19 stycznia 2021

Zginal kot!

 Dzisiaj przypada 76, o ile dobrze policzylam, rocznica wyzwolenia  Lodzi. Zawsze wywieszano tego dnia (19.01.) flagi, a ze przy okazji byl to rowniez dzien imienin ciotki Hendryki (nie poprawiac!), cieszyla sie ona, ze tak panstwo swietuje jej imieniny. Podobnie zreszta miala jej siostra, a moja ukochana babcia, ktorej urodziny przypadaly 1 maja.
Ale ja nie o tym przeciez chcialam. Musze Wam opisac horror, ktory przezylam w zwiazku z naglym zniknieciem Bulki. O ile bowiem Miecka ma kilka okreslonych miejsc, w ktorych mozna ja znalezc, tak Bulka co rusz wynajduje sobie nowe. Z tym swoim chudym koscistym zadkiem pasuje w kazda szczeline, jest zwinna, szybka i zdarzalo sie juz, ze wymknela sie przez uchylone drzwi wejsciowe na klatke schodowa. Pilnujemy wiec, zeby drzwi ZAWSZE byly zamkniete, nie ma, ze na chwile do skrzynki pocztowej czy suszarni, bo taka chwila nieuwagi moglaby doprowadzic do ucieczki. Jak pisalam w poprzednim poscie, Bulka przychodzi teraz co wieczor do lozka na mizianki, wiec jej nieobecnosc budzi moj natychmiastowy niepokoj. Wstaje wiec i udaje sie na poszukiwania. Zagladam na parapet za zaslona - pusto, na krzeslo w kuchni zasloniete obrusem - pusto, otwieram pokoj goscinny - kilka razy udalo mi sie ja stamtad oswobodzic, bo kiedy slubny zanosi tam narzute na lozko, gdy szykujemy sie do spania, chudzielec przemyka mu miedzy nogami i niezauwazony tam zostaje. Zdarzalo sie tez, ze slubny przez nieuwage zamykal Bulke na balkonie, kiedy wychodzil palic. Wszystkie te miejsca przeszukuje i zawsze w ktoryms ja znajduje. Az do tamtego dnia...
Kiedy Bulka nie przyszla jak zwykle na cowieczorna porcje pieszczot, zwleklam sie z wyrka i rozpoczelam systematyczne poszukiwania. Nigdzie jej nie bylo. Przeszlam te trase po raz drugi, rezultat podobny, kota nie ma. Zaczelam nawolywac, bo Bulka jest jak pies, przychodzi na zawolanie. Zreszta to byla jej pora, wiec zaczelam sie niepokoic. Oczyma wyobrazni widzialam, ze wymknela sie z mieszkania, a potem z domu, kiedy ktos wchodzil czy wychodzil z klatki schodowej, a teraz lezy gdzies przejechana. Spanikowalam.
Przypomnialo mi sie jednak, ze co wieczor, kiedy ide spac, musze domykac odsuniete drzwi od szafy. Mamy naprawde wielka szafe na ubrania z suwanymi drzwiami, ktore chodza bardzo lekko, na tyle lekko, ze radzi sobie z nimi chudy kot. Wielokrotnie slyszalam grube przeklenstwa, kiedy slubny musial porzadkowac wywalone z szafy ubrania. Wpadlo mi wiec do glowy, ze ten obwies mogl sie schowac do szafy, a maz idac spac, domknal drzwi.
I rzeczywiscie, kot spal sobie w najlepsze w mojej czesci szafy. Myslalam, ze zamorduje malpe za ten moj strach. Teraz mam jedno miejsce wiecej do sprawdzania wieczorem, kiedy kot nie zamelduje sie na wieczorne mizianki.

28 komentarzy:

  1. Ty się ciesz, że nie chowa się pod narzutę lub kołdrę na łóżku. Potrafią tak się skamuflować pod tym, że ich nie widać. To przeżyliśmy na wczasach, gdy nam się przybłąkała kotka i Gruby mały figiel na niej nie usiadł. Później zawładnęła jedną półką w szafie, ale na noc wynosiła się z domku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnych flag w Łodzi nie ma wywieszonych i nikt już nie obchodzi wyzwolenia Łodzi. Kolejne fałszowanie historii tego kraju...

      Usuń
    2. Wywieszaniem flag musieliby przyznac udzial w wyzwoleniu wojsk radzieckich, a to tylko po ich trupie, mam nadzieje, ze rychlym trupie. ;)
      Kto to jest gruby maly figiel?

      Usuń
    3. Miało być napisane, a Gruby, o mały figiel, a by na niej usiadł. Gruby, to Małż. Dla ścisłości, w trakcie pisania, Gutek wpadł na pomysł, wyznawania mi miłości. Czasami, jak stwierdzi, że zajmowanie się czymś innym niż piesu, to daje popalić.

      Usuń
  2. Och, tak! Koty to specjaliści od znikania i chowania sie w najbardziej dziwacznych miejscach. Nie dziwę sie Twojemu strachowi, że Bułka wymkneła się na zewnątrz. Cóz by ten domowy kicius począł ze sobą na dworze, w całkiem obcym świecie?
    A jak ją wołasz, to kici, kici, czy wręcz Bułka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolam "Bulczyku, choc do mamuni" :))) i to dziala, czasem nawet przyleci pierwsza Toyka, ale Bulka w koncu tez. Zadne kici-kici, nie uzywam ;) A Bulka kiedys juz dala nam dyla, kiedy Kira miala w nocy rozwolnienie, a maz zostawil na chwile drzwi otwarte, dobrze, ze ja w pore zauwazyl pod zywoplotem.

      Usuń
    2. Śliczne to Bułczyku!:-)) Oj, dobrze, że się wtedy znalazła, ale człowiek może dostać od tego znikania jakiejs kociej nerwicy!:-))

      Usuń
    3. Pod tym wzgledem Bulczyk jest bardzo psim kotem. Wolajac Miecke, moglabym gardlo zedrzec, a i tak przyszlaby tylko wtedy, gdyby sama miala na to ochote.

      Usuń
  3. No i fajnie-to do rychłego trupa.Chyba kiedyś pisałam jak szukałam w poprzednim mieszkaniu...Pandy.Wróciłam z zakupami i wołam ją a jej nie ma.Nie należała do psów,które po każdej nieobecności pańci biegną się przywitać.Zaglądam do dużego pokoju w miejsca gdzie lubiła się pokładać-nie ma,w kuchni-nie ma,w łazience-nie ma.Z korytarza widzę jej legowisko,które leżało w nogach tapczanu w sypialni-nie ma.No żeż,przecież to nie kot żeby mi śmignęła między nogami na klatkę schodową nie zauważona ale sprawdzam czy nie siedzi za drzwiami-nie ma.Sprawdzam wszystko ponownie.Nie ma.Ostatnim moim pomysłem było zrobić krok w głąb sypialni i popatrzeć na tapczan,z korytarza nie było widać bo zasłaniała go duża szafa.Moja Panda leżała sobie na tapczanie w pościeli i patrzyła z podniesionymi uszami w kierunku drzwi do sypialni czekając aż przyjdę się z nią przywitać.To był pierwszy raz kiedy zaczęła polegiwać na moim spaniu.Od tamtej pory tapczan był jej w dzień a w nocy mój.Kiedyś czytałam na jakimś forum znalezione/zagubione o kocie,którego opiekunka szukała dwa dni po całym osiedlu,wywieszając ogłoszenia i przeżywając zagubienie kota bo akurat się przeprowadziła w nowe miejsce i kot zaginął.Sprawdzała nawet w starym miejscu zamieszkania myśląc,że kot może tam wrócił.To był duży,ważący 8 kilo mein con.Kot się znalazł na trzeci dzień.Wyszedł z za szafek zabudowy kuchni.Miłego dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Pande to raczej nielatwo byloby zgubic w niewielkim mieszkaniu. Z Toyka nie mam takich problemow, bo jak tylko uslyszy zgrzyt klucza w zamku, juz jest w przedpokoju. Koty dolaczaja do niej, kiedy juz sie wyszaleje, bo wczesniej moglyby oberwac ogonem :)))

      Usuń
  4. Kot mojej koleżanki nałogowo sypiał w szafie i tam też skończył po 20 latach swój żywot. Nigdy nie marzyłam o kocie w domu- dla mnie kot jest wybitnie nie domowym zwierzakiem.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie wprost przeciwnie, kot powinien byc zwierzeciem wylacznie domowym, po pierwsze ze wzgledu na szkody, jakie czyni na populacji ptaszkow, a po drugie na wlasne bezpieczenstwo. Tyle ich ginie pod kolami samochodow albo jako lup wiekszych drapieznikow.

      Usuń
  5. Oj, te koty... Mój Songo też się tak zabawiał; kilka razy o mało nie zwariowałam ze strachu o niego. A ten wyłaził z ukrycia z zadowoloną miną. Dwa lub trzy razy zdarzyło się, że nie zorientowałam się, gdzie był i do dziś tego nie wiem.
    Dobrze, że Bułka się znalazła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten kot mnie kiedys do grobu wpedzi! Z Miecka nigdy nie bylo podobnych problemow, ona zawsze przebywala w miejscach dla niej przeznaczonych, a jedyna kryjowka to byly szuflady na letnio-zimowa posciel pod lozkami. Tam chowala sie, kiedy ktos obcy przyszedl.

      Usuń
  6. Zolzy tez juz szukalam i malo ataku nie dostalam, bo juz sobie wyobrazalam, ze wredota smyrgnela mezowi przy otwieraniu drzwi. A ze wejscie do domu wychodzi na dosc ruchliwa ulice, bez chodnika (nie ma to jak zabytkowe miesciny, z czasów kiedy glównie osly robily za srodek transportu...), juz mialam przed oczami obraz splaszczonego kota. Na szczescie, po dwukrotnym przeszukaniu chalupy w koncu sobie przypomnialam, zeby luknac na taras i zostalam ciezko osobaczona przez niezmierni obrazona zolze, zamknieta na tarasie az do póznej nocy. Gorzej, ze juz kiedys tez dziecka po domu szukalam i malo nie zeszlam ze strachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi wyobrazic sobie grajdolek z ruchliwa ulica biegnaca przez jego srodek, myslalam, ze to oaza spokoju i ciszy, taka zapomniana przez boga i ludzi miejscowosc, gdzie dzieci bawia sie na srodku piaszczystej drogi :)))
      Miecka nigdy nam nie robila takich kawalow ze znikaniem, to dobrze wychowana (he he he) kocia dama.

      Usuń
    2. Zapomniana przez boga i ludzi (zwlaszcza tych ze stolicy) to i owszem, ale bawiacych sie w piachu dzieci niet :(. Wszystko brukowane kocimi lbami, a, w najlepszym wypadku, granitowa kostka w imie turystycznej ciekawostki :).

      Usuń
    3. A to tez ciekawie, tylko jak po tych kostkach czy bruku szybko sie przemieszczac, wnetrznosci wytrzesie :)))

      Usuń
  7. Miałam kiedyś dwa koty. Przybiegały natychmiast na dźwięk ostrzenia noży. Zawsze wtedy jakaś odrobina mięska dla każdego się znajdowała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szukalabym jej i nie przerywala spokojnego snu, gdyby nie to, ze mezowi udalo sie ja kilkakrotnie zamknac w pokoju goscinnym albo na balkonie. O ile w pokoju najwyzej by nasikala, to na balkonie moglaby zamarznac, wiec szukac trzeba.

      Usuń
  8. Przypomniała mi się jedna z moich cioci .Ciocia Krysia.. siostrą mojego taty..Była starą panną jak to się kiedyś mówiło.Kochana była i kochała mnie i moje siostry bardzo.Zmarła na wylew w wieku 47 lat.Pusia moja tak się nie chowała.Miała ze dwie miejscówki gdzie można było ją znależć.Choć raz schowała się mojemu jak miał z nią iść na kroplówkę.Dzwoni do mnie i mówi ,że już kota szuka dwie godziny.Biedna schowała się do wersalki.W marcu minie dwa lata jak Pusi nie ma. Gosia z J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odchodza, zostawiaja nas, lamia nam serca. Szkoda, ze zyja tak krotko, ale dobrze, ze krocej od nas, bo co by sie z nimi dzialo po naszej smierci, kto przyjalby stare i chore zwierzaki?

      Usuń
  9. Tak to prawda My człeki jakoś to przetrwamy a dla zostających zwierząt to dramat.Gosia z J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym chyba polega ta bezwarunkowa milosc, ze pozwalamy im pojsc przed nami.

      Usuń
  10. albo go nie puściłaś jeszcze...w każdym razie tylko powiem, że całe moje mieszkanie na wsi to ciągła obawa, strach i lęk o koty właśnie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W miescie zas czyha na koty jeszcze wiecej niebezpieczenstw, choc nie brakuje kotow wypuszczanych, nie bezdomnych, bo tu takich nie ma. Taki jeden main coon przychodzi pod nasze okno i denerwuje moje panienki.
      Nie zginal Twoj komentarz, ino mam tak jak Ty, po trzech dniach wlacza sie moderacja, zeby pozne komenty nie poginely. :)

      Usuń
  11. No pacz, wypisz wymaluj moja Miguska. To nie dosc ze male i chude to jeszcze czarne i przemieszcza sie szybciej od dzwieku. Nie wiem ile razy Chlop ja zamknal w przedsionku. Stamtad to jeszcze pol biedy bo czasami drzwi nie domyka to sie malpa zdola jakos przecisnac robiac rumor, ale jak sie zdarzy ja zamknac w garazu to dopiero bieda. Ona po prostu wskakuje niepostrzezenie pomiedzy nogami i nie masz szans zeby zauwazyc. Nawet w domu, potrafi sie tak schowac ze nie wiadomo gdzie jest. Potrafi sie ukryc za komputerem stojacym na podlodze albo cholera zupelnie wie gdzie. Tigus zawsze sie lokuje w kilku zaledwie miejscach, ale ta mala zaraz to naprawde wszedzie wlezie i to nie wiadomo kiedy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Wy macie jeszcze wiecej miejsc do schowania dla kota, u nas teoretycznie na tych marnych 55m2 zgubienie kota jest teoretycznie prawie niemozliwe. Ale Bulka daje rade. :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niestety

  Nadzieja to matka glupich, powinnam o tym wiedziec od poczatku, jak tylko zachorowalam i ludzilam sie, ze do drugiego dnia swiat to juz na...