Sylt lezy na koncu swiata Niemiec, w poblizu granicy z Dania i jakos bardzo nie po drodze jest tam dojechac, nawet od psiapsi z okolic Morza Polnocnego. Jednak sie uparlysmy i tym razem postanowilysmy tam zawitac. Wydawalo nam sie, ze wziecie ze soba rowerow jest znakomitym pomyslem, bo wyspa jest dluga i ze na rowerach bedzie latwiej. Jak sie w praniu okazalo, nie byl to najtrafniejszy pomysl, trzeba sie bylo uzerac z tym wielkogabarytowym i niewygodnym bagazem, choc koleje niemieckie przygotowane sa do transportu rowerow, maja specjalne miejsca, a nawet pasy zabezpieczajace.
Wyspa jest osiagalna jedynie dwiema drogami, powietrzna i kolejowa po Grobli Hindenburga, nie ma za to drogi dla pojazdow i wszystkie samochody przybywaja na Sylt na lawetach kolejowych. Wyspe od stalego ladu dzieli to slynne morze wattowe czyli teren zalewowy. Kiedy jechalysmy pociagiem w tamta strone, byl akurat odplyw i widac bylo wokolo lad (lond), troche blotnisty i bagnisty, ale lad. Natomiast podczas podrozy z powrotem mialysmy wrazenie, ze pociag jedzie po powierzchni wody, byl bowiem przyplyw. Zobaczycie to pozniej na zdjeciach.
Nie wiem, dlaczego wyobrazalam sobie ten Sylt jako piaszczyste i wydmowe bezludzie, z chatami pokrytymi strzechami z trzciny i gdzies w oddali majaczaca latarnia morska. Prawdopodobnie wbily mi sie w mozg romantyczne zdjecia z folderow turystycznych, o takie na przyklad:
Urheberrecht: JORG GREUEL
Tymczasem wyladowalysmy w samym srodku tetniacej zyciem metropolii i prawie mialam ochote wsiadac z powrotem do pociagu. Zly czas wybralysmy na te wycieczke, bo po pierwsze byla to sobota, wiec pociag pelen byl weekendowych turystow, a po drugie w Dolnej Saksonii zaczely sie wlasnie ferie letnie, wiec bylo tez wielu urlopowiczow. Tlumy!!!
Wyszlysmy z dworca i... nie wiedzialysmy, dokad sie udac z tymi rowerami, w kazdym razie na pewno nie bylo mozliwosci wsiasc na nie i pojechac. Ale ja jestem sprytna, wiec udalam sie na postoj taksowek i po prostu zapytalam, gdzie moglybysmy na tych rowerach pojezdzic. Taksiarz wyczerpujaco pokierowal nas na sciezki rowerowe, choc przez miasto musialysmy przejsc na piechote prowadzac rowery, bo wszedzie byly znaki i szyldy zakazujace popisow kolarskich w tym tlumie. Deptak jest pelen tych wielkich bandyckich mew, ktore krzycza strasznie glosno, kradna co sie da i bombarduja guanem przechodniow
Po powrocie do domu, kiedy zabralam sie za zrzucanie zdjec na laptoka, z przerazeniem stwierdzilam, ze wiekszosc z nich jest nieudana, totalnie przeswietlona i myslalam, ze sie zabije na smierc, bo skoro juz na ten Sylt dotarlam, to chcialabym miec stamtad zdjecia. Czesc mam robionych telefonem i te sa dobre, czesc udalo mi sie uratowac intensywna obrobka, no i jest jak jest, musicie mi wybaczyc ich jakosc. Okazalo sie bowiem, ze gdzies przed tygodniem robilam zdjecia w domu i przestawilam ISO na wysoka wartosc, a potem zapomnialam o tym i robilam zdjecia w sloneczny dzien na plazy z ISO 3200. No nie durna baba ze mnie?
Zdjecia z pociagu na Sylt obrazujace watt podczas odplywu
"Podrozujacy giganci" - rzezba przed dworcem kolejowym na Sylcie-Westerland, budynek dworcowy w tle. Zrodlo: Wikipedia .Moje zdjecie nie wyszlo i nawet nie bardzo dalo sie go uratowac, wiec wstawiam cudze, bo instalacja jest bardzo fajna
Wkraczamy na deptak
Typowe nadmorskie wczasowisko
Symbol Syltu - gruba Wilhelmina
Co oni na tym Sylcie trzymaja na balkonach? Tu King Elvis
A tu zebra
Atrakcje dla dzieciakow
I wreszcie morze
Wstep na plaze po 4 euro od twarzy. Dobrze, ze wystarczy zaplacic raz dziennie i mozna wchodzic i wychodzic ktoredy sie chce
Domy pokryte trzcinowymi strzechami, typowe dla polnocy
Zrobilysmy postoj rowerowy, zeby posiedziec na plazy, ktora okazala sie byc plaza dla opiekunow i ich pieskow
Wiele z nich plywalo i aportowalo z wody, inne zajmowaly sie dokopywaniem do Australii od tej strony
Jeszcze inne tylko patrzyly
W takcie mniej wiecej polgodzinnym ladowaly i startowaly samoloty czarterowe
Troche posiedzialysmy na promenadzie i pogapilysmy sie na urlopowiczow
Nie moglo sie obyc bez selfika na tle morza, na dowod, ze tam bylam, a co!
Przycupnelysmy na rozanym skwerku, zeby spozyc jajka na twardo i kanapki, jako ze ceny na Sylcie sa bardziej dla milionerow, ale ...
... nie pozalowalysmy sobie przesadnie drogich lodow, a przy okazji wyslalysmy kartke do mojej mamy
Mewa smieszka
Mewa srebrzysta
Robilo sie coraz gorecej, skora palila mimo posmarowania kremem z filtrem, wiec postanowilysmy powoli udawac sie z powrotem na dworzec, zeby nie wpasc znow w tlum wracajacych wieczorem ostatnim pociagiem. Troche musialysmy poczekac na nasze polaczenie i przy okazji gapilysmy sie na jeden z wielu pociagow z lawetami samochodowymi. Pociag o (prawie) moim imieniu wlasnie wyladowywal przywiezione samochody. Tu kierowcy wiezionych aut pozostaja w pojazdach, to jest tzw. shuttle service, ale w pociagach dalekobieznych, np. z Bawarii, auta jada na lawetach, a kierowcy w wagonach.
Lokomotywa podjezdza do rampy z dokladnoscia do centymetra, pracownik kolei usuwa barierki i auta zjezdzaja z pociagu. W taki sam sposob odbywa sie ich "zaladunek", kiedy juz wracaja.
Teraz pokaze Wam, w jakich okolicznosciach przejezdzalysmy przez watt podczas przyplywu, tu porobilam wiecej zdjec.
W drodze powrotnej tak nam zastawiono w pociagu nasze rowery, ze musialysmy je wynosic gora, bo nie sposob bylo wydostac je spod i spomiedzy tej kupy rowerowego zlomu, ktory jechal z Syltu dalej od nas. Ledwie zdazylysmy wysiasc na naszej stacji.
Niesamowita wyprawa! I mnóstwo ciekawych zdjęć. Nie wiem, czemu narzekasz na ich jakość- nie dopatrzyłam się żadnych usterek a wszystkie obejrzałam z dużą przyjemnością. Przypływ i odpływ- robią duże wrażenie. A Elvis i zebra? Lekkie dziwactwo, ale może lepsze to niż susząca się bielizna?...Rozumiem, że podzielisz się jeszcze kolejnymi wspominkami...
Jak Cię zwierzyna przyjęła po powrocie? Bardzo stęskniona?...
Jak mozna bylo oczekiwac, Toya wpadla w spazmy i chorobe swietego Wita, zas koty ostroznie przygladaly sie powitaniom z bezpiecznej odleglosci, zeby nie oberwac psim ogonem. Kiedy juz sucz sie nacieszyla, odwazyly sie po kolei podejsc na miachanie. Oczywiscie, ze beda kolejne sprawozdania z naszych wycieczek po nadmorskich kurortach. Wbrew hiobowym prognozom mialysmy kilka dni naprawde pogodne, choc byly tez takie, ze nie wychodzilysmy w ogole z domu, szturmowe i deszczowe. Szkoda, bo wolalabym spedzac urlop na czynnym zwiedzaniu czy spacerach, ale nie mozna miec wszystkiego. Mialam co najmniej czas na przygotowanie postow, bo inaczej na pewno nie zdazylabym na dzisiaj. ;)
Popatrzyłam na rozładunek aut i powiem szczerze, że poproszę o parkingowego, do takiej czynności... Miejsca przypływów i odpływów wyglądają pięknie, ale jak dla mnie, to tylko na obrazku. Nie wybiorę się tam, żeby obejrzeć na żywo... Dobrze, że choć dzięki Tobie można zwiedzić kawałek okolicy na zdjęciach.
No nie zartuj! To nawet ja zjechalabym z tej rampy, wiec i Ty na pewno. Te tereny wattowe sa dosc niebezpieczne podczas przyplywow, niejednego smialka utopily, trzeba bardzo uwazac i przede wszystkim znac pory plywow, zeby na czas dostac sie na brzeg. Ale samo zjawisko jest fascynujace, jest woda, a za kilka godzin jej nie ma, a potem odwrotnie. Podczas odplywu mozna praktycznie prawie sucha noga dostac sie na Sylt, ale auto juz pewnie zapadloby sie w bloto :)))
Jak przygoda to przygoda, jak wyrusza sie w nieznane, moze rowery byly niepotrzene, ale przynajmniej wiem ze jestescie silne dziewczyny, ciekawe co by bylo gdybyscie nie zdazyly rowerow wyciagnac. Plaza dla czteronoznych wyglada na niezatloczona, ladnie wyglada, na dwunoznej za duzo luda. Dobrze ze opisalas jak Cie Toya witala, no i Miecka i Bulka.
Ja nie pekam, pociagnelabym hamulec bezpieczenstwa i tyle. Wlasciciele tych rowerow, ktore staly nam na drodze, gdzies znikneli i same musialysmy sie meczyc, ale dalysmy rade, wynioslysmy ten zlom i dojechalysmy szczesliwie do domu. Pozniej na bardziej szczegolowej mapie dopatrzylam sie, ze na Sylcie jest naprawde duzo psich plaz, a u wejscia wisza dozowniki z woreczkami na psie kupy i obok pojemniki na pelne woreczki, kazdy sprzata pracowicie, wiec plaza jest czysciutka. Zalowalam, ze nie bylo z nami Toyki, wyszalalaby sie z kumplami.
Teresa, z tymi rowerami to byl niewypal, zwlaszcza, ze na miejscu okazalo sie, ze mozna je sobie wypozyczyc, wiec niepotrzebnie tachalysmy je pociagiem.
Boguska, jedno mamy auto i slubny je potrzebowal, zreszta po co mialam tluc sie 5 godzin albo lepiej w korkach i przez Hamburg, bo innej drogi nie ma, skoro wygodniej bylo pociagiem.
Noo..raczej niezwykła podróż, ta laweta dla samochodow swietny pomysł, podobaja mi sie strzechy, bardzo..a zdjecia ptakow robiłas telefonem? sa bardzo dobre..
Zdjecia robilam aparatem, ale juz na normalnym ustawieniu, z telefonu nie dalabym rady w ruchu i z tak daleka. Nie jest wcale latwo dostac sie autem na wyspe, czasem chetni czekaja po kilka godzin w kolejkach, chociaz pociagi samochodowe jezdza naprawde czesto, ale chetnych jest wiecej niz mocy przerobowych.
Bardzo podobają mi się te dachy kryte słomą- jest ich pełno na Rugii, nawet na nowiutkich domach. W Szwecji też ich trochę widziałam. Te starsze domy w Szwecji to sa zabawne, bo dach w przekroju poprzecznym ma kształt łodzi stojącej stępką do góry. Nie narzekaj na zdjęcia, są ładne. W porównaniu z plażami w Szwecji to miałaś na plaży tłok- w Szwecji plaże bezpłatne i jak widać u mnie na zdjęciach pustawe, choć wszystkie domki letniskowe pozajmowane- chyba Szwedzi mają dłuższą linię brzegową nadającą się do plażowania. Ale ładnie nad tym Morzem Północnym. Może kiedyś tam pojadę? Miłego;)
To nie jest sloma na tych dachach, a trzcina i sa one bardzo typowe dla budownictwa nadmorskiego. Na zdjecia musze narzekac, bylo ich znacznie wiecej i bardzo fajne, ale nie wszystkie dalo sie uratowac obróbka, zostalo ich troche nie do opublikowania. Lubie morze, choc zycie tam nie jest takie rozowe, jak sie przez te kilka dni lata wydaje, klimat nieco wymagajacy. Plaze sa platne chyba tylko w kurortach, poza tym nie.
Nie byloby problemu, gdyby nasze rowery byly jedynymi w pociagu, ale na ten szatanski pomysl wpadlo pol Niemiec. Tam na miejscu nawet troche sie przydaly, mozna bylo dac gazu na wygodnych drogach dla rowerow.
Ja bardzo dlugo myslalam, ze podczas przyplywu woda po prostu przyplywa z oceanu/morza na brzeg, w koncu nazwa to wlasnie sugeruje. A ona nie, ona sobie z dna przychodzi. Ja oczywiscie tez jestem za kazdym razem zafascynowana tym zjawiskiem, w Polsce calkiem nieznanym.
Czytalam kiedys jakies romansidlo, ktore sie dzialo na Sylcie i zakodowal mi sie calkiem inny obraz tej wyspy - sielsko-anielski :)))) musze zrewidowac moje wyobrazenie! A co do przyplywu, to mi ta woda przychodzila z morza, musze poczytac, blada jestem w tym temacie :) Lawety z samochodami.... straszne!!!!
Jeszcze musze Ci powiedziec ze bardzo ladnie wygladasz, w zasadzie na selfikach nie wychodzi sie za dobrze, kiedys juz kiedy tajemniczo wyruszalas w weekedowa przygode tez dalas selfika i tez wyszlas bardzo dobrze.
Niesamowita wyprawa! I mnóstwo ciekawych zdjęć. Nie wiem, czemu narzekasz na ich jakość- nie dopatrzyłam się żadnych usterek a wszystkie obejrzałam z dużą przyjemnością. Przypływ i odpływ- robią duże wrażenie. A Elvis i zebra? Lekkie dziwactwo, ale może lepsze to niż susząca się bielizna?...Rozumiem, że podzielisz się jeszcze kolejnymi wspominkami...
OdpowiedzUsuńJak Cię zwierzyna przyjęła po powrocie? Bardzo stęskniona?...
Jak mozna bylo oczekiwac, Toya wpadla w spazmy i chorobe swietego Wita, zas koty ostroznie przygladaly sie powitaniom z bezpiecznej odleglosci, zeby nie oberwac psim ogonem. Kiedy juz sucz sie nacieszyla, odwazyly sie po kolei podejsc na miachanie.
UsuńOczywiscie, ze beda kolejne sprawozdania z naszych wycieczek po nadmorskich kurortach. Wbrew hiobowym prognozom mialysmy kilka dni naprawde pogodne, choc byly tez takie, ze nie wychodzilysmy w ogole z domu, szturmowe i deszczowe. Szkoda, bo wolalabym spedzac urlop na czynnym zwiedzaniu czy spacerach, ale nie mozna miec wszystkiego. Mialam co najmniej czas na przygotowanie postow, bo inaczej na pewno nie zdazylabym na dzisiaj. ;)
Popatrzyłam na rozładunek aut i powiem szczerze, że poproszę o parkingowego, do takiej czynności...
OdpowiedzUsuńMiejsca przypływów i odpływów wyglądają pięknie, ale jak dla mnie, to tylko na obrazku. Nie wybiorę się tam, żeby obejrzeć na żywo... Dobrze, że choć dzięki Tobie można zwiedzić kawałek okolicy na zdjęciach.
No nie zartuj! To nawet ja zjechalabym z tej rampy, wiec i Ty na pewno.
UsuńTe tereny wattowe sa dosc niebezpieczne podczas przyplywow, niejednego smialka utopily, trzeba bardzo uwazac i przede wszystkim znac pory plywow, zeby na czas dostac sie na brzeg. Ale samo zjawisko jest fascynujace, jest woda, a za kilka godzin jej nie ma, a potem odwrotnie. Podczas odplywu mozna praktycznie prawie sucha noga dostac sie na Sylt, ale auto juz pewnie zapadloby sie w bloto :)))
Jak przygoda to przygoda, jak wyrusza sie w nieznane, moze rowery byly niepotrzene, ale przynajmniej wiem ze jestescie silne dziewczyny, ciekawe co by bylo gdybyscie nie zdazyly rowerow wyciagnac.
OdpowiedzUsuńPlaza dla czteronoznych wyglada na niezatloczona, ladnie wyglada, na dwunoznej za duzo luda.
Dobrze ze opisalas jak Cie Toya witala, no i Miecka i Bulka.
Ja nie pekam, pociagnelabym hamulec bezpieczenstwa i tyle. Wlasciciele tych rowerow, ktore staly nam na drodze, gdzies znikneli i same musialysmy sie meczyc, ale dalysmy rade, wynioslysmy ten zlom i dojechalysmy szczesliwie do domu.
UsuńPozniej na bardziej szczegolowej mapie dopatrzylam sie, ze na Sylcie jest naprawde duzo psich plaz, a u wejscia wisza dozowniki z woreczkami na psie kupy i obok pojemniki na pelne woreczki, kazdy sprzata pracowicie, wiec plaza jest czysciutka. Zalowalam, ze nie bylo z nami Toyki, wyszalalaby sie z kumplami.
Tak, tam brakowalo Toyki, wtedy nawet wyprawa bylaby bez rowerow.
UsuńTrzeba było jechać autem i wziąć ze sobą Toykę
UsuńTeresa, z tymi rowerami to byl niewypal, zwlaszcza, ze na miejscu okazalo sie, ze mozna je sobie wypozyczyc, wiec niepotrzebnie tachalysmy je pociagiem.
UsuńBoguska, jedno mamy auto i slubny je potrzebowal, zreszta po co mialam tluc sie 5 godzin albo lepiej w korkach i przez Hamburg, bo innej drogi nie ma, skoro wygodniej bylo pociagiem.
UsuńNoo..raczej niezwykła podróż, ta laweta dla samochodow swietny pomysł, podobaja mi sie strzechy, bardzo..a zdjecia ptakow robiłas telefonem? sa bardzo dobre..
OdpowiedzUsuńZdjecia robilam aparatem, ale juz na normalnym ustawieniu, z telefonu nie dalabym rady w ruchu i z tak daleka.
UsuńNie jest wcale latwo dostac sie autem na wyspe, czasem chetni czekaja po kilka godzin w kolejkach, chociaz pociagi samochodowe jezdza naprawde czesto, ale chetnych jest wiecej niz mocy przerobowych.
No tak, dlatego zdjecia ptakow wyszly tak dobrze, juz mysłalam , ze Twoj telefon jest jakis nie z tej ziemi.
UsuńTelefon robi fajne zdjecia makro, jakies pszczolki czy inne robaczki, tych bliskich motywow nie zrobilabym tak dobrze aparatem. :)
UsuńBardzo podobają mi się te dachy kryte słomą- jest ich pełno na Rugii, nawet na nowiutkich domach. W Szwecji też ich trochę widziałam. Te starsze domy w Szwecji to sa zabawne, bo dach w przekroju poprzecznym ma kształt łodzi stojącej stępką do góry. Nie narzekaj na zdjęcia, są ładne. W porównaniu z plażami w Szwecji to miałaś na plaży tłok- w Szwecji plaże bezpłatne i jak widać u mnie na zdjęciach pustawe, choć wszystkie domki letniskowe pozajmowane- chyba Szwedzi mają dłuższą linię brzegową nadającą się do plażowania. Ale ładnie nad tym Morzem Północnym. Może kiedyś tam pojadę? Miłego;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest sloma na tych dachach, a trzcina i sa one bardzo typowe dla budownictwa nadmorskiego.
UsuńNa zdjecia musze narzekac, bylo ich znacznie wiecej i bardzo fajne, ale nie wszystkie dalo sie uratowac obróbka, zostalo ich troche nie do opublikowania. Lubie morze, choc zycie tam nie jest takie rozowe, jak sie przez te kilka dni lata wydaje, klimat nieco wymagajacy.
Plaze sa platne chyba tylko w kurortach, poza tym nie.
Mnóstwo wrażeń, aż chce się żyć, prawda? :)
OdpowiedzUsuńPrawda! Mimo zmeczenia i niewygod. :)))
UsuńFantastyczna wyprawa, choc, jak widac, taszczenie rowerów nie bardzo mialo racje bytu :D..
OdpowiedzUsuńNie byloby problemu, gdyby nasze rowery byly jedynymi w pociagu, ale na ten szatanski pomysl wpadlo pol Niemiec. Tam na miejscu nawet troche sie przydaly, mozna bylo dac gazu na wygodnych drogach dla rowerow.
UsuńUwielbiam pływy. Wiem, skąd się biorą, rozumiem mechanizm, ale i tak uważam, że to czary :-)
OdpowiedzUsuńJa bardzo dlugo myslalam, ze podczas przyplywu woda po prostu przyplywa z oceanu/morza na brzeg, w koncu nazwa to wlasnie sugeruje. A ona nie, ona sobie z dna przychodzi. Ja oczywiscie tez jestem za kazdym razem zafascynowana tym zjawiskiem, w Polsce calkiem nieznanym.
UsuńCzytalam kiedys jakies romansidlo, ktore sie dzialo na Sylcie i zakodowal mi sie calkiem inny obraz tej wyspy - sielsko-anielski :)))) musze zrewidowac moje wyobrazenie!
OdpowiedzUsuńA co do przyplywu, to mi ta woda przychodzila z morza, musze poczytac, blada jestem w tym temacie :)
Lawety z samochodami.... straszne!!!!
Jeszcze musze Ci powiedziec ze bardzo ladnie wygladasz, w zasadzie na selfikach nie wychodzi sie za dobrze, kiedys juz kiedy tajemniczo wyruszalas w weekedowa przygode tez dalas selfika i tez wyszlas bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń