Jak czesc z Was juz wie, 9 grudnia mialam termin do kardiologa na kontrole tej przekletej malej maszynki, ktora nie pozwala mi umrzec i wali prundem, kiedy serducho leni sie z praca. Pomijajac wiele ograniczen, jakie mnie w zyciu i po smierci czekaja, np. nie wolno mi przechodzic na lotniskach przez magnetyczne bramki, nie moge poddac sie badaniu rezonansem magnetycznym, a kiedy zejde, to najpierw musza to ze mnie wydlubac, zebym mogla wjechac do pieca krematoryjnego, to moim zdaniem to swinstwo zostalo umieszczone nie w tym miejscu co trzeba. Przy niektorych ruchach staje mi to na sztorc i w ogole rusza sie pod skora. Rozmawialam z innymi dumnymi posiadaczami rozrusznikow i oni nawet nie czuja, ze cos tam maja, a poza tym zyja lepiej. A ja nie, nie ma roznicy miedzy PRZED a PO wszczepieniu rozrusznika. Malo tego, od czasu do czasu czuje sie tak zle, ze robie sobie ekg smartwatchem i wychodzi mi, ze mam migotanie przedsionkow. Kiedy mi tak migotalo dzien za dniem, udalam sie do rodzinnej, u niej oczywiscie ekg bylo wzorcowe, ale pokazalam jej na telefonie te migotania. Dala mi inne leki, kazala wydrukowac te ekg z migotaniem i pokazac kardiologowi. Tak zrobilam.
No i dowiedzialam sie, ze wszystko jest w porzadku, ale o malo nie zeszlam z wrazenia, kiedy po polozeniu czytnika na miejscu wszczepienia rozrusznika, lekarz zaczal odczytywac z komputera, ktorego dnia mialam te migotania, o ktorej godzinie i jak dlugo trwaly, ale ze mimo wszystko nie byly zagrazajace mojemu zyciu. Co wiecej, daty zgadzaly sie z moimi wydrukami, a to znaczy, ze pomiary zegarkiem sa wiarygodne. Mnie natomiast wystraszylo, ze mam w sobie cos, co umozliwia zdalne mna sterowanie. Ale nie tylko, mozna rowniez zdalnie to ustrojstwo wylaczyc, czyli posrednio mnie zabic. Zaraz pomyslalam o Szwedach, ktorzy pozwolili wszczepic sobie pod skore chipy z dowodem osobistym, prawem jazdy, karta ubezpieczeniowa, bankowa i czym tam jeszcze, ktorzy juz nie musza brac niczego z domu, bo wszystkie dane o sobie maja w sobie. Ja mam maszynke, ktora z jednej strony ratuje mi zycie, a z drugiej pozwala teoretycznie mna sterowac. Juz przeciez w antycovidowych szczepionkach dostalam podobno jakies nanoroboty, a majac przy sobie smartfon, jestem latwa do zlokalizowania przez "sluzby". Chyba jednak zaczne nosic na lbie durszlak wylozony od srodka folia aluminiowa, a na piersi olowiana zbroje. Qrna, no boje sie tej nowoczesnej techniki.
Kilka dni temu w Rosji wlasciciele samochodow marki Porsche nie mogli ich uruchomic. Zachodzilo podejrzenie, ze jakis ukrainski haker dostal sie do systemu i spowodowal niemoznosc uzywania aut tejze marki. Jesli wiec hakerzy moga unieruchomic tysiace pojazdow, to jaki problem unieruchomic i takim sposobem powoli zabijac nosicieli rozrusznikow? No nie poczulam sie komfortowo z ta wiedza.
Na moje skargi, ze wbrew nadziejom i oczekiwaniom nie czuje sie zdecydowanie lepiej, przystojny profesor Lüthje oznajmil, ze jesli juz, to na pewno nie serce jest tego przyczyna, bo ono, wedlug jego sciagi w komputerze, pracuje teraz dobrze. Wyregulowal mi jeszcze rozrusznik o tyle, ze obnizyl poziom pulsu, przy jakim rozrusznik ma reagowac, zeby, jak powiedzial, zmusic serce do samodzielnej pracy.
No i za pol roku mam sie zglosic na kolejna kontrole. Troche mnie ta wizyta uspokoila, bylam bowiem pewna, ze trzeba bedzie ponowic operacje, bo jakos mialam dziwne wrazenie, ze mi te cewniki wysunely sie z serca, a tu okazalo sie, ze naleze do niewielkiego procenta pacjentow, u ktorych rozrusznik lata sobie pod skora, a nawet udaje wzwody, bo to podobno tez sie zdarza i jest normalne. Profesor ucieszyl sie, ze w styczniu mam termin do pulmonologa, bo tez ma nadzieje, ze cos wiecej sie wyjasni oraz rowniez jest zdania, ze to wszystko, co sie ze mna wyprawia, moze byc nastepstwem przechorowanych covidow. A ja powoli godze sie z tym, ze juz nie pohasam w zyciu, skoro nawet spacery z psem staja sie dla mnie wyzwaniem.
No i okazuje sie, ze jestem zdalnie sterowanym cyborgiem, a maszty 5G pomagaja mi wlasciwie funkcjonowac. CBDU
A tak calkiem przy okazji poskarzylam sie, ze mam problemy ze snem, a zaczely sie po nowych lekach od rodzinnej i ze po poszukiwaniach internetowych dzialan ubocznych wyszlo mi, ze to betabloker brany dwa razy dziennie. Ustalilismy, ze mam brac raz, a gdyby skutki uboczne dalej dawaly mi sie we znaki, mam go zupelnie wykluczyc. Tymczasem juz drugiej nocy po zaprzestaniu brania betablokera wieczorem, zegarkowa ocena snu wspiela sie na 78, po serii nocy ocenianych na ok 20-30.

Niesamowite, wychodzi na to ze jestes cyborgiem. A jak jeszcze kilka urzadzen technicznych wmontuja w Ciebie to bedziesz wieczna.
OdpowiedzUsuńJesusmaria! A liczylam, ze zaprzeczysz, a Ty, Brutusie, jeszcze mi wieszczysz wieczne zycie, kiedy juz teraz tego mam po dziurki w nosie.
Usuń