Zawsze powtarzam, ze trzeba byc elastycznym, umiec sie dopasowac do sytuacji i okolicznosci, taka jestem, glownie w teorii. A jak wyglada praktyka?
Ja jestem jak ta chabeta dorozkarska, ktora nawet, jesli dorozkarz zapije i spi, zawsze jak po sznurku trafi do stajni i nawet klapki na oczach jej nie przeszkadzaja. Na przyklad mam swoje trasy, ktorymi jezdze, bo jak kazda porzadna kobieta niespecjalnie mam orientacje w terenie i czasem robie objazdy. Pol biedy, kiedy jestem sama w aucie, ale jak ktos ze mna jedzie, to czesto padaja pytania, dlaczego jade tedy, skoro tamtedy byloby nie tylko blizej, ale i wygodniej, bo nie ma tylu skrzyzowan ze swiatlami itd. Kiedy jeszcze slubny byl mlodszy, a dzieci calkiem male i byly to czasy bez nawigacji, czesto jezdzilismy do Polski, glownie w nocy, a to dlatego, ze po pierwsze ruch byl mniejszy, a po drugie bestie nie marudzily i nie dopytywaly co chwile, czy juz jestesmy na miejscu, tylko spaly wiekszosc czasu. Slubny popylal spokojnie jakby mial mapy i nawigacje w glowie, raz jeden tylko przegapil zjazd na Slubice, ale dlatego, ze na prawym pasie byla kawalkada ciezarowek i go jakos zaslonila. Ja po pierwsze nie jezdze w nocy, bo jestem slepa jak kret, a po drugie nawet w dzien zginelabym marnie i pobladzila. Teraz to luzik, nawigacja gada, odpowiednio wczesnie kaze zmienic pas, wiec pewnie nawet ja bym dala rade, ale tylko w dzien, choc ze mna to nie ma pewnosci.
Tak wiec mam swoje przyzwyczajenia i dziwactwa. Przy zakupach tez. Laduje na wozek, place i ide z tym wozkiem na parking. Tu mala dygresja, gdyz na tym wlasnie parkingu jest taki fajny patent, przy kazdym stanowisku do parkowania w asfalt wtopiona jest taka mala zielona "miseczka", ktora sluzy do blokowania wozka. Kolkiem wozka sklepowego wjezdza sie w te miseczke i wozek juz nie odjedzie (na zdjeciu po lewej, mozna je sobie powiekszyc). To jest tak genialne w swojej prostocie, ze az dziw, ze nie ma tego na wszystkich parkingach, gdzie wystarczy sie odwrocic na mgnienie oka, a wozek juz samodzielnie udaje sie na wycieczke i szczescie, jesli nie zahaczy jakiegos parkujacego samochodu albo nie walnie w czlowieka.
Ktoregos pieknego dnia zajezdzam na ów parking, pada deszcz, wiec biore z auta dyzurna parasolke i ide kupowac. A ze jestem blondynka (osiwiala, ale siwizna nie dodala mi jakos madrosci), wszystko robie starym trybem zamiast wziac z bagaznika torby zakupowe, zeby zapakowac w nie wszystko, co kupilam, jeszcze w sklepie, to ja jak ta chabeta robie wszystko na pamiec i po staremu. Po zakupach wychodze... paczam... i oczom nie dowierzam... leje jak z wiadra. Chwile sie zastanawiam, czy moze poczekac i przeczekac, ale z drugiej strony nie wiadomo jak dlugo ta ulewa potrwa, wiec moze jednak od razu pakowac sie i jechac do domu? Postawilam na druga opcje, zarzucilam na leb kaptur, a parasolka okrylam zakupy w wozku i brnelam przez potoki wody plynace po parkingu, ktorych nie bylo jak ominac, wiec w jednej chwili mialam chlupotanie wody w butach, a spodnie od polowy ud w dol - mokrusienkie. Zeby zapakowac zakupy musialam co i rusz odkrywac parasolke, w koncu ja zlozylam i schowalam, bo oprocz ulewy mialam wichure, wiec rozlozona parasolka co chwile chciala odlatywac. Klelam jak szewc, woda mnie zalewala, wdzierala sie do otwartego bagaznika, moczyla i rozmiekala wszystko, co bylo zapakowane w papier/karton, oszczedzajac opakowania plastikowe/foliowe, stopa i lydki zaczely mi lodowaciec, bo wcale cieplo nie bylo, a wiatr skutecznie wyziebial mokre ubranie. Wreszcie jakos wygralam te nierowna walke z okolicznosciami meteorologicznymi, wsiadlam do auta i siedzenie zmoczylam tak skutecznie, ze jeszcze nastepnego dnia bylo wilgotne.
A wystarczylo pomyslec i wziac te torby ze soba do sklepu... Ale myslenie czasem boli...
Też prawie nigdy nie pamiętam żeby wziąć torby na zakupy,bo u nas trzeba mieć własne, wiec za prawie każdym razem place za nowe. A stosik toreb rośnie i w domu i w samochodzie.
OdpowiedzUsuńJa nie kupuje juz nowych, bo w aucie mam cala mase tych wielorazowych grubych toreb. U nas juz dawno nie ma tych cienkich plastikowych tzw. reklamowek przeznaczonych na jeden raz, sa albo te grube, albo papierowe, za wszystkie trzeba placic.
UsuńU nas jest tak samo, kupuje bo inaczej nie mam jak zakupów zabrać, ja nie jestem z wózkiem tylko z koszykiem, tak robię zakupy i nie może być ciężko, wiec 3 albo 4 torby.
UsuńCzy mam rozumieć że Ty zakupy po zapłaceniu ładujesz z powrotem do wózka, każda rzecz ?
Dokladnie tak, bo kasjerka jest szybka i nie moglabym zakupow po mojemu ladnie poukladac w tych torbach juz przy kasie. Dopiero wiec przy bagazniku auta zaczepiam wozek i sobie w spokoju klade ciezkie rzeczy na dno torby, potem coraz lzejsze. Ja robie raz w tygodniu duze zakupy, pozniej juz tylko dokupujemy pieczywo, wiec tych toreb mam zawsze dwie-trzy. I co drugi tydzien 12 litrow mleka w duzym kartonie.
UsuńU mnie kasjerka musi pakować, wiec układa wszystko jak należy. Jak wykładam zakupy z koszyka na taśmę to daje jej też moje torby, ale zwykle zapominam, wiec od razu ona wie że kupię od niej. Takie zakupy jak Ty robisz są tylko w Aldi, raz tylko byłam i to nie dla mnie, ten pośpiech przy kasie, zresztą nic tam wtedy nie kupiłam, bo uznałam że to jest ‘dziadostwo’ jakies takie te produkty dla mnie były.
Usuń12 litrów mleka, no nie, musisz się jednak kąpać w mleku..
UsuńU nas nikt za klienta nie pakuje towarow, a kasjerki przepuszczaja zakupy przez czytnik z predkoscia swiatla, czasem nie nadazam wrzucac do wozka, dlatego nie biore toreb z bagaznika, bo chce w spokoju popakowac. W ten deszcz moglabym pakowac torby juz przed sklepem, tam jest spory teren zadaszony, nikomu bym nie przeszkadzala. No ale zapomnialam tych nieszczesnych toreb zabrac ze soba.
UsuńMy wszyscy chetnie mleko pijemy, schodzi przecietnie 6 litrow na tydzien.
UsuńOj, sama myśl o zakupach mnie odrzuca. Gdy mam możliwości, zamawiam zakupy przez internet i odbieram gotowe w sklepie. Tylko owoce i warzywa lubię kupować w małych sklepikach.
OdpowiedzUsuń