Nadszedl wreszcie termin zawnioskowania nowego ausweisu w ratuszu, po 4-miesiecznym oczekiwaniu. Pomna problemow z parkowaniem, wyszlam z domu odpowiednio wczesniej. Parking przy ratuszu nie powala wielkoscia, a dodatkowo polowa zostala odgrodzona, chociaz i tak to miejsce zarezerwowane jest dla aut elektrycznych, w drugiej czesci kilka miejsc zostalo przeznaczonych dla niepelnosprawnych, poszerzonych odpowiednio, co oczywiscie zabralo miejsca "normalne", znaczy normalnie szerokie. Byl jeszcze parking pod budynkiem, ale od lat jest zamkniety, bo niby cos tam remontuja. Niby. Jak na zlosc na wjezdzie stala smieciarka i tak go skutecznie blokowala, ze nie szlo wjechac. Czyli juz dzien sie zaczal xujowo i zwiastowal dalsze nieprzyjemnosci. Jedno dobre, to ze trzy razy dostalam maila przypominajacego mi o terminie w ratuszu, choc sama tez pamietalam, ale dla ludzi bardziej roztrzepanych to bardzo cenne, ze przypominaja.
Troche poczekalam w miejscu do tego przeznaczonym, gdzie na scianie wisialy wielkie monitory i dzwonily za kazdym razem, kiedy pokazywalo sie nowe nazwisko petenta z informacja, do ktorego stanowiska ma sie udac. Przyszlam tam uzbrojona w dwa zdjecia paszportowe, jak to normalnie bylo potrzebne, ale nie, teraz nie przyjmuja zdjec, teraz trzeba na miejscu zrobic sobie nowe zdjecie, ktore dygitalnie zostaje przeslane do stanowiska urzednika obslugujacego. Gdybym ja to wiedziala, to bym sie odpowiednio ucharakteryzowala, jakis puder na paszcze polozyla czy cus, zeby nie straszyc, a tak zdjecie w swojej xujowatosci pobilo wszelkie rekordy. W tejze maszynie, ktora robila te obrzydliwe zdjecia, trzeba bylo jeszcze od razu sie podpisac i tenze podpis zostanie umieszczony w dokumencie tozsamosci. Jesli myslicie, ze to koniec szykan, to jestescie w mylnym bledzie. Kiedy robilam poprzedni ausweis 10 lat temu, zapytano mnie, czy chce zrobic odcisk palca, bo to ulatwi cos tam, ale nie chcialam. Kiedy slubny robil swoj ausweis w 2021 roku, juz nie pytali, tylko pobierali odciski palcow. Teraz tez juz nie pytaja, to obowiazek, a ja czulam sie doslownie jak przestepca na komisariacie. Ciekawe, kiedy nastanie obowiazek wszczepiania pod skore chipa, na ktorym beda juz wszystkie dane, lacznie z historia chorob, odciskami palcow i karta bankowa, wystarczy przytknac czytnik i juz wiedza o tobie wszystko. Uwierzcie mi, zrobilo mi sie niedobrze, choc sumienie mam przeciez czyste.
Pomyslalam sobie, czy rzeczywiscie wszyscy podlegaja takim procesom, skoro okazuje sie, ze niektore straumatyzowane pasozyty ciagna socjal z kilku placowek, co byloby niemozliwe, gdyby ich daktyloskopowali i dane umieszczali w ogolnoniemieckiej kartotece, do ktorej dostep mialby kazdy urzednik na terenie bundesrepubliki. Acha, pewnie nie, bo pobieranie od nich odciskow palcow mogloby wzmóc traume, jeszcze by sie zestresowali czy cus.
Myslicie, ze to koniec? No nie, trzeba bylo jeszcze wniesc oplate w wysokosci 43 euro za dokument, ktory moze dostane za 3-4 tygodnie albo z jeszcze wiekszym poslizgiem, oni mnie powiadomia mailowo. Dostalam karte magnetyczna i polecenie wplaty do jednego z automatow stojacych w poczekalni. Byly dwa, jeden do wplacania, drugi do wyplat. Ten do wplacania udekorowany byl kartka, ze jest uszkodzony i nic wiecej. Wrocilam zatem do urzedniczki mnie obslugujacej, a ta kazala mi wyjsc z ratusza, przejsc do przybudowki, gdzie miesci sie biuro rzeczy znalezionych i kasa miejska, cokolwiek to mialo znaczyc. Weszlam, znalazlam sie w korytarzu, a dalej byly tylko drzwi bez klamki i zadnej mozliwosci wejscia. Na szczescie zauwazylam na scianie przyrzad, do ktorego mozna bylo mowic, nacisnelam dzwonek, odezwal sie ktos, kto mnie powiadomil, ze ten automat do wyplat pelni teraz role wplatomatu i z niego mam korzystac. Wrocilam do poczekalni, myslac intensywnie nad brakiem dobrych checi kogos, kto przykleil kartke na wplatomacie informujaca o defekcie, ale juz nie pofatygowal sie napisac, ze mozna korzystac z drugiego automatu. A mnie juz zaczelo wszystko podchodzic do gardla ze zlosci, szczegolnie, ze jak pisalam, nie czuje sie za dobrze i chodzenie powoduje u mnie zadyszke i bol w klatce z piersiami. Ale kogo to obchodzi? Ustawilam sie w kolejce do tego wyplatomatu, ktory tymczasem sie zablokowal, pozarl chopakowi pieniadze i pokazal fucka. Chlopak wcisnal dzwonek, bo i ten automat mial urzadzenie sluchajaco-mowiace, glos obiecal, ze zara przyjdzie reperowac. Czekalismy kwadrans, przyszedl gosciu, z przodu cos probowal, nie wyszlo, wiec wlazl do tego automatu od zakrystii, cos tam porobil i nazywalo sie, ze automat dziala. Mialam jeszcze jedna mala przygode, kiedy wreszcie dobrnelam do onego, bo nie chcial mi przyjac jednego banknotu 20-eurowego, moze byl falszywy, nie wiem, ale wypluwal go z zacietoscia godna lepszej sprawy. Na szczescie mialam jakis inny banknot w portfelu i ten przyjal, ale ja juz mialam ochote skopac to ustrojstwo.
Po tych przygodach powinnam miec mozliwosc spokojnego polozenia sie i dojscia do siebie w domu, ale to byloby zbyt piekne, zostalam bowiem zaproszona przez wnuki na obchody jubileuszu szkoly i zakonczenie roku szkolnego.
Historia załatwiania ausweisu niesamowicie ciekawa, ja zupełnie nie wiem co to jest, ale z Twojego opisu widzę że to ważny dokument i dużo po drodze dzieje się. Mało że pół dnia stracisz, to jeszcze taki stress. Paskudne to że biorą odciski palców.
OdpowiedzUsuńAusweis to jak w Polsce dowod osobisty, moze byc zastapiony paszportem przy legitymowaniu sie, ale jest wlasciwie glownym dokumentem tozsamosci w Niemczech. To daktyloskopowanie jest tylko dowodem na coraz wieksze ograniczanie praw i kontrole obywateli.
UsuńU mnie nie ma dowodów, prawo jazdy jest dowodem.
UsuńA jak ktoś nie ma prawa jazdy, to co? Ja nie mam :)
UsuńNawet nie wiem, czy w Niemczech mozna legitymowac sie prawem jazdy, teoretycznie tez ma zdjecie, wiec mogloby sluzyc jako dokument tozsamosci, ale wlasnie, jesli ktos nie ma prawa jazdy, to co wtedy?
UsuńJak nie masz prawa jazdy to można inna karta, każdy ma “medicare”, no i można użyć paszport.
UsuńNo to tak jak u nas, trzy podania, klucz od mieszkania i fotografia pradziadka :) Przytulam. Z tym że u nas trochę różnic jest - dowód osobisty wydają za darmo, zdjęcie masz swoje (ale robione u fotografa, który wie, jak cię zdjąć, czyli w sumie to jedyny koszt, nie licząc czasu. Odciski też pobierają, z tym że ja nie mam odcisków, nie wiem dlaczego, ale nie mam, pani powiedziała, że to nic złego. Koleżanka zaś mówiła, że ona nie ma, bo używa kremu do nóg z mocznikiem, a ten usuwa elegancko odciski. Ona też nie miała. Jedna z moich synowych nie ma, a ona tak jak ja kremów nie cierpi, więc widać na tę przypadłość cierpi więcej osób - w razie W mnie nie zidentyfikują. Dowód można też uzyskać w formie elektronicznej, założyłam sobie, bo co mi szkodzi, z tym że nie mam bladego pojęcia jak tego używać. Od złożenia podania do odebrania miał minąć miesiąc - minął niecały, ale odebrałam po dwóch miesiącach, albowiem nie było wcześniejszych terminów na odebranie. I tak mam na 10 lat spokój jakby co. Co rusz dostaję SMS, że kończy mi się paszport, ale o ile po dowód mam urząd naprzeciwko chałupy, to po paszport musiałabym jechać hen do miasta, więc postoję. Ruszę jakoś na jesieni, jak nie będzie takich kolejek :) A i dogoniliśmy Was, bo te tablice wywołujące też mamy, ale u nas przestrzegają RODO (jesteśmy więc bardziej cywilizowani, po nazwisku jak po pysku), u nas pobiera się bilecik z automatu i wyświetlają się numerki i numer stanowiska, żadnych nazwisk, pełna konspiracja - i to mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńKiedys jeszcze mozna bylo robic zdjecia u fotografa i przynosic je ze soba, teraz juz nie, jak zdolalam sie przekonac. Mialam przeciez zdjecia profesjonalnie ujete, specjalnie do ausweisow czy paszportow. Z ta forma elektroniczna to u nas tez mozna, nawet dostalam jakies prospekty, ale mam ich w dupie, nie bede im ulatwiac inwigilacji, podobnie zreszta nigdy nie place karta, zawsze gotowka. Niby mialoby byc to ulatwienie dla mnie, ale wiem, ze to ulatwienie do namierzania, gdzie co i za ile sie kupuje, wiec ja pozostane przy gotowce.
UsuńU nas nie informuja, kiedy konczy sie waznosc dokumentu, trzeba samemu pilnowac. Paszportu nie robie, bo to spore koszty, a ja przeciez nigdzie nie podrozuje. Na tablicach wywolujacych mozna sobie zastrzec nazwisko i wtedy wywoluja po numerze, ale dla mnie te tajniackie idiotyzmy to glupota, bo niby co mi zagraza, jesli mnie zawolaja po nazwisku. Podobnie w Polsce nie dostaniesz sie do kogos nie znajac numeru mieszkania. U nas porzadek, na dzwonkach i skrzynkach pocztowych normalnie sa nazwiska i jakos nie ma naduzyc.
Tak, nie ma nazwisk, bo RODO :) Ja zresztą nie znam nazwisk sąsiadów z mojego piętra, oprócz jednego, który wprowadzał się razem ze mną, kiedy były jeszcze tabliczki z nazwiskami na drzwiach.
OdpowiedzUsuńNo sama powiedz, czy to nie jest idiotyczne? Kiedys byly listy lokatorow i komu to przeszkadzalo? Dla kurierow czy kogos, kto nie zna numeru mieszkania to czysty horror.
UsuńI dlaczego u nas nie ma naduzyc, a nazwiska sa. Dla mnie to nadecie i kij w dupie.
O tak, kij w dupie i na dokładkę postawiony na baczność :P
UsuńNo bo jakos Niemcy daja rade z nazwiskami przy dzwonkach na domofonach i nikomu sie krzywda nie dzieje, a w Polsce tajniactwo i cudactwo, jakby chodzilo o tajemnice panstwowe. Kij w dupie i tyle.
UsuńNiesamowite - tyle utrudnien, wymog, nawet brak parkingu czy dzialajacych automatow.
OdpowiedzUsuńJuz nieraz Ci pisalam ze u nas latwiej, szybciej, prosciej wiec wystarczy mi ponowic ta opinie a takze tylko sie ciesze ze nie mieszkam w Europie.
U nas jest roznie w roznych miejscach - niektore wywoluja po nazwisku, inne po numerze , oba sposoby mi nie przeszkadzaja.
Mnie bardziej przeszkadzaja te idiotyczne przepisy RODO niz zawolanie mnie po nazwisku czy moje nazwisko na dzwonku do drzwi. W Polsce to juz przybralo kuriozalne rozmiary. Jak nie znasz numeru mieszkania, to nie wiesz, ktory dzwonek nacisnac. Wszyscy czaja sie z tymi swoimi nazwiskami, jakby co najmniej pracowali dla KGB, pewnie sie tym dowartosciowuja, ja tego nie rozumiem i nie pochwalam, nie widze tez zadnego sensu.
UsuńW Niemczech wszystko sie sypie, ale biurokracja, kontrola i wyzysk podatnikow rosnie.
A podobno w UE miało nie być biurokracji.
OdpowiedzUsuńKto Ci tak powiedzial? Biurokracja przybiera niewyobrazalne rozmiary, nawet kiedys Musk sie skarzyl, ze otwierajac fabryke Tesli w Niemczech, kazdy papierek musial tworzyc w trzech egzemplarzach, niec nie mogl zalatwiac online, wyszly z tego tony makulatury.
UsuńA w Berlinie to mają RODO tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną prostą linię, przy każdym budynku jest po prostu na zewnątrz domofon z.....nie z numerami mieszkań, ale z nazwiskami lokatorów. Nikt nie ponumerował mieszkań. A żeby było ciekawiej to wiele budynków ma tak zwane oficyny, więc domofon z nazwiskami lokatorów np. u mnie jest w trzech "kawałkach". Mignęło mi któregoś dnia przed oczami, że niedługo to nawet kart płatniczych nie będzie, bo ma "przyjść" nowy sposób płatności. Umieram z ciekawości jaki, bo ma nie dotyczyć to gotówki. Może Ty coś słyszałaś na ten temat. A u mojej doktórki rodzinnej jest w poczekalni płaskościenny ekran zapewne po to by wzywać pacjentów do odpowiedniego gabinetu, ale zamiast tego ktoś wywrzaskuje nazwiska pacjentów, tylko do mnie to zawsze przydreptuje pomoc medyczna bo żadna Niemka nie może wymówić mego nazwiska a zwłaszcza je wykrzyczeć.
OdpowiedzUsuńWszedzie w Niemczech tak jest, przy domofonach sa nazwiska i nikt nie swiruje tak jak w Polsce.
UsuńCos tam przebakuja, ze gotowka ma byc wycofana, bo musza bardziej kontrolowac obywateli, a jak ktos placi gotowka, jak ja na przyklad, to biedni nie wiedza, na co i gdzie ja wydaje te pieniadze. Nic nie slyszalam o nowych kartach.
Masz szczescie z tym nazwiskiem, przynajmniej nie wywrzaskuja Cie nigdzie. :)))
Współczuję zabawy z dowodem. Już wyobrażam sobie Twoją wściekłość, jak to wszystko załatwiałaś. Na szczęście, mój bank, na dwa miesiące przed końcem ważności dowodu, powiadomi mnie o konieczności wymiany jego.
OdpowiedzUsuńNas nikt o niczym nie powiadamia, trzeba pilnowac samemu, no chyba ze kiedys tam wylegitymujesz sie od dawna niewaznym dokumentem, to zwroca uwage, ze niewazny, a policja moze nalozyc grzywne.
UsuńWspółczuję tych perypetii, ale sam opis jest tak zabawny jak książki Joanny Chmielewskiej np. Wszystko Czerwone:)
OdpowiedzUsuńTakie porownanie to dla mnie zaszczyt, dziekuje. :)))
Usuń