No coz, jednak mi sie chcialo. Wprawdzie znacznie sie ochlodzilo i slonce gralo ze mna w chowanego, ale wybralam sie nad Kiessee, tym razem bez Toyi, w poszukiwaniu pisklat. Niestety, tam ptactwo opoznione w lęgach i to na tyle, ze niektore ptasie pary dopiero sobie tokowaly w najlepsze. Nie znalazlam ani jednego pisklecia! Ale obeszlam jeziorko dokola, tyle mojego.
|
Ta para labedzi dopiero sie zastanawia, czy zalozyc rodzine
|
|
Sprzet plywajacy gotowy na biezacy sezon
|
|
Grubelek tez tam byl
|
|
Nie umiala sie odpowiednio zachowac przy pozowaniu
|
|
Owieczki wrocily po zimie na nadrzeczne pastwiska
|
Bardzo bylam rozczarowana, ale postanowilam podjechac tam, gdzie wiedzialam, ze piskleta byly widziane, mianowicie do parku Levina, gdzie jest spory staw i tam zawsze gniazduja wodne ptaki, zas na okolicznych drzewach wysiaduja czaple. Po drodze jednak zajrzalam do klamociarni, gdyz poprzednim razem, kiedy kupowalam szafke na balkon, zauwazylam fajne mebelki do domku dla lalek mojej wnuczki i mialam nadzieje, ze mi ich nikt nie sprzatnal. Wtedy zabraklo mi pieniedzy, a szafka byla jednak wazniejsza.
|
Na wyspie dostrzeglam labedzice juz wysiadujaca jaja...
|
|
... podczas gdy jej facet plywal dokola i pilnowal jej spokoju
|
|
Wreszcie sa!
|
|
Cala rodzina z czworka sporych juz gesiatek
|
|
Mozna podejsc do nich stosunkowo blisko, sa przyzwyczajone do ludzi
|
|
Male chce wejsc do mamy pod skrzydlo
|
|
Jakies gesie ciotki i wujki pasly sie nieopodal
|
Zrobilam duzo zdjec, ale ile mozna. Pisklaki sa zachwycajace, mozna gapic sie na nie bez konca, zwlaszcza, ze miejscowke mialam dosc wygodna, siedzialam na lawce, a one byly metr ode mnie. W koncu podnioslam sie, chcac udac sie do samochodu, ale po drodze zauwazylam plynaca druga gesia rodzinke z piskletami o polowe mniejszymi od poprzednich. Wyjelam schowany juz do torby aparat i wrocilam na lawke focic te pierzaste mikroorganizmy.
Ledwie to ze skorupki wylazlo, a plywa jak stare, a nawet umie wspiac sie na dosc stromy jak dla nich brzeg. No do schrupania te maluchy! Znow w koncu schowalam aparat z mocnym postanowieniem, ze teraz to juz na pewno ide do domu, gdy tymczasem...
... przed nos napatoczyla mi sie kaczuszka z pojedynczym malenstwem. Jak toto bieglo za mama, ledwie moglo nadazyc na tych krotkich lapinkach, ale dzielnie dotrzymywalo jej kroku. No i znow musialam wyjmowac aparat. Ale co tam, zadowolona jestem z wyprawy, bo i zdjec mam sporo, i mebelki tez udalo mi sie kupic, nasza Hexa bedzie sie cieszyc i powie cienkuje bapcia.
Poogladajcie sobie zdjecia w wiekszym rozmiarze, wystarczy w nie kliknac.
Ale mi ucztę zaserwowałaś! Bedę musiała wybrać się nad konstancińskie wody, pewnie tam tez już są jakieś pisklęta.
OdpowiedzUsuńPrzyznasz, że to swietny relaks taka obserwacja ptaków. Przepiękna jest ta wysepka z placzącą wierzbą, rajski widoczek z łabędziem.
Maleństwa gęgawy wzruszające, na zdjeciu 19 pieknie ich puszek podswietiło slonce.
A biedne krzyżowki często traca swoje potomstwo, ich pisklaki są latwym łupem drapieznikow, drapiezmików ptasich jak i innych zwierzat..np łasic. Obserwowałam w Kanadzie, bo tam brat mieszkał blisko wody, jak z dnia na dzien stadko małych krzyżowek topniało. Mimo to krzyżówel jest mnóstwo wszedzie.
Tej Twojej krzyzowce zostal tylko jeden pisklak.
Fajny post!..aaaa jeszcze mnie zadziwilo,ze masz w poblizu takie dorodne stado owiec!
Pozdrawiam!!
Taaa, relaks, jak ciagle musialam od nowa wyciagac aparat z torby :))))) Ta wierzba na wysepce byla kiedys naprawde gigantyczna, czaple mialy na niej prawdziwy wielopietrowy apartamentowiec. Ale, jak to wierzba, musiala zostac ogolona, chyba w zeszlym roku i teraz nie ma dla czapli miejsca. Zreszta na okolicznych drzewach tez zadnej nie zauwazylam, moze to jeszcze za wczesnie? Chociaz nad Kiessee juz jakies gniazduja.
UsuńA kaczka albo rzeczywiscie stracila inne piskleta, albo rzeczywiscie dorobila sie tylko jednego, to dopiero poczatek sezonu, a drapieznikow to tu raczej nie ma, no chyba ze czarnowrony ukradly jej jajka.
O, udalo mi sie znalezc te wierzbe, kiedy byla jeszcze duza i mieszkaly na niej cale stada czapli. Ze zdziwieniem skonstatowalam ze to byl... luty, wiec moze czaple juz dawno jaja wysiedzialy i zniknely? Ale cos bym chyba zauwazyla...
https://swiattodzungla.blogspot.com/2015/02/levinpark.html
A lowiecki wrocily po latach nieobecnosci nad Leine jako zywe kosiarki.
Jeszcze tutaj, z kwietnia 2016, kiedy facet labedzicy przegania gesi z wysepki. Dziwne, bo i tu czaple gniazduja, wiec nie wiem, kiedy one rzeczywiscie powinny wysiadywac, w lutym czy w kwietniu.
Usuńhttps://swiattodzungla.blogspot.com/2016/04/prawdziwa-wiosna.html
O rany! jakie piekne czaplisko, szkoda ,ze je zlikwidowano, na takie widowiska czaple sie jeżdzi do parkow, narodowych a u Was bylo w bliskim sąsiedztwie.Pamietam,ze raz z Artenka przemierzylismy wiele kilometrów na Lubelszczyznie by dotrzec do Cichoborza i zobaczyc taki czapliniec ale gniazda juz opustoszały, czaple sobie poleciały w cieplejsze miejsca.
UsuńZnam ten ból wyciągania aparatu z toreb, a zmiana objektywu..straszna...nienawidzę tego, ale potem w domu jaka frajda jest oglądając zdjecia.
Ta kaczka na pewno straciła piskleta, jedza je nawet, podobno? duże ryby, (???)ale to chyba nie w Europie...
Przeczytałąm,ze legi maja pod koniec marca, ale ja zrobiłam w tym roku post 27 lutego z Konstancina i tam zamiescilam zdjecie jednej czapli, czyli juz pod koniec lutego zleciały do Polski..
UsuńPoogladaam sobie polacane przez Ciebie posty..popatrz jak fajnie miec takie historyjki otrwalone na blogu..piekne zdjecia!
UsuńNo ale sama powiedz, w tym samym parku rok po roku, raz w lutym, a raz w kwietniu. W tym roku w Levinparku nie widzialam ani jednej czapli, w 2015 bylo ich najmniej z 50, choc w nastepnym pisalam, ze jest ich duzo mniej. Czasem uda mi sie trafic na piskleta gesi nilowych, ktore zadomowily sie u nas na dobre.
UsuńJa mam jeszcze mozliwosc ogladania cudzych ptasich historii na naszej grupie fotograficznej, w tym roku ojciec-labadz tez szaleje i przepedza gesi, ale mnie sie nie udalo, za mojego tam pobytu byl spokojny.
UsuńŚwietny spacer! A puchate kuleczki rozczulające! Z przyjemnością pooglądałam Twoje zdjęcia. Wszystkie ciekawe, te bez piskląt też.
OdpowiedzUsuńKiedy jeszcze chodzilam na spacery z Kirunia, zawsze bralam ze soba aparat, bo nie musialam psicy pilnowac, teraz fotografuje znacznie mniej, bo z Toyka to konflikt interesow, trzeba pilnowac psa, wiec zarzucilam troche fotografowanie. A szkoda mi samej chodzic, bo kiedy wychodze z domu, musze patrzec w te bardzo smutne i pelne wyrzutu oczy.
UsuńMatko, jakie piękne rodzinki. Mam w parku dwa stawy, ale tam nie ma lęgowisk. Kaczuchy przylatują w zimie, ponieważ stawy nie zamarzają, ale wiosną się wyprowadzają. Ptaszydła i owszem zakładają gniazda, nawet na jednej topoli w tym roku jest 9 gniazd gawronów. Zaczynają się drzeć już o 3.15.
OdpowiedzUsuńGawrony sa raczej glosne, wiec wspolczuje sasiedztwa. Nawet nie wiesz, jak glosne sa czaple, straszliwie skrzecza. Z tego, co mam w najblizszym sasiedztwie, to na pieciu okolicznych jeziorkach i stawach gniazduje piec par labedzich, a to tylko to, o czym wiem, moze jest ich nawet wiecej. Mamy Labedzie, gegawy i gesi nilowe, kaczki, nurogesi, lyski i kurki wodne, no i te czaple, naprawde sporo wokolo ptactwa wodnego, ze nie wspomne o grubelkach i innym drobiazgu.
Usuń... najbardziej oczarowała mnie owca na wypasie, się opalająca )
OdpowiedzUsuńMoze ciezarna? Fajnie jest, kiedy zaczynaja sie kocic na tych pastwiskach, duzo wtedy owczego drobiazgu sie paleta.
UsuńCo za cudowny Twoj dzien, domyslam sie ze byl to wczesny ranek. Natura jest przecudowna, powietrze, cisza, mam na mysli brak ludzkich halasow, a tu jeszcze rozkoszne kaczuszki. Najlepszy wypoczynek jaki sobie mozna wymarzyc, dlatego ciesz sie takimi wyprawami, Toya Ci wybaczy, wiem wiem te jej oczy, ale Toya kocha CIe i ma wiecej zrozumienia niz nie jeden czlowiek. Zdjecia jak zwykle piekne.
OdpowiedzUsuńEee nie, taki wczesny wcale nie byl ten ranek, powiedzialabym raczej, ze bylo w okolicach popoludnia, bo bylam juz po pracy. Dzisiaj zadoscuczynilam Toyce tamten dzien i wyciagnelam ja i moja corke na 10-kilometrowy spacer, bylo naprawde fajnie, choc nieco chlodniej niz wczoraj. Ale co tam, nie ma zlej pogody, mozna sie tylko nieodpowiednio ubrac. ;)
UsuńSwietnie uchwycilas ta druga gesia rodzinke, sama przyjemnosc patrzec jak plyna, suna po wodzie, dostojnie, dumnie, dzieci bezpieczne pomiedzy rodzicami, slonce grzeje, woda czysta, jest spokojnie ...
UsuńNo fakt, przyszlo nam zyc w calkiem fajnej okolicy, bo niby miasto, a miejscami jak na wsi albo w innym rezerwacie przyrody. Do srodmiescia mam tak samo daleko, jak do podmiejskich pol, gdzie moge spacerowac z Toyka.
UsuńCudowna wycieczka, ja też chcę
OdpowiedzUsuńWyjdziesz ze szpitala, odbudujesz sily, przyjedziesz i... pojdziemy. :*
UsuńTylko tyle mam siłę napisać
OdpowiedzUsuńBrawo Ty! Jeszcze kilka dni temu nawet tyle nie dalabys rady.
Usuń"Maluszki" ptactwa wodnego są zawsze zachwycające! Porobiłąś piękne zdjęcia! A czemu ta jedna krzyżóweczka tylko z jednym kaczątkiem?
OdpowiedzUsuńŁadnie tam!!!
Serdeczności;)
Pojecia nie mam, dlaczego kaczusia ma jedynaka. Moze jakis drapieznik, a moze jej sie nie chcialo skladac wiecej jajek.
UsuńPowiększyłam ..cudne te maluchy i inne zdjęcia .Tak się wiosennie zrobiło.U nas zimno.Jakieś osiem stopni.Choć w niedzielę trochę słońca było.Jak zobaczyłam tę wyspę z ptakami to mi się przypomniała taka wyspa w parku Tołpy.Tam jeżdziłam do babci i chodziłyśmy tam nad staw i zawsze tam były łabędzie i kaczki.A jak staw był zamarznięty to się na nim ślizgało i wchodziło na wyspę.Super ,że tyle zdjęć zamieściłaś.Gosia z J
OdpowiedzUsuńU nas tez specjalnie za cieplo nie jest, jeszcze pol biedy, kiedy swieci slonce, bo juz porzadnie grzeje. Ale dzisiaj go nie bylo, ale i tak dobrze, ze nie padalo. Musialam Toyce zadoscuczynic tamte spacery bez niej. Dzisiaj spotkalysmy po drodze dwie sarny i cale szczescie, ze obowiazuje smycz, bo bym jej nie utrzymala.
UsuńUwielbiam dzikie kaczki, zwłaszcza wystające z wody kupry! Za każdym razem mnie to śmieszy.
OdpowiedzUsuńTe kuperki z dwoma loczkami u kaczorkow sa wyjatkowo wzruszajace :)))
UsuńPatrze na to stado owiec iwyobrazam sobie ze bylby piekny obraz, lubie zielen w domu, nawet do wazonow kupuje zielonosc. Szczesliwe owce, bo maja swieza, dorodna trawe, swietne rozwiazanie z tymi owcami zamiast kosiarek.
OdpowiedzUsuńKiedy dzieci byly jeszcze male, owce pasly sie nad Leine regularnie, pozniej zniknely na dlugie lata. Pojawily sie znow w ubieglym roku. Pasterz wpada od czasu do czasu przestawiac elektrycznego pastucha, kiedy owce wyskubia trawe tam, gdzie wczesniej staly. I tak przez caly sezon, a miejsca jest naprawde dosyc, to kilka kilometrow po obu stronach rzeki.
UsuńŻałuję, że nie siedziałam na tej ławce obok Ciebie...
OdpowiedzUsuńNaprawde masz czego zalowac. :)
Usuń