Translate

22 października 2025

Nie tak dawno...

    ... dyskutowalismy sobie u Pani Puszkowej o kotach na blatach kuchennych,
stolach i wszedzie tam, gdzie nie powinny wlazic, ale nic sobie z tego nie robia i wlaza, gdzie ich nie posialo. Gorzej, kiedy czlowiek ma pod opieka nie tylko koty, ale i psa, a raczej sucz, ktora pilnie obserwuje, co koty wyprawiaja i czasem postanawia w kota sie zabawic. Wchodzi czlowiek do kuchni, a tam na stole siedzi mieszanka pitbulla i patrzy wyczekujaco. 
- Toya, gdzies ty wlazla?!
- A co, koty moga, to ja tez, moze dostane cos smacznego do jedzenia.
- Ale wez ty porownaj niespelna trzykilogramowego kota z ponad 20-kilogramowym psem kilerem-morderca rasy ekstremalnie niebezpiecznej, pod ktorym stól gotow sie zalamac. 
Popatrzyla tylko z wyrzutem, ktory bylby w stanie rozpuscic glaz i z gracja zeskoczyla ze stolu. No serce mnie sie pokiereszowalo na drobne kawalki i targana wyrzutami na sumieniu, dalam jej smaczek. Spojrzala na mnie zezem,  z tym lobuzerskim blyskiem w oku, pochlonela smaczek z glosnym mlaskaniem niegodnym damy i poszla sobie.

   W sobote wyszlam przed dom, bo chcialam schowac do bagaznika koszyk zakupowy i wzrok moj padl byl na dach auta, gdzie mroz udekorowal szron w typowe mrozowe wzorki i zaraz pomyslalam sobie, ze trzeba ratowac kfiotki balkonne. Jesu, ale sie nalatalam, nanosilam, naobcinalam, nadzwigalam, nasprzatalam, namylam i co tam jeszcze. Nawet z piwnicy musialam przydzwigac odkurzacz  pioracy, bo nim mozna sprzatac mokra wykladzine na balkonie, z normalnym domowym odkurzaczem raz kiedys zaryzykowalam i spalilam mu silnik, byl do wyrzucenia. Kwiecie stoi na regaliku na klatce schodowej, a pelargonie wisza jak zawsze przy oknie, bardzo je przycielam i mam nadzieje, ze do wiosny znow odbija i dobrze urosna. Na najnizszej polce regalika stoi skrzynka z truskawkami, ktore kupilam w tym roku i z ktorych mialam nawet ze trzy owoce. A one, zamiast marniec, pieknie sie rozrosly, wiec maja szance zaowocowac w przyszlym roku, zobaczymy. 



   Pomylam tez wszystko na balkonie, co sie do umycia nadawalo, wynioslam poduchy do piwnicy, a fotele i stolik przykrylam pokrowcami, zeby mi sie w zimie nie kurzyly i nie brudzily. Moze jeszcze natne troche galazek z rosnacego pod oknem swierka i bedzie zimowy dekor jak ta lala. A na koniec poszlam z Toya na spacer.




      W niedziele nie moglam sie ruszyc, dreczyly mnie zakwasy i bole calego czlowieka, wiec nawet palcem nie ruszylam, lezalam pachnialam, dogorywalam i obiecywalam sobie, ze juz nigdy wiecej nie bede robic tyle naraz. Ale jak sie znam, pewnie nie dotrzymam obietnicy sobie danej, zapominajac w amoku roboczym, ze juz nie mam 16 lat. Ani nawet 30. Czy chociaz 40. Za to rozumu pelny niedobor.

20 października 2025

Kto winien?

   Niedawno czytalam o tragedii 9-letniej dziewczynki ze szkoly podstawowej malego miasteczka we Francji, niedaleko niemieckiej granicy. Jak bardzo to dziecko musialo byc zdesperowane, ze odebralo sobie zycie. Mala zostawila list, w ktorym czule zegnala sie z rodzina, zapewniajac wszystkich o swojej do nich milosci, jak rowniez o tym, ze juz dluzej nie moze tak zyc.
   Byla otylym dzieckiem, co w dobie internetu, influencerek, jutuberek, szalenstwa fitness, wygladu narzucanego przez takie chodakowskie, jakiejkolwiek narodowosci, diet, glodowek i innych tego typu trendow, jest niewybaczalne. Do tego dziewczynka nie miala skad czerpac wzorcow, bo nie miala ani smartfona, ani tabletu, co stanowilo kolejny powod do znecania sie nad nia kolezanek z klasy. Ja zdaje sobie sprawe, ze nie ma okrutniejszych istot od dzieci, bo sama bylam dosc pulchnym dzieckiem i na wlasnej skorze doswiadczalam podlosci niektorych kolezanek, tych chudziutkich i dobrze ubranych, ale wtedy nie bylo to tak nagminnym i okrutnym zjawiskiem, z jakim mamy do czynienia w obecnych czasach. Przy czym wtedy nauczyciele chyba jakos bardziej interesowali sie relacjami miedzy dziecmi w swoich klasach wychowawczych. Pamietam, ze nieraz nasza wychowawczyni reagowala na klotnie, tlumaczyla nam ich bezsens, doprowadzala do pojednania miedzy skloconymi dziecmi. Inne byly czasy, nauczyciele stosowali niedopuszczalne dzisiaj kary cielesne, np. w postaci bicia linijka po lapach czy stawianiu do kata. Ale i dzieci nie byly okrutne w takim stopniu, w jakim bywaja dzisiaj.  Za moich czasow nie bylo tylu samobojstw napedzanych przez hejt i mobbing w szkolach. 
   Teraz mobbing to plaga, powoli rozprzestrzeniajaca sie trucizna, ktora podkopuje pewnosc siebie i moze prowadzic do najgorszych konsekwencji. O ile mi wiadomo, nie ma ze strony szkol dzialan zapobiegajacych znecaniu sie nad wspoluczniami, nie ma odpowiednio odstraszajacych kar dla katow, najczesciej to ofiary zmieniaja szkole, a powinno byc odwrotnie, to dreczyciele powinni byc ze szkol relegowani.
   Niemala wine ponosza rodzice dzieci otylych, to oni bowiem wyhodowali przyszla ofiare hejtu i niewykluczone, ze przyszlego samobojce. Nierzadko widze mamuski tlusciutkich malych buddów pchajacych w nie czekoladki, ciasteczka, batoniki, a na uwage, ze dziecko tluste, reaguja, ze kiedy zacznie chodzic, to schudnie. Otoz nie schudnie, bo bedzie zarlo tak, jak sie nauczylo za niemowlaka. Zreszta czemu sie dziwic, skoro mamuski tez nie najszczuplejsze, ale one pocieszaja sie opowiesciami o body positivity, nie zwazajac na odparzenia, niemoznosc lekkiego poruszania sie czy zmieszczenia na siedzeniu w samolocie. Przemilcze juz otluszczona watrobe, cukrzyce i inne schorzenia spowodowane nadwaga.
   Nawet nie wyobrazacie sobie, jak ja uwazalam, zeby moje dzieci nie mialy nadwagi, bo na wlasnej skorze doswiadczalam wysmiewania za wyglad, chcialam wiec za wszelka cene oszczedzic tego moim dzieciom. Tylko jednej z nich dokuczano w szkole i nie za wyglad, dwie jakos sie uchowaly. Wtedy jednak nauczycielom jeszcze sie chcialo interweniowac. Teraz nawet palcem nie rusza, szczegolnie kiedy oprawcami sa pomioty wiadomokogo i kazda interwencja moze zostac poczytana jako oznaka rasizmu i zagrozona zemsta albo samego ucznia, albo jego rodzicow.
   Zdaje sobie sprawe, ze glodzenie dziecka nie zalatwi sprawy, ale moze oszczedzi choc jednego powodu do znecania sie nad nim. Nie wystarczy propagowanie multikulti i pozostawianie sprawcow bezkarnymi, nie wystarcza lekcje religii i samo straszenie, ze samobojca pojdzie do piekla, to jest narastajacy problem w szkolach i potrzeba innych dzialan, zeby male dzieci nie odbieraly sobie zycia.


18 października 2025

W ostatniej chwili

   Kiedy jade wlasnym autem jako kierowca, to specjalnie nie rozgladam sie na boki, zeby przypadkiem nie przydzwonic w kogos, ale w ubiegly piatek, kiedy wracalam autobusem od okulisty i Fielmanna, gapilam sie przez okno i mijajac cmentarz miejski, zauwazylam jakies wielkie portrety na terenie cmentarza. Widok byl dosc niezwykly, wiec pomyslalam, ze musze tam podejsc i zobaczyc, o co chodzi. Probowalam szukac w internecie, ale teraz wiem, ze wrzucilam nieprawidlowe haslo, wiec nic nie znalazlam. W sobote nie dalam rady, wiec polecialam w niedziele i, jak sie okazalo, byl to ostatni dzwonek, bo wystawa konczyla sie wlasnie tego dnia. 
   A byl to "Tydzien Godnosci", trwal od 5.10. do 12.10.25 i obejmowal wystawy, wydarzenia artystyczne, dyskusje oraz wieczor muzyczny. Organizatorem bylo miejskie hospicjum, a wystawa odbyla sie wlasnie na cmentarzu. Gdybym wiedziala wczesniej, pewnie odwiedzilabym tez inne miejsca. Ale na cmentarz zdazylam, obfotografowalam dla Was te wielkie portrety ludzi, ktorzy wypowiadali sie, co rozumieja pod definicja slowa GODNOSC, poza tym z boku wisialy transparenty z tym slowem w wielu jezykach, na samym dole jest wyjasnienie, w jakim to jezyku. W sumie dosc interesujacy projekt. Obejrzyjcie sobie: (oczywiscie ten oglupialy blogger publikuje wszystko od dupy strony, wiec poczatek jest na samym koncu, nie mam niestety wplywu na to brakoróbstwo)










Kaplica cmentarna





















   Kazdy portret mial osobny QR-Code, mozna bylo tym sposobem przywolac sobie dana wypowiedz na smartfonie. Niezly pomysl!
   I to by bylo na tyle, ze tak pojade klasykiem, mnie sie podobalo, choc jesli mam byc szczera, te wypowiedzi o godnosci byly dosc przewidywalne, w wiekszosci oklepane banaly, ale pomysl wystawy mimo to spodobal mi sie i ciesze sie, ze zdazylam ja zobaczyc.

16 października 2025

Jak sie nie da, jak sie da

    Ogladam sobie codziennie rano przypominajki na fb, to pozyteczna opcja, bo pamiec jest zawodna, zwlaszcza od pewnego wieku, wiec z sentymentem i lezka w oku patrze, co dzialo sie w danym dniu rok, dwa, dziesiec lat temu. Inna rzecz, ze nie wszystko pokazuja, co udostepnialam na wlasnym profilu, np. kiedys pokazywaly sie moje posty z bloga, ktore wklejalam na fb, ale od dluzszego czasu zaprzestali tego, nie wiedziec czemu. No w kazdym razie kilka dni temu trafilam na to:


   Gwoli wyjasnienia, bo pod tym wpisem na fb rozgorzala durna dyskusja osob, ktore lepiej ode mnie wiedzialy, ze mam pesel, ze musze go miec, ze wystarczy gdziestam zadzwonic i go sobie wziac.
   Do Niemiec wyjechalam w styczniu 1989 roku, na paszport, a dowod osobisty, taki zielony ksiazeczkowy zostawilam w komendzie milicji. Nie mialam w nim wsteplowanego peselu, bo mimo iz podobno wprowadzono ten numer identyfikacyjny juz w roku 1977, nie uzywalam go nigdy przed wyjazdem, choc pewnie, jak kazdemu obywatelowi Polski, zostal mi nadany. W 1995 roku, zeby dostac niemieckie obywatelstwo, musialam zrzec sie dotychczasowego. I zeby nie bylo, ze tylko Polacy byli zobowiazani do zrzekania sie wlasnego obywatelstwa, znajomy Amerykanin tez musial. Czyli z chwila zrzeczenia sie przeze mnie obywatelstwa, jak najbardziej legalnie i formalnie, zdaniu polskiego paszportu w ambasadzie, na krotki czas bylam bezpanstwowcem, dopoki nie dostalam glejtu o nadaniu mi niemieckiego. Zas w polskich ewidencjach ludnosci moje nazwisko i wszystko, co bylo z nim zwiazane (np. pesel) zostalo wykreslone. Mnie tam nie ma i argumenty, ze znajomi z Francji maja pesele (tak, bo maja adres zameldowania w Polsce), czy ze moga otworzyc w polskim banku konto (ja tez moglam otworzyc konto, ale nie moglam zostac bez peselu wspolwlascicielem konta mamy), porady, ze moge zadzwonic i dowiedziec sie peselu, bo na pewno go mam (no nie mam, bo zostalam WYKRESLONA z ewidencji, nie ma tam obywatelki AMP z domu P urodzonej wtedy i tam), wszystkie te argumenty majace na celu udowodnienie, ze jestem idiotka, bo mam pesel, ale nie chce mi sie go wydobyc z archiwow - jedynie rozgrzewaly mnie do czerwonosci. Tlumaczylam kazdemu jak dziad krowie na rowie, ale nie jestem pewna, do ilu osob moje tlumaczenie dotarlo. Bo Polacy mysla dwuwymiarowo, tam bez pesela wysrac sie nie mozna. Nie mozna tez podpisac petycji, a probowalam, bo bez pesela moj podpis sie nie liczyl.
   A potem wszystko sie zmienilo, mama przyjechala do Niemiec i po oficjalnym zameldowaniu sie tutaj dostala niemiecki numer, to cos w rodzaju polskiego pesela, ale tu nikt sie z tym tak nie obnosi, zeby nie moc czegos zalatwic, kiedy akurat nie ma go przy sobie. Potem poszlysmy z mama zakladac jej konto w banku, oczywiscie bez tego niemieckiego pesela, gdyby ktos chcial wiedziec. No i pani wystukuje wszystkie dane mamy, program jest, wystarczy wpisywac dane. No i w jednym miejscu kobieta zwatpila, bo w Niemczech kazdy dostaje dowod osobisty tylko na 10 lat, bez wzgledu na wiek, nawet stulatek musi pojsc po nowy, kiedy uplywa waznosc starego. A mamy polski dowod osobisty jest juz bezterminowy. Tymczasem w programie stoi: "dowod tozsamosci wazny do ....." i trzeba wpisac date, bo program nie przyjmuje "bezterminowo" i juz! Dokladnie jak program w polskim banku nie przyjmuje bez pesela. Ale o ile bank w Polsce odeslal nas z kwitkiem, tak bank w Niemczech zaczal glowkowac, jak obejsc ze zagwostke, bo mama konto musi miec. Urzedniczka poleciala dopytywac, bo ja sama to przeroslo, przyniosla ze soba jakies cos, co wygladalo jak maly router, podlaczyla do komputera i wtedy mogla obejsc te date "przydatnosci do spozycia" polskiego dowodu osobistego mamy. Mozna? No mozna, ale trzeba chciec. 

14 października 2025

Odhaczony

   Mam odhaczonego na liscie kolejnego lekarza, tym razem okuliste. Podczas
poprzedniej wizyty ostrzegl mnie, ze mam bukbron nie przyjezdzac autem w roli kierowcy, bo bedzie mi zakraplal atropine. Po badaniu stwierdzilam, ze wlasciwie moglam spokojnie prowadzic auto, bo nie mialam zadnych zaklocen widzenia, no ale ja jestem posluszna, co zreszta na dobre mi wyszlo, bo po badaniu, ktore wykrylo poczatki zacmy w prawym oku i koniecznosc okularow na dal (tych do czytania uzywam juz ok. 30 lat, z roku na rok oczywiscie coraz mocniejszych) i to beda moje pierwsze w zyciu, do tej pory na dal widzialam dobrze, ale jakos w ostatnim roku zaczelo sie psuc, jak caly czlowiek, wszystko wysiada, wzrok, sluch, stawy i wewnetrzne watpia, a czlowiek wysiaduje krzesla w poczekalniach u kolejnych specjalistow. Innych juz od tych, do ktorych chodzilo sie wczesniej, bo wiekszosc z nich poprzechodzila na emeryture, a ich miejsce zajal mlodszy narybek, czesto potomek. Tak bylo z naszymi pediatrami, ja z dziecmi chodzilam do ojca, najmlodsza z chocholami jest w tym samym gabinecie, ale u jego syna. Podobnie maja z dentysta, po ktorego smierci syn objal praktyke. Okulista tez mi odmlodnial, ale ma inne nazwisko od tego pierwszego. 
   Skoro juz bylam w miescie, a zagladam tam naprawde rzadko, to przeszlam sie po starowce, wciagnelam dwie kulki przepysznych lodow u ulubionego Wlocha, pogapilam na wystawy, skonstatowalam, ze chuscianych bab jest znacznie wiecej niz kiedy bylam tam ostatnim razem, i powedrowalam do Fielmanna zamawiac okulary. Sporo czasu zmitrezylam u optyka, bo bylo tam okrutnie duzo klientow. Zamowilam okulary na dal i nowe do czytania i jak zwykle nic nie zaplacilam, bo mam tam zalozone ubezpieczenie (dycha na rok, a wiec jak za darmo) i co dwa lata przysluguja mi nowe okulary. Oprawki mam do wyboru, sa darmowe, sa z doplata i sa wyjarkowo drogie, ale ja biore te darmowe, bo mam w dupie, jak oprawki wygladaja, one maja trzymac szkla, a ja mam móc przez nie widziec, nie wybieram sie w nich na Fashion Week do Paryza, zeby mnie jakies pancie mialy brac na jezory, ze mam oprawki nie z ostatniego sezonu od Diora. Nie jestem i nigdy nie bylam prozna, za to praktyczna i nienawidzaca przymierzania, wybierania i marudzenia. Ta widoczna za zdjeciu dziewczyna juz siedziala i wybierala z optyczka okulary, kiedy weszlam do sklepu. Przez ten czas mialam dosc dlugie czekanie, badanie wzroku, dalsze czekanie, wybranie oprawek, zalozenie ubezpieczenia na okulary na dal, podpisanie tego wszystkiego (czas: godzina albo dluzej), a ona jeszcze nie wybrala odpowiadajacych jej oprawek, przymierzala, pindrzyla sie przed lustrem, wybrzydzala, marudzila. Ja zdazylam wyjsc ze sklepu, ta jeszcze przymierzala. Dzieki takim eksponatom czas oczekiwania u optyka przedluza sie w nieskonczonosc, pinda zachowuje sie, jakby byla jedyna na swiecie.
   Do powrotnego autobusu mialam jeszcze 40 minut, wiec poszlam do pobliskiej galerii handlowej i znalazlam sporo fajnych rzeczy, ktore beda sie nadawaly na prezenty gwiazdkowe, wiec kiedy bede odbierala okulary, zrobie tam przy okazji zakupy, wezme ze soba jakas torbe czy tam plecak, bo znow pojade autobusem, tak jest znacznie wygodniej i taniej niz placenie za parkowanie 5€ za godzine. 







12 października 2025

Co dalej?

   Mamy wprawdzie dopiero pazdziernik, ale wiele osob mysli o listopadzie i dniu wszystkich swietych, juz powoli zaczyna sie to cmentarne szalenstwo, zwlaszcza kiedy bliscy, o ktorych groby sie dba, rozrzuceni sa po wielu roznych cmentarzach, niekoniecznie w miejscu zamieszkania, wiec zeby to ogarnac, juz teraz zaczynaja sie cmentarne wycieczki, glownie w weekendy, bo jesli ktos pracuje, to wiadomo. 
   Niedawno rozmawialam z P. ktorego rodzice i siostra matki (taka druga matka P. ktora nie pracowala i go wychowywala) pochowani sa juz tutaj. To osoby bardzo wierzace, wiec nie bylo opcji spopielania, a pogrzeb mial byc klasyczny, a wiec bardzo kosztowny, ale pieniadze na to byly, wiec nie bylo sprawy. Ciocia zmarla dokladnie 25 lat temu i teraz wlasnie wypadaloby od nowa oplacic miejsce na cmentarzu. P. nie chce tego dalej ciagnac, sam juz jest krotko przed emerytura, jest ateista i zwolennikiem pochowkow urnowych i anonimowych, jego dzieci, podobnie zreszta jak moje, nie byly wychowywane w tych cmentarnych celebracjach. Moje maja zapowiedziane, ze chcemy kremacji i pochowku anonimowego w lesie, bo po pierwsze jest to najtansza opcja, a po drugie chce im oszczedzic kosztow opieki nad grobem, pomnikow, pachtow, obowiazkow itp. Albo beda pamiec po nas nosily w sercu, albo nie, wiec po co mam je posrednio zmuszac do pamietania o grobie i generowac niepotrzebne koszty. 
   Ale wracajac do P. grob jego rodzicow jest glebinowy, oboje leza jedno nad drugim, a jest tam jeszcze miejsce na urne, wiec jego dzieci maja go gdzie pochowac, gdyby moje chcialy dla nas nowe miejsce pochowku na cmentarzu, nawet takie male jak na urne, to musza liczyc od kilkuset do kilku tysiecy, zaleznie od miasta, miejsca itp. Jak juz takie miejsce jest, to inna sprawa. Z tym, ze grob rodzicow P. jest oplacony na kolejne lata i prawdopodobnie on zadba o to, zeby jego dzieci mialy jak najmniej wydatkow.
   A ja... no coz, z pewnoscia ani nie bede juz jezdzic do Polski na groby, ani nie bede ich dalej oplacac, bo to nie ma najmniejszego sensu, a poza tym nie mam na to kasy. Ten grob dziadkow w Warszawie na Powazkach jest panstwowy, wiec nie zostanie zlikwidowany, ale kiedy zabraknie kuzyna, ktory czasem jeszcze umyje go i polozy jakas zielenine, to pozostanie taki niezadbany. Grob drugich dziadkow i mojego taty w Lodzi jest jeszcze oplacony, ale i tam nie mam zamiaru tego ciagnac, wiec kiedy uplynie czas pachtu, niech robia z nim, co chca. Grob tesciow na cmentarzu ewangelickim jeszcze istnieje, choc musi byc juz mocno zarosniety, bo tam nikt sie nie dopomina tak bardzo oplat, a wiadomo, ze wielu potomkow lezacych tam nieboszczykow powyjezdzalo do Niemiec, wiec pastor niespecjalnie jest wyrywny te groby likwidowac. Chociaz juz czesc cmentarza ewangelickiego zostala oddana do uzytku (sprzedana?) katolikom, pewnie zeby sie teren nie marnowal, wiec jest opcja, ze i ta czesc, gdzie spoczywaja tesciowie, tez zostanie kiedys sprzedana. 
   Mozecie mnie zhejtowac, ale mnie jest naprawde zupelnie obojetne, co stanie sie w przyszlosci z grobami, ja mam swoich bliskich w sercu, przy czym jestem wrogiem tej nachalnej kultury cmentarnej, szczegolnie teraz, kiedy groby sa zarzucane chinskim plastikowym kiczem, tymi lampionami i sztucznymi kwiatami. Ja, podobnie jak Klarka, nie chcialabym lezec pod zwalami tych smieci. Kiedys dawno nioslo sie na cmentarz gliniana czarke wypelniona stearyna i stroik z jedliny, teraz na cmentarzach odbywa sie festiwal nieekologicznego ohydztwa. U nas wszystkich swietych to normalny dzien pracy, a tych niewielu katolikow, ktorzy tego dnia odwiedzaja cmentarze, nie robi z tego pokazowki i na szczescie poprzestaje na skromnych i ekologicznych stroikach. 
   Jestem wdzieczna mamie, ze zdecydowala sie spoczac w Niemczech i oszczedzic mi wysilku i kosztow, a przede wszystkim kontaktow cmentarnych w Polsce, jako ze tam cmentarze sa pod wladaniem kosciola. Jeszcze nie wiem, czy chcialaby miec grob urnowy, czy tak jak my spoczac anonimowo w lesie, nie pytam, nie naciskam, ale mam juz ten wewnetrzny spokoj, ze nie musze z tym jezdzic do Polski.

10 października 2025

Fatum

   Bardzo mi, qrna, sluza te nieprzespane noce, ostatnio jakies fatum sie na mnie zawzielo i postanowilo mnie wykonczyc. Trwa to jakies dwa tygodnie, moze troche dluzej, i na powaznie zaczyna mnie wqrwiac i meczyc. Zawsze sypialam dobrze, no ale sie zestarzalam, dziwne tylko, ze dopiero od dwoch tygodni. Miewalam czasem dziwne noce, ale byly to pojedyncze przypadki, teraz mam tak co noc. Jako ze jestem nerkowcem z tendencjami do kamieni nerkowych, pije w dzien sporo, wiec w nocy najczesciej musze wstawac, do rzadkosci naleza przespane w calosci noce. Ale po skorzystaniu z toalety natychmiast zasypialam. Teraz nie budzi mnie pecherz, tylko jakies inne cholerstwo i to na ogol zawsze blisko godziny 3.00. Udalam sie nawet do wujka gugla z pytaniem, co to za franca byc moze. No np. alkohol przed snem (odpada, nie pije), pozna kolacja i pelny zoladek (nie jem pozno), duszna sypialnia (spimy w chlodzie, nigdy nie odpalamy tam grzejnikow, okno jest na ogol uchylone), cykl snu i przygotowywanie sie organizmu do nowego dnia (a wczesniej sie nie przygotowywal? dopiero od dwoch tygodni?), korzystanie i obecnosc obok lozka urzadzen elektronicznych (telefon lezy w kuchni, w lozku nie uzywam), bezdech nocny i stres. No jasne, tu cie mam! Mam bowiem od ponad 20 lat zdiagnozowany bezdech nocny, ale poniewaz zaproponowano mi maske na noc, to od razu zrezygnowalam, bo 1. sypiam wylacznie na brzuchu i na boku, 2. z tym kneblem na paszczy moglabym zapomniec o spaniu, 3. nosilabym odcisk maski na pysku przez caly dzien. To juz wole we snie umrzec niz sie tak meczyc, ale paczta ludzie, minelo ponad 20 lat, a ja zyje, tylko w nocy sie mecze. No i ten slynny stres, bo jak konowaly nie wiedzo, co temu pacjentu dolega, to w leb go stresem i sprawa zalatwiona. Serce przestalo mi wspolpracowac, a rozliczne badania nie zalatwily zadnej diagnozy - stres, w uszach mi dzwoni tak, ze moglabym sobie leb odrabac od wqrwu - oczywiscie stres, nie spie po nocach - no jakze inaczej, stres. No wiem, ze go mam, tego stresa, ale zeby az tak mnie opanowal??? Zasypiam bez najmniejszych problemow, jestem zmeczona po dniu pelnym wyzwan, czesto latam po swiezym powietrzu z Toyka i mecze sie fizycznie, wiec z zasypianiem nie mam szopek, dotad tez nie mialam z przesypianiem calej nocy, teraz sie to zmienilo i wkurza.
   I co gugiel na koniec radzi? OGRANICZ STRES radzi sukinkot, tylko nie pisze, jak mam to zrobic. Kawy i alko nie pije, urzadzen nie uzywam, spie w chlodzie, aktywnosci mam w dzien po kokarde, nie zre po 18.00, ale z tym stresem to pojechal po bandzie bez trzymanki. JAK?!? Na szczescie na sam koniec malym drukiem kaze pojsc do lekarza, bo przyczyna moze byc inna. Tylko kiedy ja mam znalezc czas na kolejnych lekarzy? Terminarz w pazdzierniku swieci sie u mnie na czerwono, mam tyle do zalatwiania, ze nie mam nawet czasu podzwonic po lekarzach, a wielu zu nich nie chce w ogole przyjmowac nowych pacjentow, wiec najczesciej jest to droga przez meke i dodatkowy stres.
   Ale jest jeszcze inne wytlumaczenie i gdybym tak mocno nie stapala po ziemi, to pewnie bym sie go uczepila jak pijany plotu:


   Taaa... jakas dusza, ktora utknela miedzy swiatami i trafic nie moze we wlasciwe miejsce, postanowila zaklocac mi sen. Potrzebuje egzorcysty?

08 października 2025

Rocznica

    Czy wczoraj ktokolwiek z Was przypomnial sobie, co wydarzylo sie dokladnie dwa lata wczesniej? 7 pazdziernika 2023 roku byl dniem ekstremalnego barbarzynstwa, ktore rozdarlo serce Izraela. Hamas dopuscil sie brutalnego ataku terrorystycznego, ktory stal sie zarzewiem kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie. Radykalna islamska grupa terrorystyczna nie tylko ostrzelala Izrael rakietami ze Strefy Gazy, ale dopuscila sie masakry cywilow podczas Festiwalu Supernova. Na miejscu zostalo zamordowanych kilkaset osob, wielu innych zostalo uprowadzonych jako zakladnicy. Gdyby na fali wspolczucia ofiarom z Gazy ktos zapomnial o tamtym wydarzeniu, kliknijcie sobie i poczytajcie TUTAJ. To, co obecnie dzieje sie w Gazie, jest jedynie nastepstwem, a wedlug zydowskich zasad "oko za oko" to prawo talionu oznaczajace kare rowna wyrzadzonej krzywdzie. 
   Dzisiaj, dwa lata po tamtych tragicznych wydarzeniach, zyjacy w Niemczech Zydzi smiertelnie boja sie zostac jako tacy rozpoznani na ulicy. Nie nosza juz jarmulek czy gwiazd Davida na lancuszkach, czesciowo ze strachu przed Hamasem, ale glownie przed haslami wypisywanymi na progach ich domow w Berlinie, Hamburgu czy Frankfurcie.
   Jak niemieccy politycy mogli dopuscic do tego, ze antysemityzm znow stal sie spolecznie akceptowalny na szkolnych podworkach, w salach wykladowych wyzszych uczelni czy na stadionach? Tak glosno wykrzykuuje sie hasla o roznorodnosci, ale odwraca sie wzrok, gdy nienawisc do Zydow szaleje pod plaszczykiem "solidarnosci z Palestyna". Nazywaja to wolnoscia slowa, podczas gdy jest to ewidentnie mowa nienawisci. Antysemityzm znow stal sie glosny, ale trzeba byc od niego glosniejszym, bo ci, ktorzy milcza, kiedy tlum ryczy, dawno juz przegrali. Wiekszosci z nas pokoj na swiecie lezy na sercu, nie tylko na Bliskim Wschodzie w Izraelu i Gazie, ale i tu, blizej nas tuz za miedza. Jednak nadzieja to nie dar, to ciezka praca.
   7 pazdziernika nie moze stac sie symbolem tego, ze nienawisc jest silniejsza od przyzwoitosci, antysemityzm kwitnie tam, gdzie odwaga milczy. No coz, Niemcy swiadomie lub naiwnie sprowadzili do siebie miliony zajadlych antysemitow, co oczywiscie  nie moglo sie dobrze skonczyc. Nienawisc do Zydow spada rowniez na ich obroncow.

06 października 2025

Jubileusz

    W pazdzierniku 2010 roku, czyli 15 lat temu, popelnilam swoj pierwszy wpis na blogu "Swiat to Dzungla" i tak jakos mnie to wciagnelo, ze niewiele pozniej pisalam juz codziennie. Wtedy inaczej sie blogowalo, z czasem blogi spowszednialy, powstaly inne platformy, glownie te obrazkowe, tiktoki, instagramy czy jutuby. Pisanie wychodzi z mody, ale na szczescie jeszcze nie calkiem wyszlo, jest sporo ciekawych blogow, wiec mam co czytac. Pewnie dalej ciagnelabym te dzungle, ale blogger narazil mi sie zmianami, ktore niestety nie wyszly mu na dobre. Do dzisiaj z lezka w oku wspominam niegdysiejsza latwosc umieszczania zdjec, wybieralam od razu wszystkie, ktore mialy byc w danym wpisie, a pozniej sobie je po kolei wklejalam. Po kolei - to slowo klucz, bo teraz tak "poprawili", ze wybierajac kilka zdjec naraz, blogger wkleja je w sobie tylko znanej kolejnosci, a administrator bloga nie ma na nic wplywu. Mozna oczywiscie wybierac po jednym zdjeciu, ale przedluza to niepotrzebnie i komplikuje prace. Zawsze wiedzialam, ze lepsze jest wrogiem dobrego. To samo dzieje sie na fb, bylo dobrze, to tak "ulepszyli", ze czasem dostaje powiadomienia w kilka dni po opublikowaniu interesujacych mnie tresci, strona nie odnawia sie automatycznie np. podczas dyskusji pod wpisem, trzeba wciaz samemu cisnac, bo nie widac nowych komentarzy. Albo ci programisci sa coraz glupsi, albo ktos celowo robi nam na zlosc. Fb wqrwia mnie ostatnio tymi reklamami, czyli zawoalowana sugestia, zeby wykupic abonament i placic za to, co powinno byc darmowe. Jakby Cukierberg mial za malo kasy, to oprocz wprowadzenia platnych abonamentow, jeszcze sukinkot cenzuruje tresci. A jak wiadomo, cenzura to dyktatura.
   No ale ja mialam o blogu. Obrazilam sie wiec na bloggera, pozegnalam z czytelnikami i sobie poszlam. Ale ze zawsze mialam duzo do powiedzenia, zaczelo mi brakowac miejsca, gdzie moglabym sie wygadac. Troche gadalam na fb, ale nie wszyscy, ktorzy chcieliby posluchac moich wynurzen, maja tam konta, wiec powoli zaczelo mi sie za blogiem tesknic, a moj foch ulatywal. Wreszcie stwierdzilam, ze pora zalozyc nowy blog i probowalam tego na Wordpressie, ale cos mi nie szlo, wiec zrezygnowana wrocilam na bloggera, ktory juz jako tako znalam. I tak powstaly najpierw Dezinformacje i Konfabulacje, przechrzczone pozniej na Aureole z Alufelgi.
   Na starym blogu zostalam milionerka, kiedy go opuszczalam, mialam póltora miliona wejsc, teraz jest ponad 1.700.000, a wiec jeszcze nie popadl w kompletne zapomnienie. Tutaj doczekalam sie ponad 560.000 wejsc to nie najgorzej na pisanie co drugi dzien z przerwami na wyjazdy, szpitale i inne schizy czy doly psychiczne. Ogolnie chce mi sie jeszcze pisac, choc czasem wydaje mi sie, ze zainteresowanie tym blogiem spada, co bardzo zniecheca. Ale ja nie poddaje sie zadnym przymusom, jak mi sie znudzi, to przestane pisac i tyle.
  Ciesze sie, ze Was mam, ze jestescie ze mna, moi Drodzy Czytelnicy.

04 października 2025

Milosc czy wyrachowanie?

    Calkiem przypadkiem natknelam sie na yt na film o pewnej ok. 50-letniej Niemce, ktora zlikwidowala cale swoje zycie tutaj i z niemala sumka spadku po matce wyemigrowala do jakiegos kraju w Afryce, nie pomne juz gdzie dokladnie. Tam poslubila znacznie mlodszego od siebie tubylca i postanowili razem zalozyc cos na ksztalt ichniej agroturystyki dla zachodnich turystow. Nie jest wazne, czy im sie powiodlo, bo nie o tym chcialam pisac, ale kiedy ogladalam ten filmik, z boku pokazaly mi sie kolejne propozycje podobnych par. Losy ich byly rozne, albo te starsze niewiasty jechaly do swoich wybrancow, by rozpoczac z nimi nowe zycie, albo, co bylo czestszymi przypadkami, oni takim sposobem zalatwiali sobie calkiem legalna wize do lepszego swiata. Kiedy juz ochloneli po miesiacu miodowym, bywalo roznie, no bo coz taki mlody chlopak mial robic z niespecjalnie apetyczna zona?
Pogadac tez nie bardzo bylo o czym, bo bariera jezykowa, do pracy sie facet nie rwal, skoro utrzymanie rodziny lezalo w gestii zony. Zaczal coraz czesciej wychodzic, spotykac sie ze swoimi ziomkami, bywac na dyskotekach, a protesty zony skutkowaly najczesciej rekoczynami. Seksu tez bylo coraz mniej, w koncu nie musial juz sie wykazywac, bo pobyt mial juz przyklepany. 
   Takich przypadkow jest bardzo duzo, owdowiale lub rozwiedzione zamozne Europejki jezdza sobie na egzotyczne urlopy, tam poznaja zdesperowanych mlodych autochtonow, ktorzy gotowi sa stawac na rzesach i dogadzac urlopowiczce, zeby albo tam na miejscu zarabiac niemale napiwki, albo przy odrobinie szczescia i z jej pomoca dostac sie w miare legalnie do europejskiego Eldorado. 
   I zeby nie bylo, panowie rownie czesto sprowadzaja sobie do domow mlode Filipinki, Tajki czy kobiety z bylych republik radzieckich, dlaczego wiec panie  mialyby byc gorsze i pokrzywdzone, w koncu mamy rownouprawnienie. Niby tak, ja jednak widze roznice w stopniu zenady. Poza tym importowane zony w mniejszym stopniu okradaja swoich mezow, sa raczej nastawione na stworzenie rodziny, dzieci, gospodarstwo i dogadzanie mezowi. Im tez bowiem status mocno sie poprawia, ale one raczej okazuja za to wdziecznosc. 
   Kobiety europejskie sa bardziej samodzielne, samostanowiace, zarabiajace wlasne pieniadze, wymagajace, ale tez bardzo odczuwaja samotnosc, a tu nielatwo o partnera, bo ich rowiesnicy wola mlodsze. Szukaja wiec bliskosci u tych bardziej ekspresyjnych w okazywaniu uczuc mezczyzn z poludnia. Sklamalabym, gdybym twierdzila, ze wszystkie zwiazki koncza sie fiaskiem i oszustwami, bywaja rowniez trwale i szczesliwe malzenstwa, ale nie sklamie, jesli powiem, ze to jednak rzadkosc. W przeciwienstwie do importowanych zon. Trudno sie dziwic, ze otoczenie takiej kobiety, ktora sprowadza sobie znacznie mlodszego kolorowego kochasia, reaguje na ten fakt nieufnie i krytycznie. Ale co poradzic na motyle w brzuchu i swieze doznania erotyczne, nielatwo odwiesc mamusie czy innego czlonka rodziny od ryzyka, kiedy mysli kroczem.
   P.S. Toyboy Madonny jest od niej mlodszy o 38 lat, bez wysilku moglby byc nie tylko jej synem, ale nawet wnukiem.

02 października 2025

Chocholy na wakacjach

   Koniec wrzesnia przyniosl ze soba dosc ladna pogode i o ile w sobote bylo pochmurno, choc cieplo, tak w niedziele pokazalo sie nawet slonce. Mialysmy pojsc z corka na swieto Gesiarki. Dla nowych Czytelnikow: to taki symbol mojego miasta i najczesciej calowana dziewczyna na swiecie. Kazdy bowiem swiezy doktorant po obronieniu pracy, jest wieziony na wózku pod Gesiarke, musi wspiac sie na dosc wysoko polozony cokól i pocalowac nasza Gänselisel. Co roku tez wybierana jest "ludzka" Gesiarka, ktora przez nastepny rok pelni role reprezentacyjna (podobnie jak Miss). Wlasnie na takim swiecie Gesiarki jest przedstawiana mieszkancom, a przy okazji dzieja sie wokolo rozne atrakcyjne rzeczy, gra muzyka, dzieciaki albo skacza na tych dmuchanych ustrojstwach, albo jezdza na karuzelach, maluje sie im buzki, wszedzie stoja stragany z pamiatkami i przekaskami, a do tego sklepy maja otwarte. Wszystko to wabi tlumy na stare miasto, a ja, choc tlumow nie lubie, poswiecam sie dla dzieci. 
   Nie tym razem jednak, co bylo mi nawet na reke. Córka zadzwonila, ze musi sie pakowac, po poludniu przyjedzie jej kolega z pracy i beda przekladac siedzenia dla dzieci oraz dopakowywac auto, bo o 3.00 w nocy ma po nia i po dzieci przyjechac, wiec zeby wszystko bylo juz gotowe na tip-top, zeby nie robic tego w nocy. Córka bowiem zabiera sie z tymze kolega F. i jego synem na urlop do Francji. Kolega ma tam dwutygodniowa delegacje, a ze zawsze wynajmuja im tam mieszkanie Airbnb, to zmieszcza sie wszyscy, dojazd tez maja na koszt firmy. Corka bedzie opiekowala sie cala trójka dzieciakow, bedzie gotowala dla wszystkich i posiedzi z chocholami dwa tygodnie w cieple, a F. bedzie sobie pracowal. Takie tam przyjemne z pozytecznym. Ja tu bede kwiatki podlewac, skrzynke na listy oprozniac i ogolnie pilnowac chalupy zdalnie.
   Poszlam wiec robic przyjemnosc Toyce, wybralysmy sie znow na Dransfelder Rampe (to nieczynna juz stara trasa kolejki waskotorowej do Dransfled), ale tym razem zeszlysmy z niej trzecim zejsciem prowadzacym po bardzo stromych schodach do gory. Jakims cudem wczolgalam sie i gdyby to byl koniec wspinaczek, to nie byloby dramy, ale dojscie stamtad do ulicy jest tez pod gorke, wprawdzie nie jakos stromo, ale kilkaset metrow. Cale szczescie, ze przy ulicy stoi lawka, jest gdzie odpoczac i zlapac oddech. Zrobilysmy ok. 10 kilometrow, wiec chodzic moge, ale wspinaczki jeszcze mnie wyjatkowo mecza. 

   
   Po drodze odkrylam wiele drzew gruszkowych, pod ktorymi bylo sporo spadow, ale nie mialam w co ich zapakowac, wiec w poniedzialek, kiedy jeszcze mialam wolne, poszlysmy z Toyka z torba i plecakiem na gruszki. Tym razem zeszlysmy z Rampy wczesniejszym zejsciem, wprawdzie tez pod gorke, ale krótki odcinek. Dobrze nie jest, ten spacer mnie lekko wykonczyl, sapanie wrocilo, dodatkowo zarzucalo mna jakbym byla lekko pijana. A juz droga do domu z plecakiem pelnym klapsow (ponad 7kg) dokonal reszty, dorznal mnie tak, ze prawie nie moglam wejsc po tych moich siedmiu schodkach do mieszkania. 


   Tych gruszek jest tam zatrzesienie, ale teraz juz wiem, ze nigdy wiecej nie pojde tam pieszo, podjade autem jak najblizej sie da i ten kawalek moge przejsc, ale juz na pewno nie taki kawal drogi, jaki zrobilam w poniedzialek. Obym sobie nie zaszkodzila! Bo w zasadzie to ja jeszcze nie powinnam dzwigac. Za to zaraz po poludniu upieklam ciasto z gruchami i to mimo niemalych zakwasow.




30 września 2025

Turniejowo

    Corka, mama chocholow, zaproponowala mi sobotni wyjazd do zamku Berlepsch, gdzie mial sie odbywac turniej rycerski. Tu u nas w okolicy, nawet w samej Getyndze jest sporo takich imprez, ale ani ona, ani ja nie widzialysmy tego z bliska, wiec czemu nie, ja tam zawsze jestem chetna na wypady rodzinne. 
   Kilka slow o samym zamku, ktory jest w posiadaniu rodziny Berlepsch, a jego obecny wlasciciel jest znajomym naszego P. Jako ze nielatwo finansowo utrzymac taki "domek" jak na zdjeciu ponizej...


   ... przeto hrabia B. kombinuje jak kon pod gorke i poleca rozne platne uslugi, zeby jakos wystarczalo na remonty i ogrzewanie tego molocha. Organizuje w zamku sluby i wesela z hotelem dla gosci i mlodych, jest restauracja, wycieczki z przewodnikiem, turnieje rycerskie, slowem facet orze jak moze. My bylismy tam kiedys ze slubnym, krotko po adopcji Toyki w 2017 roku. Dla ciekawych: KLIK, KLIK i KLIK
   Tym razem jednak wybralysmy sie z corka i chocholami ogladac rycerzy i ich zmagania. Jak sie pozniej zorientowalysmy, towarzystwo bylo nie tylko niemieckie, tam byli tez NASI i rzucali zlekka lacina. Za mozliwosc wjechania na pastwisko chcieli 2 euro, za wejscie na teren kramow i areny zmagan rycerskich po 14€ od twarzy, na szczescie dzieci jeszcze zalapaly sie na gratisa.








   Uczestnicy byli odpowiednio poprzebierani, nie tylko rycerze, ale i osoby im towarzyszace, panie w sredniowiecznych szatach, nawet male dzieci byly ubrane odpowiednio do okolicznosci i to bardzo mi sie podobalo. Z calego turnieju obejrzalam jedna walke, bo po pierwsze mnie to niespecjalnie interesuje, a po drugie dzieci sie nudzily, bo takie imprezy to nie ich grupa wiekowa.



   Troche posnulysmy sie po terenie, a byl ci on blotnisty ze ojesusmaria, bo poprzednie dni byly deszczowe. Poogladalysmy rozniaste rekodziela, ale niczego nie kupilysmy, bo ceny byly dla nas nieakceptowalne. Bardzo podobaly mi sie wyroby z drewna i futra, znaczy skory owcze owiec ras przeroznych z dluzszym lub krotszym wlosem, byly tez dywany ze skory krowiej, bardzo fajne, ale drogie. Chocholy byly nastawione glownie na jedzenie i zabawy, jakos widok rycerzy ich nie ruszal.





   Jedno stoisko niby dla dzieci omijalysmy szerokim lukiem. Tam trzeba bylo rzucac szczurami (pluszowymi, ale jednak) w sciane usiana pulapkami na myszy (foto nizej) i jak kto trafil, mogl wygrac luk i szczaly. Nie dosc, ze to uczenie znecania sie nad zwierzetami, to jeszcze wygrana moglaby zrobic krzywde. Byly jeszcze stoiska "poszukiwaczy zlota", ale tam mozna bylo sie zdrowo pochlapac, wiec tez obchodzilysmy z daleka. Najwiecej frajdy mialy chocholy na starodawnej karuzeli napedzanej korbka przez przebranego mezczyzne.





   Bylo tez mini zoo.








   I kosciotrup.


   Na koniec posililismy sie wprawdzie niezdrowo, ale dzieci tak lubia, wiec i bapcia pozarla frytki, a niedobra kielbase oddalam psu siedzacemu przy sasiednim stoliku, ktory chciwie o nia zebral, oczywiscie najpierw spytawszy jego opiekunow.


   Po czym z ulga udalismy sie na pastwiskowy parking i pojechalismy do domu lzejsi o kilkadziesiat euro. Wrazenia ogolne: zbyt blotniscie, zbyt glosno i stanowczo za drogo. Nigdy wiecej!

Nie tak dawno...

     ... dyskutowalismy sobie u Pani Puszkowej o kotach na blatach kuchennych, stolach i wszedzie tam, gdzie nie powinny wlazic, ale nic sob...