Translate

09 grudnia 2025

Dzisiaj dla odmiany...

    ... mam termin na kontrole kardiologiczna, jestem przygotowana, porobilam sobie wydruki moich ekg robionych zegarkiem, kiedy tak podle sie czulam i ktore pokazywaly migotania przedsionkow. Niech oceni je specjalista. No i juz sie ciesze na jego rozczarowanie, kiedy dowie sie, ze rozrusznik nie tylko nie poprawil mojego samopoczucia, ale sam w sobie przeszkadza mi i przy pewnych ruchach staje na sztorc i ogranicza. 
   No ale, jak wiadomo, jestesmy w grudniu, ktory to grudzien przeznaczylam na rozne wspomnienia i przemyslenia. Kiedy rano udaje sie na poranna toalete, biore ze soba komorke i pindrujac sie przed lustrem, myjac zeby i ukladajac fryzury, slucham sobie politycznych podcastow. Ktoregos pieknego dnia co ja slysze??? Ano slysze to, co wiem i widze od lat, ze miasta i gminy stoja na skraju bankructwa. A to dopiero niespodzianka! Oczywiscie w mainstreamach ani slowa na temat powodu takiej sytuacji, ale dalej jest tylko ciekawiej. Otoz w ramach oszczednosci tnie sie wydatki, gdzie tylko mozna i gdzie sie da. Na przyklad w szkolach okna beda myte nie dwa razy, ale tylko raz w roku, a sprzatanie klas i ubikacji byc moze zostanie zlecone samym uczniom. Ja tam jestem ZA, przeciez mali Japonczycy od przedszkola sprzataja sale i jakos im nie ubywa, przeciwnie, to cenna umiejetnosc i poczucie odpowiedzialnosci za rzeczy wspolne. Zastanowilo mnie tylko jedno, nikt nie piuknal nawet o ewentualnym zatrudnieniu "fachowcow", ktorych tu sporo najechalo, do pewnych latwych prac porzadkowych na rzecz miast, szkol czy innych obiektow i uzaleznienia od tego wyplaty ich zasilkow. 
   A ja poplynelam we wspomnieniach do czasu naszego przyjazdu do Niemiec, kiedy to zylismy na kupie nie w wybudowanych specjalnie dla nas osrodkach azylanckich czy z braku miejsc, w hotelach kilkugwiazdkowych, ale np. w domu przeznaczonym do generalnego remontu. Kazdy dostal po lokalu, kuchnia byla wspolna, sanitariaty tez. Nam nikt nie przysylal ekip sprzatajacych, sami dbalismy o czystosc we wlasnych pokojach i na zmiane we wspolnych pomieszczeniach. 
   Kiedy dostalismy pierwsze prawdziwe mieszkanie, tez mielismy dyzury sprzatania swojej czesci klatki schodowej (nasz poziom i schody w dol do poziomu pietro nizej). Na pietrze byly dwa mieszkania, wiec dyzur przypadal co drugi tydzien. Byl jeszcze inny, tzw. Hofdienst i zeby nie bylo pomylek, ten, kto wykonal te prace, wieszal kartke na nastepny tydzien u sasiada na klamce, po tygodniu tenze sasiad komus kolejnemu itd. Bylo nas siedmiu lokatorow na klatce schodowej, wiec dyzur mielismy co siedem tygodni. Hofdienst polegal na sprzataniu terenu dokola bloku, ale tylko tej naszej czesci. Najgorzej bywalo po sylwestrze, kiedy trzeba bylo zbierac resztki rakiet i petard. Albo jesienia, kiedy wszedzie byly liscie. Albo na koniec zimy, kiedy trzeba bylo usuwac te kamyczki, ktorymi posypywane byly chodniki. Ale dawalismy rade, nikt sie nie migal, a osoby starsze czy chore organizowaly sobie jakos platna pomoc, bo ani wiek, ani choroba nie byly czynnikiem zwalniajacym od obowiazku. Pozniej jednak spoldzielnia odstapila od obarczania lokatorow obowiazkiem sprzatania klatek schodowych czy terenu wokol, zatrudnila firme, a jej koszty podzielila wsrod lokatorow. I dobrze, nie tylko nie musze pamietac, ale w koncu tez sie postarzalam i wygodniej mi zaplacic, niz samej z miotla latac. Ale chce podkreslic, ze nikt z nas ani nie narzekal, ani nie wymagal cudow. Tymczasem przybyla holota, w postaci najczesciej mlodych wypasionych byczkow, ma do dyspozycji sprzataczki, bo inaczej w krotkim czasie zyliby wsrod szczurow i karaluchow, bo przeciez jasnie panu muzulmaninowi nie wypada wykonywac prac, jakimi zwykle paraja sie w ich kraju ich kobiety, predzej zdechnie niz ruszy palcem.
   Nie dosc wiec, ze ich obecnosc generuje koszty, ktorych miasta i gminy nie sa w stanie udzwignac i musza na kazdym kroku oszczedzac, co odbija sie na naszym codziennym zyciu, placimy coraz wiecej, dostajac za to coraz mniej, ale wypasionym byczkom nie moze zabraknac ptasiego mleka i sprzataczek? Coraz wiecej mniejszych miast nie stawia na rynkach choinek, ale ide o zaklad, ze na ramadan beda musieli znalezc srodki, zeby powiesic jakis neon oglaszajacy dobra nowine. Porzygac sie mozna, jak bardzo zmienilo sie i pogorszylo zycie przecietnego Niemca i jak malo wymaga sie od naszych najezdzcow, jak lagodnie traktuje sie ich ciezkie przestepstwa, podczas gdy Niemiec moze trafic do wiezienia za nieplacenie abonamentu rtv.
   Ja tez przybylam z kraju, gdzie kazdy blok czy kamienica mialy dozorce, ktory dbal o czystosc wewnatrz i dokola budynku, ale skoro przeprowadzilam sie do kraju, gdzie wygladalo to inaczej, dostosowalam sie i nie wymagalam jakiegos specjalnego traktowania za pieniadze niemieckiego podatnika.

30 komentarzy:

  1. Trochę żeśmy się zgrały w temacie. Akurat oglądałam na YT parodie, trafiały mi się głównie z W.Brytanii, no ale przerwałam żeby zobaczyć Twój post. Była parodia w stylu Muppets “Starmer’s Christmas Carol” no i otwierał taki luksusowy hotel New Migrant Hotel, wstęgę czerwona przecinał, dawał też klucze do ślicznego domeczku, Muppet który dostał ten kluczyk był ciemnoskóry i wołam “I want iPhone”.
    Była też dobra ballada w stylu ‘illegal migrant’ chyba na wesoło, bo rozśmieszyła mnie, chłopaki na pontonie ale ciągnie ich bezpiecznie Border Force jako Uber, chłopaki wołają “I’m here for my free stuff” a Ty niedobra chcesz ich do roboty zagonić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roznioslo sie po swiecie, ze w Niemczech jest fajnie, bo nie tylko najwiecej placa zasilkow i to nierzadko dozywotnio, daja zasilki na dzieci, ktore nie istnieja, to jeszcze nie wyciagaja konsekwencji z czynow karalnych, kradziezy, oszustw, gwaltow i morderstw (trzeba miec tylko ponizej 14 lat, wiec nagle wszyscy przybyli maja po 13, a dokumenty pogubili), wiec ciagna z calego swiata, a glownie z Bliskiego i dalszego Wschodu, Polnocnej Afryki, ale i z panstw dawnego Ostbloku i zagniezdzaja sie tu na zawsze. A sorosy i inny podobny odpad chetnie finansuja ubery przez Morze Srodziemne i srodki komunikacji np. z Afganistanu i Pakistanu.
      A Niemiec popracuje do 80-tki, bo jakos trzeba te pasozyty utrzymac.

      Usuń
    2. No wlasnie, wszystkie chlopaki niepelnoletnie ale z brodami.

      Usuń
    3. To jeszcze nic, najsmieszniejsze, ze niemieccy urzednicy migracyjni udaja, ze im wierza.

      Usuń
  2. No a teraz obejrzałam “Fly Them Home For Christmas” wiadomo nielegalnych migrantów, to już jest oficjalne video, bo też dotacja na bezdomnych weteranów w UK, popłakałam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba ich "fly", oni sami jezdza na wakacje do krajow, gdzie rzekomo sa przesladowani i gdzie grozi im smierc. Mozesz raz zgadywac, skad maja pieniadze.

      Usuń
    2. Ale niech odleca na zawsze, samolot moze byc nawet luksusowy i pierwsza klasa, ale bilet tylko w jedna strone, i adnotacja w komputerze ze bez powrotu.

      Usuń
    3. Oczywiscie, zdaktyloskopowac, zeby nie powrocili pod innym nazwiskiem i nawet dac troche kasy na rozpoczecie nowego zycia w starym kraju.

      Usuń
  3. Panterko, skoro słuchasz w łązience podcastów to polecam Ci kanał - O czym milczy historia. Prowadzący Marek Mierzwiak, a barwnie opowiadająca Urszula Pawlik. Szeroka gama tematyczna i ta pasja opowiadającej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnoscia to ciekawy podcast, ale ja prawie nie mam czasu na sluchanie wszystkiego, co chcialabym uslyszec. Juz te moje polityczne z Niemiec, bo te akurat najbardziej mnie dotycza, czesto skracam, bo nie mam czasu dosluchac do konca. Ale dziekuje za typ, moze mi sie uda.

      Usuń
  4. Nie mialam pojecia ze dawniej przybywajacy do Niemiec tak mieszkali - w gromadzie. Jakos narzucil mi sie nasz sposob ze albo mieszkanie przygotowywuje sponsor albo przybysz sam wynajmuje. My tak mielismy, wyposazone mieszkanie czekalo i bylo oplacone ale gdy tylko maz znalazl prace to przestano oplacac a stalo sie szybko, po kilku tygodniach i odtad bylismy zdani sami na siebie.
    Jak bylo to nie mielismy tak jak maja obecni migranci. I wiesz co? bardzo dobrze ze tak bylo, jestem dumna ze nie musiano mnie utrzymywac , ze sami sie dorabialismy co teraz odroznia mnie od tych wyzyskiwaczy.
    Moze glowna roznica to ta ze my przybylismy do USA jakby z milosci a nie z nienawiscia i checia zysku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mialam zadnych sponsorow, a juz wtedy z mieszkaniami nie bylo wesolo, teraz za to jest tragicznie. Poza tym mielismy do pozalatwiania mase formalnosci, nie wszyscy z nas mieli prawo pozostac w Niemczech, wiec nikt nam na dziendobry nie ofiarowal mieszkan. Zreszta do USA tez czesto przyjezdzaja ludzie, ktorym zadni sponsorzy nie sciela dywanow pod nogi, musza sobie sami radzic, poza tym w USA mozna przez cale zycie mieszkac i pracowac na lewo, w Niemczech by to nie przeszlo, bo trzeba sie zameldowac i otworzyc konto w banku, a konta nie otworzysz bez meldunku, nie zameldujesz auta, wlasciwie nic nie mozna zrobic. Mozna najwyzej waletowac u kogos, kto jest tu na stale i ma mieszkanie.
      Kazdy z nas wyemigrowal z zamiarem jak najszybszego zintegrowania sie, pracy i nauki jezyka. Ci obecni maja w zamiarze jedynie islamizacje i przejecie panstwa.

      Usuń
    2. Pantero - mysmy do USA przybyli na zaproszenie prez. Reagana a skoro rzad nas zaprosil to mial obowiazek ulatwienia nam pierwszych krokow jak daniem dachu nad glowa a takze asyste Polaka-tlumacza ktory z nam jezdzil i pomagal zalatwiac formalnosci. Niemniej to trwalo do dnia otrzymania pracy przez meza, moze miesiac, pozniej zostalismy wrzuceni na gleboka wode czyli samodzielnosc.
      Owszem, nie brakuje polakow, niby turystow pracujacych na lewo , muszacych kombinowac ale to inny rodzaj "emigrantow", mnie to nie tyczy, jestem tu legalnie i nie utozsamiam sie z nimi. Jak maja klopoty to sami sobie narobili.

      Usuń
    3. Zanim ja sie zalegalizowalam, uplynelo troche czasu. Jak z pewnoscia zauwazylas, nosimy niemieckie nazwisko, ale nie mielismy kompletu papierow, wiec troche trwalo, zanim osiedlismy w tam kraju calkiem legalnie i nie do ruszenia.

      Usuń
    4. Dopiero wtedy moglismy starac sie o normalne zycie, normalne mieszkanie, a nie zastepcze dane i oplacane przez miasto.

      Usuń
  5. Cholera jasna, przydałby się w Polsce taki Hofdienst , może by się odechciało wsiokom z awansu społecznego śmiecić przez okna i balkony. Potrafią wywalić flakon z kwiatkami i wodą, zawartość popielniczki i xuj wie, co jeszcze. To u mamy na osiedlu. U nas jest jakoś czyściej, może dlatego, że bardziej kameralnie i ludzie z dziada pradziada wychowani w mieście, a u mamy osiedle-moloch i wsja swołocz tam mieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swołocz - dodajmy - nauczona srać pod oborą.

      Usuń
    2. Widzialam w Polsce, kiedy odwiedzalam mame i jeszcze wtedy popalalam na balkonie, ze inni sasiedzi rzucali pety na dol (ja mialam sloik do petow) i resztki jedzenia niby dla ptakow, a sluzyly glownie szczurom, za to golebie anektowaly i zasrywaly balkony.
      Swego czasu Lodz wabila ludnosc wsi i miasteczek, bo byla robota i budowano duzo mieszkan. Byly do niczego, ale ludzie skakali do gory, ze nie musza nosic wegla i palic w piecach. Ale rozne wsiowe ciagoty w nich pozostaly. Szczesliwcom wystarczala dzialka, inni trzymali w wannach kroliki i kurczeta. W urzedach dlugo jeszcze staly spluwaczki, bo jasniepanstwo inaczej charchalo na podloge. Znam to wszystko az za dobrze.

      Usuń
  6. Sama jestem wiocha przeflancowana do dużego miasta, ale nawet na wsi u mnie ludzie nie mieli słomy w butach. Co sobotę sprzątano ulicę wokół własnej działki i jak ja zazdrościłam koleżankom, że mają chodnik do sprzątania. Nie miałam - mieszkałam w szkole i otoczenie sprzątały szkolne panie sprzątaczki. Zaś gdy mieszkałam w kamienicy teściowej, z rozkoszą sprzątałam ulicę, odgramiałam śnieg (mąż był ponad to), bo lokatorzy (kwaterunkowi, z nadziału) na propozycję teściowej, że zrezygnuje z czynszu za ogarnianie ulicy zaśmiali się jej w nos. Nie zakosztowałam nigdy emigracyjnego chleba, choć mogłam. Moi synowie wyjechali do UK, ale wtedy, gdy UK była w UE. Mieli wszystko za własną kasę, pracę, wszystkie papiery, płacili podatki. Ich dzieci są obywatelami UK, jeden z synów też ma obywatelstwo. Wrócili do Polski - to był ich wybór. Nie żałują tamtych lat, ale nie planują wyjazdu gdziekolwiek - mówią, że tu jest najlepiej. Dzieci uczą się angielskiego - w globalnym świecie może im się to przydać. A ja odmówiłam zostania w DE w czasie stanu wojennego, a byliśmy tam całą rodziną i gorąco nas do tego namawiano. To była najlepsza decyzja w moim życiu, że wróciłam do kraju. Nie oceniam innych - piszę o moich własnych decyzjach. Może i ta Polska jest twarda, sztywna, pojebana - no ale jakbym na to nie patrzyła - nie każda matka jest idealna (ja nie jestem), ale zawsze się ją kocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dwie ojczyzny, choc w gruncie rzeczy jestem obywatelka Europy. Nie jestem sentymentalna i nie moge powiedziec, ze ktoras z moich ojczyzn jest lepsza czy gorsza, sa inne, kazda ma swoje wady i zalety, a ja nie czuje jakiejs wiekszej wiezi z ktorakolwiek z nich. Urodzilam sie w Polsce, ale zyje poza nia juz wiecej niz pol mojego zycia i nie wiem, czy teraz dobrze bym sie tam czula. Tu mam dom i rodzine i chyba tu juz jest moje miejsce. Tu umre.

      Usuń
  7. Co do mojej obecności w Niemczech- nie planowałam nigdy, że będę tu mieszkać- w pewnym sensie był to jakiś splot zdarzeń.Zaczęło się od tego, że moja osobista córka gdy już kończyła studia to na jakimś spędzie międzynarodowym studentów poznała swego obecnego męża a na dodatek dostała stypendium bawarskie.W ramach owego stypendium zrobiła doktorat w swej branży , w międzyczasie młodzi się pobrali. Nie mieszkali wtedy w Berlinie. I pewnie gdyby mój mąż nie miał w Polsce problemów po operacji na otwartym sercu a w kraju nad Wisłą można by było bez problemu bywać co tydzień u trzech specjalistów - to nie zjechalibyśmy do Niemiec.
    A mieszkanie- i oni i ja - wynajmujemy. Z tym że oni wynajmują duże mieszkanie a ja małe. I nikt nic do mnie nie dopłaca - ani moja córka ani państwo niemieckie. Córka ma podwójne obywatelstwo a ja tylko polskie. Budynek w którym mieszkam ma "swoją" panią dbającą o czystość i porządek w głównym budynku i dwóch oficynach i wynagrodzenie tej pani opłacają lokatorzy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roznie w roznych miejscach jest to zorganizowane, jedni lokatorzy sprzataja sami, inni placa za sprzatanie i ta ostatnia opcja jest czestsza ze wzgledu na mnogosc obcych, ktorzy ani mysla sprzatac, a za sprzatanie po nich placi tak czy inaczej gmina. Oni nie dadza sie zmusic do zadnej pracy. Podobnie jest z dyzurami w zimie, chodzi o odsniezanie i posypywanie chodnikow.

      Usuń
  8. Gdybym mogła cofnąć czas i znowu zmienić kraj zamieszkania, to wybrałabym coś znacznie mniejszego i bliżej Pl. Bo z UK problem nie tylko w odległości, ale też w tym, że to jednak wyspa i trzeba się pałować z promami czy eurotunelem... Ostatnio nawet myślałam o tym, że mogłabym mieszkać w Czechach albo Austrii. Nie za daleko, na kontynencie, więc można w każdej chwili wsiąść w auto albo pociąg i po kilku godzinach być w domu 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem niby blisko, rzut beretem i tylko jedna granica, ale zebym ja tak czesto jezdzila do Polski, to nie powiem, a teraz, odkad mama mieszka z nami, to nie jezdze w ogole. Bo i po co, do kogo? Drozyzna jak u nas, zadnych atrakcji, nie ma kogo odwiedzac.

      Usuń
    2. No ja akurat mam, bo rodziców i brata. I właściwie to w Pl mam chyba więcej niż tu, bo mam swoje mieszkanie, a tu mieszkam w cudzym. Ot, taki dobrobyt 😄 No ale jest jak jest i póki co, tak być musi. Oby tylko drogi były jak najdłużej przejezdne 😉

      Usuń
    3. Coraz mniej laczy mnie z Polska, przestalam tesknic. Zreszta nigdy nie stalam okrakiem, nie mialam zamiaru wracac. Teraz moze bym sie skusila, ale nie mam srodkow.

      Usuń
  9. no już widzę, jak moi rozpuszczeni uczniowie sprzątają klasy i kible...🙈😱
    już widzę mamuśki z ryjami, przecież one nie sprzątają własnego pokoiku w domciu. ławek nie potrafili ogarnąć po plastyce, i nadal niektórzy tego nie potrafią. ... czasem, to zwykle fleje po rodzicach, czasem leniwe typy bo nastolatki ale często mamunia wyręcza. z tatuniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos japonskim dzieciom i ich rodzicom nie przeszkadza koniecznosc sprzatanie PO SOBIE klas i toalet w szkole. Gdyby wprowadzic taki obowiazek, w koncu by sie przyzwyczaili, a umiejetnosc sprzatania za wlasna dupa na pewno przydalaby sie kazdemu w zyciu. I ide o zaklad, ze dzieci bogatych rodzicow predzej wywiazywalyby sie z tych obowiazkow niz Dzesiki i Kewiny madek w pretensjach.

      Usuń
  10. Popisałam sobie wczoraj u Ciebie, tylko nie zauważyłam, że zostałam wylogowana przez Google... Wrrr
    Uważam, że sprzątanie przez uczniów szkół, było by znakomite. Inaczej, te dzieci szanowały by pracę fizyczną. Wszędzie, gdzie mieszkaliśmy, byli dozorcy, którzy sprzątali. Najbardziej pamiętam, że jako dziecko, gdy mieszkaliśmy na Piotrkowskiej, to dozorcy przy padającym śniegu uprzątali ulice już w nocy, bo przed szóstą, a nawet wcześniej dzielnicowy był na obchodzie i musiał być porządek. Śmieciarze, gdy zabierali śmieci, i coś im się rozsypało, to szybko to sprzątali... Mieliśmy ostatnio taką akcję, przy zabieraniu tzw odpadów organicznych, że pan ze śmieciarki źle podłączył kubeł do wozu i ponad połowa padła na ulicę koło śmietnika. Awantura była, jak diabli, bo chcieli odjechać, zostawiając ten syf na ulicy, koło pergoli. Mieli pecha, że trafili na jednego ze wspólnoty i w tempie sprzątali i przy okazji usłyszeli, że jest nagranie tego wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i sama zobacz, my przyjechalismy z kraju, gdzie byli dozorcy, a jednak przystosowalismy sie do warunkow panujacych tutaj i po nas nikt nie musial sprzatac, nie buntowalismy sie, ze chcemy dozorcy, ktory za nas zrobi. A ci obecni najezdzcy narobia syfu i jeszcze maja pretensje, ze musza w syfie zyc.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Dzisiaj dla odmiany...

     ... mam termin na kontrole kardiologiczna, jestem przygotowana, porobilam sobie wydruki moich ekg robionych zegarkiem, kiedy tak podle ...