04 stycznia 2025

Ten czas

 Bardzo lubie ten czas miedzy swietami a poczatkiem pracy w nowym roku, taki leniwy, z dojadaniem swiatecznych potraw, bez napinki, gotowania, kiedy nawet nie wiadomo, jaki jest dzien tygodnia. Kiedy nic nie musze, najwyzej odgrzac bigos. Cos dobiega konca, cos innego wlasnie sie zaczyna, chcac nie chcac czlowiek zaplatuje sie w jakies refleksje, rozmysla wiecej o zyciu, o mijajacym roku, o czekajacej przyszlosci, o sytuacji globalnej i tej rodzinnej, o tym, czego nas mijajacy rok nauczyl, jakie wydarzenia niosl ze soba i co przyniesie nam rok nastepny. Nie wszyscy z jednakowa intensywnoscia wpadaja w ten schylkowo-roczny nastroj bilansowania, podsumowan i planow noworocznych, jednak w mniejszym lub wiekszym stopniu dotyczy to kazdego. Taki czas.
 Jedynym zgrzytem, odkad zamieszkala u nas strachliwa Toyka, jest jej dramatyczny strach przed halasem, jaki generuja petardy hukowe. Juz swist fajerwerkow jest dla niej wystarczajaco niepokojacy, a huk petard robi z psa trzesaca sie galarete, probujaca wczolgac sie pod lozko, gdzie wlasciwie sie nie miesci. W dni okolosylwestrowe NIGDY nie spuszczam jej ze smyczy, choc wiem, ze trudno jej postawic klocka, kiedy jest przywiazana, a w dni o najwiekszej czestotliwosci strzalow zakladamy jej obroze i szelki, bo z samej obrozy moglaby sie w panice uwolnic, a tak jest chroniona podwojnie. Podziwiam bezmyslnosc opiekunow, ktorzy puszczaja psa wolno, bo "zawsze tak chodzi i nie wys*a sie na smyczy", a potem lamenty i dramatyczne apele na fejsbukach. Pol biedy, gdy pies w koncu sie odnajdzie, kiedy pedzac w panice przed siebie, nie wpadnie pod kola samochodu i nie straci zycia. Trzeba myslec za siebie, za psa, trzeba byc odpowiedzialnym, majac wokolo idiotow, ktorzy kompensuja sobie zalosnie male przyrodzenie robieniem wokol siebie halasu. To nie moj wymysl, tako rzecze Sigmund Freud, a ja sie z nim zgadzam w pelni. W tym roku bardzo dobrze zadzialala masc do wcierania w dziaselka, ktora dostalam od wetki, Toya ani troche sie nie trzesla, patrzyla tylko w okno z lekka obawa, ale juz nie bylo w niej tej paniki jak w latach ubieglych.
 Wszystko dobre konczy sie za szybko, tak i ten przyjemny czas dobiega konca, zaczyna sie szara codziennosc, robota, ktora staje sie powoli ponad moje sily. W domu przybywa mi obowiazkow, jestem przemeczona juz zanim rano z lozka wstane. Niedajbuk wypowiedziec slowo skargi, zaraz moje przemadre corki z daleka udzielaja mi porad, ze trzeba byc optymistycznym, wyszukiwac sobie rzeczy, ktore moga cieszyc, a nie wciaz stekac. Zadna jednak nie zaproponuje minimum pomocy, a dobija jeszcze stwierdzeniem, ze kazdy jest kowalem swojego losu. Tak, gdybym te ponad 40 lat temu wiedziala, ze slubnego zacznie pokonywac choroba i z jakimi jej skutkami przyjdzie mi sie zmagac, to pewnie bym za niego nie wyszla, przynajmniej nie powolalabym na swiat trzech takich egoistek, mialabym wiecej pieniedzy dla siebie i swiety spokoj.

18 komentarzy:

  1. Taki czas leniwy, bez napinki to mam cały czas. Chociaż myślę że nie musi to być, ani taka sytuacja jak moja, ani taki świąteczno - noworoczny czas, dla niektórych jest tak zawsze, bo takie charakterki tak mają. Co do podsuwania roku i planów na przyszłość, to niestety nie robię tego ani trochę. Czytając innych to nawet podziwiam że tak dobrze pamiętają cały rok, no ale jak rok jest ciekawy i dzieją się ważne rzeczy i dużo podróżuje się, to łatwo pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nie pamietala, gdyby nie przypominajki na fb albo archiwum bloga, a tak moge sobie zajrzec i poczytac, co dzialo sie w ostatnim roku. Pamiec jest zawodna, zostaja w niej bardzo wazne i znaczace wydarzenia, a codziennosc zlewa sie w wielka szara mase.

      Usuń
  2. ostatnie dwa zdania, kluczowe. a powiedz to swoim córkom.
    ja też lubię ten stan. w gaciach od piżamy. my mamy wolne do wtorku. wiadomo 6kroli nam to zapewniło. poza tym Tojce współczuje bardzo. no zatłukłabym towarzystwo gołymi rekami, gnoje parszywe. Ciri też jest zaniepokojona i szczeka ale nie trzęsie sie i nie boi aż tak, za to jej siostra we wsi obok...dramat.
    rana sie wygoiła. i spokój.odpoczywaj jeszcze dzis i jutro. ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straumatyzowane podobno scierwa, wiec lecza te traume maltretowaniem innych, w tym zwierzat. Jakis afganski gnoj w Berlinie zranil dosc ciezko policjanta, bo wraz z innymi celowal rakietami w ludzi, juz jest na wolnej stopie, co dla niego znaczy pelna bezkarnosc. I tak ze wszystkim, panstwo pozwala im na rzeczy, za ktore normalny Niemiec dawno poszedlby siedziec.
      A masc Sileo moge tylko polecic, w tym roku Toyka byla naprawde spokojna.

      Usuń
  3. Zdrowia i spokoju w nowym roku ci życzę, chociaż rozumiem, że może to być trudne...

    A propos psa i strzelaniny - mogłabyś napisać jaka to masc na zęby?
    Od kilku lat moja corka spędza z psami sylwestra u mnie, bo w Rotterdamie szaleją z fajerwerkami przez kilka dni bez opamiętania, a u mnie przez dwie godzinki o północy i spokój.
    A jedna piesa wkręca się nam w ucho że strachu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta masc nazywa sie Sileo, jest naprawde skuteczna, a poniewaz w tym roku kanonada byla relatywnie krotka, to nawet mi zostalo pol strzykawki, ale niestety do przyszlego roku juz nie bedzie sie nadawala. To wlasciwie zel nie masc i daje ja weterynarz.

      Usuń
    2. Ok, dziekuje pieknie, pojde do weta spytac :)

      Usuń
    3. Wczesniej dawalam Toyi Notfallpastillen von Dr. Bach, troche pomagalo, ale miernie. Ten zel do wcierania w psie dziasla jest skuteczniejszy.

      Usuń
  4. Jak to ludzie maja inaczej - ja nie lubilam tego nijakiego okresu pomiedzu swietami a nowym rokiem choc pracowalam i wydawaloby sie ze spowolniony rytm dni powinnam cenic.
    Roznie wygladal w moim zyciu - dzieci "wyszly" z domu wczesnie rozjezdzajac sie do swych uczelni, pozniej miejsc zamieszkania i byly na czas swiat mile widzianymi goscmi i ten fakt osladzal caly okres swiateczny ale ogolnie rozburzenie rytmu pracy zawodowej i obowiazkow domowych meczylo mnie - takie nie wiadomo co bedziemy robic jutro, jakie wymyslimy rozrywki czy wycieczki, mam gotowac czy nie jesli bedziemy spedzac dzien w terenie.
    Teraz mam taki okres i bedzie trwal do 10tego stycznia jako ze jest tutaj syn wiec poniewieram sie pomiedzy dwoma domami, malo przebywajac w swoim, gotujac wedlug dyrektyw, na dodatek Bella nie lubi faktu ze malo jestem w domu.
    Wiem ze gdy syn odjedzie tez mi nie bedzie wesolo bo zacznie sie tesknota za nim - czyli czlowiek nigdy w pelni nie ma zadowolenia, zawsze cos go uwiera, nigdy nie jest idealnie.
    My obie niczego w noc sylwestrowa nie slyszalysmy ale Bella zupelnie dobrze znosi fajerwerki chyba ze by sie odbywaly pod samymi oknami ale i wtedy nie panikuje tylko wlazi pod lozko - duzo gorzej znosi wizyty obcych ludzi.
    Pozdrawiam Cie noworocznie zyczac by byl lepszy i milszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze koty tez maja calkiem wywalone na petardy i rakiety, Toya po tej masci tez lepiej sie zachowuje, a dodatkowo halasy byly naprawde krotko, poprzednie lata walili do trzech kroli, a nowy rok to przez caly dzien. W tym roku chyba im kasy zabraklo.
      Dzisiaj mam przedostatni dzien lenistwa, jeszcze jutro i od poniedzialku do roboty i wczesnego wstawania. A tak podobalo mi sie beztroskie zycie emerytki i spanie do wypeku. Wydawalo mi sie, ze wczesne wstawanie nie robi mi roznicy, ale w tym wolnym czasie doszlam do wniosku, ze mialam deficyt snu.
      Rok z pewnoscia bedzie gorszy od poprzedniego, nie ma sie co ludzic, biorac pod uwage tempo, w jakim slubny odplywa.

      Usuń
  5. Mało co mnie tak wpienia jak dobre rady, że "trzeba być optymistą" - jestem pesymistką i fatalistką i bardzo mi z tym dobrze, bo nie mam żadnych złudzeń i tym samym mam mniej rozczarowań, a nawet zdarzają mi się stwierdzenia, że było lepiej niż przewidywałam. Mój jamnior calusieńkie swe 16,5 letnie życie chodził na smyczy, luzem to mógł biegać tylko na dobrze ogrodzonym, zamkniętym terenie. Dobrze, że moja przyjaciółka miała pod Warszawą dom z duużym ogrodem. A na smyczy przeważnie zawsze się wybiegał bo mój mąż, nim mu wysiadło serducho, często z nim biegał po lesie. A potem do samochodu wracali obaj z wywieszonymi jęzorami. Ja z nim codziennie rano odbębniałam 2 godzinny spacer.I wracałam po nim padnięta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja puszczam Toyke luzem, ale tylko w miejscach, gdzie mam stuprocentowe bezpieczenstwo, nie do konca jej ufam jak ufalam Kirze, wiec mysle za nie i za siebie oraz za innych. A jak wiadomo, dobrymi radami jest pieklo wybrukowane i te wszystkie przemadre rady wszelakich kouczów i doradcow (za ciezkie pieniadze) to niech oni sami stosuja.

      Usuń
  6. Jestem urodzoną pesymistką i dlatego często jestem mile rozczarowana :) Psa nie mam, nie wypowiadam się. Nie obchodzi mnie na razie, jaki jest dzień tygodnia, bo mam urlop. Jeszcze 2,5 dnia urlopu - żyję na luzie, bez żadnego planu i jest cudnie. Żeby nie kasa, od razu wskoczyłabym na emeryturę, ale nie mam tej opcji :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeu, Jedza, ja sie tylko moge pod Twoim komentarzem podpisac. Coraz bardziej mi sie wydaje, ze nas rozdzielono przy porodzie.

      Usuń
  7. Szczesliwie Ci sie ulozylo ze te dni "pomiedzy" mozesz spadzac leniwie i wypoczynkowo - majac rodzine blisko ale mieszkajaca osobno. Niektorzy goszcza krewnych a nawet znajomych w tym okresie wiec raczej musza zapomniec o luznych dniach i planowac odpoczynek na po swietach. Albo maja dzieci na glowie jako ze rownoczesnie trwaja ferie szkolne.
    My nadal mamy dnie z gosciem ale to taki "swoj" gosc, nie robiacy klopotu, bez koniecznosci zabawiania go, wrecz dajacy zadowolenie ze jest z nami.
    Zycze by powrot do pracy minal bez niespodzianek i nadmiernego wysilku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz chyba nie mialabym sily goscic kogos, komu trzeba czas zorganizowac, wozic, pokazywac, gotowac i starac sie. Zreszta jak wiesz, te dwa wolne tygodnie przechorowalam, wiec i tak bym sie nie nadawala. Dobrze, ze nasza rodzina jest mala i nie musze nikogo goscic i zabawiac.

      Usuń
  8. Cóż, powiłam tylko jedno Dzieciątko i mężowi wystawiłam wory za drzwi. O tyle jestem do przodu. Jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem i postanowiłam, że teraz ja będę dyktować światu warunki. Zaczynam od unikania nieprzyjemności i wcielania w życie hedonizmu 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyylko widzisz, mojego zmienia choroba, a to mnie nieco powstrzymuje przed drastycznymi krokami. Nie jest mi latwo ani zyc z tym, ani przerwac to wszystko. I tak sobie mysle, ze jestem juz na to skazana.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Przebrzmialo

  Swieta za nami, glosne szalenstwa sylwestrowe takoz, mamy swieto trzech kroli, ktorzy wlasciwie byli medrcami nie monarchami, ale nad drzw...