Tytulowy Kipisz to nazwa klubokawiarni i pewnie nigdy w zyciu bym jej nie poznala, gdyby nie Matylda. Kim jest Matylda? Nie mialam niestety okazji poznac jej osobiscie, za to zachwycam sie jej pracami patchworkowymi na fejsbuku. Kliknijcie TUTAJ, powinno sie wyswietlic nawet tym, ktorzy nie sa fejsbukowcami, bo strona jest publiczna. Matylda na codzien szyje prozaicznie, ale w czasie wolnym wyzywa sie artystycznie szyjac patchworki. Nie, nie takie zwykle zszywanie malych elementow, ale prawdziwe dziela sztuki, obrazy malowane igla maszyny szyjacej.
No i byl sobie konkurs prac patchworkowych, a po konkursie wystawa pokonkursowa (maslo maslane, wiem 😁), ktora odbywa sie w lodzkim Kipiszu wlasnie. Ze strony Matyldy dowiedzialam sie, ze taka wystawa jest, poszukalam w internetach, gdzie sie ten Kipisz miesci i powzielam mocne postanowienie odwiedzenia owej wystawy. Ale zapomnialam, ze przeciez Boguska to znajoma Matyldy, wiec tez sledzi jej strone i kiedy zadzwonila do mnie, czy bysmy nie poszly, ucieszylam sie, ze bede miala towarzystwo.
Wejscie jest od strony Parku Reymonta, tamtedy wiec szlysmy i, choc pogoda byla niewyjsciowa, park zachwycal jesiennoscia, kolorami, mnogoscia kasztanow upadlych pod stopy i stawem, ktory na pewnych zdjeciach przypomina ten lazienkowski.
Klub miesci sie w pofabrycznym stylowo-ceglanym baraczku, niedaleko skansenu na tylach Muzeum Wlokiennictwa majacego siedzibe w glownym budynku tejze fabryki, zwanej z oczywistych powodow Biala Fabryka. Jesli sie tam wlasnie nie przechodzi, nielatwo znalezc ten Kipisz i wejscie do niego, bo choc jego adres to Piotrkowska, wejscie jest wlasnie tylko od parku.
Jak widac, menu nie jest jakos szczegolnie wielkie, ale ciasto pieczone na miejscu - przepyszne! Wnetrza urzadzone zbieranina mebli, tzw. kazda suka z innej wsi, ale calosc tworzy dosc klimatyczny lokalik. TUTAJ mozecie przeczytac wiecej na temat tego czarownego miejsca. Nie opisalabym calosci, gdybym nie wspomniala o muzyce, ktora saczy sie skads tam i stanowi doskonale uzupelnienie klimatu. Nie przeszkadza, wprowadza w nastroj, jest dobra.
I jeszcze cos, toaleta, ktorej pilnuje taki gostek bez rak i dolnej czesci. Na scianach roi sie od przeroznych napisow i rysunkow. Niektore byly naprawde fajne, ale nie chcialam tam dluzej przesiadywac, choc bylo czysto i przytulnie.
Przechodze do meritum, bo w koncu poszlysmy tam ogladac patchworki, a nie zachwycac sie kibelkiem. Wszystkie prace budzily moj szczery zachwyt, choc niektore prawdziwa ekstaze. Kazde dzielo dopracowane do niemozliwosci, mozna gapic sie na nie godzinami i wciaz odkrywac nowe elementy, kunszt malowania igla maszyny do szycia, sam pomysl na tematyke obrazu. Ja niby tam troche szyje, ale jestem pewna, ze czegos takiego nigdy nie bylabym w stanie stworzyc.
Zachwycajcie sie razem ze mna. Powiekszcie sobie klikiem.
Mialas piekny, udany dzien, bo i przejscie przez park, ciekawy budynek -klubokawiarnia, przyjemnie urzadzone wnetrze, herbatka i ciasto domowe, no i najwazniejsze patchworki, przepiekne, wszystkie, chociaz z pajakiem wole nie, Matyldy patchwork bardzo ladny i taki wymowny, sama nie wiem ktory najbardziej zachwycil mnie, bo i ta kobiete w ‘morzu’ bialych kwiatow, ale ciagle wracam do krowy, wspanialy krowi leb i ten wianek z kwiatow.
OdpowiedzUsuńMnie osobiscie zachwycil przedostatni, wyglada jak namalowany pedzlem, kolory typowo pasujace do pory roku. Ale kazda z wystawionych prac jest prawdziwym dzielem sztuki.
UsuńPrzedostatni jest piekny, doceniam, ale dla mnie dosc grozny i w kolorze i ksztalcie.
UsuńMasz racje, mucka jest bardziej optymistyczna :)))
UsuńNiesamowite!!!! I piękne!!! Nie jestem wręcz w stanie wyobrazić sobie ile godzin trzeba poświęcić na stworzenie takiego obrazu. W życiu bym czegoś takiego nie zrobiła, bo osobiście wolę prowadzić jednym cięgiem, bez odpoczynku samochód niż szyć na maszynie. Potrafię godzinami haftować, ale zszywać kawałeczki tkaniny tak, by powstał obraz- to mnie jednak przerasta!
OdpowiedzUsuńDo tego trzeba anielskiej wrecz cierpliwosci, ze nie wspomne o artystycznej zylce, bo bez dobrego projektu nie powstanie zadne dzielo. Moj podziw jest bezgraniczny.
Usuńmiejsce klimatyczne, ślicznie tam, UWIELBIAM takie klimaty, i prace świetne. Znam jednego artystę pczłorkowca i mam jego jedną prace w domu. Zazdroszczę paczłorkowcom, bo ja nie umiem ani szyć ani zszywać... to znaczy, to nie na moją cierpliwość.
OdpowiedzUsuńJa tam troche umiem szyc, wiec tym bardziej wiem i doceniam ogrom pracy i poswiecony czas na kazde z tych arcydziel, bo wiem, jak trudna i zmudna to robota. A te w Kipiszu sa szczegolnie trudne do wykonania.
UsuńObejrzałam sobie wszystkie patchworki, trochę te na stronie Matyldy i faktycznie nie dziwię się Twoim zachwytom! A i park przypomina mi łazienkowski (jeśli masz na myśli ten w Warszawie). Cudna wystawa, sama chętnie bym obejrzała te dzieła.
OdpowiedzUsuńNo i klubokawiarnia Kipisz byłaby na liście moich ulubionych, gdybym była gdzieś bliżej, uwielbiam takie klimatyczne miejsca i stare budynki (do tego jeszcze z cegły!) zaadaptowane do użytku, strasznie mi zawsze żal kiedy niszczeją.
Dzięki za oprowadzenie po wystawie!
Lodz jest pelna budynkow pofabrycznych i cale szczescie, ze ich nie rozebrano, a zachowano i zrewitalizowano z ogromna pieczolowitoscia. To bylo kiedys takie paskudne miasto, brudne i z morowym powietrzem, a teraz z roku na rok pieknieje i coraz wiecej obiektow jest do podziwiania, coraz wiecej do zwiedzania. Nawet te cegly, z ktorych zbudowana byla wiekszosc fabryk i nalezacych do nich familokow, zostala wypiaskowana i jest czysciutka jak nowa.
UsuńInteresujące i nigdy nie słyszałam o tym miejscu. Może kiedyś się tam przejdę przy jakiejś okazji.
OdpowiedzUsuńPojdz koniecznie, lokal fajny i ma wyjatkowa atmosfere, a ciasto warte grzechu.
UsuńSzczeka mi opadla... Ilez to cierpliwosci potrzeba, aby takie cudenka stworzyc, nie mówiac juz o artystycznym wyczuciu.
OdpowiedzUsuńO tak, ja do dzisiaj ogladam te zdjecia, powiekszam sobie i przygladam sie szczegolom i detalom. Oraz zazdroszcze talentu ich autorom.
UsuńFenomenalne prace! Bardzo klimatyczne miejsce. Coraz częściej fajne rzeczy o Łodzi słyszę. Rozwija się w szalonym tempie! Piękne miasto.
OdpowiedzUsuńKiedy jeszcze zylam w tym miescie, bylo paskudne, brudne i trujace od wyziewow, a lodzkie dzieci nagminnie chorowaly na gorne drogi oddechowe. Gdybys miala kiedys okazje, pojedz i zobacz, bo warto.
UsuńDzięki, że zabrałaś mnie ze sobą, choć moje biedne kości i mięśnie jeszcze przez dwa dni wspominały ten spacerek... 😘
OdpowiedzUsuńTo Ty mnie zabralas, no dobra, razem sie wybralysmy :))) Ty chyba musisz wiecej cwiczyc, wiecej chodzic, bo z Twoja kondycja coraz gorzej, gorzej niz w sierpniu, kiedy spacerowalysmy po parku julianowskim, a potem po makulaturze. :(
UsuńZachwyciłam się bardzo.Niektórzy to mają talent .Matylda ma wielki jak widać po pracach.A i miejsce niczego sobie.Ciasto z herbatą i chwila wytchnienia.Gosia z j
OdpowiedzUsuńTrudno sie nie zachwycic, to po prostu niemozliwe w obliczu tego patchworkowego geniuszu.
Usuńoooo jak mi miło ze ta notka powstała;)))). Prace piękne ! Mućka byłą hitem wystawy ale....niestety nie zdobyła żadnego miejsca. Dla mnie numero łan była Malajka w błękitach ale też nawet nie dostałą wyróżnienia.....Super żeście się dziewczyny wybrały ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze wpadlas. Mnie najbardziej przypadl ten na przedostatnim zdjeciu, zazar przed Twoim. Szczerze mowiac, nawet nie wiem, ktora praca zwyciezyla.
UsuńMucka powinna wygrac, ale nie wygrala.
UsuńKrowsko bylo naprawde przeslodkie i nie wiem, czym kieruja sie jurorzy rozdajac nagrody.
UsuńMimo,że Matylda nie wygrała a szkoda.Pracę piękne .Oglądam dziś rano jeszcze raz.Gosia z J
OdpowiedzUsuńTrudno byloby wybrac najladniejsza prace, wszystkie sa arcydzielami.
UsuńPiękne prace!!!
OdpowiedzUsuńNa zywo wygladaja jeszcze lepiej, zdjecia nie oddaja.
UsuńKlimatyczne miejsce, wystawa super. Czytam blog Matyldy, oglądałam jej prace na Facebooku. Ostatnia jej praca "obraz Kandinskiego" rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńPróbowałam szyć patchworki, ale to nie moja bajka. Poza tym, do tego trzeba mieć dryg i odpowiedni warsztat. A Matylda ma, przede wszystkim, ogromny talent:)
Lubie takie "balaganiarskie" miejsca, gdzie meble od sasa do lasa, a jedzenie jak nigdzie indziej pyszne, obsluga jak najukochanszy rodzina, muzyka lejaca sie swingiem i gdzie czlowiek od razu czuje sie jak u siebie.
UsuńFajna wystawa; ja też trochę szyję, ale patchwork, choć mi się podoba, to nie dla mnie. Za dużo bardzo precyzyjnego dłubania - mierzenia, wycinania, szycia, apotem jeszcze pikowanie! Ja bym mogła ewentualnie łapki do garnków patchworkowe uszyć. I to ze wzorem - prostym! - tylko po jednej stronie.
OdpowiedzUsuńKipisz też mi się podoba, sympatycznie tam.
Jeszcze samo zszywanie, choc zmudne i czaso- pracochlonne, moglabym dlubac, ale nie podjelabym sie tego pikowania. A wiekszosc eksponatow polegala wlasnie glownie na "malowaniu" igla od maszyny wzorow na tkaninie - tego nie zrobilabym nigdy.
Usuń