... drogi przez meke ciag dalszy i to nie jest pewnie ostatni odcinek.
Nie wiem, czy pamietacie, bo bylo to juz dosc dawno, mianowicie 19 lutego, mialam tego dnia kolejna gastroskopie, bodaj czwarta czy nawet piata, bo stracilam juz rachube, tyle tego bylo przez te lata. Gwoli przypomnienia i dla moich calkiem nowych czytelnikow, po roznych dolegliwosciach zoladkowych zostalam skierowana na gastroskopie, po ktorej stwierdzono pieknie wyhodowane wrzody i obecnosc helikobakterii odpowiedzialnych za te wrzody, ktore nieleczone moga prosta droga doprowadzic do raka zoladka. Moj lekarz zabral sie wiec ochoczo do walki z sublokatorami w moim zoladku i dwunastnicy, mialam w sumie trzy kuracje antybiotykami, coraz silniejszymi, po ktorych (odczekawszy za kazdym razem 10 tygodni), wykonywana byla kolejna gastroskopia i kazda bez zmian pokazywala te moje bakterie, zrelaksowane, lezace na lezakach, saczace koktajle z palemka i pozdrawiajace lekarza obserwujacego je przez mikroskop. Ten geniusz od gastro- i kolono- wpadl zatem na genialny pomysl, zeby zrobic antybiogram, bo wszystko wskazuje na to, ze moje heliki sa calkiem odporne na te ich nowoczesne antybiotykowe wynalazki. A ja, zamiast pysk trzymac i poddawac sie pokornie kolejnym wyjalowieniom organizmu antybiotykami, zaczelam drazyc, dlaczego od razu przy pierwszej gastroskopii nie pobral wymazu i nie wykonal antybiogramu, byloby nie tylko latwiej, ale przede wszystkim szybciej, bo wszystko to, co powyzej opisalam, rozpelzlo sie w czasie na jakies trzy lata, czekania na terminy, czekania na wyniki, czekania na decyzje lekarze, znow czekania na costam wiecej, slowem cala historia tej mojej choroby to glownie czekanie. Odpowiedzial, ze takie sa procedury i za inne kasa chorych by nie placila. No tak, przeciez to logiczne, moje dotychczasowe gastroskopie i terapie antybiotykowe byly za darmo z pewnoscia kilkukrotnie drozsze niz gdyby badanie zrobiono podczas pierwszej gastroskopii. Boszszsz... pomoz mi zrozumiec logike lekarzy i kas chorych, bo nie nadazam!
Mamy czerwiec, ostatnia gastroskopia odbyla sie w lutym, to kolejne cztery miesiace czekania. Po samej gastroskopii dostaje sie od lekarza koperte ze wstepna diagnoza, czyli tym, co bylo widoczne podczas badania, a na szczegolowa kaza czekac. No to czekalam. Cztery miesiece czekalam, choc nie wiem, czy jest Wam wiadome, ze sporzadzenie antybiogramu trwa normalnie TRZY DNI. Skad wiem? Ano moje dzieci jeszcze w Polsce bardzo czesto chorowaly, jak nie na zapalenia gornych drog oddechowych, to znow na anginy i czesto braly antybiotyki, a ze jak wiekszosc dzieci w Lodzi zakazone byly gronkowcem zlocistym, ktory uaktywnial sie przy spadkach odpornosci i chorobach, to trzeba bylo na cito robic wlasnie antybiogram, bo ta franca uodparniala sie na rozne antybiotyki i czasem zdarzalo sie, ze przez te trzy dni dzieci braly cos calkiem na darmo, bo ich bakteria byla na to odporna i dopiero po zrobieniu antybiogramu lekarz zmienial antybiotyk na wlasciwy. Pozniej juz sprytnie robilam nowy antybiogram po chorobie, zeby miec go gotowy, kiedy znow zachoruja i nie tracic tych cennych trzech dni na wyhodowanie kultur, zeby sie przekonac, jaki antybiotyk bedzie skuteczny. Trzy dni, ale moze tak bylo w Polsce, a tutaj niemieckie bakterie potrzebowaly czterech miesiecy na pokazanie, ktorego antybiotyku beda sie musialy obawiac. Noszszsz... A i tak pokazaly jedynie faka.
Ale wreszcie doczekalam sie listu milosnego od lekarza, no WOW! A tam stoi jak byk, ze... no nie uwierzycie!!!... antybiogram im nie wyszedl czy cus w ten desen, wiec zapraszaja mnie na kolejna gastroskopie 31 lipca. Rece i cycki opadli mi zgodnie na ziemie z glosnym plaskiem. Ale co mam robic, pojde znow, moze wreszcie zaczna mnie leczyc wlasciwym antybiotykiem, a ja znow bede dokonywac cudow probiotykami, zeby nie nabawic sie grzybicy od tego wyjalawienia antybiotykami.
No dokładnie droga przez mękę, nawet to czułam czytając, ale jeszcze bardziej podziwiałam Ciebie, że tak wszystko pamiętasz i tak dobrze opisujesz, plus poczucie humoru jak zwykle nie opuszcza Cie, niewiele brakowałoby a wykrzyknęłabym ‘brawo bakterie’ że mają tak dobrze na tych leżakach pod palemką.
OdpowiedzUsuńNie no, gdzie palemka w moich wnetrznosciach, zeby bakterie pod nia mogly lezakowac? One mialy palemke w drinku :))))))))
UsuńAcha, a przecież widziałam je wyraźnie z palemką w drinku, ale też miałam wrażenie że palemka rośnie przy leżaku. Niech jednak lepiej prześwietlą Cię.
UsuńN oczywiscie, bo jeszcze moze sie okazac, ze jednak ta palemka wyrosla mi we wnetrznosciach, a nie w koktajlu. Lepiej wiedziec, co nie? :)))))
UsuńKoniecznie trzeba wiedzieć, no i te ich drinki alkoholowe, dlatego masz te bóle.
UsuńA potem policja capnie mnie przy zwyklej rutynowej kontroli i tlumacz sie czlowieku, ze masz w sobie stworki, ktore namietnie chleja. Kto uwierzy? :)))
UsuńOooo qu...! Tylko, to mogłam wypowiedzieć po przeczytaniu tego wszystkiego, ale najpierw wyobraziłam sobie parasole, leżaczki i te bakterie z drinkami, z palemkami... Co, za idiota robił wymaz??? Brak słów. 😘
OdpowiedzUsuńJa juz nawet nie zapytam, kto to robil i dlaczego nie wyszedl. W Polsce kazda najmlodsza laborantka umialaby w trzy dni zrobic to, czego tu lekarze nie potrafia. I zeby mnie o tym powiadomic, potrzebowali czterech miesiecy.
UsuńJesteśmy w UE. Wyrabiasz sobie taką plastikową kartę, że jesteś ubezpieczona. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego. Nie wiem, jak się to u Was zwie. Wpadasz do PL, masz atak boleści, robią Ci antybiogram i po bólu. Ja zawsze jadąc za granicę wyrabiałam sobie EKUZ. Fakt, że przewlekłego leczenia to nie obejmuje, ale kto Ci udowodni, że to nie pierwszy taki atak? :P
OdpowiedzUsuńU nas dziala to inaczej, plastikowa karte ubezpieczenia ma kazdy obywatel Niemiec, bo ubezpieczenia sa tu obowiazkowe. Teoretycznie, kiedy jade za granice, ale w unii, jestem automatycznie ubezpieczona, ale ja mam swoje dodatkowe ubezpieczenie na chorobe za granica, bo roznie to bywa, czasem potrzebny jest transport lotniczy z daleka czy jakis dlugi pobyt w szpitalu.
UsuńNo i popatrz - już jest jakiś plus :) Ubezpieczenie takie może obejmować zaostrzenie choroby przewlekłej :)
UsuńNa pewno by pokryli koszty zabiegow, ale ja nie mam czasu na fanaberie wyjazdowe.
UsuńŻeby nie było sama tego badania nie miałam nigdy ani ja, ani nikt z moich bliskich, antybiotyki zawsze na oko. Opowieść o nietrafionych diagnozach to inna bajka...
OdpowiedzUsuńW tym przypadku diagnoza jest trafiona, bo te helikobakterie zdiagnozowano mi kilka lat wczesniej, kiedy bylam w szpitalu i nie mogli mnie zdiagnozowac przez kilka dni, wiec robili wtedy kompleksowe badania na wszystko, wlacznie z gastroskopia. A byla to nietypowa kolka nerkowa.
UsuńPosiew z antybiogramem kosztuje ok. 100 zł prywatnie. Na tyle by Cię było stać.
OdpowiedzUsuńJasne, dodaj do tego przejazd, hotel, pobyt i strate w pracy, to juz robi sie nieco wiecej od 100 zlotych. Poza tym, zeby mi zrobic wymaz, potrzebna jest gastroskopia, to kolejne koszty plus narkoza, bo na zywca nie dam sobie zrobic. Ile Ci teraz wychodzi?
UsuńPoszukaj w cennikach np. Certus. I jak sama mówiłaś: podlicz koszty nieskutecznego leczenia przez lata - Twoje koszty, Twoje zdrowie. Przyjedź do mnie, kwatera za darmo, nakarmię też. Może Ci jednak wyjdzie na plus?
UsuńTo nie sa moje koszty, mam tu na mysli koszty w pieniadzach, bo koszty mojego zdrowia sa niepoliczalne, ake za te wszystkie zabiegi placi kasa. Dziekuje za zaproszenie, ale jednak pozostane tutaj, moze tym razem sie uda.
UsuńA ja tak od czapy - właśnie jakieś pół godziny temu dotankowaliśmy na stacji przed getyńskim Kauflandem i śmigamy dalej, chciałoby się krzyknąć "na Beeer-liiin!!!", ale nie, my "na tuuu-neeel!!!". Eurotunel, rzecz jasna ;-)
OdpowiedzUsuńCo do HP to też miałam i moja mama miała, ale to już było lata świetlne temu i z tego co pamiętam, to skończyło się u nas na wzięciu tabletek. Faktycznie, te Twoje bakterie jakieś mocno uparte i waleczne, niestety. :-/
No wez, qrna, nie gadaj, ze bylas tak blisko i nie wezwalas, bysmy sie jakiejs kawy napily. Nastepnym razem daj znac, pol godziny Cie nie zbawi.
UsuńMoje bakterie to szczep niemiecki, mocno zawziety, wiadomo.
No kiedy my tak zawsze przejazdem, najczęściej nocleg w Dortmundzie, w jakimś Ibis Hotel, bo to czyste i niedrogie, nawet te klasy budget. Tym razem jakimś debilom zachciało się biegać za kawałkiem skóry, a innym debilom patrzeć na to z ekstazą więc ceny noclegów wystrzeliły niczym Musk w kosmos. I trza się było zatrzymać kątem u ludzi dobrej woli :-) A czy blisko byłam to nie wiem, bo Kauflandów macie chyba kilka w mieście, jak mi wszystkowiedzący Google podpowiada. My byliśmy przy jakimś KaufPark :-)
UsuńTo jest 500 metrow ode mnie, bylabym w dwie minuty.
Usuń😲🤦♀️🤷♀️😂
Usuń🤷🏼♀️😩
UsuńKoszmar. Te wszystkie procedury to nie wiem, kto opracowywał. Zamiast ułatwiać leczenie, w wielu przypadkach je utrudniają. Żadnej elastyczności, tylko automatyzm pozbawiający myślenia. To chory powinien być na pierwszym miejscu. Teoretycznie niby jest, ale w praktyce, eh...
OdpowiedzUsuńA zeby bylo smieszniej, to najprawdopodobniej te trzy kuracje antybiotykowe poprzedzone gastroskopiami, z pewnoscia kosztowaly kase chorych wiecej niz gdyby od razu zrobili wymaz przy pierwszej.
UsuńGastroskopię miałam raz. Na żywca. Brrr...
OdpowiedzUsuńChocbym miala umrzec, nie poddalabym sie gastro na zywca.
Usuńi ja miałam na żywca, otóż NIGDY WIĘCEJ...
Usuńi współczuję bardzo.
Na zywca nie pozwolilabym sie nikomu do mnie nawez zblizyc, nie zrobilabym. Ja nawet rezonans magnetyczny glowy robilam w uspieniu, bo zaczelam histeryzowac, ze nie wjade do rury glowa naprzod, mam klaustrofobie. A tak spie sobie slodko i gowno mnie obchodzi, co tam ze mna wyprawiaja. Raz tylko glos stracilam na pol dnia, bo widoczenie zaczepili o struny glosowe.
UsuńCiezko uwierzyc - tyle zachodu i czekania i na nic! Nie dziwie sie ze jestes wkurzona.
OdpowiedzUsuńMnie tez jednego razu zalatwiono antybiotykami a najgorsze ze okazalo sie iz nie byly mi potrzebne. Leczono rzekoma infekcje drog moczowych takimi opartymi na siarczanach przez kilka miesiecy co spowodowalo komplikacje przez ktore o malo nie umarlam, a pozniej zostalam uczulona na wszystko co zawiera siarczany - leki i zywnosc , jak orzechy, groch.
Ogolnie - jestem zdrowsza gdy nie jestem w rekach lekarzy.
Zebys wiedziala! Ja mam czasem wrazenie, ze lekarze wymyslaja choroby, zeby tylko pacjenta z rak nie wypuscic i kombinuja, zeby go za wczesnie nie wyleczyc, bo zakreca sobie kranik z dochodami. Popatrz, ile ja juz lat bujam sie z tymi gastroskopiami i terapiami, a konca nawet nie widac.
UsuńMam tak samo. Leczono mnie antybiotykami na różę, sama sobie dawałam w brzuch zastrzyki na zakrzepicę, a nikt nie wpadł na pomysł zbadania mi krwi. Dopiero koleżanka w pracy, mająca męża chorego na dnę moczanową, załamała ręce, gdy jej powiedziałam, ile szparagów jem. A jadłam 3 pęczki dziennie i wodę po szparagach wypijałam, bo uwielbiam :) I tak miałam w maju-czerwcu co 3 lata opuchnięte nogi, gdy pozbyłam się dzieci i nie musiałam im obiadów gotować... Badanie kosztowało wtedy prywatnie 7 złotych... :) Więc też unikam lekarzy, jak mogę, jakiś profesor wypowiadał się w rolce, żeby po 60 omijać lekarzy, bo zawsze coś znajdą. I tak czynię, dzięki czemu dobijam już do 7. krzyżyka powoli :)
UsuńTotez innych omijam, ale ten juz mnie ma, wiec kontynuuje. Mam dzieki niemu w zyciu troche rozrywki, czekam az przy nastepnej okazji moze nastapi jakas perforacja, bo ile mozna robic tych gastroskopii. Moze mnie w koncu wykoncza.
UsuńNie bądź AŻ taka pesymistką - z czegoś muszą żyć... :P Ni ma letko z tym wykańczaniem :P
UsuńKiedy nastawienie na zarobek przyslania dbalosc o pacjenta, wcale nie tak trudno kogos wykonczyc. Na razie facet wykancza mnie powoli antybiotykami.
UsuńNo i teraz nie potrafię sobie wyobrazić, jak wyglądasz z tymi opadniętymi cyckami.
OdpowiedzUsuńRozbierz sie, stan przed lustrem i rob pompki, tak mniej wiecej to wygladalo. :)))
Usuń"Rób pompki"! Chyba Ci słoneczko przygrzało... :-)))
UsuńNo wiec otusz nie, bo pada.
UsuńPodobno po 40. roku życia trzeba kontrolnie zrobić sobie kilka badań co najmniej, w tym gastroskopię (kolonoskopię też w sumie). Bo lepiej obejrzeć człowieka z dwóch stron. :)
OdpowiedzUsuńCo do takiego leczenia, to ręce opadają. Miałem kiedyś przypadek, że po źle wykonanym tatuażu z henny paprało mi się wszystko w tym miejscu, pani dermatolog zapisała mi lek z substancją, na którą jestem uczulony. Mówiłem wyraźnie przed zapisaniem recepty. Dopiero inna, zaprzyjaźniona lekarka mi pomogła.
Spoko. :) Nie będę zmuszał do oglądania festiwali muzycznych.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
W nosie mam badania profilaktyczne, co ma byc, to bedzie, a ja nie mam zamiaru trzymac sie zycia jak pijany plotu. W tym leczeniu wrzodow z za daleko zabrnelam, zeby przerwac leczenie, bede wiec kontynuowac, choc szczerze mowiac, nie mam juz na to ochoty, bo trwa wszystko za dlugo i nie przynosi zadnych efektow.
Usuń