To cytat Khalila Gibrana, libanskiego pisarza, poety i malarza.
Duzo w tym racji, bo kiedy wracamy pamiecia do dawno juz minionych dni i wydarzen, to jakbysmy ponownie spotykali osoby czy miejsca, ktore zaistnialy w naszym zyciu, byly dla nas mniej lub bardziej wazne, ale z jakichs powodow wryly sie w pamiec. A ona jest taka zawodna... I nie chodzi mi teraz o epizodziki typu jak nazywal sie ten aktor, no z tego serialu o tym tam, no... no wiesz, taki maly, gruby i lysy... ale o rzeczy o wiele wazniejsze, ktore powinny byc latwiejsze w przywolywaniu z zakamarkow pamieci. Niedawno guglalam sobie pewna ulice w Lodzi, zeszlam na nia w opcji street view i nie moglam sie na niej odnalezc. Pomijajac juz zmiany, jakie zaszly od czasu, kiedy bywalam na niej regularnie, ale nagle wydala mi sie dluzsza i zupelnie nie pamietalam, ze bedac na niej, przechodzilam obok cmentarza, ktory juz tam wtedy byl. Musialam przechodzic obok tego muru cmentarnego i bram wejsciowych, bo nie ma innej mozliwosci dotrzec do konca tej slepej uliczki. A ona wydawala mi sie nie tylko o wiele krotsza, ale tez normalnie zabudowana domami mieszkalnymi w miejscu, gdzie stoi dlugi mur ogrodzenia cmentarza.
Czasami mialabym ochote znalezc sie jeszcze raz w domach, gdzie zdarzalo mi sie mieszkac w dziecinstwie, zeby moc zobaczyc je teraz i skonfrontowac z tym, co zachowala moja pamiec. Podobnie np. z miejscami pochowku na cmentarzach, gdzie regularnie bywalam jako dziecko na wszystkich swietych, a teraz pewnie bym do nich nie trafila. Wspomnialam w poscie pierwszolistopadowym, ze chetnie odwiedzilabym grob dziadkow na Powazkach, a pozniej zastanowilam sie, czy ja bym w ogole trafila do miejsca, w ktorym zostali pochowani. Nie wspomne juz o pradziadkach na jednym z cmentarzy w Lodzi, gdzie co roku bywalam z babcia i trafialam jak po sznurku.
Wszystko, co uwazalam za mocno siedzace w mojej pamieci, zamazuje sie i rozplywa, czlowiek bardziej bazuje na tym, co jego umysl uznal za prawdziwe niz na rzeczywistosci. Chyba zaczynam sie starzec, zanikaja szare komorki, a styki sie przegrzewaja, probujac sprostac zyciu.
Dlatego lubie wspomnienia wlasnie takie jakie sa, miejsca, ludzie, nawet ja wygladamy zawsze tak samo. Nie chce wracac na zywo, realnie, szczegolnie w miejsca z dziecinstwa czy mlodosci, rozczarowalabym sie. Zamykam pewne etapy zyciowe i nie wracam, moja najprawdziwsza przyjaciolka ma ciagle dwadziescia pare lat i ja tez.
OdpowiedzUsuńA ja wlasnie chcialabym zweryfikowac wlasne wspomnienia, choc moze masz racje, zupelnie niepotrzebnie sprowadzalabym na siebie rozczarowania.
UsuńWspomnienia są cudowną rzeczą, a szczególnie dzieciństwa, choć ja czasami przechodzę obok domu w którym się wychowałam, to już tam nie wejdę, bo wiele kat temu wyburzono w nim środek i na nowo zbudowano wnętrza i jest teraz tam akademik. Ludzie, z którymi tam się wychowywałam, porozjeżdżali się po całym świecie - dosłownie, o niektórych słuch zaginął. Ale mogę Cię pocieszyć, że potrafię dokładnie rozrysować rozkład mieszkania, w którym spędziłam pierwsze jedenaście lat życia. Chciałabym również wrócić do smaków dzieciństwa, które nie było bogate, ale inne od tego, co miały nasze dzieci i teraz maja mają nasze wnuki😘😘😘
OdpowiedzUsuńJedenascie lat, wtedy pamiec u dziecka jest juz calkiem inna, doroslejsza. Ja moglabym rozrysowac plan mieszkania w Krakowie, gdzie mieszkalam u babci do 4 roku zycia, nie wspominajac juz o pierwszym mieszkaniu w Warszawie na Grojeckiej, gdzie mieszkama do lat 6. I pomyslec, ze z tego krakowskiego mieszkania nie mam nawet zdjec, zeby na ich podstawie "pamietac", ja mam to w glowie. Kiedy jeszcze babcia zyla, skonfrontowalam z nia moje wspomnienia i zgadzaly sie co do joty.
UsuńWiesz, każdy z nas jest obdarzony inną pamięcią, ale na ogół tak jakoś jest, że na długo i dokładnie zapamiętujemy miejsca, które zrobiły na nas ogromne wrażenie -albo nas zachwyciły, albo zwyczajnie przestraszyły. Napisałam nawet dziś o tym w komentarzu do dzisiejszego posta Stokrotki(https://stokrotkastories.blogspot.com). Niektóre z zapamiętanych w dzieciństwie miejsc do dziś powodują we mnie te same emocje co wtedy. Ostatnio weszłam Googlowo na Zakopane - byłam zdruzgotana, to nie było Zakopane, do którego jeździłam dwa razy w roku przez 30 lat. Podobnie zaczyna być z moim rodzinnym miastem- bo nie tylko nasza pamięć zaczyna wysiadać- po prostu miasta się zmieniają.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Ja nie mowie o rzeczach, ktore zrobily wrazenie, a o takich codziennych, ile z tego pozostaje w pamieci. Dlatego chetnie znow znalazlabym sie w starych miejscach, zeby moc skonfrontowac rzeczywistosc z tym, co mam w glowie. Niestety nie wszystkie miejsca sa dostepne jako street view, a mam swiadomosc, ze na ich ponowne zobaczenie na zywo mam niewielkie szanse.
Usuńlubię opowieści, wspomnienia w gronie przyjaciół, przy winie, zabawne i pełne grozy...
OdpowiedzUsuńAle jak konfrontujesz swoje wspomnienia z obecnym stanem rzeczywistym? Zgadza Ci sie, czy masz podobnie jak ja, ze np. we wspomnieniach ulica sie drastycznie skrocila, choc do dzisiaj jest taka jak byla 40 lat temu?
Usuńno mam, bo to jest tak, że wszystko w dzieciństwie było większe i ładniejesz(choć w prawdzie było chujowe)) idealizujemy i wypiękniamy i nie wiem, czy to ma związek z traumami, czy świat dziadzieje ?? ja tu pisze o abstrakcyjnych rozczarowaniach, no bo w kraju tutejszym są raczej bardziej sytuacje odwrotne, przecież ten kraj od naszego dzieciństwa wyładniał. wyczyściał, wyszlachetniał i się ucywilizował(choć dla mnie jako dziecka uroczy był gnojownik u babki na wsi na środku podwórka))))
UsuńTy i tak jestes jedno pokolenie pozniej niz ja, za mojego dziecinstwa bylo jeszcze bardziej wujowo, moi rodzice tuz po studiach na dorobku, wiec nie mialam ani ladnych ciuszkow, ani tym bardziej zabawek. Za to tez mialam rodzine na wsi i na zywo widzialam urzadzenia i narzedzia, ktore dzisiaj oglada sie w muzeach, maselnice, wialnie, cepy, kose, woz drabiniasty z kuniem i samodzialowe zapaski. Bylo cudnie, choc oczywiscie nie dla tych, ktorzy musieli tam zyc, z wychodkiem za stodola w zimie.
Usuńo pacz, zapomniałam o wychodku za stodołą))))))))))))))))), ale to pewnie dlatego, że to była raczej trauma mojego dzieciństwa :-P
UsuńMoja tez, bo bardzo sie balam, ze tam wpadne i utopie sie na smierc w tej haldzie goovna.
UsuńWczoraj się nad tym zastanawiałam, jak wyglądają rzeczy i miejsca dziś i dlaczego ich nie rozpoznaję choć bywałam często za młodego. Dlaczego mój umysł zapamiętał je inaczej, choć mama pokazuje potem na starych zdjęciach, że zawsze takie były?
OdpowiedzUsuńTo chyba normalne, że młodość się zaciera. Po prostu i już.
Mozg nie jest tworem idealnym, lubi nas oszukiwac (slynne zdjecie sukienki, ktora dla jednych jest niebiesko-czarna, a dla innych bialo-zlota), wiec tym wieksze pole do popisu ma z naszymi wspomnieniami, ktorych przeciez nie widac, ani nie slychac, a tylko gdzies tam tkwia. On sie nimi bawi, zmienia je jak sam chce, dlatego chyba wazne jest, zeby moc je jakos zweryfikowac.
UsuńWłaśnie wczoraj zadzwoniłam do kuzynki z Warszawy. Jest starsza ode mnie o 13 lat i niestety ma duże problemy zdrowotne. I zaczęłyśmy wspominać dawne czasy, kiedy ona przyjeżdżała do nas na wakacje. Zapamiętała dużo szczegółów, ale pomyliła nazwę ulicy, na której mieszkaliśmy i na dodatek była przekonana, że to prawidłowa nazwa. Ciekawe, bo mieszkaliśmy na ulicy Mrongowiusza, i nazwa, jako dość specyficzna, wydawała mi się zawsze łatwa do zapamiętania. Ona zapamiętała ulicę Partyzantów - jest bardzo blisko, ale jednak nawet nie styka się z naszą. Ciekawie też się wspomina z moją siostrą, bo okazuje się, że każda z nas pamięta co innego., mimo że 90% czasu spędzałyśmy w dzieciństwie razem.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej mam tych wspomnieniowych spotkań. Walczę przy tym ze skłonnością do "gdybania", bo, że tak polecę Okudżawą: "Co było - nie wróci i szaty rozdzierać by próżno..."
Nie mam niestety tego szczescia "mania" rodzenstwa, a ze znajomymi, czy to ze szkol, czy juz z doroslosci, nie zawsze zachowalam kontakt. Ostatnio czesto rozmawiam przez telefon z ta moja znajoma z Florydy, razem pracowalysmy w Telimenie i ona opowiada czasem takie niestworzone rzeczy, jakbym byla osoba spoza branzy i nie wiedziala i widziala, jak bylo w rzeczywistosci. Mysle, ze przez te wszystkie lata upieksza sie wspomnienia i pozniej traktuje jak fakty majace miejsce w rzeczywistosci.
UsuńOkudzawa ma racje, ale ja bardzo sobie cenie te swoje wspomnienia, bo bez nich byloby strasznie.
Pantero w kontekście Twojego wpisu poprzedniego mam INFO z ostatniej chwili: możemy sobie statystyki covidowe w pompę wsadzić, bo właśnie się okazuje, że ludzie leżący pod respiratorami mają sfałszowane paszporty covidowe, testy. Także argument, że zaszczepieni też chorują ciężko i umierają, jakby się zdezaktualizował. to dotyczy kraju tutejszego.
OdpowiedzUsuńOooo, slyszalam, ze Edytka Durniak tak zeznawala, czyzby ktos jeszcze?
UsuńNie mam ciągot do konfrontowania rzeczywistości ze wspomnieniami. Wracam do wspomnień, ale dla mnie to są dwa odrębne światy!
OdpowiedzUsuńA ja mam taki ciekawski charakter i chcialabym wiedziec, czy moje wyobrazenia zgadzaja sie z realem. Pamiec ludzka bowiem bywa bardzo zawodna.
UsuńU mnie to różnie bywa. Pojechałam kilka lat temu na zjazd 50-lecia (tak, tak) mojej klasy ze szkoły podstawowej. Impreza była w knajpie, w której przesiadywał mój ojciec namiętnie. I wyobraź sobie, że knajpa NIC się nie zmieniła, nawet na ścianie wisiał ten sam obraz jelenia na rykowisku, a ściany malowane były jak dawniej wałkiem, za kontuarem stała tak samo znudzona panienka (nie ta sprzed lat, bo ta była jakieś 20 lat wtedy starsza ode mnie). Brakowało tylko spluwaczki przy wejściu i napisu: Pluć tylko do spluwaczki. Tak, czas się tam zatrzymał, choć cała wioska jest bardzo nowoczesna już :)
OdpowiedzUsuńBoszszsz... pamietam te obrzydliwe spluwaczki, a i tak niektorzy namietnie charchali i pluli gdzie popadlo, a niektorym zostalo tak do dzisiaj, od nich przejely ten ohydny narów kolejne pokolenia.
UsuńAle to dziwne, ze wystroj sie nie zmienil, na ogol wszystko zmieniali, nawet jesli bylo w porzadku, chcieli pozbyc sie wszystkich pozostalosci po tamtym ustroju.
Dużo rzeczy znikło z mojej pamięci. To prawda, że traumy czyszczą mózg i pozostawiają białe plamy. Całe lata znikły z mojego życiorysu i bardzo nad tym boleję. Chciałaby, niektóre rzeczy zrozumieć, a bez przypomnienia sobie faktów nie da się. Mieszkam 15 kilometrów od leśniczówki, w której spędziłam sporo lat. Nie byłam tam 50 lat, tylko z daleka ją widziałam, kiedy przejeżdżałam drogą.przez wieś. I dwa lata temu coś mnie pokusiło tam zajechać. Może to opiszę, bo zobaczyłam zupełnie zupełnie nowe miejsce- nie było żalu, była pustka..
OdpowiedzUsuńOj, opisz, prosze! Ja umawialam sie tak na zarty z blogowa znajoma z Krakowa, ze kiedy przyjade, bedzie moim przewodnikiem, ale niestety juz nie bedzie. Chcialam zobaczyc tamten dom, bo na street view nie moge go rozpoznac, nie znam numeru, a ci, ktorzy go znali, juz nie zyja. Dziadkowie opuscili tamten dom, kiedy mialam bodaj 3-4 lata, wiec te wspomnienia sa bardzo niewyrazne. Ale rozklad pamietam bardzo dobrze.
UsuńDom,w ktorym spędzilam dzieciństwo i czasy liceum stoi do dziś:) I ma się dobrze:))
UsuńTata w nim mieszkał do końca życia,teraz przypadl mnie.To nie jest wypasiona willa, ale przyzwoity domek z cegły z centralnym,lazienka,wszelkimi wygodami - byl kilka razy remontowany,Rodzice budowali go przez kilka lat - dawniej byly inne technologie,pewnie tez z powodow finansowych nie powstal w ekspresowym tempie ,tak jak dzisiejsze domy budowane przez deweloperow..Na codzien dogląda go brat,ktory mieszka z rodziną na posesji obok.Bywamy tam pare razy w roku(,poza przerwa w czasie ostrej pandemii),zawsze jestem u siebie:)) Nie chcę nadużywać gościnności rodziny,zwlaszcza,gdy przyjezdzamy z młodymi i dzieckiem.Jednym słowem- rozwiązanie idealne:))
A przez pierwsze lata,we wczesnym dzieciństwie,jeszcze przed szkołą,podobnie jak Jaskółka - mieszkałam w leśniczowce:) Moi rodzice ,tuz po studiach zaszyli się w srodku lasu,"romantycznie" ..z woda w studni na podwórzu i lampą naftową na poczatku,ja juz tej lampy nie pamietam:)).Zadupie świata.. nawet dziś - ale przepiękne lasy wokół,do miasta,a wlasciwie miasteczka ok.1,5 km. Niewiele pamietam z tamtych lat - obrazy jak za mglą.Byłam tam 2 razy w życiu - tego pierwotnego "naszego"domu już nie ma,pod koniec życia taty byliśmy tam razem,bardzo wzruszajace sceny,dzieci sąsiadow z tzw.gajówki - ludzie starsi ode mnie od razu wiedzieli,kim jesteśmy. Tak ze tak..
A w Krakowie to ja wciąż jak u siebie w domu:)) Ale to już inny temat.
Moj krakowski epizod byl nader krotki, dziadkowei wzieli mnie do siebie, bo rodzice musieli pracowac, a w przedszkolu chorowalam. Dziadek, oficer LWP byl tam sluzbowo, pozniej przeniesiono go do Warszawy. Oba warszawskie mieszkania pamietam bardzo dobrze, to krakowskie mgliscie.
UsuńMialas duzo szczescia majac wlasny dom, moja rodzina wciaz gdzies sie przeprowadzala i wynajmowala. Nie mam takiego "domu" (nie chodzi o budynek), gdzie nic by sie nie zmienilo od mojego dziecinstwa, gdzie do dzisiaj moj pokoj czekalby na mnie nienaruszony. Gdzie te wspomnienia zatrzymalyby sie na zawsze.
A gdzie tam moj pokój;)) wszystko wewnątrz jest zmienione już dawno, ściany wyburzone;))Tylko jodły za oknem te same.
UsuńNo ale chociaz budynek stoi w tym samym miejscu. I wejsc mozesz od czasu do czasu.
Usuń