03 lipca 2021

Nudna i przewidywalna asekurantka

 Teraz to ja juz jestem za stara na stawianie zycia na glowie, ale kiedys sobie tak myslalam, ze zazdroszcze kobietom odwaznym i szalonym, ktore nie wahaja sie  postawic swoje zycie na glowie. Zawsze myslalam przy tym o innych, co pomysla, powiedza, moze wyraza dezaprobate, wysmieja, a wczesniej czy rodzice pozwola, a gdybym im sie przeciwstawila, to jak mnie ukarza. Zawsze brakowalo mi tej sily przebicia i nie przejmowania sie opiniami innych. Balam i boje do tej pory, bo np. powinnam (a moze lepiej chcialam) juz dawno zmienic cos w swoim zwiazku lub nawet zmienic zwiazek albo po prostu odejsc. Rzucic wszystko, zabrac zapasowe ubranie i zostawic za soba dotychczasowe zycie. I tu na ogol dochodzilo do rozwazan, ze jak to, a dzieci? Dorabianie sie od nowa? Przeciez w koncu ten zwiazek nie jest najgorszy, nie ma w nim alkoholu, przemocy, zdrad, bywa u innych gorzej. Czego ja sie balam? Przez to tkwilam w miejscu i nie rozwinelam skrzydel.
Co ja wymyslam o stawianiu zycia na glowie, kiedy nawet glupiego tatuazu sobie nigdy nie zrobilam, choc zawsze mialam na niego ochote. Nic wielkiego, malego skorpiona na kostce, takie upublicznienie mojego nienajlepszego znaku zodiaku. Mialam ochote ufarbowac wlosy na jakis szalony kolor, taki niebieski z fioletem na przyklad, ale zawsze w ostatniej chwili wycofywalam sie z tego szalenstwa. 
Mialam okazje wyjsc za milionera, ale mi sie nie podobal, nie iskrzylo, byl za stary. Znow braklo mi tej dawki cwaniactwa, zeby go poslubic i w razie niepowodzenia wyjsc z tego zwiazku z zapasem gotowki, jak zrobiloby to tysiace innych kobiet poslubiajacych odpychajacych starcow ciezkich od fortun. Ale nie, bo ja we lbie mialam idealy zamiast zdrowego materializmu i teraz mi te idealy bokiem wychodza. 
Jeszcze czasem miewam takie mysli, zeby rzucic to wszystko i wyjechac gdzies daleko, ale zaraz moj wewnetrzny glos przywoluje mnie do rozumu: a czy tobie wydaje sie, ze gdzie indziej, tam daleko, bedzie lepiej? wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma. Coz, ma racje, pewnie tam daleko tesknilabym za tym, co zostawilam. zreszta za co niby mialabym przewracac to moje nudne zycie  do gory nogami? Nawet nie jestem pewna, czy gdybym trafila jackpota w totolotka i miala dosc srodkow, odwazylabym sie na tak drastyczne zmiany. 
Jest mi zle, ale siedze na dupie, bo przez caly czas slysze zawsze moze byc gorzej. Dla mnie szklanka jest zawsze do polowy pusta, jak moje zycie. Ale pewnie tak juz umre, bo nie starczylo mi odwagi, kiedy bylo naprawde zle, to zycie sobie wlasnorecznie przerwac. Chyba jestem totalnym nieudacznikiem.



60 komentarzy:

  1. Wow! Zamurowało mnie. Kurczę, nie umiem pocieszać, wiem, że w Twoim odczuciu jest tak, jak napisałaś. Ale... Oj, chyba wpadłaś z bardzo głęboki dołek. Jesteś fantastyczna, piekielnie inteligentna, masz cudne córki, miałaś i masz wspaniałe zwierzęta... Pantero, ściskam Cię najmocniej jak mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, Julita, zreszta przez cale zycie rodzice, a szczegolnie ojciec, utrzymywali mnie w przekonaniu, ze jestem nieudacznikiem, ze moglabym wiecej, tylko mi sie nie chce. Nigdy nie dostalam od nich pochwaly, choc bardzo sie staralam.

      Usuń
    2. To strasznie przykre. Mam przyjaciółkę, ktora to samo słyszała od swojej mamy. Oraz to, że jest brzydka, że gdyby zrobiła to lub tamto, zmieniła fryzurę, malowała się inaczej, inaczej ubierała, schudła, przytyła, etc to MOŻE wyglądałaby jak człowiek. Nie wyobrażam sobie życia w takim domu, gdzie ciągle jest się krytykowanym. Każdy potrzebuje pochwał, wsparcia, dobreg słowa.

      Usuń
    3. NIGDY nie uslyszalam od zadnego z rodzicow, ze mnie kochaja, a zachowywali sie tak, jakby nie kochali. Tresowali mnie, zamiast wychowywac. Kiedy przynosilam czworki, bylo groznie i konczylo sie zakazami i szlabanami, kiedy piatki - zero reakcji, bo tak byc powinno. Bylam upokarzana, slownie i czynnie i tak do konca, bo nawet, kiedy bylam juz sama babcia, moj ojciec, niby zartobliwie, ale dla mnie bolesnie, twierdzil, zem smarkula, gowno wiem i nadal popelniam bledy.

      Usuń
    4. Bardzo współczuję.

      Usuń
    5. Nie ma czego, juz jestem dawno za polmetkiem, mam blizej niz dalej, ojciec nie zyje.

      Usuń
  2. Aniu, tak zostałyśmy wychowane i nauczone, że na pierwszym planie jest rodzina, dzieci. Nasze plany zawsze mają gdzieś, kiedyś zrobimy. Pamiętasz powiedzenie - siedź w kącie, znajdą Cię. Dzieci i ryby głosu nie mają, gdy próbowałyśmy się buntować i robić coś po swojemu.
    Nie jesteś nieudacznikiem, tylko osobą bardzo zmęczoną brakiem zrobienia planów urlopowych, wyjazdowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem zmeczona, ale bardziej calym zyciem niz jakimis glupimi planami urlopowymi. Juz mi sie po prostu nie chce, nic mi sie nie chce.

      Usuń
  3. Nie krytykuj sie i co za slowo ‘nieudacznik’ na pewno nie Ty. Nie jestem taka pewna, ze kobiety ktore zmianiaja zycie sa takie odwazne i ze to tak powinno byc, tylko w przypadku przemocy fizycznej czy psychicznej trzeba jak najszybciej zmieniac zycie. Sa kobiety ktorym latwo przychodzi zmieniaj meza partnera dzieciom tatusia, tak jak zmienic prace, miejsce zamieszkania, i tak w kolko, zaczynaja i nic nie koncza.
    I jeszcze napisalas ‘nudna’ to mnie ruszylo, bo czytam Twoj blog, wiec nie jestes nudna i jestes odwazna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie Ty widzisz te moja rzekoma odwage, Teresa? Zawsze mi tej odwagi brakowalo w podejmowaniu decyzji, nie tylko tych zyciowych. I tak tkwie w jednym miejscu w zludnym poczuciu znajomego bezpieczenstwa, zamiast jakos sie rozwijac. Tak od pol wieku.

      Usuń
  4. Jestes odwazna tak Cie odbieram, odwaznie piszesz, odwaznie wyrazasz swoje uczucia, podejmujesz trudne tematy.
    Czy naprawde myslisz ze odejscie od meza to taka odwaga i kiedy niby mialo to nastapic, musialas byc zakochana kiedy pobieraliscie sie, popatrz na stare zdjecia, bylas szczesliwa, bylas szczesliwa mama i przeciez jestes szczesliwa mama. Z mezem jestes tak dlugo, tak duzo Was laczy, tak duzo wspolnych przezyc.
    Widze to tak, jestes pelna zycia, masz marzenia, mysle ze gdybys teraz sie zakochala umialabys odejsc, a moze nie, ale gdybys nie odeszla to nie dlatego ze nie jestes odwazna, tylko czujesz sie odpowiedzialna za drugiiego czlowieka w tym przypadku za zostawianego meza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w podejmowaniu tematow to rzeczywiscie jestem bezkompromisowa.
      Nie mam marzen i wiem dobrze, ze nawet, gdybym sie zakochala, nie odeszlabym ze strachu, bo mogloby byc gorzej niz jest teraz. Nie mam w sobie zylki hazardu, boje sie ryzyka i rzeczywiscie mam w sobie jakies niezdrowe poklady lojalnosci i odpowiedzialnosci za innych. Tylko o sobie nie umiem pomyslec.

      Usuń
  5. Odeszłam jak najszybciej z domu i potem bez zastanowienia ze związków, które mi nie pasowały, wzięłam rozwód, wzięłam kredyt, zmieniałam prace, pracowałam po 12-16 godzin, bylam sama, miałam wielu facetów, skandalizowalam sie, szlajalam po świecie, mam na koncie wszystkie nagrody edukacyjne z dwukrotna nagroda ministra, sukcesy teatralne, robiłam drugie studia....nigdy nie żyłam zgodnie z czyimiś oczekiwaniami, bylam, jestem i będę czarna owca w rodzinie... Ale nie odpowiadam za dzieci, bo ich nie mam. Nie zostałam w Niemcach, jak Ty, nie potrafiłam mieszkać w innym kraju...a teraz, gdy mam tu dom ... Ale gdybym wygrala kase, to z chęcią. A Matkjadwiga ma cale życie pretensje o to jak żyję. Cos za cos Pantero ... Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, mnie zabraklo sily przebicia. Kiedy bylam mloda, to byly zupelnie inne czasy, nie mozna bylo sie wyprowadzic od rodzicow, zlapac jakis job, zeby dorobic, ani wyjechac za granice. Czlowiek byl tak bardzo uzalezniony od rodziny, ze ta mogla wyprawiac, co chciala. Nie bylo innej drogi ucieczki jak zamazpojscie.

      Usuń
    2. No tak, ,masz racje, więc tym bardziej nie możesz mieć do siebie pretensji o wszystko. O posunięcia sprzed wielu lat. Robiłaś co musiałaś, dokonywalas wlasciwych wyborow.wtedy, bo nie można było inaczej. A kiedy miałaś okazje wyjechałaś. Nie bądź dla sobie taka surowa. Ściskam.

      Usuń
    3. To tak idzie z rozpedu, ta surowosc dla mnie, te niska samoocena, tak mi wmawiano od dziecinstwa, wiec jakos to we mnie wroslo i trudno sie tego pozbyc. W oczach rodzicowbylam i pozostalam nieudacznikiem.

      Usuń
  6. Trochę tak jakbym o sobie czytała, choć aż tak traumatycznej młodości nie miałam. Ale to ciągłe niezadowolenie z siebie i pełna obowiązkowość są mi bliskie. Ja tez robię co jakiś czas takie życiowe podsumowania.
    Nie wiem, czy Cię pocieszę, ale analizując własne wybory, doszłam do wniosku, że przy moim nastawieniu do życia, czegokolwiek bym nie postanowiła, i tak nie byłabym z siebie zadowolona. Ot, taka skaza w wychowaniu...
    Mam wspaniałe dzieci. Wiem, że mnie kochają i szanują- czego chcieć więcej?...Serdeczności podsyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem osamotniona. Ale tak patrzac z perspektywy mialam niespecjalnie udane zycie i to niestety czesciowo z wlasnej winy, bo balam sie cos zmienic, balam sie, ze bedzie gorzej niz jest, wiec tkwilam w miejscu. Wciaz slyszalam, ze nasza rodzina to ma pecha, az w koncu w to uwierzylam i nigdy nie odwazylabym sie na jakiekolwiek najmniejsze ryzyko.

      Usuń
  7. Ja myślę,ze prawda o ludziach,o nas samych nigdy nie jest prosta i pozbawiona paradoksow,I tzw.sukces,udane życie lub jego brak to bardzo wzgledna sprawa.Uważam ,że mega sukcesem jest dziecko/dzieci i ich wychowanie,wyprowadzenie "na ludzi".
    Dla mnie dziecko jest tym,co najlepsze mi się w życiu zdarzyło,nie mowiac juz o wspaniałej wnuczce:))
    Niczyje życie nie jest pasmem nieustajacych sukcesow ,bywało nieraz bardzo "po grudzie"ale to nie powod by okreslac się slowem "nieudacznik",no,popraw się i bez takich:))
    Ja nie mam potrzeby się dowartościowywać,jest mi dobrze ze świadomością,że do różnych ważnych rzeczy zawodowo dołożyłam czasem większą,czasem mniejszą cegiełkę.
    No i może miałam w życiu trochę szcześcia..nie czuję się niedowartościowana w żadnej dziedzinie.Może my czasem za duzo od tego zycia chcemy??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powolanie dzieci na swiat, wychowanie i doprowadzenie do doroslosci to zaden wyczyn, w koncu Karyny robia to niejako "zawodowo", dostaja za to pensje, a jak sie postaraja, to i emeryture, mnie wiec sie jakos macierzynstwo niespecjalnie dobrze kojarzy. Teraz, bo kiedys to bylo normalne i nikt nie traktowal macierzynstwa jako wyczynu.
      No i nie wiem, czy moja nigdy niezaspokojona chec bycia doceniona i kochana to bylo za duzo?

      Usuń
    2. Oczywiscie,że nie wyczyn,ale jasna strona życia i bardzo wazny,jesli nie najwazniejszy jego element.Dla mnie.
      Wszystko można zakwestionowac i zdeprecjonowac..
      W jakimś stopniu jesteśmy kowalami własnego losu,choć na wszystko wplywu,rzecz jasna,nie mamy.
      A może to rzeczywiscie jest tak,że poczucie szcześcia,zadowolenia z życia tkwi w nas i nie jest zależne od czynnikow zewnętrznych?

      Usuń
    3. Ja chyba niespecjalnie nadawalam sie na matke, z ulga przyjelam usamodzielnienie sie moich corek, nie cierpialam na syndrom pustego gniazda. Moze dlatego nie jest to dla mnie zaden specjalny wyczyn. Kocham je bardzo, szczegolnie teraz, kiedy nie mieszkamy pod jednym dachem ;)

      Usuń
  8. Przytulam. Też mam swoje pod górkę, jestem DDA. Ale nie nazwałabym Ciebie nieudacznikiem. Imponujesz mi swoim przywiązaniem do sierściuchów, ja jestem za wygodna na takie poświęcenia.
    A poza tym - spróbuj choć trochę pokochać siebie, ja wciąż próbuję. Innej mnie (a i Ciebie) nie będzie, więc trudno... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj tatus byl czlowiekiem wyksztalconym, dusza towarzystwa, przez wszystkich lubiany i szanowany, a na mnie sie wyzywal, tresowal, nigdy nie bylam dosc dobra, nie spelnialam jego oczekiwan, zawsze czegos brakowalo. On i matka wpoili we mnie, ze jestem malo warta, nie umiem sie ani pokochac, ani zaakceptowac.

      Usuń
  9. To stawianie życia na głowie nie musi polegać na porzuceniu domu, męża, czy kraju. To rzeczywiście złudna poprawa jakości zycia, bo zawsze wloką się na nami wsponienia, nawyki i brak miłości do siebie. Wychowanie dzieci wszyscy traktowali podobnie: nie chwal, bo rozpuścisz, a jedyną motywację jaką można było dostać, bo krytyka. Nasi rodzice tak byli wychowani i sami umierali ze strachu co powiedzą inni. Myślę, że ten strach przed opinią innych to gorąca potrzeba akceptacji. Definicją dobrego związku jest miłość, uwazność na drugiego człowieka, a nie brak alkoholu i przemocy. A osoby, które mało tej miłości w zyciu miały pójdą jak w dym za najmniejszy ochłap i moga się gorzko rozczarować. wtedy rzeczywiście znany dobrze stary mąż, jest gwarancją niezmiennego bezpieczeństwa. Nie powtarzaj tych bzdurnych słów o nieudacznictwie. Ten wykształcony i błyskotliwy dla innych tata, poniósł największą życiowa klęskę - zniszczył marzenia młodej kobiety. Nie pozwalaj mu na dalszą władzę nad sobą, popatrz jaki był biedny i ograniczony. Ty jesteś najodważniejszą kobietą jaką znam, masz cięte pióro i nie boisz się podejmować trudnych tematów. a widzisz, ja się boję. Trzymam swoje opinie dla siebie, bo wielokrotnie za to w życiu obrywałam. Dzisiaj naszym stawianiem życia na głowie powinna być całkowita zmiana myślenia o sobie. Przygoda ze sobą i obracanie głupich mitów w pył. Poszukaj kręgów kobiet w swojej okolicy. Sciskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez obrywam, bo blogowisko lubi posty o niczym, byle nie kontrowersyjne, jedno kadzi drugiemu, kwitna towarzystwa wzajemnych adoracji, kroluje zaklamanie i poboznosc na pokaz albo wszechwiedza na kazdy temat. I sprobuj miec inne zdanie.
      Juz nie pozwalam na wladze ojca, bo on nie zyje, a ja do konca jego zycia nie doczekalam sie akceptacji, choc w koncu odwazylam sie glosno i otwarcie powiedziec, co mnie przez cale zycie upijalo, ale on nie umial juz albo nie chcial zmienic swojego nastawienia do mnie.

      Usuń
  10. O, Pantero! Nigdy bym Cię nie nazwała nieudacznikiem. Jesteś inteligentną, ciekawą świata, uzdolnioną literacko i plastycznie ( i pewnie nie tylko), piękną kobietą. Żyjesz, pracujesz, tworzysz, masz dom, rodzinę, masz cudowne zwierzęta, pomagasz ludziom, realnie pomagasz. To że Twoje życie ułożyło się w określony sposób już się nie zmieni. Twoje wybory były takie, jakie były i w tamtej chwili, w tamtych momentach. nie mogły być inne. To już przeszłość. I choć trudno się od niej uwolnić, to trzeba to zrobić. Jesteś tu i teraz, nie dwa, pięć, czy piętnaście lat temu. Przeszłość nas kształtuje, ale jej władza nad nami jest tylko taka, na jaką jej pozwalamy.
    Ja też mam problemy z samoakceptacją i wiarą we własne możliwości. I zdarza się, że przeszłość nie daje mi spokoju. Walczę z tym. Kiedyś moja szklanka była zawsze do połowy pełna i mimo wszystko myślałam rano: Cudownie! Nowy dzień! Dziś to jest raczej: No, cóż, kolejny dzień...
    Dla mnie i dla wielu z nas świat bez Ciebie byłby innym światem. O coś uboższym, gorszym. Jesteś wartością samą w sobie przez sam fakt, że jesteś. Dla mnie jesteś ważna. Nie umniejszaj tego, nie mów, że czujesz się mało warta, bo tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko NIC, wazne jest, jak ja siebie odbieram, a odbieram nienajlepiej. I jakos trudno mi patrzec w przyszlosc, bo ja tej przyszlosci nie widze w rozowych kolorach. Byl czas, kiedy mialam nadzieje i marzenia, ale on dawno minal.
      A Ty zawsze musisz tak napisac, ze mi oczy wilgotnieja, niewazne, czy wiersz, czy komentarz pod moim wpisem.

      Usuń
  11. W wielu (zbyt wielu) kwestiach mogłabym Ci przybić piątkę. Jestem gdzie jestem i lepiej stać się nie mogło, chociaż - jak wiesz - stało się to poniekąd bez mojego udziału,a tym bardziej przyzwolenia. Gdyby nie to, pewnie tkwiłabym nadal w tamtym życiu udając przed sobą, że jest fantastycznie. Nareszcie czuję się wolna, pod każdym względem. I chcę przez to powiedzieć, że jeśli chcesz coś zmienić, to zrób to, nie czekaj ani chwili dłużej. Dzieci są samodzielne, nie potrzebują Twojej opieki, a i mąż jest raczej dorosły. Na nic i na nikogo nie musisz się oglądać. Ostatni dzwonek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorosly, ale coraz bardziej nieporadny, bo starosc niestety mocno go w ostatnim czasie dopadla. I jak tu zostawic to wszystko? Chyba nie mialabym sumienia.

      Usuń
    2. Nie namawiam Cię na porzucenie nieporadnego męża, ale może są jakieś możliwości zmiany sytuacji, w jakiej utknęłaś? Spróbuj myśleć zadaniowo, małymi krokami. Rób więcej wyłącznie dla siebie. Nie wiem sama, każda sytuacja jest inna, ale dobrze Cię rozumiem.

      Usuń
    3. Zadaniowo? Kiedy ranne wstawanie jest dla mnie juz wielkim wyzwaniem? A myslenie ponad to, zeby przejechac autem, wykonac prace bez obciachu - niewykonalne. Czuje sie, jakbym zapadala sie w ruchoma wydme, gdzie tkwie juz po szyje, zapadam sie coraz bardziej, a pomocy znikad.

      Usuń
  12. Czytam i czytam i tak jak Hana mogłabym Ci przybić piątke w wiekszości sytuacji ale nie łudzę się, ze coś zmienię ..bo nie zmienię. W tym w czym tkwię bede tkwila bo moja sytuacja w związku z emigracja z Wenezueli i pozbawienia mnie moich zdobyczy egzystencji tam bardzo ograniczyła możliwości życiowe. Gdybym je miała jak to było na początku emerytury to hohoho! ale nie ma nic! Ale nawet gdyby było tak jak miało byc, to chyba tez nic bym nie była w stanie zmienic radykalnie. Bo tez moj mąż robi się corac bardziej nieporadny i też starość go dopada w przyspieszonym tempie. Wiec nie miałabym sumienia. Tak go widzę..
    Staram się urządzać moje życie jak najciekawiej w takich granicach jakie orzygotowało mi życie..
    A Ty jesteś taka " talentisa"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talentise tez bym zrozumiala :)))
      Robie, co moge, jak zapewne wiesz, czasem udaje mi sie, podobnie jak Tobie, wyrwac gdzies bez niego. Chwala za to, ze mamy zwierzeta, a co za tym idzie, dobry powod, zeby zostal w domu do opieki. Gdyby nie te wyjazdy, pewnie dawno zrobilabym cos glupiego.

      Usuń
  13. Anusia, jesteś po prostu zmęczona pracą, brakiem porządnego urlopu.
    Z wielką ulgą przeszłam na emeryturę, bo już nie mogłam rano wstawać, ale na żadnym porządnym urlopie nie byłam od 30 lat. Też mam nie raz ochotę rzucić wszystko i pójść na koniec świata, ale...dlaczego to ja mam zostawiać to, co jest moje, czyli mieszkanie i cały dobytek.
    Ciebie Anusia uważam za bardzo odważną osobę, bo ja nigdy nie odważyła bym się na wyjazd do obcego kraju, na dodatek z małymi dziećmi. Dla mnie jesteś bohaterką ♥
    Faktycznie przeżycia z dzieciństwa ciągną się za nami całe życie, chociaż akurat ja nie mam powodów do narzekania, bo moje dzieciństwo było bardzo szczęśliwe, rodzice byli bardzo wyrozumiali, ale też i my z siostrą wiedziałyśmy, na co możemy sobie pozwolić.
    Też mnie wszystko przytłacza, a najbardziej to, że człowieka po 40 latach pracy na nic nie stać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie pomysle o wysokosci emerytury, to moglabym sie zabic od razu, niewiele pracowalam, glownie wychowywalam dzieci. Trzeba bedzie prosic panstwo o dofinansowanie do poziomu minimum socjalnego. I juz sie nie chce zyc. Mnie jeszcze bardziej nie bedzie na nic stac niz Ciebie, nie wiem, z czego futra wykarmie. Wszystko to tak doluje i kaze jeszcze bardziej zalowac zlych decyzji z przeszlosci.

      Usuń
    2. Anusia, wysokość emerytury, jest akurat taka sama, jak pensja, którą dostawałam. Gdybym sama z Bezą miała za to żyć, to spokojnie damy radę. U mnie inna polka, ale o tym nie chcę mówić. Właśnie dostałam zaległe rachunki za prąd na 600 zł i tu...Bezowy ma pole do popisu...

      Usuń
    3. PS. Jedyny nieudacznik, jaki chodzi po świecie, to mój mąż.

      Usuń
    4. Oj, nie gadaj! Znalazloby sie paru innych, ze mna na czele. Bezowy tyra przeciez codziennie, nie pije, nie bije, nie zdradza, a ze ma szefa oszusta, to nie jego wina.

      Usuń
  14. Nakadziły Ci aż miło, a Ty ciągle swoje - "nieudacznicą jestem".
    Powiem Ci, że mój Tatunio dokładnie tak samo mnie i mojego brata wychowywał. Tylko że szybciej przestał, bo chyba my przestaliśmy się przejmować. Ale oczywiście ten wewnętrzny krytyk i wyszydzacz dobrze mi się osadził w podświadomości. Więc mnie się wydaje, że teraz największym swoim wrogiem jesteś Ty. Daj już spokój tej biednej, miłej, dobrej Ani. Nie dokopuj jej chociaż Ty.

    Jednym z największych zdziwień mojego dzieciństwa była następująca sytuacja:
    imieniny któregoś z rodziców, impreza się kręci w salonie na górze, dzieci na dole, bo przecież na imprezę dla dorosłych nie ma wstępu, coż z tego, że to rodzice, cóż z tego, że w tym samym domu. Nie i już. Dzieci podsłuchują nieco. I naglę, uszom swym nie wierzę, słyszę, jak mój własny ojciec się przechwala, jakie to jego dzieci zdolne, mądre i inteligęęęętne. Szok to był. Ogromny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nakadzily, bo to wszystko z zewnatrz wyglada inaczej, lepiej, niz jest w rzeczywistosci. U nas bylo odwrotnie, bo kiedy obcy ludzie chwalili mnie w obecnosci ojca, on zamiast byc dumnym, jeszcze to umniejszal, a sam nigdy nie pochwalil. Bal sie, ze popadne w samozachwyt, kiedy by mnie pochwalil albo powiedzial, ze jest ze mnie dumny? Widac nie bylo powodow do dumy, bo od poczatku bylam nieudacznikiem, choc bardzo sie staralam. Nawet studiow nie skonczylam.

      Usuń
  15. Ja Ci się w ogóle nie dziwię obawą o reakcję innych, bo ludzie potrafią być bardzo podli. Zobacz co zrobili ze mną. Co nadal jeszcze niektórzy próbują robić. Wczoraj usłyszałam na ulicy, że jestem kurwą... Ale nie żałuję. W moim nowym związku jestem szczęśliwa. Boże mój, ten facet dał mi więcej w ostatnich miesiącach, więcej uczucia i dbałości niż mąż przez lata małżeństwa.
    Mój związek też nie był najgorszy, przecież nie zdradzał mnie, nie bił mnie, podróżowaliśmy, rzucił używki, dbał o dobro materialne, niczego mi nie brakowało. Z zewnątrz wyglądało to idealnie.
    Moje związki nie były najlepsze. Ciągnie się za mną pasmo nieszczęść, zawsze trafiałam na despotów, zawsze w związkach przygasałam, ale... kochałam. Dlatego nie od razu odchodziłam. Taka naiwna jestem.
    Oj nie, za bogatego, który by mi się nie podobał, nie poszłabym choćby mi stadninę jednorożców kupił. Czułabym właśnie wtedy, że się sprzedałam.
    Najgorzej jest kiedy życie wprawia nas we wstręt. Tak zaczynało być ze mną.
    Obecnie moje małżeństwo ma dwa ogromne plusy – to, że musiałam zatrudnić się tej małej mieścinie, by móc poznać wspaniałego faceta, a druga rzecz to mój kochany samochodzik. ^_^ Też coś tam materialnego tkwi w mojej głowie, ale dość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj rowniez, ze ja w Twoim wieku bylam ponad 30 lat temu, byl inny ustroj, inne czasy, inne (nie)mozliwosci, bylo znacznie trudniej pojsc wlasna droga, odejsc od rodzicow czy od meza, wynajecie mieszkania graniczylo z niemozliwoscia. Wy macie teraz pod pewnymi wzgledami latwiej, choc pod innymi znacznie trudniej.
      Ja tez swego czasu nie chcialam sie sprzedac, choc pewnie moje zycie byloby finansowo znacznie bezpieczniejsze, ale nie na finansach zycie polega. Teraz ostatnio pisza o jakiejs dziuni, totalnie przerobionej chirurgicznie, ktora oplywa w luksusy z facetem-milionerem w wieku dziadka, ma wszystko, ale chyba nie milosc. No i zadnej stabilizacji, kiedy sie znudzi, zostanie wystawiona za drzwi.

      Usuń
    2. Racja, hajs to nie wszystko. Zobacz sama – byłam z facetem, który sporo zarabia, ma prawie nowe auto, kupił drugie dla mnie, w domu było wszystko, kupował to co chciał, mnie i sobie. I miał postawić dom dla nas. Mnie to nie rusza. Wolę wynajmować kawalerkę i żyć z dwóch zwykłych pensji z kimś, z kim nie boję się zostać sam na sam w domu.

      Usuń
    3. Wprawdzie pieniadze to nie wszystko i podobno szczescia nie daja, ale kiedy sa, zyje sie naprawde wygodniej i ma troche mniej trosk na codzien. :)

      Usuń
    4. No pewnie, że tak. I odkładać długo nie trzeba. Tak, przyznaję, to było wygodniejsze, ale jakim, qrna, kosztem.

      Usuń
    5. Mozna miec takie szczescie, ze w dwupaku dostajesz milosc z pieniedzmi w bonusie, ale to rzadkie przypadki. ;)

      Usuń
  16. Co za wspaniale wpisy, komentarze, az jestem dumna ze swojej obecnosci pomiedzy kobietami, ktore wypowiedzialy sie tutaj.
    Ania, Twoj post jest bardzo osobisty, ale tez porusza temat ktory jest bliski kazdej z nas, kazda wypowiedz jest szczera, madra, bardzo cenie sobie bycie na blogu, kiedy takie wpisy moga zaistniec,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez jest milo, niemniej odbieram te komentarze bardziej jak pocieszajki niz prawde. Bo moja prawda jest calkiem inna i na zewnatrz nie do konca widoczna.

      Usuń
    2. Zadne pocieszajki tylko prawda, szczere, uczciwe wypowiedzi, te osoby nie marnowaly by czasu na pocieszajki. Poza tym to co pisaly konkretnie o Tobie jest najprawdziwsza prawda, bo i inteligentna i utalentowania, nawet bylo fantastyczna, ze dobra wiadomo, kto tak kocha zwierzera jak Ty no moze ja, ciekawa swiata, pracowita, ..moglabym wiecej ale jeszcze mnie objedziesz.

      Usuń
    3. To dlaczego jest tak zle, kiedy jest tak dobrze? Dlaczego ja tak nie odczuwam? Przeciez po tych wszystkich laurkach powinnam popasc w samozachwyt, a czuje sie wprost przeciwnie.

      Usuń
    4. Smutne ze tak trudno jest Tobie zmienic myslenie o sobie, ale powinnas probowac, bo to chyba wazne zeby pokochac siebie.

      Usuń
    5. A ja wlasnie siebie nie lubie, ze przemilcze pokochanie.

      Usuń
  17. Dziewczyny napisały wszystko, więc nic już nie dodam. Przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Jesli myslisz, ze nic nie mozesz zmienic, zmien myslenie" - przeczytalam dzisiaj w ostatnim Przekroju. Nie ma za co! Pozdrowienai z upalow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Echo, na Ciebie zawsze mozna liczyc :)))
      Jakie upaly za kolem polarnym?

      Usuń
  19. Raz się odezwę, bo od tylu lat cie podczytuję :) Może komentarz zginie w szumie innych, ale co tam ;)
    Ania, tobie to pasuje. Siedzieć w tym żalu i oskarżaniu innych o swoje wybory. Różne są strefy komfortu, sama wiem, bo siedziałam w podobnej co ty. To skrzywdzone dziecko w nas bardzo jest silne. ale wiesz, już dorosłyśmy.
    Kiedyś mi napisałaś, jeszcze wtedy komentowałam u ciebie, że ty masz depresję kliniczną czy jakąś tam i to jest nie do wyleczenia :) Niezłe, niezłe, samospełniająca się przepowiednia ;) Powiedziałaś i masz. Zapewniam cię, że to tylko kłamstwo, które uznałaś za prawdę. Ale, rozumiem, bardzo rozumiem strach.
    Post wołał o uwagę. Dostałaś, uwagę i wsparcie...Ale jak się jest durszlakiem, to wszystko przeleci i za chwilę znów będzie brak. Bycie ofiarą trenowałam prawie 48 lat. Znam się na tym.
    Zmieniłaś bloga, ale nic w nim się nie zmieniło.
    Piszesz o bezkompromisowości uważając, że to zaleta. Nie, to strach, brak empatii i agresja, ta najgorsza, bo wyparta, zamieniona w pasywną. To też znam, robiłam.
    Nie piszę tego by ci dokuczyć, przecież nie muszę do ciebie zaglądać :) Ale zaglądam, bo kiedyś rezonowałam z tobą, nadal czuję sympatię. I powiem ci jedno: najbardziej boimy się zrobić pierwszy krok. Pierwszy krok w nieznane. Drugi jest łatwiejszy :) Może się okazać, że znajdziesz nie Panterę i skorpiona, tylko bardzo, bardzo biedne dziecko, w sobie, wściekłe do nieprzytomności, kopiące wszystkich, rzucające się z zębami. I to właśnie jemu musisz pomóc.
    Rad się nie daje, ale czasem... :D
    Na wszystko jest czas, zawsze jest czas, do ostatniego wydechu i dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogl zginac ten Twoj komentarz, ale dlaczego, skoro zadalas sobie trud napisania go, cenie to sobie i milo mi, ze do mnie zagladasz.
      Nie bede sie do niego tu odnosic, ale przemysle.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Zycie sie toczy

  Zycie toczy sie, a kostucha kosi i niespecjalnie przejmuje sie, czy ktos juz dosyc sie nazyl. Ale co znaczy dosyc? Kiedy nastepuje czas na...