Kiedy bylam dzieckiem, zawsze bardzo zazdroscilam kolezankom, ktore mialy rodzenstwo, a one nierzadko zazdroscily mnie, argumentujac tym, ze ja mam od rodzicow wszystko, a one musza sie dzielic. No tez mi argument! Ja bym sie chetnie dzielila, bo i tak sie dzielilam z kolezankami na podworku, za to dziecinstwo spedzilam wsrod doroslych, co oczywiscie w jakis tam sposob mnie uksztaltowalo, bardzo duzo czytalam (bo co mialam robic np. w czasie choroby, kiedy rodzice byli w pracy, a ja sama w domu, a wtedy jeszcze programy w telewizji zaczynaly sie jakos po poludniu dopiero), przysluchiwalam sie ich rozmowom lub z nimi rozmawialam, a oni wciaz mnie korygowali, jesli powiedzialam cos nie tak, wiec zanim poszlam do szkoly, to bylam nieco madrzejsza od reszty klasy i, co najwazniejsze, mialam juz w pierwszej klasie zegarek! Reszta dzieci dostala swoje zegarki dopiero w trzeciej klasie na komunie, a ja juz mialam i informowalam nauczycielke, ktora jest godzina, jesli spytala. Moja rodzina to prawie sami jedynacy albo osoby bezdzietne, wiec nawet tych ciotecznych nie bylo.
W szkole troche wiecej mialam do czynienia z rowiesnikami, wiec brak rodzenstwa az tak bardzo mi nie doskwieral. Ale juz wtedy zalozylam sobie, ze sama bede miala nie mniej niz dwoje dzieci, zeby oszczedzic im losu jedynaka, bo jednak wiecej pozytku widzialam w posiadaniu rodzenstwa niz w jedynactwie. Moim wzorcem byla babcia i jej dwie siostry, byly ze soba bardzo blisko, do konca zycia sie wspieraly i bardzo kochaly, wtedy myslalam, ze to standard, choc juz przyklad mojej mamy i jej brata powinien zapalic mi w glowie swiatelko alarmowe. Nawet babcia i jej siostry mialy przeciez jeszcze brata, ale kontakty z nim byly znacznie luzniejsze. Z wiekiem poznawalam rodzenstwa, ktore praktycznie przez cale zycie ze soba walczyly, jakby rzeczywiscie bylo o co, bo to byly jakies malo znaczace duperele, nic, malostki. A najblizsze sobie osoby traktowaly sie wzajemnie jak najgorsi wrogowie, gotowi utopic jeden drugiego w lyzce wody. Roznie sie uklada miedzy rodzenstwem, w przewadze jakos tam sie zgadzaja, ale sa i tacy, ktorzy od lat nie zamienili slowa.
Na koniec przychodzi starosc, choroby rodzicow, co wiaze sie z potrzeba przejecia nad nimi opieki. Jak w moim przypadku na przyklad. Szczesliwie sie zlozylo, ze dzieki unii mama mogla oficjalnie przeprowadzic sie do nas, a mnie odpadlo rzucanie za kazdym razem calego mojego zycia tutaj i jezdzenie do Polski, zeby sie nia tam zajmowac. Kiedy jest wiecej rodzenstwa, jest latwiej podzielic obowiazki czy koszty domu opieki, a ja co, jedna jedyna przeciw wszystkiemu. Taaak, niby sama dziedzicze caly majatek, jaki rodzice zgromadzili, ale to argument dla materialistow, a to nie moja cecha.
Nadal wiec jestem mocno przekonana, ze gdybym miala rodzenstwo, byloby mi lzej, przynajmniej byloby z kim dzielic smutki i radosci, bo wierze, ze mialabym z rodzenstwem dobre relacje. No ale moi rodzice byli wygodni, choc moim zdaniem w ogole nie powinni miec dzieci, i poprzestali na jednym dziecku.
Roznie bywa z rodzeństwem czy w pojedynkę. W dzieciństwie zazdrościłam jedynakom, chciałam być jedynaczka, no a miałam brata, trochę młodszego, myślę że nie było zle, ale też nie było to nic nadzwyczajnego. No i toczyło się tak jak życie nami pokierowało, ale nie wojowaliśmy ani nie było wielkiej miłości pomiędzy nami. Brat wcześnie ożenił się i bardzo dobrze wpisał się w rodzinę żony, myślę że ona bardzo nim pokierowała.
OdpowiedzUsuńNo tak, mlodszy brat to czasem przeklenstwo, jak pokazuje przyklad mojej mamy czy nizej Boguski, a nawet brata mojej babci, z ktorym wszystkie trzy siostry mialy gorsze relacje niz wzajemnie ze soba. Ale pewnie zajal sie w Polsce po Twoim wyjezdzie opieka nad rodzicami, a Ty moglas miec spokojna glowe.
UsuńZanim opuściłam Polskę pochowałam mamę, tato umarł dużo wcześniej.
UsuńRodzice zmarli tak młodo że nigdy żadnej opieki nie potrzebowali, tato nigdy nie chorował, bo nie żalił się, zmarł (jak ja mówię) zatyral się na śmierć, zrzucił 2 tony węgla do piwnicy i zmarł. Mój tato był najlepszym człowiekiem na świecie.
A to nie wiedzialam, ale na moim przykladzie widac, jak trudna jest opieka nad rodzicami z zagranicy. Tobie byloby znacznie trudniej z racji odleglosci. To naprawde trudne i wiedza o tym wszyscy mieszkajacy poza Polska i nie majacy tam rodzenstwa, ktore mogloby te opieke przejac na miejscu.
UsuńCo, z tego, że mam brata, to i tak wszystko było na mojej głowie. Tak działo się kiedy byliśmy dziećmi i jest do tej pory. Byłam tą, która musiała się nim opiekować, pilnować i odrabiać z nim lekcje, gdy Mamcia była w pracy po południu. Nie mogłam na niego nigdy liczyć. Do końca byłam ze wszystkim sama i dobrze, że Mama była samodzielna do końca, bo chociaż wieczorami wracałam do siebie, do domu. Lepiej by było, gdybym nie miała rodzeństwa...
OdpowiedzUsuńNo tak, nie w kazdym przypadku rodzenstwo to cos pozytywnego i pomoc, bywa i tak, jak u Ciebie czy u mojej mamy, kiedy trafi sie leniwy, nieporadny roszczeniowiec. U Ciebie rzeczywiscie lepiej bylo pozostac jedynaczka.
UsuńJeden post mi uciekl, dziwne. Mam identycznie. Też zawsze chciałam mieć rodzeństwo. A nie mam. Mam kuzynostwo. Ale nie trzymamy się za blisko. Zawsze byłam audsaiderem. Cały zestaw cech charakteru mamy w związku z tym... I owszem jestesmy finalnie same. Ale pomysl o tym że w większości jednak te rodziny i rodzeństwo to na pokaz. Znam takie historie że zęby bolą. Także Anno w sumie każdy jest sam a rodzeństwo nam nie dokopie przynajmniej.
OdpowiedzUsuńRoznie jest, sa rodzenstwa bardzo ze soba zwiazane, wspierajace sie, dzielace sprawiedliwie opieke nad rodzicami. Nie zycze Ci tego, ale moze nadejsc chwila, kiedy trzeba bedzie MJ wziac do siebie albo bulic ciezkie pieniadze za dom opieki. I o wszystkim musisz sama decydowac, ze wszystkim sama sie mierzyc.
UsuńJa mysle ze mienie lub nie rodzenstwa to indywidualna rzecz a takze zalezna od stosunkow rodzinnych.
OdpowiedzUsuńZ mego doswiadczenia wiem ze chyba najlepszym ukladem jest miec parke jak bylo u mnie i to podwojnie bo nie tylko mialam jednego brata ale sama mam syna i corke. Nie tylko dzieki temu nie ma pomiedzy rodzenstwem zazdrosci, rywalizacji ale pozwala na wzbogacenie wspolzycia jako ze kazde ma swe zainteresowania, czesto swoim dzieli sie z drugim. Przynajmniej tak bylo u mnie. Brat byl starszy o dwa lata wiec gdy zaczal podstawowke siedzialam przy nim gdy odrabial lekcje i przerabialam to czego on sie uczyl co dalo mi to ze gdy sama zaczelam szkole bylam czytajaca , piszaca i liczaca. Bralam rowniez udzial w zabawach i grach podworkowych jakie mial z kolegami. Nie bylam osoba latwo sie dzielaca wiec juz wtedy odczuwalam zadowolenie ze nie mam siostry ktora by pewnie ruszala co moje. Pasowalo mi ze mimo wielu wspolnych jednak brat wyraznie mial swe zycie a ja swoje. Mysle ze moje dzieci tez sa zadowolone z faktu ze jest ich dwoje i roznej plci, poza tym sa bardzo dumne z bycia blizniakami i sa sobie bardzo bliscy. Nigdy nie myslalam w kategorii co bedzie na starosc, to sie samo ulozylo - wyjechalam z Polski, brat pelnil zdalna opieke nad rodzicami sam mieszkajac w innym odleglym miescie ale oni wiele nie potrzebowali bedac bardzo samodzielnymi osobami.
Podsumowujac - bez mych zyczen czy wymagan los dal mi najlepsza "konfiguracje" rodzinna, nie chcialabym innej.
No Tobie z blizniakami trafilo sie jak szostke w totolotka, za jednym zamachem od razu dwoje i do tego roznej plci. Wprawdzie na poczatku duzo wiecej roboty, ale pozniej juz tylko przyjemnosci. No i blizniaki maja troche inne relacje niz "zwykle" rodzenstwo, nawet te dwujajeczne, duzo silniejsza jest wiez miedzy nimi.
UsuńJa chcialam miec corki i zadowolona jestem, ze mam same dziewczyny, one z kolei chcialy po parce i maja po parce.
Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam rok, ojciec nie obdarował mnie przyrodnim rodzeństwem, ale moja matka aż dwoma braćmi przyrodnimi i żeby było ciekawiej to każdy miał innego ojca. A ja wychowywałam się u rodziców mego ojca i ich tytułowałam mamą i tatą, a z przyrodnimi braćmi nigdy nie miałam i nadal nie mam kontaktu- jeden młodszy ode mnie 11 lat a drugi o 24 lata. I szalenie długo się zastanawiałam czy mieć czy może lepiej nie mieć dziecka i urodziłam jedno, w 12 lat po ślubie. Mojemu mężowi też się nie spieszyło do posiadania dzieci.
OdpowiedzUsuńBywa i tak. Nic dziwnego, ze nie mialas z przyrodnimi bracmi zadnych relacji, za duza roznica wieku, a ten drugi spokojnie moglby byc Twoim dzieckiem. Choc wlasciwie to szkoda, ze ich nie poznalas, nawet przyrodni to jednak brat.
UsuńZnać to ja ich znałam, ale nie utrzymywałam z nimi żadnych kontaktów, bo mojej matce wydawało się, że ja się powinnam nimi zajmować. Ona była z gatunku tych osób, które uważały, że powinnam "z urzędu" kochać ją i jej potomstwo, choć u dziadków wychowywałam się od 4 roku życia i to oni ponosili wszystkie trudy (finansowe też) mego wychowania a jej nie ona.
UsuńTaka troche mama-kukulka. Ja niby tez wychowywalam sie u babci, ale tylko dlatego, ze w przedszkolu wciaz chorowalam, ale w wieku 7 lat wrocilam do rodzicow, bo musialam pojsc do szkoly, i tkwilam u nich az do zamazpojscia, choc wolalabym mieszkac z babcia.
UsuńTe bardzo dobre relacje wsrod rodzenstwa to raczej wyjatki. Czasem ma sie rodzenstwo ale jest sie w sumie samemu. Tak, ze to chyba nie ma wiekszego znaczenia. Jest jak jest i nie ma co gdybac czy rozczulac sie nad soba.
OdpowiedzUsuńZnam naprawde wiele rodzenstw, ktore sa niezwykle blisko ze soba, wspieraja sie i pomagaja sobie nawzajem, dziela sie obowiazkami wobec rodzicow. Jednoczesnie znam niestety kilkoro, ktorzy zte soba nie rozmawiaja. Oczywiscie, ze teraz juz niczego nie moge zmienic, chocbym nawet bardzo chciala.
UsuńByłam jedynaczką przez 13 lat. Nigdy, przenigdy jedynactwo mi nie doskwierało. Po przyjściu na świat mojego brata chodziłam nadąsana, bo... uważałam, że moi rodzice zrobili to specjalnie, żeby mi nie kupić psa, o którym marzyłam 🤣 Brat do dzisiaj to wspomina, że wolałam psa niż jego 🙃
OdpowiedzUsuńZ mojej mamy nie była żadna matka-Polka i ja też nią nie jestem. Po urodzeniu jednego dziecka, przeżywając wszystko, co wiąże się z opieką nad nim, od razu poszłam po rozum do głowy i powiedziałam sobie: nigdy więcej dzieci! A córka, będąc przedszkolakiem (przedszkolakinią?), zapytana o rodzeństwo, stanowczo oświadczyło: "Żadnych dzieci do domu mi nie przynoś!" 😂
Przeciez to bociany dzieci przynosza, a nie mamy. Cos to Twoje dziecko niedoinformowane bylo, bo bociany o zdanie nie pytaja, ino wrzucaja noworodka przez okno, dokladnie jak Twojego brata :)))))
Usuń