Ja naprawde przestaje sie dziwic ludziom, ktorzy choc przez cale zycie sympatyzowali z lewa strona sceny politycznej, nagle zaczeli zwracac swoje sympatie ku prawicy. I nie, nie zmienili swiatopogladu, oni nadal sa lewicowi, ale jednoczesnie nie tylko przestali popierac lewicowe rzady, ale poprzez zaglosowanie na opozycje chcieli wyrazic swoj gwaltowny sprzeciw wobec ich polityki. Bo normalna krytyka nie pomaga, malo tego, w niektorych panstwach jest wrecz zabroniona za sprawa ostrej cenzury i penalizacji krytycznych wypowiedzi. Socjalisci nie potrafia inaczej bronic swoich stanowisk, jak oskarzaniem opozcji o nazizm, rasizm i faszyzm, co moze w innych panstwach nie odgrywa znaczacej roli, ale w Niemczech jest to bardzo powazne i mocne oskarzenie, zwlaszcza ze tego typu ciagoty sa tu prawnie zakazane.
Za to nasz zielono-socjalistyczny rzad ma daleko z tylu jakiekolwiek poprawne zachowania, choc przeciez poprawnosc polityczna maja teoretycznie w herbie. Tak, wymagaja poprawnosci od innych, tylko nie od siebie. Ostatnio tak sie skompromitowali, ze stali sie posmiewiskiem calego swiata. Bo otoz... jak wiecie, rzad niemiecki sie rozlecial, koalicjant poszedl sie bujac wyrzucony na zbity leb przez kanclerza, a poszlo o kredyt, ktory rzad chcial zaciagnac, bo pod koniec roku braklo srodkow w panstwowej kasie. Trudno sie dziwic, skoro pieniedzmi niemieckich podatnikow uszczesliwia sie caly swiat i wieksza jego czesc zaprasza na darmowy pobyt, darmowy dla gosci oczywiscie, nie dla gospodarzy. Sprzeciwil sie temu minister finansow, za co zostal wyrzucony z rzadu, a w parlamencie pozostal rzad mniejszosciowy. Procedury sa takie, co stoi jak wol w konstytucji, ze tenze rzad ma 60 dni na zapytanie o wotum zaufania i w razie odpowiedzi negatywnej na rozpisanie wczesniejszych wyborow. 60 dni, nie 60 dni roboczych, a 60 dni ogolnie. Dwa miesiace. Normalnie do zrealizowania, co poczatkowo potwierdzila federalna komisarz d/s wyborow Ruth Brand, ale za kilka dni zaczela nagle stekac, ze papieru jej zabraknie do wydrukowania kartek wyborczych. Na co Polska dowcipnie zaproponowala dostarczenie brakujacego papieru. Co za blamaz! A chodzi wylacznie o to, zeby rzad mogl sobie jeszcze porzadzic i byc moze poszkodzic troche dluzej, zaciagnac ten kredyt, za sprawa ktorego sie posypal, no slowem nielatwo odkleic przyspawane dupy od stolkow w Bundestagu i pozegnac sie z tlustymi pensjami, wiec robi sie wszystko, zeby zamiast zakonczyc ten polityczny horror, zrobic z niego horror bez konca. Bo kanclerz wymyslil sobie , ze wotum zorganizuje w styczniu, a wybory ewentualnie w marcu, bo po drodze sa swieta i sylwester. Tyle ze potem jest wielkanoc, zielone swiatki, sezon urlopowy, wiec mozna tak odwlekac wybory w nieskonczonosc, a przeciez wiekszosc Niemcow chce konca tego zalosnego rzadu, ktory doprowadzil panstwo na skraj bankructwa i nie radzi sobie z przestepczoscia. Koalicja rozwiazala sie w dniu wyborow w USA, a wiec 5 listopada, co znaczy, ze wybory powinny byc rozpisane do poczatku stycznia, a w grudniu po drodze mialoby miec miejsce wotum. 60 dni, przypominam. Czym jeszcze ci nieudacznicy zechca zawstydzic panstwo i wystawiac je na posmiewisko, byle dluzej grzac dupy u wladzy? Nie widac niestety konca tej groteski, bo teraz okazuje sie, ze papieru jest dosyc, ale cos tam innego stoi na przeszkodzie. Mnie juz robi sie niedobrze i przypomina mi to powolanie w Polsce rzadu na dwa tygodnie, zeby moc jeszcze dokrasc i zostawic kase panstwa dla nastepcow pusta, skoro nie udalo sie pisdzielcom ani wygrac, ani sfalszowac wyborow.