Kilka dni temu mialam w domu chocholy, cos tam mialo byc w placowce, ze pracowali tylko do 12.00 i trzeba bylo dzieciaki wczesniej odbierac, a corka pracuje do 14.00, wiec musialaby sie zwalniac. Dla mnie zaden problem, ale szlam z dusza na ramieniu, bo nigdy nie wiadomo, w jakim akurat nastroju jest Zoska, bo Junior to zawsze w dobrym. No ale kiedy pojawilam sie w drzwiach, a Zoska z piskiem radosci przyleciala sie buziowac, juz wiedzialam, ze bedzie dobrze. Zapakowalam towarzystwo do auta i jedziemy do mnie. Junior czujny jak zuraw, kiedy przejechalam obok ulicy, gdzie skreca sie do nich do domu, zdziwiony pytal, dokad jedziemy. Ano do bapci, aha, to dobrze. I wszystko byloby dobrze, gdyby nie to, ze czasem trudno Zoske zrozumiec, bo nie dosc, ze deczko belkocze po dziecinnemu, to jeszcze w obcym jezyku. Pomocny bywa Junior, ktory czasem umie przetlumaczyc na nasze, ale bywa, ze nic z tego, bo i on nie wie, co Zoska chce. Nie pomaga prosba "pokaz paluszkiem", bo nie wszystko da sie pokazac. Jakos szczesliwie odwrocilam jej uwage, bo juz zaczynala sie zloscic.
![]() |
| Po obiedzie lody |
![]() |
| Tu brak im tylko skrzydelek i aureolki |
No i chcialam uroczyscie oglosic, ze panna Zoska wreszcie pozbyla sie smoczka! Jeszcze czasem miaukoli, w chwilach, gdy ja duszyczka zaboli, ale ogolnie wielkie ufff... bo juz myslalam, ze z tym smoczkiem pojdzie do szkoly. No i zaczyna (czasem, bardzo rzadko) wolac na toalete, bo Junior wreszcie wyrosl z pampersow w wieku 4 lat, a ona zapatrzona w niego jak w obrazek i tez chce byc taka duza i siusiac na dorosly kibelek. Bapcia zanabyla nawet malenki skladany taborecik do lazienki, zeby dzieciom bylo latwiej zalatwiac potrzeby i myc lapki.
W miedzyczasie w szkolach i przedszkolach odbywaly sie halouiny, wiec towarzystwo trzeba bylo poprzebierac, zeby razem z innymi dziecmi mogly straszyc.
Zoska powoli wdraza sie do przeprowadzki ze zlobka do przedszkola, na poczatku grudnia bowiem konczy trzy latka. Obie placowki sa w jednym budynku, po lewo zlobek, po prawo przedszkole. Tu nie ma grup wiekowych, wszystkie przedszkolaki bawia sie razem, wiec Zoska bedzie juz razem z Juniorem, to sie bedzie troche mniej bala nowego srodowiska i nowych dzieci.
Po dzieciecych szalenstwach ich mama tez chciala poszalec, wiec padlo na bapcie nocowac u chocholow. Co to sie dzialo, najpierw Junior chcial spac z bapciom na duzym lozku mamy. Zoska oczywiscie zaraz tez chciala, wziely sie za kudly, byl wrzask, ale na szczescie byla jeszcze w domu ich mama, bo nie wiem, jak bym sobie z nimi poradzila. Stanelo na tym, ze Junior zostaje w duzym lozku, ale bedzie spal z mama, Zoska u siebie, a bapcia w lozku Juniora. QRDE!!! No nie wyspalam sie, twarde jakies bylo, a co najgorsze, mialo plotek, zeby Junior w nocy nie zlecial na podloge. Kiedy wiec bapcie przycisnelo, musiala zsuwac sie na koniec lozka, bo tam w noznym jego koncu nie bylo plotka. Zasnac nie moglam, tak mnie to wszystko irytowalo, sluchalam sobie podcastow przez sluchawki, sen mialam plytki i wielokrotnie przerywany, a nad ranem o 5.00 Zoska wybuchnela takim placzem, ze pobudzila wszystkich, na szczescie jej mama juz byla, wiec sie nia zajela, ale co nie pospalam to moje. Wyczolgalam sie stamtad, kiedy tylko zrobilo sie jasniej, umylam, ubralam i czekalam, az wszyscy wstana, zeby pojsc do domu. Byl to piatek, 31 pazdziernika i swieto reformacji, wiec sobie podrzemalam w dzien we wlasnym lozku.
No i kiedy sobie tak pomysle, ze pod koniec listopada spedze z chocholami caly tydzien, bo ich mama jedzie sluzbowo znow do Francji, a stwierdzilysmy, ze o tej porze roku to nie ma sensu tluc sie tam z dziecmi, wiec zostana pod moja opieka - to dostaje z lekka gesiej skorki. Tyle ze kiedy nie ma ich mamy w poblizu, to one zachowuja sie inaczej, sa bardziej posluszne. Niemniej obawa zostaje.








Halloween wiadomo trzeba straszyc, domyslam sie ze to Gapcio dokladnie zamaskowany z narzedziem zbrodni, Hexa piekna ale grozna w eleganckim kostiumie, no ale ta slicznotka Zoska jest tak urocza i milutka, ze mowy nie ma zeby kogokolwiek wystraczyla, no i Junior tez.
OdpowiedzUsuńJuniora tez trzeba sie bac, robi przeciez za ducha :)))
UsuńBede je miala przez dwa dni, dzisiaj i jutro, bo przedszkole zamkniete, a corka podobno mi o tym mowila, ale sobie nie przypominam, ale nie szkodzi, jakos sobie poradzimy.
Junior taki uśmiechnięty że nie boję się.
UsuńOczywiście że dacie radę, dzieciaczki są takie kochane i zawsze chętne do zabawy.
Glownie siedza prababci na glowie, bo rolator jest swietnym placem zabaw, a lozko tez. Jak wroce, to moze pojdziemy na prawdziwy plac zabaw, zeby prababcie mogla odetchnac.
UsuńNo właśnie są kochane, ale też męczące.
UsuńNo nie da sie ukryc, ze sil brak na takie male dzieci, ale jest nas troje, wiec jakos ogarniemy, slubny ma nakaz byc w domu, poki ja nie wroce, wiec na pewno jakos sobie poradza.
Usuńno...Bapcia jestes the best....uwielbiam te Twoje bapcine opowieści, moje wnuczki juz wyrosły, nie są tak slodkie ale nie narzekam, ta starsza Portugalka dostała się na weterynarię i jest bardzo szczęśliwa a ja babcia tez...wyczuła we mnie bratnią duszę i od czasu do czasu mnie rozpieszcza miłymi slowami....
OdpowiedzUsuńSliczne są te Twoje Chochoły. A Ty repotenciada, bapcią na medal.
kilka dni temu spotkałam sie z koleżanką ze studiów , dwie zastawki zamienione, rozrusznik zamontowany i śmigała ze mna jak młódka, nawet mnie w momentach trudnych terenowo podawała rękę..haha..miałam niestety obcasy
U mnie niestety ten rozrusznik niespecjalnie pomogl, przy najmniejszym wysilku brak mi powietrza, a poza tym jest tak dziwnie wszczepiony, ze przeszkadza mi podczas niektorych ruchow, a ja myslalam, ze nie powinnam go w ogole czuc. Ogolnie jestem rozczarowana i lekko zalamana, bo spodziewalam sie polepszenia stanu zdrowia, a jest tylko gorzej.
UsuńMoja koleżanka twierdzi, że do formy doszła po 6 miesiącach, tak zresztą zapewniali ją lekarze, więc może u Ciebie też tak będzie...
UsuńTylko ja nie mam czasu, musze juz miec sily do ogarniania calego zycia. A coraz blizej inna operacja, staw kolanowy musi byc wymieniony, bo ledwo chodze z bolu. Ale i na to nie mam czasu.
Usuńoj Ty chyba cos przesadzasz Pani :-) one wyglądają na słodziaki zwłaszcza Zośka. no do schrupania dziefczynka. nie lubię spać w obcych łóżkach od zawsze, w hotelach jakoś jest inaczej, bo standardy obowiązują. ale i tak najgorsze są namioty na aucie, masakra i klaustrofobia. nawet przy pięknych widokach.
OdpowiedzUsuńNie no, fajne sa i grzeczne (na ogol), ale ja juz wyroslam z takich malych dzieci, a one sa bardzo meczace. No ale skoro moja mama swietnie sobie z nimi radzi, to ja nie powinnam narzekac, ale ja nie naleze do tak silnego pokolenia jak moja mama.
UsuńKiedys moglam spac w kazdych warunkach, nawet w pociagu na stojaco, ale niestety ten przymiot z wiekiem zanika. :)))
Wszystkie 4 chocholy wygladaly uroczo a dla mnie szczegolnie jako ze nie uznaja halloweenowych stroi zbyt krwawych.
OdpowiedzUsuńMoja corka i ziec poszli do znajomej na pohalloweenowe przyjecie - widzialam zdjecia pokazujace jak ta znajoma z tej okazji ozdobila dom - nawiasem mowiac jak sie jej chcialo az tak skoro na przyjeciu byli sami bardzo dorosli? - m. in. w okrwawionej lazience, sciany, lustra i posadzki, a we wannie lezaly krwawe zwloki, nie szkielet. Tak, - okazuje sie ze handel nawet zwloki ma na sprzedaz. Corka mowila ze wygladaly tak naturalnie iz faktycznie sie wzdrygnela na ich widok.
Zosia wyglada adorable w swej pieknej sukni a ze odrzucila smoczek bardzo sie ciesze.
Wyglada ze Twoj rozrusznik dziala jak moje uszy - niezupelnie sa pomocne, w dodatku trzeba ustawiac telefonem zaleznie gdzie sie jest, skad dochodzace dzwieki chcesz slyszec a zawsze w nich pelno tych ubocznych ktore tylko maca sprawe. Nie, nie jestem super zadowolona i choc kazali nosic w domu by sie przyzwyczajac do nowego to wcale nie nosze, takze nie zakladam na szybkie wypady do sklepow.
Dobrego tygodnia!
Czasem widze na filmach, jak Amerykanie zdobia swoje domy, ile to pracy trzeba wlozyc, zeby te wszystkie trupo-kosciotrupy poumieszczac na scianach domu, te wszystkie oswietlenia i naglosnienia, ktore maja straszyc - i to w sumie na krotki czas, bo zaraz przeciez przyjda dekoracje swiateczne. Naprawde podziwiam, ze im sie chce, chyba lubia sie bawic, dzieciaki lataja po chalupach i strasza ludzi, u nas nikt nawet nie zadzwonil. Niemcy to ponuracy, niby zdobia, ale nie w takim wymiarze jak u Was.
UsuńSłodkie te Twoje wnuczątka! Wiesz, gdy czytam o tym jak jesteś wciągana do pomocy przy dzieciach to zaczynam podziwiać moją córkę, która przenigdy nie korzystała z pomocy którejkolwiek z babć- ani jej teściowa ani ja nie byłyśmy nigdy angażowane do pomocy. Fakt, że obydwie babcie zawsze mieszkały w sporym oddaleniu- nigdy w tym samym mieście co wnuczęta. Jeden i drugi to byli żłobkowicze a później przedszkolaki. Ja raz dostąpiłam zaszczytu opieki nad starszym gdy był jeszcze niemowlakiem, bo córka przyjechała z nim do Warszawy na jakąś konferencję, więc przed południem się nim opiekowałam. I ze dwa razy zajęłam się nimi ( gdy już chodzili do szkoły) bo córka z mężem wybyli na "aż" 2 dni na wesele serdecznej koleżanki mojej córy. No ale wtedy to chłopcy byli już w wieku szkolnym i byli już samoobsługowi pod wieloma względami.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, ze gdybys od poczatku mieszkala w Niemczech, znaczy od poczatku zycia wnukow, to z pewnoscia bys pomagala w przypadku np. zamknietego przedszkola. My mamy do siebie niedaleko, a jeszcze jedna roznica to to, ze corka sama wychowuje dzieciaki i lepiej, zeby nie naduzywala zwolnien z pracy z byle powodu. A druga babcia chocholow mieszka dosc daleko i jest dodatkowo chorujaca, wiec pozostajemy my. Dzieki obecnosci mamy, ja nawet moge pracowac.
UsuńNie no, sprawa jest beznadziejna. Przyjmij mije wyrazy współczucia. SZCZERE NA WYLOT.
OdpowiedzUsuńNo wez! Ja tam lubie moje chocholy. :)))
UsuńZośka i Junior wprowadzają dużo radości i śmiechu ale i wyzwań:-) Super, że Zośka pozbyła się smoczka i wkracza w dorosły świat. Takie małe kroczki, a ile dumy:-) Ja tak kochałam smoka, że rodzice solili go i pieprzyli, żeby mnie oduczyć:-) Fajne zdjęcia i śliczne chochoły!
OdpowiedzUsuńZoski mama nigdy nie uzywala smoczka, tylko ssala wlasny kciuk i bylam pewna, ze bez ortodonty sie nie obejdzie, bo gorna szczeke miala wysunieta do przodu wlasnie na grubosc kciuka. Ale jakos samo sie naprostowalo i ma zeby mogace byc reklama. :))
Usuń