Dzieje sie u mnie, ale jeszcze przed rozpoczeciem obowiazkow bapciowych mam wolna chwile na napisanie nowego posta, z tym, ze nie wiem, czy bede miala czas pozniej odpowiadac na komentarze, o ile jakies beda, ale jak Was znam, Drodzy Czytacze, to cos tam skrobniecie.
Jak pisalam wczesniej, chcialam wziac chocholy do siebie juz w sobote, zeby ich mama miala czas posprzatac i sie spakowac. Tymczasem srednia corka wziela dzieci do siebie na caly weekend, a ja odbiore je w niedziele, bedac u Gucia na urodzinach, bo srednia i P. mieszkaja na tym samym osiedlu. Dopiero wiec z Guciowych urodzin pojade z nimi do ich domu nocowac.
Slubny znow wqrwil mnie do bialosci, bo zostawil Bulke na cala noc na balkonie, a noce nie sa najcieplejsze. On chodzi palic na balkon, a Bulka uwielbia tez tam bywac, wiec za kazdym razem, kiedy slubny tylko otworzy drzwi balkonowe, ona natychmiast przemyka miedzy nogami i zajmuje strategicznie z gory upatrzone pozycje, zeby móc sie pogapic na swiat zewnetrzny. Bo wprawdzie na parapecie ma swoje legowisko, ale to nie to samo. Mnie nawet wieczorem zdziwilo, ze nie przyszla na cowieczorne pieszczoty, ale az tak mocno nie zawracalam sobie tym glowy. Ale kiedy rano nie pojawila sie po kocie cukiereczki, to sie zaniepokoilam i zaczelam jej szukac. Krulova rano i wieczorem dostaje swoje kropelki na tarczyce, a po nich w nagrode Dreamsy, wiec i Bulce skapnie, zeby nie bylo jej smutno. Kiedy wiec znalazlam te bide przemarznieta na balkonie, niewiele brakowalo mi do mezobójstwa.
Kupilam nowa klape do sedesu, bo w starej juz dosc dawno zepsulo sie to automatyczne zamykanie, a to taka wygoda, a poza tym przesuwala sie na boki. Ja co prawda dokrecalam z tylu na dole te motylki, ale chyba juz zerwal sie gwint, bo nic to nie dawalo. Zreszta te poprzednia klape kupilismy przy wprowadzce do tego mieszkania, a to bedzie niedlugo juz 17 lat, wiec pomyslalam, ze pora na nowa, skoro przy siadaniu deska ucieka mi spod tylka na boki. Problem zaczal sie, kiedy chcielismy usunac te mocowania, a sruby okazaly sie imbusowe, motylki na dole tak zapieczone, ze nie szlo ich ruszyc, no i klops na wiankach. Slubny oczywiscie wpadl na genialny pomysl, zeby nowa deske wsadzic na te stare mocowania, ale to wlasnie one byly zepsute i nowa deska tak samo zjezdzalaby an boki, wiec na co mi to. Wpadlam jednak na genialny pomysl i kiedy do spoldzielni, ktorej parking jest, jak pamietacie, po stronie kuchni, zaczeli zjezdzac po poludniu wszyscy rzemieslnicy, poslalam slubnego, zeby jednego z nich poprosil o przyjscie i pomoc. Facet popatrzyl i oznajmil:
- Ale mnie nie wolno, bo ta deska jest panstwa wlasnoscia, a nie spoldzielni.
Na co ja:
- Wiemy i dlatego prosimy prywatnie o pomoc.
Facet sie spieszyl, bo mial termin u dentysty, wiec poprosilam tylko o zlikwidowanie tych starych mocowan, a nowa deske zrobilabym juz sama, bo to zadna sztuka. W piec minut zarobil dwie dychy euro, ale nie zal mi, bo sami nie dalibysmy sobie z tym rady. Slubny, bo u niego z mysleniem coraz trudniej, a ja mam zaawansowana artroze w kciuku lewej reki, wiec boli i niewiele moge ta reka robic, przy czym dostep do tych motylkow z tylu jest bardzo ograniczony, bo lazienka ciasna, a imbusowe glowki srub od gory uniemozliwialy ich odkrecenie, nie mielismy takiego dynksa, no tego klucza do imbusow. Swoja droga nie wiem, jak wtedy zalozylismy te deske, pewnie byl klucz w komplecie, ale po tylu latach szukaj wiatru w polu. No w kazdym razie jest nowa piekna deska, ktora zamyka sie automatycznie, nie lata na boki i ma do mocowania calkiem normalne sruby, do obslugi normalnym srubokretem.
Nawet nie wpadłabym na taki pomysł żeby prosić rzemieślnika spółdzielni o pomoc, a co dopiero wykonać taki pomysł, podejść i poprosić. Podziwiam, Ślubnego też.
OdpowiedzUsuńGdybym chciala skorzystac z uslug firmy, za sam przyjazd policzyliby z piec dych, a potem pewnie stwrierdzili, ze caly kibelek jest do niczego, ze nie wspomne o jakims odleglym terminie, ktory by nam zaproponowali. A skoro juz mecze sie z widokiem parkingu spoldzielni, niech tez czasem cos z tego mam.
UsuńMasz racje, ze ten ich budynek i parking masz tak blisko, ze trudno o nich nie pomyslec jak taka fachowa pomoc jest pod nosem.
UsuńI mam nadzieje, ze ten typ bedzie nam w przyszlosci tym chetniej pomagal.
UsuńJaka radość z czegoś tak prozaicznego. Dobrze, że wpadłaś na pomysł, żeby poprosić faceta ze spółdzielni. Ja, od soboty, mam toaletę w kolorach szarości, bo w sobotę Syn zjął mi płytki ze ścian. Część już sama zrobiła Mu przyjemność i odchodziła od ścian. Ja powoli zdejmę resztki kleju, wyrównam ściany gipsem i położę samoprzyklejalne płytki. Ale, to dopiero, gdy za tydzień założą nowe rury w pionie...
OdpowiedzUsuńJak juz jestes tak daleko z dewastacja lazienki, to czy nie byloby lepiej przy okazji pozbyc sie wanny i w jej miejscu stworzyc kabine rownopodlogowa, tzn. nie wstawiac innej kabiny zamiast wanny, tylko sama oslone na wolnej podlodze. Czlowiek jest coraz starszy, a Ty masz przeciez problemy ruchowe.
UsuńDewastuję toaletę, a nie łazienkę, to dwa różne pomieszczenia
UsuńDrugą sprawą są finanse, bo łazienka jest w dobrym stanie, a taka wymiana wanny na prysznic, to ciut za drogo kosztuje
UsuńNooo, piękna niespodzianka, klapa od sracza 🤣 🤣 🤣 🤣 🤣
OdpowiedzUsuńTy sie w ogole nie znasz! Niespodzianka jest to, ze ukazal sie post, mimo ze ja taka zajeta, a nie jego tresc.
Usuń😅 😂
Usuń🤪
UsuńOj, ja tez nie zawahalabym sie poprosic o pomoc naprawiacza ktory akurat jest pod reka i zaplacic mu za prywatna usluge. Obie strony na tym zyskuja.
OdpowiedzUsuńJohn, moj ziec, juz dwa razy tak zrobil ze zostawil Pea na noc na zewnatrz. Do poznej nocy ogladal film a ona sobie siedziala na patio i niby ja przywolal ale nie zasunal drzwi i zanim sie wybral do sypialni wyszla spowrotem. U nas niby cieple noce wiec nie grozilo jej zmarzniecie ale .... Teraz zanim idzie spac to trzy razy sprawdza czy kot w domu.
Milej sluzby zycze a takze sprzyjajacej pogody.
Pierwsza noc za mna, chocholy troche mendzily z tesknoty za mama, ale daly sie oblaskawic bapci i poszly grzecznie spac. Ja tylko wisze na telefonie i wciaz dopytuje corke, gdzie co lezy, bo nie moge znalezc. :)))
UsuńPogoda jest do d***y, caly czas pada.
Hi, hi, mala rzecz, a tak cieszy :)
OdpowiedzUsuńUff, wlasnie na pare dni skonczyl sie potop. Wprawdzie z grajdolkiem "Cláudia" obeszla sie w miare lagodnie, ale w wielu miejscach bylo na prawde groznie, a tornado które przeszlo przez Albufeira to juz prawdziwy dramat.
U mnie też klapa chybotliwa i już układam w myślach zadanie dla dziecka. Bo ja mam taki murek między kibelkiem - stoi za blisko, żebym mogła tłustą rączkę wsunąć i odkręcić śrubę, a nie chcę utknąć między kibelkiem a murkiem :) Tak, małe rzeczy robią dużo radochy. Przetrwania z Chochołami :) Może gdyby moje Ł. nie miały zwierzaków i byłby tam porządek - też bym się źle nie czuła. Ale jest jak jest :)
OdpowiedzUsuńno to teraz będzie o klapie :-) lubiłam drewnianą deskę ale drewnianych niestety nie było w komplecie do widzących sedesów. szkoda...
OdpowiedzUsuń