Jak zapewne czesc z Was wie z moich fejsbukowych relacji i wzmianek w komentarzach na blogu, Junior sie znow rozchorowal, a przeciez corka dopiero co byla na zwolnieniu na siebie i na Zoske, a zdajecie sobie sprawe, jak pracodawcy odnosza sie do matek na wiecznych zwolnieniach, zwlaszcza ze podjela prace po urlopach wychowawczych w grudniu. Niby nie moga jej ruszyc, bo tu dosc sprawnie dziala prawo pracy, ale takie zwolnienia sa dla pracodawcow wkurzajace. Zaraz zaproponowalam, ze popilnuje Juniora, bo akurat mialam dzien wolny, a nastepnego dnia dzieciak przyjedzie do nas i prababcia z dziadkiem pouwazaja na niego, zanim ja wroce z pracy. Tymczasem wtorek tez mialam miec wolny, o czym zapomniano mnie powiadomic, a tego dnia od rana byla sniezyca i tzw. lodowy deszcz, wiec slizgawica, ziab i syf. A ja nie dosc, ze musialam rano odgruzowywac auto ze sniegu i lodu, to wloklam sie przez pol miasta 30 na godzine, bo tak bylo slisko, zeby po dotarciu na miejsce dowiedziec sie, ze tego dnia nie jestem potrzebna. Wracalam do domu przeklinajac glosno, bo nie znosze takiego traktowania i poza tym moglam pospac dluzej i oszczedzic sobie tej drogi przez meke.
Junior jest w sumie nieklopotliwym dzieckiem, ale byl chory, wiec nieco marudny i teskniacy za mama. Ja na co dzien nie mam z nim do czynienia, wiec czasem trudno mi go zrozumiec, bo nie tylko gada nieco niewyraznie po swojemu, ale jednoczesnie w dwoch jezykach, wiec czasem albo musial mi pokazywac paluszkiem, czego chce, albo musialam wykonywac telefon do przyjaciela corki o pomoc. Dzieciak na szczescie lubi ksiazeczki, kiedy wiec bylam u niego, przynosil mi te, ktore chcial miec czytane, a kiedy mial przyjsc do nas, bapcia kupila dwie nowe i bylo co czytac. Miewal czasem chwile tesknoty za mama, wiec skandowal sobie ma-ma, a ja wciaz mu tlumaczylam, ze mama w pracy, bo musi zarabiac na jedzenie i ksiazeczki, a on dalej swoje ma-ma. No to ja zaczelam podspiewywac Mamma mia, na co Junior ciezko oburzony poprawil mnie, mama Juja! No i musialam spiewac Mamma Julia, wtedy byl zadowolony. U nas w domu upatrzyl sobie prababcie i tam siedzial u niej w pokoju. Bawili sie razem lepiej niz ze mna, za to ja mialam chwile oddechu i moglam nawet poodpowiadac na komentarze na wlasnym blogu. Fajny jest z niego szkrab, z prababcia tak sie chichrali, ze w koncu umeczony padl i spal az do powrotu mamy z pracy.
U mnie Junior moze wiecej niz mogly moje wlasne dzieci, ja jestem od rozpieszczania i pozwalania, aod wychowywania sa rodzice. Z takim nastawieniem opieka nad maluchem jest fajniejsza, na pelnym luzie.
Po trzech dniach pod opieka prababci, babci i dziadka Junior byl gotowy wrocic do przedszkola. Ale zeby nie bylo za pieknie, w piatek dzwoni do mnie z pracy corka, czy moge podjechac po Juniora do przedszkola, bo dzwoniono do niej, ze mlody ma jakas wysypke i drapie sie zawziecie. No to wskoczylam do auta i co kon (mechaniczny) wyskoczy pognalam do placowki, skad odebralam drapiacego sie Juniora, calego w dziwnych czerwonych plamach. Moje dziecko dobrnelo do konca pracy, zrobilo po drodze zakupy i pojechalo z Juniorem na dziecieca swiateczna pomoc do kliniki uniwersyteckiej, zanim mlody rozdrapal sie do kosci. Tu nawet widac, jaki ma czerwony policzek i uszko.
Zaraz potem zabralam sie do zamowienia samochodowych poddupnikow dla dzieci, bo z przedszkola wiozlam mlodego na podwyzszeniu zrobionym z kilku kocow i po drodze modlilam sie, zeby jakas policja nie zajrzala mi do auta, bo dziecko jedzie bez fotelika, wprawdzie byl przypiety pasem, ale wiadomo. Beda sobie lezec w bagazniku i beda uzywane wedlug potrzeb.
Diagnoza u Juniora jest taka, ze to pokrzywkowa reakcja po chorobie, ktora przeszedl na poczatku tygodnia. Dostal jakis lek dopaszczowy i masc do smarowania, zeby sie tak nie drapal.
Na zdjęciach Junior wygląda na zadowolonego. Nie mogę zgadnąć w co bawił się na pierwszym zdjęciu, za to na ostatnim wiem że wciągnął Toyke do zabawy.
OdpowiedzUsuńKochani jesteście że pomagaliscie Julii prawie przez cały tydzień.
Na pierwszym zdjeciu zakrywa sie i odkrywa kocykiem z wlasnym imieniem, jakie on i Zoska dostali na gwiazdke od ciotki, na ostatnim jest u prababci w pokoju i koluje sie na karuzeli, bo ten fotel jest "krecacy" :)))
UsuńToya też miała urozmaicony dzień, nie było nudy.
UsuńOna jest zakochana w Juniorze, od czasu, kiedy go wyczula przez powloki brzuszne u mamy, pilnowala corki jak skarbu jakiegos. I dziwne, bo z tymi starszymi wnukami i z Zoska juz tak nie bylo.
UsuńA to ciekawe, widocznie wtedy Toya miała silne macierzyńskie potrzeby, pamiętam jak pilnowała Juniora, nie odchodziła na krok.
UsuńAle tylko jego, w innych moich wnukach nie byla tak zakochana i w nie zapatrzona, tylko w niego. I tak jej do dzisiaj zostalo.
UsuńNo bo Toya - mamusia chciała mieć (i ma) jedynaka.
UsuńChyba tak, chociaz jako wykastrowana nie powinna miec ciagot do pociadania wlasnych dzieci. No to sobie adoptowala Juniora. :)))
UsuńBapcia heroina. Ja bym oszalała chyba teraz z chorym dzieckiem. Ale mnie to omija - jedna banda już dorosła, a drugiej ojciec pracuje w domu, więc L4 nie biorą. Tak, młodzi mają teraz przerąbane. W ostatniej pracy, jak mnie szef zatrudniał, to z rozkoszą westchnął: pani już dzieci nie będzie miała (moja poprzedniczka co rusz była w ciąży i na L4), wiem niepoprawne politycznie to, ale się cieszył. I tak u nich 15. rok ciągnę bez L4...
OdpowiedzUsuńNie oszalalabys, jestem pewna, bo jak trzeba, to trza i co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Czlowiek pomaga, jak sie daje, gdybym nie pracowala, byloby duzo prosciej, ale na razie dobrze, ze mama ma dobre podejscie do maluchow i one wszystkie chetnie z nia sie bawia, choc z niektorymi dogadac sie nie moze :))) Ale zabawa im wychodzi, cut jakis.
UsuńZazdrość mię żre z dzikim mlaskiem! Mam tylko jednego wnuka, prawie osiemnastaka, zatem regularnie zazdraszczam Bapciom, które we wnuki obrosły. Zatem Tobie, kochana takoż zazdraszczam!
OdpowiedzUsuń(W sumie to dobrze, że chociaż jeden jest, że bapciowania dzięki niemu doświadczam:)
Zobacz, moi rodzice byli wygodni, poprzestali na mnie, a ja od dziecinstwa wiedzialam, ze bede miala wiecej dzieci, bo dola jedynaka to nic zabawnego. Tak oto mam trzy corki, a one daly mi czworo wnuczat (jedna jest bezdzietna). Gdybym nie pracowala, wszystkim byloby latwiej, a tak trzeba sobie jakos radzic z pomoca innych.
UsuńNie mam takich doswiadczen z wnukami, zawsze mieszkajacymi z dala ode mnie ale z moimi blizniakami to owszem jako ze corka urodzila sie z astma. Ilez przez to przesiedzialam na zwolnieniach lekarskich co oczywiscie nie bylo dobrze widziane przez pracodawce. Kiedy sie dalo bardzo pomagali w tym moi rodzice ale wtedy to sami byli jeszcze pracujacymi wiec musielismy z dyzurami pielegniarskimi bardzo kombinowac.
OdpowiedzUsuńSamo wspomnienie o tych czasach daje mi ...wysypke.
Popatrz jak to na czas choroby Juniora przydala sie duza rodzina, nawet wklad Toyki byl bezcenny.
Ty, jak zawsze, okazalas sie nieodzowna pomoca, zawsze dostepna - Babcia Doskonala.
Ja tez mialam urwanie tylka w Polsce, bo mi te dwie wciaz chorowaly, na zmiane, ledwie jedna wyzdrowiala, u drugiej sie zaczynalo. Nasz tamtejszy pediatra radzil zmienic klimat, bo Lodz byla bardzo zanieczyszczonym miastem i lodzkie dzieci dlatego tak zapadaly na przerozne choroby gornych drog oddechowych. I rzeczywiscie, odkad przeprowadzilismy sie do Niemiec, choroby byly duzo rzadsze. Jednak dzieci chodzace do przedszkola choruja czesciej, to normalne zjawisko.
UsuńMnie odpadło babciowanie gdy chłopcy byli bardzo mali- druga babcia też nie dostępowała zaszczytu opieki nad maluchami - po prostu obie byłyśmy na tyle daleko,że sprawa opieki nie wchodziła w grę. Poza tym gdy córka musiała być w domu to pracowała zdalnie. Przez jakiś czas to nawet sobie nawet zafundowała nianię ( gdy była w ciąży z drugim) a że były 2 lata pełne różnicy między nimi to starszy dzielnie tuptał do żłobka bo wiedział, że ma tuptać i nie będzie noszony na rękach. Poza tym jakimś cudem oni bardzo mało chorowali - widocznie na dobry żłobek córka trafiła.
OdpowiedzUsuńNo to faktycznie miala Twoja corka szczescie, ze chlopaki nie chorowaly, u mojej ledwie zaczela pracowac, juz byla na zwolnieniach. Musialam jej pomoc, bo w tych okolicznosciach nie mialaby z czego zyc. W czwartek odbieram obydwoje z przedszkola i zlobka, bo corka ma termin do lekarza, ale to juz po pracy po poludniu.
UsuńZasadniczo wiadomo, że nie bardzo mam ochoty na babciowanie. Moja córka skończyła w grudniu 28 lat, czyli tyle, ile ja miałam, kiedy ją rodziłam i nie zanosi się na to, żeby kiedykolwiek miała mieć dzieci. W dzisiejszym świecie strach mieć dzieci, bo przyszłość bardzo niepewna.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim trzeba znalezc odpowiedniego ojca dla dziecka, a o to tez nielatwo, ale ja nie trace nadziei, ze jeszcze kiedys zabapciujesz. Moje rodzily swoje dzieci po 30-tce, bo malo kto dzisiaj sie spieszy, zeby wczesniej wpadac w kierat macierzynstwa.
UsuńJa miałam 33 lata, gdy się w końcu zdecydowałam po 12 latach małżeństwa na dziecko. Jakoś wcale mi się do posiadania dziecka nie spieszyło.
UsuńAle teraz wiesz, ze bylaby to niepowetowana strata, bo nie mieszkalabys w Berlinie i nie miala takich fajnych wnukow. Tak wiec lepiej pozno niz wcale. :)))
UsuńSympatycznie to wygląda, no i fajnie, że i prababcia miała radochę i mogła się poczuć potrzebna.
OdpowiedzUsuńOd wielkiej biedy mogl zostac z nim dziadek, zanim ja nie wrocilabym z pracy, ale on nie ma takiego podejscia do dzieci jaki moja mama. Oboje tak sie fajnie bawia, ze Junior nie chce isc do domu.
UsuńMlody chyba caly happy, ze mial Was na wylacznosc? Nie trzeba sie dzielic z siostra, kuzynostwem, ani mama, ani ciotki nie zabieraja czasu i uwagi dziadkow, jak to bywa przy wiekszych rodzinnych imprezach 😉
OdpowiedzUsuńNo fakt, mial troje doroslych, psa i dwa koty tylko dla siebie, ale glownie przesiadywal u prababci, bo tam byla najlepsza zabawa.
UsuńNie dziwię się, że się wkurzyłaś na to, że Cię nie powiadomili o wolnym. Junior miał fajną zabawę z prababcią i resztą rodziny. Przynajmniej miał wszystkich tylko dla siebie
OdpowiedzUsuńLepiej niech sie nie przyzwyczaja i niech bedzie zdrowy :)))
UsuńMoim córkom też zdarzały się infekcje wirusowe, które kończyły się wysypką. Po około 3 dniach choroba mijała, a na skórze pojawiała się wysypka. I to oznaczało koniec choroby :-D
OdpowiedzUsuńWychowalam trojke i zadna nie miala czegos takiego jak pokrzywka pochorobowa. Dla mnie to absolutna nowosc. Czlowiek uczy sie przez cale zycie.
Usuńi ja pierwsze słyszę o pokrzywce pochorobowej. w trakcie miłam wiele razy...ale po. never.
OdpowiedzUsuńoraz dziecko nawet tak sympatyczne, jakim jest junior, to kawał roboty. jednak. sam na sam to by mnie wykonczylo....a juz wiecej niż jedno. masakra. jak ty dałaś rade z trzema.
Jak z trzema? Junior byl jeden na cale szczescie, nas troje doroslych do opieki nad nim, wiec szlo wytrzymac. Z prababcia byla najlepsza zabawa, wiec glownie siedzial u mamy w pokoju i jej zawracal glowe :)))
UsuńJak dobrze miec dziadostwo w liczbie babci, dziadka i prababci. Nawet chorobsko do przezycia. Duzo zdrowia dla calego rodu panterowego.
OdpowiedzUsuńBukzaplac, Echo ♥
Usuń