23 kwietnia 2023

23 kwietnia, imieniny Jerzego

 Uwierzycie? To juz siodme imieniny, jakich nie obchodzi moj ojciec, to siodmy rok od jego smierci. Rowniez siodmy od smierci Kiry. Czas chyba przyspieszyl, im czlowiek jest starszy, im mniej mu pozostalo tej doczesnosci, tym szybciej uplywa. Za rok, za dzien, za chwile razem nie bedzie nas... Juz kilku nas brakuje w Kurniku, paru znajomych z fejsbuka, z forum tygodnika NIE, z dzisiejszym solenizantem, Jerzym Urbanem na czele. Z mojej klasy tez juz kilka osob ubylo, kilku moich tutejszych sasiadow i znajomych, wielu zabral covid. Stracilam tez moich kudlatych przyjaciol i domownikow. Ehhh... coraz przestronniej robi sie dokola. Na ich miejsce rodza sie nowi, ale nikt ich nie bedzie w stanie zastapic. Nie wiadomo, ile jeszcze nam jest pisane, wszak czlowiek nie zna daty swojego kresu. Czesto sie zastanawiam, czy chcialabym wiedziec, a gdybym wiedziala, jak wykorzystalabym te wiedze, czy nie przyszloby mi do glowy probowac odwrocic los, oszukac przeznaczenie? 
 Byl taki film, a nawet cala seria, a kazda jej czesc dowodzila, ze przeznaczenia nie da sie oszukac, predzej czy pozniej upomni sie o swoje. Ja oczywiscie w zadne fatum nie wierze, ani w to, ze w chwili, kiedy sie urodzilam, ktos gdzies zapisal przebieg mojego zycia i date smierci, to oczywista bzdura. Przyslowia sa madroscia narodow i dowodza, ze jak sobie poscielesz, tak sie wyspisz i ze kazdy jest kowalem swojego losu, wiec co tu mowic o jakims slepym losie czy przeznaczeniu. Wszak niejedno dziecko urodzone ze srebrna lyzeczka w buzi (takie niemieckie okreslenie bobasa w czepku urodzonego) w zamoznej rodzinie, pod koniec zycia laduje pod mostem, sponiewierany ekscesywnym zyciem i nalogami. I odwrotnie, dzieci z samego dna warstw spolecznych robia kariery za sprawa wlasnej pracowitosci, kreatywnosci i sile przebicia. 
 A Wy chcielibyscie znac przyszlosc i wiedziec, co Was czeka, co dawaloby szanse na unikanie pulapek i przekierowanie zycia na inna sciezke? Czy osoby, ktorym nie udaly sie malzenstwa, nie chcialyby zawczasu wiedziec, z kim maja okolicznosc, czy tez uwazaja swoje zle wybory za przydatne doswiadczenie zyciowe? No nie wspomne juz, ze niezle byloby znac dokladne liczby w Eurojackpocie ;) A ile mozna by zarobic sprzedajac swoje jasnowidztwo albo jeszcze lepiej, umiejetnosc leczenia ludzi przez przykladanie rak. Na pewno nie kiwnelabym palcem, zeby niektorym pomagac, niech sobie taki na przyklad wuc dalej kustyka na szczudlach, jemu nie pomoglabym za zadne pieniadze. Zadnemu zlemu czlowiekowi bym nie pomogla. 
 Co dziwne jednak, wielu ludzi chce wierzyc w przeznaczenie, moze chca sie w ten sposob usprawiedliwic, ze im nie wyszlo?

 A na koniec taki wierszyk, ktory kiedys tam popelnilam:  KLIK

24 komentarze:

  1. Nie wiem czy chcialam znac przyszlosc, ale sie dowiedzialam. Przeciez nie wierzylam w zadne wrozki i tu nagle w dlugiej podrozy pociagiem, jest ktos kto chce bardzo czytac mi z reki, no i wszystkie dramaty po kolei przepowiedzial mi.
    A Twoj wiersz dobry, bo prawdziwy i komentarze przeczytalam i jest Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wtedy jeszcze zyla nasza Ewa2, ona tez odeszla tak niespodziewanie, pewnie covid ja zabral. Ty tez komentowalas, jeszcze jako Marigold. W ogole swiat byl wtedy jeszcze inny, normalny. Kto by sie spodziewal, ze pandemia odbierze nam nie tylko wielu blizszych i dalszych znajomych, ale praktycznie wyrzuci z zycia dwa lata. A pozniej ta bezsensowna okrutna wojna i juz nic nigdy nie bedzie takie jak kiedys.

      Usuń
    2. Pandemia byla okrutna, nie tylko ze covid zabral tak duzo ludzi, ale wszystko co sie dzialo wokol tego, okrutne lockdowny, szczegolnie w Chinach i u mnie, rozne przymusy, tak nie powinno byc w demokracji, a z przymusami idzie ultracona wolnosc, u mnie dlugo czulo sie ta utracona wolnosc, wiele rozczarowan, nieszczesc, samobojstw.
      Na blogach tez podzielismy sie, nie powinno tak byc, napadalismy na siebie wzajemnie. Nic nie bylo normalnie.

      Usuń
    3. Tak jak pisalam, pandemia odebrala nam bezzwrotnie dwa lata zycia, normalnego zycia, choc ja nie powinnam narzekac, dalej pracowalam, moglam chodzic godzinami po polach z psem, wiec nie odczulam tak bardzo tych ograniczen. Najgorsze jednak byly podzialy, jakie zaszly miedzy ludzmi, podzialy na koronasceptykow i antyszczepionkowcow i cala reszte. Runely dawne przyjaznie, wszystko jest nie do odwrocenia.

      Usuń
    4. Zgadza sie runely, dzisiaj mysle ze wina byla po obu stronach, bo napadania byly po obu stronach. Nie mozna tak bezwzglednie potepiac sie, wyzywac, wysmiewac, czasami ataki byly tak osobiste, ze nie sposob bylo sie nie rozczarowac. Kazdy ma prawo do wlasnego zdania i wlasnych decyzji.

      Usuń
    5. Zycie (i smierc niestety) zweryfikowaly koniecznosc i przydatnosc szczepien, jednak do niektorych nic nie trafia, ich wlasne zdanie i wlasne decyzje byly ponad wszystko i nawet teraz w obliczu smierci nie ustepuja ani na krok, zaklamujac rzeczywistosc, zaklamujac covid. Niektorzy sa niereformowalni.

      Usuń
    6. Ich prawo, nie wiem czy tak ma byc ze maja byc reformowani. Co z tego ze ja wierze w szczepionki i szczepilam sie 4 razy, i nosilam durna maseczke (bo co mi szkodzi, nawet mi to pasowalo bo ladniej wygladalam), oni inaczej mysla, moga miec przykre doswiadczenia co do szczepien. Mowisz w obliczu smierci, roznie z tym bywa, znam kobiete, ktora stracila corke 21-letnia po trzecim szczepieniu.

      Usuń
    7. Niektorzy nawet w koncu sami sie zaszczepili, ale nigdy do tego nie przyznali, zeby moc pozostac przy swoich argumentach. No coz, ja jeszcze pamietam dzieci po polio, zanim wprowadzono szczepienia, pamietam chorych na gruzlice, pamietam epidemie ospy prawdziwej we Wroclawiu i podobne epidemie na swiecie. Dlatego dla mnie szczepienia to swietosc i zupelnie nie przemawia do mnie teoria spiskowa gloszona przez antyszczepionkowcow. Ich prawem byloby, gdyby zyli na bezludnej wyspie.

      Usuń
    8. Prawda jest zeby podniesc odpornosc narodu powinno sie zaszczepic jak najwiecej ludzi i u mnie tak bylo, pierwsze szczepienie to ponad 90% podobnie drugie.

      Usuń
    9. Szczesliwie covid i pandemie mamy juz za soba. Jednak to powinna byc dla nas nauczka na przyszlosc, bo nie jest powiedziane, ze to pierwsza i ostatnia pandemia. Bakterie i wirusy to male cwaniaki, mutuja, uodporniaja sie na dostepne leki, maja imperatyw do uciekania z laboratoriow, sa o tyle niebezpieczne, ze moga stanowic znakomicie dzialajaca bron biologiczna. Nie wiadomo, co jeszcze przed nami. Mam tylko nadzieje, ze przed covidem 19 jakos jestem zabezpieczona.

      Usuń
  2. W tym całym wielkim bezsensie życia myślę, że to, że nie znamy jego kresu jest błogosławieństwem. A wiesz, Twój wpis uświadomił mi, że w tym roku zapomniałam o rocznicy śmierci mojego ojca. Nie pamiętam złych dat, z dat śmierci pamiętam tylko mojej mamy i brata. Nawet własnego męża nie pamiętam, daty, of course. Tak, ludzie odchodzą, niektórzy zostawiają po sobie pustkę, której nie da się zapełnić, inni po prostu znikają i nic się nie dzieje. Czasem przypomina ich jakiś drobiazg, a czasem ich wspomnienie budzi dreszcz grozy. W tym życiu pewne jest tylko to, że każdego czeka śmierć. Wszystko inne jest niewiadomą i to jest dar losu. Nie chcę znać swoich losów dalszych, fraszka Sztaudyngera mi się nawija:
    Jest obok daru blasku
    Łaska cienia.
    I obok daru uczuć
    Dar zapomnienia.
    I tak wyszłabym drugi raz tak samo za mąż, bo tylko tak mogłam mieć te dwa egzemplarze. Pewno, że mogłabym mieć inne, lepsze, ale wtedy życie nie byłoby takie piękne i banda by się tak cudnie nie rozrosła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze to i wstyd, ale kiedy zmarl moj ojciec, zyjacy w oddaleniu, gdzie kontakty byly najczesciej telefoniczne i sporadycznie te osobiste, odczulam mniejsza pustke niz kiedy zabraklo Kiry, "tylko" psa. Tej pustki nic nigdy nie jest i nie bedzie w stanie zapelnic.
      Gdybysmy inaczej poprowadzili soje zycie, nie mielibysmy wtedy swiadomosci, co moglibysmy stracic. Ty wyszlabys za milionera, ja za alkoholika, Ty mialabys same corki, ja pozostalabym bezdzietna i nie wiedzialybysmy tego, co wiemy teraz. Chyba dobrze jest jak jest.

      Usuń
  3. Tak, jest dobrze. Chociaż w następnym życiu, kto wie? U nas w formie rodzinnej przypowieści kursuje: w następnym życiu matka cię wyskrobie :) Tak, wszystkie moje znajome sierściuchowe bardzo przeżywają odejście swoich przyjaciół. I to potrafię zrozumieć, bo zwierzęta są wierniejsze i lepsze od ludzi.
    Kiedyś oduczyłam się zazdroszczenia innym tego, co mają, ale to temat na opowieść przy herbatce. Za wieloma pięknymi fasadami kryje się straszne piekło,więc nawet jeżeli nasze życie nie jest bajką, jest nasze, innego nie będzie, a inne opcje mogą być jeszcze gorsze, więc carpe diem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zadne "nastepne zycia" nie wierze, ani w katolickie zmartwychwstania i sady ostateczne, ani w buddyjskie reinkarnacje, smierc jest dla mnie ostatecznoscia i nie ma sie co ludzic. Kiedy mnie juz nie bedzie, to albo pozostanie pamiec, albo umre absolutnie.
      I oby mi tylko odwagi nie zabraklo, kiedy uznam, ze dosc sie juz nazylam.

      Usuń
    2. Aniu, rozmawiałyśmy wczoraj. Przytulam mocno. Bardzo mocno, choć wirtualnie. Oj tam, oj tam, ja też nie wierzę, ale zawsze można pofantazjować :)

      Usuń
    3. A po co ja mam sie oszukiwac, robic jakies nadzieje na zycie wieczne. Jedyne, co bym chciala to zeby zobaczyc reakcje wszystkich nawiedzonych katolikow, kiedy sie jednak okaze, ze smierc jest ostateczna i ze tam po drugiej stronie nie ma nic. :)))

      Usuń
  4. Nie wiem czy chciałabym znać swoją przyszłość, myślę że jednak nie, chociaż jest to myśl kusząca. Jak wiesz, to nic nie musisz. Bo skoro i tak się stanie, to po co się wysilać - i tak musi się stać. Wydaje się, że nieprzewidywalność życia daje człowiekowi niezbędną energię do codziennego przetrwania.
    Ale co ja tam wiem.
    Wiersz spodobał mi się. I proszę mi tu nie rozmyślać o pomaganiu Pani z Kosą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madrze gadasz! Chyba wlasnie ta nieprzewidywalnosc trzyma nas przy zyciu i motywuje do jakichs dzialan. Co nie znaczy, ze nie poznalabym chetnie tych liczb Eurojackpota z nastepnego losowania. :)))

      Usuń
  5. Jedno jest pewne, ze umrzemy. Mnie to wystarcza. Nie chcialabym wiedziec dlugo przed tym faktem ani daty, ani przyczyny. Przyczyny szczegolnie. Mysle, ze w pewnym wieku, (umownie w wieku emerytalnym) sami czujemy mniej wiecej kiedy to nastapi... z dokladnoscia 40 lat. Dzis przeczytalam czyjes wspomnienia o matce: "Zyla 94 lata. Jakie to zycie jest krotkie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze do niedawna osoby na emeryturze, tj. takie po 60-tce, wydawaly mi sie stare. Kiedy czytalam nekrolog takiego osobnika, zawsze myslalam, ze dlugo pozyl. Tymczasem sama dawno przekroczylam te granice i teraz juz nawet 80-latkowie wcale nie wydaja mi sie jakos ekstremalnie starzy, bo pelno ich wokolo, sa aktywni, zdrowi (no odpowiednio do wieku) i nie spieszy im sie na tamten swiat. Tak wiec 94-latkowi zycie moglo wydawac sie krotkie, za krotkie.

      Usuń
  6. nie wiem, chyba i jedno i drugie )) i chciałbym i boję się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sklaniam sie do teorii Agniechy. Gdybysmy wiedzieli, nie mielibysmy tej energii do przetrwania, chyba nie chcialoby nam sie zyc z takim zaangazowaniem, jakie mamy w sobie nie znajac przyszlosci.

      Usuń
  7. Raczej nie chciałabym znać przyszłości, bo być może nie walczyłabym o powrót swojej sprawności. Nie miałabym być może takiego życia, jak miałam.
    Tak, jak napisała Agniecha, życie było by marazmem. 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale numery totka by sie przydaly, co nie? Mozna by podzialac dobroczynnie i miec wygodne zycie do konca. :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...