No tak mam i juz, bo po pierwsze te wszystkie instrukcje obslugi pisane sa tak dziwnym jezykiem, ze trudno cokolwiek zrozumiec, a poza tym ja jestem praktykiem, chce od razu pomacac i uczyc sie bezposrednio na sprzecie. Tak robie zawsze i tylko w przypadku, kiedy juz inaczej nie idzie, siegam po ksiazeczke.
Blisko dwa lata temu, pod koniec marca 2023 zamowilismy automat do kawy, grzecznie go odkamienialismy albo czyscilismy, kiedy meldowal taka potrzebe, dodatkowo czyscilam wszystkie ruchome czesci, zbiornik na wode i korytko na popluczyny, a takze te "kraniki", z ktorych leciala kawa czy woda na herbate. Ostatnio maszyna zaczela sie wyglupiac, zgrzytala, sapala, puszczala pare zamiast wody czy kawy, nalewala pol porcji zamiast calej. Jeszcze raz dodatkowo ja odkamienilam, choc o to nie wolala, dokladnie umylam, nic to nie dalo. Najpierw wiec sprawdzilam, kiedy sprzet zostal kupiony i czy jeszcze jest na gwarancji. Byl! No to zadzwonilam do serwisu Siemensa i mowie co i jak. W pewnej chwili facet mowi mi o jakiejs klapie i ze tam jest naklejka z danymi mojej maszyny. Jaka klapa? Pierwsze slysze! Na co on pyta, czy ja nigdy nie czyscilam maszyny pod ta klapa. No coz, klapa byla od strony sciany, wiec nie rzucilo mi sie w oczy, ze jakas w ogole tam jest, choc czasem odsuwalam maszyna, bo nad klapa jest szufladka na pastylke czyszczaca, ale klapy nie zauwazylam. Kiedy ja w koncu otworzylam, o malo nie zemdlalam, jak tam bylo brudno, no ale skad mialam wiedziec o klapie i koniecznosci czyszczenia pod nia, skoro nie czytam instrukcji obslugi, co nie? Facet jeszcze wspomnial, ze jesli te zaklocenia maszyny spowodowane byly moim zaniedbaniem, to bede musiala placic za reperacje. Zabralam sie zatem za czyszczenie miejsca za klapa, wyjelam te czesc zaparzajaca (wiedze czerpalam z toutorialu na YT), wypucowalam kazdy kacik i zakamarek, po czym chcialam wlozyc te czesc zaparzajaca z powrotem, ale nie chciala wejsc i kliknac, cos stalo na przeszkodzie i razem ze slubnym dlugo kombinowalismy, ale nie udalo sie i juz. Na jednej z podgetynskich wsi znajduje sie firma specjalizujaca sie w serwisie wszystkich marek maszyn do kawy, to zadzwonilam i spytalam, czy mozemy wpasc. Jak sie okazuje, dobrze zrobilam, a chodzilo mi glownie o to, zeby mi wsadzil na miejsce te czesc zaparzajaca. On natomiast przyjrzal sie i orzekl, ze cala maszyna nadaje sie do wyrzucenia. Heee? Jak to? Pokazal mi zatem w tej czesci zaparzajacej miejsce wokol takiego jakby sitka, ze cale jest spalone i dodal, ze niestety te automaty do kawy tak sa robione, ze mniej wiecej po takim czasie albo pali sie ta czesc zaparzajaca, albo wysiada mlynek. Ale kiedy dowiedzial sie, ze nasz automat jest jeszcze na gwarancji, to poradzil dac go do reperacji, skoro jest darmowa, a potem szybko sprzedac poki dziala. No i doradzil, jaki kupic, zeby miec z tego dlugoletni pozytek, a nie bujanie sie co dwa lata z reperacjami gwarancyjnymi. No coz, jest jedna taka firma i ja o niej wiem, ze produkowane przez nia urzadzenia to gwarancja wieloletniego bezusterkowego uzywania, a jedynym zgrzytem sa ceny, ale jakosc musi kosztowac.
Po powrocie do domu ponownie zadzwonilam do serwisu Siemensa, podalam wszystkie dane i ustalilam termin, w jakim odbiora od nas ten zepsuty automat do naprawy gwarancyjnej. Po czym zamowilam nowy, juz tej polecanej przez fachowca firmy. U nas ta maszyna jest w stalym uzytku, trzy osoby wielokrotnie w czasie dnia z niej korzystaja, wiec nie bede ryzykowac powtorki z rozrywki i zaraz po gwarancyjnej reperacji sprzedam ten stary sprzet i bede miala swiety spokoj.
Jak to dobrze, ze pojechalismy na te wies, wlasciwie tylko z malym problemem, ze czesc nie chciala wejsc do srodka, bo przynajmniej lyknelismy troche wiedzy i jestesmy w tej kwestii nieco madrzejsi. Nasz blad polegal na tym, ze probowalismy wetknac te czesc, kiedy maszyna byla wylaczona z kontaktu, a on wlaczyl i czesc od razu wskoczyla na swoje miejsce. Natomiast jego porady byly dla nas bezcenne.
Cale szczescie, ze kiedy kupilismy ten pierwszy automat, wszystkie dotychczas uzywane maszynki do parzenia kawy i czajnik do gotowania wody zadolowalam w piwnicy, choc z tylu glowy wciaz mialam, ze powinnam to wystawic na sprzedaz, bo mi tylko piwnice zagraca. A teraz przydalo sie jak znalazl, wnioslam wszystko na gore i mamy co pic.
No to na czyściłaś się, ale Ty jesteś pracusia to dzielnie to znosisz.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze ze nie jestem kawoszem, że nie muszę mieć takich maszyn i tak ciągle czyścić. Dlatego też dobrze czytało mi się, że mnie to nigdy nie spotka. Jestem herbatkowa i często zmieniam czajniki elektryczne, właśnie tydzień temu kupiłam nowy w kolorze delikatnym seledynowym, jest piękny z napisem marki Smeg. Żadnej instrukcji nie potrzebuję, wystarczyło umyć i włożyć wtyczkę do gniazdka, wlewam wodę i za chwilę mam herbatkę.
Jeszcze dwa lata temu uzywalam czajnik elektryczny i maszynke do parzenia, co czynie od nowa teraz, kiedy nie mam automatu. Ale wszyscy troje uzytkownikow stwierdzilismy, ze jednak wygodniejszy byl automat i zajmowal znacznie mniej miejsca, co w malej kuchni jest nie bez znaczenia. Czekamy wiec niecierpliwie, kiedy nadejdzie ten zamowiony.
Usuńoch ja choruję na Smega bardzo mi sie dizajn podoba, bardzo. ale mam jakoś pod górkę. bo w przypadku lodówki była za mała i nie było żółtej. a w przypadku czajnika, nie było żółtego i nie mają funkcji zaparzania herbat właśnie, tak wydłużonej jak inne marki.
UsuńMnie tez podobal sie dizajn Siemensa, ale fachowiec ostrzega, ze ani ten, ani Jura (bardzo drogie), ani Smegi czy inne Delongi. Jest jedna marka godna polecenia.
UsuńTeatralna cieszę się że podoba Ci się Smeg, bo jak Tobie się podoba to mi jeszcze bardziej. Co go włączam, a często robię herbaty, to uśmiecham się do czajniczka. Nie, nie było żółtego, też kupiłabym żółty gdyby był, ale ten jaśniutki seledyn też mnie zauroczył.
UsuńAz polecialam zobaczyc te Smegi i rzeczywiscie wygladaja uroczo, takie w stylu lat 50-tych, do tego w slodkich pastelowych kolorach, mozna sobie nimi fajnie kuchnie urzadzic.
UsuńJa, już dawno temu nauczyłam się, że czytanie instrukcji obsługi, to dobra rzecz. Najpierw sprawdzam w insrukcji, te wszystkie obrazki z numerkami. Nauczyłam się tego przy zakupie pralki, bo skubana maupa była już z czytnikiem elektronicznym i trzeba było ją dokładnie rozczytać. Mamci, jak kupiliśmy nową pralkę, to zostało zrobione ksero, z takiej tabelkowej ściągi, bo na porętłach były tylko numerki...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to mnie nauczy czytac instrukcje, nie lubie i juz. A zaczelo sie, kiedy slubny, bedacy juz wtedy w Niemczech, przyslal nam z drugiej reki telewizor i widelo bez instrukcji obslugi, a ja jakos musialam je uruchomic. No i oczywiscie uruchomilam. Od tamtego czasu uwazam czytanie instrukcji za strate czasu, chocby nie wiem jaka madra elektronika tym sterowala, to ja zawsze jestem madrzejsza. :))))) A ze czasem nie zauwaze klapki? No gdyby maszyna wyswietlala czyszczenie pod klapa, jak wyswietlala terminy odkamieniania i czyszczenia przy pomocy pigulki, to tez bym czyscila. Jej wina! :)))))
UsuńTeż używam ekspresu, ale dość prostego. Odpukać, ale poza odkamienianiem, zwłaszcza po remoncie, kiedy kurz wciskał sie w najmniejsze szczeliny, nie mam wiele do roboty i sprawuje sie bez zarzutu. Kiedyś zacharczał ze dwa razy, bo mi umknęło, że sie odwodnił :-), ale na szczęście wszystko wróciło do normy. Kawę parzoną fusiastą też lubię, więc ...A z instrukcjami różnie jest...Też czasem wspomagałam sie filmikami na YT, ale raczej przed zakupem.
OdpowiedzUsuńNie znosze kawy zalewanej. Jeszcze bedac w Polsce mialam filtr, przez ktory zalewalam kawe wrzatkiem z czajnika, ale to juz byla lubiana przeze mnie kawa filtrowana. Te automaty robia jeszcze lepsza, bo pod cisnieniem. Poza tym mam mala kuchnie i dwa urzadzenia (czajnik i maszynka do kawy) zajmuja mi wiecej miejsca niz jeden automat, wiec i to odgrywa niemala role.
UsuńHahahaha, też nie czytam nigdy żadnej instrukcji, tylko je chomikuję. Pewno dlatego nie ogarniam wielu funkcji nowych sprzętów. I nienawidzę tych nowych, co to śpiewa, tańczy, recytuje, daje dupy i gotuje - mdleję na samą myśl o kupnie nowej pralki, która taka będzie. Bo ja mam starą, chyba już 30-letnią Candy bez żadnych światełek i działa... Nie wiem nawet, ile ma lat, bo kupiła ją moja ciocia, dostałam w spadku, stała u mnie 10 lat w kącie i... działa do dziś (odpukać). Kawę mam z ekspresu, ale ekspres prosty, nawet go nie odkamieniam, a wodę mam twardą tak, że myjąc głowę muszę uważać na kamienie :P Ale dobrze, że Tobie się udało z tym ekspresem :)
OdpowiedzUsuńNo to przynajmniej masz od razu piling skóry głowy. :-)
Usuń@SJ, jak masz twarda wode, to tym bardziej powinnas czesto odkamieniac wszystkie mozliwe sprzety w domu. Pralka lub zmywarka to Calgon, a maszynki do kawy czy czajniki to Durgol (drogie, ale skuteczne). My mamy dosc miekka wode, ale przy naszym czestym uzywaniu automatu, wolal on o odkamienianie tak mniej wiecej raz na tydzien.
Usuń@Agniecha, dobre!
UsuńNie lubię tak jak Ty, język tych instrukcji obsługi jest zazwyczaj nie do zrozumienia, kiedyś to one chociaż były względnie poprawnym polskim pisane ( choć nadal niezrozumiałym ) a teraz, przetłumaczone na żywca z chińskiego czy angielskiego, są jeszcze okropniejsze. Twoje pewnie po niemiecku.
OdpowiedzUsuńPodziel się nazwą tego superekspresu, zakamufluj ją jakoś ,czy co?
Wracając w sobotę z Holandii, zasuwając po autobanie, mignął mi zjazd na Getyngę i pomyślałam sobie, tam ona, słynna Pantera, se mieszka...
Nie no, wiesz co! Bylo wpasc na kawe czy cus mocniejszego (mam wlasnej roboty ajerkoniak). Tak blisko byc i nie wykorzystac okazji to sie nie godzi.
UsuńNo dobra, ta firma jest na M i zawiera piec liter, jej sprzety naleza do bardzo drogich. Ale sa niezawodne.
Czy ten nowy sprzet to od razu “Miele” te kawe?… 🤔😜🙃
UsuńDokladnie! ♥
UsuńDzięki!
UsuńNie dało rady. Jechałam już porządnie przeziębiona, rozpędem. Gdybym się zatrzymała, to bym padła. I sprzedała Ci następnego wirusa czy inna bakterię. Tak się nie godzi.
UsuńA jest nadzieja, ze kiedys jeszcze bedziesz przejezdzala? Juz teraz wystawiam zaproszenie, zebys nie miala skrupulow czy obaw.
Usuńno więc ja po kilku wpadkach ...poważnych, niestety. czytam otóż instrukcje. a nawet uczę się na pamięć czasami. no więc ja muszę się znać na sprzęcie w teatrze, do oświetlenia sceny, i nagłośnieniowym...no i najważniejsze są piece do wypału. to przede wszystkim ja muszę. bo ja jedna obsługuję. i żartów niema. gdyż ceny tych urządzeń są na prawdę. powalające. nie ryzykuję. że coś spierd.lę
OdpowiedzUsuńale podobnie jak Ty nie lubię i jak Agniechę wkurza mnie język. ja rozumiem, że fachowcy piszą te instrukcje ale pytanie brzmi Dla kogo oni to piszą??
Natomiast czyszczenie i dbanie o ekspresy w domu i teatrze z radością scedowałam na innych. podobnie jest ze zmywarka. Też mam przelewowy ekspres z lat dziewięćdziesiątych. który nigdy się nie zepsuł. dobrej niemieckiej firmy. zapłaciłam wtedy aż 150 złotych chyba ;-) Nigdy bym go nie wyrzuciła. on przeżyje wszystkie te expresy...podobnie jak nieodżałowana pralka.
Nie miewalam wypadkow, tym bardziej bardzo powaznych, wiec nie czytam, zwlaszcza, jak pisze Agniecha, to idzie przez tlumacza z jakiegos suahili i tak jest tlumaczone na niemiecki. Ja jakas gupia nie jestem, ale czesto naprawde nie rozumiem tych instrukcji. Wole wiec po swojemu poznawac sprzet, od razu organoleptycznie, predzej i lepiej sie naucze niz z instrukcji. Teraz wiem dodatkowo, ze w automatach do kawy powinnam poszukac tajnego wejscia i tam tez sprzatac :)))))))))
UsuńCelowe postarzanie, kurde blaszka! Nóż się w kieszeni otwiera.
OdpowiedzUsuńCo do czytania instrukcji... hmmmm, mam tak samo :-) Najpierw biegiem odpalić urządzenie, później czytać, jeśli zajdzie taka potrzeba. Na szczęście MCO zawszsze, zawszsze zaczyna od instrukcji, czyta ją drobiazgowo, odsuwając mnie od danego urządzenia. Zatem i tak muszę czekać:D
You Tube Jest faaaajne. Z nim nauczyłam się pływać:D
Siostro! Mam dokladnie tak samo, biegiem odpalam, a jak juz czegos zupelnie nie rozkminiam, to czasem zajrze. No co, raz mi sie zdarzylo nie zajrzec, ale fachowiec zapewnil mnie, ze nie to bylo powodem pelnego zepsucia urzadzenia kawowego. Do tego pobralam od niego nauki na przyszlosc i nie tylko wiem, co zamowic, ale i jak o to dbac.
UsuńMoj slubny niestety juz coraz mniej nadaje sie do skomplikowanych czynnosci, nawet boje sie, czy zdola ogarnac nowa maszyne, slynny Niemiec go atakuje.
Lubię - nie lubię... W zasadzie jest mi to obojętne, po prostu czytam. Zwykle obsługa sprzętu jest intuicyjna, ale czytam, choćby po to, żeby wiedzieć jak często i czym czyścić, jak pracują różne programy, a już kiedy coś nie działa, wracam do instrukcji obowiązkowo, żeby wiedzieć, co się mogło zepsuć.
OdpowiedzUsuńJa nie musialam dowiadywac sie z instrukcji, jak czesto czyscic i odkamieniac automat, bo on sam zawsze decydowal i wydawal nie znoszace sprzeciwu polecenia, ze pora na odkamienianie i juz. Nie byl na tyle przebiegly, zeby poinformowac mnie o tajnej skrytce, gdzie tez trzeba bylo regularnie sprzatac. Jego wina! :))) Ja tez czasem zajrze do instrukcji, kiedy sa jakies zaklocenia, ale dopiero wtedy.
UsuńOd wielu lat wszystkie "ustrojstwa" mają coraz krótszy żywot, bo leży to wszak w interesie producenta.Przecież gdyby produkowali nigdy nie psujące się urządzenia to w dość krótkim czasie nie mieliby co robić. Ja , na szczęście pijam tylko nescę liofilizowaną( to ta , która nie jest drobniusieńko "zmielona", a ta w takich "mini kryształkach"). Przed wielu laty wysłuchałam wywiadu z producentami żarówek i żyletek. Obaj nie ukrywali, że jak najbardziej są w stanie wyprodukować "wiecznie działające" żarówki oraz nie tępiące się żyletki, no ale co w takim układzie z istnieniem zakładu produkcyjnego ?- bo pewnym czasie rynek będzie nasycony wiecznie działającymi żarówkami i żyletkami i co dalej? A co do instrukcji użytkowania - staram się z nią zapoznać jeszcze w sklepie zamęczając sprzedawcę i dlatego nigdy nie kupuję jakiegoś technicznego sprzętu w dni, w których są duże zniżki i tłumy chętnych do kupna. A poza tym to często miałam wrażenie, że i ci piszący instrukcję i ci którzy ją potem tłumaczyli na obcy język nigdy nie mieli w rękach urządzenia którego instrukcję tłumaczyli.
OdpowiedzUsuńTak, niestety producenci celowo wytwarzaja psujace sie urzadzenia, ktore maja coraz krotszy zywot. Sa jednak tacy, ktorym bardziej zalezy na renomie niz na sprzedazy jak najwiejszej liczby i jak najczesciej swoich produktow. Te wlasnie firme polecil nam fachowiec i taki sprzet zamowilam. Fakt, ze dizajn ma nieszczegolny, jak zreszta wiekszosci tego, co produkuja, ale musze sie z tym pogodzic.
UsuńGwoli scislosci, teraz juz nie tlumacza ludzie tylko te sztuczne inteligencje, jakies tlumacze gugla czy inne podobne, wiec nie ma nawet korekty.
Moj maz byl taki jak Ty, tyle ze czytal instrukcje bo jednak cos wyjasniaja i ucza. Zawsze szwankujacy sprzet probowal ratowac naprawiajajac, chocby byl w wieku bardzo starczym. Ja z kolei - mam inaczej : nie daje czemus rady to wyrzucam i kupuje nowe - czasem naprawde nie warto naprawiac to stare.
OdpowiedzUsuńNawet z robieniem kawy mam inaczej - pije rozpuszczalny Folger i bardzo mi odpowiada a ekspress mam tyle ze jedynym jego uzytkownikiem byla corka gdy mnie odwiedzala w starym domu a teraz choc nadal go trzymam w nowym miejscu nie byl ani razu potrzebny.
Uwazam ze instrukcje sa wazne i potrzebne, kazdy powiniem je trzymac zamiast wyrzucac. Gdy sprzedawalam dom to przeciez duzo sprzetu razem z nim, jak pralka-suszarka, kuchenka, zmywarka, lodowka, system alarmowy, otwieracze drzwi garazowych, nawet kuchenne drzwi mialy zamkniecie z programatorem ktory mial instrukcje - wszystkie trzymalismy i przekazalam nowej wlascicielce. Hej - nawet wieze Belli przychodzily z instrukcja jak je skladac i byly pomocne.
Za mej mlodosci zycie bylo prostsze bo bez nadmiaru technologii i elektroniki, teraz to nawet moj lampion balkonowy ktory ma sztuczne, elektroniczne swiece wymaga instrukcji obslugi, nawet moje glupie swiatelka na kwiatku bo moga sie zaswiecac na 9 roznych sposobow - pilotem - czyli do tego tez mam instrukcje. Moje oba glowne oswietlenia pokoi maja pilot co wygodne bo mozna swiecic -gasic, rzadzic wiatrakami nie wychodzac z lozka, klimatyzacja tez - czyli instrukcji mam pelno a i tak mniej niz corka.
Sprzety elektroniczne staly sie za sprawa producentow azjatyckich tak tanie, ze nie oplaca sie ich w ogole reperowac, tylko kupuje sie nowe. Ale sa firmy, ktorych produkty wytrzymuja dziesieciolecia, co oczywiscie ma swoja cene, wiec te sie reperuje, bo kupno nowego daleko przekracza koszt naprawy.
UsuńPrzez cale zycie probowalam roznych kaw, w Polsce pilo sie tzw. "sypana" czy tam po turecku i ona nigdy mi nie smakowala. Filtrowana jest juz troche lepsza, ale nie wytrzymuje konkurencji z kawa parzona pod cisnieniem, ta jest najlepsza, przede wszystkim dlatego, ze kawa jest mielona tuz przed uzyciem. Zdarzalo mi sie pic kawe rozpuszczalna, bo nie bylo nic innego, ale nigdy mi nie smakowala.
Wszystkie instrukcje trzymam w jednym miejscu, kiedys nawet bede musiala zrobic w nich porzadek, bo sa tam instrukcje do urzadzen, ktorych juz dawno nie mam. Trzymam, ale nie znaczy, ze mam ochote czytac. Czasem sprzedaje uzywane urzadzenia, zawsze moge do nich dolaczyc instrukcje, czesto nawet oryginalne opakowania, bo niektore trzymam w piwnicy.
Ja dziekuje opatrznosci, ze zyje w tym czasie, kiedy wszystko mi to zycie ulatwia, a dzieki internetom moge poznawac ludzi z drugiej polkuli, na co nie mialabym szansy bez tych wynalazkow. Swietnie sobie radze z technologia i za nic nie zamienilabym sie na inne czasy. USA szaleje z instrukcjami, zeby nie placic ewentualnych odszkodowan. Glosna byla sprawa kobiety, ktora poparzyla gebe kawa z jakiegos fastfoodu i dostala milionowe odszkodowanie, bo na kubku nie bylo ostrzezenia, ze goraca. :)))))
Bo najlepsze instrukcje obslugi ma ikea. Metoda obrazkowa jest czytelna (prawie) dla kazdego ;-)
OdpowiedzUsuńNie moge zaopiniowac z wlasnego doswiadczenia, bo nie skladalam nigdy ich mebli, aleee... slyszalam rozne zdania, ze czasem i te obrazki nie sa za bardzo czytelne.
UsuńEee. Ikea kiedyś była jasna i zrozumiała. Teraz jest jakby gorzej.
UsuńMożna też założyć, że zgłupiałam na stare lata i to jest prawdziwa przyczyna mojej niekumatości.
Smiala teoria! :))))))))
UsuńA propos tłumaczenia instrukcji:
OdpowiedzUsuńPracowałam w firmie pol-ausriackiej, kupiliśmy maszyny, dość skomplikowane.
Ja miałam to przetłumaczyć z niemieckiego na polski, żeby ludzie obsługujący je wiedzieli co się czym je :)
Ja technikę troche rozumiałam, ale po polsku, niemieckich wyrazen nie znałam, więc tłumaczyłam jak umiałam, używając języka polskiego "opisowego" :)
Potem technolodzy lub mechanicy tłumaczyli razem ze mną "z polskiego na polski" :)))))
Produkcja ruszyła i o dziwo nie było żadnych wpadek...
Tu mogę przytoczyć, jak wygląda moje opisowe tłumaczenie na niemiecki jednego polskiego słowa:
To jest dom w którym mieszkają takie zwierzęta co robią jajka"
Kto zgadnie jakie to slowo??? :)))
Instrukcję czytam zawsze i dokładnie, ale to nawyk czytania wszystkiego od dziecka. Nawet napisy na sloikach czytaliśmy z bratem przy stole !
Kurnik?
UsuńPodziwiam Cie, bo tlumaczenie to nielatwe zadanie, nie wszystko da sie przetlumaczyc 1:1. Mialam wypadek samochodowy, lekarz stwierdzil Schleudertrauma, chcialam to jakos opowiedziec rodzicom i nie wiedzialam, jak to jest po polsku, bo nigdy tego w Polsce nie mialam, ale teraz juz wiem: uraz kregoslupa szyjnego, choc to nie oddaje dokladnie tego, co mi bylo. A juz nazewnictwa telefonow komorkowych czy internetow uczylam sie tutaj i tez nie zawsze umiem jakies slowo przetlumaczyc.