31 grudnia 2020
Nie czas na bilanse
27 grudnia 2020
Wielkie marnowanie
23 grudnia 2020
Bezsennosc nie Seatle
20 grudnia 2020
Zdrowia!
13 grudnia 2020
Rynce opadajo
Tak wiec nietylko w Polsce dzieja sie dzialania niezrozumiale dla myslacych logicznie.
11 grudnia 2020
Kopci mi sie kolo tylka
09 grudnia 2020
Bo to zla kobieta jest...
W bajkach zawsze bawilo mnie okreslenie "przemierzal", a dotyczylo ono glownie pasozytniczych ksiazat, ktorzy nie mieli nic innego do roboty, jak wlasnie przemierzac gory i lasy we wlasnym krolestwie albo na goscinnych wystepach w krolestwach sasiadujacych. Tak przemierzali te uzytki i nieuzytki, czasem calkiem sami, innym razem z obstawa w postaci dworu i robili ksiezniczkowy rekonesans. Spotykali jakies gesiareczki czy tam inne pracowite Dorotki, nierzadko mylili sie w ocenie i zakochiwali w niewlasciwym obiekcie, po czym ruszali w droge dalej przemierzac. Czyli szlajac sie bezproduktywnie, zamiast zajac np. wolontariatem w schronisku dla zwierzat. Oczywiscie takie refleksje nachodzily mnie, kiedy czytalam te bajki wlasnym dzieciom, a nie kiedy sama bylam dzieckiem, wtedy wypatrywalam przez okno, czy to przemierzanie nie bedzie bieglo wzdluz mojej ulicy, bylam zwarta i gotowa zostac ksiezniczka, gdyby trafil sie odpowiedni kandydat na bialym kuniu (jakim kuniu? przeciez w bajkach bywaly jedynie rumaki).
No i teraz sama przemierzam, wprawdzie nie bezdroza, ale rozne zakatki internetow i czasem trafiam na takie perelki, ze glowa mala. Ostatnio dowiedzialam sie, zem stracona na wieki, ale od poczatku. Wpadl mi przed oczy artykul o grzechach i nie, zebym sie specjalnie przejela, bo ja lubie grzeszyc, grzeszenie jest bardzo przyjemne, ale dowiedzialam sie, ze nawet, gdybym sie nawrocila i postanowila wyspowiadac (buhahaha!), to i tak nie dostane rozgrzeszenia, bo moje grzeszenie jest najciezszego kalibru. Slowem, jesli zdarzy mi sie teraz wyciagnac kopyta, jeszcze zanim wpadnie mi do glowy powrot na koscielny memlon, to mam jak w banku pieklo, a w najlepszym wypadku z najlepszych - czysciec.
Pierwszy w szeregu grzechow najciezszych to apostazja, no mam go na sumieniu. Nastepny to konkubinat, nie ma co ukrywac, zyje z chlopem blisko 40 lat na karte rowerowa czyli jakas niewazna w oczach kosciola cywilna ceremonia, a nie porzadny slub koscielny. Czytaj: nie zaplacilam haraczu za slub, organy, czerwony dywan i nie wiem co tam jeszcze, wiec sie nie liczy. No i z tego konkubinatu mam troje dzieci, a moglam zyc w czystosci, grzech bylby mniejszego kalibru. Ale nie, TO grzeszenie szczegolnie mi sie podoba, wiec nie dosc, ze grzeszylam czesto, to jeszcze sie zabezpieczalam niedozwolonymi metodami, zeby tych dzieci nie bylo wiecej. No po prostu zabijalam nienarodzone w fazie przedzaplodnieniowej. Ludobojstwo na wielka skale, nie da sie tego inaczej okreslic. Nie udalo mi sie tylko dokonac aborcji, wiec moze zostanie mi to policzone na plus. Popelnialam tez nagminnie grzech swietokradztwa, nie majac za grosz szacunku do swietych osob z wielkim dorobkiem oraz lekce sobie wazylam prawie caly kler, zamiast przed nim kleczec i po lapach calowac. Za to nie niszczylam miejsc kultu, ale tez nie czulam w tych miejscach swojej malosci i zerowej wartosci, choc powinnam.
I jak ja teraz bede z tym zyla? Musze poprzemierzac dalsze rejony internetow, moze znajde remedium na wieczne potepienie.
07 grudnia 2020
Nicpon Burek
Nie tak dawno podejrzalam u Bezowej jakies takie wypieki podobne do pasztecikow, no i wzrosl mi apetyt na taka wlasnie potrawe. Slubnego wyslalam po polski czerwony barszczyk, a osobiscie kupilam gotowe surowe ciasto francuskie. Wolalam sama kupic, bo wiadomo, jak to bywa z zakupami produktow, ktorych mezczyzna w zyciu na oczy nie widzial, nie tylko moglby nie znalezc, to pewnie kupilby cos innego albo oglosil, ze w ogole nie ma.
Przygotowalam farsz z kiszonej kapuchy, grzybow, smazonej cebuli i mielonego i doczekac sie nie moglam, zeby sprobowac gotowych pasztecikow. Ale potem wszystko poszlo nie tak jak powinno. Farszu bylo chyba za duzo, a ja chcialam pojsc na skroty i zamiast dlubac kazdy pasztecik osobno, postanowilam zawinac farsz w ciasto jak to sie robi w przypadku makowca, a potem pokroic i wtedy piec. Ale, jak wspomnialam, farszu bylo za duzo, zdolalam odkroic dwa paszteciki, stwierdzilam, ze nie da sie tego zrobic w zaplanowany sposob, wiec wrzucilam do piekarnika calosc. No trudno, paszteciki beda jedzone nozem i widelcem. Kiedy sie piekly, przygotowalam barszcz i potem ruszylismy do ataku. Wygladac to to nie wygladalo, ale smakowalo wysmienicie, tyle tylko, ze nie dalo sie tego duzo zjesc, zostal kawal tego tworu, ktory trudno nazwac pasztecikiem, pasztetem tez nie, no farszu owinietego ciastem francuskim. Mial byc na kolacje, bo i barszczu mielismy nadmiar, a jak cos smakuje, to chetnie zje sie jeszcze raz.
Odlozylam na talerz, postawilam go na kuchence, zeby wystygl, i na chwile poszlam do lazienki. Nie bylo mnie moze 10 minut, a kiedy wrocilam, na kuchence znalazlam kilka okruchow, za to talerz byl pusty. Rece oraz biust z glosnym plasnieciem opadly mi na podloge... I nie dlatego, ze Burek nam to pozarl, ale pozarl produkty, ktore psom moga bardzo zaszkodzic, grzyby, cebula i kapusta oraz cale mnostwo przypraw. Co o cebuli pisza fachowcy:
Cebula raczej nie jest warzywem, które chętnie jedzą psy. I bardzo dobrze, ponieważ w swoim składzie zawiera ona tiosiarczan sodu. Ta toksyczna dla psów substancja spowodować może anemię, rozpad krwinek czerwonych, a także zaburzenia ze strony układu pokarmowego. Groźna dawka cebuli dla psa, który waży 10 kilogramów, wynosi zaledwie 50 gramów. Po ugotowaniu warzywo to nadal jest dla zwierzęcia niezwykle groźne. Zatrucie tiosiarczanem sodu często przebiega bezobjawowo, jeżeli pies je małe dawki cebuli lub czosnku. Wówczas zatrucie jest widoczne w badaniu laboratoryjnym krwi za sprawą delikatnej anemii.
Nie wiem, ile tego wciagnela, trudno mi okreslic. Sprawdzilam grzyby, podobno nie sa dla psow szkodliwe, choc rownie ciezkostrawne jak dla ludzi. Pozostalo nam juz tylko obwiesia obserwowac i w razie czego szukac pomocy weterynaryjnej, ale na szczescie ten hultaj wydawal sie byc w dobrej formie. Bylismy nawet przygotowani na ewentualne nocne spacery, gdyby zaczely sie jakies sensacje zoladkowe, ale i tu nic sie nie wydarzylo, moglismy w spokoju przespac do rana. Gdyby nie ten strach o mozliwe nastepstwa zdrowotne tego wykroczenia, to pomijajac lekka nasza irytacje, ze taki smakolyk przeszedl nam kolo nosa, rechotalismy sie z tego psiego szatana. Bo trzeba bylo widziec jej mine, z jednej strony pelna winy i przeprosin, a z drugiej promieniejaca satysfakcja, z oczami pelnymi psotnych iskierek i paszcza ze zbojeckim polusmiechem.
05 grudnia 2020
Nauki przedmalzenskie
Jak zapewne juz wiecie, nie palam szczegolna sympatia do ksiezy, a glownym tego powodem jest sposob, w jaki traktuja cywili. Jakby ci ostatni byli co najmniej niespelna rozumu, z taka wyzszoscia, protekcjonalnie dosyc. Czy im sie nadal wydaje, ze tylko oni posiedli jakas wiedze, a cala reszta to niepismienni parafianie? Chyba na to wychodzi, szczegolnie kiedy taki ksiadz ma za zadanie przygotowac pare do zycia malzenskiego na tzw. naukach przedmalzenskich. I nie szkodzi, ze czesc uczniow juz spodziewa sie dziecka lub co najmniej rozpoczela zycie seksualne, ksiadz, z zalozenia zyjacy w celibacie, bedzie ich uswiadamial o seksie i antykoncepcji, a wszystko to z punktu widzenia kosciola. Jakby nie wystarczylo pogadac o wzajemnym szacunku, zaufaniu, milosci, a nawet poboznosci. Nie, ksieza maja takie zboczenie, ze sami teoretycznie aseksualni, najbardziej wlasnie interesuja sie ta sfera zycia malzenskiego.
Wszyscy przymusowi uczestnicy narzekaja, ze musza brac udzial w tych smiesznych i, nie bojmy sie uzyc slowa, glupich i nienaukowych szopkach, ale taki jest wymog, inaczej nie dostana slubu i juz. Ale, jak juz wielokrotnie wspomnialam, klerowi nie zalezy wcale na ewangelizacji, a wylacznie na trzepaniu kasy, wiec oczywiscie zwolnienie z nauk tez mozna sobie kupic, ksieza handluja papierkami az milo.
Przypadkiem weszlam na forum, gdzie dyskutanci dzielili sie najbardziej absurdalnymi "naukami", z jakimi sie zetkneli na tych kursach. No sami powiedzcie, czy to nie swiadczy o tym, ze ksiadz potraktowal ich jak polglupkow o ilorazie inteligencji ameby. Cytaty przytocze jak leci:
- prezerwatywy urywają plenmnikom ogonki i pożniej rodzą się dzieci bez rączek lub innych kończyn
- mężczyzna może zdradzać swoją żonę, bo w sumie to nie jest nic złego, ale tylko pod warunkiem, że się jej nie przyzna, bo jego szczerość może doprowadzić do rozpadu związku małżeńskiego
- jedyna dozwolona pozycja to misjonarska, tylko w ten sposób kobieta może kontrolować swoje żądze, a jakby przypadkiem oddawała się przyjemności i wydawała jakieś odgłosy to można ją lekko przydusić (sic!) swoim ciałem
- jak matka sie nie ucieszy gdy zobaczy dwie kreski na tescie to chociazby przez całą dalsza ciaze byla przeszczesliwa to i tak dziecko doznało juz ciezkiego urazu i bedzie z tym urazem zylo do konca zycia
- nasienie męża daje kobiecie szczęście, czyni ją mądrzejszą i zdrowszą...
no i dlatego w trosce o nasze zdrowie i szczęście nie powinniśmy używać
prezerwatyw i jak ognia unikać stosunków przerywanych, bo to powoduje
frustracje i niepokoj u kobiet
- odmawianie współmałzonkowi seksu to grzech ciężki
- diabeł czyha cały czas,żeby małżeństwo rozwalić,czasami przybiera
postać teściowej,ktora potrafi sie zięciowi "podlożyć",a
jakże...(Podobno na spowiedzi o wielu takich przypadkach księżulo
słyszal..)
- w takim ,dajmy na to Londynie są lepsze agencje towarzyskie,więc nie
wyganiajmy biednych mężow na zarobek za granicę
- nie wolno doprowadzać mężczyzny do ostateczności,bo może glupotę zrobić np zdradzić,bo faceci tacy wrażliwi są i nie wolno ich denerwować
I tak dalej w ten desen, bylo tego duzo wiecej, a co jedno, to glupsze. Ciekawe, ze nasze babki braly sluby koscielne bez tych bzdur, za ktore pewnie trzeba slono zaplacic i w tym tkwi sedno ich wprowadzenia. Z pewnoscia nasze babki mialy bardziej utrudniony dostep do publikacji uswiadamiajacych, mniej wiedzialy o metodach antykoncepcji, a o seksie calkiem niewiele. Nikt im ciemnoty nie wciskal, dowiadywaly sie jednak jakos od starszego rodzenstwa, rzadziej od rodzicow, matek w szczegolnosci albo rzucaly na gleboka wode i zdobywaly doswiadczenia juz po wyjsciu za maz.
Bywa tez inaczej. W moich poszukiwaniach trafilam na blog Polki mieszkajacej w Niemczech, ktora opisuje, jak tam wygladaja takie nauki. Przede wszystkim nie sa obowiazkowe! A reszte poczytajcie sobie TUTAJ i przeczytajcie do samego konca, jest tam ciekawostka na temat spowiedzi w ogole, a przedmalzenskiej w szczegolnosci. Jesli mam byc szczera, w tych naukach moglabym wziac udzial jako adeptka pozycia malzenskiego.
I jeszcze na koniec z lekcji religii i przygotowania do zycia w rodzinie:
Kobieta, ktora jest po slubie i nie ma dziecka, musi sie co miesiac spowiadac ze zmarnowanego jajeczka.
Podczas okresu kobieta jest brudna i nieczysta i nie powinna wychodzic z domu, ani tez nikogo dotykac.
Kiedy kobieta ma okres, powinna zasugerowac mezowi, aby sie do niej nie zblizal, podajac mu do obiadu barszcz albo czerwony kompot.
Do zaplodnienia dochodzi tylko wtedy, kiedy kobieta odczuwa przyjemnosc podczas seksu, jesli wiec zgwalcona kobieta zajdzie w ciaze, to nie ma prawa usunac plodu, bo najwidoczniej jej sie podobalo i popelnila grzech seksu przedmalzenskiego.
Seks malzenski mozna uprawiec wylacznie z mysla o wydaniu potomka.
Kobieta stosujaca antykoncepcje nie szanuje sie i prowokuje u meza pokuse zdrady, bo stosujac naturalne metody planowania rodziny, do seksu dochodzi wtedy, kiedy kobieta ma dni nieplodne i mezczyzna musi sie powstrzymywac przez pozostale dni, jesli zas ma seks codziennie, nie bedzie umial z niego zrezygnowac w przypadku choroby zony lub pologu.
Aaa... najbardziej podobalo mi sie, ze miesiaczka to krwawe lzy macicy stesknionej za macierzynstwem.
No i jeszcze wybzdziny niejakiej Dudziak, podobno profesor, zeby czasem sie nie podmywac, bo to za bardzo podchodzi pod masturbacje. Juz sobie wyobrazam, jak nieznosne dla nosa musi byc bezposrednie sasiedztwo tej uczonej katolickiej.
A w ogole to dzisiaj mamy 39 rocznice slubu, stad wziely mi sie te slubno-przedslubne tematy.
03 grudnia 2020
A ja im wbrew...
... a moze w brew? Im ja.
Ci oni to antyszczepionkowcy. Ja zas jestem bardzo pro, chociaz ostroznie i nie bezwarunkowo. Urodzilam sie w czasach, kiedy gruzlica jeszcze hulala w najlepsze, nie brakowalo dzieci chorych na Heinego-Medina (wtedy mowilo sie chory na hajnemedine), a ospa prawdziwa jeszcze zbierala swoje zniwo. Tym samym szczepionki jawily sie jako blogoslawienstwo, ale wtedy jeszcze bigfarma nie rzadzila swiatem medykamentow. Kiedy urodzilam wlasne dzieci, nie mialam najmniejszych watpliwosci, ze bada szczepione, zreszta w tamtym czasie szczepienia byly bezwzglednie obowiazkowe i milicja miala obowiazek scigac rodzicow, ktorzy by sie ociagali z prowadzeniem przychowku do poradni D.
Potem wybuchla antyszczepionkowa histeria i posiala w sercu mem watpliwosci, ale nadal nie zmienilam szczepionkowego swiatopogladu. Antyszczepionkowcy mnie nie przekonali swoimi argumentami. Kiedy urodzily sie moje wnuki, a corka radzila sie, co ma z tym fantem zrobic, przekazalam jej swoja wiedze i doswiadczenia, ale polecilam na wszelki wypadek porozmawiac szczerze z pediatra albo dwoma. Dzieci zostaly zaszczepione, choc obowiazku nie bylo.
W 1968 roku, podczas epidemii slynnej grypy Hong-Kong, dopadlo i mnie, a tak ciezko przechodzilam, ze o malo nie zeszlam. Niewiele brakowalo, mialam temperature 41,4°C, a rodzice nie mogli sie doczekac karetki. Od tego czasu naprawde boje sie grypy i jej powiklan, choc wtedy wyszlam z tego obronna reka. Od ponad 20 lat kazdej jesieni szczepie sie przeciwko grypie. I wiem, wirus rok rocznie mutuje, wiec nabieram odpornosci na wirus ubiegloroczny, ale nie szkodzi, bo gdybym sie zarazila, z pewnoscia przejde grype znacznie lzej niz gdybym nie byla zaszczepiona.
Poza tym pilnuje terminow innych szczepien, np. przeciw tezcowi. Ostatnio podczas wizyty u naszej rodzinnej pielegniarka zaproponowala mi szczepienie przeciw pneumokokom polecane osobom po 60-tce, wiec tez sie mu poddalam. W koncu hula niebezpieczny wirus atakujacy rowniez pluca, wiec moze mnie ta szczepionka wybroni? Mialam wprawdzie lekka reakcje poszczepienna, trwalo ze trzy dni bolenie ramionka, byl obrzek, ale to wszystko. Na kolejna szczepionke, tym razem przeciwko polpascowi, umowilysmy sie wtedy na polowe listopada. I dobrze sie stalo, bo tym razem reakcja byla bardzo porzadna. Wprawdzie ta moja ulubiona pielegniarka z Kazachstanu, ktora genialnie bezbolesnie robi zastrzyki i pobiera krew, ostrzegala mnie, ze moze wystapic lekka temperatura, ale to, co sie ze mna dzialo, dalekie bylo od oczekiwanej reakcji. Juz sie balam, ze zlapalam covida. Glowa mi pekala i nie pomagaly tabletki, trzeslo mna jak na dworze w mroz, bylam slaba, mialam problemy z oddychaniem i przez dwa dni spalam. Dopiero kiedy pogrzebalam w internetach, okazalo sie, ze to jednak reakcja na szczepienie. Za dwa miesiace czeka mnie druga tura tego polpasca, ale bede miala spokoj na dluzej.
Jeszcze slowo o szczepionce, ktora niby jest, a jej nie ma, przeciwko koronawirusowi. No wiec ja odpadam, chyba ze mnie zmusza sila. Dobrowolnie nie poddam sie szczepieniu czyms, co zostalo stworzone na kolanie i w pospiechu, nie do konca zbadane pod katem dalekich w czasie reakcji ubocznych i innych niepozadanych dzialan. Dla mnie jest ona zbyt ryzykowna.
Jak tam u Was? Pilnujecie terminow powtorzen pewnych szczepien? Szczepicie sie w ogole? Jaki jest Wasz stosunek do szczepionki na covid?
Znalazlam przypadkiem artykul na temat tej nowej szczepionki Pfizera i kilku innych nietrafionych lekarstw tej firmy. Po tej lekturze mam jeszcze mniejsza ochote na szczepienia przeciw koronawirusowe. KLIK TUTAJ.
01 grudnia 2020
Juz grudzien
Skonczyl sie listopad i nie ma co narzekac, bo nie byl taki zly. Pogoda wlasciwie dopisywala, bylo cieplo i dopiero pod koniec miesiaca musialam rankami uskuteczniac skrobanki szybne. Na mojej trasie do pracy w dwoch miejscach sa zablokowane pasy ruchu, wiec tworza sie korki i denerwuja. Ciekawe, jak dlugo potrwaja te utrudnienia. Pierwsze przewezenie jestem w stanie ominac jadac troche inna droga, ale to drugie jest nie do ugryzienia, nie ma zadnej alternatywy.
Mam deficyty swiatla, wstaje w srodku nocy, nawet do auta wsiadam po ciemnosci. A auto zaczelo palic jak smok, bo to i swiatla, i nadmuchy, ogrzewania, tylna szyba - i zaraz zuzycie polecialo o litr do gory. Coraz dalej tez zajezdzam na zimnym silniku, a w tym przypadku ta kobyla nie ma ciagu, trzeba bardzo ostroznie obchodzic sie z, za przeproszeniem, pedalem gazu, bo inaczej go zatyka. Tez ma swojego zimowego covida motoryzacyjnego.
Dobrze chociaz, ze nie pada, to moge sobie polatac z Toyka, obie mamy z tego pozytek, Buras sie wycieka i nawacha nowych zapachow, czasem mamy szczescie i spotkamy kumpla, ktory lubi sie poganiac, wiec zaczyna sie szalenstwo i potem przynajmniej w domu zmeczony pies spi. Ja mam tez swoja korzysc, spalam kalorie, napawam sie swiezym powietrzem i duzo lepiej spie w nocy. A ze spaniem mam coraz wiecej problemow, albo z zasnieciem, albo z przespaniem do jakiejs cywilizowanej pory, budze sie o 3 albo 4 i juz nie moge zasnac. A potem snuje sie jak zombie, jakas taka niedorobiona i niedospana. W sobote udalo mi sie dospac do 6.30, co jak na mnie to prawie do poludnia, ale juz w niedziele obudzilam sie jak zwykle o 4.00. Bywaja noce, ze budze sie po kilka razy, co tez nie sprzyja porzadnemu wyspaniu sie. Ehhh... starosc mnie chyba dopada i zwiazane z nia mniejsze lub wieksze upierdliwosci.
Nadal trzymamy sie z daleka od zagrozen wirusem, w tym roku po raz pierwszy nie bylismy na urodzinach naszego przyjaciela, moich tez nie wyprawialismy, a w perspektywie mamy swieta, ktore tez spedzimy we dwoje. Na pewno polazimy gdzies z sucza, pogapimy sie na te glupie swiateczne filmy albo i nie i bedziemy sie objadac swiatecznymi specjalami, bo nie mam zamiaru z nich rezygnowac, nawet pewnie znow zrobie ilosci hurtowe i dzieciaki sobie zabiora.
Niby sie ciesze, ze nie ma sniegu, bo nie lubie jezdzic po slizgawkach, ale na same swieta nie mialabym nic przeciwko bieli za oknem. Czlowiek ubralby sie grubiej, Burku zalozyl sweterek i mozna by swiatecznie polatac i pospalac kalorie. Na ale na razie grudzien dopiero sie zaczal, nie ma co tak wybiegac w przyszlosc.
Obysmy tylko zdrowi byli!
Wiosenne emocje
Szczesliwie doczekalismy konca marca, jutro prima aprilis, wiec uwazajcie i nie dajcie sie zaskoczyc i oszukac. Mnie raz udalo sie pieknie...

-
Cale Niemcy zyja tym wydarzeniem, ja zas jestem juz tym naprawde zmeczona. Najbardziej mecza mnie desperackie ataki i bezczelne klamstwa w...
-
Zmeczona jestem, choc ostatni tydzien w przewadze spedzilam w lozku, lezac sobie wygodnie i przesypiajac wiekszosc czasu. Pozornie, bo mus...
-
Niedawno gadalysmy sobie z moimi corkami o rzeczach roznych, takie dyskusyjne mydlo-powidlo, w koncu dyskusja zeszla na cel emigracji. Bo ...