08 kwietnia 2021

A ja jeszcze w primaaprilisie

 Toya nie lubi zostawac sama, to jest z kotami, w domu, ale czasem musi. Tlumaczymy jej wtedy, ze ktos musi uwazac na koty i dobytku pilnowac, wiec zrezygnowana zgadza sie, a ja tymczasem nadziewam jej taka specjalna kolczasta pileczke smaczkami, zeby miala zajecie z ich wydlubywaniem i czas jej szybciej zleci. Zostawic ja musielismy dlatego, ze slubny postanowil tego dnia oddac swoje prawo jazdy na caly miesiac. Tak to bywa, kiedy nie uwaza sie, jakie swiatlo jest aktualnie na sygnalizatorze. Aaa, i jeszcze trza doplacic trochu ojro.
Pisze o tym, bo zdarza mu sie coraz czesciej czegos nie zauwazyc, zapomniec, przegapic. Kilkakrotnie wracajac do domu, zastawalam drzwi wprawdzie zamkniete, ale nie zakluczone. Niby drobiazg, ale takie niezakluczone drzwi latwo otworzyc chocby karta kredytowa i wtedy ubezpieczalnia pokazuje srodkowy palec zamiast wyplacac odszkodowanie. Podobnie sie dzieje, kiedy na parterze zostawia sie uchylone okno, a w naszym przypadku to jest nie tylko kwestia ubezpieczenia, ale smiertelna pulapka dla kotow. Prosze, piekle sie, on zapomina i idzie z Toya na dluzszy spacer, a chalupa dla zlodziei prawie otwarta. 
To jednak, co odwalil w primaaprilis, oslabilo mnie do reszty. Poszedl (pieszo he he he) po zakupy. Nie byly to jakies ciezkie i wielkie zakupy, bo wtedy ja bym pojechala, a ja w tym czasie pieklam ciasto i kroilam salatke. Do kompletu zatkal mi sie kuchenny zlew, nie wiem, jakim cudem, bo jest w nim sitko, ktore wylapuje drobne  smieci kuchenne, ale dom razem z jego rurami jest dosc stary i rury od dawna nam juz spiewaja. Kiedy cos robi sie w kuchni, w lazience slychac z odplywu umywalki dzwieczne blubranie, i odwrotnie, kiedy myjesz rece w lazience, blubranie dochodzi z odplywu zlewu kuchennego. Od jakiegos czasu rury nie przyjmuja nadmiaru wody, kiedy pralka spuszcza wode, lekko wybija w umywalce. Byl fachowiec, cos tam przeczyszczal, syfu narobil w calej chalupie, a wystarczylo na tydzien, po czym blubranie zaczelo sie od nowa. Przyzwyczailam sie. Tym razem jednak cos bylo nie tak w kuchni. Nasypalam proszek do pieczenia, popchnelam octem, zaszumialo i nic. Wsypalam sode, znow ocet - nic. Popompowalam tym gumowym dynksem - nic. Znalazlam nawet zel do udrazniania rur i tez nic, woda w zlewie ani drgnela, a nawet zrobilo sie jej wiecej, bo zmywarka spuscila od siebie. 
I wtem dzwonek do drzwi! Ja po lokcie w tlustawych pomyjach, wqrwiona do granic, a tu ktos mi glowe zawraca. Pytam przez domofon, a to slubny. Najpierw pomyslalam, ze tyle nakupil, ze kluczy wyjac z kieszeni nie moze, potem patrze - jedna mala torebka. Tlumaczy sie glupio, ze nie wzial kluczy, ja rzut oka na miejsce, gdzie zawsze leza - nie ma.  Lazi po calej chalupie, kreci sie jak g***o w przereblu, maca po wszystkich kieszeniach kurtek i spodni, nie ma kluczy. Mowie, zeby jak najszybciej wracal i szukal w sklepie i juz mam czarne wizje, bo cztery dni swiat, nie kupie zamka ani nie znajde slusarza, wiec ktores z nas zawsze bedzie musialo zostac w domu przez te cale cztery dni, no i nie wiem, jak samochod upilnuje, bo kluczyki samochodowe mial razem z tymi do mieszkania. QRWA!!! 
W tym armagiedonie dzwoni corka, ze wlasnie jest niedaleko nas, zrobila duze zakupy i niech tata ja zawiezie do domu, bo ma ciezko. Tlumacze, ze tata moze ja jedynie na rame roweru wsadzic i tak zawiezc do domu na drugim koncu miasta, bo nie ma prawa jazdy. No to ja mam rzucac wszystko, wsiadac i zawozic. A mnie juz wscieklizna zaczyna wyplywac uszami, ale tlumacze grzecznie, ze chwilowo moje wyjscie z domu jest niemozliwe, a poza tym to godzina straty, a roboty mam w hu...k, wiec raczej niech wezmie sobie taksowke albo tlucze autobusem miejskim. Moze jeszcze zadzwonic do ktorejs z siostr w nadziei, ze akurat nie pracuja i beda do dyspozycji. Nawet nie wiem, jak sobie poradzila.
A slubny dalej szpera po chalupie. Aaa, i oczywiscie moja wina, bo cos mi sie przypomnialo i zadzwonilam do niego, zeby wzial jeszcze przy okazji plyn do naczyn. A jak zadzwonilam, to go zakolowalam i zgubil klucze. Agresja z obu stron, bo tu roboty huk, zlew zatkany, czarne wizje i dodatkowe koszty, a ten sobie gubi klucze i jeszcze obarcza wina mnie. Duzo nie brakowalo, a zostalabym wdowa, bo mialam ochote dobic, po co ma sie meczyc i on, i ja, jeszcze kilka lat. Polazl w koncu i znalazl te klucze, zostawil je na kasie, kiedy placil. Przylazl caly pokorniutki, ale mnie tak latwo i szybko nie przechodzi. 
Zlew na szczescie w koncu sam sie odetkal.
Kiedy jednak pomysle, ze takie szopki bede miala coraz czesciej, bo z nim lepiej juz nie bedzie, to mam ochote popelnic samobojstwo. Ja tez nie jestem najsilniejsza psychicznie i na pewno nie mozna mnie nazwac miss cierpliwosci, wiec podobne akcje trawie przez tydzien.

36 komentarzy:

  1. Łooł, chyba bym ubiła i spuściła z wodą w zlewozmywaku. Pięknie nabroił. Chyba musisz Mu zamontować smyczkę do kluczy, żeby nosił na szyi... 🤗
    Ja ostatnio tak szukałam kluczy od mieszkania i już widziałam siebie ganiającą po sklepach za zamkami. Dobrze, że nie śpieszyłam się do pracy, bo klucze znajdowały sie w stałym schowku w torebce 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym mu te smyczke chetnie, ale na ile go znasz, nie bedzie jej uzywal, bo to ode mnie i przeze mnie polecona, on wie lepiej, jak nosic klucze, prowadzic auto i w ogole zyc. A ja sie czepiam.
      Nie zlicze juz niespuszczonej wody w kiblu czy niezgaszonego telewizora. Dobrze, ze pali na balkonie, tam nie ma gdzie zostawic dymiacego papierosa, pety ida od razu do sloika.

      Usuń
  2. hmmm Pantro, pozwól, że ci opowiem w jakich okolicznościach rozwaliłam pękną stara szafę, ktora stoi w moim gabinecie w teatrze. Otóż jest zamykana na kłódkę, bo inaczej się nie da. Coś tam w niej papierzyskami mieszałam, ktos mnie zgadał i kiedy skończyłam zamknęłam kłódeczkę a ona zatrzaskowa. Za chwile kończe prace, jest 20- ta a tu nie mam kluczy od teatru, żeby zamknąć a sama jestem. Nie ma całego pęku kluczy: od drzwi wejściowych, od gabinetu i od kłódeczki szafowej. Obszukałam wszystkie kąty ...no nie ma. już mnie szloch i szlag ogarnął ale pomyślałam, że może, zamknęłam w szafie... no i rozwaliłam jedno skrzydło drzwi i oczywiście były!! Zagubienia okularów i klucza od auta zdarzają mi się nagminnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy byscie sie razem nadali z moim slubnym, z tym, ze jemu dopiero od niedawna zanika szara masa, wczesniej nie gubil kluczy, parasolek i rekawiczek :))) No, ale on zbliza sie do 80-tki, no dobra bedzie mial 78, wiec jest troche usprawiedliwiony.
      A Ty zgubisz kiedys glowe :)))))

      Usuń
    2. eee tam, mam wokół siebie dobrych ludzi, którzy mnie znają od lat i nie pozwolą zginąć ))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

      Usuń
    3. He he he!
      kiedys Cie nie znajda :)))

      Usuń
  3. W naszej zabytkowej kamienicy mamy zabytkowe drzwi wejściowe do mieszkania, podwójne, oszklone...były. Jedną kiedyś zbił jakiś łobuz, a drugą...
    Wróciłam do zamkniętego na klucze mieszkania, w drzwiach są 3 zamki, wszystkie były zamknięte, przekręcam klucze w 3 zamkach, pcham drzwi, ani drgną, przekręcam klucze jeszcze raz, ni chu chu. Środkowy zamek ma podwójną funkcję, zamyka i zatrzaskuje, pomyślałam zatrzask się zaciął, trzeba pchnąć, powinien odskoczyć. Pchnęłam lekko, drzwi jak zamurowane. Przekręciłam jeszcze raz, drwi w dalszym ciągu nie otwierają się, więc pchnęłam mocniej i...szyba zrobiła trrrrrrach, popękała, a kawałek szyby nawet odpadł. A drzwi w dalszym ciągu, zamknięte. Ło kurna!!!! Jednakoż przekręciłam jeszcze raz i...te cholery się otworzyły. Pomijając łatanie drzwi, historia ma swój dalszy ciąg. Zaczęliśmy z bratem sprawdzać i okazało się, że winowajcą jest najniżej położony zamek z podwójną zasuwą, jedna z zasuw się zacina. Brat wymontował zamek, gmerał przy nim, a ja wyszłam z domu, wróciłam, a w drzwiach znowu dziura. no cóż mój braciszek postanowił sprawdzić sprawność zamka po gmeraniu przed moim powrotem do domu, wyszedł za drzwi zamknął i już drzwi nie otworzył, zamek zepsuł się na ament, poszedł więc do sąsiada po młotek i...wywalił taką wąską płycinę w drzwiach, na wysokości zamka, dobrze, że tam była, wsunął przez dziurę rękę i odsunął zasuwę. Pomiędzy mną i bratem było 1:1 hehehehe a drzwi mamy połatane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he he! Ale przynajmniej kluczy nie pogubiliscie. Zepsuty zamek w drzwiach to zwykly dopust i nie bylo w tym Waszej winy, a brat mial najlepsze intencje, choc jak wiadomo, jest nimi pieklo wybrukowane.
      Mnie juz zdarzylo sie wchodzic do domu przez okno, bo zatrzasnelam je bedac na zewnatrz, podczas gdy klucze zostaly w domu, ale wtedy mieszkalismy na bardzo niskim parterze, by nie powiedziec w wysokiej suterenie i mielismy okna, ktore mozna bylo kijem zwolnic.

      Usuń
    2. Bylismy w se, wtem telefon od szwagra, nie mogą drzwi tworzyć , juz kombinowal że wybije szybę. Myslalam , ze z nerwow zwjde.Szyby porzadne grube, antywlamaniowki, a ten wymysla. Oczywiscid po kilku razach drzwi otworzyl, tak namieszali z tesciową w zamkach , spieszyli sie , bo chcialo sie do wc, ktoryś z kluczy byl dorabiany i jakiś zacinajacy czy krzywy i stąd problem.

      Usuń
    3. Kazdemu moze sie zdarzyc zatrzasnac na zewnatrz, nawet mnie sie zdarzylo, wazne zeby miec u kogos zapasowe klucze zadolowane. Nasze sa u corki, a wszystkie ich zapasowe u nas. Nieraz juz ratowalismy dzieci przed wzywanie slusarza, bo one nagminnie wychodza z domow bez kluczy :)))

      Usuń
  4. Ech, Pantero, co by Ci tu... Ja też gubię i zapominam. Pocieszyłam Cię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani troche :)))))
      To cos nowego w rodzinie, kiedys taki nie byl.

      Usuń
    2. Nikt z nas kiedyś taki nie był. To jest na tyle normalne/przynależne wiekowi, że legendy o tym nie przechodzą z pokolenia na pokolenie. Rodzi się pytanie, co będzie dalej? Otóż czujnym trzeba być, co i tak niczego nie zmieni, ani nie pomoże. Mówię jak jest i zawsze lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. Możliwe też, że strach ma wielkie oczy i nieco Ci on (strach) wyolbrzymia zachowania, które nie są niczym nadzwyczajnym i zdarzają się każdemu, zwłaszcza jeśli nie ma się już 20 lat. Wiem, że znów Cię nie pocieszyłam. I czasem jestem wdzięczna losowi, że jest jak jest, bo nie muszę martwić się takimi sprawami, a jeśli sama zapomnę, to olał to pies. Nikt mnie nie opierdzieli, ani nie będzie się wściekał.

      Usuń
    3. Ja tam opierdzielam oraz wsciekam sie i dlatego bardzo mnie martwi, co bedzie dalej, bo wiem, ze raczej lepiej nie bedzie i jak ja to wytrzymam. Bo w koncu sama tez jestem coraz starsza i mam dosc roznych komplikacji z wlasnym jestestwem i to ja potrzebowalabym wzmozonej opieki i pomocy, a tu szykuje mi sie dozywotnia opieka nad starym malym dzieckiem.

      Usuń
  5. Moj mąz wlasnie skonczyl 78...no i sprawy wygladaja u mnie podobnie jak u Ciebie a ja to olewam, bo nic innego mi nie pozostaje robic, czasem jednak olewanie mi nie wychodzi, wiec jest awantura, lekarstwem jest spacer po bezdrozach kabackich. Na ogól pomaga..na ogół.
    Niedawno nila usg jamy brzusznejm zwykle chodze z nim i przecieram sciezki, ale teraz jest pandemia wiec musi sam, bo nie wpuszczaja osob towarzyszących. Poszedl i wrocil zadowolony, pytam jak było. Dobrze ...mowi, i..dalej pytam...własnie zamowiłem sobie wizyte. jaką wizyte? pytam zdziwiona. No na usg..usg? przeciez poszedles je robic...tak ale dostalem skierowanie i poszedlem zamowic sobie wizyte w klinice prywatnej by bylo szybciej. .. no i pokazuje mi ,ze bedzie mial usg takiego i takiego dnia...okazuje sie, ze mial skierowanie do urologa, poszedl do kliniki prywatnej i zamowil sobie jeszcze raz usg, ktore pol godziny wczesniej zrobil. Musialam dzwonic do kliniki i prosic by mu zlikwidowali te wizyte.
    MIal kupic keczup w sklepie , kupil...wrócil do domu i pyta, po co mu kazalam kupic keczup, przeciez w domu jest... zdziwiona przypominam mu, ze kilka dni temu keczup sie skonczyl i ze on sam strzasał i strzasał i nic juz nie wyplywalo i on zdecydowal sie nalac do pojemnika wody by wyplukac resztki, a ja takiej wody keczupowej nie bede uzywac. Popatrzyl się na mnie zdziwiony i powiedzial,ze nic takiego sie nie zdarzylo i ze ja go oskarżam o cos co nie mialo miejsca a on to musi znosic...olalam i zycie toczy sie dalej..
    Wiec jak widzisz nie tylko Ty masz takie przygody. Spoko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych przygod to ja mam znacznie wiecej, ksiazki mozny by pisac. Nie zlicze juz, ile razy nie spuscil po sobie wodyw toalecie albo wyszedl z psem nie wylaczywczy przedtem telewizora. Sluch mu tez szwankuje, ale na wiesc, ze powinien pojsc na badanie sluchu i ewentualnie wziac pod uwage aparat sluchowy, wrzeszczy, ze on slyszy bardzo dobrze. Twoj przynajmniej chodzi do lekarzy, a ja mojego nie moge namowic na urologa, przestal chodzic i koniec, wiecej nie pojdzie, bo nie da sobie grzebac w tylku. I tak dalej...
      Ja nie wiem, jakos psuja nam sie chlopy z wiekiem, tylko my wciaz takie same, pamiec nam nie szwankuje i teraz, kiedy juz wychowalysmy wlasne dzieci, przychodzi nam wychowywac zdziecinnialych mezow.

      Usuń
    2. dokadnie tak...dziecinnieja

      Usuń
    3. A to gorsza zaraza od dzieci, bo dzieci pozwalaja sobie w koncu przetlumaczyc. :)))

      Usuń
    4. To też prawda.
      W wypadku mego męża, lepiej jest nic nie tlumaczyć bo wynik będzie dokładnie odwrotny.

      Usuń
    5. Czy oni nie sa spokrewnieni? Bylybysmy szwagierkami, czy jakos tak. :)))

      Usuń
    6. Może dobrze by było poszperać w historiach rodzinnych, kto wie, może jakis indianin wenezuelski szalal w Polsce, w Niedzicy gdzies jest zakopany indianski skarb, podobno inków, kto wie, moze to był jakis pemon wenezuelski...i indianski jakis przodek zostawił po sobie potomków o takich jak nasi mezowie charakterystykach.

      Usuń
    7. A moze to jakis przodek mojego robil wyprawy do Ameryki Poludniowej, a po drodze zawracal w glowach slicznym Indiankom? :)))

      Usuń
  6. Niestety, rzadko kiedy starość jest zabawna.:( Na ogół problemy i sporo stresu. Trzeba przetrwać, bo i tak innego wyjścia nie ma. Trzymaj się! Zdrowie najważniejsze- dbaj o nie! Serdeczności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem sie udaje dozyc wspolnie poznej starosci, majac w miare jasny umysl i niezbyt zrujnowane cialo. Najgorsze, ze mezczyzni w wiekszosci bywaja prozni i nie dociera do nich, ze sie starzeja, ze gorzej slysza albo zapominaja, za to reaguja agresja.

      Usuń
  7. Mój w 2019 r w lutym skończył 78 a w sierpniu wziął i umarł. Ale do końca był całkiem przytomnym facetem.W każdym razie niczego nie gubił, do końca dobrze prowadził samochód. Ale nie wyrobiło to jego biedne, operowane w 2009r serce. Ja jestem z roku Twego męża- jak na razie jakoś się jeszcze trzymam i ogarniam, tylko ten niemiecki mi ni diabła do głowy nie wchodzi. Jutro jadę się zaszczepić BionTechem.
    Może nie zejdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze nie zejdziesz, moj zniosl szczepionke bardzo dzielnie, nie mial zadnych dzialan ubocznych oprocz lekkiego bolu reki, ale to ma sie tez po grypie. Moja 89-letnia mama przeszla szczepienie BionTechem rownie lekko.
      Ja juz zdecydowalam, nie zaszczepie sie astra, poczekam na inna mozliwosc, a jesli jej nie bedzie, to nie zaszczepie sie w ogole. I tak nie latam samolotami, nie nocuje w hotelach i nie bywam w restauracjach. O ile jeszcze do niedawna bardzo mi zalezalo na czasie, tak teraz jest mi juz wszystko jedno. Ten rzad jest rownie gowniany co polski rzad, jesli chodzi o covidy i szczepionki.

      Usuń
    2. Nie ma zadnej pewności, że cokolwiek pomoże, zaszkodzić może, nie dziś, nie jutro, ale moze za jakis czas okazać się, że wpłynęło na taki a nie inny stan zdrowia, już i tam nadszarpnięty. Ech.
      Jedyny problem , gdyby jakis debil wprowadzil przymus bycia zaszczepionym, gdy sie chce przekraczać granice. Samolotami nie latam, pociagami i autobusami nie jezdże, wiec interesuje mnie przejazd prywatny autem.

      Usuń
    3. Najgorsze jest to, ze taki scenariusz jest nie tylko mozliwy, ale prawdopodobny i jak sie upra, to moga tak zrobic.

      Usuń
  8. Cóż mogę poradzić, widzę po swoich Rodzicach czy po ich znajomych, że czas w końcu każdego rusza. I lepiej nie będzie. Może na pamięć dobre będzie czytanie książek, rozwiązywanie quizów, krzyżówek, a w ostateczności jakieś ziółka czy coś. Sam już nie wiem czy coś się da pomóc.

    Dzięki. Święta minęły bez problemów, a kolejne dni dały jakąś nadzieję nam. W sumie nie mam co narzekać.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na cwiczenie pamieci rzeczywiscie dobre sa krzyzowki, quizy, czytanie, ale to trzeba robic. Proponowalam, podsuwalam, ale brak zainteresowania. Kiedys czytal namietnie, teraz wcale. On po prostu zablokowal przyjmowanie do wiadomosci, ze jest z nim gorzej, nie widzi tego i nie chce widziec.

      Usuń
  9. Aniu, z tym szukaniem wszystkiego , niezauwazaniem gdzie sie polozylo, noe myśleniem, i gubieniem to u mnie codzienność . Wieczne łazenie, gadanie, pytanie, ja powinnam widzieć i wiedzieć wszystko, a moze nawet schowalam , przelozylam itp.
    Psychicznie to juz od dawna jestem wrak, lepiej juz nie bedzie , mam sporo lęków, jak to dalwj bedzie wyglądać nasze życie. Jestem rozczarowana , zniechęcona i w ogóle. Dookoła wszyscy jeszcze podkreślają, że to juz starość , a my jeszcze nawet 60 nie mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota, gdyby nie my, to oni juz dawno by sie pogubili w zyciu. Mezczyzni sa jacys tacy niepoukladani, niby bez nich trzeba byloby samej nauczyc sie borowac dziury czy tam cos upilowac, ale predzej my stalybysmy sie mechanikami niz oni przezyli bez nas. Gdybym tak teraz odpalila, to moj nie umialby nawet wypelnic formularza czy zaplacic rachunku przelewem, nie wspomne juz, ze niczego by w papierach nie znalazl. Kiedys byl bardziej zaradny, po 70-tce tak sie posypal.

      Usuń
  10. Anusia, mój Bezowy jest 15 lat młodszy od Twojego ślubnego, czyli wszystko przede mną tfu, tfu, tfu. Też ma odpały i o pierdoły się czasem czepia.
    W razie braku mnie, to zginie "jak ciotka w Czechach". W życiu nie opłacał rachunków, nie robił zakupów, nawet nie zdaje sobie sprawy, co trzeba zapłacić. W życiu nie wołałam do domu żadnych majstrów, wszystko potrafi naprawić, ale ile razy trzeba mu przypominać...matkokochana. Raz zgubił klucze pod sklepem i ktoś dał do sklepu, na drugi dzień odzyskałam, ale wiesz co ten jełop zrobił? - w etuju z kluczami był nasz adres, szkoda, że nie było napisane w których godzinach pracujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, to nie jest powiedziane, nie kazdemu rozum na starosc odbiera, moj tato zmarl w wieku 84 lat z jasnym umyslem, tylko cialo bylo chore, moja mama to tylko pozazdroscic pamieci.
      Boszszsz... z tym adresem w kluczach to jak z numerem pin na karcie kredytowej, kuszenie losu.

      Usuń
    2. Anusia, moja Mama w wieku 91 lat rozwiązywała krzyżówki, do końca. Jasne, że nie każdy tak ma i musi mieć.

      Usuń
    3. Czasem dla takiej osoby wygodniej jest zbzikowac i zyc we wlasnym swiecie, bo cialo juz nie nadaza za rozumem.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...