Ze mna jest coraz gorzej i moge nie dozyc terminu do kardiologa, ktory pewnie i tak nic nie znajdzie, jak zwykle zreszta. Bo jak na ekranie tych ich swietych maszynek, przy pomocy ktorych badaja pacjentow, nie pokaze sie czarno na bialym diagnoza, to oni oczywiscie niczego wiecej nie wymysla. Tyle ze tym razem brak diagnozy mnie nie urzadza, do tej pory jakos sobie radzilam, a teraz niestety. Coraz mniej moge, ostatnio na drugie pietro wchodzilam z trzema przerwami, te kilka schodkow na moj parter staje sie dla mnie trudne do pokonania. Kilka krokow po domu to wysilek, po ktorym przez dluzszy czas wysapuje zmeczenie.
Ktorejs nocy obudzilam sie ok. 1.00 i mialam wrazenie, ze umieram, lezalam taka zlana zimnym potem, lapiaca powietrze, w panice. NA LEZACO !!! Bez zadnego wysilku. Czasem w przypadku tego braku powietrza i zadyszki probuje zrobic sobie ekg zegarkiem, jednak w wiekszosci przypadkow anomalia sa tak wielkie, ze nie chce zapisywac. Jak juz zapisze, to jakby kura pazurem wydrapala, nieregularny wykres i tetno miedzy 45 a 180 uderzen na minute. Zdarza mu sie zapisac migotanie przedsionkow. Zapisy mam na telefonie, wiec bede mogla pokazac to wszystko kardiologowi, ktory moim zdaniem powinien zrobic mi na miejscu wysilkowe ekg, bo to wszystko dzieje sie po chocby najmniejszym wysilku. Najgorsze, ze podczas tych atakow skrajnego zmeczenia robi mi sie ciemno przed oczami i kreci w glowie, musze natychmiast usiasc lub przynajmniej oprzec sie o cos stabilnego.
Jeszcze cztery dni do wizyty u kardiologa, moze uda mi sie nie umrzec, choc coraz czesciej mysle, ze byloby to nienajgorsze rozwiazanie, bo to, co sie ze mna wyprawia, nie pozwala mi normalnie zyc. Ogladam sobie na fb przypominajki, zdjecia i wydarzenia z tego konkretnego dnia rok temu, dwa, trzy lata, az do czasu, kiedy po raz pierwszy zarejestrowalam sie na tej platformie. Sa to glownie zdjecia ze spacerow z Toyka, wczesniej z Kira czy Placzkiem, teraz boje sie wyjsc z domu, bo moglabym nie moc wrocic. Boje sie jednego, ze jak mnie zbadaja, to moze beda chcieli zamknac w szpitalu, moze nawet zabronia planowanej na 23 lipca operacji pod pelna narkoza. I wszystkie misterne plany pojda sie bujac na szczaw.
Moze wiec zamiast na serce, odpale na pekniety pecherzyk zolciowy. Co za roznica, byle nie bolalo i byle dlugo sie nie meczyc. Przez te niemoc stalam sie placzliwa, zla na siebie i ten przewrotny los, ktory mnie praktycznie unieruchomil i nie pozwala normalnie funkcjonowac.
Do roboty jednak chodze, bo po pierwsze w wiekszosci moge tam siedziec, a po drugie im dalej od domu i powodow mojego stresu, tym dla mnie lepiej. Teraz niestety mam wiecej roboty i mniej siedzenia, a dodatkowo pracuje w ten weekend, bowiem moj podopieczny przenosi sie z normalnego mieszkania do takiego osrodka, gdzie wprawdzie bedzie mial swoje osobne mieszkanie, ale opieke w razie czego na miejscu i beda mu tam normalnie gotowac, bo po smierci zony odzywial sie glownie z konserw albo nie jadal w ogole gotowanego. Coz, stara szkola, on zarabial, ona prowadzila dom, wiec facet nic nie umie, a jego corka mieszka w dosc oddalonym miescie. Pozalatwialam tu z nim formalnosci, ale trzeba go spakowac, posortowac, co ze soba bierze, a co zostaje do wyrzucenia i wlasnie jego corka przyjezdza na weekend, bo w tygodniu pracuje, a sama nie ogarnie tego wszystkiego, wiec poprosili mnie o wsparcie, stad robota w dni wolne.
W piatek przed pojsciem do dziadka, bylam jeszcze u rodzinnej oddac krew i mocz oraz na ekg, bo te wszystkie wyniki badan mam zabrac ze soba do szpitala. Teraz juz nie ma tak, ze najpierw szpital robi kompleksowe badania przedoperacyjne, a potem operuje, trzeba przyjsc z gotowymi wynikami. We wtorek 22 lipca mam rozmowe z anestezjologiem i moze chirurgiem, choc z nim przeciez gadalam juz w gabinecie, mam przygotowac sie na jakies cztery godziny. Zas w srode 23 lipca przychodze juz od razu na stol operacyjny. Pobyt w szpitalu maksymalnie sie skraca, bo to koszty, a szpitale sa biedne, zas kasy chorych puste. Szkoda, ze jeszcze nie kaza pacjentom samemu sie operowac, byloby znacznie taniej bez honorarium dla chirurga.
No i udało Ci się wprowadzić mnie w nastrój umierania. Teraz tak łatwo można umrzeć, na zasadzie nie znasz dnia ani godziny. A jak ma się dużo lat i dużo chorób i praktycznie ciągle gdzieś coś pobolewa, to tak jakby już tylko zostało mi umrzeć. Moje serce jest do niczego, sama spodziewam się śmierci w nocy, już miałam takie noce że myślałam że koniec ze mną.
OdpowiedzUsuńTylko powiedz mi co Toya na to, jak Ty zamierzasz powiedzieć jej. Zawsze w takiej chwili przypomina mi się książka Miles’a Kington’a “How Shall I Tell the Dog?”
No Ty masz czas żeby walczyć, leczyć się, musi być dobrze.
No coz, pewnie zwierzeta beda w jakims stopniu smutne, ale przyzwyczaja sie do zycia beze mnie, bo nie beda mialy innego wyjscia. Podobnie domownicy, oni bardziej z zalu nad soba, ze zniknie im sluzba wszystkozalatwiajaca. Dzieciom opieka dla ich dzieci w przypadkach, kiedy beda musialy cos zalatwiac, ale tez sie w koncu przyzwyczaja i znajda sobie inne opiekunki. Moze i mam czas, ale zastanawiam sie czy w ogole warto.
UsuńLudzie prędzej przyzwyczaja się, ale nie Toya. Znacz historie wielu psów i ich dramaty jak ukochany przez nich człowiek odchodzi, wiec nie możesz tego zrobić Toyce.
UsuńO czym ja pisze ? Skończmy już z tym umieraniem. Myślę że Twój organizm ma dosyć tych kamieni i dlatego różne organy krzyczą ‘zrób coś z tym’
No wiec robim co mozem, jak juz sie w koncu wzielam za siebie, to jeden termin goni nastepny. Ale jestem nadal sceptyczna, bo znam poziom wiedzy i wyksztalcenia niemieckich lekarza, oni nauczyli sie obslugiwac maszyny diagnostyczne, nie pacjentow.
UsuńAniu, pewnie serce skacze sobie i wariuje bo stresujesz się przed operacją, a ona teraz jest bardzo prosta, niedawno Artence wycięto woreczek żółciowy i wszystko poszło jak z płatka i teraz wcina wszystko, bóle zniknęły..będzie dobrze i jeszcze będziesz śmigać z Toyką po łąkach niemieckich.
OdpowiedzUsuńNie bylo mowy o operacji, kiedy zaczely sie jaja z sercem, przeciez dwa razy bylam w szpitalu, poddawano mnie torturom diagnostycznym (trzy cewniki w sercu i razenie pradem) i nie mam do dzisiaj zadnej diagnozy, a jest coraz gorzej. Tyle tylko, ze teraz na tyle sie pogorszylo, ze trudno mi z tym zyc. Kiedy usuna mi woreczek, pewnie skoncza sie ataki bolu w okolicach brzucha i tylko to, moze poprawia sie wyniki watrobowe, bo obecnie chirurg spytal mnie, czy nie naduzywam alkoholu, tak wyglada moja watroba.
UsuńJa nie moge chodzic, bo nie moge oddychac, tak mnie zatyka, ze jestem bliska zemdlenia, mam migotania przedsionkow i tetno skaczace od 45 do 180 i to na pewno nie jest z powodu woreczka, bo zmagam sie z tym, zanim jeszcze odkryto u mnie chory woreczek.
No tak, niech CI wytną ten woreczek a może potem zdiagnozują serce...choc pewnie powinno być odwrotnie. Trzymam kciuki, tak się przeciez mówi , ale myślę o Tobie i mam nadzieję, że będzie dobrze.
UsuńW terminarzu najpierw mam kardiologa, wiec bedzie jak byc powinno ;)
UsuńNadzieje to ja tez mam, zwlaszcza ze tak dalej zyc sie nie da, ale znajac mojego pecha i nieuctwo niemieckich lekarzy, pewnie nic z tego nie wyjdzie.
Rzeczywiście słynęłaś ze szlajania sie z psami :-0 zawsze byłam pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńZapewne boisz się, jesteś zaniepokojona, niepewna, więc nie ma się co dziwić, że płaczliwa i wkurwiona naprzemiennie. stres nas paraliżuje i wykańcza. operacja, to żadna frajda. sama byłam przerażona. i każdego dnia o niej myślałam.
trzymam kciuki mocno i nie wiem co tu napisać, w moim przypadku w zasadzie nic nie pomagało. myślałam, stresowałam się i już.
a wiesz, że ja ciebie czytam już sto lat a nie wiem w zasadzie, gdzie ty pracujesz ;-DD
ściskam.
Jak to powszechnie bywa, nabijam kabze kapitaliscie :))) Bo zawsze sie nabija, czy to osobie prywatnej, czy miastu, ale ktos na tym bardzo korzysta.
UsuńJak mi juz amputuja ten woreczek, to bede miala jedno zmartwienie mniej i bede mogla skupic sie na zadyszkach, potem moze na wymianie stawu kolanowego. Ale tak to jest, kiedy po 60-tce budzisz sie rano i nic nie boli, to znaczy, ze nie zyjesz.
Cholerny pęcherzyk żółciowy potrafi rozrabiać w organiźmie. Sama, to wiem po sobie, bo nagle bez przyczyny, chudłam tak, że nie miałam siły łazić, a żadnego bólu wcześniej nie miałam. Dopiero, pierwszy i jedyny atak bólu pokazał, że to pęcherzyk. Na szczęście, nie czekałam 9 miesięcy na zabieg, tak jak chcieli lekarze w Koperniku, tylko szukałam pomocy na cito, bo gdybym czekała, to być może moje, bardzo ostre kamyki rozwaliły by mi drogi żółciowe. Trzymam kciuki, za Twoje leczenie i żałuję, że nie mogę być koło Ciebie i trzymać Cię za rękę. 😘😘😘
OdpowiedzUsuńMecze sie z tym gownem ponad trzy lata, ten specjalista z bozej laski naduzywa gastroskopii i nic z tego nie wyniklo. Na pewno wiecej do niego nie pojde. Niech ten chirurg przynajmniej dobrze wykona swoja robote, moze przejda mi te bole, ktore kladl mi na karb wrzodow na zoladku i dwunastnicy. Ale znajac swojego pecha, to pewnie cos mi spierniczy, bo przeciez u mnie nie moze byc dobrze.
UsuńŻyjesz w permanentnym stresie, a stres rujnuje organizm.Co do operacji - gdyby to nie był pęcherzyk żółciowy a np. przepuklina lub niepowikłany wyrostek miałabyś znieczulenie zewnątrzoponowe, ale przy woreczku to nigdy nie wiadomo czy ulubiona teraz metoda laparoskopowa się sprawdzi i czy nie trzeba będzie jednak ciąć klasycznie, czyli usypiać Cię dodatkowo. Odstaw kawę, odstaw zwykłą herbatę, pij ziółka na uspokojenie nerwowe, zajrzyj w sieć, wyczytasz jakie to ziółka. I pij herbatki owocowe zamiast prawdziwej herbaty, polub melissę. I przyucz wreszcie domowników (a zwłaszcza ślubnego) że muszą jednak więcej udzielać się w domu. Z tego co pamiętam Twój ślubny jest moim rówieśnikiem i skoro ja mogę sama o siebie i o dom zadbać, to On może Ci naprawdę sporo pomóc. Przestań być wreszcie w domu alfą i omegą.
OdpowiedzUsuńAnabell, ja juz nieraz podkreslalam, ze jesli bede musiala zrezygnowac z tego, co lubie jesc czy pic, to rezygnuje z dalszego zycia. Kawe lubie i bede ja pila, podobnie jak wiele ciezkostrawnych potraw. Ja naprawde dosc mam w zyciu ograniczen i rezygnacji z roznych przyjemnych rzeczy, wiec chociaz chce móc zrec to, co lubie. Nie ma wiec takiej opcji, zebym sie jeszcze w tym ograniczala i wmuszala w siebie jakies ziolka, nie bede tego pila.
UsuńBardzo mi przykro czytac o Twojej pogarszajacej sie kondycji. Zycze by kardiolog znalazl przyczyne i zaaplikowal odpowiednie leki a takze by nie przeszkodzilo w operacji woreczka.
OdpowiedzUsuńSamo czytanie o dolegliwosci oddaje jak Cie meczy i komplikuje codzienne zycie. Ze w tym wszystkim nadal pracujesz a nawet bierzesz na siebie dodatkowy projekt jest godne podziwu bo rozsadek dyktuje ze powinnas zwolnic z aktywnoscia.
Oby te cztery dni minely szybko i bez nadmiernych wyglupow sercowych.
U nas podobnie z tymi przedoperacyjnymi badaniami , robi sie je z wyprzedzeniem by chirurg mial wyrazny obraz stanu pacjenta, zielone swiatlo do swej czesci leczenia - ciecia i szycia. Dla mnie jest to logiczne.
Zasylam usciski i dobre zyczenia.
Napomagalam sie dzisiaj, jestem wykonczona, nie powinnam, ale nie umiem odmowic. Zwlaszcza ze dziadek sie wywrocil, zlamal bark i na dniach musi byc operowany, jak wiec zostawic jego corke calkiem bez pomocy. Sama jednak widze, ze to wszystko jest ponad moje sily. Powinnam zwolnic, ale ja nie umiem powoli.
UsuńTwoje złe prognozy wpędzają mnie w jeszcze większy dół. Oczywiście ni po to to piszę, żeby Cię oskarżać, tylko wręcz przeciwnie, dać sygnał, że Twoje sprawy nie są mi obojętne.
OdpowiedzUsuńEmpatyczna z Ciebie osoba, wiem i cenie. Ja sama juz jestem w takim dole, ze blisko mi do jadra ziemi.
Usuń