... w ktorym pozwolilam sie namowic na kolejnego psa, bo jak pamietacie, po smierci Kiry nie chcielismy juz zadnego nastepnego, uwazajac, ze jestesmy za starzy, ze koszty, ze po co przezywac znow bol rozstania albo ze on przezyje nas, co byloby jeszcze gorsza opcja. Ale jest, bo dziewczyny w Polsce zadbaly, zebysmy za dlugo nie pozostawali w zalobie. W piatek, 26-go minely dokladnie cztery lata od naszego pobytu we Wroclawiu, dokad pojechalismy adoptowac Toyke.
Nie chcialabym nawet sobie wyobrazac, jak wygladaloby nasze zycie podczas pandemii, gdyby nie mozliwosc wychodzenia z psem, dlugich spacerow, podczas ktorych jest tyle czasu na przemyslenia, marzenia czy ukladanie sobie mysli. Mam tez do kogo usta otworzyc, to znaczy ja otwieram i gadam jej do ucha jakies banialuki, miziajac po calym psie, a ona delektuje sie i rozkoszuje tymi naszymi chwilami. Gdyby ktos z Was podsluchal, co ja jej opowiadam, niezwlocznie zadzwonilby po ambulans ze szpitala o specyficznym profilu. Ale Toyi sie podoba, a nawet zdaje sie wszystko rozumiec (no dobra, to moje zbozne zyczenie).
Tak naprawde to rzadko mam teraz okazje z kimkolwiek porozmawiac. Pisalam juz wczesniej, ze slubny podlega pewnym przemianom zwiazanym chyba z wiekiem i coraz bardziej oddalamy sie od siebie mentalnie, coraz mniej rozmawiamy, chodzimy kazde wlasnymi drogami, coraz mniej nas laczy. To bardzo meczace zyc pod jednym dachem z coraz bardziej obcym czlowiekiem, ale czy po 40 latach bycia razem na dobre i zle mam teraz egoistycznie zostawic go, bo zaczal w glowie niedomagac? Chyba bym nie umiala. Ja biore zawsze wszystko na powaznie, dlatego nie oddalam zalewajacej mi mieszkanie Bulki, choc mialam taka propozycje, bo adoptowalam ja ze wszystkimi jej wadami. Meza tez nie zostawie, co oczywiscie zrobilabym bez zastanowienia, gdyby do naszego zwiazku zawitala przemoc, nalogi czy zdrada, ale nie z powodu starosci i zwiazanych z nia przypadlosci. Ale nie jest mi lekko.
Dobrze, ze moge wyjsc, zostawic to za soba i jednoczesnie zrobic Toyce przyjemnosc, a nasze wiezi jeszcze bardziej zaciesnic.
Twoja więź z Toyką jest na podwalinach ogromnej miłości. Toyka pokochała Cię, bo dałaś Jej. Miłość bezwarunkową, ale mądrą, postępując jak matka, która koryguje zachowanie dziecka. To raz, a dwa, że Toyka ma dużą wrodzoną inteligencję.
OdpowiedzUsuńDrugą sprawą jest to, że ja uważam, że z piesem też można pogadać, bo nie będzie powtarzał dalej, tego, co mu się powiedziało. 😘😘😘
Moze kiedys przyznam sie, o czym do niej rozprawiam. Z pewnoscia poumieracie ze smiechu, bo nawet czasem wierszem jej przelece :)))
UsuńNo fakt, wyrosli z Burka ludzie, a sporadycznie sucz ociera sie o bycie dama ;)
Tak, jak Boguśka napisała - jesteś dla Toyki mądrą mamą i dzięki Tobie psina z zaniedbanej dzikuski wyrosla na damę 😍
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Twojego męża...
Nasza relacja dojrzewala przez lata, na poczatku wydawalo mi sie, ze nigdy nie uzyskam takiego levelu jak z Kira i pewnie tak bedzie, ale bardzo zaciesnilysmy wiezy.
UsuńDlatego posprzątałam swoje życie, póki wiek mi mówi, że jeszcze mogę.
OdpowiedzUsuńMasz racje, bo z czasem jest coraz trudniej, a teraz nie robisz mu zadnej krzywdy, no moze chwilowa.
Usuńnie zanim Boguski ale ma rację, że z sunią możesz pogadać i nie powie nikomu ))) taka więź miałam z Erną... bo teraz to jest armagedon...
OdpowiedzUsuńBoguska jest z mojego miasta Uc, byla tez u mnie i poznala Burka osobiscie oraz sie zakochala po uszy na tyle, ze na wlasnym zdjeciu profilowym jest z Toyka, a nie ze swoim Ziutkiem-yorkiem ;)
UsuńWtedy jeszcze, gdy zakładałam fb nie miałam Gutka, a to, że jestem zakochana w Toyce, to prawda i to zdjęcie jest ładnie zrobione, przez niejaką AMP
UsuńNo i do twarzy Ci z Burkiem :)))
UsuńHmmm..wiem jak się czujesz, rozumiem Cię , bardzo. A Toyka to taki balsam na Twoja duszę! Dobrze że ją masz.
OdpowiedzUsuńTo prawda, w tych paskudnych czasach pies stanowi znakomite alibi na wychodzenie i aktywnosci na swiezym powietrzu, choc u nas nie bylo takich szykan jak w Polsce, ze nie wolno bylo wejsc do parku czy lasu.
UsuńWciąż oboje tęskniliśmy za Flikiem, ale baliśmy się, że z uwagi na wiek to za późno na wzięcie kolejnego psa. No a Berlin i pies - codziennie z mężem utwierdzaliśmy się tu w przekonaniu, że "dobrze ,że psa nie mamy, no bo tu nie ma gdzie z nim chodzić".
OdpowiedzUsuńBo naprawdę nie ma.
Serdeczności;)
Ciesze sie nie tylko dlatego, ze Getynga to nie Berlin, bo nie umialabym juz zyc w takim molochu, mnie meczy nawet tygodniowy pobyt u mamy w Lodzi, wszedzie daleko, dojazdy zajmuja pol zycia, halas, smrod i smog, tlumy ludzi - to juz nie dla mnie, przyzwyczailam sie do mojej prowincji, ale mieszkam i tak na skraju miasta, wiec niedaleko mamy z Toyka do natury i mozliwosci wybiegania sie.
UsuńStarosc to jakis zlosliwy zart... a pies, jak to mowil moj brat, tez czlowiek. Dodam od siebie - ale lepszy. inne 4nozne tez.
OdpowiedzUsuńp.s. Nie mam psa. od 10 lat lada dzien (byl wtorek po Wielkiejnocy), smycza dalej wisiala (do dnia wyprowadzki) w przedpokoju. obroze schowalam, smycz poszla do pieska, ktorego odwiedzam i ktory do nas teraz przyjezdza i traktuje jak swoj.
Przy mozliwosciach, moze juz niedlugich, naszego nomadycznego przemieszczania sie miedzy domami, branie niemlodego psa (bo tylko te brzydkie, niechciane i niedolezne wchodzilyby w gre) w 3 dniowa podroz z popasem wsrod ludzi, dzieci i starego psa nie jest do wziecia. Taki juz bedzie nasz los, choc brakuje, szczegolnie mi, tego psiego ciepla kolo mnie i zimnego nosa na uchu albo twarzy. Dobrze, ze Coreczka ma tego malego galgana, bo to tez jakby pol-etatowy pies. Slubny widzial jak sie z psina kokosila i widzialam wyraznie co muyslal. Od razu powiedzialam NIE. Nie da sie na pelen etat.
No to moze kiedy przejdziecie na emeryture i bedziecie miec wiecej czasu nie tylko dla siebie, ale i dla czworonoga? U nas pies mial zawsze optymalnie, praktycznie nie zostawal sam w domu, bo slubny pracowal na noce, a ja w dzien. Pozniej przeszedl na emeryture, wiec siedzi stale w chalupie i jego glownym zajeciem jest wyprowadzanie psa. A pies i tak woli chodzic ze mna, co slubnego wkurza, bo to on spedza z nia najwiecej czasu, a nawet daje jej najczesciej jesc. :)))
UsuńKiedy zas idziemy spac, Toya wslizguje sie pod moja koldre ;)
Ja na razie nie widze swojego powrotu do huty - przynajmniej mano a mano. zwyczajnie boje sie. Przez telefon moge miec hute....a tak poza tym w grudniu bede pelnoprawna emerytka! Slubny niby emeryt od paru lat, ale teraz chyba pracuje wiecej niz 10 lat temu. Nasza Sally tez zawsze miala kogos w domu, jak sie wychodzilo, to sie okazywalo, ze jest ok. No i to chodzenie na spacer - nasza psina , szczegolnie na starosc, nie cierpiala ze slubnym chodzic, ale toz powodu dosc ciekawego...otoz on uwazal, ze spacer jest dla niego, a on chodzi szybko i sie nie obcyndala (w przeciwienstwie do mnie - ja sie obcyndalam i jak piesek chcial wachac, to wachal, bo to byly spacery dla niej, a ja przy okazji) wiec bral psine, ktora - jak slyczala smycz - to sie cieszyla nieziemsko, a potem gnal jak Strus Pedziwiatr. Ona ciagnela, bo chciala wachac i sikac, aon sie upieral, ze moze wachac i sikac tylko w wybranych przez niego miejscach. Doszlo do tego, ze jak miala tak ze 12-14 lat, to dalej sie strasznie cieszyla na wyjscie, dochodzili do latarni przed domem (dlugosc sciezki i dlugosc samochodu) i jej sie przypominalo Z KIM idzie i sie zapierala i koniec, dalej nie pojdzie. No to ja sie ubieralam i szlam.... a u psiny Coreczki jest tak, ze zieciu, ktory pracuje z domu, czyli siedzi w dresach czy innych gaciach, boso albo w kapciach i jak przysiadzie na kanapie i wspomni slowo skarpetki, to pies zaczyna szalec, bo skarpetki oznaczaja WYJSCIE!!!! przez te 13 tygodni u nich ona siedziala ze mna jak sie ubeiralam i jak zakladalam skarpetki, to sie wyraznie cieszylam a ja nie wiedzialam o co biega, hrehrehr.
UsuńZeby miec wiecej czasu dla pieska, to trzeba przestac jezdzic w te i nazad, a na razie sie na to nie zanosi :/
Sa psy,ktore uwielbiaja podrozowac autem, inne znow rzygajo dalej niz widzo, jak niektorzy ludzie :)))
UsuńNasz Burek, kiedy slubny ja "ubiera" w smycz, idzie jak na sciecie, choc potem razno z nim popyla. Kiedy wieczorem obie lezymy na sofie, a papa zaczyna dzwonic smycza, Burek udaje zemglonego, gluchego i umartego na smierc, po zalozeniu obrozy idzie laskawie. Kiedy ja tylko wspomne slowo na S, dostaje spazmow z radosci i tak tancuje, ze nie mozna jej obrozy zapiac, bo kreci sie jak fryga.
Znaczy albo psy tak maja, albo nasze tak maja ;)
UsuńW kazdym razie Burek tak ma :)))
UsuńPsy śa bardzo madre, moj brat ma owczarka niemieckiego wielgiego jak krowa, kiedy moj brat zaklada specjalny ubior na spacer po polach kabackich, zrywa sie i stoi przy drzwiach i niecierpliwi się strasznie, kiedy moja bratowa, ktora ma charakter generala, i wszystko musi byc jak w wojsku..., pies przy nodze, , bez wybiegania przed i takie tam jakies brewerie, wiec kiedy bratowa chyta za smycz Reksio chowa sie gdzie tylko moze, a ze jest duzy, nie bardzo to mu się udaje, w koncu wychodzi z nia jak na scięcie.
UsuńTo cos niespotykanego, bo na ogol to mezczyzni maja nature generala, choc akurat u nas jest odwrotnie, Toya mnie bardziej slucha, ale i bardziej kocha.
UsuńDoskonale rozumiem. Bliskie człowiekowi zwierzę to skarb. Chciałabym mieć jakieś zwierzę w domu /pies, kot/, ale to raczej niemożliwe...Zazdroszczę Ci tych rozmów z Toyką. :)
OdpowiedzUsuńKoty sa mniej komunikatywne, przynajmniej moje. Niedajbóg probowac je przytulic czy poszeptac do uszka, mowy nie ma! To tylko psy umieja tak sluchac. :)
UsuńJa też doceniam mojego pieska. Bardzo. Doceniam? Ja go uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz swoją Toykę. Chciałabym napisać coś mądrego i budującego, ale nie potrafię. Starość jest, jaka jest.
A mogloby byc przeciez po prostu spokojnie i przyjaznie, jak w wielu innych zwiazkach, ale wzamian mam coraz wiecej agresji i robienia na zlosc.
UsuńPantera pamiętam ten dzień i Twą uśmiechniętą twarz jak ja prowadzisz.Już cztery lata temu łoj....jak to zleciało.Ja też jestem przeszczęsliwa ,że mamy Lunkę.Uwielbiam spacery ,wprost uwielbiam.Tez do niej mówię....Pewnie rozumie dużo.Kurcze ,że tak z tym twoim ślubnym jest.Ale wiele par z tak długim stażem małżeńskim tak ma.Choć chciałabym by u Ciebie tak nie było.I rozumiem Ciebie jako baba ja ....ha,ha Gosia z J
OdpowiedzUsuńTak jak napisalam wyzej w komentarzu do Kalipso, moglibysmy sobie spokojnie zyc pod jednym dachem, lazic wspolnie na spacery z Toyka i w przyjazni sie starzec. Tymczasem w domu mam coraz wieksze pieklo, zlosliwosci, bo on chyba czuje, ze jest z nim coraz gorzej, nie moze sie z tym pogodzic i frustracje upuszcza na mnie.
UsuńAniu, lubię tu zaglądać. Czytam o Twojej Toyce i wiem o co chodzi. Jestem sama (nie samotna), bo mam Funia. Zaraz będzie miał lat 13, ale w zachowaniu to wciąż (prawie) Dyzio-Marzyciel. Fafik to owczarek warmińsko-mazurski. Duży piękny pies o wadze 45 kg. Zdanie na temat rasy wyrobiłam w Gdańsku. Czytając miejscową gazetę, w kąciku adopcyjnym, zobaczyłam (prawie) Funia i podpis pod zdjęciem: pies typu owczarek. Wniosek prosty OWCZAREK i tego się trzymam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Warmii Ela
Oj, mamy tych noworasowych psow cala czapke! Sonic miala bodaj wyzla fryzjerskiego, my wczesniej wychowywalismy pundla (skundlonego pudla), zawsze mozna sobie jakas rase dobrac do psa i bedzie rasowy, a co!. :))) A w ogole to kocham w ogloszeniach slowo TYPU, wystarczy, ze pies ma nieco krotsze lapki, juz jest typu jamnik, jak taki troche bardziej zaokraglony, to typu blablador. A Burka podciagniemy pod typ pitbulowaty, co nie? :)))
UsuńNo i zazdroszcze Ci lokalizacji, przepieknie masz na tej Warmii. Sciskam i zapraszam
Ja mam 4 takie Toyki, w tym jednego Toya ;) Choć tak pięknie napisałaś o miłości między psem a człowiekiem, to jednak cały wpis bardzo smutny. Wszyscy wszystkich potrzebują, ale nie zawsze jest to takie proste, jak z boku może się wydawać. Ktoś z kimś rozpoczyna wspólne życie, ale nigdy nie wiadomo co po drodze wydarzy się i jak wpłynie na stosunki człowiek - człowiek. Może powiem coś niestosownego, to z góry przepraszam, ale czasem byłoby lepiej, gdyby ktoś nas zdradził albo my jego... To mogłoby paradoksalnie wiele ułatwić. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, gdyby zdradzil albo pobil na pewno byloby latwiej przedsiewziac cokolwiek. I choc teraz zaczal byc dosc agresywny slownie, to jeszcze jest do wytrzymania, zwazywszy, ze przyczyna jest choroba.
UsuńToyka chyba stworzona dla Ciebie :), choc duzo wysilku musialas w nia wlozyc...
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie nie psiara, a chlop nie wyobraza sobie psa bez posiadania kawalka przestrzeni poza mieszkaniem, bo tak mu w dzicinstwie do lba wbito. Wprawdzie nie mam burka, ale nocami oprowadzamy po okolicy dwa koty (Czarke z przyjacielem) i znowu sie tutejsi policjanci dziwnie na nas gapia, bo przed laty wyprowadzalam biala, a teraz chodzimy z dwoma czarnymi :D.
A co sie stalo z biala?
UsuńJa na poczatku raz czy drugi wyprowadzalam Bulke na smyczy, ale ona nie chciala spacerowac, tylko przycupnela gdzies i gapila sie na otoczenie, a ja stalam jak tania dziwka pod latarnia w oczekiwaniu na okazje. Nudzilo mi sie, wiec przestalam ja wyprowadzac, wole spacerowac z Toyka.
Biala niestety musiala zakonczyc zywot przedwczesnie, bo raka skóry na nosie nie dalo sie opanowac :(. Przy tutejszym sloncu wszystkie koty z bialymi wstawkami na bardziej wystawionych czesciach ciala nie maja szans temu umknac. Czarna z przyjacielem chodza bez smyczy i pilnuja sie czleka jak psy :).
UsuńBiedactwo :((((( Balabym sie chodzic z kotem bez smyczy.
UsuńNigdy nie mialam psa, i pewnie już mieć nie będę.
OdpowiedzUsuńDla mnie bylby klopot tu w miescie, coraz wiecej zakazow, pies nie ma się gdzie wybiegać, no a jak dopadnie chorobsko, to kto by wychodził, i takie tam.
Bardzo rozsadnie. Wziecie psa pod opieke nie powinno byc chwilowym i nieprzemyslanym kaprysem, trzeba brac pod uwage wiele czynnikow i okolicznosci, miec czas i zdrowie, odpowiednie pieniadze na opieke i ewentualne koszty weterynaryjne. To nie zabawka, to zywe stworzenie majace prawo (sic!) do godnej nad nim opieki.
Usuń