Mam tego dnia odczucia skrajnie ambiwalentne, targa mna jednoczesnie obrzydzenie do tego przymusu bycia na cmentarzu, poprzedzonego wsciekiem czyscicielskim wszystkich pomnikow, objazdowkami po wszystkich mozliwych cmentarzach, jakby przez caly rok nie bylo na to ani czasu, ani ochoty. Niedobrze mi na widok tych obrzydliwych plastikowych gigantycznych zniczy, sa wstretne, generuja miliony ton smieci i nic nie maja wspolnego z niegdysiejszym nastrojem na cmentarzach, kiedy w sprzedazy byly jedynie kamionkowe miseczki z jednym lub trzema knotami. Kalecza oczy obrzydliwe sztuczne kwiaty w obrzydliwie sztucznych kolorach, ktore rowniez w koncu trafiaja na smietnik, gdzie ich miejsce bylo wlasciwie od poczatku, tak sa obrzydliwe. A ja pamietam sliczne stroiki z galazek drzew iglastych, ozdobione szyszkami, pachnace i naturalne.
Tu zas mam normalny dzien pracy, wiec jest mi oszczedzone to cmentarne szalenstwo, ale ze pochodze z tamtego kraju, cos jednak zostalo we mnie zaszczepione i jakos tak mnie ciagnie w strone nekropolii. Bo nie musze!
Chodze sobie po roznych cmentarzach, jak mam tego dnia czas i ochote i jak pogoda dopisuje, bo na pewno zrezygnowalabym podczas deszczu czy wichury. Cmentarze w moim miescie to raczej parki, szczegolnie ten miejski niedaleko mojego miejsca zamieszkania, gdzie spoczywaja noblisci z uniwersytetu getynskiego (pokazywalam go wielokrotnie na blogach), ale i inne tez nie sa tak zatkane, jak ten, gdzie lezy moj tato i gdzie miedzy nagrobkami z trudem da sie postawic stope, pod warunkiem, ze jest szczupla. Bywaly lata, kiedy na wszystkich swietych odwiedzalam cmentarz dla zwierzat domowych, bo cmentarz to cmentarz, dla mnie nie ma roznicy, czy leza tam ludzie, czy nasi podopieczni. Czesto chodze zapalac znicze na grobach rodzicow P., ale tez nie kazdego roku, bo nie zawsze chce mi sie jechac na drugi koniec miasta.
Czyli mam jakis imperatyw kierujacy mnie w strone nekropolii jako polskie dziedzictwo, ale nie zawsze mu ulegam, a przede wszystkim traktuje cmentarz(e) jako symbol, a nie docelowe miejsce, gdzie byc musze.
Smieszy mnie do rozpuku jakas koniecznosc tlumaczenia sie bywalcow cmentarnych tego 1 listopada, ze oni lubia byc na cmentarzu, ze wcale nie ulegaja ogolnemu szalenstwu, ze oni tak dobrowolnie, bo i tak chodza na cmentarz przez caly rok i takie tam. Juz widze to ich "lubienie" w nieopisanym tloku w srodkach komunikacji miejskiej czy we wlasnym pojezdzie, ktorego nie ma gdzie zaparkowac, wsrod tych tlumow nad grobami, gdzie nie ma mowy o tej tak reklamowanej przez nich "zadumie", he he he. Po zdawkowej rozmowie z rodzina galop na kolejny cmentarz i tak przez trzy dni pod rzad, a w przerwach zakrapiane obiadki z dawno niewidziana rodzina, po ktorych to obiadkach nie do konca wytrzezwialy szwagier odwozi rodzine do domu. I, jak co roku, kolejna akcja ZNICZ nalicza kolejne ofiary, ktore beda odwiedzane w nastepnych latach na cmentarzach. No rzeczywiscie jest co lubic.
Niemniej wzruszylo mnie i zawilgotnilo oczy, kiedy dostalam od kuzyna z Warszawy zdjecie grobu dziadkow, przepieknie umytego, ze stroikiem i zniczami. Nie oczekiwalam, wiec moja wdziecznosc jest tym wieksza. Od smierci taty nikt z nas juz sie nie opiekuje tamtym grobem, mama jest zbyt slaba na jazde pociagiem i mycie pomnika, ja w Warszawie nie bywam. Moze kiedy w koncu sie wybiore, moje warszawskie znajome zechca mnie zawiezc na Powazki, zebym mogla odwiedzic grob dziadkow, juz moze po raz ostatni.
Wiem na pewno, ze kiedy mama odejdzie, nie bede odwiedzac grobow, jestem coraz starsza i tak dalekie wyjazdy sa dla mnie coraz bardziej uciazliwe, a emeryture bede miala tak niska, ze nie wystarczy na zdalne zlecanie opieki nad grobami, ani na dalsze oplacanie dzierzawy miejsca na cmentarzu. W koncu te groby ulegna likwidacji.
Dlatego sama chce byc pochowana anonimowo, bez zadnego nagrobka, zeby oszczedzic dzieciom wydatkow i obowiazkow, one sa juz wychowywane inaczej, dla nich wszystkich swietych nie znaczy nic. A ja wychodze z zalozenia, ze jesli nie beda o mnie tak pamietac, to i wypasione mauzoleum nie pomoze.
U mnie jest latwiej, bo jest wiosna, ciepla i sloneczna i nie ma wszystkich swietych, tylko jest swieto konia i jest wesolo i kolorowo, panie i panowie to wielka rewia mody, i bogato i mozna wygrac duze pieniadze, no przegrac chyba tez, ale kto by sie tym przejmowal.
OdpowiedzUsuńO, to mi sie bardziej podoba od tej charakterystycznej dla Polski smuty i martyrologii. Fajnie swietuja wszystkich swietych w Meksyku, ludzie jedza i pija na cmentarzach, wesolo wspominaja drogich zmarlych, jest kolorowo i radosnie.
UsuńTutaj kiedys na dzien matki widzialam mlodego czlowieka z dziewczyna/zona/partnerka, wygladalo ze to grob mamy chlopaka, przyszli z butelka szampana, kieliszki i popijali.
UsuńA teraz wyobraz sobie taki widok w fanatycznie katolickiej Polsce, od razu masz gliny na karku i co najmniej grzywne za zbezczeszczenie grobu czy nieobyczajne zachowanie na cmentarzu albo jeszcze inne bezsensowne zarzuty.
UsuńMój mąż uwielbiał podróżować. Po śmierci został poddany kremacji, a jego prochy są rozsypane w różnych miejscach na świecie, niemal wszystkich kontynentach - tam, gdzie Tomasz był i tam, gdzie nie zdążył dotrzeć. Wyjeżdżając przyjaciele brali z sobą garstkę prochów, rozsypywali w jakimś ładnym miejscu i na pamiątkę robili zdjęcie tego miejsca. Mam cały album. Natomiast na cmentarz (Wolski w W-wie) chodzę do mojego taty i moich dziadków.
OdpowiedzUsuńA czy w Polsce w ogole wolno dowolnie rozporzadzac prochami zmarlych? Nie ma obowiazku pochowania ich? Wiem, ze w USA mozna wszystko, trzamac na kominku, rozsypac, puscic w kosmos. Ale juz w Niemczech jest to niemozliwe, trzeba pochowac i mozna to zrobic anonimowo (moj wybor) albo normalnie w grobie.
UsuńTeoretycznie (chyba) wolno postawić sobie urnę na kominku. Ale rozsypywać nie wolno.
UsuńNo wlasnie, chyba, ale pewnosci nie masz? Z jednej strony bylabym za tym, zeby rodzina dowolnie rozporzadzala prochami zmarlego, a z drugiej nie wszystkim mozna ufac, ze beda sie z nimi obchodzic odpowiednio.
UsuńJa się cieszę, że postąpiłam tak, jak postąpiłam. T. nie chciał mieć grobu.
UsuńNajwazniejsze, ze spelnilas wole meza, a ze w Polsce nie mozna (chyba) byc pochowanym w grobie anonimowo, zeby tego grobu nie miec, to znalazlas inny sposob.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńU nas nie mozna rozsypywac prochow, jest wprawdzie mozliwosc pochowku w Morzu Polnocnym, ale w urnie, a nie luzem. Poza tym pochowek i nie ma innej opcji.
UsuńPrzyjezdzaj do Warszawy pojdziemy na Powazki. Ciekawy to cmentarz, ile historii i znanych osob z nim związanych. Wczoraj doczytałam się , ze nawet tam znajduje się cmentarz tatarski...
OdpowiedzUsuńGrób moich rodziców znajduje się w Opolu, w tym roku nie mogłam pojechać, ale jest zadbany cały rok ,. Moja koleżanka, która nią jest praktycznie od urodzenia , teraz mieszka w Opolu i odwiedza grób często w ramach sportowania sie, przechodzi przez cmentarz i ma na niego patrzenie.. Jest porosnęty bluszczem i otoczony murkiem z kamieni wiec nie trzeba go szorować! Postawiła biale drobne chryzantemki , zapaliła świeczuszke..i jest pieknie.
Tylko dziadkowie leza na komunalnym, nie na starych Powazkach, bo dziadek byl wojskowym i mial pogrzeb panstwowy, inaczej chyba nie dostalby miejsca.
UsuńUwazam, ze w ogole powinno sie cos zmienic i unowoczesnic w kwestii pochowkow, nie tylko bowiem nie ma miejsca na cmentarzach, to potem jest problem z utrzymywaniem i pielegnacja grobow, a koszty sa horrendalne, szczegolnie na cmentarzach pozostajacych w gestii kosciola.
Ja nie jeżdżę 1 listopada, tylko wcześniej i robię sama wiązanki ze sztucznych kwiatów, bo nie lubię suchych, albo zmrożonych kwiatów na grobie, a po postawieniu żywych kwiatów, po tygodniu trzeba jechać i je sprzątać. Znicze kupuję raz roku i później tylko wymieniam wkłady! Nie zawsze sztuczne kwiaty wyglądają źle.
OdpowiedzUsuńNo chyba, ze bys dzisiaj pojechala, jak Cie mama namowi ;) Ale to byloby chyba zbyt wielkie bohaterstwo dla dwoch nie do konca pelnosprawnych niewiast, co nie?
UsuńJa jednak wolalabym te choinkowe stroiki, one tez moga stac dluzej, nie tracac przy tym wygladu, przeciez nie ma obowiazku stawiac doniczek z chryzantemami. Nie lubie sztucznych, choc te teraz wygladaja i tak znacznie lepiej niz dawniej.
Nigdzie nie pojechałyśmy. Nie dałam dziś rady...
UsuńNo ja mysle! :))) Pewnie bylo bardzo tloczno wszedzie.
Usuńno co ci mam napisać, mam tak samo, obrzydzenie na te celebracje, sztuczne kwiatki, wyleniałe futra, szloch i cierpiętnictwo na pokaz. Tradycja. I wszytko jasne. Od wielu lat nie uczestniczę.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj mzy, wiec nie jestem pewna, czy gdzies pojde, zreszta nie bardzo mi sie chce. Jesli nawet, to bedzie to spacer z Toyka, bo tu mozna wchodzic z psami, pod warunkiem, ze na smyczy i ze sie sprzatnie w razie koopy. Ale nie na wszystkie cmentarze, na niektorych przy bramach sa wyrazne znaki zakazu wprowadzania psow.
UsuńNie chodzę na cmentarz - ja po prostu na cmentarzu nijak nie czuję obecności tych, którzy odeszli. Ci, których kochałam żyją nadal w mojej pamięci i do tego, by o nich myśleć nie muszę lecieć na cmentarz. A już tego "święta na gwizdek" w ogóle nie trawię. Nagle, raz do roku, wielka mobilizacja i wyścig - coraz większe znicze, coraz więcej sztucznych kwiatów- chyba głównie by zagłuszyć wyrzuty sumienia, że już nawet trudno w pamięci odtworzyć obraz osoby, której prochy są w grobie.
OdpowiedzUsuńJa bedac w Lodzi ide do taty, bo wiem, ze mamie na tym zalezy, ale tez nie czuje blusa, zreszta nie wierze w zadne zycie pozagrobowe i caly ten cyrk jest dla mnie tylko smieszny, ale rownie irytujacy i zasmiecajacy planete.
UsuńPresja otoczenia jest ogromna. Zresztą- tak jak powiedziałaś- coś zostało zaszczepione i źle bym się czuła, gdybym w tym dniu nie zapaliła lampek. Zazdroszczę tym, którzy dowolnie mogą zadysponować swoim pochówkiem. Chciałabym, aby moje prochy były rozrzucone, ale w najlepszym razie wywalczę jedynie kremację a i tego przecież nie sprawdzę.;(
OdpowiedzUsuńNo niby jest presja, ale moja mama od lat nie byla na cmentarzu 1 listopada, a juz na pewno by nie poszla podczas rosnacej czwartej fali w tlum idiotow bez maseczek. Byla tydzien temu i wystarczy.
UsuńMysle, ze w Polsce tez juz mozna zadysponowac, jak chce sie byc pochowanym i jesli np. jest rozdzwiek miedzy tym, czego sie chce samemu, a planami rodziny (dzieci), to mozna to zrobic notarialnie. Ja wprost spytalam mame zaraz po pogrzebie taty, jak ona chcialaby byc pochowana. Wiem i juz nie poruszamy tematu. Zreszta wielu osobom temat wlasnej smierci nie chce przejsc przez usta, jakby mieli zyc wiecznie, a to przeciez takie wazne, zeby wydac dyspozycje. U mojej lekarki rodzinnej lezy moja pisemna dyspozycja, zeby nie utrzymywac mnie sztucznie przy zyciu, a organy rozdac, jesli beda sie jeszcze nadawac.
Wyraznie wyrodna ze mnie istota, bo to cmentarne szalenstwo zawsze bylo mi obce. Tak jak Anabell, przechowuje pamiec o bliskich i cmentarz nie jest mi do tego w zaden sposób potrzebny.
OdpowiedzUsuńJa chodze po cmentarzach jak po parkach, glownie z psem na spacer, no i kiedy jestem w Polsce, to ide z mama do taty na cmentarz. Na wszystkich swietych to nawet nie pamietam, kiedy bylam po raz ostatni, bo nawet jak jeszcze tam zylam, nie chodzilam tego dnia po cmentarzach.
UsuńGroby,cmentarze to dla mnie rodzaj pamięci zbiorowej,historycznej,tej osobistej intymnej - nie....już nie.Moich bliskich,tych,ktorych kochałam tam po prostu nie ma. Nie wierzę w zycie pozagrobowe,nie wierze w to,że się spotkamy,nie czuję na codzień ich bliskosci,choć mam ich w pamieci i bardzo czesto o nich myślę..Mam swiadomość,że wszystko,co się odbywa po śmierci, na cmentarzach jest dla nas żywych, dla nich-zmałych już nie.Ale staram się też rozumiec,że kwiaty, dbanie o grob,chec przebywania w pobliżu może łagodzić czyjs ból,wystawny pomnik podkreslac prestiz rodziny - nic mi do tego.Nie oceniam niczyich potrzeb - kążdy ma swoje.
OdpowiedzUsuńLubię stare zabytkowe cmentarze,lubię,gdy na tabliczce jest coś wiecej o zmarłym niż tylko data urodzin i śmierci..lubię ciepło pomyśleć o czlowieku,kim był,co osiagnał lub nie,nawet ,gdy go już nie ma. W Japonii chyba teraz umieszczają na nagrobkach kody QR, nie wiem ,czy to powszechne,ale tak czytalam.
A jednak na polskich cmentarzach coraz mniej ludzi,ruch na drogach tez już dawno nie przypomina tego sprzed lat,Pewnie trochę to też dlatego,że dzisiejsi ludzie zwlaszcza młodzi starają się nie pamietac o śmierci,cmentarzach..odsuwają nawet myśli o niej,zeby nie zaklócac sobie codziennej zabawy,konsumpcji rozrywki..Tez nie potepiam,ąle coś w tym jest.Ale to inny temat,tak czy owak pokolenie "cmentarne" coraz bardziej się wykrusza,większość już po tamtej stronie..
Bylam wczoraj na cmentarzu,a jakże:)) Tak,miewam uczucia ambiwalentne,ale jednak my,rodzeństwo groby rodzicow i dziadkow odwiedzamy dość regularnie.Nie może być mowy o jakiejś presji,bo niby czyjej?? Byliśmy na obiedzie u jednego brata i na kawie u drugiego:)) żadnych pijanych szwagrow:)) Wykorzystalismy czas wolny od pracy,choć bratanica-lekarka spieszyła się na dyżur do szpitala.
Generalnie myślę,że powinniśmy pielegnować relacje z żywymi,dbac o tych,ktorzy jeszcze zyją...to życie niesłychanie kruche jest.
Ja mam wrazenie, ze jednak na wszystkich swietych ludzi jest tak samo duzo, o ile nie wiecej, z pewnoscia jednak jest ich wiecej na drogach i kazda kolejna akcja ZNICZ pochlania wiecej ofiar. I szkoda tylko, ze niektorzy przypominaja sobie o drogich zmarlych tylko raz w roku, a ich wypalone znicze beda staly na grobach do przyszlego konca pazdziernika.
UsuńOraz ostatnie zdanie chyba sobie oprawie w ramke i powiesze na scianie.
Odnioslam wrażenie mniejszych tlumow na cmentarzu,bo w tym roku świetowanie rozlożyło się jednak na 3 dni,byc może kumulacja bedzie/była dzisiaj,a my wlasnie kumulacji chcielismy uniknąć. Co do odwiedzania grobow raz w roku - też roznie bywa,byc może ktos wyjechal za granicę,inny jest chory,stary,nie wszyscy mają dzieci.
OdpowiedzUsuńMoże znicz zapalili dalecy krewni,znajomi ,bo im się przypomnialo,ale nie czują potrzeby/obowiązku dbania na codzien.Znam i takie sytuacje,zdarza się,że zadbany grob nagle staje się z roku na rok coraz bardziej zaniedbany i opuszczony,bo nie ma juz nikogo,kto moglby zadbać...życie.
Tak stanie sie z grobami moich bliskich, jestem jedynaczka i, jak pisalam, ani nie bede odwiedzac Polski, ani placic komus za opieke. Tak czy inaczej kiedys te groby zostana i tak zrownane z ziemia i tak bedzie najlepiej.
UsuńZrobiłam sama naturalne wieńce. Zapaliłam po jednym małym zniczu. Nie myłam nie szalałam, Wieńce położyłam w sobotę. Od kilkunastu lat w te dni nie odwiedzam cmentarzy. Resztę mam w głębokim...,rodzinę, znajomych na pokaz i rozliczających się z bycia, niebycia na. Moich mam w pamięci, a na cmentarzu to raczej już pustka. Dosłownie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj sprzątałam ogród. A żeby Cię i się trochę pocieszyć, na naszym ewangelickim i na ewangelickim, gdzie pochowana rodzina ojca, było mało sztuczności. W większości groby zdobią donice z chryzantemami. Podobno pastorzy apelowali, by jak najmniej sztucznego i skromnie było. A ludek protestancki raczej słucha swoich przewodników duchowych.
Ja się zastanawiam, po co tam chodzić, skoro pod płytami już nikogo nie ma " ...w proch się obrócisz".
No wlasnie, po co? Ale chodza i chodza, co roku to samo szalenstwo i obled kupowania coraz brzydszych ozdob nagrobnych. Nie wiedzialam, ze protestanci tez obchodza wszystkich swietych, chyba tylko w Polsce, sila rozpedu, bo wszyscy obchodza. W naszym protestanckim landzie jest normalny dzien pracy.
UsuńW Polsce przecież mamy narzucone święta, dlatego protestanci też mają dzisiaj wolne, ale w swoje największe święto, kiedy wypada w tygodniu, normalnie pracują.
UsuńPodaję Ci link, może Ci e zainteresuje. To krótka notka.
https://wiadomosci.ox.pl/1-listopada-luteranie-wspominaja-swoich-bliskich,72132
Moj slubny jest ewangelikiem, ale takim bez przesady, ani troche nie praktykuje ;)
UsuńJa dziś miałam wycieczkę na Samotną. Z wnukami, parę historii opowiedziałam. Było fajnie. Przy parafialnym cmentarzu rozszalałe tłumy. A na Samotnej ludzie z psami, bo tam wyprowadzają zwierzaki z okolicznych domów. I było OK, nic się nie działo. A co do mnie, dziecko obiecało, że mnie rozsypie w ogródku. Skoro mu pasuje, niech sypie. Nie sądzę, żeby ktoś kontrolował co się z urną robi, zawsze można ją w garażu postawić i w razie kontroli powiedzieć, że się mamusi nie kochało i jej miejsce jest tam. A że prochów nie ma? Kotki wysypały i rozniosły harcując po garażu. Też pamiętam stroiki z gałązek sosny, ale wtedy nie było pomników. Moi postawili pomniki z wazonami i to ja mam problem. A sam dzień nie jest niczym złym dla kogoś, kto o Umarlakach myśli codziennie. Ja ich często wspominam. I od lat jestem na cmentarzu czasem miesiąc wcześniej, nigdy 1 listopada.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie nie wiem, jak jest z urnami w Polsce, bo tutaj jest obowiazek pogrzebania urny, nie mozna jej sobie postawic na kominku czy dowolnie rozsypywac po ogrodkach i dzialkach w charakterze nawozu do kwiatkow.
UsuńJa z racji oddalenia od tradycji i cmentarzy, nie biore udzialu w tym cyrku, czasem pojde na spacer, z psem lub bez, a czasem mi sie nie chce. Dzisiaj nie bylam.
Hmmm... Chyba ciut za bardzo uogólniasz, jeśli chodzi o ludzkie motywacje. Nie wszyscy tylko raz do roku i nie każdy na zasadzie zastaw się a postaw się. Są tacy, oczywiście, ale są i inni. Ja na przykład mam cmentarz blisko i zwykle idąc na spacer przechodzimy przez niego stałą już trasą, koło "naszych" grobów. Co do mnie to teraz w ogóle często chodzę na cmentarz, choć wiem, że grób jest tylko symbolem. Nie czuję większego niż w innych sytuacjach wzruszenia, a nawet przeciwnie. Co do dzisiejszego święta, byliśmy, oczywiście. I jak pisano wyżej, wcale nie było bardzo dużo ludzi. Przy każdym grobie, który odwiedzaliśmy, byliśmy tylko my. I zawsze umawiamy się, jakie i ile zniczy i kwiatów (tylko
OdpowiedzUsuńżywych!) kupujemy, żeby nie było tego za dużo. W tym roku kupiłam tylko dodatkowo jeden otwarty znicz, taki o jakim piszesz w poście, na grób Jacka, bo uważam, że wolny płomień wyraża więcej.
Święta pamięci są na całym świecie i w różnych kulturach różnie się je obchodzi. U nas akurat tak. My, tzn. nasza rodzina, traktuje to wszystko bez jakiejś specjalnej celebracji. Idziemy, zapalamy znicze, chwilę stoimy w milczeniu i idziemy dalej. A potem do mnie na kawę i ciasto. Zawsze chodziliśmy też później, wieczorem, bo wtedy w ogóle jest mało ludzi, a cmentarz wygląda pięknie. W tym roku nie poszłam, córka musiała wracać do siebie, bo jutro do pracy, siostra wyprowadziła się na drugi koniec miasta, ma teraz kawał drogi, a sama nie bardzo mam ochotę.
A propos mycia pomników - dałam się tylko raz namówić na taką "zabawę". Poza tym lubię spatynowane groby ;)
A wczoraj obchodziłam Halloween, przyszły dzieci i dostały cukierków ;)
Moze i troche uogolniam, ale sama przyznaj, wiekszosc tak wlasnie sie zachowuje, raz w roku popada w obled, a pozniej ma gleboko w zadku drogich zmarlych i ich groby. Plastikowe kwiatki sa takie praktyczne, nie trzeba ich po dwoch tygodniach sprzatac z grobu (niestety moja mama tez wyznaje te zasade, ale na cmentarz lata regularnie).
UsuńJestem tego samego zdania w kwestii zniczy, ale Ty to tak pieknie ujelas, "wolny plomien wyraza wiecej". Naprawde szkoda, ze takie znicze to rzadkosc.
Z tego co mi wiadomo w Polsce nie ma obowiązku pochowania urny w grobie, jest za to obowiązek wskazania grobu, w którym ewentualnie ta urna spocznie. Czyli możesz zabrać urnę ze sobą i trzymać na kominku, ale tak czy siak musisz wykupić miejsce. Ot, taki urok polskiej biurokracji i krojenia kasy. Chociaż, może nie do końca to takie całkiem głupie, bo jakaś kontrola istnieje. W razie czego wiedzą gdzie kto spoczął i kto zawiaduje danym miejscem. :-)
OdpowiedzUsuńNo chyba, ze masz juz miejsce na cmentarzu, wtedy dodaje sie urne do juz istniejacego miejsca pochowku. Tak byl pochowany moj tato na swoim tesciu, odsunieto tylko plyte pomnika i wlozono urne z prochami taty.
UsuńTwoj komentarz pojawil sie podwojnie, ten drugi usune.
O, ja widziałam tylko jeden :-) Ale ja średnio kumata z technologią jestem, widocznie coś dwa razy kliknęłam :-D
UsuńA co do dochowania, to i owszem, też mam w rodzinie kilka takich grobów, ale zdaje się, że i tak trzeba płacić, nawet jeżeli od ostatniego pochówku minął bardzo krótki okres. Nie ma tak, że opłaca się grób na 10, 20 czy 25 lat i w tym czasie chowa dowolną ilość razy :-) Nowy lokator = nowy czynsz :-p ;-)
Zgadza sie, tak bylo. Zreszta w Niemczech jest dokladnie tak samo. Kiedy P. chowal matke, pacht za grob ojca mial jeszcze 5 lat waznosci, ale od pochowku mamy liczyl sie od nowa.
UsuńA tak z ciekawości zapytam, kto i jak sprawdza w Niemczech czy urna faktycznie jest w grobie? Ktoś nadzoruje każdy pogrzeb? Czy może grabarz "uprzejmie donosi", że rodzina zajumała urnę pod pachę i w nogi? A co, jeżeli chce się pochować urnę w innym kraju? Do czasu wyjazdu ktoś ją przechowuje? Nie mam prawa zabrać do domu? Kurcze, dziwne to 🤔 😁
UsuńZaklad pogrzebowy troszczy sie o wszystko, zreszta nikomu nie przyszloby do glowy zrobic czegos wbrew przepisom. Ale kiedy skremowalam naszego psa, moglam urne wziac do domu, stoi na regale. ;)
UsuńNie mam takiego poczucia obowiązku dbania o groby. Nie wierzę aby to coś mogło dać, nie wierzę w modlitwę za zmarłych, nie wierzę w symbolikę zniczy, kwiatów.
OdpowiedzUsuńJedyne co lubię w tym święcie, to ogniki podczas późno-wieczornych spacerów po cmentarzu.
Ania, kiedy ja bylam dzieckiem i w sprzedazy byly wylacznie odkryte znicze, z "wolnym plomieniem", jak to ladnie okreslila Ninka, urok cmentarza wieczorem byl nieporownywalny z tym dzisiejszym. Mozesz to sobie wyobrazic? Jak w bajce. I ten zapach prawdziwej stearyny, to bylo cos przepieknego.
UsuńDokladnie tak pamietam cmentarz noca, plonace znicze i ten zapach jedyny w swoim rodzaju i snieg skrzypiacy pod nogami, ogromne stare drzewa wokol, magia, bajka.
UsuńI jak tu dzisiaj znalezc tamten nastroj przy takich "okazach"?
Usuńhttps://styl.fm/newsy/176458.kiczowata-moda-na-polskich-grobach-zobaczcie-najzabawniejsze-okazy
Poswiecilam sie i obejrzalam, na szczescie bylo troche do smiechu, na nr 15 byly dwa aniolki po bokach tak straszne (dla mnie) ze strach sie bac. A to rzeczywiscie po wszystkich swietych jak sie rozluzny mozna pozwiedzac.
UsuńA jednak bylo lepiej kiedys i snieg byl, znicze takie naturalne, ten nocny bajkowy urok nie do zapomnienia.
Za sniegiem nie tesknie, predzej za zniczami i stroikami z jodly zamiast sztucznych kwiatow. Kiedy pomysle, ile tysiecy ton smieci znow trafi na wysypiska z cmentarzy, to noz mi sie w kieszeni otwiera. To powinno byc prawnie zabronione!
UsuńNa pewno za sniegiem nie tesknie, na szczescie nie grozi mi, ale wtedy bylam mloda i nie przeszkadzal mi a cmentarz nabieral dodatkowego uroku, we wspomnieniach zachowal sie pieknie bialy, tak wtedy bylo i doslownie slysze jak skrzypi.
UsuńNie wiem, jak i ja moglam sie w ogole cieszyc ze sniegu, a cieszylam sie jak nawiedzona. Latalam na sanki i nie mozna bylo mnie dowolac wieczorem do domu, spocona i przemoczana, zmarznieta, ale szczesliwa. A teraz? Brrr...
UsuńMogę to sobie wyobrazić, bo pamiętam czasy wolnego płomienia i pachnącej stearyny. Czarne łuny dymu z daleka widziane nad cmentarzem, też.
UsuńKupowało się wtedy takie kamionkowe, brązowe "miseczki" z knotem.
Zobacz komentarz Grazyny nizej, ponoc te klasyczne znicze wracaja, co mnie niezwykle cieszy. Moze wreszcie skonczy sie era tego plastikowego goovna i wroca kamionkowe miseczki wielokrotnego uzytku, ktore sa po stokroc ladniejsze.
UsuńAniu...wczoraj był tak piękny dzień, sloneczny i cieply , że nie zdzierżyłam i wyciągnęłam sąsiadke na Powązki, ale dość wcześnie, około 11, włoczyłyśmy sie do 16...obok starych Powązek jest cmentarz tatarski, malutki ale ciekawy wiec tez tam zaglądnęłysmy.
OdpowiedzUsuńA piszę tę notkę, bo z prawdziwą radościa zauważyłam u sprzedawców przedcmentarnych na Powązkach odkryte, gliniane znicze i dość dużo ich było i na grobach,...
Zawsze sobie obiecywalam, kiedy jeszcze babcia zyla i mieszkala w Warszawie, ze zwiedze stare Powazki, ale to jest wyzwanie na kilka razy, jednego dnia sie nie da, ale zdolalam poznac tylko fragment wojskowych, glownie okolice, gdzie leza dziadkowie.
UsuńNaprawde ciesze sie, ze wracaja te klasyczne znikcze w kamionkowych miseczkach, moze przestana produkowac ten plastikowy chlam.