15 stycznia 2021

Jubileusz

 Wprawdzie nie jakis okragly, ale zdumiewajacy. Bo czas tak  szybko gna, a ostatnio jakby jeszcze przyspieszyl, ze czlowiek przestaje liczyc uplywajace lata. Juz szron na glowie, juz nie to zdrowie, a w sercu... jesusmaria! 
15 stycznia roku pamietnego 1989 wraz z dwojgiem dzieci postawilam stope na lotnisku we Frankfurcie nad Menem, z zamiarem pozostania tu na zawsze. 32 lata temu! Jeszcze rok, a bede mogla powiedziec, ze spedzilam w Niemczech druga polowe zycia, piersza zas w miescie Uc w Polsce. 
Kiedy po roku pobytu, z nowym dzieckiem, trzecim z kolei, jechalismy wszyscy odwiedzic rodzine w Polsce, przedzieralismy sie przez dwie granice, niemiecko-niemiecka i niemiecko-polska, pozniej od Swiecka wyboistymi drogami, przez srodek Poznania, Koniny, Turki, Zgierze - po kilkunastu godzinach w aucie, z marudzacymi dziecmi i na granicy zwariowania. Dotarlismy do domu rodzicow tak wymeczeni, ze wtedy powzielam postanowienie, ze nigdy wiecej. Nastepnym szokiem byla dla mnie ilosc zer na plakietkach z cenami. Kiedy opuszczalam Polske, najwiekszym nominalem bylo 20.000, kiedy przyjechalismy, szlo w miliony. Na tyle zglupialam, ze kiedy licznik w taksowce wybil ok. 9.000, dalam taksiarzowi banknot 100.000 i oznajmilam, ze reszty nie trzeba. Facet byl uczciwy, zwrocil mi uwage na pomylke. 
Potem byl jakis horror z dwiema walutami naraz, stare i nowe zlote. Nie moglam sie w tym wszystkim polapac, placilam nowymi, dostawalam reszte w starych i nie wiedzialam, czy mnie nie kantuja. Po zakupy chodzilam z mama, ktora dobrze sie w tych przeliczeniach orientowala.
Pozniej Polska weszla do unii, nie musielismy juz organizowac wiz do Polski, jak to mialo miejsce za pierwszym razem. Potem z roku na rok jechalo sie przez Polske coraz wygodniej, autostrady wyrastaly jak grzyby po deszczu, ale ceny za przejazd zbijaly z nog, bylo znacznie drozej niz wszedzie indziej, gdzie autostrady byly platne. 
Teraz nawet telefonowanie stalo sie tanie, jesli nie calkiem darmowe, a zaczynalam od 1,5 marki za minute. Telefonowalo sie ze stoperem w reku, zeby nie zbankrutowac. Za to pisalam duzo listow.
Ehhh... wspomnienia... Nie bylo latwo, ale nie bylo zle, mialam wielkie poczucie bezpieczenstwa i patrzylam optymistycznie w przyszlosc. Wszystko niedawno runelo, z roznych przyczyn, o ktorych juz nieraz pisalam, a na deser zostalismy poczestowani pandemia i lokdaunami. Jesli wierzyc, ze po 7 latach chudych nastapi 7 lat tlustych, to zostaly nam jeszcze 3 lata zaciskania pasa, stresu i strachu, potem powinno sie zmienic na lepsze.
I tym optymistycznym akcentem...

26 komentarzy:

  1. No i kto tu Starym (napewno...?) Testamentem wyjeżdża :D

    OdpowiedzUsuń
  2. a dajże spokój z tym czarnowidztwem starotestamentowym. Aktualnie w związku z zaraza, zarazami, mutacjami, ociepleniem już nie będzie lat tłustych ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Ty mnie zarzucasz czarnowidztwo? Powiadasz, ze zadnej nadziei?
      To ja tymczasem ide sie zabic. Na smierc.

      Usuń
    2. Tylko wróć, żeby pisać nowe posty.

      Usuń
    3. Wpadne z zaswiatow od czasu do czasu ;)

      Usuń
    4. hehe no na tym właśnie skurczysyństwo polega :-))))) wyuczyłam się w kraju rodzinnym))) a powiedz Ty mi kochana, czy nigdy nie żałowałaś decyzji :-P

      Usuń
    5. Nigdy w zyciu i ani przez chwile. Co nie znaczy, ze nie tesknilam, ale z czasem i to mi przeszlo, bo ludzie bardzo sie tam pozmieniali. I mysle, ze kiedy mamy juz nie bedzie, nie bede tam wiecej jezdzic, bo i po co.

      Usuń
  3. Moja koleżanka wyjechała do Niemiec w 1985 r, w pierwsze odwiedziny pojechałam do niej w 1988 roku. W pamięci tkwi mi przejazd przez granicę polsko-enerdowską, jechałam samochodem z rodzicami koleżanki, na granicy, wpierw paszporty sprawdzali Polacy, potem kładli je do takiego zakrytego taśmociągu, który się ciągnął i ciągnął, jechaliśmy samochodem wzdłuż tej taśmociągowej rury. Na jej końcu stał wschodni Niemiec, wyciągnął z niej mój paszport, popatrzył wnikliwie na zdjęcie paszportowe, a potem dłuższą chwilę uważnie wpatrywał się we mnie i było pełne grozy napięcie, przepuści, czy nie przepuści? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DDRowcy bardzo nie lubili Polakow, bo Polacy mogli jezdzic do RFNu, a oni nie, wiec sie mscili bardzo drobiazgowymi kontrolami na granicy. Zawsze sie ich bardzo balam, choc nigdy niczego nie przemycalam. :)

      Usuń
  4. No popatrz, Ty wyjezdzalas z postanowieniem nie wracania, a ja tylko na urlop :). Jedne dwa tygodnie przed stanem wojennym... I kiedy pierwszy raz pojawilam sie w kraju, nie chcieli mnie wypuscic, az maz wymenewrowal mnie (i dziecko) przez ambasade, bo juz mialam tutejsze papiery, a wladzom najwyrazniej nie usmiechalo sie pakowanie w sprzeczki z innym krajem. Teraz zas nie mam juz zadnego powodu do pchania sie do Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bylismy w Niemczech po zakupy slubne, buty, bielizna i takie tam drobiazgi, w listopadzie 1981, bo slub bralismy tydzien przed wprowadzeniem stanu wojennego. Ja chcialam od razu wtedy zostac, ale maz chcial jeszcze spedzic swieta z mamusia i wrocic do Niemiec w styczniu, mielismy nagrane mieszkanie i prace. No a z powodu stanu wojennego jego wyjazd opoznil sie o 6 lat, moj o osiem.

      Usuń
  5. Ja z kolei nie sądziłem, że osiądę za granicą na stałe. Wcześniej miałem doświadczenia jedynie z pracą na czarno w Holandii, więc wyjeżdżając w 2004 do Irlandii spodziewałem się podobnego wyzysku. Okazało się, że nigdzie indziej nie pracowało mi się tak miło i spokojnie. Na wspomnienie polskich warunków pracy i życia, zwłaszcza stosunków międzyludzkich, jeży mi się "sierść". W każdym razie nim minął rok, wiedziałem że chcę żyć w Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z dziecmi jechalysmy juz na gotowe, maz przecieral szlaki, byl tutaj 1,5 roku przed nami. Wiedzialam wiec, ze jedziemy na zawsze, choc oczywiscie nie wykluczalam powrotu do Polski z "zachodnia" emerytura. Stalo sie jednak inaczej, teraz wykluczam powrot, czlowiek ceni sobie porzadne uslugi zdrowotne, a i przelicznik tez przestal byc atrakcyjny, czesciowo w Polsce jest drozej niu tutaj. No i Niemcy nie sa tak religijnie skazone jak Polska.
      Zostaje! ;)

      Usuń
  6. 32 lata jesteś juz w Niemczech? Szmat czasu, ale człowiek mimo wszystko pewne rzeczy pamięta, jakby działy sie wczoraj. Najwazniejsze, że nie żałujesz i nigdy nie żałowałaś swojej decyzji o emogracji, że (pominąwszy sprawy pandemii) czujesz sie tam dobrze i bezpiecznie. No i do czego to doszło, panie dziejku, że w Niemczech taniej niż w Polsce? Wielu ludzi chyba nadal nie zdaje sobie z tego sprawy i dalej popiera tych, co windują do góry tutejszą inflację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mozna ogolnie powiedziec, ze w Niemczech jest taniej niz w Polsce, ale niektore artykuly mozna naprawde taniej dostac. Nie zalowalam i nie zaluje, teraz szczegolnie. Ja juz nie umialabym sie odnalezc w kraju, gdzie urzedy traktuja petenta jak potencjalnego przestepce, a nie jak pracodawce, ktorym de facto jest, bo z jego podatkow urzednik jest oplacany. No i to, co na starosc najwazniejsze, sluzba zdrowia i opieka medyczna.

      Usuń
    2. A myśle, że nie dosć, że niektóre artykuły mozna taniej u Was dostać, to jeszcze są lepszej jakości. Nigdy nie zapomnę zapachu i smaku kawy Jacobs przywiezionej mi przez przyjaciółkę z Niemiec. Bez porównania z tutejszą, jak gdyby wyblakłą i nijaką przy tej niemieckiej!
      Opieka medyczna tutaj, w dobie pandemii, rzeczywiscie nie jest najlepsza. Choć w naszej przychodni (zwłaszcza od kiedy ją otworzyli) jest całkiem nieźle pod tym względem. Najgorzej to chyba do szpitala trafić...

      Usuń
    3. Zderzylam sie z polska opieka medyczna, kiedy tato zachorowal, na pewno pamietasz, bo o tym pisalam. Pozostawiono go bez slowa wyjasnienia i bez dalszej terapii, bo chyba byl juz za stary, wiec po co bylo inwestowac w jakies kosztowne leczenie. Na codzien wiem od mamy, jakie terminy ma do lekarzy i kiedy cos jest naglacego, musi pojsc prywatnie i dobrze, ze ja na to stac.

      Usuń
  7. No patrz, ani się obejrzałam a 20 października 2020 r minęło mi 3 lata odkąd tu zawitałam. A ile już zdążyłam tu przeżyć to aż strach wyliczać! Ale nawet przez pół sekundy nie żałuję naszej decyzji podjętej w....15 minut. Chyba wtedy zadziałał u mnie szósty zmysł;)
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym sa trzy lata w obliczu trzydziestu dwoch...? :)))
      Kiedy sie porowna, czlowiek nie zaluje decyzji emigracyjnej. W Polsce nie bylo dobrze od dawna, ale w tej chwili zaczyna byc nie do wytrzymania.

      Usuń
  8. Długo.
    Chyba lepiej jest wiedzieć że się wyjeżdża na zawsze. Ja jechałam na 2-3 lata. Ale nigdy nie ogarnęła mnie chęć powrotu. Zobaczymy co będzie dalej, bo jak dzieci zaczną mieć dzieci to może będę chciałaś być bliżej wnuków? Tylko pytanie, gdzie oni wtedy będą, bo już jedno przebąkuje o emigracji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama widzisz, Tobie nie chce sie wracac, wiec powinnas wspierac corke w decyzji o emigracji, w Polsce powoli robi sie nie do zycia, a ona jest mloda i zasluzyla sobie na lepszy los. Nie musi swoimi podatkami utrzymywac patologii pisowsko-koscielnej, a w razie choroby dziecka (tfu, tfu) zebrac na fejsbuku o srodki na leczenie.

      Usuń
  9. Kawał czasu już Cię nie ma w kraju i wcale Ci się nie dziwię, że nie chcesz wrócić nawet na emeryturze. Gdyby mnie nie ,,trzymała" w kraju Mamcia, to może już bym prysłą. Kiedyś miałam okazję wyjechać, ale życie chciało inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamten kraj robi sie coraz bardziej nienormalny i nie w moim guscie i pewnie w koncu niedlugo wyjdzie z unii i zostanie wypizdziejewem Europy. Nie dla mnie.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niestety

  Nadzieja to matka glupich, powinnam o tym wiedziec od poczatku, jak tylko zachorowalam i ludzilam sie, ze do drugiego dnia swiat to juz na...