Corka, mama chocholow, zaproponowala mi sobotni wyjazd do zamku Berlepsch, gdzie mial sie odbywac turniej rycerski. Tu u nas w okolicy, nawet w samej Getyndze jest sporo takich imprez, ale ani ona, ani ja nie widzialysmy tego z bliska, wiec czemu nie, ja tam zawsze jestem chetna na wypady rodzinne.
Kilka slow o samym zamku, ktory jest w posiadaniu rodziny Berlepsch, a jego obecny wlasciciel jest znajomym naszego P. Jako ze nielatwo finansowo utrzymac taki "domek" jak na zdjeciu ponizej...
... przeto hrabia B. kombinuje jak kon pod gorke i poleca rozne platne uslugi, zeby jakos wystarczalo na remonty i ogrzewanie tego molocha. Organizuje w zamku sluby i wesela z hotelem dla gosci i mlodych, jest restauracja, wycieczki z przewodnikiem, turnieje rycerskie, slowem facet orze jak moze. My bylismy tam kiedys ze slubnym, krotko po adopcji Toyki w 2017 roku. Dla ciekawych: KLIK, KLIK i KLIK.
Tym razem jednak wybralysmy sie z corka i chocholami ogladac rycerzy i ich zmagania. Jak sie pozniej zorientowalysmy, towarzystwo bylo nie tylko niemieckie, tam byli tez NASI i rzucali zlekka lacina. Za mozliwosc wjechania na pastwisko chcieli 2 euro, za wejscie na teren kramow i areny zmagan rycerskich po 14€ od twarzy, na szczescie dzieci jeszcze zalapaly sie na gratisa.
Uczestnicy byli odpowiednio poprzebierani, nie tylko rycerze, ale i osoby im towarzyszace, panie w sredniowiecznych szatach, nawet male dzieci byly ubrane odpowiednio do okolicznosci i to bardzo mi sie podobalo. Z calego turnieju obejrzalam jedna walke, bo po pierwsze mnie to niespecjalnie interesuje, a po drugie dzieci sie nudzily, bo takie imprezy to nie ich grupa wiekowa.
Troche posnulysmy sie po terenie, a byl ci on blotnisty ze ojesusmaria, bo poprzednie dni byly deszczowe. Poogladalysmy rozniaste rekodziela, ale niczego nie kupilysmy, bo ceny byly dla nas nieakceptowalne. Bardzo podobaly mi sie wyroby z drewna i futra, znaczy skory owcze owiec ras przeroznych z dluzszym lub krotszym wlosem, byly tez dywany ze skory krowiej, bardzo fajne, ale drogie. Chocholy byly nastawione glownie na jedzenie i zabawy, jakos widok rycerzy ich nie ruszal.
Jedno stoisko niby dla dzieci omijalysmy szerokim lukiem. Tam trzeba bylo rzucac szczurami (pluszowymi, ale jednak) w sciane usiana pulapkami na myszy (foto nizej) i jak kto trafil, mogl wygrac luk i szczaly. Nie dosc, ze to uczenie znecania sie nad zwierzetami, to jeszcze wygrana moglaby zrobic krzywde. Byly jeszcze stoiska "poszukiwaczy zlota", ale tam mozna bylo sie zdrowo pochlapac, wiec tez obchodzilysmy z daleka. Najwiecej frajdy mialy chocholy na starodawnej karuzeli napedzanej korbka przez przebranego mezczyzne.
Bylo tez mini zoo.
Na koniec posililismy sie wprawdzie niezdrowo, ale dzieci tak lubia, wiec i bapcia pozarla frytki, a niedobra kielbase oddalam psu siedzacemu przy sasiednim stoliku, ktory chciwie o nia zebral, oczywiscie najpierw spytawszy jego opiekunow.
Zamek jest niesamowity, zachwycający i w tak pięknej okolicy, wiec dobrze że prowadzam różna działalność żeby utrzymać zamek. Zal mi opuszczonych zamków, kiedy idą w ruinę.
OdpowiedzUsuńTakich opuszczonych tez tu nie brakuje, pisalam na starym blogu o ruinach zamku w Nörten-Hardenberg, gdzie bylismy dwa razy, raz jeszcze z Kira, potem z Toya. Tam wprowdzie zamek w ruinie, ale turnieje sie odbywaja. U nas w miescie tak samo, sa ruiny i sa jakies rycerskie jarmarki.
UsuńDzieciaczki na karuzeli radują nie tylko siebie ale i oglądaczy takich jak ja.
OdpowiedzUsuńTego juz na zdjeciu nie mam, ale Zosce cos odjechalo w trakcie drugiego przejazdu, byl wiec foch-gigant, choc obylo sie bez placzu.
UsuńTak to jest z takimi kochanymi dziewczynkami, lubią robić teatrzyki.
UsuńJunior tez umie, ale robi to niezwykle rzadko, za to Zoska... bez kija nie podchodz. A jak sie rozkreci, to przestac nie umie.
UsuńMieszkam blisko zamku, w jego fosie często odbywają się turnieje rycerskie, ale pomna na pewnego rycerza (pierwszego męża mojej koleżanki, kompletnego idioty), nie uczęszczam. Niech się piorą beze mnie.
OdpowiedzUsuńMyslisz, ze wszyscy rycerze to zakute lby? W pelnym tego slowa znaczeniu. :)))
UsuńZdecydowanie tak. Konserwy dla smoków :)
UsuńSzczerze mowiac, tez odnioslam takie wrazenie. Oni nawet nie umieja sie porzadnie bic, jak widac na tym filmiku.
UsuńNasi dużo trenowali i starannie układali scenariusze.
UsuńKiedyś była taka heca, że ów mąż (zakuta pała) przyprowadził na pogotowie rannego kolegę, który biegł, wpadł na miecz wbity w ziemię i rozharatał sobie nogę. Wyobrażasz sobie, co przeżyli ludzie w poczekalni? Wpada dwóch rycerzy, jeden zbroczony i broczący krwią, blady i chwiejący się na nogach, drugi podtrzymujący go i krzyczący: "Lekarza, rycerz prosto z wojny, wykrwawia się!" Chirurg przyjął ich bez kolejki, zszył nogę, zaopatrzył i mówi: "Tylko mi tu nie wracajcie ze strzałami w plecach, bo nie będę wyciągał!".
Boskie! Ludzie w poczekalni musieli miec niezle przedstawienie, skoro nawet nie oponowali, ze jakies przebierance wlaza im bez kolejki. :))))))))))
UsuńNikt nie oponował, wszyscy zamilkli, a był to niezły tłum. Pozatykało ich.
UsuńNo wyobrazam sobie, tez by mnie zatkalo.
UsuńKościotrup jako żywy, z całym zestawem kości niemalże 😉😄
OdpowiedzUsuńKaloszki byłyby tu pomocne, ale kto przewidzi? No chyba, że się je wozi w bagażniku.
U nas też wielu właścicieli takich miejsc zmuszonych jest do zarabiania wynajmem, pokazywaniem i to jest ok wg mnie.
Kilka lat temu na postoju przy Niemieckiej autostradzie spotkaliśmy parę z sokołem. Kobieta pozwoliła podejść bardzo blisko do ptaka, pogadałabym z nią z chęcią, ale ona po angielsku mało, ja po niemiecku wcale 😁, więc zrozumiałam tylko tyle, że ona jeździ z tym ptakiem właśnie na różne imprezy w plenerze. Mam gdzieś nawet fotkę na IG, Przyznać trzeba, że robi wrażenie, kiedy ma się taki okaz na wyciągnięcie ręki 😃
Niewykluczone, ze bylo to ten sam ptak, ktory i u mnie jest na zdjeciu. Mozna bylo go wziac na rekawice i robic sobie z nim zdjecia, ale jego opiekun byl arogancki i dziwny, wiec szybko sie stamtad zmylysmy. A chcialam potrzymac sokola czy co to tam bylo.
UsuńGdybym miala zamek, w dodatku tak uroczy jak ten na zdjeciu, tez bym ratowala.
OdpowiedzUsuńMnie tak tutejsza przyroda obrzydla ze z wielka przyjemnoscia i zazdroscia patrzylam na NORMALNY las otaczajacy miejsce turnieju.
Coz, gdy mamy male dzieci robi sie dla nich niejedno, nawet to co nam nie pasuje. Poniekad co jeszcze moza wymyslec dla ich rozrywki?
Mysle ze choc nie wykazali zainteresowania rycerzami mieli frajde i byli na swiezym powietrzu.
Pewnie, zawsze to wieksza atrakcja niz siedzenie w domu, mozna wciagnac cieply wafel, pokrecic sie w przod i w tyl na karuzeli na korbke i oczywiscie pomarudzic, bo w tej dziedzinie to chocholy sa miszczami sfiata, szczegolnie Zoska.
UsuńKiedyś widziałam taki turniej, ale u nas tych wszystkich kramów i atrakcji nie było, to było dawno, ruch rycerski dopiero się rozwijał, a poszliśmy dlatego, że kolega Jacka należał do bractwa rycerskiego. w sumie nudy, niestety ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację z tym rzucaniem szczurami, też mi się to nie podoba. A na samą nazwę "mini zoo" zapala mi się w głowie lampka alarmowa, tyle już słyszałam o źle traktowanych tam zwierzętach. Oczywiście nie twierdzę, że tak było w tym przypadku.
Zwierzaki byly na ogrodzonych wybiegach i bachory nie mialy do nich dostepu, zeby je miachac, wiec mysle, ze tylko do ogladania to jest ok. Natomiast te szczury uwazam za wielkie przegiecie.
UsuńWiem, ze wiecej nie pojade na taka impreze, nie podobala mi sie.
Wyjazd z dziećmi był niezły, choć, jak piszesz ciut drogi, ale spędziłyście trochę czasu na świeżym powietrzu. Szkoda tylko, że nie udało Ci się z sokołem, bo wiem, że byłaby nieziemska frajda.
OdpowiedzUsuńSkoro juz wielkiego pajaka ptasznika trzymalam bez strachu, to tym bardziej ptaka drapieznego, ale aroganckiemu dupkowi nie dam zarobic. I rzeczywiscie, fajnie byloby na tym swiezym powietrzu, gdyby Zoska wciaz nie chciala na rece.
UsuńDrogo bo od razu za dwa pobyty: pierwszy i ostatni :))). Pewno nastawilas sie na cos wiecej? Tez mamy pod nosem takie sredniowieczne balangowanie za 19 e ( czemu nie od razy 20?) na wszysko, parting to osobny rozdzial. Ostatnio zaparkowalismy 2 km od imprezy :))). Zamek w tle, jezioro z trzech stron z lodziami z epoki, wystepy roznych masci (jak i stragany), turnieje, pokaz sztuczek na koniach (warte obejrzenia) i faktycznie bose dzieciaki w giezelkach prowadzone przez mieszczki sredniowieczne w strojach pastelowych, powiewnych, na cebulke i rozne cuda na glowach. Kolczugi mnie uwodza zawsze, a w nich mlodzi wasaci :)))
OdpowiedzUsuńPrzypomnialas mi taki dzien sredniowieczny.
Czego mi tutaj brakowalo, to wlasnie koni, ale sam plac byl raczej za maly do konkurencji na koniach, wiec byly tylko zakute ludziki. Z tego, co piszesz, ten Wasz turniej byl bardziej bogaty i ja chyba wlasnie oczekiwalam czegos w tym rodzaju, wiec bylam dosc rozczarowana. Ale bylam, widzialam, odhaczone.
UsuńO tak, zjezdza sie "caly jurop". Mam nawet zaprzyjaznione (nie musze u nich nic kupowac i nawet raz pilnowalam kramu jak poszla dymka puscic) dwie przekupko-kramarki pochodzace z "kraju nad Wisla" :). Tylko tam sie spotykamy wiec przyjazn kwitnie :)))), robie za ich fanke. Oj tak, cale miasto tym zyje. Zwiedza sie zamek i wszelkie wystawy, na zamku, muzycy muzykuja po sredniowieczniu, aktorzy sie produkuja na duzym dworcu, mozna splunac na szczescie do studni na dziedzincu i zwiedzic pobliskie muzeum wieziennictwa. Lochow nie udostepniaja. Konie sa wspaniale!!! Jest tez wielka scena na ktorej sie dzieje: poezja, spiewy, pokaz mody sredniowiecznej i co roku cos innego. Ja tam lubie spedzac tam caly dzien i przesiaknac kowalskim dymem rozdmuchywanym przez miechy, inne dymy to z rozen, a jeszcze inne to z armaty wystrzeliwujecej na poczatku i na koncu imprezy. Ech!
UsuńFuj! Plucie do studni jest obrzydliwym procederem. Ale cala reszta brzmi interesujaco, chcialabym moc obejrzec taki wielki turniej z kuniami, wolem na roznie, z armatami (w sredniowieczu juz byly armaty?). Ale do studni bym nie plula, chocby pech mial mnie trzymac przez reszte zycia.
UsuńPlucie jest dobrowolne :)))!
UsuńUfff... a juz myslalam, ze przymusowe.
UsuńPozostaje plucie sobie w brode :)))
UsuńZ zaparciem sledze jak Zochnie palemki rosna na glowie. :)))
Zeby jeszcze zechciala pozbyc sie tej zatyczki w buzi. Taka duza i nie moze przestac ssac.
UsuńA jak sie czulas kondycyjnie? Ten wypad nie wymagal duzego wysilku fizycznego ale jednak szwendalas sie tam kilka godzin. Mialas zadyszki, zmeczenie jak wczesniej?
OdpowiedzUsuńMnie polamalo krzyze a za godzine czeka mnie wygrzebywanie Belli spod lozka i nie wiem czy dam rade to zrobic bez pomocy corki :(
Tego dnia czulam sie nienajgorzej, bo dzieciaki chodza bardzo powoli, wiec nie mialam sie kiedy zmeczyc. Ale juz po niedzielnym spacerze i po poniedzialkowym zbieraniu gruszek, czuje sie miernie. Kolano niestety bardzo boli, wiec Arthro7 niestety nie spelnia oczekiwanych skutkow zmniejszania bolu. Dzisiaj bylam tylko na zakupach, poza tym nie wychodze, musze zbierac sily na jutrzejsza robote, dosc byczenia sie na zwolnieniach.
UsuńWprawdzie nie bylas zachwycona, ale zawszec to cos odmiennego. Chocholy jeszcze za male, aby byla to dla nich atrakcja, a jesli za wszystko licza, jak cygan za matke, to rzeczywiscie gra nie warta swieczki.
OdpowiedzUsuńW grajdolku co roku organizuja jarmark historyczny, dedykowany róznym epokom i juz dwa razy "robilam" za sredniowieczna wiesniaczke. Wszystko odbywa sie w historycznej czesci grajdolka, wiec nie ma wejsciówek, a ceny wyrobow, czy zarcia w miare rozsadne. Zawsze kilku z moich ex-uczniów przyprowadza swoje konie (rasowe luzitany), wiec i na krótka przejazdzke moge sie zalapac :).
Pewnie, moglam wyrwac sie z domu, ktos mnie zawiozl na wycieczke, moglam pobyc z wnukami, moglam nawdychac sie swiezego powietrza, same plusy tej wycieczki.
UsuńCos przepieknego te kunie, troche straszne, bo wielkie, ale patrzec na nie z daleka to czysta radocha, a przejechac sie to juz w ogole frajda jakich malo.
Cieszę się, że zdrowiejesz.
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Aniu! :***
Pomalutku do przodu, choc mogloby byc lepiej. ♥
UsuńOoooo, zamek superancki!!! Jak mawia pewien mój znajomy "zamek po zbóju!" Gdy byłam o kilkadziesiąt lat głupsza niż teraz to marzyłam o mieszkaniu w zamku. Dopiero gdy zwiedziłam kilka z nich jakoś mi ochota przeszła. Taki zamek stojący na górze to fajna sprawa, o ile nie musisz per pedes do niego kilka razy dziennie drałować z samego podnóża góry. A poza tym wewnątrz też na ogół nie brakowało tam przestrzeni i trzeba się było sporo nadreptać. Zwiedzałam między innymi jeden z zamków w Norymberdze i tak się nałaziłam, że omal nie padłam martwa ze zmęczenia. A Twoje "chochoły" są śliczne!!!!!
OdpowiedzUsuńNie trzeba wspinac sie na nogach, wystarczy nie moc zjechac stamtad w zimie autem, tam drogi nie sa odsniezane, a zakrety tam sa i po 180°. To czasem znacznie trudniejsze niz przejsc te trase na nogach.
Usuń