Poprzedni weekend mialam niezwykle pracowity, dawalam zajawki na fb, ale nie wszyscy moi czytelnicy sa tam aktywni, wiec i tu sie pochwale. Ostrzegam, ze bedzie bardzo duzo zdjec.
Zaczelam juz w czwartek, kiedy to wysprzatalam mieszkanie, zeby miec wolne cale trzy dni, powzielam bowiem zamiar pieczenia ciastek, ale tez zrobienia ajerkoniaku, bo mialam jeszcze zadolowany porzadny spirytus z Polski. Tu w sklepach nie ma etanolu, ale mozna dostac w aptece, kiedy jednak poprosilam o litr, to musieli specjalnie dla mnie te ilosc zamowic, po czym z przerazeniem pytali, po co mi tyle, bo bylam pierwsza w ich zyciu klientka zamawiajaca takie ilosci. Pozniej dostali ode mnie gotowy ajerkoniak i w nastepnych latach zawsze dawali mi wiecej spirytusu, zebym dla personelu apteki tez zrobila, bo taki dobry. Zrobilam wiec ten likier z pol litra spirytusu, co pociagnelo za soba koniecznosc robienia bez (bezów? bzów?) z 12 bialek. Zrobilam dwa spody na tort Pavlovej, moze dotrwaja do urodzin slubnego i cala mase malych bezowych ciastek. Na koniec postanowilam zrobic jeszcze te dubajska czekolade, bo akurat foremka dotarla.
W sobote upieklam kruche ciastka i rozki waniliowe, ktore wcale rozkowo nie wygladaja, ale dobrze smakuja, wiec wypiek uznalam mimo wszystko za udany. A ze do kruchych ciastek uzywalam tylko zoltek od jajek, to znow zostaly mi bialka do zagospodarowania, tym razem na szczescie tylko 4, wiec dopieklam bezy. Dalam tez ogloszenie na stronie rodzinnej, kto mi pomoze te ciastka dekorowac. A ze akurat najmlodsza corka miala u siebie cala czworke (wymieniaja sie dyzurami, zeby od czasu do czasu sobie od dzieci w weekend odpoczac), to z entuzjazmem zgodzila sie je do mnie przywiezc, bo dzieciaki lubia prace nad ciastkami, akurat dzien wczesniej robily to u Julki.
No i nadeszla niedziela, towarzystwo zjawilo sie u nas zaraz po sniadaniu i ruszylo do nielatwej i lepkiej pracy w dekorowaniu upieczonych przez bapcie ciastek. Cale szczescie, ze zakrylam stol w kuchni plastikowym workiem, ale i tak nie uchronilo mnie to przed generalnym sprzataniem kuchni, kiedy wszystkie ciastka byly juz gotowe. Dzieci smarowaly je taka lukrowa albo czekoladowa polewa i sypaly na wierzch albo kolorowe mikroskopijne cukrowe kuleczki, albo pistacje, albo posypke czekoladowa. Nie musze chyba dodawac, ze cala kuchnia byla w posypkach, na podlodze scielil sie posypkowy dywan, ktorego zawartosc wystarczylaby na udekorowanie jeszcze najmniej dwoch takich samych porcji ciastek. Nie wspomne juz o utytlanych dzieciach, ich ubraniach i nawet udalo im sie jakos mnie ubrudzic. Mimo niedzieli musialam wyciagac odkurzacz i zbierac te dobra z kuchennej podlogi, a potem ja myc na mokro, bo czesc zdazylismy rozdeptac. Ale bylo wesolo, dzieciaki chyba wiecej tych ciastek zezarly niz udekorowaly, ale co tam, na zdrowie. W miedzyczasie Zoska padla, bo to byl czas jej codziennej drzemki, zostala wiec polozona w bapci lozku, w czarnej poscieli, a jej pielucha pasowala jak ulal kolorystycznie do kfiotkow i jaska. Na sam koniec zamowilismy cos do jedzenia, bo kuchnia przez cale przedpoludnie byla zajeta i nie moglam nic ugotowac. Dzieci jednak niespecjalnie byly glodne po tej orgii ciastkowej, wiec corka wziela reszte do domu. Ja bowiem szykowalam sie powoli do spa na masaz. Dostalam bowiem od corek w prezencie urodzinowym bon na trzy masaze. Pierwszy mial byc juz tydzien wczesniej, ale masazystka zachorowala.
Z tego wszystkiego pomylily mi sie godziny i na masaz zajechalam za wczesnie, mialam wiec pol godziny wolne, a ze nie oplacalo sie wracac, to sobie poszlam na spacer i przezylam niemaly szok, kiedy zobaczylam taki widok.
W srodku miasta! W miejscu, gdzie kreca sie setki spacerowiczow takie slady dzialalnosci bobrow. Widywalam w tamtych okolicach szczury pizmowe, one sa znacznie wieksze od normalnych szczurow i gdyby nie ich szczurze ogony, mozna by je z daleka pomylic z bobrami wlasnie, choc od bobrow sa jednak mniejsze. Ale pizmaki nie skubia drzew, a to sa ewidentne slady bobrzej dzialalnosci. Ciekawa jestem, jak miasto sobie z nimi poradzi, pewnie wylapie i wywiezie tam, gdzie beda mogly bez przeszkod scinac drzewa i budowac zeremie.
Po tej krotkiej przechadzce wreszcie doczekalam sie masazu, ktory nalezal mi sie jak malo kiedy po pracowitym tygodniu i nie mniej pracowitym weekendzie.
To bylo pol godziny prawdziwego nieba na ziemi, bylo mi tak dobrze, ze najchetniej zostalabym tam na wiecznosc.
Mam nadzieje, ze Was nie zanudzilam tymi relacjami i nawala zdjec.
EDITKA:
We wtorek dokupilam make, jajca i cukier i dopieklam dwa nowe rodzaje ciastek. W poniedzialek sie nie dalo, bo nasz P. mial urodziny, wiec bylismy u niego celem zaslodzenia sie i poszerzenia w dolnych partiach cielesnych.
Dla mnie niesamowite że upiekłaś tak dużo ciastek. I że dalej pieczesz. A dzieci miały cudna zabawę, ale nie chciałabym sprzątać kuchni po takim nalocie.
OdpowiedzUsuńDobrze złożyło się że miałaś potem spacer i masaż.
Znasz mnie, do takiej roboty musze miec natchnienie. W poprzednich latach nie mialam, wiec nie pieklam zadnych ciastek, a teraz mnie dopadlo, wiec wykorzystuje okazje. I tak juz zdazylam wiekszosc rozdac, przeciez dla nas te ilosci bylyby nie do przejedzenia.
UsuńNo ciekawe czy bobry będą deportowane. A skąd szkodniki przybyły ?
OdpowiedzUsuńW ostatnich latach, na skutek drastycznych przepisow o ochronie przyrody, populacja dzikich zwierzat przybrala na sile. W lasach jest tak duzo wilkow i robia takie szkody na poglowiu owiec i innych zwierzat domowych, ze trzeba je odstrzelac. Podobnie rozmnozyly sie inwazyjne szopy pracze, dwa mlode spotkalam w naszym parku, jest ich zatrzesienie. Bobry tez nie sa niczym zagrozone, wiec sie mnoza, a potem szukaja dla siebie nowych miejsc. Skads przyplynely i wybraly sobie Getynge na miejsce zamieszkania.
UsuńGetynga jest piękna wcale się im nie dziwię. Ale szkoda tych drzew, jak patrzę na tak zrujnowane drzewa to żal mi ich bardzo, a bobry widzę nie maja takich skrupułów, widocznie w ich życiu, kulturze tak ma być.
UsuńA czy te drzewa tak podcięte nie są też niebezpieczne dla spacerowiczów?
Drzewo rosnie na samym brzegu kanalu, spacerowicze wedruja troche dalej, a jesli nie beda sie trzymac tras, ino wlazic w szkode, to ich wlasna wina. Ale przypuszczam, ze miasto sie tym zajmie i usunie drzewo. Przekonam sie w niedziele, na kolejnym masazu.
UsuńJesteś najwspanialszą babcią na świecie. Moja kuchnia sprzed remontu też by taką akcję wytrzymała, ale teraz nie mam w niej stołu, bo tak głupio sobie wymyśliłam, zakładając, że do końca życia będę już jednoosobową komórką społeczną :) Nigdy nie robiłam ajerkoniaku, nie tykam jaj, bo mi nic z nich nie wychodzi oprócz jajecznicy i jajek gotowanych, więc tym bardziej Cię podziwiam. Chapeau bas :)
OdpowiedzUsuńI pomyslec, ze jako matka nie robilam takich rzeczy z wlasnymi dziecmi, bo wtedy bardziej zalezalo mi na czystej kuchni niz na zadowoleniu dzieci, a teraz wychodze z zalozenia, ze przeciez mozna posprzatac, choc gruntownie sprzatane bylo trzy dni wczesniej, ale kogo to obchodzi. Jezeli nie masz stolu w kuchni, to pewnie masz go w pokoju, a jak nie, to od biedy mozna siedziec po turecku na podlodze i dekorowac ciastka. :)))
UsuńI tez bys umiala zrobic ajerkoniak, a potem bezy, to nie jest takie trudne.
ślina mi kapie !!!
OdpowiedzUsuńotóż poproszę o jakieś przepisy na ciastka, ale dla kompletnego głupola.
oraz podawałaś przepis na te czekolade??
pracowita jesteś babcia. ale taka robota, to jest fajna tylko mogłaby być w cudzej kuchni ;-)
biedna bobry...wszędzie przeszkadzają. kurcze a to ich dom.
no i masaż. ja bez masażu raz w tygodniu u fizjo bym nie przeżyła. w ogole lubię jak mi robią cos.
Urodzinowe uściski juz czy ?? a sprawdzę sobie na FB :-))
To jeden z przepisow na te dubajska czekolade, ale wystarczy wrzucic w internety, jest tych przepisow cala czapka: https://beszamel.se.pl/przepisy/desery/swiat-oszalal-na-punkcie-tego-przysmaku-dubajska-czekolada-zachwyca-luksusowym-smakiem-re-uSBR-aWhW-XQEV.html
UsuńNajprostszy przepis na ciastka, pyszne sa i szybko idzie przygotowanie:
400 g maki
300 g masla
250 g brazowego cukru
Wszystko wyrobic, zrobic z tego walek i odcinac talarki, klasc je na blache zachowujac spore odleglosci, bo rosnie. Piec ok. 20 min w temp. 160-170°
No bobrow tosmy tu nigdy nie mieli, wiec to nie jest ich dom, przylazly tu nielegalnie i sie rzondzom, wiec powinny zostac przeniesione. W miastach jest dla nich zbyt niebezpiecznie, moga wpasc pod auto albo co.
W porownaniu z Toba to moje babciowanie wyglada nijako ale tez mialam do tego malo okazji jako ze moje wnuki zawsze mieszkali w innych miastach, spotkania byly wiec nieczeste a gdy mnie odwiedzali to pozywienie, wypieki byly juz gotowe.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie duzo napieklas, mialas duze natchnienie. Moze utrzyma sie do okresu przedswiatecznego gdy to nadejdzie nastepna tura do pieczenia.
Nigdy bez nie pieklam, nie mialy powodzenia w naszej rodzinie ale placki z owocami a prawie zawsze byly to placki z rabarbarem albo sliwkami, pokrywalam masa bezowa ktora nie tylko dodawala atrakcji ale chronila owoce przed wysuszeniem.
Mieliscie fajny dzien, zwlaszcza dzieciaki, mile do wspominania.
My mamy jutro indycze swieto a w sobote bedziemy ubiarac u corki choinke. W wielu miejscach juz stoja ubrane, juz pelno swiatelek.
Zycze by tak samo mile i rodzinnie przebiegly Ci swiateczne pieczenia.
Pewnie gdybyscie mieszkali z wnukami w jednej miejscowosci, to inaczej wygladaloby Twoje bapciowanie. Z jednej strony niedobrze, ze corce nie udal sie zwiazek, ale z drugiej to ja sie bardzo ciesze, ze dzieciaki mam na wyciagniecie reki i nie musze do nich jezdzic pociagiem, bo koleje niemieckie mnie nie lubia, jak wiesz, i zawsze mialam jakies przygody. :)))
UsuńDuzo napieklam, ale juz wiekszosc porozdawalam, bo wlasciwie po to sie piecze, zeby moc innych obdarowywac. Dlatego musze znow napiec nowych ciastek.
Na swieta juz sie ciastek nie piecze, tylko ciasta, ciastka sa na adwent, taka niemiecka tradycja.
Podziwiam Cię!!! I bardzo się cieszę, że u mnie już "dzieci" są niemal dorosłe, w styczniu i lutym ukończą 14 i 16 lat no i stosunkowo mało zawsze pożerały i pożerają słodyczy. Za to są owocożerni. Poza tym obaj aktualnie są "zaaparatowani" w ramach poprawy zgryzu więc dość automatycznie jedzenie sprawia im mniejszą frajdę. A na święta zawsze jest mało słodyczy, bo przyjeżdża druga babcia, która niestety ma cukrzycę, co automatycznie ogranicza nam jadłospis - nie chcemy by cierpiała z tego powodu, że jest na stole coś czego Ona nie może jeść.
OdpowiedzUsuńJa z kolei ciesze sie, ze dzieciaki jeszcze male, bo jak podrosna, to nie bedzie im sie chcialo spedzac czasu z babcia, za nudno. Korzystam wiec, poki jeszcze bapcia jest dla tych bakow jakas atrakcja, bo juz niedlugo, czas przeciez nie stoi w miejscu, a czasy sie zmieniaja. To dla mnie moja babcia byla zawsze atrakcja, nawet jesli mialam jechac do niej tylko po to, zeby wysprzatac jej mieszkanie, pomyc okna cuy cus. Ona byla dla mnie wszystkim do samego konca.
UsuńKurccze, ależ jesteś pracowita mrówka. Mnie już nic się nie chce robić w domu, gdy wracam od Mamci. Szacunek 😘
OdpowiedzUsuńNormalnie to mi sie tez nie chce robic, w tym roku dostalam takiego napadu mimo zmeczenia, a nawet przemeczenia. Nie wiem, czy w przyszlym roku tez bede miala tyle entuzjazmu.
Usuń