02 stycznia 2021

Nowy rok, nowy post, stara ja

 Jaki jest Wasz stosunek do chirurgicznego poprawiania urody? Czy nie zdarzylo Wam sie kiedys pomyslec, ze wlasciwie nie macie sobie nic do zarzucenia, ale... "ten nos moglby byc nieco mniej wystajacy" albo "gdyby uszy bardziej przylegaly, bylabym szczesliwsza" albo " wszystko fajnie, ale te moje piersi mogly by byc odrobine wieksze i jedrniejsze" czy tez "nie byloby zle miec bardziej hollywoodzki usmiech". Niestety wszystkie te zabiegi sa dosyc kosztowne, malo kogo na nie stac. Z wiekiem jest jeszcze gorzej, bezlitosna grawitacja i deficyty kolagenu sprawiaja, ze powoli wszystko zaczyna zwisac, poczawszy od powiek, a na tylku zakonczywszy. Czy wtedy tez nie przeszlo zadnej lub zadnemu (choc to rzadsze) z Was przez mysl, ze fajnie byloby cos sobie podciagnac, ostrzyknac, poprawic? 
Przyznam sie, ze mnie bardzo przeszkadzaja obwisle gorne powieki, wygladam jakbym byla permanentnie zmeczona i niewyspana, a niegdys duze oczy drastycznie sie zmniejszyly, a makijaz rozmazuje mi sie w bardzo krotkim czasie. Jakos zmarszczki i policzki tak bardzo mnie nie wkurzaja, jak te oczy. No ale nie stac mnie na te drobne poprawki, ze nie wspomne o wiekszych, bo niewykluczone, ze gdybym zrobila jedno, kusiloby mnie do zrobienia czegos nastepnego. A stad juz krok do przesady i zafundowania sobie wygladu Edzi G. czy innej Nicole K. lub niedajbuk Melanie G. Ale coz, ja jestem juz w wieku daleko pobalzakowskim, wiec chyba te pokusy nie sa niczym niezwyklym. Ale pozostaje mi starzec sie z godnosciom osobistom, bo nie ma starych i brzydkich kobiet, tylko niektorych nie stac na pomoc chirurgiczna czy kosmetyczna. 
Nie pojme jednak nigdy obecnego trendu wsrod mlodych kobiet na drastyczne zmiany wlasnego wygladu. One wszystkie chyba maja jednego wspolnego chirurga, a ten z kolei nauczyl sie kilku zabiegow i leci jak na fabrycznej tasmie produkcyjnej. Gdzies mi tam mignie jedna czy druga zdeformowana twarz, ja mysle, ze to X, a okazuje sie, ze Y, a Z nie rozni sie od obydwu ani troche. Jedna w druga funduja sobie kocie albo lisie oczy, zmniejszaja nosy do rozmiaru zarnka grochu, za to ich usta upodobniaja sie do pontonu. Do tego doczepy wlosow,  plastikowe pazury i biust, jakiego nie powstydzilaby sie Mae West. Za to w glowach powazne niedobory szarej substancji. Ja naprawde nie mam nic przeciwko roznym uzywkom, mozna popijac alkohol, byle nie popasc w alkoholizm, mozna czasem zapalic trawke, byle trzymac lapy z daleka od strzykawek i bialych proszkow. Mozna dyskretnie poprawic usterki urodowe, ale nie robic z siebie glonojada za mlodu czy nieruchomej maski na starosc.
Co poczelyby bez chirurgow plastycznych kobiety po amputacji piersi czy pacjenci po operacjach mocno znieksztalcajacych wyglad? Oni przywracaja nie tylko normalny wyglad, ale pewnosc siebie i lepsze psychiczne samopoczucie. 
Wszystko jest dla ludzi, byle znac proporcjum.

76 komentarzy:

  1. Witam Cię Anusia w Nowym Roku i życzę, by był duuużo lepszy od minionego, życząc zdrowia.
    Ja już taka "stara", jak Ty i też zaczyna mi cokolwiek zwisać ha ha.
    Był taki czas w 2010 r., że postanowiłam pójść do chirurga plastycznego, ale nie prywatnie, chciałam usunąć z twarzy znamiona, które na starość zaczynały mi przeszkadzać. Usunęłam 4 szt. Po następnych 8 latach, musiałam mieć kontakt z następnym chirurgiem z powodu raka skóry ( pewnie pamiętasz, pisałam o tym) i zapytałam, czy usunie mi resztę brodawek - usunął. Czuję się wolna. Zrobiłam to tylko dla siebie. Oj opadające powieki najbardziej wkurzają, masz rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to wlasnie chodzi, o poczucie sie komfortowo, bo w koncu te brodawki nie zagrazaly Twojemu zyciu, a to "przeszkadzanie" to tez sprawa absolutnie subiektywna. Poczulas sie lepiej, teraz z przyjemnoscia patrzysz w lustro. I to jest wlasnie zdrowe podejscie do zagadnienia chirurgii estetycznej.

      Usuń
    2. Tak właśnie poczułam, że to jest ta chwila.

      Usuń
    3. Ja nigdy nie czulam sie przez nikogo dowartosciowana i dlugo myslalam, ze to dlatego, ze jestem brzydka.

      Usuń
    4. Ale już chyba wiesz, że to była nieprawda? Przecież pokazywałaś nam zdjęcia, byłaś piękna jak królewna z bajki. A teraz może jak królowa? :-)

      Usuń
    5. No moze i bylam. Bylam to slowo-klucz. :)

      Usuń
  2. Byłam wychowana na zasadzie -zewnętrzność to pestka, jesteś jaka jesteś, a lustro to twój wróg. Ważne jest to co w środku.Efekt końcowy - ani nie byłam ładna ani miła. I tak mi zostało. A na dodatek tak mi się złożyło zdrowotnie, że stosunkowo często lądowałam pod skalpelem, więc co milsze koleżanki komentowały, że gdy u laryngologa otwieram dziób i mówię "aaaaa" to on widzi czubki moich butów.
    Serdeczności w całkiem Nowym Roku;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wszyscy bylismy tak wychowywani, nawet ci z uszami jak Plastus z piornika i nosami jak traba slonia. Bo rodzicow nie bylo stac na to, zeby im pomoc, wiec wmawiali zakompleksionym dzieciom, ze liczy sie wnetrze. Owszem, ale nie za wszelka cene, nie za cene cierpienia wysmiewanych przez rowiesnikow dzieci z jakim felerem na urodzie. Wiem, o czym pisze, bo sama bylam wysmiewana i to w sposob niezwykle bolesny. Dlatego uwazam, ze zewnetrznosc to bardzo istotna kwestia, szczegolnie u dzieci, pozniej byc moze traci na znaczeniu albo wlasnie pcha w rece chirurgow.

      Usuń
  3. Całą młodość miałam kompleksy: za duży nos, za duża dupa, za małe cycki, wystający brzuch, za grube uda... Dziś, patrząc na swoje fotki sprzed lat, zastanawiam się, co mnie wtedy tak pojebało? Idąc zaś koło lustra natykam się na jakiegoś starego maszkarona i zastanawiam się, czy aż tak dużo wypiłam, że takie straszydło do domu wpuściłam? No i pewno już tak do końca zostanie :) Ale: dzieci kopią mnie w dupę, tę tłustą, kubańską, gdy zaczynam mówić o życiu pozagrobowym, wnuki na razie nie uciekają na mój widok z krzykiem, ale lecą do mnie rączo, więc? Jednak muszę się ogarnąć z lekka ;) Pozdrowienia już noworoczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie bardzo moge patrzec w lustro, a od zdjec uciekam, bo wychodze na nich okropnie, poza tym bardzo przytylam po rzuceniu palenia i nienawidze swojego wygladu jak dzumy. Przy czym jestem akurat w glebokim dole psychicznym, co tez nie sprzyja "wzieciu sie za siebie". Ale tez nikt nie usiluje nawet podniesc mnie na duchu.

      Usuń
  4. Jeszcze przed pandemią, czytałam w internetach, że ostatnim krzykiem mody dla dzieciątek pierwszokomunijnych, były prezenty w formie operacji plastycznej odstających uszek.
    Wiele mam felerów, ale akurat uszy mam ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, moim zdaniem ten czas jest w sam raz na korekte uszu, zanim dziewczynka wejdzie w okres dojrzewania i popadnie w czarne i glebokie kompleksy przed pierwszymi randkami. Dobrze, ze teraz jest taka mozliwosc, jakiej nie bylo za naszych czasow. A dzieci potrafia byc naprawde okrutnie sadystyczne.

      Usuń
  5. Nigdy nie kusiło mnie by cokolwiek sobie chcieć chirurgicznie poprawiać. I to nie dlatego, żebym uważała siebie za jakiś chodzący ideał. Jest wręcz przeciwnie! Ale chyba nigdy wygląd zewnętrzny nie miał dla mnie dużego znaczenia.Natura dała, co dała i trzeba to zaakceptować. Uważam, że zmieniać powinnismy to, co mozemy sami zmieniać - czyli wnętrze, charakter, upodobania, spojrzenie na świat. Wprawdzie i to wnętrze jest jakos zdeterminowane przez geny, ale parę procent powierzchni tego pola do działania nadal pozostaje. I tego staram sie trzymać, idąc przed siebie metodą prób i błędów.
    P.S. Miałam w liceum koleżankę, która miała potwornie odstające uszy. I zoperowała je sobie, dzięki dobrze sytuowanym rodzicom. Przez jakiś czas była zadowolona. Niestety, po paru latach uszy zaczęły znowu odstawać!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, powiedz to dziecku przesladowanemu przez czesc klasy, dziecku, ktore nawet w domu nie uslyszy, ze jest dla rodzica najpiekniejsze, dziecku krytykowanemu nie za piekne wnetrze, a za wyglad. Wytlumacz mu, ze geny, ze wartosci, moze zdazysz przed tym, jak sie rzuci na tory. Ja bylam takim dzieckiem, na szczescie jedynie grubym, wiec pozniej jakos wzielam sie za siebie, ale okres brzydoty odcisnal na mnie glebokie pietno. Ja tez przez jakis czas bylam zadowolona, a potem rzucilam palenie i koszmar wrocil. Wprawdzie nikt mnie palcami nie wytyka, ale nie moge nad tym zapanowac.

      Usuń
  6. Twarzy, nie ruszyłabym, ale był okres, po urodzeniu dzieci, że miałam ochotę operować brzuch. Teraz już mi to przeszło, a nawet gdybym chciała, to finanse...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby mnie bylo stac, poddalabym sie rowniez plastyce brzucha i liposukcji, kazalabym tez zmniejszyc zoladek. Ale to kosztuje majatek u dobrego lekarza.

      Usuń
  7. Od dziecka wbili mi do glupiego lba ze jestem wlasnie glupia, brzydka I niezgrabna. Jakos to mnie za bardzo nie wstrzasalo, bylam jaka bylam. Tak mi zycie przelecialo bez specjalnych zabiegow upiekszajacych, do luster nie patrzylam I bylo OK.
    Ale przed kilkoma dniami kolezanka pochwalila sie odnowiona lazienke, spojrzalam z bliska w swietnie oswietlone lustro.....!!!!!! Chyba nie lubie dobrze oswietlonych luster, bo siebie I owszem :)))))
    Spokojnego I zdrowego nowego 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ani luster, ani tym bardziej siebie w tych lustrach. Moja trauma z dziecinstwa wraca, a ja nie chce z nia zyc.

      Usuń
  8. Kiedy byłam nastolatką, chciałam zmienić w sobie wszystko. Teraz niewiele, czas mi ciekawie zmienił psychikę, uważam siebie prawie za ideał 😃 Z operacji, które zmieniają wygląd ... pierwsza byłaby na moim halluksie, który mi dokucza i źle wygląda. Ale lubię chodzić, nie podoba mi się idea kulawego chodu przez miesiąc z ryzykiem kulawego chodu przez rok (moja znajoma miała pecha, trafiła na partacza). Jeśli operacje coś poprawiają, nawet tylko nastrój, super, nic mi do tego. Natomiast ja w pierwszej dekadzie życia przeszłam dwie takie historie i dlatego nie pałam chęcią położenia się na stół ponownie, przynajmniej na razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie coraz bardziej mecza koszmary dziecinstwa, grubego, brzydkiego, wiecznie krytykowanego i to nie tylko przez obcych, ale (co bolalo najdotkliwiej) przez najblizszych. I to we mnie pozostalo, przez cale zycie katowalam sie, zeby zobaczyc w cudzych oczach uznanie. Nie zobaczylam nigdy.

      Usuń
  9. Mam negatywny stosunek do jakiegokolwiek poprawiania sobie urody. Tylko nie chcę znowu słyszeć, że nie powinnam się wypowiadać, bo młoda jestem. :P Jednak coraz starsza i nie oznacza to, że nie widzę zmian w swoim ciele. Każdego to czeka (jeśli doczeka) i nie widzę przeciwskazań do siwych włosów, zmarszczek etc. To po prostu się dzieje i należy z tym godnie żyć.

    Nie zajmuję sobie głowy wyglądem w ogóle. Powiesz znów, że nie muszę więc o tym nie myślę. Ja się nawet nie maluję, dla mnie to strata czasu i pieniędzy. Mnie jest ze sobą dobrze, a nie będę się upiększać dla innych, bo taka moda. Nie zależy mi.

    W tym wszystkim łatwo przesadzić, sztuczność mi się nie podoba, ani wielkie cycki z sylikonem, ani inne poprawki. Z tego co wiem, facetom też to nie imponuje i unikają botoksu w łóżku. Ale na pewno są koneserzy "glonojadów".

    Chirurgia plastyczna jest bardzo potrzebna, napisałaś to nam sam koniec. Zdrowej normalnej kobiecie potrzeba pewności i samozadowolenia, a nie operacji. Czasami wystarczy popracować nad własną tożsamością kobiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego z gory zakladasz, ze cos powiem/pomysle? Mlodosc nie ma z tym nic wspolnego, bo to wlasnie mlode niebrzydkie dziewczyny robia z siebie plastikowe lalki bez mimiki i spod sztancy.
      Ja od naprawde wczesnego dziecinstwa bylam pelna kompleksow, do ktorych przyczynil sie w najwiekszym stopniu moj wlasny ojciec, krytykujac moj wyglad bez opamietania. Byl czas, kiedy chcialabym zmienic w sobie wszystko, pozniej mi przeszlo, ale mimo wielkich staran, nigdy nie znalazlam u niego pochwaly czy uznania. Mysle, ze te dziewczyny tez mialy w domach chore relacje i robia teraz to, na co ja w mlodosci nie mialam szansy. I chyba dobrze.

      Usuń
    2. Ale Pantero.
      To jest pomyłka kolejności. Bo te dziewczyny mają bardziej problem z poczuciem własnej wartości niż z urodą.
      Powiem tak: poczucie własnej wartości u dzieci rodzice potrafią zniszczyć bardzo skutecznie, krytykując, co się da. Urodę, wygląd, inteligencję, znajomych... No i potem taki dzieciak całe życie się stara dorównać wyobrażeniom rodzica o sobie. A rodzic już dawno zapomniał zazwyczaj.
      Dopóki się nie przerobi tej wdrukowanej niechęci do siebie, to człowiek nigdy nie będzie zadowolony, niezależnie od ilości operacji plastycznych, osiągnięć zawodowych czy naukowych...

      Usuń
    3. Bo mnie przyzwyczaiłaś do niektórych swoich reakcji. :P
      A wiesz, coś w tym jest, bo faktycznie jak pokazują zdjęcia tych dziewczyn przed i po, to to były niezłe laski.
      Miałam w swoim życiu krótki etap z kompleksami i nadmierną dbałością o siebie. Wpływ na to miał ówczesny facet, który chciał ze mnie zrobić Barbie. Głodziłam się dla niego, bo uznał, że mi brzuch rośnie. Wmawiał mi, że byłoby fajnie jakbym odłożyła pieniądze na powiększenie biustu. Chodziłam przez cały rok w mini, bo nie tolerował spodni u kobiet. Miałam 19/20 lat jak go rzuciłam, chciał mnie przez to zabić. Potem jeszcze parę lat mnie nachodził, śledził, wypytywał ludzi o mnie. W tym czasie dupa bardzo mocno mi stwardniała. I nie zamierzam się dla nikogo pindrzyć ani w żaden sposób zmieniać. Mój mąż ma ze mną bardzo pod górkę w niektórych sprawach prywatnych, już nawet nie chodzi o dostosowywanie się. Ja nawet kompromisów nie uznaję, wykrzywił mnie tamten związek.
      Marzy mi się zestarzeć tak pięknie jak np. Lynn Hill.

      Usuń
    4. Masz racje, ja zawsze myslalam, co moj ojciec powiedzialby na to, co robie, czy moglby wreszcie mnie pochwalic, ale nie doczekalam sie nigdy.

      Usuń
    5. Ten powyzszy komentarz byl do Agniechy. W trakcie jego pisania pojawil sie komentarz Ani.
      Aniu, chyba dla faceta nie bylabym gotowa na zadne takie poswiecenie, ale pamietaj, ze ja przez cale zycie usilowalam uszczesliwic jednego tylko mezczyzne, mojego ojca. Nawet kiedy udalo mi sie zrzucic kilkanascie kilo, nie uslyszalam pochwaly, kiedy zostalam modelka, uslyszalam tylko, ze to nie srodowisko dla mnie itd, itp Moglam stawac na rzesach, zawsze bylo cos nie tak. Ja sie dziwie, po co moi rodzice w ogole postarali sie o potomstwo, ja chyba przeszkadzalam w ich planach zyciowych. >Najszczesliwsza bylam u babci, ona mnie nie oceniala i kochala bezwarunkowo.

      Usuń
    6. To była moja pierwsza miłość, choć nie pierwszy chłopak. Do tego stopnia go kochałam, że czasem płakałam w jego ramionach ze szczęścia tylko dlatego, że był.
      Tak, to był bardzo toksyczny związek, trwał kilka lat. Intensywności tamtego uczucia nie poczułam nigdy więcej. Być może moja ufność, zaangażowanie w związek itd, otrzymały taką zadrę, że do niedawna jeżeli tylko coś było nie halo, to ja po prostu pakowałam manatki i opuszczałam wspólny dom.
      Mój mąż dzisiaj wie, że trafił na trudny przypadek. Nie chcę żadnych komplementów, prezentów, żadnej formy ckliwości, nie jestem za grosz romantyczna. Czas oraz inne doświadczenia przedmałżeńskie, tylko pogłębiały moje nastawienie. Nie staram się dla ludzi, nie mam absolutnie żadnych kompleksów, na własny ślub poszłam bez makijażu i paznokci, sama sobie jestem fryzjerką, nabrałam dużo pewności siebie jak i dystansu – kiedy? – jako niezależny od nikogo singiel.
      Przy okazji, mój tata karmił mnie wyłącznie krytyką i krzykiem. Ale mama nauczyła mnie spokoju i cierpliwości do ludzi, zwłaszcza bliskich z otoczenia. Oraz tego, że natura jest najpiękniejszą ozdobą kobiety.

      Usuń
    7. A to szkoda, ze masz deficyty romantycznosci, bez tego swiat jest juz troche inny. Romantyzm to czesc skaldowa zwiazku i szkoda, ze go odrzucilas. To mi pachnie brakiem zaufania do partnera, niechecia do okazania... slabosci?
      Ja tam jednak wole nieco poprawiac nature, bo wieki temu, jeszcze w Polsce (a wiec bedac +- w Twoim wieku) kiedy nie umalowalam sie i wpadl znajomy, jego pierwszym pytaniem bylo: jestes chora? To tyle o naturze, ktora nie chce byc moja ozdoba ;)

      Usuń
    8. Zaufanie a romantyzm... nie porównywałabym tego zupełnie. Zaufanie mam do niego ogromne, powierzyłabym mu życie, powierzyłam swoje serce. Uczucia to moim zdaniem nie jest żadna słabość, tak jak wrażliwość nie jest oznaką mięczaka.
      Romantyzm mnie po prostu nie kręci. Albo inaczej, widzę go w zupełnie innych rzeczach. Romantyczne filmy, kolacja przy świecach, płatki róż w łóżku... no nie kręci mnie to zupełnie.

      Usuń
    9. Operujesz stereotypami, taki romantyzm na pokaz tez niekoniecznie mnie kreci, ale zeby calkiem sie od niego odzegnywac...? ;)

      Usuń
    10. Wobec tego – stereotypowy romantyzm mnie nie kręci. XD

      Usuń
  10. Mój mąż miał opadającą powiekę.
    Okulista wypisał skierowanie i zabieg wykonano całkiem za darmo.
    Powiększone usta są okropne.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienilabym w przedostatnim zdaniu "powiekszone bezkrytycznie usta", bo bywa, ze kobieta nie ma ust, a tylko dwie kreseczki, wiec w takim przypadku niewielkie powiekszenie warg dodaloby jej pewnosci siebie.

      Usuń
  11. W gruncie rzeczy powtórzę, co powiedziały moje przedmówczynie. W młodości była kłębkiem kompleksów, teraz mi przeszło i nie mam żadnych ciągot do poprawiania urody- jest jak jest!
    Natomiast uważam, że chirurgia plastyczna jest bardzo potrzebna: dla dzieci np. z rozszczepieniem podniebienia, dla ludzi po wypadkach...itd. Wtedy jest to konieczność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do konca moge sie zgodzic, bo bywaja takie felery urody, ze bez skalpela ani rusz i nie sa to zadne patologie, a jedynie np. monstrualny nos czy uszy jak zagle, albo dwie roznej wielkosci piersi, znamiona powodujace wielki psychiczny dyskomfort. Czy w takim przypadku tez nie powinno sie nic z tym robic, za to psychicznie cierpiec w imie godnosci?

      Usuń
    2. Powiem tak: gdybym w swojej wczesnej młodości miała pieniądze i możliwości, przeprowadziłabym tyle zmian, że to już przestałabym być ja. Czy wtedy byłabym szczęśliwa? Wątpię, bo samoakceptacja tkwi głęboko w człowieku a kompleksów nie likwiduje się nożem chirurgicznym. Tak mi się przynajmniej wydaje!;(

      Usuń
    3. A moze wlasnie bylabys szczesliwsza, nie wiesz, bo nie sprawdzilas. Z pewnoscia nie beda szczesliwe te glonojady z oczyma lisa, wetknietymi rzesami i narysowanymi brwiami oraz balonami z silikonu. Przypuszczam, ze beda brnely dalej w to uzaleznienie i w efekcie beda wygladaly jak ta slynna kobieta kot.

      Usuń
  12. W czasach nastoletnich miałam okropny kompleks na tle odstających uszu i zadartego nosa. Przez całe dzieciństwo i później też wciąż słyszałam, że mam uszy po ojcu (odstające) i nos jak Kościuszko. Do tego stopnia uszy mi przeszkadzały, że koński ogon robiłam sobie na karku, nisko, tak żeby włosy koniecznie zasłaniały uszy. A kiedy będąc w zespole doplatałam sobie warkocze, to też starałam się doplatać nisko, co czasem skutkowało zgubieniem ich podczas występu. Albo przy uczesaniu w kok koniecznie zostawiałam sobie loczki przed uszami. I oczywiście marzyłam o korekcie uszu. Potem mi jakoś przestały te uszy przeszkadzać, a jeśli chodzi o nos , to już wcześniej zauważyłam, że wcale nie jest zadarty i nawet ostatnio zastanawialiśmy się, jakim cudem ktoś to zobaczył, mało tego wmówił mi ten mankament. Bo, jak napisałam, wmawiano mi to przez całe dzieciństwo, na dodatek w opozycji do urody siostry podobnej do mamy.
    Z kompleksów wyleczył mnie mąż, dzięki niemu zaakceptowałam się taką, jaką jestem i jeśli myślę o operacji plastycznej, to czysto teoretycznie, np. zastanawiam się, czy można byłoby w ten sposób naprawić coraz bardziej zaburzoną symetrię twarzy, która powstała w wyniku przejścia polio w dzieciństwie, i która zaczęła się teraz pogłębiać. Ale nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, żeby lecieć i od razu robić sobie operację.
    Natomiast poprawianie sobie każdego szczegółu urody, który przeszkadza i robienie z siebie jakiegoś monstrualnego glonojada, bo taka jest moda - nigdy! Jedna z komentujących napisała, że faceci raczej nie lubią tych poprawek, ale co, kiedy to właśnie facet wręcz każe ci ich dokonywać? Dla mnie wyjście jest wtedy jedno - pożegnać się z facetem, niekoniecznie wytwornie :DDD
    Ale myślę, że chirurgia plastyczna jest potrzebna, szczególnie po wypadkach, w razie wyraźnych oszpeceń, i nawet jeśli coś nam bardzo przeszkadza - byle zachować umiar, jak we wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Az tak to nie, ale to i owo bym sobie poprawila, zeby tylko ta cala uroda nie byla taka droga. Czlowiek tak przyglada sie roznym aktorkom i podziwia, jak ladnie sie starzeja. I nie mam tu na mysli ewidentnie zoperowanych czy ostrzyknietych botoksem, co widac juz z daleka, ale dyskretne zabiegi nie rzucaja sie tak w oczy, a budza nieklamany podziw.
      Ja mysle, ze mlodzi obecnie maja lepiej niz my kiedys, latwiejszy dostep do kosmetyki i medycyny estetycznej, byle tylko w pore zatrzymac ciagoty, bo efekty bywaja masakryczne.

      Usuń
  13. Chirurgia plastyczna moze byc wybawieniem dla tych, którzy rzeczywiscie tego potrzebuja. Znam dzieciaki, którym koledzy zgotowali prawdziwe pieklo przez bardzo odstajace uszy, czy widoczne znamiona, lub inne "felery" tego typu.

    Ja mialam ten fart, ze rodzinka nigdy mojego wygladu znaczaco nie komentowala, choc zawsze bylam dosc okraglutka (lagodnie to ujmujac). Jedyne, o czym kiedys myslalam, to zmniejszenie cycków, ale jako ze sie jeszcze na to nie kwalifikowalam ze wzgledów zdrowotnych, z braku forsy, zostaly. A teraz juz olewam, choc jak w starym dowcipie, powinnam uwazac przy odkurzaniu, bo grawitacja nie przebacza... :P. Reszty i tak bym nie ruszala, bo bardzo nie lubie skalpeli, chociaz jakis spec na pewno by do tego wynalazl mnóstwo motywów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadka to przypadlosc za duze piersi, wszystkie kobiety maja na ogol za male. Mojej znajomej tutaj kasa chorych sfinansowala zmniejszenie, bo kregoslup zaczal sie buntowac, ale ona miala naprawde monstrualne te piersi.
      Mnie tam skalpele nie przeszkadzaja, za to efekty sa od razu widoczne ;)

      Usuń
  14. Zdrowia i pomyślności wszelkiej w nowym roku Aniu.
    Od dziecka zezowałam, nie miałam takiego stałego zeza tylko w pewnych momentach oczy uciekały mi na boki i to naprzemiennie. Mama zwracała się z tym do okulisty, ale ten powiedział, że z tego wyrosnę. Otóż nie wyrosłam. Jak już zarabiałam to poszłam do dobrego prywatnego okulisty i on stwierdził oprócz zeza, astygmatyzm, zaproponowano mi wtedy operację oczu, ale nie zdecydowałam się na to aby mi grzebano w oczach. Dobrano mi odpowiednie okulary, radziłam sobie z tymi rozjeżdżającymi się oczami tak że nie wszyscy dostrzegali tego mego zeza. Jednak im byłam starsza tym miałam z tym większy problem, to mięśnie gałek ocznych były coraz słabsze. Dotarło do mnie, że jak te mięśnie całkiem osłabną to będę miała na stałe rozbieżnego obuocznego zeza. Nie dość, że wyglądałoby to fatalnie to na dodatek poważnie utrudniałoby mi widzenie. Dlatego to w wieku 36 lat poddałam się operacji obu gałek ocznych na raz. Operowała mnie specjalistka od zeza...dziecięcego. W związku z operacją przeżyłam coś niesamowitego! Otóż po zdjęciu z oczu pooperacyjnych opatrunków zobaczyłam DWIE identyczne doktorki, to wystąpiło podwójne widzenie i na szczęście trwało tylko chwilę.
    Była to jedyna ingerencja w moją urodę, całe życie obywałam się bez makijażu.
    Starzeje się zaś z godnosciom osobistom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dokladnie tak jak ja, choc ja wolalabym bez godnosci, ale mnie nie stac. :)))
      Z oczami mialam szczescie zawsze dobrze widziec, a ze duzo czytalam, w wieku "po 40-tce" zaczelam uzywac do czytania okularow, dzisiaj doszlam do 3,5 dioptrii, na dal widze jeszcze dobrze i nie potrzebuje zadnych szkiel. I byloby idealnie, gdyby nie te obwisle powieki... :(

      Usuń
  15. Kiedys marzylam o wycieciu oponki z brzucha i zmniejszeniu piersi, ale koszty i przebyta wczesniej choroba zakrzepowa skutecznie hamowaly moje "chcenie". Teraz jest mi juz wszystko jedno, bo i tak piec dych juz na karku. Twarzy jednakowoz balabym sie ruszac, bo juz sie do swojej przyzwyczailam i co by bylo, jak nowa nie spodobalaby mi sie? Chirurgia plastyczna jest bardzo potrzebna do korygowania rzeczywistych wad, ale kobiety poddajace sie roznym zabiegom zupelnie bez potrzeby dla mnie sa pozalowania godne, bo najczesciej wygladaja potem jeszcze gorzej niz wczesniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Az tak nie odwazylabym sie ich okreslic, nie wygladaja gorzej, sa zncznie ladniejsze, ale wszystkie jednakowe, stad moje przypuszczenie, ze maja jednego chirurga, a ten z kolei jedna matryce.
      A widzialas Madonne? Ta dopiero wyglada jak alien.

      Usuń
  16. Mi w ogole nie przeszkadzaja moje mankamenty dopoki nie popatrze w lustro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie niby tez, ale nie moge nie patrzec, bo co rano musze sie ucharakteryzowac, zeby nie straszyc otoczenia.

      Usuń
    2. Ja to sie powinnam z rana odprasowac, ale mi sie nie chce. charakteryzowac tez przestalam, jak trzeba wychodzic zamaskowana. nie wiem jaka to gramatyka, ale tez mi sie nie chce myslec ;)

      Usuń
    3. Musze slepia pomalowac, bo inaczej by zniknely pod tymi opadajacymi powiekami. Nie pudruje sie, choc powinnam, bo i tak maska by to wytarla. Ze o odprasowaniu nie wspomne.

      Usuń
    4. A nie możesz sobie tych powiek podpiąć? :-D

      Usuń
  17. Tak uszy za duze, sluch zbyt dobry, oczy wielkie tylko jak sie boje np nowego roku lub jestem zdziwiona bo na codzien to nosze okulary powiekszajace mi oczy. Ale tego sie poprawic nie da. No i po co. Uszy odrosna a moge ogluchnac lub niedowidziec itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki za dobry sluch to przeklenstwo, ale calkiem uciac uszy, to znow okulary nie mialyby sie na czym trzymac. :)))

      Usuń
  18. Ja to bym poprawiła sobie to i owo:) Raczej nie zdecyduję się na żadną operację, ale nie jestem przeciwna delikatnemu poprawianiu urody. Jeżeli to ma pomóc w samoakceptacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoz wlasnie! Czesto niewielkie korekty stanowia gigantyczny krok do podniesienia samoakceptacji.

      Usuń
  19. Całe życie mam kompleksy, zwłaszcza opadające powieki. jedną odziedziczyłam po babci, teraz doszła druga. Niestety kiedy mogłam zrobić korektę to nie zrobiłam, teraz już mam inne zmartwienia. Schudłam 10 kilo i mówię Wam, to katastrofa. Został pomarszczony flak, czyli nowy powód do kompleksów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz chyba wolalabym byc chudym flakiem niz takim baleronem, ale oczywiscie chcialabym chudnac nie z tego powodu.

      Usuń
  20. Niewiele mnie obchodzi, co ludzie robią ze swoimi ciałami. Grunt, żeby mojego nie tykali!
    Ale i ja 12 lat temu dałam sobie wstrzyknąć botoks i wypełnić "lwią zmarszczkę" przed weselem syna. Dodało mi to pewności siebie, bo nie wyglądałam już jak wściekły wojownik przed obcymi ludźmi. I nie żałuję, chociaż na długo to nie starczyło.
    Teraz starzeję się z godnością, chociaż farbuję włosy (już nieliczne) i robię systematycznie pazury (żelem) - traktuję to jako artystyczną zabawe kolorami. Jestem gruba, w związku z czym żadne lustro mnie nie obejmuje, a ja nauczyłam się swego odbicia nie zauważać wcale. Powieki mi opadają, jak zresztą już wszystko... ale jeszcze trochę widzę...
    Więcej grzechów nie pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zdolalas mnie rozbawic :))) Na moja zmarszczke miedzy brwiami, ktora hodowalam sobie przez ponad 60 lat, zaden botox by nie pomogl, musieliby ja od spodu wypelniac linami okretowymi, taka jest gleboka. Ale widzisz, ja za to wlosow nie farbuje i tak ladnie siwieje na swoim blondzie, ze wyglada to jak pasemka, a nie jak siwizna. Pazury tez przestalam robic, nie chce mi sie.

      Usuń
    2. Za brak robionych pazurów powinnaś oberwać. Zawsze miałaś elegancko zrobionr ręce, a teraz???

      Usuń
  21. Parafrazując hrabiego Aleksandra Fredrę: "znaj proporcje, mocium panie". Gdybym był chirurgiem estetycznym, który ma taką władzę, odmawiałbym zabiegu w sytuacji, gdy potencjalny zysk jest lekką korektą, a obarcza pacjenta zbyt dużym ryzykiem. Chyba, że miałbym orzeczenie psychologa, który by zalecał zabieg jako element wzmacniający terapię. Oczywiście, jeżeli mówimy o zabiegach rutynowych, nie wnoszących ryzyka, kryteria dopuszczenia do zabiegu byłyby luźniejsze, a zabiegach skomplikowanych, bardziej restrykcyjne.
    Tak sobie myślę: Zdarza się, że pacjenci domagają się naprawdę drobnych korekt, niemalże jubilerskich. Chirurg, to przede wszystkim chirurg, a jego zdolności plastyczne są różne. Nie zawsze jest on w stanie zrobić lepiej niż było, czasem nie ma nawet takiej wyobraźni. Ten czynnik również bym brał przy podejmowaniu decyzji. Jeśli już, to zgadzałbym się tak, gdy defekt jest na tyle wyraźny, że poprawa nawet z pewnym niedociągnięciem chirurga da efekt lepszy, niż przed operacją.
    Kiedyś mój znajomy doznał zmiażdżenia części tkanki wokół łokcia i po pewnym czasie odczuwać zaczął ból i ograniczenie ruchu. Ortopeda przestrzegł go, że możliwości operacyjne są bardzo ograniczone w sensie precyzji, bo nie ma możliwości poznania efektu końcowego w trakcie operacji. Potrzebne jest jej zakończenie i rehabilitacja. Wtedy można ocenić, czy jest lepiej, czy gorzej. Podejrzewam, że podobnie jest w wielu przypadkach chirurgii estetycznej - trzeba poczekać, aż się wszystko zagoi. Zatem zdrowy rozsądek, tak pacjenta, jak i lekarza, powinny decydować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fredro napisal wlasnie tak, jak ja w ostatnim zdaniu, "znaj proporcjum" i to wlasnie jego zacytowalam.
      Dobrzy chirurdzy plastyczni wlasnie tak robia, odsylaja wariatki chcace przesadzac i robic sobie krzywde, jednak nie brakuje takich, ktorzy dla kasy zrobia wszystko. Inna rzecz, ze oszczedne pacjentki oddaja sie w rece jakichs domoroslych i pokatnych "lekarzy", bo tanio. A przede wszystkim dobry lekarz zawsze ostrzega pacjentow przed ryzykiem lub mozliwoscia nie takiego skutku, jakiego oczekuja.
      No i nie mozna spodziewac sie zdrowego rozsadku i zakompleksionych i zdesperowanych kobiet. Ani od lekarzy chcacych zarabiac za wszelka cene.

      Usuń
  22. Napisałam już to i owo powyżej, ale tu się skupię.
    Mój stosunek do chirurgicznego poprawiania urody jest dość obojętny.

    Po latach zaakceptowałam siebie ze wszelkimi pozytywami oraz mankamentami, i podobnie jak któraś z komentujących napisała wcześniej, patrząc na swoje zdjęcia z młodości, zupełnie nie rozumiem, co mi w sobie przeszkadzało. A miałam same wady w urodzie według siebie.
    Niskie czoło ( debil ) , płaska, okrągła twarz ( debil, down, chińczyk ), nos płaski też, włosy proste jak druty, gruba ale brak cyców, grube łydki, grube kostki, cała wybrakowana.
    A teraz sobie patrzę w lustro czasem i myślę, no proszę, całkiem w porządku wyglądam.
    Obiektywnie. Subiektywnie.

    Mam kilka koleżanek, które miały jakieś tam zabiegi na urodzie. Im one były potrzebne do dobrego samopoczucia, ja nie komentuję, w dwóch przypadkach uważam, że przed operacją było lepiej. Ładniej, indywidualniej.
    A takie zabiegi jak botoks czy inne cuda wianki na zmarchy, korekta opadających powiek - czemu nie, ale nie chciałoby mi się.
    Więc tak jak pisałaś, Aniu - z umiarem i rozumem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie by sie chcialo, ale mnie nie stac. Ale masz racje, w wielu przypadkach stan sprzed zabiegu byl o wiele lepszy niz po, a przykladem niech bedzie aktorka wystepujaca w Dirty Dancing, po korekcie nosa jej kariera sie zalamala. Mialam podobny przypadek z jedna z modelek, jej orli nos nadawal twarzy drapieznosci i charakteru, po operacji byla calkiem nijaka.

      Usuń
  23. A ja sobie zrobię opadające oczy:-) kiedyś. a teraz bym sobie zrobiła wokół ust porządek (bo to mnie wkurza bardziej niż zmarszczki wokół oczu)ale bez skalpela, i bez żadnych odzwierzęcych rzeczy, mowy nie ma. Żadne botoksy też. dokładnie rok temu w lutym byłam umówiona na fajne mezoterapie w gab. ale przyszedł wiruch i wiadomo ...
    Mocne ingerencje skalpela cały czas grube pieniądze kosztują a ja na razie wolę te pieniądze wpłacać na konto organizacji ratujących zwierzęta, zwłaszcza teraz i nie mam na skalpel. Ale kiedyś będę miała. To zrobię. Przeraża mnie efekt Jokera czyli martwicy twarzy czy glonojada(usta)ale korekta rzeczy przeszkadzających, szpecących - mi nie przeszkadza. I w ogóle popieram, jeśli to komuś życie upięknia. Tylko bez zwierzęcych składników, kur...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, bez zwierzecych oczywista, wystarczy ostry skalpel i igla liposukcyjna, a za chwile masz figurke jak Raquel Welch za swoich najlepszych czasow :)))

      Usuń
  24. Sama bym sobie poprawila co nieco, ale kurcze jakos odwagi brakuje i nie jest to tanie, fakt. Uważam, ze wszystko jest dla ludzi i jesli nie sa to zbyt inwazyjne zabiegi, to dlaczego nie?!
    Z drugiej jednak strony 20, ani 30 czy 40 juz nie bede i jak patrze na te wszystkie "gwiazdy" ktore wygladaja jak nastaoletnie-pudernice, bo " ponoc maja dobre geny" to mi sie odechciewa paprawiac urode, nie chcialabym tak wygladac.
    Najlepszego w Nowym Roku, usciski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rowniez nie chcialabym zostac nastoletnia pudernica, ani takim alienem, jakim jest od niedawna Madonna, ktora daleko przesadzila z naciaganiem paszczy, choc oczywiscie mam dla niej podziw za utrzymywanie ciala w doskonalej formie. Sa jednak aktorki, ktore "maja geny" albo "duzo pija" i niby prawie na swoj wiek wygladaja, ale dobrze sie trzymaja, bez takich dzialan ubocznych jak brak mimiki, tak wlasnie moglabym sie starzec. Ale mnie nie stac ;)

      Usuń
  25. Czy nie przeszło przez myśl?
    Owszem - przeszło, ale gdzieś głęboko czuję, to droga donikąd; że to po prostu nie załatwi sprawy. A szerzej na ten (jakże drażliwy dla mnie) temat wypowiadam się tutaj:
    https://lumen77.blogspot.com/2018/08/kobiety-kobietom-zgotoway-ten-los.html

    Pozdrawiam - pełną gębą z krwi i kości córka Erraty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lumen, no przeciez (jakem stara duda) jeszcze Cie pamietam! Kim jestes i kto jest Twoja Mama :)))

      Usuń
    2. Jaka matka, tak córka. Obydwie żeśmy się wycofały, ale czas powrócić do gry!
      Co zaś tyczy się urody.. życie pokazuje, że nie skalpel decyduje o tym, kto w grze pozostanie dłużej!

      Usuń
    3. Nie decyduje, ale na pewno nieco wspomaga ;)

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niestety

  Nadzieja to matka glupich, powinnam o tym wiedziec od poczatku, jak tylko zachorowalam i ludzilam sie, ze do drugiego dnia swiat to juz na...