... w bardzo zlym nastroju, czesciowe powody wyjasnilam w poprzednim poscie, ale tych powodow jest znacznie wiecej. Siada mi zdrowie, ale o tym nie mam zamiaru tutaj sie rozpisywac, bo kazdy ma swoje bolaczki i probelmy. Tak to juz bywa od pewnego wieku, ze sypie sie jedno po drugim i jesli rano po przebudzeniu nic nie boli, to znak, ze czlowiek juz nie zyje.
Mam przy tym poczucie, o czym juz niejednokrotnie pisalam, jakby mnie skazano na dozywocie bez mozliwosci wyjscia przed czasem. Brakuje mi chocby tych jednodniowych wypadow gdzies poza miasto, odetchniecia innym powietrzem, zobaczenia innej panoramy czy fasad budynkow. Sama nie pojade, a ze slubnym za kierownica nie wsiade do samochodu, wiec spedzam te weekendy spacerujac z Toya znanymi nam obu trasami, znanymi do urzygu. Nie ma mowy o jakims dluzszym wyjezdzie, bo skonczyly sie czasy, kiedy moglam zostawic zwierzeta i w ogole dom pod opieka slubnego, teraz on sam wymaga coraz wiekszej opieki. Czuje sie jak wrzucona w rzeczny wir, krece sie w kolko jak gowno w przereblu, ale jakas sila ciagnie mnie na dno, trace oddech i mozliwosc utrzymania sie na powierzchni. Na pomoc dzieci nie ma co liczyc, one same mierza sie z samotnym macierzynstwem i czesto potrzebuja wsparcia. Na szczescie te dwie dzieciate wymieniaja sie co drugi weekend opieka nad cala czworka z nocowaniem, wiec co drugi maja tylko dla siebie.
A co ja mam dla siebie?
Mam jeszcze psa, ale i to kiedys sie skonczy, mam coraz mniej sil do pracy i w ogole do wszystkiego, przestaje ogarniac, zaczyna byc mi wszystko jedno i najchetniej udalabym sie w ostatnia podroz, zeby wreszcie miec wszystko z glowy. Niektorzy bez cienia godnosci trzymaja sie tego zycia jak pijany plotu, chca zyc za wszelka cene, walczyc z chorobami i przeciwnosciami. I po co? Zycie wcale nie jest piekne, jest trudne. I przereklamowane.
Jedno slowo na temat Eurowizji, ktorej nie ogladalam, nie znam nawet piosenki przedstawicielki Polski i nie wiem, czy Niemcy brali w tym udzial. Wiem tyle, co wpadlo mi w oczy przy scrollowaniu w internetach. Skandal skandalem poganial, buczenie i gwizdanie podczas wystepow reprezentantki Izraela (od kiedy Izrael jest w Europie? czyzbym cos przegapila? dlaczego jego przedstawiciele w ogole biora udzial w EUROwizji???), Holender cos tam przeskrobal, wiec go wyrzucili, prezenterzy jakiegos kraju odgrazali sie, ze nie wyczytaja punktacji jakiegos innego kraju, wygral Szwajcar, a nie powinien, bo cos tam, jakas wykonawczyni miala paznokcie w kolorach flagi Palestyny, ktos cos wykrzykiwal politycznie, a Gretynka protestowala przeciw Zydowce i tu akurat musze sie z nia po raz pierwszy w zyciu zgodzic. Ludzie, co sie dzieje? Gdzie podziala sie zdrowa rywalizacja, gdzie normalny przebieg konkursu, wychodzi, spiewa, oceniaja, odczytuja, ktos wygrywa. O co teraz w tym festiwalu chodzi? A moze chodzi wlasnie o epatowanie skandalami? Wtedy ogladalnosc bedzie wieksza, a sponsorzy hojniejsi? Od kilku juz lat nie zawracam sobie glowy ogladaniem, bo zauwazylam, ze punktacje zaleza od sympatii, nierzadko politycznych, a nie talentu, wiec przestalo mnie to interesowac.
Nawet w rozrywce zycie zchujowialo do reszty.