglaly na srodku drogi, probowaly dac mi do zrozumienia, ze juz ani kroku dalej i tam zostaja, gdzie siedza. A ja brnelam dalej, wiec kiedy sie obcinaly, ze bapcia znika za horyzontem, zmartwychwstawaly i doganialy. Jakos sie dowleklismy, a zaczynalo sie juz robic troche chlodno i balam sie, ze sie w koncu poprzeziebiaja, bosmy poszli bez kurtek. Oddalam towarzystwo mamie i z ulga wrocilam do siebie, wzielam prysznic i spalam potem ponad 8 godzin, tak mnie wykonczyly. Aleee... musze sie pochwalic, ze na dowidzenia Zoska sama podleciala do mnie, zeby dac mi buzi. Dlugo jakos bylam w nielaskach caluskowych, nie chciala i juz, no przeciez zmuszac nie bede. O ile Junior kocha ze mna przytulaski i buziaczki, tak Zoska ledwie czasem mi pomachala raczka i powiedziala bajbaj. Czyli mam nadzieje, ze wrocilam do lask na dluzej.
 Pokaze Wam jeszcze kilka fajnych fotek z muzeum iluzji w Pradze, gdzie chocholy byly z mama w wolny weekend, bo z miejsca, gdzie byli w tym sanatorium, do Pragi bylo tylko ok. 200 km, wiec jak nie skorzystac z okazji, bedac tak niedaleko.
 








 



 
 Kto by pomyslal, ze Zoska ma tak dlugie konczyny. No a niektore zdjecia jasno dowodza, ze co najmniej jeden chochol wyklul sie ze smoczego jaja, za to obydwa sa nawiedzone (pobyt na suficie) i trzeba im egzorcyzmow. No i fajnie by bylo, gdyby byly takie male jak na tym krzesle, mozna by je bylo schowac do kieszeni i czlowiek by sie nie nadzwigal od noszenia. No ale zawsze mozna je zamknac w klatce jakby co, przynajmniej nie wejda w szkode, a w ostatecznosci mozna za pomoca armaty wyslac na ksiezyc, niech zawracaja glowe Twardowskiemu.
I to by bylo na tyle.

17 marca 2025

W sieci pajeczej

 Kiedy w mediach spolecznosciowych znalazlam zapowiedz wystawy duzych pajakow i innego robactwa w naszym miescie, to zapragnelam poogladac je z bliska. Zaproponowalam corce, Hexie i Gapciowi wypad na pajaki, zgodzili sie z radoscia. Przybylismy jeszcze przed otwarciem, a juz zdazyla sie ustawic spora kolejka, a kiedy dochodzilismy do drzwi, za nami stalo juz kilkadziesiat osob. W tym naszym wypizdziejewie to atrakcja, bo poza tym malo sie dzieje. Na samo dzien dobry musialam rozpiac sie z 36 euro, po dychu za doroslego, po 8 dla dziecka, co za obejrzenie kilkudziesieciu pajakow bylo cena nieco wygorowana.
 



  Zamiast biletow dostalismy wszyscy stempelek na reke z napisem Insectofobie i ruszylismy ogladac zawartosc malych terrariow, gdzie czailo sie wszelkie zlo pod postacia nie tylko pajakow, ale i patyczakow, karaluchow, zuczkow, skorpionow, na przemian zywych i martwych. UWAGA!!! Tera bedom zdjecia, duzo ich bedzie, choc na scianie wisialo, ze fotografowanie zabronione. Na poczatek pajaki, ale i tak nie udalo mi sie sfocic wszystkich, bo albo sie pochowaly, albo tak niefortunnie siedzialy, ze nie dalo sie ich sfocic. Mozna sobie zdjecia powiekszyc.













 Inni mieszkancy terrariow:
 






  Skorpiony mialy wywalone na zwiedzajacych, wszystkie sie skutecznie pochowaly, a chcialam zobaczyc braci i siostry, bo przeciez i ja skorpion.  Foch! Duzo bylo gablot z przyszpilonymi chrzaszczami, zuczkami i zukami wielkosci dloni, motylami, pajakami i skorpionami. Byla tam tez moja ulubiona cma trupia glowka.
 

















  W kacie sali mozna bylo poogladac programy informacyjne o insektach i stawonogach, ale gwar na sali byl tak duzy, ze zrezygnowalismy. Aleee... Za jedyne 5 euro od twarzy mozna bylo zrobic sobie zdjecie z duzym pajakiem. Z naszej czworki tylko Hexa i ja odwazylysmy sie na ten krok. I dobrze, bo dyche zaoszczedzilam ;)
 




 


 Zrobilo sie tak glosno i tloczno, ze z najwieksza ulga wyszlismy stamtad na zewnatrz, ale o ile my z corka najchetniej udalybysmy sie do domu, to te dwa male chuligany mialy malo i wyciagnely nas najpierw na plac zabaw, a potem na lody, moje pierwsze w tym roku na swiezym powietrzu, byly pyszne.
 




  I tak spedzilismy niedziele.
 

Przygotowania

     Po pierwsze i najwazniejsze - chcialam najpiekniej podziekowac wszystkim, ktorzy trzymali za mnie kciuki, wspierali myslami, odgrazali ...