22 sierpnia 2021

Szlakiem wspomnien

 Oj, bedzie duzo do ogladania i czytania, w tym calkiem osobiste wspomnienia.
Dawno juz chcialam pospacerowac po Parku Helenów. Do niedawna nawet nie wiedzialam, ze taki park jest w Lodzi, ale od jakiegos czasu jestem obserwatorem lodzkiej strony miejskiej na fb, skad dowiaduje sie o wydarzeniach, budowach, remontach, eventach, festiwalach, imprezach i gdzie moge podziwiac prace fotografow lodzkich. Cos wpadnie mi w oko, a ja juz planuje odwiedzenie tego miejsca przy nastepnym pobycie u mamy. Tak wlasnie bylo z owym parkiem, ale pandemia spowodowala przesuniecie planow o dwa lata. Najpierw chcialam dojechac tam komunikacja miejska, zajrzalam wiec do apki, ktora polecila mi Ania "Jak dojade", a tam stoi, ze do mojego celu mam raptem 4,5 kilometra, wiec zdecydowalam pojsc pieszo, bo co to dla mnie taki niewielki dystans. Mialam wiec okazje lepiej przyjrzec sie mijanym miejscom, a to przygladanie nie napawa szczegolnym optymizmem. Choc z drugiej strony... dzieje sie w Lodzi naprawde duzo i za kazdym razem, kiedy przyjezdzam, jest wiecej zbudowane, odremontowane czy naprawione. Im jednak wiecej dobrego, tym bardziej raza porzucone i walace sie budynki, ktorych status nie jest uregulowany i ktorych nie mozna tknac. Wiele z nich juz nie istnieje, po prostu sie zawalily, a sasiadujace z nimi i czesciowo podpierajace sie ich zniknietymi obecnie scianami budynki, zabezpieczane sa grubymi stemplami, dokola ktorych porasta chwast i zielsko na gruzach zrujnowanego domu. Boli patrzec na zalane zlej jakosci asfaltem kocie lby, wyzierajace spod pokruszonego mrozem i uzytkowaniem asfaltu. Na tych lodzkich ulicach mozna zgubic podwozie albo co najmniej uszkodzic resory.
Szlam sobie ulica Kilinskiego, przechodzac obok nie istniejacego juz od dawna basenu Wlokniarz, naprzeciwko ktorego niszczeja przepiekne zabudowania fabryki Scheiblera. Przystanelam, westchnelam, wrocilam wspomnieniami do goracych dni, ktore spedzalam ze znajomymi na tej plywalni, najblizszej mojego miejsca zamieszkania. Po drugiej stronie strasza ruiny fabryki, nie ma odwaznego, ktory zechcialby zainwestowac w rewitalizacje, bo klechy uznaly to miejsce za swiete i nie mozna otworzyc tu dyskoteki czy burdelu, choc ten ostatni bylby adekwatny po wizycie patrona pedofili koscielnych. Predzej ta piekna fabryka sie zawali niz ktokolwiek znajdzie zloty srodek, zeby ja zagospodarowac i uratowac.
 


 
Kawalek dalej miejsce po kinie 1 Maja, gdzie czesto biegalam na seanse, bo bylo blisko. Ciesza nowo zbudowane biurowce, choc niespecjalnie pasuja optyka do walacych sie starych kamienic.
 


Czy piekne dzielo Bordalo zostanie zachowane, czy predzej zawali sie kamienica, na ktorej zostalo umieszczone? Bordalo to artysta tworzacy ze smieci, jego najbardziej znanym dzielem jest Rabbit w Porto w Portugalii. Stworzyl rowniez w Lodzi zachwycajacego sokola, ale patrzac na budynek, czlowiek watpi, czy dzielo przetrwa i nie runie razem z jego nosnikiem.



I znow kolejny kontrast, tzw. Brama Miasta i najnowoczesniejszy dworzec kolejowy w Europie, z ktorego odjezdzaja nieliczne pociagi i ktory stoi sobie prawie nie uzywany. Dlaczego? Kto jest winien tej niegospodarnosci?




Mijam cerkiew, wyremontowany hotel Polonia, teatr im. Jaracza  i jakies pozostalosci po... fabryce? browarze? Nie wiem. 
 






 O parku, a wlasciwie dwoch parkach, napisze w osobnym poscie, teraz wracam ulica Polnocna do Nowomiejskiej, ktora od Placu Wolnosci zmienia sie w slynna Piotrkowska. Po drodze natykam sie na niechlubne slady wojenne, stad zaczynalo sie lodzkie getto, dzis jego granice wyznaczaja plytki na chodniku.
Przed kosciolem na placu pozuje para nowozencow, grzecznie spytalam, czy i dla mnie zapozuja. Byli tacy piekni i szczesliwi, oby ich milosc przetrwala... 



Pasaz Rozy pokazywalam Wam juz niejednokrotnie, ale wciaz cos mnie tam przyciaga, jakis dzieciecy zachwyt tymi lusterkami. Gdybym mieszkala w Lodzi, polowalabym na chwile, kiedy zachodzace slonce rozjarza cale podworko refleksami swietlnymi, ale slonce musi padac pod odpowiednim katem, ktory zalezy od pory roku i dnia.









Nie wybieralam sie do tej konkretnej kawiarni, choc bedac w niej, przypomnialam sobie, ze czytalam o niej na lodzkiej stronie fejsbuka, ze wlasnie ja otwarto. Bardzo chcialo mi sie pic, ale tez musialam pilnie siusiu, wiec niespecjalnie kaprysilam w wyborze lokalu. Kawiarenka nazywa sie Kraftowa i specjalizuje w kawach podawanych na milion sposobow, ja jednak chcialam tylko wode, z lodem i cytryna. Zachwycila mnie umywalka w toalecie, ale zapomnialam sfotografowac. Pozniej fejsbuczek dopominal sie ode mnie opinii, wiec wystawilam bardzo pochlebna, mozecie ja sobie znalezc na stronie kawiarni Kraftowa.


Snulam sie po tej Piotrkowskiej, podziwiajac odrestaurowane kamienice i ich podworka, az doszlam do skwerku, obok ktorego mieszkalismy ze slubnym i na ktory chodzilam z najstarsza corka. Na tymze skwerku rozegral sie dramat, kiedy to moje niespelna dwuletnie dziecko nie wyhamowalo przed fontanna i wpadlo do niej glowa do przodu. Ja stalam w oddaleniu i gadalam z psiapsia, ale na szczescie ktos stojacy blizej wylowil mi dziecko z wody.



Psiapsia z mezem i mala Kasia, kolezanka mojej corki, mieszkala wtedy w budynku widocznym za drzewami, my w budynku, ktory mialam za plecami, robiac to zdjecie, a ktorego tylna sciana widoczna jest na zdjeciu z fontanna. A poznalysmy sie... nie uwierzycie... w Polanczyku w Bieszczadach, z Lodzi zupelnie sie nie znalysmy, choc obie chodzilysmy z dziecmi na ten skwer.
Udalo mi sie kupic kalendarz scienny do zrywania kartek, wiec mama nie bedzie musiala latac i szukac, bo coraz gorzej i trudniej jej sie chodzi. Sama obawia sie, ze moze stracic rownowage, z kims pod reke czuje sie pewniej, ale nie zawsze tego kogos ma. Martwie sie o nia, ale obie nie widzimy wyjscia z tej nielatwej sytuacji, bo mama nie ma ochoty na przeprowadzke zycia do Niemiec, a ja tez niekoniecznie entuzjastycznie widzialabym ja w naszym malym mieszkaniu, zwlaszcza, ze obie nie mamy najlatwiejszych charakterow. Strasznie mnie to meczy.
Tego dnia zrobilam ponad 14 kilometrow, jakies zagubione ziarnko piasku wyprodukowalo mi bolesny pecherz na stopie, no i w ogole bardzo boleli mnie nuszki.
 

26 komentarzy:

  1. Uchwyciłaś miasto kontrastów.
    Lata temu byłam w Łodzi, ale trudno powiedzieć, abym ją znała. Słyszę, że pięknieje z każdym rokiem.
    Fajna fotka na tle "witrażowych" róż.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodz naprawde pieknieje i z roku na rok dzieje sie tam wiecej, ona staje sie miastem hipsterskim, modnym. Ale im wiecej restaurowanych kamienic i ulic, tym bardziej widac, ile, jak wiele zostalo jeszcze do zrobienia. Trzeba kilku pokolen, zeby Lodz odzyskala dawny secesyjny blask i urode.

      Usuń
  2. Dzieki temu ze wybralas sie pieszo, moglas zobaczyc tez zaniedbana Łódź, walace sie budynki, jak przeczytalam o zalanych asfaltem kocich lbach to slabo mi sie zrobilo, jak mozna tak niszczyc taki bruk, pasuje tylko zlapac tego kogos co kazal to zrobic no i chyba walnac go w glupi leb, ze tak brutalnie polece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bylo powszechne w latach 60-tych i 70-tych, bo dosc tanie. Nikomu nie chcialo sie usuwac bruku, wiec zalewano go po prostu asfaltem. Nie mogl pozostac, bo strasznie na nim trzeslo, najpierw byl zastepowany kostka bazaltowa, ale po deszczu byla ona jak lodowisko, strasznie sliska, wiec zmieniono na asfalt. Ale wiesz, jak bylo, kazdy kradl ile mogl, wiec temu asfdaltowi brakowalo skladnikow i pozniej pekal podczas najblizszej zimy, a ze srodki na niego byly juz wydane, to tak sobie pekal przez najblizsze pol wieku.

      Usuń
    2. Masz racje teraz pamietam, w moim miasteczku tez zalewali, ale na mojej spokojnej ulicy (chyba) nie zalali,tak jakos pamietam, a moze sie myle, wyjezdzalam w 1989 i jeszcze nie bylo tak duzo samochodow, do jazdy na rowerze nie bylo zle i pamietam z dziecinstwa jazde wozem konnym rozwozacym piwo tyle ze kola byly ogumowane, wiec nie trzeslo, tak mysle.

      Usuń
    3. Moja podstawowka miescila sie przy niewielkiej uliczce bez wylotu, tam np. nie zalano kocich lbow do konca mojej tam kariery, chyba dopiero kiedy juz wyjechalam z Polski. Na takich wlasnie malych i slabo uczeszczanych uliczkach nie oplacalo sie nic zmieniac, bo nikomu bruk nie przeszkadzal, a najmniej wozom konnym przyjezdzajacym na rynek co piatek. W tamtym czasie duzo bylo konnych wozow w samej Lodzi, a na wsiach to juz wylacznie konie i wozy.

      Usuń
  3. A oddzielnie o Twoim selfi, jest przepiekne.
    Na szczescie Ty sie bezpiecznie ‘selfujesz’ bo wiesz ludzie gina przy roznych szalonych ujeciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogole jestem zachowawcza i asekurancka, przez cale zycie, wiec nie pozwolilabym sobie na jakiekolwiek ryzyko, a jeszcze przy tym sie fotografowac? Ale dobrze, ze glupcy gina, przynajmniej nie przekazuja swoich felernych genow idioty swoim dzieciom. ;)

      Usuń
  4. Czytałam ostatnio artykuł o tych walących się kamienicach, których stan wymaga rozbiórki, ale ktoś tam od zabytków się burzy i żąda sądownie jeszcze raz oględzin. Takich problemów jest cała masa.

    "Uświęcone wizytą", co za bzdura. I uwierz mi, mnie też to strasznie wkurza, że ta fabryka stoi. I nic.

    Sztuka na takiej kamienicy? Przecież nawet jeśli zdecydują o rewitalizacji, to będą musieli usunąć dzieło. Bez sensu. Ja bym się wstydziła dawać artyście taki podkład.

    Też fotografowałam ten ceglany budynek (tam jak szłaś za Polonią i teatrem Jaracza). Nie wiem co to jest, ale marzy mi się, by tam wejść. *_*

    Mieszkam w Łodzi, a nie chce mi się iść rano na ten Pasaż Róży. -_-' Mam mętlik w głowie od bieżących spraw. Jak się uspokoi ten chaos, to pewnie odzyskam wenę.


    Dzisiaj zaraz opublikuję swój spacer po Łodzi, ale na rowerze i z taką małą historią rowerową życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy Bordalo tworzyl ten mural(?), kamienica jeszcze w miare funkcjonowala, choc widac, ze ta obok dawno byla juz rozebrana, a sciany nie zabezpieczono nowym tynkiem. Boje sie, ze dzielo zostanie bezpowrotnie zniszczone, czy to podczas remontu, czy jesli wczesniej kamienica sama sie zawali.
      Podczas tego spaceru stwierdzilam, ze tylko chodzac pieszo mozna dokladnie przygladac sie szczegolom, przystanac, podumac. Niby to samo widac z okien tramwaju, ale odbior jest calkiem inny, powierzchowny i za szybki.
      A tego watykanskiego pajaca jeszcze bardziej nie lubie za sprawa niszczejacej fabryki Scheiblera, jakby malo mi bylo jego zbrodni i sympatyzowania z dyktatorami.

      Usuń
    2. Po Łodzi zdecydowanie wolę poruszać się pieszo lub na rowerze (po miastach jeżdżę wolno, bo nie są bezpieczne dla rowerzystów i trzeba uważać za wszystkich). Wtedy zabieram ze sobą aparat i focę co tylko mi przypadnie do gustu, a w Łodzi dużo jest takich rzeczy. No i chyba na rowerze aparat jest bezpieczniejszy. Na pieszych fotografów czasami polują złodzieje, na rowerze raczej nikt mnie gonić nie będzie.
      Mam w planach objechać tak całą Łódź. No i przejść się ulicą Gdańską po rewitalizacji. Ona już od dawna jest zrobiona, ale nie miałam jeszcze weny, by tam pójść. Na Gdańskiej stoi kamienica, która mnie inspiruje od pierwszego wrażenia. Jak byłam mała, powiedziałam rodzicom, że jak będę dorosła i bogata to ją kupię i urządzę w stylu wiktoriańskim. I przez lata faktycznie była na sprzedaż, co budziło nadzieję Mówiłam, że nikt jej nie kupi, dopóki ja się nie wzbogacę i to chyba było prorocze ;D, bo faktycznie nikt jej nie chciał. Ktoś taki jednak się znalazł jak ja już odbębniałam chyba czwarty czy piąty rok w Tesco i jakoś nadal o moim bogactwie nikt nie słyszał. Ach te dziecięce marzenia...

      Usuń
    3. K...mac! Mialam juz prawie caly dlugi komentarz w odpowiedzi i cos przycisnelam, no i poszedl w pis-du! Wrrr...
      Ja mam cos z blednikiem i zmyslem rownowagi, wiec z roweru korzystam na bezdrozach i miasto jest nie dla mnie, bo boje sie ciasnych mijanek, waskich drozek rowerowych, trace na nich poczucie bezpieczenstwa i rownowagi. Najlepiej czulabym sie na rowerze trojkolowym, moze sobie nawet taki kiedys kupie.
      Jesu, teraz bede sie bala focic na piechote, zeby mnie jakis zlodziej nie dopadl. Gdanska widzialam z okien tramwaju, kiedy jechalam na cmentarz do taty, ale niezle byloby zwiedzic i sfocic ja z poziomu chodnika, moze nastepnym razem.

      Usuń
    4. W Szwajcarii widziałam mnóstwo trzykołowych rowerów, fajne to to. Zawsze jakiś kosz z tyłu i zakupów nosić nie trzeba. Pomysłowe.
      I po raz pierwszy w Łodzi wczoraj widziałam taki rower, czyli przychodzi moda powoli do nas.

      Byłam kiedyś taka sprawa, że jacyś złodzieje polowali na dziennikarzy i okradali ich ze sprzętu.

      Usuń
    5. Ojesu, strach po tej Lodzi sie wloczyc z aparatem :(

      Usuń
    6. No... dlatego albo z roweru albo z kimś chodzę. Gdańskiej chyba nie zdecyduję się sama przejść, bo za dużo bram.

      Usuń
    7. To umowimy sie razem i bedziem sie asekurowac, wezme gaz pieprzowy :)))

      Usuń
  5. Ja sama czasami nie poznaję miasta w którym mieszkam. Spacer, jak zwykle wykonałaś niezły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, nuszki mnie weszli w tylek na pol metra, a pecherze tydzien leczylam. :)))

      Usuń
  6. Lustrzane miejsce - cudne! Nigdy nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to musisz koniecznie odwiedzic miasto Uc i zajrzec na Pasaz Rózy. Jedyne takie chyba na calym swiecie. :)

      Usuń
  7. W Lodzi bylam tylko raz, wieeeki temu, i zrobila na mnie bardzo przygnebiajace wrazenie, wiec milo, ze przynajmniej czesciowo sie odradza.

    Jak widac, zjawisko walacych sie kamienic to jakis lacznik krajów na P. W grajdolkowym królestwie takich na peczki, bo po wlascicielach czesto juz slad zaginal, a ze wzgledów prawnych miasta nie moga ich ruszyc, nie mówiac juz o notorycznym braku forsy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodz pieknieje tylko i wylacznie za sprawa dotacji unijnych, gdyby nie one, nie daloby sie w takim czasie az tyle zrobic. Zreszta dotyczy to nie tylko Lodzi, wszystkie miasta i miasteczka nadrabiaja wieloletnie zaniedbania z poprzedniego ustroju.

      Usuń
  8. No i Twoje osobiste i dramatycze wspomnienie, na szczescie dobrze zakonczone. Czy to ta fontanna na zdjeciu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokladnie w tej fontannie chcialo sie utopic moje pierworodne dziecko :)))

      Usuń
  9. I okazuje się że. Nie znam miasta ...choć. Bywałam wiele razy. Lubie Uc bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona, ta Uc, tak szybko sie zmienia, pieknieje, staje sie po prostu atrakcyjna, ze trzeba tam wpadac jak najczesciej, nawet na chwile, po drodze gdzie indziej.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Jarmarki swiateczne

  Nie moj to wymysl, ze swiateczne jarmarki w Niemczech moga stac sie miejscem zagrazajacym zdrowiu i zyciu odwiedzajacych. Ministerstwa spr...