... rozmnazac sie powinnismy. Tylko powiedzcie mi, gdzie, bo na ziemi zrobilo sie tak ciasno, ze brak miejsca dla tych nowych zastepow majacych sluzyc owemu panu, jak go tam zwal, Joshuha, Jahwe, Mahomet, wszyscy hinduistyczni bozkowie czy inna Budda. Zwlaszcza trzy ostatnie religie mocno sobie wziely do serca parzenie sie na potege, bez ogladania sie na to, czy potomstwo przezyje, czy bedzie je czym wykarmic. Chociaz i katolicyzm nie oglada sie na zadne okolicznosci, tylko kaze pracowicie rodzic nowe zastepy. Dla Wojtyly nie bylo argumentu AIDS w Afryce, zabranial stosowania prezerwatyw, by ratowac zycie jej mieszkancow, chcial, zeby rodzily sie chore na AIDS dzieci, byle tylko nie antykoncepcja. Niech go pieklo i za to pochlonie!
Jeszcze 60 lat temu populacja naszej planety liczyla ok. 4 miliardow, teraz mamy ich 7,67 miliarda, w lekko ponad pol wieku liczba ludnosci prawie sie podwoila, rozrod przybiera na sile w postepie geometrycznym. Kazdy zyje tu i teraz, ma gdzies srodowisko, co skutkuje drastycznymi zmianami klimatu, ergo - miejsca na ziemi jest jeszcze mniej, miejsca, gdzie mozna w ogole zyc. Poszerzaja sie pasma pustynne, ludnosc migruje z braku wody, nie zapomina jednak wzorem krolikow powolywac na swiat rzesze skazanych na nedze, a nierzadko na smierc nowych obywateli, jak zwierzeta, zupelnie bezrefleksyjnie.
Wczesniej bywaly porzadne pandemie, koszace za jednym zamachem polowe populacji, a teraz...? Medycyna poszla tak do przodu, ze ratuje sie osobniki, ktore kiedys skazane bylyby na pewna smierc, wczesniaki, osoby w podeszlym wieku, chore na przypadlosci, dzis latwe do wyleczenia antybiotykiem. Bardzo mnie bawi, kiedy koronasceptycy porownuja dzisiejsza pandemie z hiszpanka sprzed 100 lat, nie ta wiedza medyczna, nie te metody i srodki lecznicze, nie ta technologia, ale dla nich argumentem jest liczba zakazonych i zmarlych. Ide o zaklad, ze gdyby taka epidemia korony miala miejsce wtedy, liczba zmarlych bylaby niewspolmiernie wieksza.
Nie ma tez porzadnych wojen, ktore niegdys stanowily nienajgorsza kontrole demograficzna, bo ginely w nich setki tysiecy mieszkancow ziemi. Cala nadzieja jeszcze w zywiolach, ktore ludzie sami wywoluja niefrasobliwym stosunkiem do srodowiska i zmian klimatycznych.
Paradoksalnie kraje, ktore moglyby sobie pozwolic na wiekszy przyrost demograficzny, bo niemaly dochod na obywatela, bo dobrze rozwiniete sluzby medyczne, bo... bo... bo... - maja na ogol ten przyrost ujemny. Ludzie bowiem mysla, a nie poddaja sie zwierzecej chuci parzenia sie na potege, byle zapelniac ten swiat jednostkami chorymi, niedozywionymi, glupimi, bez szans na wyksztalcenie i niewiele wartymi, skazanymi na przymieranie glodem przez cale zycie. Swiat tzw. zachodni coraz niechetniej ma pozytywny stosunek do prokreacji, ludzie myslacy nie chca rodzic dzieci, by nie skazywac ich na zle zycie, bo ludzie myslacy widza, co dzieje sie z tym swiatem i co z nim bedzie za kilkadziesiat lat, oni patrza perspektywicznie i wiedza, ze nic tego procesu destrukcji ziemi nie zatrzyma. Nie pomoga kolejne podatki klimatyczne, segregowanie smieci i inne wymysly swiata zachodniego, skoro najwieksze zanieczyszczenia i zniszczenia srodowiska maja miejsce zupelnie gdzie indziej, tam, gdzie wielkie rzeki staly sie kanalami sciekowymi, Ganges, Kongo, Jangcy, Indus, Huang Ho, Amur, Mekong i im podobne (widzicie tu gdzies Ren, Dunaj, Wolge?). Swiat zachodni nie da rady uratowac planety i ludzie myslacy dobrze o tym wiedza.
Ale na wiadomosc, ze jedna z celebrytek opowiedziala sie publicznie za nieposiadaniem potomstwa, zalala ja fala hejtu od poboznych katoliczek, glownie pewnie niepracujacych beneficjentek pincetplusow.