Smieszy mnie zawsze, kiedy osoby uwazajace sie za katolikow, zapewniaja gorliwie, ze nie wierza w kosciol ani w ksiezy, tylko w boga. Wierzyc to mozna jedynie w cos, czego nie mozna naukowo udowodnic, czego nie mozna zobaczyc, uslyszec, posmakowac, dotknac czy powachac. Nie mozna wiec nie wierzyc w kosciol (budynek, swiatynia, czy nawet jako okreslenie organizacji, sekty) czy ksiezy (zwyklych ludzi uzurpujacych sobie prawo do decydowaniu o zyciu parafian. A tak przy okazji przytocze dawna definicje slowa "parafianin" to: "czlowiek bez oglady, wyksztalcenia, zacofany, ograniczony, tepak"), bo tych mozna zobaczyc, uslyszec i niewazne, ze wszystko w nadmiarze, gdyz jest ich pelno w zyciu wszystkich obywateli, bez wzgledu na wyznanie, za duzo, choc ich rola jest siedziec w kosciele, odprawiac te swoje gusla nabozenstwami zwane, a nie mieszac sie do wszystkich i wszystkiego.
Reasumujac, wierzyc sobie mozna w boga i wszystkie jego nieudowodnione cuda, podobnie w swietego Mikolaja, wrozki, elfy krasnoludki i trolle, choc te internetowe istnieja naprawde. Natomiast kosciol i kler mozna akceptowac albo nie, poddawac sie ich indoktrynacji, manipulacji i nachalnej propagandzie. Niedawno uslyszalam ciekawostke, ktorej autorem byl nie kto inny jak wlasnie ksiadz katolicki z Polski. Otoz zdradzil on, czego ich ucza w seminariach, a co ja juz od dawna intuicyjnie wyczuwalam i podkreslalam, ze we wczesniejszych relacjach z przedstawicielami kleru (teraz juz nie mam z nimi do czynienia, choc wystarczy mi widziec czasem ich wystepy w mediach) mialam nieodparte wrazenie, ze kazdy klecha traktuje mnie jak niespelna rozumu idiotke, istote totalnie bezmyslna, z gory i z takim poblazaniem. Wielu parafian tego zupelnie nie wychwytuje, poddaja sie tej zawoalowanej pogardzie, bo sa do niej praktycznie od urodzenia przyzwyczajeni. Wspomniany ksiadz wyjawil mianowicie, ze seminaria ucza klerykow wlasnie tego myslenia za parafian, wskazywania im drogi, jaka kosciol dla nich przewidzial, bez zbaczania z niej ani o milimetr. To trwa nadal, czego dowodem moze byc straszenie dzieci pieklem, niedopuszczeniem do bierzmowania, koniecznoscia spowiadania sie z udzialu w Halloween albo za lekture Harrego Pottera. O ile ludzie ze wsi i malych miasteczek, niespecjalnie wyksztalceni, za to mocno pobozni, jeszcze sie na to lapia, tak znakomita wiekszosc ludzi wyksztalconych, majacych za sprawa internetu dostep do prawdy, wymyka sie klechom z chciwych lap, szczegolnie ludzie mlodzi. Co dla kleru jeszcze gorsze, nie wystarczy tylko przestac chodzic do kosciola i dawac na tace, olac sakramenty i cala te koscielna hipokryzje, coraz wiecej ludzi idzie dalej w odlaczaniu sie od kosciola, od tej chciwej hydry i, wbrew szykanom i utrudnieniom, chca dokonac oficjalnego aktu apostazji, zeby te falszywe koscielne statystyki informujace o ponad 95% ochrzczonych katolikow w Polsce, przestaly wygladac pieknie, a zaczely sie zgadzac z rzeczywistoscia.
Juz coraz wiecej rodzicow nie idzie droga "ochrzcze, a jak bedzie dorosly, to sam zadecyduje", wybierajac droge "nie ochrzcze, a jesli jako dorosly zechce zostac ochrzczony, bedzie to jego decyzja". Coraz wiecej ludzi chce byc grzebanych bez udzialu ksiedza, zwlaszcza ze swieccy mistrzowie ceremonii nie tylko odprawiaja ja z wiekszym pietyzmem i szacunkiem dla zmarlego, ale sa znacznie tansi. Jeszcze wiec takie jedraszewskie (to nie nazwisko, a okreslenie grupy niereformowalnych klechow) dziamgaja arogancko i strasza, jeszcze rydzyki wyszarpuja ostatnie wdowie grosze, opowiadajac przy tym basnie o duszyczkach uwiezionych w kondomach, ale coraz mniej wiernych poddaje sie tej indoktrynacji, coraz mniej w nia wierzy, zwazywszy na rozpustne zycie, jakie prowadza sami ksieza. Czesc odrobine madrzejszych i bardziej pokornych klechow wystosowala juz petycje z wnioskiem o opamietanie. Widac utargi z tacy na tyle sie zmniejszyly, ze uznali, iz okazanie pokory nie zaszkodzi, a moze pomoc w interesach.
Kler na swojej pysze moze mocno i bolesnie sie poslizgnac, gdyz wedle przyslowia, kroczy ona przed upadkiem.
Idzcie w pokoju! Amen
A ja mam tak że chciałabym wierzyć w jakaś siłę wyższa, duchową siłę, a kościół z religią nie był by mi potrzebny. Przyjemnie byłoby wierzyć że jest coś po śmierci, że bedzie szansa …
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, mnie takie nadzieje nie sa do niczego potrzebne, pragmatyzm ponad wszystko, a wiec dla mnie smierc jest koncem ostatecznym. Bo gdyby nie byla, przez te tysiace lat jakis dowod by sie pojawil. Dowod, nie roszczeniowe myslenie.
UsuńNo i wyłowiłam z tekstu ‘indoktrynacja, manipulacja, propaganda’ mamy ja w życiu zaczynając niemal od żłobka, jest w szkołach, na uczelniach, w miejscach pracy. Świetnie wychodzi to nauczycielom, wykładowcom, itp itd, politykom, wszelkie media są doskonale w tym, no i kościół.
OdpowiedzUsuńFakt, z tym wszystkim mamy wszedzie do czynienia, ale tylko kosciol czerpie z tego nie tylko zyski finansowe, ale i "towar" dla swoich zwyrodnialych chuci.
Usuń