17 stycznia 2021

Bulka zdobywa ostatni bastion

 O tych dwoch potworach, Bulce i Miecce, ksiazki mozna pisac, ale ja ogranicze sie do wpisu na blogu. Bo po co mam sie wysilac, skoro i tak nikt tego nie wyda, nie wspominajac juz o noblach czy pulitzerach, nie oplaca sie. 
Kiedy bez mala 7 lat temu (tak, tak, juz tak dlugo) przyjechala do nas niesmiala trojkolorowa koteczka, czlowiek by sie nie domyslil, co z niej za bandziorek wyrosnie. Od poczatku nic sobie nie robila z groznych morderczych odglosow, jakie wydawala z siebie wqrwiona do czerwonosci Miecka, ale respektowala pewne zasady, ktore tamta ustalila. Jedynym przejawem buntu bylo zalewanie calego mieszkania, czego skutkiem bylo wyrzucanie dywanow i dywanikow, falujacy laminat na podlodze i pare innych przyjemnostek. Potem juz spokojnie zdobywala sobie kolejne swietosci mieckowe. A to zagniezdzila sie w lupince, ulubionym legowisku starej rezydentki, a to zaczela sadzac chudy zadek na parapecie, gdzie do tych pór tylko Miecka miala prawo ogladac ptaszki za oknem, a to zaczela sie rozwalac w koszyku pofuslowym, ktory przynioslam kotom z piwnicy, ale ktorym od poczatku zawladnela Krulova. Jednak nie zblizala sie przez te 7 lat do naszego lozka, tam rzadzila niepodzielnie jej czarna siostra. 
To byl caly rytual, bo Miecka nigdy nie znizyla sie do okazania, ze w jakikolwiek sposob zalezy jej na moich pieszczotach, przeciwnie, kiedy za wczesnie wyciagnelam do niej reke, potrafila mnie osobaczyc, ugryzc (lekko, ale jednak) i z fochem oddalic sie niedopieszczona. Taka byla, bo wszystko musialo byc na jej zasadach. Tak wiec powoli, dostojnie podchodzila, kiedy ja juz czytalam sobie przed snem, przypatrywala sie dlugo, zastanawiala, czy pozwolic mi dostapic zaszczytu, potem wskakiwala na nocny stolik i znow dlugo rozwazala. A ja nic, udawalam, ze jej tam wcale nie ma, bo w przeciwnym razie mogloby mi sie oberwac. Pozniej powoli przechodzila na lozko, wlazila mi na klatke z piersiami, moscila sie i zaczynala glosno mruczec. To byl TEN znak, moglam zaczac miziac. Ale nie zebym sobie dowolnie miziala, nieraz oberwalo mi sie zebami, kiedy reka zsunela sie nie tam, gdzie powinna. Po dluzszym czasie, kiedy nie smialam nawet stopy przestawic ani palcem ruszyc, slyszalam zirytowane parskniecie i syk grzmiji, a znaczylo to, ze audiencja skonczona. Nie mogla odejsc jak normalny kot, ona musiala mnie najpierw z blotem zmieszac, choc przysiegam, ze zrozumialabym po dobroci. 
Czesto przeszkadzala nam Bulka. Nie zeby wlazila na lozko, ale byla w sypialni. Najczesciej wtedy Krulova wczesniej opierniczala moja reke i odchodzila z fochem. Z czasem Bulka zaczela wykorzystywac nagla nieobecnosc bazyliszka w lozku i wskakiwala sobie, ale jakos nie chciala byc miziana. Pozniej wycwanila sie na tyle, ze zaczela wchodzic do lozka przed Miecka, mala nie potrzebowala tych wszystkich rytualow i czajnikowania sie, to prosty uliczny kot i nie uzywa arystokotycznych trikow. Nieraz zdarzylo sie, ze kiedy czarna wkraczala (ona nie wchodzila, zawsze wkraczala) do sypialni i wskakiwala na stolik celem nastrojenia sie na miachanie, z obrzydzeniem konstatowala, ze w lozku lezy intruz! Nie chcielibyscie slyszec dzwieku, jaki z siebie wtedy wydobywala, sniloby sie to Wam dlugo po nocach. Tak dzialo sie coraz czesciej, az wreszcie Miecka przestala w ogole przychodzic. I tak zostal zdobyty jej ostatni bastion.
Szkoda mi tej zlosnicy, to w sumie bardzo uczuciowy kot, ale nie moge jej pomoc. Moglabym oczywiscie przegnac tego bezczelnego szczypiorka, ale foch tlusciocha siedzi zbyt gleboko i nic by to nie wnioslo, ona i tak by do mnie na mizianki nie przyszla. Zreszta uwazam, ze koty powinny zalatwiac to jakos miedzy soba. 

26 komentarzy:

  1. Piękny tekst. Jakbym widziała oba koty. Zdaje się, że strefą nieprzekraczalną do miziania jest koci brzuch. Kiedyś miałam dwa koty. Bardzo ciepło je wspominam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miecka miewa wiele stref nieprzekraczalnych, czasem mam wrazenie, ze ona sklada sie z samych stref ;) Bulka natomiast uwielbia mizianie po brzuchu, czesto kladzie sie wszystkimi czterema kolami do gory i sama zacheca do brzuszkowania. Miecki w takiej pozycji nie widzialam jak zyje. :)

      Usuń
  2. Powiem tylko (i krótko): ech, te koty! Co my z nimi mamy. I co byśmy robili bez nich?

    OdpowiedzUsuń
  3. no i załatwiają, czasami dość dramatycznie... w sumie to mi jej szkoda, nawet jeśli mendowata ta krulowa, w końcu byłaś jej. na wyłączność. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mendowata jest nad wyraz, ale z drugiej strony bardzo wrazliwa i dlugo pracowalam, zeby zdobyc jej milosc i zaufanie, a teraz chudopacholek jednym ruchem pazurka zdemolowal wszystko. Bula to kokietka, lasi sie do kazdego, ale nie mam z nia takiej wiezi jak z Miecka.

      Usuń
  4. Biedna Miećka, introwertyczka wysiudana ze szczętem a wszak Twoje piersi to było jej miejsce święte. A Bułka - niewiniątko, pewnie nawet nie wie, jakiego przemeblowania dokonała. Po ta ekstrawertyczka prostu robi co chce i bierze co chce, ciesząc sie z życia. Jednak to z zamkniętą w sobie, trudną Miećką masz głębszą więź. Często podobnie bywa podobnie z ludźmi. Bardziej cenimy te więzi, których zdobycie nie przyszło nam z łatwoscią.
    Aniu! Świetnie napisana opowieśc o kocich obyczajach w Twym domu. Język soczysty a adekwatny do oisywanych sytuacji. Aż chciałoby sie więcej takich opowieści! :-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, Olenko, az mi sie dzien lepszy zrobil, kiedy przeczytalam Twoje pochwaly. Uhhh... jak mi dobrze! :)))
      Miecki szczerze mi szkoda, to mala neurotyczka, wiec faktycznie bardziej sobie cenie jej zaufanie i milosc, ktora okazuje rzadko, ale jak juz, to... Bulka poradzilaby sobie wszedzie i z kazdym. Okazywanie zadowolenia z zycia przychodzi jej z taka latwoscia, a kokieteryjny charakterek i przylepnosc zjednuje jej z mety przychylnosc i sympatie wszystkich dokola. Nie boi sie ludzi, podczas gdy Miecka ucieka pod lozko, kiedy tylko ktos dzwoni do drzwi.

      Usuń
  5. Nasz Myk jest podobny do Miećki, asertywny ;) pozwala tylko na to co mu odpowiada. Ma już 10 lat i coraz częściej przychodzi na porcje pieszczot jednak w dalszym ciągu na swoich warunkach. Podejrzewam, że nie zaakceptowałby drugiego kota w domu.
    Mnie też, żal Miećki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miecka ma juz 13 lat i uwierz mi, gdybym wiedziala, jak bardzo ja zestresuje tym dokoceniem, nie zdecydowalabym sie na drugiego kota, z psami nie bylo zadnych problemow. No ale Bulka zostala adoptowana i nie ma odwrotu.

      Usuń
  6. Miećka to moja ulubienica od dawna. I wydaje mi się, że ona może to uzurpatorstwo Bułeczki kiedyś odchorować. Przypuszczam, że żyje w pogłębiającym się stresie - przecież piszesz, że tylko pyskuje, ale nie walczy o swoje. Lepiej by było, żeby sobie raz czy dwa "przywaliły" , a potem doszły do jakiegoś porozumienia. Biedna Miecia, i mnie jej żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, Miecka to kot od poczatku domowy, wszystko dostawala pod nos i nie nauczyla sie walczyc o swoje, w przeciwienstwie do Bulki-ulicznicy. Przy czym charaktery tez maja ekstremalnie rozne, Bulka jest przymilna, ale i przebojowa, Miecka wycofana i drazliwa.

      Usuń
  7. Miećka nie zawsze chowa się jak ktoś obcy wchodzi do domu, bo mnie przywitała i dopiero później się schowała. Podejrzewam, że gdyby była chudsza, to szybciej przeciwstawiła by się Bułczykowi. Bułczyk, za to jest super miziastą kotką, choć można się jej wystraszyć w nocy, jak śpi na pralce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, mozna dostac zawalu idac sikac po ciemku, ale my juz przyzwyczajeni, a goscie musza sie dostosowac :)))

      Usuń
  8. Biedna Miecka :(.
    Szara Zolza broni swojej wylacznosci pazurami i zebami, a jesli miziam bezogonie, to natychmiast przylatuje i nie spocznie, zanim nas nie rozdzieli i nawet mowy nie ma, zeby bezogonie postawilo lape na podlodze kuchni. Z drugiej strony, bezogonie tez jest dziwne. W domu domaga sie miziania, a na dworze nawet dotknac sie nie daja. Za to domaga sie spacerowania z moja escorta, zupelnie jak pies. I wez tu zrozum kota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, kota nie da sie zrozumiec, bo jak juz Ci sie wydaje, ze zrozumialas jednego, kazdy inny z milionow na swiecie gotow Cie od nowa zaskoczyc. Psy sa w wiekszosci przewidywalne, koty nie. :))

      Usuń
  9. Sympatyczny tekst, nie mam doswoadczen z kotami, zawsze mialam psy, raz tylko zjawila se kotka w domu w Andach i zostala, ale wyjechalismy na kilka miesiecy do Polski zostawiajac ja pod opieka chlopca, ktory opiekowal sie domem. Obrazila sie i sie wyprowadzila w niewiadome miejsce. Pieski pozostawaly z chlopakiem bez problemow, witaly nas zawsze radosnie kiedy wracalismy a kot uznal, ze nasze zachpwanie bylo niegodne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama widzisz, koty sa absolutnie nieprzewidywalne, a jak sie obraza, to na zawsze, podczas gdy psa da sie oblaskawic, bo i one czasem lubia sie obrazic za pozostawienie ich pod cudza opieka. :)

      Usuń
  10. To ja Gosia z Jelcz .Jestem zalogowama .ale mi nie podpisało .Narazie będę sie podpisywać pod komentarzem.Jak synuś przyjedzie to mi to ogarnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Choć jest skomentuj jako gosia jelcz ale to się nie wyświetla,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musialabys w ustawieniach pogrzebac, ale lepiej poczekaj na fachowca ;)

      Usuń
  12. Sam bym chciał zobaczyć świat z parapetu, a nie tylko z podłogi oraz położyć się w łóżku, a nie w jakimś innym miejscu, niczyje fochy by tu nie pomogły, dlatego nie odbieram chęci odkrywania nowych przyjemności u Bulki jako przejawów bandyctwa, wręcz przeciwnie, to przejaw rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, jedna sie rozwija, za to druga wycofuje, a przeciez wystarczyloby miejsca dla obydwu, no ale rezydentka nie chce sie z nowa za nic zaprzyjaznic. :(

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niestety

  Nadzieja to matka glupich, powinnam o tym wiedziec od poczatku, jak tylko zachorowalam i ludzilam sie, ze do drugiego dnia swiat to juz na...