Swiat jest pelen piratow drogowych, desperatow, ryzykantow, a cmentarze tych, ktorzy mieli pierwszenstwo. W poprzednim poscie wspominalam, ze moj slubny lubi jezdzic na styk, chociaz juz raz zrobili z niego harmonijke, a wlasciwie nie z niego (szkoda), tylko z mojego panienskiego malucha. Do tego stopnia, ze nie nadawal sie do wyklepania, nawet w Polsce. Czekal wiec ten moj slubny na swiatlach, oczywiscie bedac na styk z autem z przodu, a z tylu wjechal w niego ktos, kto zapomnial zahamowac. Mnie by sie to nie przytrafilo, bo stalabym w odpowiednim odstepie. To znaczy ten z tylu moglby mnie puknac (jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmialo), ale nie dopchnalby mnie (tez dwuznacznie) do tego z przodu.
Pozniej stracil prawo jazdy na miesiac, kiedy w najglupszy sposob z mozliwych przedarl sie przez skrzyzowanie na czerwonym swietle. A bylo to tak. Dojechal do tego skrzyzowania, grzecznie sie zatrzymal i czekajac na zielone, zapalal papierosa. Nie spojrzal na sygnalizacje, ale katem oka zauwazyl ruszajacy samochod, ktory stal z jego lewej strony (nie pomyslawszy, ze ten stoi na lewoskrecie, podczas gdy slubnemu bylo na wprost po drodze), wiec i sam ruszyl. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale tu zawsze podaja, w jakim czasie po zapaleniu sie czerwonego, kierowca na nim przejechal i sa to najczesciej wartosci ulamkow sekund, do sekundy. Natomiast u mojego miszcza kierownicy bylo to cale dlugie osiem sekund, co wyraznie wskazywalo, ze stal na czerwonym, a potem sobie pojechal. Wtedy jeszcze pracowal i to poza miastem, a do tego na nocki, kiedy niczym innym nie mogl sie do pracy dostac. Szczesliwie mogl sobie wybrac termin oddania prawka, wiec tak to zaaranzowal, ze wzial dwa tygodnie urlopu, a na nastepne dwa "zachorowal" i jakos przetrwal to samochodowe unieruchomienie, bo ja od razu zapowiedzialam, ze nocy przez niego zarywac nie bede i ma zapomniec, ze posluze za kierowce.
Nie powiem, ze mnie nie zdarzaly sie mandaty, bulilam za zbyt szybka jazde. I nie wyobrazajcie sobie nie wiem czego, ze dopuszczalna byla 60-tka, a ja prulam przez teren zabudowany, mijajac przedszkola i szpitale z szybkoscia 120 kmh, co to to nie. Byla 30-tka, a ja jechalam 43. Wielkie mecyje, ale placic musialam, niewiele, ale zawsze. Bo tutaj kary sa nieuchronne.
Nie tak dawno slubny odwozil znajomego do domu, bylo w okolicach polnocy. Odwiozl, przyjechal, nic nie powiedzial, ale widocznie sie przestraszyl, bo prawda tak czy inaczej musiala ujrzec swiatlo dzienne, a gdybym ja dowiedziala sie z pisma od policji zamiast z jego pirackich ust, byloby gorzej, znacznie gorzej. Przyznal sie wiec, ze kiedy wracal, jechal mu "na ogonie" czarny duzy samochod i tak blisko dojezdzal, ze na tych opustoszalych ulicach w godzinie duchow moj slubny zaczal odczuwac najpierw dyskomfort, a potem niepokoj. Cos podobnego, zaniepokoil sie ten, ktory sam lubi jezdzic na ogonie. No i tak sie zaniepokoil, ze stojac na oddzielnym czerwonym swietle na lewoskret, pojechal w to lewo na zielonym na wprost. Czarny wielki samochod skrecil zaraz za nim, po czym pozjarzyl sie jak dyskoteka POLIZEI HÄLT, mrugajace stroboskopowe i kogut, ktory chyba sobie w ostatniej chwili doczepili do dachu, bo go tam wczesniej nie bylo. Takiego pecha mogl miec tylko moj slubny. No ale nic go nie usprawiedliwia, zreszta moze sobie pogadac do kleszcza, bo policjanci byli w parze, a on jeden, wiec oni i tak by sie nie przyznali, ze siedzieli mu na bagazniku, a on jak sie boi, to niech nie jezdzi, a skoro jezdzi, to niech uwaza na sygnalizacje. Niby zwrocilismy sie do naszego adwokata, ale od razu nas ostrzegl, ze nienajlepiej to wyglada i pewnie trzeba bedzie kare poniesc. A kara wynosi klasycznie miesiac chodzenia piechota i tym razem 230 euraskow do wybulenia. Wtedy bylo cos 280 ale marek.
Oczywiscie dziamgalam mu przez nastepne kilka tygodni, ze jak nie umie jezdzic, to powinien przestac i oddac prawo jazdy, jak robi wielu Niemcow w slusznym wieku. W moim miescie wprowadzono nawet taka zachete, ze kto odda swoje prawo jazdy, moze przez nastepne pol roku jezdzic za darmo komunikacja miejska i chyba pociagami, ale tych ostatnich nie jestem do konca pewna. Bo u nas nie ma niestety tak jak w Polsce, ze od 75 lat komunikacja miejska jest gratis i trzeba miec tylko przy sobie dokument z data urodzenia. Nie wiem, czy tak jest w calej Polsce, ale w miescie Uc na pewno.
Na wlasnym memlonie pirata sobie wyhodowalam i osobistom piersiom wykarmilam te grzmije.
Co do jazdy samochodem, to się nie wypowiem, bo na kierowcę absolutnie się nie nadaję.
OdpowiedzUsuńU mnie w mieście jest Karta Miejska, na którą seniorzy od 70-tego roku życia mogą jeździć darmo.
Wyobrażam sobie pianę na Twych ustach w nerwie.
U nas nie ma, ze boli. Tu ludzie zyja po sto lat i komunikacja miejska poszlaby z torbami, bo glownie oni nia jezdza, mlodsi przemieszczaja sie wlasnymi samochodami.
UsuńOczywiscie, ze mialam piane, o malo go nie zabilam na smierc.
Chyba najgorzej jest jak człowiek przez całe życie jeździ "żwawo" i "na styk" z innymi autami, a potem dobiega do pewnego wieku i myśli, że dalej ma taki sam refleks, dalej tak samo niczego się nie boi itd. W Szwajcarii jest tak, że w pewnym podeszłym już mocno wieku (nie pamiętam jakim, bodajże to sprawa indywidualna, stwierdzana na okresowych badaniach), dostaje się ogranicznik do silnika i można jeździć tylko 45 km/h maks.
OdpowiedzUsuńTu tak nie ma, nie ma nawet okresowych badan dla kierowcow, prawo jazdy dostaje sie dozywotnio, choc slyszalam, ze ma sie to zmienic. Zauwazylam u slubnego spowolnienie reakcji i zmiane stylu jazdy, choc on oczywiscie idzie w zaparte i twierdzi, ze nic sie nie zmienilo. Bedzie trudno go namowic do zaprzestania jazdy, na razie bedzie sobie przez miesiac pauzowal, ale potem znow wsiadzie za kierownice.
UsuńRaz, gdy stałam pod światłami najechał mnie facet- nie zauważył mojego białego fiacika UNO. Ale PZU pokryło mi koszty naprawy. Drugim razem, gdy staliśmy razem z mężem pod światłami huknął w nas (byliśmy "maluchem") facet mercedesem i tak mocno, że złamał się przedni fotel pasażera, na który siedziałam. Po raz pierwszy i ostatni w życiu znalazłam się w pozycji z nogami w górze w sposób zupełnie niezaplanowany. A facet kłócił się z żoną i nas nie zauważył, choć nasz maluch był we wspaniałym czerwonym kolorku. A tu czasem widuję tak starych i sfatygowanych kierowców, że aż się przyglądam czy biedaczyna aby da radę z tego samochodu wyjść.
OdpowiedzUsuńNo fakt, czasem jezdza takie dziadki, ze glowa mala, na oko ze 100 lat z okladem. A sprobuj zasugerowac, ze sa za starzy... cos jak brytyjski ksiaze malzonek. Dopiero, kiedy spowodowal powazny wypadek, przestal jedzic sam. Takich to ja nie rozumiem, przeciez na pewno stac go na kierowce. :)
UsuńTemat poważny a obśmiałam się równo! :))
OdpowiedzUsuńMój małżonek uważał siebie za mistrza kierownicy, ale zrezygnował z jeżdżenia po wypadku- szczęśliwie niezbyt groźnego i rzeczywiście nie z jego winy. Ja przeżyłam taki uraz, że nie chciałam z nim jeździć, więc samochód przekazał wnukowi- i po problemie! ;)
Mojemu nic nie wytlumaczysz, a ja widze, ze zaczal jezdzic dziwnie i, o ile kiedys ufalam mu bezgranicznie, tak teraz caly czas jade napieta i zdenerwowana. Nasze wnuki jeszcze za male na przekazanie auta, najstarsza ma 4 lata :)
UsuńSzlag mnie trafia, jak mi ktoś siedzi na zderzaku, więc wcale Mu się nie dziwię, że mógł się wystraszyć.
OdpowiedzUsuńJak jeździłam fiatem z uszkodzonym tylnym zderzakiem, to nie miałam problemu z przylepionym do tyłka drugim autem. Teraz czasami zdarzają się idioci, którzy próbują mnie pośpieszać na 30.
Ale jak sam siedzi komus innemu na bagazniku, to jest ok, tak? Tylko jak jemu ktos podjechal, to czerwonych swiatel nie zauwazyl. Wrrrr...
UsuńOdkad musialam zaplacic za swoje wlasne zdjecie za kierownica, tez jezdze 30-tka w strefie 30 kmh. Radar byl ukryty w parkujacym cywilnym samochodzie, nie do zauwazenia. Z tym, ze blysk od razu zauwazylam i poprawilam fryzure :D
Moje pierwsze i ostatnie zdjęcie nie doszło do mnie, bo przysłali na Leszka. Teraz wiem, gfzie nie wolno pojechać nawet o 5 więcej, niż znaki...
UsuńA ja się kurna pytam, gdzie mój komentarz!
OdpowiedzUsuńWidocznie go nie wyslalas. Przejrzalam smietniki i spamy, nigdzie nie ma. :D
UsuńJa się zaszczelę.
UsuńOtóż uważam, żem bardzo dobrom kierowcom jest!
Ja jestem takom sobie, wole byc wozona niz sama prowadzic, ale jezdze ostroznie.
UsuńTez nie cierpie, jak mi sie ktos do dudy przykleja i zlosliwie zwalniam, coby go pozbyc, zmuszajac do wyprzedzania. Jezdze od 16 roku zycia i dotad ani jednego mandatu, chociaz juz raz "skasowalam" samochód, choc nie z mojej winy (na autostradzie, po deszczu, jako 4 z rzedu w tym samym miejscu i nie bylam ostatnia...). Za to malz juz raz mial zostac bez prawka (czego mu sie udalo cudem uniknac), a za drugim musial odbebnic obowiazkowy kurs z pania psycholog dla "piratów drogowych". Fakt, ze trzeba miec sporago pecha, zeby dac sie zlapac przez automatyczny radarek o 3:30 w nocy, na zupelnie pustej szosie.
OdpowiedzUsuńObecnie karty trzba odnawiac w róznym wieku, w zaleznosci od daty egzaminu. W moim przypadku, 50/60/65/70 i od tego ostatniego, co 2 lata. Kosza w ten sposób duza forse, bo trzeba nie tylko bulic za sama karte, ale i za zaswiadczenie lekarskie, które najczesciej jest czysta formalnoscia, jesli tylko kandydat nie ma widocznej zaawansowanej demencji.
U nas jak dotad nie ma przymusowych badan okresowych, prawo jazdy wydaja na czas nieokreslony. Ja mam jeszcze takie rozowe papierowe, ktore zostalo przepisane z polskiego, pozniej juz nie bylo to mozliwe, trzeba bylo tutaj robic kurs, wiec mialam duzo szczescia i zaoszczedzilam mase pieneidzy. Do 2023 roku mam obowiazek wymienic prawko na takie a´la karta kredytowa i niewykluczone, ze bedzie ono ograniczone czasowo, nie jestem pewna.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*karta - prawo jazdy po tubylczemu.
UsuńDomyslilam sie. :)
UsuńTutaj byly "dozywotne", ale ze panstwo wciaz bankrutujace, to wymyslili jeszcze jeden sposób na signiecie ludziom do kieszeni. Na bezpieczenstwo na drogas nie wplywa - najwiecej wypadków maja mlodzi/nowi kierowcy.
UsuńTu z kolei mlodzi kierowcy dostaja pierwsze dwa lata warunkowo, wtedy bardzo latwo stracic prawko, jesli jezdzi sie brawurowo.
UsuńW Warszawie za darmo sie jezdzi od 70tki...bardzo sie cieszylam, kiedy te liczbe osiagnelam, i szaleje komunikacja miejska, raczej szalalam przed pandemia, teraz tylko metro, ktore bywa dosc puste w nieszczytowych porach.
OdpowiedzUsuńA teraz podejmujac temat piracki to chyba mezczyzni tak maja i zawsze maja racje, moj zawsze ma racje kiedy nawet jej nie ma, jak byl studentem w Polsce to mu sie upiekalo bo jak pokazywal swoj paszport to na widok narodowosci milicjanci sie bardzo cieszyli i go puszczano.i jeszcze poklepywano po ramionach w przyjacielskim gescie.
Teraz juz nie robi na policji wrazenia, wiec mu sie nie upieka.
A Twoj post bardzo dowcipnie napisany, ubawilam sie.
Ale moze nie wszyscy mezczyzni, moj brat mlodszy bardzo rozsadnie prowadzi samochod, z nim w ogole sie nie denerwuje.
Niestety wiekszosc mezczyzn jest prozna, oni sie nie starzeja, zawsze dobrze slysza, wszystko pamietaja, czujni, zwarci i na zawolanie gotowi do seksu, a juz jesli chodzi o umiejetnosci samochodowe, to w ogole. :))) Zla jestem, bo to niemala suma i moglibysmy przeznaczyc ja na cos przyjemniejszego.
UsuńUbawilam sie, bo zwizualizowalam sobie Twojego malzonka robiacego wrazenie na milicyjnej wladzy. Kiedy bylam mlodsza, tez robilam wrazenie :)))
Oooo zagapiłam się. Nie mam prawa jazdy, dawno temu wmówiono mi, że się nigdy nie nauczę, a nie miałam na tyle siły, żeby udowodnić że jest inaczej. Mąż był bardzo dobrym kierowcą i nigdy nie szarżował, chociaż na autostradzie zdarzało mu się docisnąć. W Bułgarii mieliśmy wypadek, jakiś Turek zajechał nam drogę wielkim samochodem, fiacik nie miał szans. Potem trochę bałam się jeździć, ale bez przesady. Często załuję, że nie zrobiłam prawka.
OdpowiedzUsuńPrawo jazdy powinno sie robic z chwila osiagniecia pelnoletnosci, pozniej jest coraz trudniej, choc nic nie jest niemozliwe. Tyle tylko, ze z wiekiem i nabytym doswiadczeniem czlowiek jest coraz bardziej ostrozny, by nie powiedziec strachliwy, a to nie pomaga w nauce jazdy.
Usuń