Translate

20 października 2025

Kto winien?

   Niedawno czytalam o tragedii 9-letniej dziewczynki ze szkoly podstawowej malego miasteczka we Francji, niedaleko niemieckiej granicy. Jak bardzo to dziecko musialo byc zdesperowane, ze odebralo sobie zycie. Mala zostawila list, w ktorym czule zegnala sie z rodzina, zapewniajac wszystkich o swojej do nich milosci, jak rowniez o tym, ze juz dluzej nie moze tak zyc.
   Byla otylym dzieckiem, co w dobie internetu, influencerek, jutuberek, szalenstwa fitness, wygladu narzucanego przez takie chodakowskie, jakiejkolwiek narodowosci, diet, glodowek i innych tego typu trendow, jest niewybaczalne. Do tego dziewczynka nie miala skad czerpac wzorcow, bo nie miala ani smartfona, ani tabletu, co stanowilo kolejny powod do znecania sie nad nia kolezanek z klasy. Ja zdaje sobie sprawe, ze nie ma okrutniejszych istot od dzieci, bo sama bylam dosc pulchnym dzieckiem i na wlasnej skorze doswiadczalam podlosci niektorych kolezanek, tych chudziutkich i dobrze ubranych, ale wtedy nie bylo to tak nagminnym i okrutnym zjawiskiem, z jakim mamy do czynienia w obecnych czasach. Przy czym wtedy nauczyciele chyba jakos bardziej interesowali sie relacjami miedzy dziecmi w swoich klasach wychowawczych. Pamietam, ze nieraz nasza wychowawczyni reagowala na klotnie, tlumaczyla nam ich bezsens, doprowadzala do pojednania miedzy skloconymi dziecmi. Inne byly czasy, nauczyciele stosowali niedopuszczalne dzisiaj kary cielesne, np. w postaci bicia linijka po lapach czy stawianiu do kata. Ale i dzieci nie byly okrutne w takim stopniu, w jakim bywaja dzisiaj.  Za moich czasow nie bylo tylu samobojstw napedzanych przez hejt i mobbing w szkolach. 
   Teraz mobbing to plaga, powoli rozprzestrzeniajaca sie trucizna, ktora podkopuje pewnosc siebie i moze prowadzic do najgorszych konsekwencji. O ile mi wiadomo, nie ma ze strony szkol dzialan zapobiegajacych znecaniu sie nad wspoluczniami, nie ma odpowiednio odstraszajacych kar dla katow, najczesciej to ofiary zmieniaja szkole, a powinno byc odwrotnie, to dreczyciele powinni byc ze szkol relegowani.
   Niemala wine ponosza rodzice dzieci otylych, to oni bowiem wyhodowali przyszla ofiare hejtu i niewykluczone, ze przyszlego samobojce. Nierzadko widze mamuski tlusciutkich malych buddów pchajacych w nie czekoladki, ciasteczka, batoniki, a na uwage, ze dziecko tluste, reaguja, ze kiedy zacznie chodzic, to schudnie. Otoz nie schudnie, bo bedzie zarlo tak, jak sie nauczylo za niemowlaka. Zreszta czemu sie dziwic, skoro mamuski tez nie najszczuplejsze, ale one pocieszaja sie opowiesciami o body positivity, nie zwazajac na odparzenia, niemoznosc lekkiego poruszania sie czy zmieszczenia na siedzeniu w samolocie. Przemilcze juz otluszczona watrobe, cukrzyce i inne schorzenia spowodowane nadwaga.
   Nawet nie wyobrazacie sobie, jak ja uwazalam, zeby moje dzieci nie mialy nadwagi, bo na wlasnej skorze doswiadczalam wysmiewania za wyglad, chcialam wiec za wszelka cene oszczedzic tego moim dzieciom. Tylko jednej z nich dokuczano w szkole i nie za wyglad, dwie jakos sie uchowaly. Wtedy jednak nauczycielom jeszcze sie chcialo interweniowac. Teraz nawet palcem nie rusza, szczegolnie kiedy oprawcami sa pomioty wiadomokogo i kazda interwencja moze zostac poczytana jako oznaka rasizmu i zagrozona zemsta albo samego ucznia, albo jego rodzicow.
   Zdaje sobie sprawe, ze glodzenie dziecka nie zalatwi sprawy, ale moze oszczedzi choc jednego powodu do znecania sie nad nim. Nie wystarczy propagowanie multikulti i pozostawianie sprawcow bezkarnymi, nie wystarcza lekcje religii i samo straszenie, ze samobojca pojdzie do piekla, to jest narastajacy problem w szkolach i potrzeba innych dzialan, zeby male dzieci nie odbieraly sobie zycia.


7 komentarzy:

  1. Tutaj też dzieci popełniają samobojstwa, właśnie przez to że są prześladowane przez rówieśników. Ale powody są różne, nawet myślę że często nie ma powodu, po prostu wybiorą sobie kogoś na ofiarę, na takie znęcanie się. Nie ma tak że tylko prześladowane są dzieci z nadwaga, pamiętam jedna dziewczynkę była i ładna i nie miała żadnej nadwagi, była miła, może właśnie za miła i dziewczyny jej dokuczały tak bardzo że nie wytrzymała i popełniła samobojstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, ze powodow moze byc wiele, gorsze ubranie, rozwod rodzicow, jakanie sie, okulary, tusza albo, jak piszesz, brak powodow. Dla dreczycieli i malych psychopatow nie ma znaczenia powod, jest tylko cel - dreczenie. Najgorsze jest to, ze zjawisko przybiera na sile, a w szkolach niewiele sie robi, zeby uswiadamiac i zapobiegac.
      W Polsce wprowadzono te edukacje zdrowotna, gdzie jednym z zagadnien byl wlasnie mobbing i samobojstwa. Ale prawilni katolicy nie wyrazaja zgody, zeby dzieci braly udzial w tych zajeciach, bo jest tez o... jesusmaria!... o seksie. Jakby w telefonach nie mogly sobie o tym poczytac czy co gorsze, poogladac porno.

      Usuń
  2. A ja mam mieszane uczucia co do powodu mobbingu gdy czytam lub slucham wypowiedzi, ze dziecko zmienilo juz piata szkole i ciagle jest ofiara przesladowan.
    Szkoly owszem cos robia ale czasem trudno ocenic komu nalezy pomagac wiecej, pewnie ofiarze jak i temu drugiemu dziecku - dlaczego dreczy innych. I do tego jeszcze udzial mediow, ktore dla nauczyciela (szkoly) czesto sa nieuchwytne. ...i ta idea, ze kazdy powinien byc samym soba! Co to znaczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak taki dzieciak ma byc samym soba, skoro kanony piekna i zajebistosci, podawane w internecie, sa calkiem inne. To jest zjawisko coraz bardziej powszechne na calym swiecie, a oswiata nie nadaza z edukacja, choc powinna, bo zgroze budzi liczba samobojstw w coraz nizszym wieku.

      Usuń
    2. Z próbą mobingu na mnie spotkałam się w drugiej szkole podstawowej, po przeprowadzce. Niestety, albo stety, główny oprawca nie wiedział i nie sądził, że nowa osoba w klasie, po tygodniu potrafi go załatwić jednym dobrym ciosem. Zaczęło się niewinnie, od zaczepek słownych, wyśmiewania, po szturchanie. Po kolejnym szturchnięciu, odwinęłam się i oberwał tak, że podbiłam mu oko. Wylądowałam w gabinecie dyrektorki, gdzie wyjaśniłam powód strzelenia w gębę. Mój komentarz, był krótki - jak go rodzice nie wychowali, to takie są skutki... Po południu, tego samego dnia, jego matka, przyszła na skargę do mnie do domu i usłyszała, od mojego ojca, że skoro zasłużył, to dostał nauczkę... Od tej pory miałam święty sokój, a najśmieszniejsze w tym wszystkim, że z tym chłopakiem, jeszcze przez wiele lat miałam bardzo dobry kontakt, nawet o jego odsiadkach w więzieniu...

      Usuń
  3. W czasach mojej przemocowej szkoły nikt się wagą nie przejmował. nauczyciele sie nami nie przejmowali. tak jak dziś. No ale nadwaga nie była masowa. I co ważne, nie można było aż tak zaszczuć dziecka, z każdej strony. nie było ineternetu, bo ikony ideały do których sie aspirowało, przecież były zawsze.
    Ja uważam, że tamte podłe jednak czasy nie mają startu do tego co jest dziś.
    Mogę opierać się tylko na własnym doświadczeniu pedagoga z długim stażem. Szkoła robi bardzo dużo, to jest obowiązek a nie widzimisie. Cały sztab ludzi powołano do pomocy : wychowawcy i psychologowie i pedagodzy. Obecnie bardzo dużo czasu się poświęca zdrowiu psychicznemu dziecka, oraz zaburzeniom jedzenia.
    Natomiast, gdy widzę otyłe dziecko, które za przeproszeniem wpierdala słodkie bułeczki, czipsy i mc donaldy... szkoła nie może i nie powinna brać na banię Wszystkiego. Rodzice są prawnymi opiekunami, i są Winni za każdym razem przede wszystkim ONI. Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy słyszę : a gdzie była szkoła ? i wtedy sobie myślę. a gdzie była głowa, gdy się dupie zachciało robić dzieci???
    No a dzieci zawsze były okrutne a teraz do tego dochodzą kolejne odmiany debilnych rodziców, i przykład idzie z góry, mamuśki zakładają grupy w mediach. i jebią nauczycieli, dorosłych, polityków przy dzieciach. a jakże.
    Bardzo też się rozwarstwiło społeczeństwo majątkowo. Z drugiej strony płacę im 800 plus za to żeby kupowali dziecku ciuchy i zdrowe jedzenie. a nie chlali, palili albo wydawali na botoksy. i egipty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem te problemy, jedno z moich wnucząt ma nadwagę - nie kolosalną, ale ma. No cóż, za młodu podrzucali go drugiej babci, która jest babcią kochaną, nie to, co ja - kupowała mu wszystko (mówię tu o jedzeniu), co sobie zażyczył, a że spędzał u niej całe wakacje, wyszło jak wyszło. Teraz dietetyk i łatwo nie idzie. Inna sprawa, że kiedyś jedzenie było zdrowsze, nie da się tego ukryć, prostsze i przyjaźniejsze dla naszych ciał. A to z innej beczki o hejcie - mam niedosłuch od dziecka. I tak czasem sobie myślę, jak ja się uchowałam bez traumy w tamtych czasach? Nikt mi nigdy nie dokuczał z tego powodu, zarówno rówieśnicy, jak i nauczyciele ogarniali mówienie do mnie twarzą w twarz. I nie było wtedy żadnych ulg dla niepełnosprawnych, żadnych fundacji i innych cudów wianków.
    Tak, teraz są inne czasy, ludzie są mniej wrażliwi na drugich. I patrząc na reklamy, które podsuwa mi net, zastanawiam się, kiedy nadejdzie czas, że będziemy bardziej zaprzyjaźnieni ze swoimi zabawkami, niż z drugim człowiekiem? Mnie, jako introwertyczce lepiej jest w samotności, ale jeżeli jestem w towarzystwie, umiem oderwać się całkowicie od telefonu czy iPada. A wrażliwość na drugiego człowieka wynosi się z domu. Nauczona byłam szacunku dla wszystkich ludzi, nawet dla tych, którymi inni pomiatali. Na kościelnego, na którego wszyscy mówili "głupi Waloś", mówiłam "pan Walenty". Gdy przychodził do nas, mama zawsze zapraszała go do "gościnnego" pokoju i częstowała kawą i ciastem. Bo to był pan Walenty. Myślę, że sedno leży w domu. W rodzinie.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Kto winien?

    Niedawno czytalam o tragedii 9-letniej dziewczynki ze szkoly podstawowej malego miasteczka we Francji, niedaleko niemieckiej granicy. Ja...