17 listopada 2020

Badzcie dla siebie nawzajem dobrzy

Czasy mamy jakie mamy, nie jest lekko nikomu. Wszystkich, nawet koronasceptykow, dosiegly upierdliwosci zwiazane z pandemia. Jednych dotknelo bardziej, innych mniej, o szczesciu moga mowic ci, ktorzy moga pracowac, czy to normalnie czy zdalnie. Pracujac zarabiaja potrzebne grosze na biezace oplaty i chleb z maslem. Oby tylko zdrowie dopisywalo, bo straty mozna jakos odrobic, z wiekszym lub mniejszym trudem. Gorzej maja ci, ktorych dotknelo bezrobocie, jeszcze gorzej przedsiebiorcy, ktorym nakazano zamkniecie interesu.

Wszyscy sa juz ta cala sytuacja mocno podenerwowani i zestresowani, nie tylko ciagla troska o finanse i przyszlosc, nie tylko strachem o zdrowie wlasne i rodziny, nie tylko z powodu braku osobistego kontaktu z najblizszymi (jak np. ja z mama) i obawy, ze moga sie juz nigdy zywi nie zobaczyc. Nagle ludzi zaczelo wszystko dzielic, co dziwne, bo w sytuacji zagrozenia, zycia czy egzystencji, tak wazna jest empatia, sympatia i zainteresowanie losem innych, czy ktos nie potrzebuje naszej pomocy, zakupow, wyprowadzenia psa czy czegokolwiek innego, chocby krotkiej obecnosci i wysluchania, co lezy na watrobie.

Tymczasem caly swiat podzielil sie na tych, ktorzy widza pandemie, choruja lub maja chorych w rodzinie, stosuja sie do nakazow, nosza maski, siedza w domu na kwarantannie i spokojnie czekaja, kiedy sie ta cala szopka skonczy. I sa ci drudzy, dla nich nie tylko wirus nie istnieje, wzglednie wiedza, ze jest, ale lekcewaza jego zagrozenia, a o pandemii nie chca slyszec. Nie ma ich zdaniem zadnej pandemii, rzady wszystkich krajow o najrozniejszych ustrojach zmowily sie, zeby zrujnowac cala swiatowa gospodarke, bo jest nas na tej planecie za duzo, wiec trwa proces depopulacji, ktory wymyslil sobie Gates, bo sie nudzil z nadmiaru szmalu. Ci ostatni lataja bez maseczek, maja tych drugich za idiotow, a siebie za wtajemniczonych. Dla nich covid to taka troche inna grypa, a srodki ostroznosci to niepotrzebne szykany majace ich denerwowac. 

I zamiast byc po prostu dla siebie serdecznym, okazac chec pomocy czy chocby tylko sympatie, obrzucaja sie wyzwiskami. Podobnie zreszta jak podzieleni do niemozliwosci Polacy, takiej przepasci miedzy zwolennikami przeciwnych obozow jeszcze nie bylo. Jakos nikomu nie przyjdzie do glowy, ze sytuacja gospodarcza jest po prostu tragiczna, obie strony poprzestaja na zarzucaniu sobie winy, zadna natomiast nie ma pomyslu ani checi na jej poprawienie. 

Na pewno wiecie, jak udalo sie obalic poprzedni system, wszyscy tego chcieli, wszyscy byli zgodni, wszyscy stali w jednym szeregu, a poparcie kosciola bylo nie do przecenienia. Dzisiaj podzialy sa nie do przeskoczenia, obie strony dorzucaja do pieca, szczuja sie wzajemnie przeciwko sobie, szukaja winynch zaistnialej sytuacji, widzac zdzblo w cudzym oku, a nie dostrzegajac belki we wlasnym. Kazdy chce ugrac cos dla siebie, nie zdajac sobie sprawy, ze jedynie jednomyslnosc i wspolne dzialanie moglyby przyniesc tak oczekiwana poprawe. Nie szukanie hakow, nie zawlaszczenie wymiaru sprawiedliwosci czy kupowanie sobie poparcia.

Czego ja jednak szukam po swiecie, kiedy w najblizszym otoczeniu, w srodowisku blogowym, czlowiek nie jest wolny od mniejszych czy wiekszych wojenek prowadzonych z zaciekloscia godna lepszej sprawy. Kazdy chce miec w tych potyczkach ostatnie slowo, wiec ciagna sie te wojenne wpisy dluuugooo jak flaki z olejem. Ja jestem juz tak zmeczona tymi potyczkami, na swiecie, w kraju, w ktorym zyje i w mojej dawnej ojczyznie, ze chcialabym choc tutaj odpoczac od tej zacieklosci i nieprzejednania.  

Zycie naprawde jest za krotkie, zeby spedzac je na klotniach, odpusccie, ustapcie, usmiechnijcie sie, a jesli to za duze wyzwanie, to chociaz omijajcie sie z daleka zamiast szarpac za loczki. Po co?

 

 

42 komentarze:

  1. Tamte czasy, kiedy Kościół pomagał nie wrócą, bo im się, to co jest teraz opłaca. Skłóconym, podzielonym społeczeństwem łatwiej jest sterować, by wmówić, że to co złe, to ,,oni'', a nie my, choć światełko w tunelu już się pokazało, przy ostatnim wyroku tk, bo młodzież, którą nic nie obchodziło, która uważała, że wszystko jest na ,,zawsze'' ocknęła się z ,,ręką w nocniku'', że zdobytej wolności i konsensusów trzeba pilnować, bo zawsze znajdą się oszołomy, które chcą być ,guru'' dla wszystkich. Najbardziej wkurzają mnie osoby, które nie były na wyborach, a teraz są najmądrzejsze, że po co chodzić na wybory, bo to i tak nic nie da...
    Jednak brak mi dawnej wspólnoty między ludźmi. Sama robiłam chorym zakupy i nie potrafiłabym inaczej postąpić, zabezpieczając się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coz, kosciol zmienil sie i nastawil jedynie na zyski. Tam juz nie ma ani boga, ani ewangelizowania, jest chciwosc, dwulicowosc i wtracanie sie do zycia parafian. A ludzie to widza i coraz mniej akceptuja, zwlaszcza mlodziez.

      Usuń
  2. Mickiewiczowskie " kochajmy się!" chyba nie pada teraz na żyzną glebę, ale dobre ziarna i na ugorze mogą wykiełkować, więc kto wie... W każdym razie próbować zawsze warto!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest nie tylko w Polsce, chyba kazde spoleczenstwo na swiecie jest podzielone i moim zdaniem jest to celowe dzialanie politykow, bo podzieleni ludzie trudniej sie jednocza przeciwko nim. Tak jest wszedzie, w kazdym panstwie i kazdej, chocby najmniejszej spolecznosci. Chyba znak czasow.

      Usuń
  3. Też mam dość tych swarów i podziałów. Pamiętam czasy tamtych strajków, wzajemnej życzliwości, kiedy to w czasie niedziałającej komunikacji obcy ludzie zatrzymywali się i zgarniali z przystanków pasażerów.
    Dyskusje w komentarzach zaczęłam omijać, bo po kilku uwagach zawsze zaczyna się wymyślanie od debili, chamów, nieuków, nikt nie szanuje cudzych poglądów, musi być jego na wierzchu i tym podobne. Aż niemiło się robi kiedy widać ile w ludziach złości, nietolerancji i zwyczajnej głupoty. Szkoda, że wylazło z nas wszystko co paskudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, tego kiedys nie bylo w takim zakresie jak dzisiaj, ludzie byli bardziej ustepliwi, gotowi na kompromisy. Podzial w Polsce jest ewidentnie robota wiadomokogo, on boi sie narodu, a jeszcze bardziej zgodnie myslacego narodu, dlatego naszczul i wszystkich ze wszystkimi sklocil.

      Usuń
  4. I ja uważam od zawsze, jakkolwiek naiwnie by to brzmiało, że najważniejsze jest dobro i w każdym trzeba sie go doszukiwać. Wybaczać te na oslep albo i nie na oślep zadawane rany. Nie wypominać sobie wzajem starych czy nowych win. Nie jojczyć i nie awanturować się o byle co. Być ponad to. Starać sie innych zrozumieć. Bo chyba w każdym na dnie zyje małe dziecko, które kiedyś było ufne i pogodne, a potem świat zrobił mu jakąś krzywdę i to tak boli, że ono choć bardzo chce byc takie jak było, już nie potrafi.
    Wszyscy przeżywamy teraz podobne rzeczy. Płyniemy na tej samej łodzi. Nie kopmy więc w nią ani w siebie, nie walmy na oślep młotkiem z wściekłości. Niech ta łajba nie zatonie, ale dopłynie niebawem do jakiegos pogodnego portu...Tylko od nas samych to zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle tylko, Olenko, ze odnosze wrazenie, iz im czlowiek starszy, tym bardziej nieprzejednany i tym mniej gotowy na kompromisy. Zycie ucieka, a ci, zamiast jednac sie ze swiatem, jeszcze bardziej sa z ni m skloceni, a powinno byc dokladnie odwrotnie. Mnie tez jakos lagodnosc wraca, jestem mniej radykalna i chyba bardziej gotowa do zgody. Chyba sie zestarzalam ;)

      Usuń
  5. Swary, kłótnie, podziały. Napiszę z mojego podwórka. Napisałam, co myślę o myślących inaczej, napisałam, co myślę o tych, co wcinają się na cudze blogi i próbują narzucić gospodarzowi swoje "prawdy". Napisałam o tych, co to nie potrafią przestać i ciągle, ciągle, ciągle "odpowiadają" na komentarze, bo musi być ich na wierzchu. Napisałam, bo miałam już tego dość. Napisałam i wyłączyłam komentarze, by nie dać miejsca na nowe "najmojsze"wpisy. Po prostu ucięłam temat:) I znowu źle, bo jak tak można. Wojna przeniosła się na "swoje" blogi. Bo są ludzie, którzy nie potrafią wyhamować. Być może dla nich takie wojny to cały ich świat? Nie wiem. Nie interesuję się, nie wchodzę nie czytam tych, które wyrzuciłam. Nie wracam. Ale już jest wywierana presja na mnie, bym przywróciła komentarze. A ja nie chcę, nie chcę nowych przecierek, bo one są w tak podzielonym światku blogowym nie do uniknięcia. I też jestem tym zmęczona. Nie dość, że w realu to tutaj też ciągnie się blogowe piekiełko.
    Jeżeli ktoś nie potrafi czytać bloga bez wpisu swojego komentarza, to trudno, nie musi wchodzić. Sama po sobie wiem, że na początku jest trudno, człowiek chce się podzielić swoją opinią, ale można się przyzwyczaić. Czytam, pomyślę w duchu i idę na następny blog. Czy moje podejście jest egoistyczne? Nie sądzę, może to jest sposób na wyciszenie blogowych emocji? Doceniam, że mogę u innych coś napisać, naprawdę doceniam. Jednak ograniczyłam blogi, które czytam, do kilku i często nawet na nich nie mam ochoty komentować. Może to jest właśnie to zmęczenie całą sytuacją pandemiczną? Na tych kilku blogach jest mnóstwo dobrych słów, serdeczności- ja takie blogi nazywam "bezpiecznymi", Wiem, że przyniosą mi one wytchnienie i spokój, bo ja już nawet nie mam ochoty na "dyskusje" chociaż nie ma w nich agresji.
    Samych dobrych chwil Pantero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoj blog to Twoje i tylko Twoje terytorium, nikt nie ma prawa dyktowac ani nawet sugerowac, jak masz go prowadzic, jak ma wygladac i naciskac na ponowne wlaczenie komentarzy. U mnie np. nie maja czego szukac anonimy, komentarze sa dla nich niedostepne, bo ja chce wiedziec, z kim mam przyjemnosc czy tylko okolicznosc, a z doswiadczenia wiem, ze anonimy czuja sie bardziej bezkarne i pisza rzeczy, ktorych nie napisaliby podpisani. Kiedy bede chciala Ci cos napisac, to znajde sposob, nie musi byc to komentarz.
      Wszyscy chodzimy podminowani, wszyscy mamy dosc tej nieznanej dotad sytuacji, stad moze prog wybuchania sie obnizyl.

      Usuń
  6. Mi jest po prostu zawsze smutno, jak ludzie sie biora za kudly. Tak powstaja wojny prawdziwe, wojny wymyslone i pokolenia ludzi, ktorzy ze soba nie rozmawiaja - w rodzinie tak mialam - moja Babcia przestala rozmawiac ze swoim bratem, ktory mieszkal w tym samym domu na dole. I dzieci nie mogly sie razem bawic. Zadne z tych dzieci nie wiedzialo, dlaczego. I potem stare pokolenie wymarlo, az mojej Mamie strzelilo do glowy, zbey znalezc i skontaktowac sie z kuzynem. Kontakt sie zrobil, on tez nie wiedzial, dlaczego nie mogl sie z Mama moja bawic...Mama radosna wiadomosc przekazala swojemu bratu, ktory...sie na nia obrazil. nie na zawsze na szczescie.

    A tak w ogole, to kazdy ma jakies tam opinie, ale duzo zalezy od sposobu przekazu, c'nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, Krysiu, mozna dyskutowac bez zlosliwosci, mozna sie wyzlosliwiac, mozna szarpac za loki albo od razu do siebie strzelac, tylko po co, sie pytam. Potem juz nawet sie nie pamieta, o co tak dokladnie poszlo. Jak w Twojej rodzinie. I byloby to nawet smieszne, gdyby nie bylo takie smutne. Ile czasu oni zmitrezyli na niesnaskach, nie wiedzac nawet, co bylo ich zrodlem.

      Usuń
  7. Nie wróci już chyba czas, kiedy ludzie jednoczyli się podczas jakiś klęsk, epidemii. Większość jest z tych co chcą mieć, niż być. Mnie jest żal tego "straconego roku", nie mam lat do wykorzystania za wiele, przykro jest patrzeć jak wiele osób ma za nic te odczucia. Rozrabiając kłócąc się i robiąc po prostu na złość drugiemu. Smutne to chwile, musimy przetrwać, wierząc, że będzie dobrze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widze niczego zlego w checi "mania", ja tez chcialabym miec, bo majac, troche latwiej zyc, latwiej pomagac. Nie mozna przy tym zawieruszyc "bycia" i koncentrowac sie na "maniu". Tymczasem swiat dziwnie ewoluowal, zmierza ku samozagladzie.

      Usuń
  8. Nigdy do tej pory sytuacja (także moja osobista) nie wydawała mi się tak beznadziejna.
    Nigdy tak nie interesowałam się i nie wkurzałam polityką.
    Nigdy dotąd nie czułam się tak samotna i pozbawiona perspektyw na przyszłość, a na dodatek tak przestraszona. Mimo to staram się zrozumieć racje tych, którzy myślą inaczej (nie zawsze to jest możliwe :D), a dyskutować staram się spokojnie i bez dyskredytowania osoby, z którą rozmawiam. Staram się znaleźć sobie jakiś kącik, w którym mogę jakoś egzystować, ale to, co na zewnątrz bezpardonowo wciska się każdą dostępną szparką. Jest kilka miejsc, w których czuję się dobrze, ale nie chcąc dokładać nikomu złych wieści, najczęściej mówię mało lub milczę.
    Myślę, że wiele z tych agresywnych, opisanych przez Ciebie zachowań bierze się również ze strachu przed utratą status quo, przed zmieniającym się światem i ze świadomości braku wpływu na rzeczywistość. I te wszystkie podziały, czasem wydumane, czasem sterowane z góry, zamieniają się w prawdziwe, grube, dzielące ludzi mury. Ludzie zawsze mieli trudności z wybaczaniem, a teraz mam wrażenie, że tracą tę umiejętność coraz bardziej. Wcale mi się to wszystko nie podoba.
    Żyję nadzieją, że jeszcze będzie normalnie, że damy radę.
    Niech nam się spełni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, Ninka, ze staczam sie powoli do rowu marianskiego, bo o ile pierwsza fala nie zrobila na mnie wielkiego wrazenia, o tyle teraz zaczelam sie bardzo bac, za duzo chorych i zmarlych wsrod znajomych, za duzo dramatow, a to, co dzieje sie w Polsce. I zeby byla jasnosc, nie boje sie o siebie, ja umieram ze strachu o mame i wszystkich przyjaciol i znajomych w Polsce, bo tu da sie jeszcze przezyc covidy i inne nieszczescia. Dlatego tak bardzo mi przykro, ze ludzie jeszcze dodatkowo duluja sie wzajemnie.

      Usuń
  9. Z natury jestem niedobra, więc z tą dobrocią dla innych może być kiepsko. Na temat Polski już się nie wypowiadam- primo- mnie tam nie ma, secundo- brak mi cenzuralnych słów by cokolwiek na ten temat napisać, a używanie tych niecenzuralnych na blogu nie odpowiada mi. Dobrze, że jestem mało towarzyskie stworzenie, bo pani Kanclerz apeluje o ograniczenie kontaktów towarzyskich do minimum. No to zamiast raz na tydzień będę się z moimi widziała raz na 2 tygodnie a i dystans zwiększymy- raz oni przejdą pod moim balkonem, a za dwa tygodnie ja pod ich balkonem i do siebie pomachamy. Te pietra są wysokie, to nawet jak pokrzyczymy do siebie to aerozol wydalany z jamy ustnej z patogenami nie doleci do chodnika.
    Są szanse na szczepionkę jeszcze w grudniu- szczepionka ma skuteczność 94,5 % . To ta z Pfizzera i Biontechu.W grudniu będzie zatwierdzona do użytku i zaraz zaczną szczepić , chyba wpierw w Bawarii, bo cały region mocno "zacovidowany".
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No teraz to juz walnelas jak lysy grzywka o beton! Ty jestes niedobra, a to dopiero!!!
      Mnie tez w zasadzie powinno byc wszystko jedno, ale w Polsce zyje moja 88-letnia mama, ktora oprocz zagrozenia zarazeniem, ma jeszcze troche innych chorob, a ja mam swiadomosc, ze nikt nie bedzie jej leczyl, gdyby sie pogorszylo.
      My z dzieciakami robimy sobie videokonferencje przez WhatsAppa i tyle sie widzimy, a cale pozostale zycie towarzyskie ogranicza sie do telefonowania. Dobrze, ze jest Toya, to czlowiek co najmniej wychodzi troche na swieze powietrze, bo przy takiej pogodzie dobrowolnie by sie nie chcialo.

      Usuń
  10. Jak na razie, mam ten fart, ze w grajdolku jeszcze sobie ludziska do oczu nie skacza i jedynie nieco utyskuja, a pomoc miedzysasiedzka nadal dziala. A ze mam psi obowiazek pracowac az do czasu, gdy wszyscy hurtem wyladujemy w jakims szpitalu, nawet nie bardzo mam czas na szarpanie sie sie za loczki i po prostu przestaje sie odzywac.
    Z drugiej strony, obserwujac, co sie w Polsce dzieje, mam wrazenie, ze nawet w moim wieku bym wybrala, cytujac Opakowana, "czwarty karton z prawej strony" pod jakimkolwiek mostem, byle dalej od tamtejszych granic :(. Na szczescie, rodziny juz tam nie mam, wiec przynajmniej jeden powód do stressu mniej i latwiej wytrzymac zaciskajacasie petle ograniczen, zwlaszcza, ze grajdolek, jako jeden z niewielu juz powiatów, jeszcze nie ma dzikich ograniczen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mniejszych spolecznosciach, np. takich grajdolkowych, gdzie ludzie znaja sie od urodzenia, relacje miedzyludzkie sa inne niz w miastach, gdzie anonimowosc jest wieksza. Poza tym liczba zakazen jest tez na pewno mniejsza, mniej chorych, bo mniej tlumow i ludzie chyba bardziej uwazaja.
      Ja juz jestem zmeczona tym wszystkim i zastanawiam sie, czy w ogole dobrze zrobilam wracajac na blogera.

      Usuń
    2. Ani sie waz znowu znikac !!! Dac upust czarnym myslom, czy podzielic sie obawami, to czesc higieny mentalnej, której coraz bardziej wszyscy potrzebujemy. *

      Usuń
    3. Na razie nie znikam, ale nic nie jest na zawsze.

      Usuń
    4. No to, na razie, uffff... :).

      Usuń
  11. Czasy zawsze są jakieś... Masz rację, że teraz akurat trafił nam się naprawdę trudny okres, więc tym bardziej trzeba starać się przyzwoicie go przeżyć. Ludzie są bardzo sfrustrowani i wystarczy byle iskra, żeby dochodziło do spięcia. Ale czy to jest powód, żeby stosować wobec siebie taryfę ulgową i przerzucać odpowiedzialność za swoje lęki, frustracje i fobie na innych? Moim zdaniem nie. Im jest ciężej, tym bardziej trzeba się pilnować, żeby szanować innych skoro chce się szacunku dla siebie. Liczyć się ze zdaniem innych dokładnie, tak jak chcemy by się liczono z naszym. Przecież można się z kimś nie zgadzać, ale nigdzie nie jest powiedziane, że trzeba traktować kogoś z kim się nie zgadzamy jak głupka. Tylko głupi ludzie sądzą, że umniejszając innych siebie wywyższą. Ci co chcą robić za wzór i stać na pomnikach, nawet jak się na nich znajdą, to stoją tam sami. A w życiu jest niewiele rzeczy cenniejszych aniżeli relacja z drugim człowiekiem. Niestety, nie zawsze udaje się utrzymać relację, gdy mamy do czynienia z osobą, która deprecjonuje swoim zachowaniem to co sama głosi. Na tym tle wybuchł mój konflikt z Jaskółką. Bloga prowadzę od 2011 roku z czteroletnią przerwą i jak do tej pory nigdy nie prowadziłam, żadnych wojenek blogowych i nie zamierzam prowadzić w przyszłości. Co miałam do powiedzenia powiedziałam na swoim blogu i zapewniam, że chodziło mi o coś więcej aniżeli obrażenie innej blogerki. Zresztą nie uważam, żebym kogoś moim postem obraziła. Bardzo mi przeszkadza, że społeczeństwo tak się antagonizuje. Zamiast wzajemnej życzliwości ludzie skaczą sobie do gardeł. Jedni drugich wyśmiewają, bo każdy widzi tylko swoją prawdę. A prawda najczęściej leży pośrodku. Według mnie najgorszą rzeczą związaną z covidem jest narastanie samotności wśród ludzi. W piątek zmarł mój znajomy, pokonał go covid i zamknięcie w czterech ścianach domu. Lekarz leczył go teleporadą, znajomi telefonowali, czasami zostawiali zakupy na wycieraczce, a on odchodził sam. Ludzie potwornie się boją, a strach jest złym doradcą. Gdyby ktoś przyszedł pod jego okno i porozmawiał, to może zobaczyłby w jak złym jest stanie i wezwał karetkę. Niestety nikt na to nie wpadł. Ja dowiedziałam się, że chorował już po tym jak zmarł. Dlatego tak wkurza mnie dezinformacja serwowana w środkach masowego przekazu zamiast informacji. Jeden utytułowany wirusolog mówi, że mijając się na ulicy z chorym możemy się zarazić. Drugi nie mniej utytułowany twierdzi, że trzeba przebywać z osobą zakażoną minimum 15 minut w odległości mniejszej niż 2 metry w zamkniętym pomieszczeniu. I któremu wierzyć? Dlaczego ludzie zamiast skakać sobie do gardeł nie naciskają, żeby lekarze się zebrali, przedyskutowali sprawę i przekazali jednolite stanowisko? Dlaczego krzywą epidemiczną opracował 19 letni uczeń a nie wpadli na to spece od prognozowania pandemii? Dlaczego lekarze ze szpitala w moim mieście nie mogą leczyć starym lekiem przeciwwirusowym (chociaż uzyskali dobre rezultaty), bo procedury tego ne przewidują, bo WHO ma inną wizję i czeka na szczepionkę i nowy lek? NIE WIEM. Ale już i tak za dużo napisałam, więc kończę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszna jest ta dezinformacja (nomen omen). Czlowiek chcialby wiedziec, komus uwierzyc, a tu nawet naukowcy sa podzieleni, jeden mowi tak, drugi inaczej, a ich fankluby przerzucaja sie linkami na fb, ze to ich fachowiec ma racje. To tez juz mnie meczy, bo chcialabym moc w koncu komus uwierzyc i jakos sie odniesc do tej pandemii, ale nie, pol swiata bierze ja na powaznie, drugie pol wysmiewa i lekcewazy. A ludzie umieraja... Tych, ktorzy biora pandemie powaznie, zwolennicy teorii spiskowych maja za idiotow, a ci z kolei tamtych za plaskoziemcow i foliarzy i gdyby nie ta rosnaca liczba zgonow, byloby to nawet smieszne.
      Dlaczego w Niemczech lekarze rodzinni ani przez chwile nie przestali przyjmowac pacjentow, z zachowaniem wiekszej ostroznosci, a w Polsce tylko teleporady, chociaz statystyki zgonow sa tam zastraszajace, podczas gdy w Niemczech majacych dwa razy wiecej obywateli, znaczaco mniejsze? Ach, ten szczegol, niemieckie skladki zdrowotne ida w 100% na ochrone zdrowia, nie do kasy jakiegos zakonnika. Masz zatem racje, dezinformacja jest gorsza od samej zarazy.

      Usuń
    2. Ja cie kręcę- przepis na obłudę- napisać kilka postów na temat danego blogera, zamieścić w nim kłamliwe insynuacje, kilka obraźliwych przymiotników i przysłówków, potem podać pełny nick i adres bloga, a na innym napisać, że nie chciało się obrażać
      A przedtem zapomnieć, że się weszło na blog obrażanej osoby i obraziło się ją na jej blogu. Ale nic się nie stało.... nic się nie stało....

      Usuń
    3. Sory, nie tutaj i w ogóle. Przepraszam Pantero:) Nie gniewaj się:)Już mi przeszło, nie będę Ci paskudzić bloga:)
      Dużo pogody i przyjaznych komentujących:)

      Usuń
  12. No właśnie, to jest to o czym też pisałam. Porównując nawet inne kraje (skrzyknęłam kilku emigrantów z różnych stron na własne forum), usłyszałam wspaniałe historie o wzajemnym wsparciu. W Polsce też tak bywa, ale... no właśnie, jednak najwięcej słyszy się o nieprzyjemnościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim pousuwalam z grona znajomych tych wszystkich niedowiarkow i spiskowcow, wdalam sie kiedys w dyskusje. Zapytalam, dlaczego wobec tego ogranicza sie do nawolywania do czynu, siedzac przed ekranem w bezpiecznym mieszkaniu, a nie ruszy dupy i nie pomoze potrzebujacym, np. w robieniui zakupow, czy wyprowadzaniu psow siedzacym w domach na kwarantannie. W odpowiedzi oburzone parskniecie. My mamy lokalna grupe samopomocowa, juz kilka razy mialam okazje robic komus zakupy. Za to plaskoziemcy ograniczaja sie do wysylania epitetow i uwazania sie za madrzejszych od reszty swiata, tej reszty bioracej pandemie na powaznie.

      Usuń
  13. Zaczynam tęsknić do blogowania, bo FB jest Fałszywe Bardzo...To taka wirtualna wojenka. Niby tam jestem, ale jakby mnie nie było... I brak mi sił, by jedno rzucić, a do drugiego powrócić.Nie mam miejsca, by swobodnie wypowiadać se myśli... A do kiego licha...? Pytam samą siebie. Kogo to kurła interesi co ja myślę...?! P.S. miałam jakieś problemy z komentowaniem...ale nieważne, bo nie pamiętam jakie ;) . ziki Wschód pozrawia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam interesuje, zawsze interesowalo. Probowalam pisac dluzsze teksty, ale nie mialam wgladu na calosc tekstu, niewygodnie bylo. Zreszta zauwazylam, ze tam czytelnicy oczekuja krotszych wpisow, ja zas nie moglam doczekac sie dluzszego komentarza, kazdy pisal lakonicznie, bo tez bylo niewygodnie.
      A ze raz juz pozegnalam sie z blogiem, nie chcialam do niego wracac, wiec utworzylam sobie nowy.

      Usuń
  14. Oj tak, dobre psychiczne wsparcie bardzo mi się marzy. Człowiek podupadł w tej pandemii, czując się niczym wypompowany balon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy przerwalam pisanie, nagle zdalam sobie sprawe, jak bardzo lubie pisac, brakowalo mi tego, probowalam zastapic blog fejsbukiem, ale to nie bylo to samo, wiec otworzylam nowy blog. I nie wiem, czy nie popelnilam bledu, bo podobno nie powinno sie wchodzic do tej samej rzeki dwa razy, choc w tym przypadku rzeka byla inna.

      Usuń
  15. Mam poczucie, że ludzie wspierają się, gdy jest źle. Dostałam mnóstwo pomocy, gdy jej potrzebowałam. Sama pomagałam znajomym, którzy byli chorzy albo na kwarantannie. Tu nie ma podziałów. Gdy sąsiad przez dwa tygodnie nie może wychodzić z domu, nie analizuje się przecież jego poglądów politycznych, tylko biegnie się dla niego po zakupy do warzywniaka. Doświadczyłam tego i sama daję temu dowody. Pomagam ile mogę, bo tak chcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje i jej zarazem nie masz. Bo faktycznie pewne srodowiska trzymaja sie razem, wspieraja i pomagaja. Ja rowniez otrzymalam wiele, w tym pomoc materialna, kiedy nasza Kira musiala byc raz za razem operowana albo kiedy konczylam 60-tke, zasypaly mnie paczuszki z calego swiata - to bylo cudowne.
      Mam jednak na mysli calosc narodu, i to zarowno polskiego jak i niemieckiego. Tu i tam nie ma jednosci, tworza sie obozy i frakcje, ludzie sa podzieleni, bardzo wrodzy dla tych drugich. Najlepszym przykladem jest wspomniana w poscie pandemia, pol swiata sie szczepi, drugie pol uwaza, ze pandemii nie ma, a szczepienia szkodza. Jedni i drudzy przekonani sa, ze adwersarze nie uzywaja mozgow. I nic sie nie da zrobic, zacietrzewienie rosnie, zamiast ludzi jednac. Co oczywiscie takim autokratom jak kaczka jest na reke, bo gorzej przeciwstawiac sie zwartemu i jednomyslnemu tlumowi.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Leniwie

  Swieta sobie trwaja, dzisiaj mamy dzien wolny od siebie i tradycyjnie bedziemy podjadac to, co zostalo z wczoraj. Zeby przygotowania potra...