... atrakcji? Nie jest to wlasciwe okreslenie, bo ja chramole takie atrakcje. Nie, wroc! Wcale nie chramole, co ja tez gadam. Ooo, tydzien pelen okazji do spotkan z wnukami. Zaczelo sie juz w poprzedni weekend 25 maja, kiedy Srednia mnie poprosila o zawiezienie Gapcia na wioske na urodziny jego kumpla, bo sama miala dyzur w opiece nad czworka dzieci. Ona i Najmlodsza ustalily sobie co drugi weekend brac do siebie dzieci siostry i tak na zmiane, raz opieka nad czworka, a raz wychodne i mozliwosc wyspania sie po kokarde. Nie bylo sprawy, nawigacja w telefonie zawiodla mnie prosto do celu, zawiozlam, odebralam, odwiozlam do domu, zadanie wykonane.
Trzeba zaznaczyc, ze nie mialam na ten tydzien zadnych planow na dodatkowe zajecia i juz sobie planowalam odpoczynek. Jak to bylo? Chcesz rozsmieszyc boga, opowiedz mu oswoich planach, no dobra, jestem niewierzaca, ale komus tam te moje plany byly sola w oku. W srode dowiedzialam sie, ze bede musiala pojsc na dyzur w sobote, to jest nie "musiala", ale nie wypadalo odmowic i to juz mnie nieco rozzloscilo. Dalej w srode zadzwonila do mnie corka, ze cos ja rozlozylo, jest chora, glowa jej peka, a dzieci sa zaproszone do synka ich wujka, brata ojca i czy bym ich nie zawiozla. Deszcz padal przez caly czas, co juz mnie zloscilo, ale najgorsze, ze na ulicy, gdzie ten ich kuzyn mieszka, byly roboty drogowe i ona oraz dojazdowa byly zablokowane. Trzeba bylo parkowac hen daleko i w tym deszczu kopytkowac do celu. Szczesliwie ominelo mnie odwozenie, bo ich ciotka sie tego podjela.
W czwartek Najmlodsza miala wieczor informacyjny w przedszkolu, do ktorego chocholy pojda od pazdziernika, trzeba wiec bylo z nimi posiedziec, dac flaszke na sen i potem moc sobie w spokoju poczytac. Chocholy byly juz wykapane i w pizamkach, moje dziecko dodatkowo podstepnie nie polozylo Juniora spac w poludnie, wiec wieczorem zasnal jeszcze przed Zoska.
I juz sie cieszylam na moj wolny piatek, kiedy corka niesmialo zagadala, czy moze moglabym wpasc na popilnowanie, to ona by sobie cos tam w miescie pozalatwiala, bo z dziecmi to wiadomo. No i co mialam zrobic? Poszlam w piatek i popilnowalam, a ze deszcz nie przestawal padac, tosmy siedzieli pozamykani w chalupie, bo na taka pogode zal psa wygonic, a co dopiero chocholy z bapcia. Dobrze, ze bapcia zamowila nowa zabawke u Chinczyka w TEMU, to taka edukacyjna zabawka montessori, ktora w Niemczech kosztuje majatek, a tam ma cene calkiem przystepna. Jakos przetrwalismy i dzieciarnia sie nie nudzila.
W sobote musialam dojechac w rejony, ktorych nie znalam i nigdy tam nie bylam, ale od czegoz moj niezastapiony przewodnik w telefonie. Musze sobie w koncu dokupic trzymadlo do smartfona, bo tak to moge jechac tylko na sluch. Wlasciwie to ja tam juz kiedys bylam, jakies ponad 30 lat temu, ale wszystko wygladalo inaczej. Jest to bowiem teren bylych koszar wojskowych, jako ze Getynga byla praktycznie nadgranicznym miastem przy NRD, mielismy tu garnizon pancerny, wielkie koszary i poligon ze strzelnica. Poligon to teraz rezerwat przyrody, wszystko fajnie zaroslo, tam mozna spotkac rzadki gatunek dzikiej orchidei. Natomiast budynki koszar albo przebudowano, albo, jesli byly w zym stanie technicznym, rozebrano i powstalo tam nowe wielkie osiedle mieszkaniowe. Niedlugo po moim przyjezdzie do Niemiec Bundeswehra organizowala tam dni otwarte, wiec z ciekawosci poszlismy, zas na poligonie nieraz spacerowalismy z psami. Pamietam, ze niejednokrotnie ciezkie pojazdy pancerne czy wrecz czolgi przejezdzaly przez miasto czyniac straszny halas, a na ulicach pelno bylo takich zoltych znakow drogowych specjalnie dla tych wlasnie pojazdow, pozniej zniknely, choc ostatnio gdzies mi mignal taki niedobitek. Po zjednoczeniu Niemiec garnizon zlikwidowano, bo i granica poszla o wiele dalej na wschod, do Odry, a po przyjeciu Polski do unii i ta granica stala sie umowna. No i tam wlasnie mialam dojechac w sobote. Po powrocie do domu zrobilam sobie rozluzniajaca kapiel, umylam wlosy, potem byl pedikiur i zaleglam odpoczywac. Nagle telefon, a po drugiej stronie wrzeszczaca Zoska i placzaca corka cos wykrzykujaca, czego szczerze mowiac, nie moglam zrozumiec. Od razu zrobilo mi sie slabo, przeczuwalam najgorsze. Kiedy zdolalam corke nieco uspokoic, dowiedzialam sie, ze mam natychmiast przyjezdzac, bo Zoska wsadzila dlon miedzy drzwi a futryne, nie rusza palcami i pewnie ma polamane, wiec musi z nia jechac do szpitala, a ktos musi zostac z Juniorem. No domyslacie sie, z jaka predkoscia popylalam do niej, gdzie na miejscu okazalo sie, ze Zoska jednak palcami rusza, a na skorze oprocz niewielkiego odgniecenia, ktore zaraz zniklo, nie ma sladu. A ja w stanie przedzawalowym.
Przez caly czas balam sie tylko, ze los szykuje dla mnie jakas dodatkowa niespodzianke na niedziele i ze nie zdaze odpoczac po tak zajetym tygodniu, ale stal sie cud i nic nowego sie nie wklulo. No moze oprocz propozycji corki, zebysmy razem poszly na pchli targ, ktory odbywa sie niedaleko nas zawsze w kazda pierwsza niedziele miesiaca. No to poszlysmy i zmarzlysmy, bapcia wyszla lzejsza o pare groszy, dla dzieci zostaly zakupione glownie letnie ciuszki, ale tez troche zabawek. No tyle, ze odhaczylam spacer, niestety bez Toyki, bo z tymi dwoma chocholami bylo dosc roboty, wciaz gdzies przystawaly, braly rzeczy jak swoje, odlatywaly na boki, no klasyka z nimi, a na jarmarku byly tlumy, wiec latwo mogly zniknac w cizbie. No i bapcia znow miala nerwy, bo matka zajeta byla wybieraniem ubranek, a po placu snuli sie mieszkancy wiadomego bloku, o ktorym wielokrotnie pisalam, panie w obszernych spodnicach, w faldach ktorych maja powszywane tajemne kieszenie, panowie od rowerow i kto wie czy nie wozkow dzieciecych, wiec oprocz dzieci pilnowalam tez wozka.
Nie powiem, ten tydzien silnie mnie zmeczyl, nie tylko fizycznie.
Ale dużo tematów poruszasz, muszę na raty, czytać i pisać. Temat dzieci, wnuki. Twoje córki są genialne że tak wymyśliły z dziećmi na weekend. Najpierw pomyślałam że mieć czwórkę to dużo, ale zaraz zaraz są rodziny że jest dużo więcej maluchów, sama znałam w Polsce rodzinę gdzie bylo 11, wiec 4 to nic takiego. No ale dobrze że jesteś brana i Ty pod uwagę, masz ten ‘fun’
OdpowiedzUsuńZośka w łóżeczku wcale nie wygada na śpiąca. Piękne i kochane dzieciaczki.
Ta czworka akurat dobrze sie dogaduje, a starsze juz moga pouwazac na mlodsze, kiedy sie cos robi, wiec nawet wygodniej. Do spania srednia sciaga z lozek materace i towarzystwo spi na podlodze pokotem, nie wyobrazasz sobie, jaka maja w tym frajde.
UsuńWyobrażam sobie, bo w dzieciństwie i młodości bywały takie sytuacje że tak się spało. Uwielbiałam, zresztą każdy tak lubił.
UsuńStarsze tez zachwycone, ze nie musza spac na swoich wysokich lozkach, tylko inaczej, a mlodsze zachwycone, bo wpatrzone w te starsze i moga obok nich.
UsuńOK myślałam że będzie o wojnie, bo zaczęłaś o czołgach, ale Ty w pełnym relaksie, kąpiel, pedikiur, aż ten telefon od przerażonej corki, masz jednak silne zdrowe serce że nie zeszłaś na zawał. Najważniejsze że wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńTo cud, ze nie zeszlam, bo zanim moglam sie dowiedziec, co rzeczywiscie sie stalo, przez te krzyki i placze, to naprawde wyobrazalam sobie wszystko najgorsze, wlacznie ze skokiem z balkonu.
UsuńI nie tak wyobrażałam sobie pchli targ, bo nowe rzeczy w masowej ilości. Lubię targ staroci.
OdpowiedzUsuńNo wiem, glupie zdjecie zrobilam, bo pchli targ jest w przewadze ze starociami, ale tu akurat towarzystwo siedzialo zapiete w wozku, wiec moglam spokojnie wyjac telefon i pstryknac. Jak lataly miedzy starociami, to nie mialam mozliwosci. A to stoisko bylo na obrzezach, akurat z szytymi domowo rzeczymi.
UsuńAaaa teraz rozumiem. No tak takie targi są często mieszane, ja kiedyś często chodziłam po nich i pamiętam taka kobietę - Niemkę z pochodzenia, sympatyczna że można było pogadać, ona miała przepiękne obrusy, serwetki własnej roboty, ale ceny były dość wysokie, no należało się, bo były cudne i przecież napracowała się.
UsuńTe akurat ciuszki byly tanie, ale takie prawdziwe rekodzielo i u nas jest drogie, ale ja nie wydziwiam, bo wiem, ile czasu i pracy kosztuje zrobienie obrusa czy swetra, w ogole kazdego rekodziela. Hana maluje portrety zwierzat, a ludzie dziamgaja, ze drogo, to niech se zdjecie w ramki oprawia, beda mieli tanio.
UsuńJak to dobrze, że nie mam wnuków!!!
OdpowiedzUsuńAle moze bedziesz miala, wiec nie mow hop. A potem zwariujesz. :)))))
UsuńJuż zwariowałam, więc to mi chyba nie grozi. Wnuki, jak sądzę, są u mnie bardzo mało prawdopodobne.
UsuńSie okaze w praniu. Nieznane sa krete sciezki losu.
UsuńJa tam wolałabym, żeby kręte ścieżki losu zainteresowały się w końcu naszą dyrektorką.
UsuńMoze i na nia przyjdzie pora, jak na wszystkich pisiorow po kolei.
UsuńOna jest choroągiewką.
UsuńZnaczy jak partia tygryska? Do kazdego gotowa sie przykleic i dostosowac?
Usuńtrochę podepnę się pod Frau a trochę od siebie, że ja bym oszalała z takimi małymi dziećmi. nie upilnujesz non stop w gotowości...ja nie wiem, jak sobie ludzie radzą z trójką... piątką... szóstką ?? dobrze, ze Zośce nic nie jest ale wylewu można dostać.
OdpowiedzUsuńMozna, wylewu z zawalem za jednym zamachem. Teraz Junior ma nowe hobby, rzuca zabawki z balkonu i wspina sie na barierke, zeby zobaczyc, gdzie polecialy. Corka wprawdzie kupila jakies zabezpieczenie, zeby samo nie wylazlo na balkon, ale cos tam nie pasuje do otworu w drzwiach i klops, trzeba pilnowac.
UsuńWystarczy maly haczyk u gory drzwi, nie dostanie i nie ma sily wyrwac. Sa tez takie zabezpieczenie dla dzieci (dla dzieci!!!) , ktore sie otwiera naciskajac dwa przyciski rownoczesnie, ale male raczki i paluszki tego nie potrafia (z tym, ze to sie przykleja i moga zostac brzydkie slady, kiedy sie juz nie bedzie tego potrzebowalo).
UsuńNo tak, moga pozostac slady kleju, ale haczyk musialby wygenerowac dziurki w futrynie, a to sa plastikowe okna i nie wolno w nich wiercic. Na razie niczego nie wymyslilysmy.
UsuńA nie ma jakiegos stopera pod drzwi?
UsuńOtwieraja sie na balkon.
UsuńBabcia w cenie! Babcia skarb dla malych skarbkow!
OdpowiedzUsuńUcieszylam sie na widok palemki Zosinej :)))
Musze wyprobowac u Zoski dwie palemki, ma juz takie dlugie wlosy, ze mozna kitki robic, a za niedlugo plesc warkocze :)))
UsuńAni sie waz! Ta jedna jest urocza :))))
UsuńOj no co? Dwie tez beda urocze.
UsuńNo fakt. Uroczego nigdy nie jest zbyt wiele. :))) Rob dwie!
UsuńMusze tylko wyczaic, gdzie corka gumki zadolowala albo kupic Zosce komplet nowych.
UsuńWciaz podziwiam Cie za umiejetnosc godzenia swego zycia rodzinnego i prywatnego z tym babciowaniem, czesto na zawolanie. A ten tydzien mialas nadzwyczaj aktywny.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony gdy bylam mloda, chociaz nie mialam wnukow przy sobie, niejedno moglam i bez zmeczenia.
Glowa do gory - nastepny weekend tuz tuz i moze bedzie spokojny?
Jakos godze, choc czasem bywam zmeczona. Dzisiaj tez lece, bo sprawa jest bardzo pilna. Mianowicie Junior namietnie wyrzuca zabawki przez balkon, a ze jest jeszcze za maly, zeby wyjrzec przez barierke, gdzie te zabawki sie podziewaja, to wymyslil sobie wspinac sie na stolek. Trzeba uczynic balkon niedostepnym dla dziecka, ktore juz umie samo otworzyc drzwi, wiec corka musi jechac do sklepu z narzedziami itp utensyliami, a potem bedziemy obie kombinowac, jak Juniora trzymac z daleka od balkonu.
UsuńCo do nastepnego weekendu, to u mnie niczego nie mozna byc pewnym. :)))
No dobrze że robicie coś z tym balkonem, bo jak przeczytałam co napisałaś wcześniej u Teatralnej, to mnie niezle nastraszyłaś. Zaczęłam główkować co robić, czy zamknąć balkon na amen dopóki to niebezpieczne hobby nie przejdzie Juniorowi, czy pozwolić jemu na wychodzenie z domu do tych zabawek, nie to jednak glupi pomysł. Uff, dobrze że działacie.
UsuńU sredniej corki bylo tak samo, gorzej nawet, bo ona mieszka na 5 pietrze, ale wymienila klamke od balkonu na taka zamykana na klucz, a klucz nosila zawsze przy sobie. U Julki podobno cos nie pasuje, ale musze to sama zobaczyc i ocenic, o co chodzi. Okna juz tez pozabezpieczala i tam wszystko pasowalo, ale z drzwiami od balkonu cos nie halo.
UsuńNo to faktycznie poplanowałaś sobie. A raczej sobie a muzom ;) Nie lubię takich niespodzianek. Ale z poprzednim tygodniem w ogóle było coś nie tak. Cała końcówka była zapchana nieplanowanymi zdarzeniami, u mnie też.
OdpowiedzUsuńMoja siostra często podrzucała mi swoją córeczkę, kiedy nasze dzieci były małe, ale ja nie protestowałam, bo ona jest starsza od mojej córki o pięć lat i doskonale się z moimi dzieciakami bawiła i potrafiła im znaleźć zajęcie, a ja miałam wtedy trochę spokoju. Niestety, w drugą stronę to nie działało.
Kurcze, to chyba kolejna czesc wojny hybrydowej Wolodii, rozpyla cos, co niszczy wszystkie plany. Jak on to robi? ;)
UsuńPlanuj, planuj, a wyjdzie, jak zawsze. Cieszę się, że udało mi się prysnąć z Łodzi, na te kilka dni, ale oczywiście miałam też przeboje, bo jak zwykle musiało coś pieprznąć u Mamci, ale Elwira ugasiła pożar...
OdpowiedzUsuńI tak dobrze, ze sama dala sobie rade w sytuacji podbramkowej, a nie wzywala Cie z urlopu. Boszszsz.... jak ja bym chetnie wyrwala sie na kilka dni z tego mlyna.
UsuńA któraś z córek nie może wziąć babci do siebie na kilka dni? Domyślam się, że pracują, ale nie mogłyby wziąć kilku dni wolnego z pracy? Wiesz taki ich urlop z myślą o tym, żeby i Tobie zrobić mini-urlop od codzienności? :-)
OdpowiedzUsuńZapomnij. Nie poczuwaja sie, nie maja miejsca, same potrzebuja pomocy.
UsuńA może trzeba im powiedzieć wprost, że skoro ich dzieci mogą liczyć na babcię, to i one mogłyby zrobić coś dla swojej ;-) Tymbardziej, że mam na myśli jakieś 3-4 dni, a nie tygodnie, które mogłabyś spędzić poza domem ze spokojną głową. A wymówka o braku miejsca? No sorry, ale nie kupuję :-))) A ileż też Twojej mamie miejsca potrzeba na kilka dni? Bardziej chyba chodzi o to, żeby ktoś miał na Nią oko, a nie żeby latała jak torpeda między pokojami... :-O ;-)
OdpowiedzUsuńRozmowy byly i nie przyniosly nic, nie bede drazyc. Moja matka ma ponad 90 lat, nie bedzie sypiala na goscinnych twardych kanapach w salonie i nie wysypiala sie, bo dzieci halasuja, to nie jest ani troche dobry pomysl.
UsuńO tak, czasami te życiowe "niespodzianki" jakby się zbiesiły, jedna przez drugą goni i nie wiadomo w co ręce włożyć. Ostatnio mnie też nie rozpieszczały. Jak nie awaria komputera to poza domowe obowiązki. Wściekło się czy co? Komputer jeszcze nie do końca"chodzi" tak, jakbym chciała, część innych spraw została do załatwienia, a czas ucieka. Ale chociaż chwile z wnukiem wynagradzają mi ten stres. Jest teraz na etapie wędkowania, uczy mnie jak składać wędkę. Mądrala.
OdpowiedzUsuńNo to miałaś się ze swoimi ślicznotami, nie powiem, tydzień przeładowany zdarzeniami, że można było nimi obdzielić kilka osób. Jak to wszystko pogodziłaś, swoje domowe obowiązki, pracę i babciowanie? Ale wypad na pchli targ to chyba przyjemność, prawda? Jak trafiam w takie miejsca, to najbardziej interesuję się starociami.
No Droga Babciu! Póki co jesteś na fali popularności u wnucząt. Mój ma już 12 rok i coraz częściej interesują go inne sprawy. Przyjdzie czas, gdy będę go widywała raz na rok. Życie.
Pozdrawiam serdecznie... i wiesz, chyba już wracam do regularnego blogowania... oby komputer był grzeczny...
Masz racje, dzieci tak szybko rosna i traca zainteresowanie babciami, trzeba wiec korzystac poki male i jeszcze lgna, lubia sie przytulac, lubia zabawy paluszkowe, jakies kosi-lapci czy warzyla sroczka kaszke. Stanowczo za szybko wyrastaja z tego fajnego wieku, choc ten wiek ma rowniez wiele minusow i generuje siwe wlosy u opiekunow.
UsuńNo tak, my Babcie potrafimy cieszyć się z kontaktów z wnukami, jakiekolwiek by one nie były. Dzieci mają to do siebie, że są dziećmi z wszelkimi tego konsekwencjami. Mają prawo do tego by takimi być, a my Babcie mamy prawo je KOCHAĆ i ROZPIESZCZAĆ. Prawda? I racja, stanowczo za szybko rosną. A siwe włosy to tylko szczegół.
UsuńUściski ślę...
Ja ich nawet nie farbuje, tych moich siwych wlosow, udaje w nich blondynke. :)))
UsuńNawet jak padamy to dla wnuków się zbieramy i do przodu marsz. Fajne tetwoje enkelki 👫
OdpowiedzUsuńNo nienajgorsze, choc Junior zaczyna bywac czasem niegrzeczny, bo jemu konczy sie juz czas fajnosci :)))))
Usuń