Zycie toczy sie, a kostucha kosi i niespecjalnie przejmuje sie, czy ktos juz dosyc sie nazyl. Ale co znaczy dosyc? Kiedy nastepuje czas na odejscie? Fatum, ta personifikacja nieuchronnego losu, ani mysli negocjowac czy poddawac sie naciskom, ma swoj plan w stosunku do kazdego z nas i ten plan na zimno realizuje. Kiedy 14 lat temu zalogowalam sie na forum tygodnika NIE, poznalam tam wielu fajnych ludzi, z niektorymi spotkalam sie osobiscie na zlocie. Przez te lata wielu z nich odeszlo na wezwanie Fatum, kazdego bylo szkoda, bo zaden z nich nie pozyl dostatecznie dlugo. Nie bede ich wszystkich tu wymieniac, nie znacie ich, wiec nie ma to sensu, ale piszac to, wspominam, jacy byli, dlaczego odeszli, niektorzy na wlasne zyczenie, kazdego szkoda, wszystkich lubilam. Na poczatku kwietnia zmarl kolejny moj wirtualny kumpel, spokojny i lubiany, nieszczesliwy. Niby obcy, nie znalam go osobiscie, ale lubilam, a jednak nie wiedzialam, jak bardzo cierpial. Nie ma czlowieka, a przeciez nie byl jeszcze stary.
Nie jestem zakupoholiczka, ale czasem wypad do jakiegos sklepu, miedzy ludzi, troche uspokaja i przynosi nieco radosci w tym moim xujowym zyciu. Lubie wyrwac sie z tego marazmu, powszedniosci i niespecjalnej atmosfery tego za ciasnego mieszkania, przejsc sie tu i tam, popatrzec, ale nie mam imperatywu kupowania. No chyba, ze cos sie trafi. Pojechalysmy znow z corka do Kassel do IKEA, choc tym razem z przychowkiem i to byl dopiero hardkor. Wlasciwie to corka miala ikeowskie potrzeby, ja je czesciowo sfinansowalam i tym samym mam z glowy jej prezent urodzinowy. I tak musialam ja powstrzymywac, bo chciala wykupic pol sklepu. Ja jak zwykle wymieklam przy kwiatkach i troche ich kupilam, a ze nie za bardzo juz mam gdzie je stawiac, sprawilam sobie korytko, o takie:
Postawilam je w sypialni, gdzie parapet jest ekstremalnie waski, wiec teraz korytko robi mi za normalny porzadny parapet dla kwiatkow, ktore dotad staly na podlodze. Musze sie pochwalic, ze sama je zlozylam, ale slubny podokrecal sruby, bo ja to w rencach slabowita jezdem.
A w sklepie pelny hardkor, ganiatyka, poszukiwania rozbiegajacych sie we wszystkie strony dzieciakow zachwyconych rozlegloscia i roznorodnoscia nowego placu zabaw. Junior oszalal w zabawkowej kuchni i nie chcial przestac "gotowac", Zoska omdlala na widok wau-wau i juz chciala go zabierac do domu. Trudno opisac radoche dzieci i nasze zmeczenie oraz momentami panike, kiedy znikalo jedno albo drugie z pola widzenia. Zoska jest raczej bojazliwa i bardziej sie nas pilnowala, Junior natomiast bez zenady lazl tam, gdzie mu sie chcialo, najczesciej w przeciwnym kierunku do naszego. Mnie tam rybka, z przyjemnoscia ganialam za towarzystwem, ale pod sam koniec obie z corka mialysmy tak dosc, ze dziatwa trafila za kraty... wozka zakupowego, co wcale im sie nie podobalo. Za to mnie podobalo sie, ze mialam sporo rabatow, z jedzeniem wlacznie, bo mam karte IKEA Family, w telefonie ja mam, po raz pierwszy w zyciu wykorzystalam i bardzo sie to oplaca. Kiedy juz dalysmy rade zapakowac samochod, a latwo nie bylo, oj nie, to male towarzystwo natychmiast padlo jak niezywe i przespaly cala droge do domu i to mimo, rozmow telefonicznych, ktore corka prowadzila przez zestaw glosnomowiacy, w pelnym tego slowa znaczeniu glosno mowil. A tu macie kilka migawek z wyprawy:
Wstęp smutny, ale potem wesoło o Ikea. Oj dzieci miały raj, tak dużo różnych zabawek.
OdpowiedzUsuńCudnie rozwiązałaś ustawieni kwiatków w sypialni.
Kazda taka niespodziewana smierc to wielki szok dla mnie, zycia jest takie ulotne, jednego dnia jestes, a nastepnego juz Cie nie ma. Zwlaszcza boli, kiedy sie czlowieka bardzo lubilo. Ehhh...
UsuńKiedy zobaczylam to "korytko" w IKEA, zaraz wiedzialam, ze musze je kupic moim kwiatkom.
Ten stojak - korytku podoba mi się i bardzo pasuje do Twojego wystroju sypialni, bo masz tam białe różności. U mnie by zupełnie nie pasowało, nawet do łazienki nie, ale już w kolorze drewna widzę u siebie.
UsuńIKEA ma rozne fajne rzeczy, nie mozna tam pojechac, zeby popatrzec, zawsze cos z asortymentu przyda sie w domu. Mieli nam zbudowac IKEA w Getyndze, ale domy meblowe sie zbiesily i tak protestowaly, ze w koncu zarzucono pomysl. Chyba bylabym codziennie.
Usuńno kwietnik bardzo mi sie podoba i Zuch z ciebie, że złożyłaś go sama, pomysł świetny zamiast parapetu. No przecież, to maluchy są, podziwiam, że nie zgubiłyście żadnej sztuki :-) ja sie zachowuję w tym sklepie, jak te Wasze dzieci hehe także rozumiem zachwyty i że oderwać nie można było. i też wykupiam pół sklepu za każdym razem....oj dawno nie byłam, dawno.
OdpowiedzUsuńGdybym mogla i gdyby nie grozilo mi odprowadzenie w kaftanie bezpieczenstwa, tez byl szalala razem z dziecmi, ale co ja cos zaczne, corka patrzy na mnie karcaco. Jej dzieci nie sluchaja, a mnie tak, mimo ze ja je tylko prosze.
Usuńno i Pani masz ty gen dobrego fachowca w dziedzinie pedagogiki. serio. byłabyś dobrym nauczycielem :-) nie każdy tak ma, wierz mi. dlatego to nader trudny zawód jest.
Usuńw kwestii takich maluszków PODZIWIAM.
A w zyciu! Ja nie lubie dzieci, naprawde. Te toleruje, bo moje, nasze, ale obce bym bila i kopala, zwlaszcza te bezczelne :)))))
UsuńBardzo sie ciesze ze mialas dobry dzien, ze z eskapady wyszlas z zadowoleniem.
OdpowiedzUsuńTo korytko jest wspanialym zakupem - bardzo ladne, pojemne i rozwiazuje Ci problem roslin, ktorym na pewno wyjdzie na zdrowie byc blizej swiatla i slonca. A takze jest jakby meblem.
Jak Ty czasem wpadam do sklepow by poogladac bo juz od jakiegos czasu nie dokupuje niczego.
Moje wnuki zawsze mieszkali w jakiejs odleglosci od nas, nie mowiac ze w koncu wybyli do Bostonu, wiec mnie ominelo bardzo duzo wspolnych spotkan i aktywnosci tradycyjnie zwiazanych z babciowaniem. To bylo od poczatku ich urodzenia jasnym wiec przyjelam bez bolu przywykajac do rzadkich okazji.
Jak Ty ogolnie nie lubie dzieci choc mialam okres gdy pracowalam jako przedszkolanka i nawet znioslam bez wiekszych szkod.
Ladnie uczciliscie ten bardzo swiateczny dzien :)
Ciekawe czy jeszcze gdziekolwiek odbywaja sie pochody?
W Niemczech nie ma pochodow jako takich, ale lewicowi ekstremisci tradycyjnie organizuja 1 maja w duzych miastach zadymy i potyczki z policja. U nas mlodziez z opcji zielonolubnej, Gretynko-amatorzy i ci, ktorzy chetnie kleja dupy do asfaltu, spotkali sie nad Kiessee. Wczoraj bylam w poblizu z Toyka na spacerze, ale kiedy zobaczylam te tlumy, zrezygnowalam z rundy dokola jeziorka. Dzisiaj na lokalnej stronie na fb ktos nakrecil film, jak wygladaja tereny wokol jeziorka, trawniki i place zabaw - pelno na nich butelek, papierow, resztek jednorazowych grillow, slowem smietnik jakich malo, co jest typowe dla tych pseudo obroncow srodowiska. Po ich wagarach w piatki, ktore zapoczatkowala szwedzka Gretynka, ulice tez sa zasmiecone ja nie wiem. To tyle w sprawie ochrony srodowiska i histerii klimatycznej.
UsuńJa mam do IKEA 6 km autem, albo 3,5 km gdyby mi przyszło na myśl lecieć do niej kurcgalopkiem na szagę :-) Ale takie szaleństwa są mi raczej obce, bo ja z tych co to wolą źle jechać niż dobrze iść. No cóż, tak mam od dziecka, choć wiem, że dla Ciebie to pikuś, bo takie dystanse to pokonujesz z psem bez zadyszki :-D A wracając do IKEA, to też lubię sobie wpaść tam nieraz tylko po to, żeby zeskanować wzrokiem co nowego się pojawiło. Chociaż ostatnio staram się ograniczać te wizyty, bo stamtąd nie da się wyjść bez chociażby jednej pierdoły. I może nie zachwyca mnie u nich wszystko jak leci, bo ja lubię kolory, a tam większość raczej szarobura, to uważam że kto jak kto, ale projektanci zdecydowanie mają głowy na karku i większość rzeczy jest projektowana tak, żeby ludziom życie ułatwiać, a nie czynić je nieznośnym.
OdpowiedzUsuńJa mam troche za daleko, zeby wpasc i rzucic okiem, bo 50 km po bardzo zatloczonej 3-pasmowej autostradzie, po ktorej sie boje jezdzic, wiec jestem skazana na dowózke przez corcie. Jezdzimy tam tylko wtedy, kiedy mamy cos konkretnego do kupienia, czego nie da sie zamowic, bo jednak latwiej zaplacic koszty dostawy niz sie tam bujac. Dla mnie wiec wizyta w IKEA to takie male swieto, ktore oczywiscie bez dzieci jest bardziej uroczyste :)))))
UsuńByłam dwa razy w Ikei i powiem jedno nigdy więcej. Dla mnie jest tam klaustrofobicznie i robi mi się słabo. Niby podobna, do dawnego Domusu, gdzie mogłam oglądać meble i różne różności, ale Ikei mówię nie. Jedynie przez internet mogę sobie pooglądać, co tam jest...
OdpowiedzUsuńTo moim zdaniem jeden z lepiej zorganizowanych domow meblowych, bardzo logicznie i we wlasciwej kolejnosci, przy czym estetycznie wyeksponowane i latwe do znalezienia w magazynie. Nie znam lepszego domu meblowego, gdyby jeszcze nie trzeba bylo samemu skrecac tych mebli... :)))
UsuńPalemka na czubku glowy urosla. Usmiech!.:))))
OdpowiedzUsuńWszystko rosnie, w koncu mamy wiosne, co nie? :)))
Usuń