09 czerwca 2024

Bardzo mieszane uczucia

 Kiedy 10 lat temu media obiegla wiadomosc, ze juz wtedy dosc posunieta w latach aktorka Barbara Sienkiewicz urodzila bliznieta, wszedzie zaroilo sie od komentarzy. Od wyjatkowo krytycznych po pelne entuzjazmu, od zarzucajacych jej egoizm po broniacych jej prawa do decydowania o wlasnym zyciu, od odsadzajacych ja od czci i wiary po dajace jej pelna dowolnosc w rozstrzyganiu o wlasnej prokreacji. No coz, wiek blisko 60 lat to nie jest dobry czas na rodzenie dzieci i to z bardzo wielu powodow, przede wszystkim fizjologii, gospodarki hormonalnej, pewnego "zuzycia" materialu, a poza tym czesto powtarzanym wtedy argumentem bylo, czy zdazy te swoje blizniaki doprowadzic do doroslosci i samodzielnosci. Ja wtedy pozostalam w osadach tak po srodku, z jednej strony bylam zdania, ze co kogo obchodzi, kiedy inni powoluja na swiat potomstwo, jesli kobieta czula sie na silach podolac obciazeniom zwiazanym z ciaza i porodem, chocby i przez cc, to co komu do tego. Z drugiej strony gdzies z tylu glowy mialam obawe, czy podola, ale to przeciez nie moje zmartwienie. Decydujac sie na tak powazna zmiane w zyciu, z pewnoscia jakos musiala siebie i te dzieci zabezpieczyc, w razie gdyby cos poszlo nie wedlug planu. Jak wiadomo, nie poszlo, Barbara Sienkiewicz zmarla w wieku 69 lat, osierocajac te nieszczesna dwojke. Mialam nadzieje, ze zdazyla zadysponowac i z kims umowic dalszy los swoich dzieci, bo nie wierze, ze jej optymizm siegal tak daleko, ze postanowila w zdrowiu dozyc setki. Samotni ludzie, jesli maja olej w glowie, zabezpieczaja nawet swoje zwierzeta na wypadek smierci, a co dopiero dzieci. Chwilowo nic nie wiadomo, ale pewnie okaze sie pozniej. Najgorsze jest to, ze Sienkiewicz jakby z gory zalozyla, ze dzieci ojca nie beda potrzebowaly, ona sama potrzebowala go jedynie do zaplodnienia. Jak sama wspominala:
"Temat prawnie jest zamkniety. Dzieci nosza moje rodowe nazwisko. Ich ojciec nie ma ani zadnych praw, ani obowiazkow w stosunku do dzieci" 
 I tu widze, ze osoby, ktore zarzucaly jej egoizm, mialy troche racji. Kobieta spelnila swoja zachcianke posiadania dzieci, potrzebowala reproduktora, znalazla go i prawnie zabezpieczyla przed odpowiedzialnoscia i alimentami. Ale dzieci dopytywaly o ojca, jak to dzieci, wiec odpowiadala:
"Moje dzieci wiedza, ze byl tata, byl mezczyzna, ktory chcial miec dzieci, ze byl ich tata, ale z powodow, o ktorych teraz nie powiem, nie ma taty. Maja te podstawe psychiczna do tego, ze sa w pewnym sensie dowartosciowane. W klasie moich dzieci jest sytuacja taka, ze sa dzieci, ktore maja tate, ale i takie, ktore go nie maja. Mysle, ze to jest dobry kierunek dla nich w tym momencie. Kazdy etap zycia potrzebuje innego wyjasnienia i to, co ja teraz mowie dzieciom na temat taty, za kilka lat bedzie nieaktualne".
 Nie dosc, ze wyjasnienie, jakie zlozyla w jakims wywiadzie, jest pokretne i niespojne, to jest bardzo nie fair w stosunku do jej dzieci. Ona wprawdzie byla dla nich calym swiatem, ale w pewnym wieku przestaje to dzieciom wystarczac, pytaja wiec i, jak widac, odpowiedz dostaja wymijajaca. A teraz smierc matki wyrwala im ziemie spod nog, nie wiedza nawet, kim jest ten ich nasieniodawca. Pewnie trafia do bidula, no chyba, ze Sienkiewicz jednak z kims ustalila dalsza nad nimi opieke. Wspominala bowiem o podjeciu pewnych krokow:
"Dziewiec lat przede mna do ich pelnoletnosci. Bardzo roznie w zyciu bywa. Jakis czas temu musialam pojechac do Lodzi, zalatwic jakas sprawe. Jechalam samochodem trasa szybkiego ruchu. Przed wyjazdem do Lodzi napisalam testament i zostawilam go w domu. Musze miec wszystko dopiete na ostatni guzik. Staram sie przewidziec przyszlosc (...) Pani Marszalkini Wanda Nowicka zaproponowala, ze ona przejmie dzieci. Sama wysunela te propozycje".
 Ale pani Nowicka jest podobno zaskoczona tymi informacjami i twierdzi, ze o wszystkim dowiedziala sie z mediow, do tego jest prawie w wieku zmarlej, wiec jak moglaby wziac na siebie tak wielka odpowiedzialnosc.
 Czyli wyszlo jak zwykle, starzejaca sie kobieta postanowila spelnic swoja zachcianke, w ostatniej mozliwej chwili zaszla w ciaze i urodzila dwoje dzieci, jednoczesnie zwalniajac reproduktora z wszelkiej odpowiedzialnosci, nie zabezpieczajac tak naprawde dalszego losu tych dzieci, bo spisanie testamentu nie zalatwilo kwestii dalszej nad nimi opieki. Czyli jednak racje mieli ci, ktorzy zarzucali jej egoizm. Do tego na sam koniec zrobila dzieciom makabrycznego figla, umierajac w domu w ich obecnosci.

30 komentarzy:

  1. Historia jakby nie z życia a z filmu, a jednak prawdziwa. Myślę że ojciec znajdzie się sam, podobno chciał dzieci (czy zle zrozumialam?). Ludzie są tacy różni, nie sposób każdego zrozumieć. Niedawno rozmawiałam z sąsiadem, on jest trochę po 50, kilka lat temu stracił żonę, ma dwie córki studiujące, trochę śmiał się do mnie z kolegi też chyba po 50 że jest ponownie tatusiem, że chce się jemu przechodzić jeszcze raz rodzicielstwo. Wcale nie jestem pewna czy i on niedługo nie będzie w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi sie, ze ojciec nie bardzo chce o czymkolwiek wiedziec, co dotyczy dzieci, nie na darmo regulowali wszystko notarialnie. A opowiesci o tym, ze on chcial dzieci, byly dla dzieci, ktore zaczely zadawac niewygodne pytania.
      Dosc czestym zjawiskiem jest pozne ojcostwo, kiedy to starzejacy sie satyr zostawia zuzyta zone i rzuca sie w ramiona mlodszej. A mlodsza nagle chce miec dzieci, wiec satyr wpada w pulapke poznego ojcostwa. Aleee... w razie kiedy zejdzie, dzieciom pozostanie mloda matka.

      Usuń
    2. Jakas niesprawiedliwość w tym jest, inaczej dla kobiet, inaczej dla mężczyzn. Mam nadzieję że ojciec tych dzieci zechce poczuć się ojcem, myślę że nie tylko dzieci byłyby uszczęśliwione ale on też.

      Usuń
    3. Nie wiadomo, kto to, nie znany jest jego status, moze byc zonaty, miec wlasna rodzine, wiec zdziwilabym sie, gdyby zechcial przejac opieke nad dwojgiem malych dzieci. Ich matka nie przewidziala, zreszta kto dzisiaj szykuje sie umierac w wieku 69 lat? Ludzie zyja znacznie dluzej, wiec miala nadzieje, ze doprowadzi dzieci do doroslosci.

      Usuń
    4. Nawet jeśli żonaty to może powiększyć swoją rodzinę, to już nie są maluchy w pieluszkach, więc opieka nie powinna być trudna, widzę to pozytywnie.
      No tak ona miała nadzieję,…i co ?

      Usuń
    5. Nadzieja to matka glupich, nie wiedzialas? ;)
      Moze ojciec by sie przyjal na wychowywanie wlasnych dzieci, ale czy jego zona i te inne dzieci tez bylyby chetne? Jakby nie patrzec, to efekty zdrady, wiec jeszcze moglby sam zostac z tym 10-letnim balastem.

      Usuń
  2. ja w ogóle nie rozumiem o co jest ten ambaras??? medialny. serio. cały czas dzieci tracą matki ojców...poza tym mam wrażenie, że bab była albo chora psychicznie albo głupia jak but. a może i jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach ja tam bym poszła na całość niech dzieci weźmie angelina joli

      Usuń
    2. Oczywiscie, ze dzieci traca matki, w koncu nawet mlode kobiety umieraja, ale w takim przypadku maja na ogol czworo dziadkow, jeszcze na tyle mlodych, ze moga sie dzieckiem zajac albo ojca. Skoro tak powszechne jest samotne macierzynstwo, to samotne ojcostwo tez moze byc. Jak trzeba, to tatus da rade.

      Usuń
    3. Tu bym sie nie zgodzila, przeciez wpadac z deszczu pod rynne? Od jednej psychopatki w rece nastepnej?

      Usuń
    4. no tak, i jednak widzisz, biologia górą a nie kulturowe, genderowe jakieś mrzonki...i dziwne to jej zachowanie, że ojciec nie znany? no ale może to jednak były zakupione plemniki ? i dlatego trudno mi w ogóle zrozumieć taką babę. serio. i wkręcony łukaszewicz...
      z andzelina oczywiście żartowałam, bo też uważam że chyba i nią cos nie teges.

      Usuń
    5. Angie bylaby ostatnia osoba na tym swiecie, ktorej powierzylabym opieke nad dzieckiem, z roznych przyczyn, ktore tu akurat nie sa zgodne z tematem, wiec przemilcze je litosciwie.
      A tej Sienkiewicz nie zrozumiem, chocbym nie wiem jak sie starala, ot, kaprys starzejacej sie niewiasty, proba odmlodzenia poprzez male dzieci, nie wiem, jak to nazwac.

      Usuń
  3. Mam przyrodnią siostrę. To dużo powiedziane, bo nasz kontakt jest zerowy. To moja przyjaciółka z lat dziecinnych. Nieślubne dziecko, lata 50. na wsi. Cała wieś ją wyśmiewała, bo tata z jakiejś akcji społecznej z tamtych lat. Mnie to rybka, bo moja mama powiedziała, że jej tato zginął na wojnie i ona też taką wersję miała. Trwało latami, zanim dotarło do mnie, że wojna skończyła się w 1945 r. Mój ojciec i jej matka pobrali się, gdy zmarła moja mama. Im nie wyszło, nam nie wyszło - ja poszłam na studia, bo chciałam, ona do pracy, bo chciała mieć kasę, bieda u niej i u nas aż piszczała. Ja się odcięłam od tego toksycznego miejsca, ona w nim tkwiła, szybko wyszła za mąż, trójka dzieci, mąż zmarł mając 30 lat. Nie przyszły ani ona, ani matka na pogrzeb mojego ojca. Spotkałyśmy się na 50-leciu podstawówki. Bez darcia szat, znajomość do dziś luźna, FB, każda z nas ma swoje życie, nie zmienimy tego już. Ale, wracając do ojcostwa. Matki nigdy nie chciała jej powiedzieć, kto był jej ojcem. Mówiła, że powie przed śmiercią. Dożyła setki i zabrała tajemnicę do grobu. Dziewczyna w moim wieku przecież, do dziś jest nieszczęśliwa z tego powodu.
    I druga dziewczyna w rodzinie, od kuzynki. Rówieśniczka mojego syna młodszego. Też nie wie, kto jest jej ojcem, nikt w rodzinie nie wie. Mnie męczyła też, ale na bór liściasty, nie mam pojęcia. Ma kochającego ją do szaleństwa ojczyma, z którym jest zgrana i szczęśliwa, ale wciąż wałkuje temat ojca. Coś w tym musi być.
    Sama, użerając się z moimi przekochanymi przecież wnukami, do bycia matką po sześćdziesiątce podchodziłam jak do wybryku natury. To jest czas na wnuki, z doskoku, a nie na macierzyństwo na cały etat. Najbiedniejsze w tym wszystkim są właśnie te dzieci i ja ich problem braku ojca doskonale rozumiem, bo mam to z życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba taka zwykla ludzka ciekawosc, choc moze pod tym parciem do wiedzy o biologicznych rodzicach kryje sie cos wiecej. Kazdy chyba chcialby wiedziec, znac swoje prawdziwe korzenie, stad tyle dramatow u dzieci adoptowanych, bo niby maja kochajace rodziny, same tez kochaja adopcyjnych rodzicow, ale ten brak wiedzy o wlasnym pochodzeniu drazy przez cale zycie. Jeszcze matki da sie jako tako namierzyc, ale z ojcami trudniej, wszystko zalezy od dyskrecji matek, zreszta nie wszystkie same wiedza. Wszystko to najtrudniejsze jest wlasnie dla dzieci, poki male, mozna im jakos nagadac, co slina na jezyk przyniesie, ale ze starszymi czy doroslymi juz tak sie nie da.

      Usuń
  4. W całej tej sytuacji tylko jedno jest pocieszające, że jest ich dwoje, mają siebie nawzajem i oby tak zostało jeśli dojdzie do jakiejś adopcji czy przysposobienia. Mam nadzieję, że udało się jej wpoić dzieciakom żeby trzymały się razem, bo chyba świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że różnie może być. A do tego wszystkiego od dłuższego czasu chorowała, jak podają media, więc tym bardziej musiała te dzieciaki jakoś uczulić, że może nie być kolorowo. Trochę niepoważne są komentarze w stylu "z pewnością ojca ruszy sumienie i się nimi zajmie", albo myślenie kategoriami rodem z amerykańskich oper mydlanych, że jakaś daleka kuzynka dowie się o "spadku", przygarnie dzieciaki i będą żyli długo i szczęśliwie. Pamiętam zamieszanie jakie wywołała ta informacja w mediach dekadę temu, kiedy się okazało że w tym wieku zdecydowała się na ciążę. Nie nam oceniać dlaczego, ale na mój gust trochę jednak za późno, chociaż pamietam też informację sprzed kilkunastu lat, że jakaś para, chyba z Indii, doczekała się potomka, a matka była już grubo 70+.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z ta Hinduska to jakis fejk, przeciez w tym wieku zajscie w ciaze jest absolutnie niemozliwe, juz dawno kazda konieta jest po menopauzie, wiec nie wiem jakim cudem moglo sie to wydarzyc, chyba takim samym jak u Zydowki Miriam, ktora cos tam z golebiem, ale i tak pozostala dozywotnia dziewica.
      U Sienkiewicz od biedy moglo byc to naturalne poczecie, wspomagane nieco hormonami.
      Ja rowniez nie wierze w nagle przebudzenie sumienia sprawcy owej ciazy, bo o ojcostwie nie ma tu zadnej mowy.

      Usuń
    2. Nie pamiętam już jak to było z tą Hinduską, ale żyjemy w czasach klonowania istot żywych, przeszczepów itp., więc nie zdziwiłabym się gdyby tam były jakieś kombinacje z in vitro (chyba raczej to) albo co ;-) A Azja jak wiemy, dość mocno dłubie w genach, komórkach, ogólnie mocno zaawansowana w tych rejonach nauki, więc mógł być fejk albo i nie :-) Co raz trudniej wyłapać co jest co, niestety.

      Usuń
    3. Fakt, teraz juz nawet mezczyzni moga byc w ciazy i rodzic dzieci, wiec jaki problem u 70-letniej... i tu chcialam napisac staruszki, ale qrna, ja za dwa lata tez skoncze 70-tke, wiec jakiej znow staruszki? Jak bede chciala, to sobie teraz tez urodze dziecko, mam trzy corki i bedzie je mial kto wychowac. :))))))))))

      Usuń
  5. Miałam tak pokręcone życie rodzinne, że właściwie mnie żadne układy damsko-męskie-rodzicielskie mało dziwią. Moja matka w dniu ślubu miała 16 lat, ja się urodziłam gdy miała już 18 lat, a rok później już się rozwiedli a ja się wychowałam u rodziców mego ojca, którzy mnie wychowywali na koszt własny, bo na rozprawie rozwodowej moja matka zrzekła się alimentów, a rodzice mego ojca zabrali mnie od matki bo gdyby mnie nie zabrali to pewnie bym już wtedy przeniosła się na łono Abrahama, bowiem miałam zakażenie gruźlicze. Ojciec wyjechał w siną dal (ale polską siną dal) i ożenił się po raz drugi, z wdową. Dzieci nie mieli. Moja matka zafundowała sobie ( gdy miałam 11 lat) dziecko płci męskiej, ale nie wiem czy znała jego twórcę., bo wychowywała dziecko sama i miał jej rodowe nazwisko. W pewnym momencie wyszła po raz drugi za mąż i zafundowała mi drugiego brata przyrodniego, młodszego ode mnie tylko.... 24 lata. Nie mam kontaktu ani z jednym ani z drugim , zresztą z matką też nie miałam, nie mniej wiem, że już nie żyje, bo nawet byłam na pogrzebie.Więc mnie żadne pomysły kobiece "na rodzinę, męża, dzieci" właściwie nie dziwią. Na rodziców mego ojca mówiłam "mama i tata", choć dobrze wiedziałam, że to babcia i dziadek. A ja, choć wyszłam za mąż mając 21 lat zdecydowałam się na dziecko dopiero mając 33 lata - jakoś zupełnie nie spieszyło mi się do rozmnażania. To chyba jakiś dziedziczny feler, bo moja córka pierwsze dziecko urodziła mając 32 lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje tez rozmnazaly sie po 30-tce i bardzo slusznie, przynajmniej sobie pozyly, zanim wpadly w okowy macierzynstwa, obie niestety samotnego.
      Ale Twoje zycie to gotowy scenariusz na opere mydlana typu Carringtonowie czy cus w ten desen. Miala Twoja mama fantazje ulanska. Nie to co moi rodzice, nudni do urzygu i poukladani tez do urzygu. Jesli myslisz, ze dzieki temu mialam dobre dziecinstwo, to jestes w mylnym bledzie, ono tez mialo byc poukladane wedlug ich norm, jak zwykle do urzygu. A jakiekolwiek moje bunty konczyly sie wiesz jak.
      Sama wiec staralam sie dosc szybko odejsc z domu, a pozniej wyprowadzic mozliwie daleko, zeby te kontakty ograniczac do minimum. Jednak na starosc dostalam w prezencie kontakt codzienny. Tak to sie czasami plecie to zycie.

      Usuń
  6. Pęd do rozmnażania jest atawistyczny i zwierzęcy. Może jej oczy hormonami zarosły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wyszla z zalozenia, ze to ostatni dzwonek i ze lepiej pozno niz wcale, co w efekcie okazalo sie rozwiazaniem ze szkoda dla wielu osob, a glownie jej dzieci.

      Usuń
  7. Ja wole takie rodziny/rodzicow "do urzygu".
    Choc mnie ta Sienkiewicz nic a nic nie obchodzi to uwazam ze nie postapila rozsadnie skazujac dzieci na to co sia stalo.
    Ale co ja tam wiem bedac bardzo tradycyjna w sprawach rodzinnych - i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestes osamotniona w klasyce, wiekszosc tu komentujacych jest zdania, ze kobieta postapila lekkomyslnie, a nawet skoro tak ulozyla sobie zycie, nie zabezpieczyla tych biednych dzieciakow przed sieroctwem. To dosc egoistyczne decyzje, urodzila sobie i dla siebie dwie lalki, bez ogladania sie na ewentualne nastepstwa tak poznego macierzynstwa.

      Usuń
  8. Szlag mnie trafił, gdy dziesięć lat temu, co niektórzy chwalili Ją, jaka odważna, rodzinna i że skoro chciała mieć dzieci, to dobrze, że je urodziła, nawet w wieku sześćdziesięciu lat, bo przecież zdąży je wychować. Niestety, życie pokazało ogromną figę i dzieci zostały same, nawet nie znając swojego ojca. Dla mnie była egoistką, która chciała spełnić swoje mrzonki. Żal mi tylko tych dzieci, bo albo trafią do domu dziecka, teoretyczna, przyszła opiekunka, o tym, że ma je wziąć pod opiekę dowiedziała się z prasy, a ,, mamuśka,, nawet nie raczyła jej o tym zawiadomić. Jest czas na urodzenie i wychowywanie dzieci i jest czas na wychowywanie wnuków i emeryturę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja nbabcia miala 45 lat, kiedy ja sie urodzilam, teraz 45-latki rodza swoje pierwsze dzieci, ale to jest jeszcze do zaakceptowania, choc dosc pozno na macierzynstwo. Jednak 60-tka to spore przegiecie na pierwsze dziecko na dziecko w ogole.

      Usuń
  9. Nie znam naturalnie konkretnej sytuacji dzieci Barbary Sienkiewicz, ale w podobnych wypadkach są ogromne szanse, że dzieci trafią do fajnej, kochającej rodziny adopcyjnej. I będą mieć rodziców, rodzeństwo, dziadków i całą resztę. Oby tak się stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10-letnie dzieci zwlaszcza w dwupaku? To nie jest dobry "material" adopcyjny. Ale moze beda mialy szczescie.

      Usuń
    2. Zdrowe dzieci z niealkoholowej rodziny mają spore szanse. Trzymam za nie kciuki.

      Usuń
    3. Blizniaki sa zbyt medialne, ale oczywiscie niezmierni im wspolczuje i trzymam kciuki, zeby sad rodzinny madrze nimi pokierowal. Nie ich wina, ze mialy lekkomyslna matke.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Dura lex, qrwa!

  Dura lex, sed lex (łac. Twarde prawo, ale prawo) – rzymska zasada prawnicza wyrażająca absolutną nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą...